28 wrzesień 2014 |
ROZDZIAŁ 5
- Dzień dobry Ula. Witaj smyku. Mam coś dla ciebie. – Przykucnął przy Michale. - A co to jest? - Naprawdę coś fajnego i na pewno ci się spodoba. Ula nie bardzo wiedziała jak zareagować, więc wykrztusiła tylko. - To może wejdziesz… na kawę… Zapraszam. - Nie chciałbym się narzucać i zabierać ci czas. - Nie mam nic w planach oprócz budyniu, którego Michał domaga się już od rana. Sama też z przyjemnością napiję się kawy. - No skoro tak, to bardzo chętnie – dołączył do nich, by po chwili zatrzymać się przed frontem budynku. - To niewiarygodne, że ten dom tak wspaniale teraz wygląda. Jest jasny i tonie w kwiatach. Dokonałaś cudu Ula. Nigdy bym nie przypuszczał, że ten niegdyś wspaniały dom może wrócić do dawnej świetności. Musiało cię to kosztować mnóstwo pracy. - To prawda. Mnóstwo pracy i pieniędzy, ale jak tylko go zobaczyłam w internecie, wiedziałam, że to dom dla mnie. Kocham takie stare budynki. Mają w sobie wiele uroku, mają klimat i duszę. Przekręciła klucz w zamku i pchnęła drzwi. Dobrzański wszedł i rozejrzał się ciekawie. - Dobry Boże, tu jest pięknie! Ile przestrzeni. Wszystko w drewnie, a te belki są wspaniałe – wskazał na sufit. - Jak je doczyściłaś? Przecież tu było jak w grobie. Pamiętam jeszcze poprzednich właścicieli. Byli bardzo wiekowi i nie robili przy domu nic. - Jest taka metoda, którą stosują do wyczyszczenia takich rzeczy. Nazywa się piaskowanie. Używają przy tym kompresora, który wyrzuca strumień piasku z ogromną siłą. Dzięki temu piasek działa niejako jak hebel i czyści nawet największe zabrudzenia. - To wygląda naprawdę pięknie i wyjątkowo. Nigdy nie widziałem takiego wnętrza. - Wejdź i usiądź. Ja za chwilę podam kawę i zrobię ten budyń. Usadowił się na jednej z dwóch wygodnych kanap. Michał usiadł obok pożądliwie spoglądając na ogromne pudło. Marek zauważył to i sięgnął po nie. - Wiem Michałku, że spodobały ci się autka u mnie w gabinecie. Traf chciał, że natknąłem się na podobne i postanowiłem je kupić dla ciebie. Spójrz – otworzył pudło. W środku była drewniana skrzynka podzielona na małe boksy. W każdym z nich umieszczono mini samochód będący wierną kopią tych prawdziwych. Małemu zaświeciły się oczy i aż westchnął z wrażenia. - Mamusiu, zobacz jakie śliczne. Nigdy nie miałem takich autek. – Kolejny raz przylgnął do Marka ściskając go za szyję. - Dziękuję, dziękuję, dziękuję. To najlepszy prezent jaki dostałem. – Ula podeszła do stołu stawiając na nim tacę z filiżankami i dzbankiem wypełnionym kawą. - To naprawdę piękny prezent i na pewno bardzo drogi. Rozpieszczasz go Marek. Potem nie będzie chciał się bawić zwykłymi zabawkami. - Nie zaszkodzi mu – roześmiał się. – Od czasu do czasu warto porozpieszczać takiego grzecznego malucha. Z budyniem uwinęła się błyskawicznie. Ostudziła go i podała malcowi w niedużej salaterce. - A może pobawisz się u siebie i tam zjesz? Będziesz się przy nas nudził. Michał bez słowa wstał i ruszył w kierunku swojego pokoju. Poszła za nim zabierając to ogromne pudło i deser. Marek był zaskoczony, że mały nie protestuje i jest taki posłuszny. Raczej spodziewałby się sprzeciwu, a tu taka niespodzianka. Nie nakazywała mu niczego, ale poprosiła go w łagodny sposób. Kolejny raz pomyślał, że jest naprawdę wspaniałą matką i świetnie wychowuje syna. Wróciła do kuchni i zabrała talerzyk z ciastkami stawiając go na ławie. - Niestety nic więcej nie mam. Michał to wielki łasuch. Pochłania wszystko, co jest czekoladowe. Jedyny wyjątek stanowią tu żelki, które uwielbia. Staram się pilnować, żeby nie przesadzał ze słodyczami. - Naprawdę wspaniale go wychowujesz Ula. To świetny dzieciak. Nie zachowuje się jak dzikus i jest bardzo otwarty nawet na obcych mu ludzi. Pokraśniała od tych pochwał, a on przyglądał jej się z zachwytem, bo wyglądała cudnie z wypiekami na policzkach. - Staram się. Nie chcę, żeby wyrósł na rozpieszczonego jedynaka. - A co z jego tatą? – Wypalił bez zastanowienia. Spojrzała na niego nieco zaskoczona tym pytaniem. Zmitygował się. – Przepraszam Ula, to było pytanie nie na miejscu. Przepraszam. Splotła dłonie na kolanach i spuściła głowę. - Ojciec Michała nie żyje. - Naprawdę przykro mi Ula, to pytanie nie powinno paść z moich ust. - Kiedy zmarł, byliśmy już po rozwodzie – ciągnęła dalej, jakby nie słyszała jego przeprosin. - Zrzekł się praw rodzicielskich. Był narkomanem. Przedawkował. - Mówiła cicho, a on był wstrząśnięty tym jej wyznaniem. – To żadna tajemnica. Zmarł, kiedy my byliśmy już w Polsce, bo jak zapewne wiesz, wcześniej ponad cztery lata spędziłam w Stanach. - Tak…, wiem… To straszne, przez co musiałaś przejść. Bardzo ci współczuję. – Podniosła głowę i uśmiechnęła się do niego nieśmiało. - Naprawdę nie musisz. Było ciężko, ale ja jestem silna. Jest Michał i mam dla kogo żyć. – Otarła nerwowo łzy, które zdążyły zgromadzić się w jej oczach. – Było, minęło, a ja nie chcę o tym pamiętać. Ten powrót do kraju jest dla mnie nowym początkiem nowego życia i na tym się skupiam. - Świetnie zaczęłaś i na pewno będzie coraz lepiej. Jesteś niezwykłą osobą. Naprawdę zaimponowałaś mi. – Opróżnił filiżankę do końca. – Pyszną kawę parzysz. Mogę liczyć na taką w biurze? - Oczywiście. Żaden problem. - Będę się zbierał. Późno się zrobiło. Mogę czasem wpaść? Jestem pod urokiem tego domu i jego właścicielki. – Kolejny raz się zarumieniła. - Jeśli tylko będziesz miał ochotę, to zapraszam. – Zawołała Michała. – Chodź Michaś, pożegnaj się, bo pan Marek już wychodzi. Mały podał mu dłoń i spytał. - Przyjdziesz jeszcze? Pokażę ci mój plac zabaw. Jest fajny. - No skoro fajny, to na pewno przyjdę go obejrzeć. Trzymajcie się. Do widzenia. Zamknęła za nim drzwi. Włączyła Michałowi bajkę i poszła do kuchni zmywać. Dziwnie działała na nią obecność Dobrzańskiego. Był zupełnie inny niż wtedy, gdy go poznała. Wówczas wydał jej się strasznie bezczelny i chamski, pozbawiony wszelkich hamulców. Dzisiaj zrobił na niej pozytywne wrażenie. Miły, sympatyczny, z uwagą słuchał tego, co mówiła. Współczuł jej, choć wcale tego nie oczekiwała. Nie mógł być złym człowiekiem. Może to właśnie ten toksyczny związek, w którym był wcześniej, miał na niego taki destrukcyjny wpływ? W sumie podobał jej się. Bez wątpienia był bardzo przystojnym mężczyzną. Szczupły, wysoki, pewnie wysportowany… Ma ładne oczy o rzadko spotykanym stalowo szarym kolorze. – Jak lodowiec w górach… - przemknęło jej przez myśl. Potrząsnęła głową. – Dość. Mało mam swoich problemów? Faceci to dla mnie rozdział zamknięty. Jedyny mężczyzna, który mnie interesuje, to mój mały szkrab. Pod koniec tygodnia, w piątek do południa ogarniała mieszkanie. Nie miała zbyt wiele do roboty, bo raczej starała się nie mieć zaległości i przeciętnie raz na dwa dni latała ze szmatą ścierając kurze z mebli. Nastawiła pralkę i zaczęła od kuchni. Michał z żelazną konsekwencją stawiał w piaskownicy babki z piasku. Z uśmiechem zerkała na niego co chwilę przez szklane drzwi werandy wychodzące na sad i ogród. Bez wątpienia odziedziczył po niej charakter. Tak jak ona był spokojny i raczej nie unosił się gniewem. Jak już się czymś zajął, to doprowadzał sprawę do końca. Był też uparty tak jak ona i nie odpuszczał. Patrząc na inne dzieci na przykład w parku cieszyła się, że był właśnie taki, a nie rozwydrzony jak niektóre z nich. Nigdy nie doświadczyła sytuacji, żeby pokładał się na podłodze w sklepie, bądź tupał i darł się bez powodu chcąc na niej coś wymusić. Nie znała tego. - Michaś nie chcesz czapeczki? Duży wiatr dzisiaj. - To daj, ale bejsbolówkę. – Przyniosła czapkę i wcisnęła mu na głowę. - Pobaw się jeszcze trochę. Pamiętasz, że po południu jedziemy do dziadka? Zostaniesz tam do niedzieli, bo stęsknili się za tobą i muszą się tobą nacieszyć. - Ja też się stęskniłem. U dziadka jest fajnie. Usłyszała dźwięk swojej komórki i wróciła do kuchni, żeby odebrać. Wyświetlił jej się nieznany numer. - Halo? - Dzień dobry Ula, Marek Dobrzański mówi. - Marek? Coś się stało? - Nie, nic się nie stało. Pomyślałem tylko, że może wybralibyście się jutro ze mną do Łazienek? Jest tam jakiś festyn dla dzieci i Michał miałby frajdę. Trochę zaskoczyła ją ta propozycja. - To bardzo miłe z twojej strony, ale ja za dwie godziny wyjeżdżam do Rysiowa, do taty i zostawiam u niego Michała aż do niedzieli. - A ty? Wracasz? - Tak. Dzisiaj wieczorem. Mam trochę roboty w domu i mały by się nudził. Tam ma się z kim bawić. - To może ty sama mogłabyś mi towarzyszyć? Zapowiadają piękną pogodę i grzech byłoby nie skorzystać z ładnego dnia. Praca nie zając, nie ucieknie, a poza tym to nie wiem, co ty chcesz tam sprzątać. Jest tak czysto, że można jeść z podłogi. – Roześmiała się. - Nie przesadzaj, nie jestem aż tak pedantyczna, ale lubię porządek. No dobrze. Pojadę z tobą do tych Łazienek. O której chcesz jechać? - Myślę, że do południa. Koło jedenastej. Zresztą przyjdę po ciebie. Bardzo się cieszę, że się zgodziłaś. Szkoda tylko, że Michała nie będzie. Odbijemy to sobie następnym razem. Do jutra w takim razie. - Do jutra – rozłączyła się. Miała mieszane uczucia. – Dziwne. Do czego on zmierza? Podobam mu się, że chce się umawiać? To chyba nie randka? A może…? Zapakowała rzeczy Michasia do bagażnika i zakupy, które zrobiła dla rodziny. Wcisnęła małemu do ręki jego ulubionego pluszaka i cmoknęła go w policzek. - Jedziemy, tak? - Jedziemy. Ruszyła. Do Rysiowa miała kawałek, bo około osiemnastu kilometrów, ale nie przejmowała się tym. Samochód jak do tej pory spisywał się wspaniale i był w miarę bezpieczny. Michał miał ochotę na śpiewanie piosenek, więc niemal całą drogę wtórowała mu. Czekano już na nich. Beatka i Jasiek stali pod bramą wypatrując auta. Pomogli jej z Michałem i bagażami. Przywitała się z tatą krzątającym się w kuchni. - Córcia, cieszę się, że już jesteś. Michaś, przywitaj się z dziadkiem. – Wziął na ręce chłopca i wycisnął buziaka na jego policzku. – Wiesz, że zostajesz u dziadka? - Wiem, mamusia przyjedzie w niedzielę. Pójdziemy do garażu? Obiecałeś pokazać mi motor. - Pójdziemy. Pójdziemy jutro z samego rana. Ten szkrab ma ewidentne ciągoty do mechaniki – powiedział do Uli. - Kocha samochody, śrubki i takie tam – roześmiała się. – Kto wie, co z niego wyrośnie. Zabierz go Betti do ogrodu. Ja muszę porozmawiać z tatą. - Usiadła przy stole, a Józef już stawiał przed nią gorącą herbatę. Zaczęła wypakowywać torby. – Przywiozłam wam trochę wałówki na weekend. Upiekłam też murzynka, bo Michał go lubi. A tu masz pięć tysięcy. Opłać wszystko i już tak nie oszczędzaj. Nie potrzebujecie jakichś ubrań, butów…? - Mamy wszystko. To od poniedziałku zaczynasz pracę? - Tak i myślę, że będę z niej zadowolona. Stawka jest astronomiczna, a praca w wyuczonym zawodzie. - Maciek to już się doczekać nie może. Gada o tej firmie jak nakręcony. Mówi, że macie przyzwoitego prezesa. - Tak, to prawda. Miły człowiek. Mam nadzieję, że i inni się tacy okażą. - Szkoda, że wyprowadziłaś się tak daleko. Gdybyś mieszkała bliżej, nie musiałabyś ciągać Michała po przedszkolach, bo sam bym go dopilnował. Tak, to zacznie łapać od dzieci jakieś choróbska. Pamiętasz jak Betti chorowała? - Tato, o to właśnie chodzi, żeby nie był odludkiem i poznał inne dzieci w jego wieku. Odchorować swoje też musi, żeby potem mieć spokój. Nie będzie tak źle. Wróciła do domu późno. Wzięła tylko szybki prysznic i położyła się spać. Jutro miała „randkę” ze swoim szefem. |
jute (gość) 2014.09.28 01:14 |
Witaj Małgosiu,ale zrobiłaś niespodziewankę..No to Marek przeszedł do ofensywy.I zaczął bardzo dobrze,najpierw zawojował synka.Mamusia jednak będzie chyba trochę bardziej oporna.Fajna część. Myślę ,że jakiś porządniejszy komentarz dam rano,bo teraz to mi szczęki z zawiasów chcą wypaść Dobranoc Małgosiu. |
MalgorzataSz1 2014.09.28 11:11 |
Jute A ja myślałam, że już nie dasz rady przeczytać tego wczoraj, bo wstawiałam dość późno. Myślałam, że Ty już dawno pod kordełką, a tu niespodzianka. Mamusia rzeczywiście będzie trochę oporna, bo zrażona poprzednim związkiem, ale synuś zawojowany zupełnie. Lgnie do Marka, jak do kogoś naprawdę bliskiego, a co z tego wyniknie przekonacie się za kilka rozdziałów. Pozdrawiam. :) |
Monisia91 (gość) 2014.09.28 11:53 |
super już nie mogę się doczekać następnego rozdziału :D |
MalgorzataSz1 2014.09.28 13:55 |
Dziękuję. Zapraszam na czwartek. :) |
Fanka Anki (gość) 2014.09.28 20:28 |
Zapraszam cię na mojego drugiego bloga z opowiadaniem : ) http://lekarzeimilosc.blogspot.com/ : ) |
jute (gość) 2014.09.28 20:35 |
Witaj Małgosiu, dziwna ta cisza. Ludzie chyba korzystają z tego,ze wspaniała pogoda i jakieś wycieczki uskuteczniają,Wracając do tematu,rozumiem,że Paulina pracuje w FD,ciekawa jestem jak się będzie zachowywać względem Ulki, kiedy zrozumie ,ze ta podoba się Markowi.Wydaje mi się również,że to Michaś będzie nieświadomym katalizatorem relacji Uli z Markiem.Mam taka przyjaciółkę,której syn nie tylko znalazł faceta,ale jeszcze kazał im się pobrać.Jakoś nie protestowali,są już małżeństwem prawie ćwierć wieku.Dzieciaki maja czasem niezwykłego "czuja" w różnych sprawach.Pozdrawiam. |
MalgorzataSz1 2014.09.28 20:48 |
Fanka Anki Przepraszam Cię, ale nie znajdę więcej czasu na czytanie i komentowanie kolejnych blogów. Jestem od piątku dość mocno zajęta (sprawy rodzinne) i to z pewnością pochłonie większość mojego czasu. Poza tym jeśli to blog na temat serialu "Lekarze", to niestety nie oglądam go i chyba niewiele miałabym do powiedzenia na jego temat. Wybacz. Jute A mnie już przestało to dziwić i przeszłam nad tym do porządku dziennego (mam na myśli tę ciszę). Jeśli spodziewasz się, że Paulina będzie w jakiś sposób uprzykrzać życie Uli, to uspokoję Cię, że nie będzie. Tylko raz między nimi zaiskrzy, ale będzie to pojedynczy przypadek. To co piszesz o Michasiu jako katalizatorze, to w pewnym sensie prawda, ale nie będę wdawać się w szczegóły. Musisz poczekać. Dziękuję dziewczyny i pozdrawiam. :) |
lectrice (gość) 2014.09.28 22:42 |
No i oczywiscie randka dopiero w czwartek....
Byczkow specjalnie nie widzialam bo czyta sie galopem i nie sposob na
gramatyce sie skupic.... Mareczek robi wyrwe podkopujac sie odstrony Michasia... sprytne i skuteczne.... Dziwi sie, chwali, podziwia dom.... no i na festyn dla dzieci pojda mimo, ze Malego nie bedzie... A Ula chyba sie troche w matke zamienila i ze zdziwieniem przypomina sobie o innych aspektach zycia.... i pewnie jakis kij w mrowisko wsadzisz, a juz jest tak nastrojowo.... Marek ma klase i wyczucie.... oby do czwartku !!!! Przeczytalam jeszcze raz... Nigdy bym nie przypuszczał, że ta niegdyś rudera może wrócić do dawnej świetności..... niegdys to to byl piekny dom, niedawno rudera, teraz znow piekny dom. Ja bym powiedziala ;"Nigdy bym nie przypuszczał, że ten niegdyś wspanialy dom może wrócić do dawnej świetności. Dla mnie to logiczniejsze ale tu chyba wszystko ale zalezy od punktu widzenia.... Albo wyrzucic slowo "niegdys" : Nigdy bym nie przypuszczał, że ta rudera może wrócić do dawnej świetności. To straszne, co musiałaś przejść.... nie lepiej... To straszne, przez co musiałaś przejść... To przez co musialas przejsc jest straszne. A ta randka to "jutro" to dlaczego w czwartek wstawiasz ? |
MalgorzataSz1 2014.09.28 23:22 |
Lectrice Dzięki za wyłapanie byczków. Poprawiłam od razu. Markowi Ula bardzo się podoba, a ponieważ Michał go polubił, będzie chciał zaskarbić sobie jej przychylność poprzez niego. Jednak nie będzie czynił tego nachalnie. On, ja już pisałam w jednym z komentarzy, nie jest złym człowiekiem. To przy Paulinie schamiał i stał się człowiekiem ordynarnym i bezczelnym. Teraz wrócił na właściwe tory. Będzie to udowadniał na każdym kroku. A randka jutro, czyli w czwartek. Dziękuję i pozdrawiam. :) |
amicus (gość) 2014.09.29 10:45 |
Witaj Małgosiu, widzę, że Dobrzański nie traci czasu. Kupuje małemu prezent, praktycznie wprasza się na kawę i proponuje 'randkę'. Michał jest nim autentycznie zachwycony i lgnie do niego. To typowe dla chłopców chowających się bez ojca. Bardzo mnie ciekawi, czy Twoja historia będzie zbliżona do wizji, która siedzi w mojej głowie. Liczę, że spacer do Łazienkach będzie jak najbardziej udany. To miejsce ma coś w sobie. Może ta specyficzna atmosfera udzieli się też Ulce. ;) Pozdrawiam i do czwartku! :) |
MalgorzataSz1 2014.09.29 12:07 |
Amicus Mam jednak nadzieje, że treść tego opowiadania będzie odbiegać od Twojej wizji. Jeśli jednak okaże się, że pomyślałyśmy podobnie, zacznę wierzyć w telepatię. Jeśli chodzi o Łazienki, to nigdy tam nie byłam, a w Warszawie byłam tylko przejazdem i zaliczyłam dworzec centralny czekając na przesiadkę. Wyobrażam sobie jednak, że to piękny park, w którym spaceruje się z przyjemnością, takie miejsce, gdzie można wyciszyć myśli i zrelaksować się. To głównie ma na celu ta "randka", ale nie tylko, bo to też dobra okazja, by lepiej się poznać. Przecież tak na dobrą sprawę niewiele o sobie wiedzą. Dziękuję, że znalazłaś czas, żeby przeczytać i dziękuję za komentarz. Pozdrawiam. :) |
amicus (gość) 2014.09.29 12:46 |
A ja bym właśnie wolała, żeby była toższama. Zawsze to miło przeczytać historię opisaną w piękny sposób. To Ci powiem, że akurat trafiłaś w możliwie najgorsze miejsce. DC do wizytówki Warszawy akurat daleko, nawet po remoncie. W Warszawie są dwa tego typu parki - Łazienki i Wilanów. Oba mają coś w sobie, oba mają swoich fanów. Wilanów jest mniejszy, acz bardziej dostojny, zadbany w każdym calu i z lepszym parkingiem dla zmotoryzowanych. Łazienki są ozdobą Mokotowa i między innymi dlatego mam taki ogromny sentyment do tej dzielnicy. Zwykle są bardziej zatłoczone, zwłaszcza w rejonach Pałacu na Wodzie. Jednak jest to teren na tyle rozległy, że można znaleźć również 'dzikie' miejsca, gdzie dominuje natura, a procownicy parku nie ingerują zbytnio. Tam też można się zaszyć by spokojnie porozmawiać lub po prostu cieszyć się ciszą. No i oczywiście Łazienki pełne są wiewiórek, które terroryzują spacerowiczów domagając się orzechów ;) Wreszcie ten czas znalazłam. Dzięki chorobie, tak więc nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło ;) |
MalgorzataSz1 2014.09.29 13:40 |
Amicus Ja faktycznie nawet tego dworca nie obejrzałam dokładnie, bo mając wielką walizę, torbę przez ramię i dwie kule mogłam tylko zjechać windą do galerii, gdzie kupiłam kubek kawy wielkości wiadra i wróciłam na peron, skąd miałam mieć pociąg dalej. To tyle w temacie mojego zwiedzania Warszawy i nie sądzę bym miała szybko się w niej pokazać ponownie. Znowu przeziębienie? Naprawdę współczuję. Mam nadzieję, że szybko minie. Zdrowiej! :) |
Fanka Anki (gość) 2014.09.30 18:29 |
Nowy rozdział : ) http://ankaszostakowska.blogspot.com/ |
jute (gość) 2014.10.01 23:08 |
Witaj Małgosiu.Całkiem cichutko,przypominam ,że czwartek jest zaraz.Pozdrawiam. |
MalgorzataSz1 2014.10.01 23:24 |
Jute, no nie tak zaraz, ale jak wytrzymam te 40 minut, to dodam rozdział. Dzięki za przypomnienie. :) |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz