Łączna liczba wyświetleń

środa, 7 października 2015

"NOWY POCZĄTEK" - rozdział 2

18 wrzesień 2014
ROZDZIAŁ 2


Obudził ją słodki całus, który wycisnął na jej ustach Michałek. Otworzyła oczy i ujrzała przed sobą identyczne jak jej własne, wpatrujące się w nią intensywnie. Uśmiechnęła się.
- Już się wyspałeś?
- Jestem głodny – wyszeptał do niej.
- Zaraz coś na to poradzimy. Wstajemy i pójdziemy umyć ząbki.
Wyszła z pokoju wraz z malcem natykając się na swoją rodzinę siedzącą już przy stole.
- Dzień dobry kochani. Zaraz do was dołączymy.
W czasie, gdy okupowała łazienkę jej ojciec nalał do kubka kakao dla małego, a dla niej herbatę. Ubrała siebie i dziecko. Usadziła chłopca przy stole sama zajmując miejsce obok. Józef podsunął im talerz z kanapkami.
- To jakie masz plany Ula?
- Chcę pojechać z Maćkiem do Warszawy i rozejrzeć się trochę. Nie chciałabym ciągnąć ze sobą Michała i tu prośba do ciebie Betti, żebyś poświęciła mu dzisiejszy dzień i zajęła go jakąś zabawą. Uważaj też na niego, żeby nie zrobił sobie krzywdy.
- O to się nie martw córcia, bo ja będę z nimi – uspokoił ją ojciec.
- Chcę wymienić trochę pieniędzy na złotówki, żeby dać ci na nasze utrzymanie. Mam nadzieję, że wkrótce uda mi się kupić jakiś dom i nie będziemy wam siedzieć na głowie.
- Z tym nie musisz się śpieszyć. Odwiedzisz rodziców Igora? – Spojrzała na ojca zdziwiona.
- A dlaczego miałabym ich odwiedzać? On nie ma do Michała żadnych praw i jego rodzice też ich nie mają. Igor nie jest już moim mężem, a tym samym jego rodzice dziadkami Michała. Poza tym uważam, że to on chyba powinien im powiedzieć, że jesteśmy po rozwodzie, prawda? Ja nie mam zamiaru mu niczego ułatwiać, ani zaprzątać sobie tym głowy. Teraz muszę zadbać o siebie i o dziecko. To jest dla mnie najważniejszy priorytet. Zrobię wszystko, żeby Michał miał szczęśliwe dzieciństwo i nie odczuł tak bardzo braku ojca, to chyba oczywiste.
Do domu wszedł Maciek. Przywitał się ze wszystkimi i wyczekująco spojrzał na Ulę.
- Gotowa?
- Prawie. Za chwilę możemy ruszać. – Odwróciła się do synka i przytuliła go mocno. – Zostaniesz kochanie z dziadkiem i Beatką. Ona pobawi się z tobą, żebyś się nie nudził. Ja postaram się wrócić jak najszybciej.
- Przywieziesz mi coś dobrego?
- Przywiozę pod warunkiem, że będziesz grzeczny.
- Będę. Kup mi żelki. – Roześmiała się.
- Jeszcze nie masz ich dość? Skoro tak, niech będą żelki.
Jadąc już z Maćkiem samochodem spytała.
- Jak myślisz Maciuś, jakie auto byłoby najlepsze?
- Sam nie wiem. Dużo jest dobrych. Może Nissan? Po drodze możemy podjechać pod salon i rozejrzeć się.
- To może jak będziemy wracać. Najpierw muszę jechać do banku podjąć trochę gotówki, potem chciałabym do jakiejś agencji nieruchomości. Przejrzałabym oferty, może natknę się na coś ciekawego. Zostawmy sobie ten salon na koniec. – Maciek pokiwał głową.
- Dobry plan.
Podjeżdżali pod bank. Maciek wyciągnął szyję i rozglądał się za jakimś miejscem, w którym mógłby zaparkować. Wreszcie dostrzegł lukę między samochodami i ruszył w jej kierunku. Nie zdążył jednak dojechać, bo tuż przed maską pojawił się jak duch srebrny Lexus zajeżdżając mu drogę. Maciek zaklął siarczyście gwałtownie hamując.
- Widziałaś Ula, co za debil!? Jak można tak jeździć?! – Zatrzymał się tak, że zablokował Lexusowi wyjazd. Oboje wyskoczyli z auta i ruszyli w stronę jego właściciela.
- To prawdziwa bezczelność – wysyczała oburzona Ula. – To, co pan zrobił zasługuje na mandat. Omal nie spowodował pan wypadku! Kto panu dał prawo jazdy? Steve Wonder*?
Mężczyzna obrzucił ich pogardliwym spojrzeniem i uśmiechnął się drwiąco.
- Widzę, że zna pani amerykańskich piosenkarzy. Gratuluję wiedzy.
- Lepiej przestań się uśmiechać dupku. Wzywam policję – zdenerwowany Maciek już sięgał po telefon.
- Daj spokój Maciek. Tacy ludzie jak ten pan warci są jedynie pogardy. Chodźmy. Zaparkujesz w innym miejscu.
- To bardzo rozsądna decyzja – rzucił za nimi jeszcze właściciel Lexusa. Ula odwróciła się i podeszła do niego patrząc mu prosto w skądinąd ładne, stalowo szare oczy.
- Mimo, że wygląda pan na inteligenta z zasobnym portfelem, powinien się pan nauczyć pokory i dobrego wychowania. O nim nie świadczy stan konta, ale sposób w jaki traktuje się ludzi. Pan jest zwykłym chamem. To wszystko, co miałam panu do powiedzenia – odwróciła się na pięcie i wraz z Maćkiem wsiadła do samochodu.
Człowiek z Lexusa stał jeszcze odprowadzając go wzrokiem nie dlatego, że przejął się słowami kobiety, ale dlatego, że jej oczy i w ogóle uroda zrobiły na nim ogromne wrażenie. – No to mi powiedziała – pomyślał. – Jesteś chamem Dobrzański. Ależ ona piękna. Dawno nie widziałem równie pięknej kobiety.

Załatwiwszy sprawę w banku podjechali do jednego z biur nieruchomości, ale nie znalazła żadnych ciekawych ofert. Pomyślała, że być może łatwiej znajdzie coś w internecie. Wracając zahaczyli jeszcze o jeden z dyskontów, w którym zrobiła zaopatrzenie na cały tydzień. Wreszcie dotarli do salonu Nissana. Micra spodobała jej się od razu. Była nieduża i zgrabna. Cena również do przyjęcia. Pozostałe modele były zdecydowanie droższe.
- Myślę Maciuś, że ten jest w sam raz dla mnie. Michałowi też będzie z tyłu wygodnie. Kupię mu fotelik jak już będę szczęśliwą posiadaczką tego cuda.
Maciek pogadał ze sprzedawcą. Dowiedział się właściwie o wszystkich zaletach tego autka. Poznał jego parametry. Sprzedawca je chwalił. Mówił, że dla kobiety nadaje się idealnie. Zdecydowała się. Omówili warunki sprzedaży i już spokojnie mogli wracać do domu.

Michaś urzędował z Beatką na podwórku. Bawili się w prowizorycznie urządzonej przez dziadka Cieplaka piaskownicy pod jego czujnym okiem. Kiedy zobaczył matkę puścił się pędem w jej kierunku z rozpostartymi ramionami i przylgnął do jej nóg.
- Byłem grzeczny mamusiu. Kupiłaś mi żelki?
- Kupiłam. Zaraz ci dam, tylko rozpakujemy torby.
Cieplak ze zgrozą spoglądał na tę ogromną ilość siatek.
- Dobry Boże córcia, chyba wykupiłaś pół sklepu.
- Nie jest tak źle tato – roześmiała się widząc jego minę. – Przynajmniej z zakupami będziesz miał spokój przez dłuższy czas. Byliśmy w salonie. Za dwa tygodnie będę jeździć Nissanem Micrą. Bardzo ładne autko. A tu masz dziesięć tysięcy na życie. Jutro zabiorę dzieciaki i pójdziemy na bazarek. Obkupię ich trochę. Może dostanę już jakieś cieplejsze rzeczy, bo zima za pasem. Tobie też by się przydały.
Po obiedzie Betti zabrała Michała z powrotem na podwórko. Dzięki temu Ula miała czas, by przejrzeć oferty nieruchomości w internecie. Wcześniej jednak wysłała maila do MacMillana informując go, że dotarli szczęśliwie.
Ofert było całkiem sporo, ale większość z nich dotyczyła betonowych klocków z czasów komuny. Wtedy stawiano mnóstwo takich. Ona szukała czegoś specjalnego, czegoś, co urzekłoby ją od samego początku. Przez trzy godziny nie natknęła się na nic takiego. Owszem, niektóre domy były bardzo piękne, nowocześnie zbudowane na kształt dawnych dworków, ale jednak zbyt dla niej drogie i zbyt duże. Miała już odejść zrezygnowana od laptopa, gdy jej uwagę przykuł naprawdę stary, drewniany dom. To było to. Weszła na stronę oferty i zaczęła dokładnie czytać. Przede wszystkim zdziwiła ją cena. – Tylko osiemdziesiąt tysięcy? Gdzie jest haczyk?


Dom sprzedawano wraz z gruntem. Około dziesięć arów. Na tyłach był ogród i kawałek sadu. Wszystko jednak wyglądało na mocno zaniedbane. Spisała sobie numer telefonu właściciela. Postanowiła, że jutro rano zadzwoni. Bardzo chciała zobaczyć ten dom.

Z właścicielem umówiła się na jedenastą. Poinformowała Maćka i poprosiła, żeby zawiózł ją do Anina. Mógł sobie na to pozwolić, bo sklepik z narzędziami ogrodniczymi, który otworzył jakiś czas temu w Rysiowie, częściej był pusty niż miał jakichś klientów. Nie zarabiał na nim i tak jak szybko go otworzył, pewnie równie szybko będzie musiał zamknąć.
Zapięli pasy, a Szymczyk jeszcze ustawiał GPS.
- Jaki to adres?
- Karpacka dwadzieścia pięć. Zaintrygował mnie ten dom. Uwielbiam takie stare, drewniane, skromne, wiejskie domki, bo mają wiele ciepła w sobie. Jestem ciekawa dlaczego właściciel chce go sprzedać tak tanio. To prawie za bezcen. Do tego dochodzi dziesięć arów gruntu. Naprawdę zadziwiające.
Kiedy Maciek zaparkował pod numerem dwudziestym piątym Ula wskazała ręką na sąsiednią posesję.
- Spójrz. Taki sam Lexus jak tego ordynusa, co zajechał ci drogę.
- Rzeczywiście. Pocieszające jest to, że trochę ludzi jeździ takimi i ten niekoniecznie musi należeć do niego. Chodźmy, bo chyba jest już ten facet, z którym się umówiłaś.
Człowiek stojący przed bramą uścisnął im dłonie.
- Dzień dobry państwu. Łukasz Masny. Zapraszam.
- Niech mi pan powie, dlaczego tak nisko wycenił pan tę nieruchomość? Coś z nią nie tak?
- No cóż…, nie jest idealna. Nie mam zamiaru nic przed panią ukrywać. Uważam, że cena jest adekwatna do tego co tu jest. To dom moich dziadków. Oni pomarli już jakiś czas temu i od ich śmierci dom stoi pusty i niszczeje. Ewidentnie wymaga gruntownego i kosztownego remontu. Teren wokół budynku jest zaniedbany i aż się prosi o posprzątanie. Ja sam posiadam nowoczesny dom w Łomiankach i ani ja, ani nikt z mojej rodziny nie zamierzamy tutaj mieszkać. Uzgodniliśmy więc, że sprzedamy go za niewygórowaną cenę, bo przyszły właściciel będzie musiał liczyć się z nakładami, które trzeba ponieść. Ale proszę do środka, sami państwo zobaczycie.
Przekroczyli drewniane drzwi i rozejrzeli się dokoła. Było po prostu brudno. Stare, wysłużone sprzęty pokrywała sieć pajęczyn i gruba warstwa kurzu. Ula spojrzała w górę i uśmiechnęła się. Cały sufit był obelkowany ręcznie ciosanymi, grubymi belami. Uwielbiała to. Wystarczy piaskowanie, a belki nabiorą charakteru i piękna.
- Ile tu jest pokoi?
- Jeśli wziąć pod uwagę strych, to razem pięć. W szczycie dachu urządzone są dwa małe pokoiki. Tu na dole są trzy. A oto kuchnia. Całkiem spora. Śmiało można by powiększyć jej kosztem łazienkę i zrobić dodatkową ubikację. Jest tu nawet mała spiżarnia na przetwory. Moja babcia robiła je pasjami. Za chwilę pokażę państwu sad i ogród. Są zapuszczone, ale pamiętam, że jak byłem dzieckiem wyglądały pięknie. Sad rodził co roku pyszne owoce, a babcia hodowała róże. Uwielbiała je. Tutaj musi zamieszkać ktoś z sercem, ktoś kto szanuje takie drewniane starocie i kocha pracę w ogrodzie. - Kiedy obejrzeli już wszystko Masny zapytał. - I co pani o tym myśli?
- No cóż… Dom jest faktycznie zaniedbany. Sporo wysiłku i pieniędzy trzeba będzie włożyć, żeby przywrócić go do dawnej świetności…
- Ja jestem skłonny obniżyć cenę jeszcze o pięć tysięcy, jeśli się pani zdecyduje – przerwał jej. Kiwnęła potakująco głową.
- Ja pozostaję pod urokiem tego domu. Pracy się nie boję i myślę, że potrafię sprawić, by ten dom zaczął znowu żyć. Jestem zdecydowana. Proszę mi jeszcze tylko powiedzieć, czy badał pan drewno? Jest zdrowe, czy uszkodzone przez korniki? Jeśli tak, będę musiała wymienić te stare belki, a byłoby mi szkoda, bo są bardzo piękne.
- Myślę, że nie będzie takiej potrzeby. Swojego czasu sprowadziłem tu fachowca i on orzekł, że drewno jest zdrowe, a korników ani śladu. Dom wzniesiony jest z grabiny. Grabina to jedno z najtwardszych gatunków drewna i rzadko ima się jej robactwo. Jest też odporna na grzyby. Jednak niezależnie od tego przy okazji remontu radziłbym użyć preparatów, które zabezpieczają przed taką ewentualnością.
- Na pewno zagruntujemy dom. Ja jestem zdecydowana i nie ukrywam, że chciałabym jak najprędzej sfinalizować transakcję.
- I mnie na tym zależy. Proszę mi dać swój numer telefonu. Jak tylko załatwię termin u notariusza dam pani znać i podpiszemy akt notarialny.
Wracała do Rysiowa w znakomitym nastroju. Oczami wyobraźni widziała się już w odnowionym domu. Nie bała się tego remontu. Na pewno poradzi sobie. Maciek i Jasiek też pomogą. Do bardziej skomplikowanych prac wezwie fachowców, a to co będą potrafili zrobić sami, to zrobią sami.
Zerknęła na milczącego Maćka.
- I co o tym myślisz Maciuś?
- To piękny, stary dom Ula, ale pracy będzie mnóstwo.
- Wiem, ale bardzo chcę go mieć i liczę na to, że do zimy uporamy się ze wszystkim.


*
Dla tych, co nie kojarzą:
Stevie Wonder, właśc. Stevland Hardaway Judkins, amerykański wokalista popowy, kompozytor, producent i multiinstrumentalista. Urodził się jako wcześniak. Nadmiar tlenu w inkubatorze doprowadził do całkowitej utraty wzroku.



jute (gość) 2014.09.18 19:24
Witaj Margo.Ale numer,to takie proste,że aż genialne.Miodzio ,jak by skomentował mój dzisiejszy kumpel Kubuś Puchatek.No to się już zauważyli,dokładnie i ze szczegółami.Domek cudaśny Ulce załatwiłaś,sama bym się załapała.Mam nadzieję,że następne spotkanie naszej ulubionej pary odbędzie się w znacznie spokojniejszej i pokojowej atmosferze .Jestem ciekawa w jakim momencie swojego życia jest Marek,jest z Pauliną czy już po Paulinie,bo mam nadzieję ,że go nie zaobrączkowałaś?Kiedy się spotkają ponownie? Bądż dobrą dziewczynką i nie pozwól nam i im długo czekać.Strasznie kombinowałam co Ty wymyślisz, a tu taka codzienna codzienność.
Co robiłaś u okologa,że pozbawił Cię możliwości oglądania tego najlepszego ze światów? Ciśnienie czy pole widzenia?
Już zaczynam czekać na niedzielę.Dzisiaj zaczynałam się już trochę martwić,Idę sobie jeszcze raz przeczytać.Pozdrawiam.
MalgorzataSz1 2014.09.18 19:43
Jute


U okulisty zakrapiano mi pięć razy oczy i przez to nie widziałam dość długo wyraźnie (kilka godzin!) i raziło mnie światło. Robiłam pole widzenia, angiografię i OCT.

Wracam jednak do rozdziału. Niestety muszę Cię zmartwić, bo te ich kolejne spotkania będą równie "miłe" jak to pierwsze. Oczywiście nastąpi coś, co odmieni ich relacje, ale trochę musisz poczekać.
Marek jest z Pauliną, ale to też się zmieni. To chyba oczywiste. Obrączki jeszcze nie ma.

Dzięki Jute za wpis. Pozdrawiam. :)
lectrice (gość) 2014.09.18 20:01
Wszystko jak po masle ale Mareczka za malo... ciekawosc mniewyjada po kawalku.... ale bede grzecznie czekac...
MalgorzataSz1 2014.09.18 20:36
Lectrice

Coś za bardzo stałaś się oszczędna w słowach po tej przerwie wakacyjnej. Nawet byków nie wyłapujesz. Nie wiem co się dzieje, ale może Ty jesteś chora, albo cóś...?

Dzięki, że wpadłaś. Pozdrawiam. :)
lectrice (gość) 2014.09.18 23:27
Malgosiu, ciezki poczatek roku... klasa tragiczna.... starsze pachole moje tak sie naprawilo,ze wyszedl mi student pelna geba... troche z tym biegania bo nie mieszka juz w domciu ale na stidenckim wygnaniu i musze go troche urzadzic... jak sie ogarne to zaczne komentowac jak zazwyczaj...
Pozdrawiam...
lectrice (gość) 2014.09.18 23:28
A dla zachety to by sie koncoweczka przydala... chociaz jej cien... cieniczek malutki...
MalgorzataSz1 2014.09.18 23:30
No widzisz Lectrice, to Ci chłopak zrobił niespodziankę. Powinnaś być dumna. :)
jute (gość) 2014.09.18 23:34
Lectrice, ty powinnaś czytać kryminałki z "Czarnej serii",tam z tyłu prawie każdej książki jest opisany koniec, no może przesadzam, ale jest podany motyw,
jute (gość) 2014.09.18 23:45
Popatrz Małgosiu zguba się znalazła, jakaś taka zagubiona nie?Wyrodna matka synka do akademika wywaliła.Dobrze będzie,mój to się nauczył gotować w tym czasie.I dobrze albo i nie sama nie wiem.No bo teraz jak chce zjeść obiad to sobie go musi ugotować,Nic nie mówię,ale nie wiem czy mam się już martwic ,czy jeszcze poczekać.
MalgorzataSz1 2014.09.19 00:10
A na mnie zrobiła wrażenie zniechęconej. Czyżby wkradała się rutyna Lectrice? Przecież co roku jest początek szkoły i co roku musisz przywyknąć do swoich uczniów. To czy będą beznadziejni, czy nie zależy głównie od ciebie przecież, bo to Ty przekazujesz im wiedzę. Urabiaj jak plastelinę a wyniki przyjdą szybko.
A z tą końcóweczką to Jute ma rację. Pamiętam takie kryminałki, ale nie sięgałam do nich chętnie z uwagi na to, że zbyt wiele zdradzały.
jute (gość) 2014.09.19 10:53
Witaj Małgosiu.Odzyskałam swojego EIZUSiA,mój kochany monitorek.Synek przybył z odsieczą i dwoma skrzynkami jabłek (36 kg.) Czyli czeka mnie dalszy ciąg wojny z Putinem.Taka byłam zadowolona,że skończyłam już z jabłkami.Pomyślałam ,że pójdę się trochę "odnowić",zrobię sobie bużkę ,łapki na błysk, no i dupa.Trudno.Pewnie potem , w zimie wszyscy będą się cieszyć z tego soczku,a ja wreszcie dychnę sobie. Idę pracować.Pozdrawiam.
A co do Lectrice to chyba takie początki roku to normalka.Przyjaciel mojego syna jest wykładowca ,informatykiem.Zawsze z początkiem pażdziernika przypominam mu Słonko do szkólki czas ! A on mi na to "Muszę? ,przecież byłem grzeczny. I tak to wygląda. Lecę do jabłuszek.Do wieczora.
bewunia (gość) 2014.09.19 13:53
Czy Marek będzie za sąsiada? Będą sobie skakać do oczu? Proszę więcej Marka.
Pozdrawiam.
MalgorzataSz1 2014.09.19 14:16
Bewuniu

Zapewniam Cię, że Marka będzie więcej. Póki co to ja się rozkręcam. Opowiadanie ma 13 rozdziałów, więc będzie co czytać.

Jute

Nie narzekaj. Sok jabłkowy jest zdrowy i smaczny. Łatwiej kupić go w sklepie, ale większa satysfakcja jak zrobi się samemu. Putin może tylko żałować, bo takich jabłek jak mamy w Polsce nie ma nigdzie na świecie.
Twój syn połączył przyjemne z pożytecznym. Coś za coś. On naprawił monitor, Ty robisz sok z jabłek.

Pozdrawiam dziewczyny i życzę miłego weekendu. :)
lectrice (gość) 2014.09.19 19:13
Malgosiu, nie rozklejam sie choc dzisiaj po "rachonkach" w rodzaju 46+10=50 postanowilam mimo wszystko nie siadac i nie plakac.... bo nadziei tu juz ni ma.... ani ani....
A synus to tak mi sie naprawil, ze jeszcze patrze na niego z niedowierzaniem....
Jute... on gotowac juz troche umie wiec chyba nie padnie mi martwym glodem....
Juz dwojeczke z domciu wysiudalam, jeszcze jeden rzep zostal ale dam rade....
Ogarne troche sprawy administracyjne bo mam troche papierow do wypelnania, ktorych nikt nigdy nie czyta....

Jute, dziekuje za namiary na ksiazki koncoweczkowe... moze i sie skusze....
Pogodnych jablek rzycze i soku potokiem plynacego.....

A na Mareczka czekam...

jute (gość) 2014.09.19 20:23
Wszystkie czkamy na Mareczka, a dostajemy jakieś Mareczkopodobne erzace.No niektóre są już w tej komfortowej sytuacji,że wiedzą iż Mareczka już nie będzie, ale co tam, zawsze można powspominać np. przy robieniu soku z jabłek. Grunt żeby było co wspominać.
Lectrice to wszystko przez wszechobecną (jak to się pisze?) minimalizację. Widać to dotyczy także wiedzy. Co się martwisz za chwilę pewnie wprowadzi się do mózgownic takich dzieciaczków nanoroboty, które będą odwalać takie pierdoły a może i w ogóle myśleć.Będzie cudnie.Każdy będzie wiedział co ma robić i kim powinien być.Zero rozterek,zero niepoprawności.Cud miód i Matrix .
lectrice (gość) 2014.09.19 21:05
Jute
na cud sie zgadzam... robi sie pozadany i niezbedny... miod tez biore bo lubie... Matrix w ostatecznosci - wierze w potege glupoty ludzkiego umyslu, Matrix by nam to zatarl, a szkoda by bylo... wszak smiech to zdrowie...
Fajnie masz z tym sokiem... lubie okrutnie...
Pozdrawiam maliniwo....
jute (gość) 2014.09.19 21:58
Popatrzcie dziewczyny, to była zwykła awaria monitora,i co z tego wynikło?Dostałam roboty od groma,darmowy wykład futurystycznej elektroniki I informatyki z grożbą,że za chwilę jak przestanie działać prawo jakiegoś Moorea ( co się naszukałam gościa bo brzmiało to jak mur,a i tak nic z tego nie kapuję)To dopiero zaczną się cuda.No i najcięższy kaliber moje dziecię stwierdziło ,że jestem trzynastym znakiem zodiaku. A to już bezczelność. Bo to zawsze był mój tekst. Farmaceuta jeden.
MalgorzataSz1 2014.09.19 22:40
Jute

To pewnie tak na wszelki wypadek ten wykład, żebyś w razie kolejnej awarii wiedziała, co masz robić. :D :D :D
jute (gość) 2014.09.19 23:27
Daj spokój,miał trochę racji z ty zodiakiem,bo przez poluzowany kabel zasilający to cwane ustrojswo wyłączyło sobie jakiś bezpiecznik.Kręcę tym we wszystkie strony jak mi wygodnie w danym momencie to fakt, mogło się poluzować,dobra powinnam sprawdzi wszystkie kable, ten pominęłam, zdarza się. A wykład dotyczył minimalizacji.Nie zrozumiałam z tego prawie nic ,co było męczące a właściwie frustrujące.Jedyne, co zrozumiałam to że jednak to nasza przyszłość. No i ,że za chwilę będą w ogólnym obiegu monitory składane jak chusteczki do nosa, kapujesz ?Będziemy mogli nosić je sobie w kieszonce gaci.Technika rządzi! Miałam na końcu języka propozycję co jeszcze powinni sobie zminimalizować ,ale wolałam bezpiecznie zaproponować drugie śniadanie ,bez minimalizacji.Ja już teraz ledwo trafiam w to co chcę a co będzie potem ?. Idę spać,może mi się przyśni coś dużego?.Jak znam swoje szczęście to pewnie to będzie katedra św. Antoniego w Padwie ,albo jakiś inny Luwr.
jute (gość) 2014.09.19 23:35
Zapomniałam wyjaśnić, trzynasty znak zodiaku to jest cielę, no cuż
amicus (gość) 2014.09.20 10:53
No proszę... zaczęło się nie najlepiej i nie najmilej. Marek hako chamowaty panicz wożący się drogim autem. I na dodatek cwaniak. Ciekawy początek znajomości i mam nadzieję, że przez pewnien czas będzie tylko gorzej, a dzięki temu ciekawiej ;) I wierzę, że to nie zbieg okoliczności, a naprawdę będą sąsiadami. Ulka mocno nakręciła się na ten drewniany domek, który swoim stylem bardziej przypomina mi te z Lubelszczyzny, niż z Wawra, ale nie jest to w tej chwili najistotniejsze. Ulka kupiła dom, a w zasadzie dostała go w prezencie wraz z działką. Mam jedynie nadzieję, że przez kosztowny remont, który będzie pochłaniał grube dziesiatki tysięcy nie popadnie w długi i że szybko znajdzie pracę. Może w Febo&Dobrzański?
Bardzo ciekawa historia! Pozdrawiam :)
MalgorzataSz1 2014.09.20 19:34
Amicus

Zaczęło się fatalnie i jeszcze jakiś czas tak będzie. Oczywiście wszystkim rządzi przypadek. Ich spotkaniami również. Będzie naprawdę kiepsko, bo ich relacje będą dalekie od ideału. Do czasu oczywiście. Remont domu pochłonie sporo energii, czasu i pieniędzy, ale stanie się właśnie takim domem, który Ula wymarzyła sobie jeszcze tam na obczyźnie, bo mimo że teraz brudny i zaniedbany, to jednak dom z duszą.
Dziękuję za komentarz i zapraszam na jutrzejszy rozdział. Pozdrawiam. :)
Fanka Anki (gość) 2014.09.21 12:02
Gosiu, bardzo się cieszę, że nareszcie coś dodałaś. Ja obiecuję wszystko nadrobić i ogarnąć w najbliższym czasie, a tymczasem zapraszam cię do siebie gdzie pojawiła się krótka informacja : )

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz