02 październik 2014 |
ROZDZIAŁ 6
Skończyła układać włosy i jeszcze raz krytycznym spojrzeniem omiotła swoje odbicie w lustrze. Chyba nie było najgorzej. Zapowiadał się naprawdę ładny, słoneczny dzień, a ona w cieniutkiej, błękitnej sukience wyglądała dziewczęco i pięknie. Przeszła do przedpokoju i założyła na nogi lekkie, niewysokie sandałki. Tam usłyszała dzwonek i otworzyła drzwi. Dobrzański prezentował się niezwykle przystojnie i z przyjemnością popatrzyła na niego. Jasne spodnie, do tego sportowa koszulka i przeciwsłoneczne okulary, które trzymał w dłoni. On też z zachwytem przyglądał się jej. Uśmiechnął się szeroko ukazując w całej krasie te wdzięczne dołeczki w policzkach i garnitur białych zębów. - Dzień dobry Ula. Widzę, że jesteś gotowa? - Tak. Możemy jechać. Wziąwszy jeszcze niewielką torebkę i zamknąwszy drzwi ruszyła wraz z nim do samochodu. Kiedy dotarli już do Łazienek i z niego wysiedli, zaczęła żałować, że nie ma z nimi Michała. Z daleka zobaczyła tłum dzieciaków w ferworze najlepszej zabawy. Michał byłby przeszczęśliwy. Obiecała sobie, że następnym razem nie zmarnuje takiej okazji. Przez kilkanaście minut przyglądali się występom maluchów. Była loteria, mnóstwo balonów i słodkości. - Gdybym wiedziała, że to tak wygląda zabrałabym Michasia ze sobą. Nawet nic mu nie będę mówić, bo narobiłabym mu tylko ochoty, a nie wiadomo, czy będzie następny raz. - Na pewno. Oni tutaj dość często organizują takie atrakcje dla dzieci. Jak tylko się dowiem o następnym terminie, to dam ci znać. Minęli rozwrzeszczany tłum i ruszyli w spokojniejsze zakątki parku. Nawet nie pamiętała, kiedy była tu ostatnio. Chyba jeszcze w trakcie studiów. Wtedy nie miała zbyt wiele czasu, by chodzić do takich miejsc. Było sporo nauki i rodzina na głowie. Potem ślub z Igorem i wyjazd do Ameryki. Ten wyjazd miał swoje dobre i złe strony, bo śmiało mogła powiedzieć, że gdyby tam nie pojechała, nie dorobiłaby się w życiu niczego. Z drugiej strony straciła Igora. Pomyślała, że on od początku dążył do autodestrukcji, jakby całkowicie zatracił instynkt samozachowawczy. Nie był tak silny psychicznie jak początkowo sądziła. To on miał być siłą napędową dla nich obojga, tymczasem okazało się, że to ona była parowozem, który ciągnął to wszystko za siebie i za niego. Naprawdę kiedyś go kochała. Gdyby było inaczej nie wyszłaby za niego za mąż. On twierdził, że świata poza nią nie widzi. To wszystko wydawało jej się teraz takie zwiewne, niestabilne, ulotne, jakby było zbudowane nie na trwałych fundamentach, ale na piasku. On powinien był być jej podporą i opoką, powinien był ją chronić, powinien był ją kochać. Z dużą łatwością przyszło mu poświęcenie tej wielkiej miłości do niej na rzecz narkotyków. - Nie tak to miało wyglądać. Nie tak… - Przetarła mokre od łez oczy. Nie umknęło to uwadze Marka. Z troską spojrzał na nią. - Coś się stało Ula? Masz mokre policzki. Uśmiechnęła się do niego smutno. - To nic, – wyszeptała - to tylko wspomnienia i to w dodatku nie najprzyjemniejsze. Przepraszam… - potrząsnęła głową, jakby chciała zrzucić z siebie ciężar tych wspomnień. Marek pokiwał głową ze zrozumieniem. - Każdy z nas ma takie Ula. Ja też nie jestem od nich wolny, ale każdego dnia bardzo się staram wyprzeć je z pamięci. Powoli zaczynają się zacierać, a ja staję się innym człowiekiem. - To widać. Przedtem nie byłeś taki miły. - Bo też nie miałem dobrego powodu, żeby takim być. Pojutrze zaczniesz pracę w firmie i jestem przekonany, że dotrą do ciebie różne plotki na mój temat. Nie wierz wszystkiemu, co usłyszysz. Połowa z nich to wyssane z palca bzdury. Tę nienajlepszą opinię wyrobiła mi moja była narzeczona, która nie byłaby sobą, gdyby nie oczerniała mnie w najgorszy do przyjęcia sposób. - Ona też tam pracuje? – Zapytała zdziwiona. - To Paulina Febo, współwłaścicielka firmy. Drugim wspólnikiem jest jej brat, Alexander Febo. Oboje nie robią dobrego wrażenia. Ludzie ich nie lubią, bo zadzierają nosa i pogardliwie traktują personel. Uważają się za lepszych niż pozostali. I pomyśleć, że ja wytrzymałem z nią sześć długich lat. Jestem pewien, że nie raz słyszałaś nasze awantury. To choleryczka i furiatka nie potrafiąca zapanować nad emocjami. Miałem dość takiego życia. Wyrzuciłem ją któregoś dnia z domu razem z walizkami. - Widziałam to. Sadziłam wtedy kwiaty przed domem. Ona chwilę stała, a potem przyjechał taksówką jakiś mężczyzna i zabrał ją ze sobą. - Wysoki brunet? – Pokiwała głową. – To właśnie jej brat Alex. Teraz mieszka u niego. Niestety w pracy jesteśmy na siebie skazani i jakoś muszę tolerować ich obecność. On jest dyrektorem finansowym, ona zajmuje się doborem dodatków do nowych kolekcji i jest odpowiedzialna za kontakt z mediami. Bywa ciężko, ale ja jestem coraz silniejszy i nie zgadzam się na wszystko, co jej się zamarzy. Bardzo lubi wydawać firmowe pieniądze, szczególnie na jakieś promocyjne bankiety. Ostatnio odmówiłem funduszy na dwa i nie zamierzam już więcej finansować kolejnych. Chce mieć bankiet, niech płaci ze swoich pieniędzy. - To wygląda na otwartą wojnę Marek. - Tak… Chyba masz rację, ale ja przysiągłem, że już nigdy nie pozwolę wejść im sobie na głowę. On ciągle knuje, robi mi świństwa, a wszystko po to, żeby za wszelką cenę udowodnić mojemu ojcu, że nie nadaję się na stanowisko prezesa. Sam od dawna ma na nie chrapkę i nie chce odpuścić. Jest żądny władzy. Gdyby to on miał być prezesem ludzie nie mieliby życia. To tyran i despota. Ona robi z siebie udzielną księżnę. Po naszym rozstaniu rozpuściła plotki, że jest ofiarą tego związku i oczerniła mnie nie tylko wśród pracowników firmy, ale też i wśród naszych znajomych. To naprawdę nie było przyjemne. Wielokrotnie dochodziło do konfrontacji, a ja nie przebierałem w słowach. Jeśli ona chce mnie zniszczyć, ja nie będę się przyglądał temu bezczynnie i odpowiem tym samym. To mściwa jędza. Mam nadzieję, że was oszczędzi w przeciwnym wypadku będzie miała ze mną do czynienia. - Marek ja naprawdę potrafię sobie radzić z takimi ludźmi, Maciek również i nie musimy się irytować z powodu tego, co mówi, bo można ją załatwić skutecznie stoickim spokojem i opanowaniem. Nie boję się takich jak ona. A na niego będziemy po prostu uważać. - To uważajcie też na Adama Turka. To farbowany lis całkowicie podporządkowany Alexowi. Powiedziałbym nawet, że jest przez niego zastraszony. Bez mrugnięcia okiem wykonuje jego polecenia, a szczególnie gorliwie takie, które wymagają pozyskania ode mnie poufnych dokumentów, oczywiście bez mojej wiedzy. Kiedy tracę czujność on mi je po prostu wykrada, a potem Febo wykorzystuje je przeciwko mnie. Turek jest u nas głównym księgowym i zausznikiem Alexa. Ula westchnęła. - Naprawdę tego nie rozumiem. Sądziłam, że im jako wspólnikom zależy, żeby firma prosperowała jak najlepiej, a tymczasem odnoszę wrażenie, że robią wszystko, by było dokładnie odwrotnie. - Jeszcze niejedno zobaczysz i usłyszysz Ula. Ja w przeciwieństwie do Febo chcę wywindować tę firmę na szczyt. To dlatego tak bardzo ucieszyłem się jak przeczytałem CV Maćka. Z niego dowiedziałem się, że wielokrotnie opracowywał analizy strategiczne dla firm. Gdyby udało mu się tego dokonać dla F&D, wiedzielibyśmy dokładnie czego się mamy trzymać i krok po kroku wprowadzalibyśmy założenia tej strategii w życie. Nawet Alex nie mógłby nam w tym przeszkodzić. - Maciek jest naprawdę w tym dobry. Ma pragmatyczny umysł i potrafi myśleć niezwykle logicznie. To tylko pech sprawił, że do tej pory nie mógł znaleźć pracy zgodnej z jego kwalifikacjami. Na pewno wkrótce ci udowodni jak bardzo jest efektywny. - Na to właśnie liczę. Liczę na was oboje, bo macie doświadczenie i jak poznacie już dobrze firmę, to być może przyjdą wam do głowy pomysły, które usprawnią jej działanie. Ja bardzo chciałbym. Marzę o tym, by mój ojciec przestał mnie wreszcie krytykować na każdym kroku i dawać ciągle za przykład Alexa. Marzę, by chociaż raz usłyszeć od niego, że jest ze mnie dumny, a nie, że kolejny raz go rozczarowałem, że jestem zbyt ostrożny, za mało asertywny, że Alex na pewno nie byłby tak asekurancki. A ja tylko dmucham na zimne i jestem czujny, żeby nie podpisać czegoś, co pociągnie firmę w dół. Czy to źle? - Przeciwnie i myślę, że wcześniej czy później twój ojciec doceni tę rozwagę i to, że nie ulegasz podszeptom i nie idziesz na żywioł. W poniedziałek przejrzymy co się da i zobaczymy jak możemy pomóc. Myślę, że nie będzie tak źle. - Przez chwilę spacerowali w milczeniu. Ula rozejrzała się dokoła i uśmiechnęła się. - Pięknie tu. Kocham słońce i zieleń. Najbardziej lubię wiosnę, kiedy wszystko budzi się do życia. Oddycham wtedy z ogromną ulgą, jakbym chciała się pozbyć tego zimowego balastu. Zima ma swoje uroki, ale zdecydowanie wolę ciepłe miesiące. Marek zerknął na zegarek i rzekł. - Zamówiłem nam stolik w „Belvedere”. To restauracja tuż przy parku. Zjemy obiad i pospacerujemy jeszcze trochę, zgoda? - No dobrze. I tak nie miałam w planach dzisiaj obiadu. Michała nie ma, a dla samej siebie nie chce mi się nic przyrządzać. Podobało mu się w niej absolutnie wszystko. Jej nietuzinkowa uroda, skromność, delikatność, mądrość i rozsądek. Nawet spodobał mu się sposób w jaki je czy popija gorące espresso. Według niego była idealna. Siłą rzeczy porównywał ją z kobietami, z którymi miał do czynienia do tej pory. Żadnej z nich mu nie przypominała. Tamte wszystkie mógłby wrzucić do jednego worka łącznie z jego byłą narzeczoną. Ona była niezwykła i tak bardzo inna od nich. Sprawiła, że powiedział jej więcej o sobie niż początkowo zamierzał. On o niej nie wiedział nic ponadto, że jest rozwiedziona, jej mąż nie żyje i ma rodzinę w Rysiowie. - Czym zajmowałaś się Ula w Banku Rezerw Federalnych? Dość długo tam pracowałaś. Czemu odeszłaś? Uśmiechnęła się do niego łagodnie. - Dużo pytań zadajesz. - Przepraszam. Jeśli to dla ciebie krepujące, nie musisz odpowiadać, ale chciałbym wiedzieć o tobie coś więcej, a nie tylko to, co przeczytałem w CV. - W banku zajmowałam się wszystkim po trochu. Giełdą, papierami wartościowymi, prognozami zysków, analizą amerykańskiego rynku, szczególnie sektora przemysłowego. Kochałam tę pracę. Miałam tam dobrych kolegów i odchodziłam naprawdę z żalem, bo wcale tego nie chciałam i nie spodziewałam się, że mnie zwolnią. Odnosiłam wrażenie, że byli zadowoleni z mojej pracy. To wszystko przez Igora, mojego męża. Byliśmy w separacji, ale on ciągle mnie nachodził w pracy i robił awantury, kiedy nie chciałam mu dać pieniędzy na prochy. Nie dziwię się, że mój szef miał tego dosyć. Musiałam odejść. Wtedy byłam już w ciąży z Michałem. Udało mi się jednak zatrudnić w kancelarii prawnej u Sama MacMillana. To znany nowojorski adwokat. Bardzo mi pomógł. Reprezentował mnie na sprawie rozwodowej. Dzięki niemu Igor podpisał zrzeczenie się praw do Michała. To właśnie Sam wspierał mnie, gdy Igor próbował mnie szantażować, żeby wyciągnąć ode mnie pieniądze. Wspaniały człowiek. Mam nadzieję, że kiedyś będzie mógł przyjechać do Polski. Michał często go wspomina i chyba za nim tęskni. Sam był dla niego drugim dziadkiem. To również on powiadomił mnie o śmierci Igora. - Miałaś bardzo trudne momenty w swoim życiu Ula. Niejedna by się poddała, a ty walczyłaś. Mam nadzieję, że te złe wspomnienia w końcu zbledną i pójdą w zapomnienie. Masz wspaniałego syna, ładny dom i pracę. Jestem pewien, że świetnie sobie poradzisz w przyszłości, bo jesteś niezwykle zaradną osobą. Dopijmy kawę i chodźmy jeszcze pospacerować. Ten spacer nie przebiegł w milczeniu. Tym razem to Marek opowiedział jej więcej o sobie, o rodzicach i Paulinie. Opowiadał dużo o firmie i ludziach w niej pracujących. Było już dobrze po osiemnastej, gdy zaparkował pod jej domem. Obiegł samochód dookoła i otworzył drzwi pomagając jej wysiąść. Ucałował jej dłoń mówiąc. - Dziękuję Ula. To był naprawdę bardzo miły i przyjemny dzień. Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś to powtórzymy, tym razem z Michałem. Widzimy się w poniedziałek o siódmej trzydzieści. Przyjemnej niedzieli. - Ja również ci dziękuję. To była dla mnie miła odmiana. Do zobaczenia. W niedzielę do południa pojechała po Michała. Zjadła jeszcze u ojca obiad i po nim wróciła wraz z synkiem do domu. Poniedziałek był dla nich obojga ważnym dniem. Wieczorem przygotowała mu ubranie i kapcie na zmianę. Mały był podekscytowany. Bał się i cieszył jednocześnie. Jednak jej opowiadania o przedszkolu uspokoiły go na tyle, że w końcu zasnął. Rano podjechała pod przedszkolny budynek i weszła do środka razem z Michałem. Odszukała jego opiekunkę i porozmawiała z nią chwilę. Podała również swój numer telefonu tak na wszelki wypadek. Potem rozebrała małego i założyła mu kapcie. - Za chwilę pani przedstawi ci inne dzieci. Będziesz miał frajdę. Ja, tak jak ci obiecałam, przyjadę po ciebie po południu. Będziesz dzielny, tak? Michaś spojrzał na nią załzawionymi oczami, a potem przywarł do niej mocno. - Na pewno przyjedziesz? - Oczywiście kochanie. Chyba nie myślisz, że zostawiam cię tu na zawsze? A co ja bym bez ciebie zrobiła? Umarłabym z tęsknoty. Przecież jesteś moim największym skarbem. Ucałuj mnie teraz i czekaj na mnie. Jeszcze ostatni całus i już trzymany przez opiekunkę za rękę zniknął z oczu Uli za drzwiami do sali. Sama miała mokre oczy. Wytarła je nerwowo i wsiadła do samochodu. Zerknęła jeszcze na zegarek. Miała pół godziny. Na pewno zdąży. Na firmowym parkingu spotkała się z Maćkiem i razem weszli do wnętrza budynku. Ta praca dla nich obojga była nowym początkiem. |
jute (gość) 2014.10.02 00:35 |
Witaj Małgosiu.Dziękuję za już. Komentarz rano, bo padam na twarz.Pod kordełkę idę.Dobranoc. |
urzsula b (gość) 2014.10.02 17:48 |
Nie wiesz dlaczego nie działa streemo społeczność fanów Brzyduli? |
MalgorzataSz1 2014.10.02 18:39 |
Urszula B Trwa aktualizacja serwisu, a to może potrwać nawet kilka dni. |
lectrice (gość) 2014.10.02 18:56 |
"Potem ślub z Igorem i wyjazd do Ameryki. On miał swoje dobre i złe strony, bo śmiało mogła powiedzieć," "On" z drugiego zdania to "maz" czy "wyjazd" nie zupelnie to jest jasne ??? nie natychmiast, moze wyrzuc zaimek i wstaw rzeczownik... Taka "pracownicza" randka... ani miziania ani nic.... jakby sie jej bal... a ona chyba nie zrozumiala co nim targa... ja sie nastawilam na RANDKE..... chlip, chlip... Co sie tak pusto zrobilo... gdzie wrazliwe czytajace dusze???? No i znow do niedzieli, zeby cos sie moze wyklulo... |
lectrice (gość) 2014.10.02 18:58 |
Jute, cos ostatnio za brdzo na ryja padasz...
rozplasnisz go sobie na nalesnika... wal sie troche na bok bo juz sie o
ciebie zaczynam martwic.... Odpocznij... jablkowo nam, no nie ? |
MalgorzataSz1 2014.10.02 20:10 |
Lectrice To, ze pusto i niemal nikt nie komentuje jest dla mnie jednoznaczne i raczej już nie roztkliwiam się nad frekwencją. Jeśli chodzi o tę "randkę", to raczej nie była to typowa randka, ale miłe spędzenie ze sobą czasu i poznawanie się wzajemne. Nie dochodzi raczej do miziania na pierwszym spotkaniu. Błędy spróbuję poprawić, a raczej błąd i chyba jednak wstawię rzeczownik. Dzięki za korektę. A jeśli chodzi o Jute, to ona czekała wczoraj do północy na ten rozdział i nic dziwnego, że przeczytawszy go poszła spać pod swoją kordełkę. Pozdrawiam Cię serdecznie. :) |
jute (gość) 2014.10.02 20:57 |
Witaj Małgosiu.Wybacz że tak póżno, ale mam teraz szalone dni.I do tego jeszcze wczoraj ,przemokłam tak,że nawet bieliznę miałam mokrą.Nawet mój biedny telefon pochłonęła wilgoć,cały dzień biedaczek się suszył w ryżu. No ale nic to.Katarek mam.Wracając do opowiadania, Marek strasznie się asekuruje,robi prawdziwy przegląd ciemnej strony mocy FD.Michałek słodziak,że też zawsze innym trafiają się takie grzeczne dzieci..Młody z pewnością będzie lgnął do Marka,szukając w nim namiastki ojca.,a Markowi pewnie będzie to całkiem pasowało.Czekam co się wykluje w niedzielę.Pozdrawiam. |
jute (gość) 2014.10.02 21:18 |
Lectrice.,lubię naleśniki,nawet takie z dziurkami,byle miały obfitość nadzienia. O drugiej w nocy już nie błyskam jak ognik ani nie błyszczę nawet jak glaca,nie te czasy.Jabłuszka już okrył kurz niepamięci.Ale zaraz zacznie się pora grabienia liści i kiszenia kapuchy.Kapuchę ubijam w du..ch glinianych garach.Za ubijak służy mi kij do amerykanckiej klipy.Pozostałość po" sportach dziwnych",mojego syna.Nareszcie to ustrojstwo się do czegoś przydaje.Tak ,że spokojnie zajęć mi nie brakuje. |
MalgorzataSz1 2014.10.02 23:00 |
Jute Pogoda trochę szwankuje a przez to sporo ludzi łapie przeziębienie. Ja też się nie ustrzegłam i kaszlę i kicham do upojenia. Wystrzegam się jednak chodzenia po deszczu, bo wilgoć mnie dobija. Nie powiedziałabym, że Marek się asekuruje. Raczej opowiada jej o sytuacji i stosunkach jakie panują w firmie. Chce, żeby miała jasność sytuacji. Mówi jej o wiele więcej niż zamierzał, ale wywołała to też szczerość i otwartość Uli i jej umiejętność słuchania. To raczej pozytywne, a on najwyraźniej jest zachwycony i nie potrafi się jej oprzeć. Niedzielny rozdział tylko pogłębi znajomość, ale i przyniesie pewne niebezpieczeństwo. Nie będzie ono dotyczyło Marka, ale Uli i Michała. Dzięki za wpis Jute. Kuruj się. Pozdrawiam. :) |
amicus (gość) 2014.10.03 10:13 |
Witaj Małgosiu, bardzo udany dzień spędzili w tych Łazienkach. Ula poznała sytuację w firmie, ale także dowiedziała się sporo o życiu prywatnym Dobrzańskiego, o jego poprzednim związku i poniekąd o relacjach z ojcem. Marek opowiadając o Paulinie nie owija w bawełnę. I tak się zastanawiam, że my wielokrotnie przedstawiając Paulinę w swoich opowiadaniach opisujemy ją jak najgorzej. Ja również nie byłam jej wielką fanką i to w sumie nie dziwne, że staramy się większość winy za nieudany związek z Markiem zrzucić na nią. Ale z drugiej tak się zastanawiam za każdym razem... że mnie chyba zapaliłab się czerwona lampka, gdyby facet w dość konkretny i bezpośredni sposób powiedział mi 'moja była to zołza'. Absolutnie to nie jest zarzut pod Twoim adresem. W tej historii sprawa wygląda inaczej, bo Ula wielokrotnie była świadkiem ich awantur, mówię ogólnie, nie tylko o innych historiach brzydulowych autorek, ale także o życiu. Wracając do treści, zaczynają nową pracę, Michał stał się przedszkolakiem, a Marek jest pod coraz większym urokiem Ulki. Czekam na dalszy rozwój wydarzeń. Pozdrawiam serdecznie :) |
MalgorzataSz1 2014.10.03 11:32 |
Amicus Masz rację co do Pauliny. Ja w większości moich opowiadań przedstawiam ją w złym świetle, ale są też takie, w których ona normalnieje i staje się miłą osobą. Oglądając serial nie znosiłam jej organicznie, co nie przeszkadzało mi lubić Maję Hirsch. Odegrała postać Pauliny idealnie. A jeśli chodzi o rozdział, to rzeczywiście Dobrzański zafascynował się Ulą a co z tego wyniknie, wkrótce się przekonasz. Dziękuję, że wpadłaś. Mam nadzieję, że już czujesz się lepiej. Serdecznie Cię pozdrawiam. :) |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz