25 wrzesień 2014 |
ROZDZIAŁ 4
To popołudnie Sebastian Olszański spędził niezwykle pracowicie. Na polecenie prezesa jeszcze dzisiaj, a nie jutro, jak mówił Uli i Maćkowi, musiał wyłonić ze sterty aplikacji dwóch najlepszych kandydatów na jego asystentów. Z tego też względu uważnie czytał wszystkie CV i wynotowywał ich plusy i minusy. Po trzech godzinach wybrał wreszcie wiodącą czwórkę i z ich dokumentami powędrował do gabinetu swojego szefa. Przywitał się z nim i usiadł na kanapie przy szklanym stoliku. - No i co? – Zapytał Dobrzański. – Jest ktoś godny uwagi? - Wybrałem cztery osoby, ale tak naprawdę postawiłbym na tę dwójkę. Urszulę Cieplak i Macieja Szymczyka. Pozostali są świeżo po studiach. To prymusi z najwyższą średnią. Jednak ta Cieplak i Szymczyk biją ich na głowę. Dziewczyna ponad cztery lata mieszkała w Nowym Jorku. Pracowała na Wall Street w Banku Rezerw Federalnych i w znanej kancelarii prawnej Sama MacMillana. Ma doświadczenie. Poza tym dwa dyplomy z najwyższymi notami. Jeden z ekonomii, drugi z bankowości i finansów. Liczne nagrody rektorskie. Zna mechanizmy rządzące giełdą, trzy języki obce biegle. Angielski, niemiecki i rosyjski. Chłopak nie ma aż tak wielkich osiągnięć, ale tak jak ona skończył finanse i bankowość z najwyższą notą. Jeszcze na studiach publikował na portalu internetowym Forbes’a analizy finansowe i strategie finansowe dla firm. Tu mam wydruki artykułów. Ma dwie publikacje w The Economist. To o czymś świadczy, prawda? Podobnie jak dziewczyna, zna biegle trzy języki i czuje giełdę. Ja w każdym razie przyjąłbym tę dwójkę z zamkniętymi oczami. Marek pokręcił z niedowierzaniem głową. - Aż się wierzyć nie chce, że tacy jak oni szukają pracy. Tamtą dwójkę odwal. Tych umów na pojutrze na godzinę ósmą. Ja jestem zdecydowany. Pensja, dziesięć tysięcy brutto plus premia uznaniowa i mam nadzieję, że zgodzą się na takie warunki. Możesz pisać już umowy, to wręczę im po rozmowie. Telefon z Febo&Dobrzański zastał Ulę już w domu. Przygotowywała obiad. Wytarła mokre dłonie w ściereczkę i odebrała. - Pani Urszula Cieplak? - Tak. Słucham pana. - Sebastian Olszański z tej strony. Miałem zadzwonić dopiero jutro, ale już dzisiaj prezes przejrzawszy oferty wskazał pani kandydaturę. Proszę się stawić pojutrze o godzinie ósmej na rozmowę i na podpisanie umowy. Recepcjonistka wskaże pani gabinet prezesa. - Bardzo panu dziękuję. To świetna wiadomość. Będę punktualnie. Do widzenia. – Rozłączyła rozmowę, porwała Michała na ręce i obróciła się z nim kilka razy. – Michaś, mama dostała pracę, czy to nie wspaniale?! - Już nie będziesz się ze mną bawić rano? - Rano będziesz chodził przecież do przedszkola. Tam jest mnóstwo dzieci takich jak ty. Nie zabraknie ci towarzystwa do zabawy. W przedszkolu jest fajnie. Jest dużo zabawek i wielki plac zabaw. Dzieci uczą się piosenek i wierszyków. Ja będę przyjeżdżać po ciebie po południu i jeśli tylko będziesz miał siłę i ochotę, to do wieczora będziemy szaleć w domu. - A długo cię nie będzie? – Usta malca przybrały kształt podkówki, a w błękitnych oczach zalśniły łzy. Przytuliła go mocno. - Michaś, bądź dzielnym chłopcem. Nawet nie będziesz wiedział jak szybko minie ci dzień. W przedszkolu nie można się nudzić. Przecież zostawałeś już kiedyś z nianią jak szłam do pracy, do kancelarii wujka Sama, pamiętasz? - Ale to było dawno. Byłem malutki. - No właśnie. A teraz jesteś dużym chłopcem, który nie powinien płakać, że nie ma mamy w pobliżu. To co, udowodnisz mi, że jesteś dzielny? – Maluch pokiwał głową. - Udowodnię. Dasz mi do przedszkola żelki? - Dam. Będziesz mógł poczęstować swoich nowych kolegów. Kolejny raz odezwał się jej telefon. Odebrała natychmiast. - Witaj Maciek. Mam dobre wieści. - Ja też. Przed chwilą dzwonili do mnie z Febo&Dobrzański. Przyjęli mnie. Kazali mi przyjść na ósmą pojutrze, żeby podpisać umowę. - Do mnie też dzwonili. Spotkamy się tam na miejscu. Niestety będę musiała ze sobą wziąć Michała, bo nie mam go z kim zostawić. - Myślę, że nie będą mieli nic przeciwko temu. Przecież to dopiero podpisanie umowy, a nie pierwszy dzień w pracy. Miałaś dobre przeczucia Ula. Nie zawiodły tym razem. Trzymaj się, ucałuj małego. Widzimy się w piątek. W piątkowy poranek spotkali się ponownie przed wejściem do firmy. Na piątym piętrze podeszli do ładnej brunetki stojącej za ladą recepcji i przedstawili się. - Tak. Pan prezes czeka na państwa. Zaraz zaprowadzę. Ruszyli za nią. Weszli do niewielkiego sekretariatu, a brunetka zapukała do drzwi. Otworzyła je i zaanonsowała. - Marek, przyszła pani Cieplak i pan Szymczyk. Podniósł się zza biurka i zapiął guzik marynarki. - Dziękuję Aniu, niech wejdą. Kiedy przekroczyli próg gabinetu zamurowało całą trójkę. Jak na komendę rzucili. - To znowu pan? - To wy? - Chyba nie powinnam wierzyć swojej intuicji Maciek. Kolejny raz mnie zawiodła. Nic tu po nas - odwróciła się i chciała wyjść. - Pani Urszulo, proszę zaczekać – Dobrzański podszedł bliżej. - Nie najlepiej zaczęła się nasza znajomość i za to bardzo chcę was przeprosić. Miałem wówczas trudny okres w życiu osobistym, ale to już poza mną. Można powiedzieć, że wróciłem do równowagi. Chcę też przeprosić za nękanie pani pretensjami podczas remontu domu. To rzeczywiście było chamskie, złośliwe i nie na miejscu. Jeśli się zgodzicie, zaczniemy od początku tak jak to powinno być. Kulturalnie i z klasą. Nie ukrywam, że jestem pod wielkim wrażeniem waszych kompetencji i byłbym szczęśliwy, gdybyście zechcieli u mnie pracować – spojrzał na nich niepewnie i wyciągnął dłoń. – To jak? Zgodzicie się? Po chwili wahania Maciek uścisnął ją pierwszy. - Myślę Ula, że skoro pan Dobrzański przeprosił to należy mu dać drugą szansę. Ja się zgadzam. – Ula wyciągnęła swoją dłoń i uścisnęła prawicę Marka. - Ja też i mam nadzieję, że ta współpraca będzie się układać pomyślnie. - A kim jest ten kawaler? – Marek przykucnął i pogładził Michała po głowie. – Jak masz na imię? - Michałek. – Marek uśmiechnął się szeroko ukazując w policzkach wdzięczne dołeczki. - A ja Marek. Chcesz się pobawić autkami? Ja w tym czasie porozmawiam z twoimi rodzicami. - To mój syn, – pośpieszyła sprostować Ula – a Maciek jest moim przyjacielem od dziecka. Wychowywaliśmy się razem i razem kończyliśmy szkoły. - Rozumiem. Spójrz ile na biurku samochodów – ponownie zwrócił się do chłopca. - Możesz się bawić do woli. – Podszedł z małym i pościągał je wszystkie na podłogę. - Proszę, usiądźcie – wskazał kanapę, a sam usadowił się w stojącym nieopodal fotelu. – Przede wszystkim mówimy sobie w tej firmie po imieniu i byłbym wdzięczny, gdybyście się tak do mnie zwracali. Ja również chciałbym tak zwracać się do was. – Kiwnęli głowami na znak zgody. – Jeśli chodzi o zakres obowiązków, to chciałbym, żebyś ty Maciek zajął się strategią rozwoju firmy. Wiem, że robiłeś już takie rzeczy dla Forbes’a. Ty Ula trzymałabyś rękę na pulsie w sprawach finansowych. One głównie dotyczą kosztów pokazów mody, ale pod tym pojęciem kryje się całe spektrum dotyczące organizacji pokazów, ponoszonych na nią nakładów i ekonomicznym dysponowaniu budżetem. To zresztą wyjdzie podczas pracy. Przed gabinetem jest sekretariat, a w nim dwa wolne biurka. To wasze miejsca pracy. Zaczynacie od pierwszego września, ale już dzisiaj Sebastian przygotował dla was umowy. – Sięgnął po nie i wręczył im. – Proszę, przeczytajcie. Jeśli nie będziecie mieć uwag, podpiszcie na obu egzemplarzach. Stawka to dziesięć tysięcy złotych brutto plus premia uznaniowa. Mam nadzieję, że was satysfakcjonuje. - Jak najbardziej. Nie spodziewaliśmy się aż tyle. Dziękujemy. – Powiedziawszy to Ula pochyliła się nad umową. Maciek również zagłębił się w jej treść. Michaś podszedł do Marka i wgramolił mu się na kolana. - Skąd masz takie fajne autka? - Podobają ci się? Kupiłem je kiedyś, dawno temu. Jeśli chcesz mogę ci jedno z nich sprezentować. Które podoba ci się najbardziej? – Mały wskazał na czerwone Bogatti. - To jest fajne. Szybko jeździ. - W takim razie jest twoje. Mały objął go za szyję. - Dziękuję. Jest superowe. Ula i Maciek podpisali swoje umowy. Nie mieli żadnych uwag. Ponownie uścisnęli Markowi dłoń żegnając się z nim. - Ja chciałam cię jeszcze o coś zapytać. Od której tu się pracuje? To dla mnie dość istotne, bo od września Michał idzie do przedszkola. - Pracujemy od siódmej trzydzieści do piętnastej trzydzieści i raczej nie będę zatrzymywał was w biurze dłużej. Rozumiem, że będziesz go musiała odbierać o jakiejś rozsądnej godzinie. Szesnasta, to chyba nie jest za późno? Akurat zdążysz dojechać. - Szesnasta to idealna godzina. - W takim razie widzimy się pierwszego września. Do tego czasu będziecie mieli zainstalowane komputery. Kiedy wyszli Marek odetchnął z ulgą. Cieszył się, że sprawa ich przyjęcia przyjęła pozytywny obrót. Niemal paraliż go trzasnął, gdy zobaczył tę dwójkę w drzwiach. W życiu by się nie spodziewał, że będą tu aplikować a przede wszystkim, że są tak gruntownie wykształconymi specjalistami. Ula zrobiła na nim ogromne wrażenie tak jak wtedy, gdy zobaczył ją po raz pierwszy. Długie, gęste, kasztanowe włosy okalały jej piękną twarz, w której dominowały duże, niesamowicie błękitne oczy. Ich spojrzenie miało w sobie coś z niewinności dziecka. Usta stworzone do pocałunków, pełne, kuszące i jędrne ukrywały śnieżno białe, równe zęby. Zgrabny nosek, na którym zauważył kilka wdzięcznych piegów i jeszcze figura. Idealna. Michał był niemal jej wierną kopią. Tak jak ona miał oczy błękitne jak letnie niebo, ten sam kształt ust i piegi na nosie. Pomyślał, że to naprawdę fajny dzieciak i bardzo dobrze wychowany. Podczas ich rozmowy bawił się grzecznie autami i nie przeszkadzał. Westchnął. – To naprawdę bardzo piękna kobieta. Nigdy nie spotkałem podobnej. Od czasu kiedy w tak burzliwy sposób rozstał się ze swoją narzeczoną, zdecydowanie zniechęcił się do kobiet. Wszystkie zaczął porównywać do Pauliny, a ta nie była ideałem. Przez pięć lat co dnia przeżywał dzięki niej prawdziwe piekło. Zarzucała mu liczne zdrady. Większość była wyssana z palca, ale rzeczywiście nie był jej wierny. Planowali wprawdzie ślub, lecz to ona była bardziej zaangażowana niż on. Rozstanie to była najlepsza decyzja w jego życiu. To przez nią chodził ciągle nabuzowany i nerwowy. Ta nerwowość spowodowała, że stał się zbyt obcesowy i nieuprzejmy, a przecież nigdy taki nie był. Na szczęście ten okres ma już za sobą. Oni na parter zjechali w milczeniu. Ciągle byli pod wrażeniem tego spotkania, bo do głowy by im nie przyszło, że ten człowiek, który napsuł im tyle krwi okaże się ich szefem, prezesem firmy. No i jeszcze ta umowa na stałe, bez okresu próbnego i imponująca stawka. Usadziwszy Michała w foteliku powiedziała do Maćka. - Jednak świat jest mały. Jest wiochą. Jakie jest prawdopodobieństwo wielokrotnego spotkania w krótkim czasie tej samej osoby w tak wielkim mieście? Mimo to cieszę się, że mamy tę pracę, a Dobrzański chyba nie jest jednak taki zły. - No, w końcu przeprosił i był bardzo miły. Będę jechał Ula. Zdzwonimy się. Pa Michaś. – Mały pomachał mu na pożegnanie. Trzy dni później wybrała się wraz z Michałem do pobliskiego sklepu. Mały miał ochotę na budyń i okazało się, że w domu nie ma już ani jednego opakowania. - Ale czekoladowy mama. Innego nie chcę. – Uśmiechnęła się. - Wiem kochanie, że jesz tylko czekoladowe lody i czekoladowy budyń, ale inne też są smaczne. - Najlepszy jest czekoladowy – trzymał ją za rękę podskakując z uciechy – i jeszcze najlepsze jest czekoladowe ciasto. Upieczesz mi? - Upiekę synku, ale nie dzisiaj. Dzisiaj jest już za późno na wypieki. Upieczemy je razem jutro, zgoda? Będziesz mieszał w misce wszystkie składniki. Weszli do sklepu i zabrawszy koszyk zanurkowali między regały. Oprócz budyniu kupiła jeszcze kilka rzeczy potrzebnych do tego ciasta. Wracali. Michał był podekscytowany i nie mógł się doczekać deseru. Popatrzyła na jego szczęśliwą buzię. Już nie wyobrażała sobie, że miałaby go nie mieć. Został poczęty w traumatycznych dla niej okolicznościach, bo nigdy nie sądziła, żeby mógł ją zgwałcić własny mąż. Jak tylko dowiedziała się o ciąży natychmiast zrobiła komplet badań. Te, które zrobiono jej podczas obdukcji były standardowe. Igor zdradzał ją z różnymi kobietami, które mogły być nosicielkami HIV, lub chorób wenerycznych. Musiała mieć pewność, że jest zdrowa i dziecko również. Na szczęście dla niej i dla Michała nic nie wykryto. Dochodzili już do domu, gdy usłyszeli za sobą dźwięk klaksonu. Odwróciła się i zobaczyła srebrnego Lexusa Marka, który ich minął i zaparkował przy swojej posesji. Dobrzański wyskoczył z niego i podszedł do nich z jakimś dużym pudłem. |
jute (gość) 2014.09.25 10:26 |
Witaj Małgosiu.Nareszcie wszystko wygląda tak jak powinno. Marek zaskarbił sobie nawet sympatię Michałka.Coś mi się widzi ,że w tym dużym pudle z ostatniej sceny ,też jest jakiś prezent.Super.! Resztę wieczorem.Kończę dzisiaj moją wojenkę jabłkową.Kobieto to będzie około 74 kg. jabłek(mąż liczył cztery razy).Chyba się upiję ze szczęścia,cydr by pasował,ale nie mam.Do wieczora. |
bewunia (gość) 2014.09.25 13:49 |
No! No! Marek zaczyna zachowywać się tak jak powinien. Ulka wpadła mu w oko. Co dalej? Pozdrawiam |
MalgorzataSz1 2014.09.25 13:59 |
Jute No to odgryzłaś się Putinowi. Imponujący przerób. Tylko mus i kompoty, czy coś jeszcze? Bewuniu Ulka wpadła w oko Markowi już przy pierwszym, niezbyt miłym spotkaniu. A co dalej? Dalej cud, miód i orzeszki. Prawdziwa sielanka, której coraz więcej osób nie znosi. Dziękuję dziewczyny i serdecznie pozdrawiam. :) |
Gośka (gość) 2014.09.25 15:10 |
Określiłabym, że Marek zaczyna być człowiekiem. Czy wszystkie informacje dotyczące kariery zarówno Maćka jak i Uli są prawdziwe? Znaczy możliwe? |
jute (gość) 2014.09.25 16:28 |
Witaj Małgosiu,jakie kompoty a fuj! Soczek z sokowirówki,zero wody, 3 łyżki cukru na litr soku,no i mus na szarlotkę( też jabłka prażone bez wody)Co do tych "sielanek" to już się pogubiłam,mam wrażenie,że musiałam często opuszczać zajęcia i że jestem jakaś totalnie "niedoumiana.".Jak dla mnie ten termin jest mocno nadużywany.Żadne z opowiadań,które czytałam ( a wydaje mi się ,ze przeczytałam wszystkie) nie jest sielanką ani w znaczeniu literackim,ani innym.W starszych bogach Doroci.Mlawer,Alicji,Beei, nawet Moniki, która pisze bardzo pogodnie ale i ciekawie nie widzę sielanki.Tam jest zwyczajne życie,raz lepiej raz gorzej,ale tak właśnie bywa w realu.Chyba chodzi o to ,że jeżeli para nie dyszy chęcią wzajemnego mordu,tylko ramię w ramię walczy z przeciwnościami losu i złośliwością ludzi to jest właśnie ta sielanka.Albo jeżeli dwoje ludzi po sztormach i burzach ( tak to jakoś leciało u mistrza P. może być wreszcie razem,to jest sielanka? no kurde ja bym to nazwała nagrodą. Nie mam pojęcia czym jest spowodowana ta niechęć do takich scenariuszy, tym że mnie się nie udało czemu innym ma się udać,czy wręcz przeciwnie - nudno mi przeczytam chętnie o cudzym nieszczęściu.Nie mam zamiaru bawić się w Kandyda i twierdzić,że wszystko jest najlepsze na tym najlepszym z światów,bo nie jest.Życie bywa brutalne ,ale wyolbrzymianiem, przejaskrawianiem,wręcz przeginaniem tego zajmują się tabloidy.Powaliło mnie stwierdzenie kogoś (chyba to ktoś anonimowy) że sielanki si8e dobrze sprzedają.Znowu czuję się "wybrakowana" i nie mam pojęcia o co chodzi.Chyba nie o literaturę (nawet tą z małej litery)No bo co a właściwie kto się dobrze sprzedaje Koontz. Cussler, Musso, Coben,Steel.,no czy ten od "Cienia wiatru,"Złodzieja książek (skleroza ,zapomniałam nazwiska) .Film , co Casablanka, Love story, gdzie ta sielanka?.Pewnie łatwiej by było ,żeby był jakiś przykład.Kompletnie nie wiem o co chodzi ,pewnie nie jestem na bieżąco.Trudno,pewnie znowu spłyciłam temat, ale jestem tępa i mam sklerozę ,więc bardzo proszę o przykłady. A może chodziło o to że literatura "lekka" sprzedaje się lepiej niż inna.I tak całkiem poważnie mając do9 wyboru "Siedem lat pózniej" obojętnie Musso czy Giffin a "Traktat o szczęściu"., mam wybrać to drugie? "Nigdy w życiu". Ale się naprodukowałam,może ktoś wyjaśni o co chodzi z tymi "sielankami"? |
lectrice (gość) 2014.09.25 17:51 |
Cos mi sie wydaje, ze duzy chlopiec i maly
chlopiec sie "zaprzyjaznia" i mamuska nie bedzie miala wyjscia jak tylko
zblizyc sie do Mareczka.... przydalaby sie koncoweczka... Byczuchny sa ale nie wiem gdzie bo ich nie znalazlam... |
MalgorzataSz1 2014.09.25 18:39 |
Gosiu Masz rację. Marek się uczłowieczył i jest jak najbardziej do przyjęcia. Jeśli chodzi o te wszystkie informacje, to oczywiście mogło tak być jak najbardziej, bo są prawdziwe. Maciek mógł publikować na stronie internetowej Forbesa i pisać artykuły do "The Economist". Ja wcześniej to sprawdziłam, więc nie podaję wam rzeczy wziętych z księżyca. Jute. Ten od "Cienia wiatru" to Carlos Ruiz Zafón. Też nie mogłam sobie przypomnieć, ale od czego wujek google. Sielanką określają w tych opowiadaniach historie takie jak niektóre moje, a właściwie większość moich. Historie przesłodzone aż do bólu zębów, historie pięknie łączące w parę Marka i Ulę, historie romantyczne. A że po drodze piszę o rzeczach traumatycznych, czasem strasznych, mających swoje przełożenie w rzeczywistości, to oczywiście bez znaczenia, bo liczy się końcóweczka, jak mówi Lectrice. Zauważ, że żadne z moich opowiadań nie kończy się dramatem. Nie uśmiercam żadnego z głównych bohaterów, nie funduję im dramatycznego rozstania i bez możliwości powrotu do siebie. Tylko raz napisałam takie opowiadanie, kiedy Ula rozwiódłszy się z Markiem poślubia Alexa. Nie wszystkim to się podoba, lub podobało do pewnego momentu. W tej chwili odnoszę wrażenie, że większość jest już mocno znudzona takimi historiami i po prostu sobie odpuszcza, więc dlaczego ja miałabym sobie nie odpuścić? Ja nie potrafię pisać inaczej i piszę zawsze to, co dyktuje mi głowa. Lepiej nie potrafię tego wyjaśnić. Lectrice Jakaś bardzo lakoniczna stałaś się w swoich wypowiedziach ostatnio. Lakoniczna do tego stopnia, że zaczęłam marzyć o dawnej Lectrice, tej sprzed wakacji. Pocieszające jest przynajmniej to, że byków nie znalazłaś. Dziękuję dziewczyny za komentarze. Wszystkie serdecznie pozdrawiam. :) |
lectrice (gość) 2014.09.25 19:31 |
Marze sie komus; no nie moge obok tego przejsc jak kolo balaganu mego syna... .... obojetnie, jak by to byl porzadek dzienny... A co sie stalo Sebie, ze tak uwaznie i szybko pracuje, czyta i leci do szefa..... jak nie on! Co do opisu przedzkola to mam wielkie watpliwosci, nie znosilam tej instytucji i plakalam cale cztery lata... wiec niestety zamiescilas reklame, ktora zwodzi czytelnika... Ja tam nie bylam dzielna dziewczynka.... wtedy zelki tez nie istnialy..... A Mareczka to musialo niezle "wziac" skoro az takie samobiczowanie przeprowadza... byle by tylko Ula nogi nie dala... No tak "paraliz go trzasnal"... teraz rozumiem... I to pudlo... to pewnie zabawka dla malucha.... to taki szczery prezent, zeby potem sie z Ula pobawic... oj wszystkie chlopy do zabawy skore... ;) Przeczytam jeszcze komentarz Jute, cos mi sie wydaje, ze juz wylazla z morza ogryzkow... Pozdrawiam skrecona z ciekawosci... P.S. W PL schudlam poltora kg... nie wiem czy Wam sie ta informacja do czegos przyda... ja ja lubie.... Jam ci ta sama co przed wakacjami, Fb mi pol zycia zabiera.... same mi kazaly sie wpisywac... poza tym mam kapusciana klase, dzis 100+50, u jednej z wyjatkowo dorodnych glowek, dalo 125.... ... liscie same z glabow opadaja !!!!! |
MalgorzataSz1 2014.09.25 20:12 |
Lectrice I taka mi się właśnie podobasz. Aż gęba mi się uśmiechnęła. FB wciągnął Cię na dobre, bo widzę jaka jesteś aktywna. To prawda, że namawiałyśmy Cię na rejestrację, bo nie sądziłyśmy, że okażesz się taką fanatyczką. Informacja o schudnięciu podziałała na mnie jak płachta na byka. Jak ja Ci zazdroszczę! Chciałabym chociaż tyle zrzucić, ale przy mojej chorobie to bardzo trudne. Jeśli chodzi o ten prezent Mareczka, to chyba tak daleko od prawdy nie odbiegłaś, bo wprawdzie prezent nie dla Uli, ale jest niezawodnym środkiem do pozyskania jej przychylności. Zresztą przeczytasz o tym w kolejnej części. Jute już pewnie ogryzków się pozbyła, za to efekt jej jabłkowych poczynań imponujący. Ja nie dałabym rady przerobić tyle jabłek. A wszystko to na złość Putinowi, niech sobie nie myśli. Buziaki Lectrice. :) |
Fanka Anki (gość) 2014.09.25 20:43 |
Zapraszam gorąco na nowy rozdział. Zaległości na twoim blogu nadrobię w weekend : ) |
magdam (gość) 2014.09.25 21:49 |
Wszystko wkracza na własciwe tory :) Marek sie poprawil :) a w pudelku pewnie jakis prezent dla Michalka? :) |
Gośka (gość) 2014.09.25 22:12 |
To bardzo się cieszę, że te informację są
prawdziwe. Przyznam się bez bicia, że czasami mam takie dni, że lubię
"zaświecić" swoją wiedzą. A jak coś usłyszę i zapali mi się zielona
lampka, że gdzieś słyszałam to nie chciałabym się przy kimś zbłaźnić. A
jakoś nigdy ekonomią, rachunkowością i zarządzaniem nie interesowałam.
Poszłam całkiem w innym kierunku. Czekam na niedzielę. |
jute (gość) 2014.09.25 22:16 |
Fajnie kurza twarz ,tylko to ma się do sielanki
jak wół do karety.I nie przesadzaj,że u Ciebie sama słodycz,ja widzę
jedynie poprawność,czy wręcz normalność. Tak do cholery (Ci co nie mają
18 lat zamknąć oczy proszę) powinno być.!I kropa.Umiesz pisać ,lubisz
to i bardzo dobrze bo my korzystamy z tego. Widzę,że zaczynasz lekko
wątpić w swoje możliwości.,bo Amicus........Kobieto! Amicus to młoda
dziewczyna,jest jak wiosna ,pewna siebie ,odważna ,przebojowa ( i ma
lekkie pióro).Ale w tym wieku ma się cały świat u stóp,a wystarczy lekko
podskoczyć by sięgnąć nieba.I bardzo mnie to cieszy,Życzę jej żeby
jeszcze długo długo tak było i nich pisze bo warto to czytać.Ty
natomiast jesteś inna,dojrzała,bardziej stonowana i doświadczona. Już
wiesz ,że chcę nie zawsze znaczy mogę.Dużo wiesz i pewnie swoje już
przeszłaś,to być może powoduje ,że niektóre swoje pomysły dusisz w
zarodku i uważasz za słabe.Wiesz w naszym wieku (mam nadzieję,że się nie
obrazisz ,bo bo chyba jesteśmy pokoleniowo bliziutko),z naszym bagażem
doświadczeń ( i niestety nadmiarem kilogramów, mówię o sobie) trudno
jest łapać niebo, ale trzeba próbować.Ty Małgosiu jesteś jak babie lato,
dostojne,pełne owoców,takie złoto-brązowe i pełne spokoju(turystyczna
stonka już wyjechała,i powietrze jest znowu czyste bez smrodu z
grilowanego a właściwie palonego mięsiwa.Przepraszam ale nie mogłam się
powstrzymać)..Ty piłeczkę w swoich opowiadaniach odbijasz forehandem
Amicus tak bardziej topspinem. Jesteście jak wdech i wydech. Więc skończ
mnie straszyć,że się wypalasz.i bierz się do pisania! I nie utrudniaj
sobie, "wychodząc" od Uli i Marka.Znajdż sytuację, plotkę, historię,
którą słyszałaś w poczekalni u lekarza.,albo którą opowiedziała Ci
koleżanka,podstaw Ulę i Marka ( bo ich znamy i kochamy),pokoloruj
troszkę a my z przyjemnością taką historie przeczytamy. Chyba trochę
się zagalopowałam i i zaczęłam trochę głupio Cię pouczać.Przepraszam,
ale nie potrafię pogodzić się zmyślą,że możesz przestać
pisać.Pozdrawiam. Lectrice Ty to wiesz jak wzbudzić zazdrość. Schudłaś ? Był lepszy seks,czy gorsze papu? |
MalgorzataSz1 2014.09.25 23:58 |
Magdam Już pisałam wyżej, że w tym pudle jest prezent dla małego, ale jest to też dobry powód, żeby zaskarbić sobie przychylność mamusi, nie? Gosiu Ja też nie jestem ekonomistą, dlatego wiele rzeczy pozyskuję z internetu, żeby nie wyjść na całkowitą ignorantkę. Moje opowiadania są oczywiście wyssane z palca, ale część treści tej konkretnej, rzeczowej ma swoje przełożenie w realu. Moja głowa nie byłaby w stanie wymyślić czegoś takiego. Jute Ależ się rozpisałaś. Nie, nie chodzi zupełnie o Amicus, którą bardzo podziwiam i z przyjemnością czytam wszystkie jej teksty. Moja niemoc pisania nie wynika z tego, że ona ma świetne, wręcz genialne pomysły i opisuje je w taki sposób, że czyta się jednym tchem. Ja zawsze będę jej wdzięczna, że któregoś dnia pojawiła się na dawnym socjum Brzyduli ze swoimi świetnymi miniaturami i dziękuję, że jednak odważyła się pisać dłuższe formy. Gdyby nie spróbowała, stracilibyśmy bardzo wiele. Uwierzysz, że kiedyś napisała, że tak rzadko komentuje, bo nie potrafi pisać komentarzy? Może komentarzy wtedy nie umiała, ale za to jakie cuda teraz tworzy z własnej wyobraźni. Aż uśmiecham się jak sobie to przypominam. Obie piszemy zupełnie inaczej, ale to już kiedyś wyjaśniałam. Nie ma też absolutnie żadnej rywalizacji między nami, co usiłowali nam niektórzy wmówić. Ja nadal szukam dobrego tematu. Niestety nie słucham historii opowiadanych w kolejkach i przychodniach i to może mój błąd, ale będąc tam wyłączam się całkowicie i skupiona jestem tylko na tym, co powie lekarz. Może powinnam być bardziej uważna i przysłuchać się kiedyś? Nadal mam pustkę w głowie i o czymkolwiek bym nie pomyślała, to okazuje się, że już gdzieś ktoś to kiedyś opisał, a ja nie z tych, co podkradają cudze pomysły. Nadal jednak mam nadzieję, że w ciągu najbliższych tygodni coś się może urodzi na tyle interesujące, że ludzie będą chcieli to czytać. Pozdrawiam dziewczyny. :) |
jute (gość) 2014.09.26 00:13 |
Weż to wszystko na spokojnie,przeważnie jest tak,że coś znajdujesz dopiero jak przestaniesz szukać. Idę spać.Przez pół godziny szorowałam ręce a paznokcie dalej mają żółtawy odcień,chyba muszę je potraktować czymś .Tyko nie wiem czy kwasem czy zasadą.A może nastąpiła jakaś reakcja z odżywką,która miałam pomalowane pazurki. Wygląda to wstrętnie.Ale co tam zastanowię się rano.Dobranoc.Kurcze ,znowu leje.Ślimacza pogoda.Idę pod kordełkę Dobranoc. |
amicus (gość) 2014.09.26 19:12 |
Dobrzański zaczął pokazywać ludzką twarz.
Najwyraźniej rzeczywiście związek z Febo kompletnie go rozstroił.
Złagodniał, zrozumiał błędy i przeprosił. Zyskał świetnych pracowników i
zapewne on jeszcze o tym nie wie, ale niebawem się dowie, że zyskał
również miłość swojego życia. Już jest pod ogromnym wrażeniem urody Ulki
i już zaczyna podbijać serce Michała. Coraz ciekawiej. Najlepszy okres
przed nami, jak będą koło siebie krążyć ;) Pozdrawiam serdecznie i już za chwilę zapraszam do siebie |
MalgorzataSz1 2014.09.26 19:32 |
Amicus Taka osoba jak Paulina Febo potrafiłaby wyprowadzić z równowagi największego stoika. Jeśli przyjąć za prawdę to, co było w serialu tzn. kiedy mówiła, że budowała związek z Markiem przez siedem lat, to jemu należy się medal za wytrwałość mimo, że sam nie był święty. Dziękuję za komentarz. Pozdrawiam. :) |
jute (gość) 2014.09.27 23:20 |
Cicho wszędzie,głucho wszędzie , o której opowiadanie jutro będzie?.Ale pomór .Trudno.No to wracam do filmiku.Oglądam druga część "Pustkowia".Oglądałaś Małgosiu.?.Nawet fajne.Tylko śliczny Orlando taki jakiś ..bardziej" napakowany".ale i tak ślicznusi on jest. |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz