Łączna liczba wyświetleń

środa, 7 października 2015

"NOWY POCZĄTEK" - rozdział 7

05 październik 2014
ROZDZIAŁ 7


Przez pierwszy tydzień intensywnie się wdrażali poznając schemat działania firmy i zasady w niej panujące, ale przede wszystkim zapoznawali się z tonami dokumentów, które musieli przejrzeć. Głównie dotyczyło to Maćka, bo on miał jasno sprecyzowany cel, a opracowanie strategii dla F&D było nie lada wyzwaniem.
Ula też nie próżnowała. Piętnastego września miał się odbyć pokaz kolekcji jesień-zima i to na nim się skupiała, a właściwie na jego budżecie. Jak tylko prześledziła pozycję po pozycji od razu zauważyła niezwykłą rozrzutność. Wiele rzeczy było tutaj całkowicie zbędnych. Siedziała właśnie w Marka gabinecie omawiając z nim te kuriozalne koszty.
- Zawsze tyle wydajecie na te pokazy?
- Przeważnie.
- To jest chore. Pokaz trwa zaledwie godzinę, no może dwie, a skoro tak krótko, to powiedz mi, kto z przybyłych jest w stanie zauważyć, czy biżuteria na modelkach, to prawdziwe klejnoty? Po co wypożyczać oryginały za tak horrendalną cenę i zatrudniać do tego dodatkową ochronę, którą też trzeba opłacić? Nawet ktoś, kto się na tym zna i ma sokoli wzrok nie zorientuje się, że świecidełka są sztuczne. Nie przy takiej ilości reflektorów dających sztuczne światło. Jeśli zrezygnujemy z tego zyskamy jakieś siedemdziesiąt tysięcy, a to musisz przyznać, niebagatelna suma. – Marek pokręcił z powątpiewaniem głową.
- Paulina nigdy się na to nie zgodzi. To ona decyduje o dodatkach.
- Marek, nie bądź dzieckiem. To ty jesteś prezesem tej firmy i to ty decydujesz tu o wszystkim. Jeśli postawisz veto na niepotrzebne szastanie firmowymi pieniędzmi, ona nie będzie miała nic do powiedzenia. Jest jeszcze czas, by zamówić sztuczną biżuterię. Producentów jest mnóstwo i mogę się tym zająć jeszcze dzisiaj. Na pewno znajdę coś równie atrakcyjnego. Następna rzecz to catering. Kawior, homary, najdroższy szampan? Czy wyście tu poupadali na głowy? Pasiecie brzuchy całej zgrai celebrytów, których większość nie przychodzi po to, by podziwiać kolekcję, ale po to, żeby dobrze się najeść wykwintnych rzeczy i dać się sfotografować. Zamiast kawioru i homarów wystarczą koktajle krewetkowe, a szampan może być francuski, ale niekoniecznie Dom Pérignon, za butelkę którego trzeba zapłacić co najmniej sześćset złotych. Równie dobry i znacznie tańszy jest półsłodki Demi sec. Mogę go zamówić w sklepie internetowym. Jest taki. Nazywa się „Shop in Paris”. Tam za butelkę zapłacisz najwyżej sto czterdzieści złotych. Resztę trunków też można nabyć taniej zarówno win jak i tych z większą ilością procentów. Podobnie jest z przystawkami. Nawet nie masz pojęcia ile jest firm cateringowych w Warszawie, które gwarantują najwyższą jakość po konkurencyjnych cenach, a ty chcesz zamówić z najdroższego hotelu w mieście? To kompletnie nieekonomiczne myślenie. Jeśli dobrze i rozsądnie do tego podejdziemy, zyskamy ponad sto dwadzieścia tysięcy oszczędności, więc chyba jest o co walczyć? Te pieniądze mogłyby być zainwestowane w przyszłym roku na zakup najwyższej jakości materiałów, lub na zmodernizowanie szwalni. Przemyśl to, dobrze?
- Tu nie ma nad czym myśleć Ula. Przekonałaś mnie. A z Pauliną sobie poradzę, tylko postaraj się załatwić tę biżuterię. Catering też. Alkoholami zajmę się sam, daj mi tylko namiary na ten sklep.
Wyszła od niego zadowolona. Sądziła, że będzie się sprzeciwiał tym pomysłom, ale jednak okazał się otwarty na jej propozycje. Uśmiechnęła się na widok zakopanego w segregatorach Maćka. Pracował jak wół wynotowując od czasu do czasu jakieś dane.
- Chcesz kawy Maciuś? Właśnie idę sobie zrobić.
- Chętnie. Dziękuję – mruknął nie podnosząc głowy znad dokumentów.

Tuż przed szesnastą podjechała pod przedszkole. Michaś zadziwiająco dobrze znosił tę rozłąkę. Zdążył już poznać niemal wszystkie dzieciaki, a nawet zaprzyjaźnić się z dwojgiem z nich. Na początku tęsknił, ale ta tęsknota umykała w niebyt w ferworze świetnej zabawy. Nie nudził się, a to było najważniejsze.
W szatni natknęła się na dwie dyżurujące dziewczynki z grupy starszaków. Podbiegły do niej pytając po kogo przyszła. Kucnęła przed nimi i uśmiechnęła się.
- Znacie Michasia Cieplaka z grupy maluchów? – Obie pokiwały twierdząco głowami.
- Zaraz go zawołamy.
Po chwili wybiegł z sali i stęskniony przytulił się do jej kolan. Ucałowała jego policzki.
- I jak synku? Byłeś grzeczny?
- Bawiłem się klockami z Piotrusiem i Kamilkiem. Byliśmy też na przeglądzie ząbków i uczyliśmy się jak je dokładnie myć.
- A co mówiła pani doktor? Masz zdrowe ząbki?
- Jeden jest popsuty i trzeba go wyrwać. Tam, z tyłu. To będzie bolało?
- Nie bardzo. Nawet nie poczujesz. Załatwimy to w przyszłym tygodniu. I tak cud, że nie masz więcej do rwania. Po takiej ilości słodyczy, jaką pochłaniasz, powinieneś mieć więcej dziur. Słodycze są niezdrowe i ząbki się od nich psują. Musimy trochę spasować z czekoladą i żelkami. Lepiej mieć całe zęby bez dziur, niż chodzić bez przerwy do dentysty, prawda?
- Prawda. Ale z budyniu nie zrezygnuję i z czekoladowego ciasta też. – Ula roześmiała się i przewróciła oczami.
- Jesteś łakomczuchem, wiesz? Ubieramy się i jedziemy do domu.

W sobotnie przedpołudnie pojawił się Marek. W piątek jęczał, że będzie nudził się w domu przez cały weekend, więc zaprosiła go na obiad i kawę. Skorzystał z tego skwapliwie przynosząc lody czekoladowe.
- Naprawdę niepotrzebne je kupowałeś. Michał ostatnio miał w przedszkolu przegląd zębów i w przyszłym tygodniu muszę z nim iść, żeby usunęli mu jeden z nich. Odstawiłam mu niemal wszystkie słodycze poza budyniem.
- Ula, trochę lodów mu nie zaszkodzi. Poza tym to przecież mleczaki i tak mu wypadną.
- To prawda, ale przynajmniej do siódmego roku życia powinien mieć czym gryźć. Wchodź dalej, zaraz go zawołam.
Ucieszony Michał wpadł jak burza do salonu i rzucił się Markowi na szyję.
- Ale fajnie, że przyszedłeś. Pójdziemy na dwór? Pokażę ci moją zjeżdżalnię.
- Pójdziemy. Nawet zaraz, jeśli masz ochotę.

Zajęła się przygotowaniem obiadu zerkając czasem na bawiących się ze sobą Marka i Michała. Jej syn najwyraźniej lgnął do tego człowieka i na pewno bardzo go lubił. Zadawał mu tysiące pytań, na które Marek cierpliwie odpowiadał. Bez wątpienia miał podejście do dzieci.
O pierwszej trzydzieści zawołała ich na posiłek. Po nim Marek poluzował pasek od spodni i uśmiechnął się do Uli.
- To było przepyszne. Już dawno nie jadłem domowego obiadu. Paulina nigdy nie gotowała i przeważnie stołowaliśmy się na mieście. Takie życie może obrzydnąć, wierz mi.
- Ja rzadko coś jem poza domem. Wolę przygotować najprostsze jedzenie, ale w domu. Michał nie jest wybredny i raczej smakuje mu wszystko. – Wstała zbierając talerze. – Zaraz zrobię nam kawy, a Michał dostanie swój budyń. Zwykle po obiedzie uskutecznia krótką drzemkę, więc przynajmniej przez chwilę nie będzie zamęczał cię pytaniami.
Tak się też stało. Maluch zabrał swój deser i pomaszerował do swojego pokoju. Oni gawędzili siedząc na kanapach.
- Utrzymujesz kontakt z dziadkami Michała?
- Nie. Od chwili przyjazdu nie widziałam ich i niech tak zostanie. Igor zrzekł się ojcostwa i tym samym oni przestali być dziadkami małego. Nawet nie wiem, czy wiedzą, że byliśmy po rozwodzie. Nawet nie wiem, czy wiedzą, że ich syn miał dziecko. Ja nie mam zamiaru ich o tym informować, bo uważam, że powinien był to zrobić Igor. Zresztą przed wyjazdem do Stanów nie widywaliśmy się często, a tylko okazjonalnie. Nie jestem z nimi emocjonalnie związana. To dla mnie obcy ludzie. Dla Michała tym bardziej. Ma jednego dziadka i to musi mu wystarczyć. Pewnie czujesz się zmęczony tymi ciągłymi pytaniami o wszystko? Jest taki ciekawy świata, że czasem pyta kilka razy o to samo. – Marek rozchichotał się.
- Jest niesamowity. Sam jestem zdziwiony, skąd biorą się u niego te wszystkie fascynacje. Szczególnie techniką i motoryzacją. Zauważyłaś?
- Tak. Za każdym razem, gdy jadę do Rysiowa zamęcza mojego tatę pytaniami o przeznaczenie każdej śrubki czy narzędzia. Ostatnio jest na tapecie stary motor taty. On próbuje go reanimować, ale wątpię, czy ten grat będzie kiedykolwiek jeździł. Za to Michał ma frajdę i przez większość dnia urzęduje z tatą w garażu. Uwielbia to.
- A jak sobie radzi w przedszkolu. Nie płacze za tobą?
- Na szczęście nie. Znalazł tam sobie dwóch kolegów, z którymi chętnie się bawi i nie narzeka. Myślałam początkowo, że będzie gorzej, że będzie histeryzował, ale nic takiego nie miało miejsca. To dobre dziecko.
- Chciałbym was jutro zabrać na cały dzień do wesołego miasteczka. W Łazienkach na razie nic się nie dzieje. Poszalelibyśmy trochę na karuzelach. Zgodzisz się?
- W sumie… czemu nie? I tak nie mam nic innego do roboty. Za tydzień pokaz, ale na pewno zdążymy wszystko pozałatwiać, a potem już może nie być okazji, bo będzie za zimno. On nigdy nie był w takim miejscu i na pewno się ucieszy.

W niedzielny poranek ubrała synka i po śniadaniu wyszła wraz z nim przed dom. Wkrótce pojawił się też Marek. Omiótł zachwyconym wzrokiem Ulę i przykucnął przy Michale.
- Wiesz smyku dokąd jedziemy?
- Do wesołego miasteczka. Mamusia mówiła, że tam są wielkie karuzele. Będziemy na nich jeździć?
- A chciałbyś?
- No pewnie.
- W takim razie czeka cię dzisiaj mnóstwo atrakcji. Jedziemy.
Już na miejscu Michaś dostał zawrotu głowy. Czego tu nie było. Był tak podekscytowany, że z trudem decydował na czym chce jeździć. Ula spasowała. Nie czuła się dobrze ani na karuzeli, ani na huśtawkach. Tak miała od dziecka, a Maciek zawsze naśmiewał się z niej i mówił, że jedynym miejscem, w którym nie kręci się jej w głowie jest suchy basen z kolorowymi piłeczkami. Marek za to bardzo chętnie towarzyszył Michałowi i sam momentami zachowywał się jak dziecko wywołując u Uli perlisty śmiech. Nie odmawiał Michałowi niczego. Kupował obwarzanki, cukrową watę i ogromne lizaki. Ula nie była z tego zadowolona, ale on tłumaczył, że i tak przecież są przed wizyta u dentysty, więc niech sobie mały przed nią jeszcze pofolguje.
– Nie planowałem żadnego obiadu Ula, ale dzisiaj jest wyjątkowy dzień i pomyślałem, że raz możemy zgrzeszyć i najeść się fastfoodem. Możecie wybierać. Pizza, hot dogi, hamburgery, albo zapiekanki. Zobaczcie ile tu tego. O, tam są stoliki. Usiądźcie, a ja pójdę zamówić. Dla nas kawa, a małemu wezmę herbatę.
Hamburgery były tak wielkie, że Ula nie dała rady całego zjeść. Michał też miał dość.
- Rany boskie, teraz to już w ogóle się nie ruszę – teatralnie złapała się za brzuch. – Ten hamburger będę czuła w żołądku jeszcze przez następny dzień. – Marek roześmiał się.
- Nie będzie tak źle Ula. Jeszcze dzień się nie skończył i zdążymy spalić te kalorie, prawda Michaś? – Mały przytaknął.
- To gdzie teraz idziemy?
- Teraz pójdziemy się przejrzeć w krzywych lustrach. Będzie śmiesznie.

Udała się ta wyprawa. Byli w doskonałych humorach. Marek wziął Michała na ręce, bo mały był śpiący i narzekał na bolące nogi. Delikatnie ułożył go w foteliku i zapiął mu pas.
- Padł w momencie – zachichotał.
- Na pewno przez najbliższe dni nie będzie mówił o niczym więcej. Dziękuję ci Marek za ten dzień, a szczególnie za Michała. Był w swoim żywiole.
- Ja też bawiłem się jak dzieciak. Było świetnie.
Dojeżdżali, kiedy Ula dojrzała sylwetki dwóch osób przed bramą swojego domu. – Czyżby jacyś goście? – pomyślała. Kiedy Marek się zatrzymał poczuła ucisk w gardle. Rozpoznała ich. To byli rodzice Igora. – Skąd się dowiedzieli, gdzie mieszkam? – Poczuła nagły przypływ paniki. – Marek, widzisz tych ludzi? To moi byli teściowie. Nie mam pojęcia jak mnie odnaleźli. Może wiedzą o Michale. Mam prośbę. Możesz wejść do mnie? Za żadne skarby im się nie przyznam, że on jest synem Igora. Czy mogę im powiedzieć, że…
- Że to mój syn? – Dokończył za nią myśl. Kiwnęła niepewnie głową. – Nie martw się. Załatwimy to. Nikt ci go nie odbierze.
Wysiedli z samochodu. Marek obiegł go dookoła i wysupłał z fotelika śpiącego Michała. Do Uli podeszli Śliwińscy.
- Dzień dobry Ula, a raczej dobry wieczór. Chcielibyśmy porozmawiać.
- Dobry wieczór. Jak państwo mnie znaleźli?
- To długa historia. Najważniejsze, że dotarliśmy do ciebie. Mamy trochę pytań, na które chcielibyśmy znać odpowiedź. – Zerknęli na Marka i na dziecko w jego ramionach. - To syn Igora, prawda?
- Skąd takie przypuszczenie? – Udała zdziwienie. - To syn mój i mojego męża Marka. Ale nie stójmy tak. Zapraszam. – Wskazała ręką drzwi. Kiedy rozsiedli się już na kanapach przy zaparzonej kawie, spytała. - To co chcą państwo wiedzieć?
- Chcemy wiedzieć, co się stało tam w Ameryce. Dlaczego rozwiedliście się i dlaczego twierdzisz, że to dziecko nie jest naszym wnukiem. My mamy inne informacje.
Do salonu wszedł Marek i uśmiechnął się do Uli.
- Nawet nie poczuł jak ubierałem mu piżamę. Śpi jak suseł.



amicus (gość) 2014.10.05 12:44
Ula słusznie chce wprowadzić oszczędności w firmie. Marnowanie budżetu na niepotrzebne glupoty nie ma sensu, ale to oczywiście podziała na Paulinę jak płachta na byka. Już ja sobie wyobrażam w akcji. Zapewne oberwie się nie tylko Markowi, ale i Uli. I to od obojga Febo, bo oczywiście Aleks musi stanąć w obronie siostry. Oni już tak mają ;)
Cudowny dzień w wesołym miasteczku. Michał jest zachwycony Markiem, Ula powoli również. Chociaż zdecydowanie bardziej widczone jest zainteresowanie Dobrzańskiego. Ona ma złe doświadczenie po poprzednim związku i nie ma się co dziwić.
No i jeszcze byli teściowie. Mam nadzieję, że w kolejnym rozdziale wyjaśnisz jakim cudem dotarli do Ulki. I kto im powiedział o Michale. Czyżby synuś w przypływie wspaniałomyśloności, gdy nie był naćpany zdążył ich poinformować? Nie ma tego złego. Z pewnością ta wizyta Śliwińskich zbliży Ulę do Marka.
Pozdrawiam i życzę udanej niedzieli :)
MalgorzataSz1 2014.10.05 13:12
Amicus

Chyba jednak następny rozdział nieco Cię rozczaruje, bo oczywiście akcja z Pauliną będzie ostra, ale na pewno zaskoczeniem będzie zachowanie Alexa.

Jeśli chodzi o Śliwińskich, to w ogóle nie wyjaśniam sposobu, w jaki pozyskali informacje o Uli i jej adresie. Byli trochę w Stanach, bo załatwiali formalności, więc niech każdy sam wymyśli sobie swój scenariusz. Dla mnie ważniejsza była rozmowa Uli z nimi, jej emocje i wielka kontrola nad tym co mówi do nich. Przecież nie mogła nic chlapnąć, że to jednak jest ich wnuk.

Wielkie podziękowania za komentarz. Dzisiaj jesteś pierwsza, a nieczęsto się to zdarza. Tym bardziej mi miło. Zdrowiej kochana. Pozdrawiam. :)
lectrice (gość) 2014.10.05 16:57
Byczkow brak, chyba bo czyta sie swietnie i nie daje rady sie zatrzymywac na analizie tego co czytam... Mareczek zaciesnia znajomosc, Ula to tak totalnie nieswiadoma ciagu dalszego czy udaje , swiadomie lub nie.... ? Dziadkowie sie pojawili... w pelni ich rozumiem, po stracie syna, wnuk to jedyna wiez z przeszloscia... nie rozumiem dlaczego Ula sie ich tak boi... czy w przeszlosci miala z nimi jakies problemy... nie zna ich intencji... moze to zwykli dziadkowie chcacy poznac wnuka...
Marek swietnie odnajduje sie w roli tatuska....
Oj czekam na cd... czemu taka cisza na blogu... wymiotlo ich po wakacjach... wszyscy na Syberie za chlebem pojechali czy co ?
Moze siedza i jablka jedza... ?
MalgorzataSz1 2014.10.05 17:17
Lectrice

Cieszę się, że byczki wymiotło, bo nawet nie bardzo chciałoby mi się je poprawiać.

Ula nie chce mieć nic wspólnego z przeszłością i stara się od niej radykalnie odciąć. Jej byli teściowie są częścią tej przeszłości, a ona nie chce, by byli kimś znaczącym w życiu jej syna. Nie ma z nimi więzi emocjonalnej, ma natomiast poważne obawy, że w sądzie mogliby wywalczyć prawo do odwiedzin. To dlatego wpada w panikę i prosi Marka o przysługę. Igor, to dla niej temat bolesny i zamknięty, jego rodzice również.

Jeśli chodzi o te pustki na blogu, to już pisałam wcześniej, że mam pewne podejrzenia, a mianowicie takie, że czytelników mocno znudziły już te moje bazgroły, a ja nie potrafię wykrzesać z siebie czegoś, co mogłoby ich zaciekawić i zaintrygować. Blog umiera śmiercią naturalną, a ja nie mam zamiaru go reanimować.

Dzięki za wpis. Pozdrawiam. :)
lectrice (gość) 2014.10.05 17:31
To opowiadanie mi sie bardzo podoba, jest nastrojowe i czyta sie samo...
Pozdrowienia...
nie wiedza co traca...
Gośka (gość) 2014.10.06 00:05
Czytam na bieżąco!
Jestem cały czas.
Opowiadanie jest ciekawe.
Mam nadzieję, że kolejne opowiadania będą powstawać.
Zaczęłam rok akademicki <pierwszy rok>, poznaje nowe miasto i czytam w wolnych chwilach. A komentowanie - do tego trzeba przysiąść i napisać coś inteligentnego.
Pozdrawiam... .
MalgorzataSz1 2014.10.06 10:59
Gosiu

Bardzo się cieszę, że czytasz. To dla mnie ważne.
Pierwszy rok studiów jest chyba najważniejszy. Przynajmniej taki był kiedyś dla mnie. Nowe środowisko, nowi znajomi i sporo nauki. Życzę Ci powodzenia i serdecznie pozdrawiam. :)
K. (gość) 2014.10.06 13:36
Witaj, ja też czytam nie zawsze i nie od razu ale czytam... Komentuję pierwszy raz. Ale pewnie nie ostatni. To opowiadanie zapowiada się fajnie, takiej konfiguracji jeszcze nie było. Markowi zależy, Ulce jeszcze nie. Ale jeszcze jest tu słowem kluczowym. Czekam na ciąg dalszy.
I jeszcze mam pytanie organizacyjne - w jaki sposób można dotrzeć do pierwszych opowiadań. Niestety marzec jest nieaktywny, a na dole nie ma żadnych numerów stron o których piszesz, chyba że jestem ślepa... A z przyjemnością przeczytam poprzedni już dawno opublikowane dzieła. Chyba, że one są dostępne gdzieś indziej.
Pozdrawiam.
MalgorzataSz1 2014.10.06 15:43
Witaj K.

Cieszę się, że tu zaglądasz. Wiem, że jesteś aktywną komentatorką u Amicus, której opowiadania i ja uwielbiam i komentuję na bieżąco.

Jeśli chodzi o wcześniejsze opowiadania, to jak otworzy Ci się strona bloga, na samym dole, tuż przed napisem "Twoja wizytówka" są numery od 1 do X (teraz jest to numer 120) to są właśnie strony. U mnie one się wyświetlają i sądziłam, że u innych również. Jeśli będziesz miała z tym kłopoty to odsyłam Cię pod adres: http://serialbrzydula.streemo.pl/Community/Default.aspx
To strona poświęcona serialowi. Tam trzeba wejść w zakładkę FORUM (na górnym pasku) a następnie w LITERATURĘ. Tam zamieszczam wszystkie swoje opowiadania od tych najwcześniejszych aż po te ostatnie. Tam nawet lepiej się je czyta, bo publikowany jest rozdział za rozdziałem i nie trzeba klikać tak jak tu w poszczególne strony. Tytuły opowiadań możesz sprawdzić najpierw tutaj i potem odnaleźć je na streemo.

Dziękuję za wizytę i komentarz. Serdecznie Cię pozdrawiam. :)
K. (gość) 2014.10.06 19:54
Małgosiu dziękuję Ci bardzo. Postaram się komentować częściej. Teraz próbuje wrócić do wcześniejszych opowiadań. Tutaj niestety nie mam numerów stron - czego bardzo żałuję. Na streemo też zaglądałam wcześniej i czytałam - chyba od niego zaczęłam. Ale zauważyłam, że niektórych Twoich opowiadań tam nie ma albo są same komentarze czytelniczek a tam gdzie Twoje posty puste miejsce. Bardzo dziwnie to wygląda, ale trudno na razie poczytam to co jest.
Pozdrawiam serdecznie.
Gaja (gość) 2014.10.06 20:39
Droga Małgosiu,
pierwszy raz odważyłam się coś napisać &#8211; z góry przepraszam, ale nie mam tak lekkiego pióra jak Ty, a także jak sympatyczne dziewczyny odwiedzające tego bloga. Jednakże spróbuję, bo przecież lepiej późno niż później, czy jakoś tak? Poza tym zastanawiam się co też Ty opowiadasz?, kogo mogły znudzić te &#8222;bazgroły&#8221; i co też chcesz reanimować?, skąd przypuszczenie, że blog umiera śmiercią naturalną? Przecież to ja jestem chora i mam wysoką gorączkę, czyżby Ciebie też dopadła prozaiczna grypa? Mogę Cię zapewnić, że piszesz wspaniałe opowiadania i na pewno jest wiele osób, które z zainteresowaniem śledzą losy Twoich bohaterów. Wydaje mi się, że mniejsza ilość komentarzy może wynikać z prozaicznej przyczyny &#8211; np. z braku czasu, z pewności, że na pewno ktoś inny coś napisze, z obawy co ciekawego napisać żeby się nie ośmieszyć?, jak wtrącić swoje &#8222;trzy grosze&#8221; w tak zgrane towarzystwo?, itp. Ty piszesz tego bloga od dawna i robisz to świetnie, wpisujesz swoje komentarze pod innymi opowiadaniami, więc pewnie ciężko Ci jest zrozumieć takie &#8222;śmieszne&#8221; obawy?
Wracając do meritum, całkiem niedawno, przez zupełny przypadek trafiłam na Twój blog. I muszę powiedzieć, że było to najlepsze zrządzenie losu, jakie od dawna mnie spotkało. Podobno wszystko co nas spotyka jest po coś? Nawet nie zdajesz sobie sprawy jak bardzo pomogły mi Twoje opowiadania. Pomimo, że bohaterowie Twoich opowiadań przeżywają trudne, a nawet bardzo trudne chwile, zawsze masz dla nich w miarę szczęśliwe rozwiązanie. To takie budujące i dające nadzieję, że jak się czegoś bardzo chce &#8230;, to można góry przenosić. To taki frazes, niby wszyscy o tym wiedzą, ale w codziennym życiu dość ciężko o tym pamiętać. Jakimś dziwnym trafem łatwiej jest się obrazić, zasklepić, odsunąć, odtrącić, odejść, niż spróbować porozmawiać, wysłuchać, może wybaczyć, postarać się poszukać rozwiązania, a przede wszystkim zrozumieć &#8230;, dlaczego?, po co?, czemu?, czemu mnie?, itd. W dalszym ciągu nie wiem dlaczego ludzi fascynuje zło, tragedia, śmierć? Zasypywani jesteśmy takimi informacjami w prasie, w telewizji, w filmach, w książkach. Czego pozytywnego można się doszukać w tragicznym zakończeniu jakiejś sprawy? U Ciebie odnalazłam wreszcie spokój. W każdej opowieści bardzo subtelnie, ale przenikliwie opisujesz myśli bohaterów, ich uczucia. Zmuszasz czytelników do zatrzymania się, do zastanowienia co ja bym zrobiła w tej sytuacji?, jak ja bym się zachowała?, do porównania swoich problemów z problemami bohaterów. Pozostawiasz czytelnikom możliwość wyrobienia sobie własnego zdania odnośnie opisywanych sytuacji. Wydaje mi się, że nie można powiedzieć, iż wszystko kończy się u Ciebie szczęśliwie. Kolejny frazes, szczęście jest pojęciem względnym, bo czy matka tracąca swoje dziecko (nawet już dorosłe) może czuć się szczęśliwa?, czy ojciec, nawet błądzący, tracący swoje dziecko będzie szczęśliwy?, czy dzieci wyrzekające się ojca naprawdę będą szczęśliwe?, itd. Przyłączam się do zdania, że obecne opowiadanie czyta się samo, jest bardzo intrygujące. Z niecierpliwością czekam na kolejną część. Zastanawiam się co jeszcze &#8222;zgotujesz&#8221; Uli i Markowi? Czy Ula da szansę dziadkom na poznanie swojego wnuka? Jak widzisz, jak już odważyłam się coś napisać, to nie wiem kiedy skończyć! Wracam po tabletki i kładę się do "betów", bo chyba już zaczynam ględzić?
Jeszcze tylko chciałabym Ci bardzo podziękować za wszystkie wzruszenia, przemyślenia, których doznałam czytając Twoje opowiadania (niedawno skończyłam czytać wszystkie) i proszę o więcej!!!! Dziękuję też, że znalazłaś i wstawiłaś równie piękne opowiadanie &#8222;Ogród szczęścia&#8221;. Mam jeszcze jedną prośbę, nawet nie myśl o zaprzestaniu pisania! Ja ze swej strony obiecuję, że postaram się komentować częściej i krócej poszczególne rozdziały:)
Serdecznie pozdrawiam, Gaja:)
MalgorzataSz1 2014.10.06 21:25
Droga K.

Jestem naprawdę zdziwiona tym co piszesz o streemo, bo ja nie mam takiego problemu. owszem, pod niektórymi opowiadaniami, a raczej pod ich rozdziałami pojawiają się komentarze, które czasem zajmują jedną lub więcej stron, ale wystarczy przerzucić stronę. Na górze i na dole są ich numerki od 1 do X. Tak jest tylko w przypadku opowiadań, które mają więcej niż dziesięć rozdziałów. One zajmują kilka stron. Jednak większość nie jest tak obszerna. Jeśli jednak rzeczywiście te wcześniejsze opowiadania nie wyświetlają Ci się, a chciałabyś je przeczytać, to wystarczy , żebyś podała mi ich tytuły i swój adres mailowy pisząc na mój mail: goniasz2@interia.pl
Ja jestem w stanie przesłać Ci wszystkie teksty, których nie czytałaś. Jeśli odpowiada Ci takie rozwiązanie to po prostu napisz.

Pozdrawiam. :)
MalgorzataSz1 2014.10.06 21:38
Gaju

Serdecznie Cię witam wśród grona moich czytelniczek. Jak na kogoś, kto twierdzi, że nie ma lekkiego pióra, Twój komentarz jest niezwykle obszerny. Jest też bez wątpienia mocno podbudowujący moje umiejętności pisarskie. Takie słowa dają autorowi niezłego kopa i bardzo, bardzo motywują.
Ja mam specyficzny styl pisania i nie potrafię go zmienić. Myślę, że to właśnie dlatego frekwencja na blogu tak mocno spadła, bo czytelnicy zdążyli się nim po prostu znużyć. Mnie osobiście to wcale nie dziwi i nie mam im tego za złe.
Pisałam już w jakiejś odpowiedzi na komentarz, że chyba się wypalam. Nie mam już pomysłów na nowe opowiadania, bo o czymkolwiek bym nie pomyślała, to wszystko już było. Powstało tak wiele historii na temat serialu, że sama sobie się dziwię, że udało mi się napisać 28 opowiadań na jego temat. Uważam to za swój sukces. Nie wykluczam, że jeszcze coś się w mojej głowie wykluje, kiedy skończę publikować ostatnie opowiadanie pt. "Pożółkłe kartki pamiętnika" . Bardzo bym chciała, żeby tak się stało, bo lubię pisać, ale lubię też mieć o czym pisać. Dobry temat to podstawa. Zawsze starałam się, żeby moje opowiadania były o czymś ważnym. Żeby poruszały istotne, życiowe tematy, nad którymi człowiek nie przejdzie obojętnie, ale będzie miał dobry powód, żeby zastanowić się i pomyśleć. Jeśli choć część z Was uważa, że takie właśnie są te moje bazgrołki, to dla mnie największa nagroda.

Bardzo Ci jestem wdzięczna za słowa otuchy. Zdecydowanie poczułam się lepiej, gdy je przeczytałam.
Dziękuję i pozdrawiam najcieplej jak można życząc jednocześnie szybkiego powrotu do zdrowia. :)
.
MalgorzataSz1 2014.10.06 21:41
Jeszcze kilka słów do K.

Numery stron na blogu jak już pisałam Ci wcześniej są na samym dole. Musisz więc przewinąć. One przynajmniej u mnie są obecne na stronie pierwszej, która wyświetla się jak wchodzisz na blog. Zauważyłam, że jak wejdę w komentarze, to na dole tych numerów już nie ma.
Piszę o tym dlatego, bo pomyślałam sobie, że Ty być może sprawdzasz te numery stron właśnie po wejściu w komentarze, a powinnaś zrobić to wcześniej.
Gaja (gość) 2014.10.06 23:13
Gosiu,
nie wiem czy powinnam to pisać, i do tego się przyznać, ale zanim nie trafiłam na Twojego bloga, to nigdy wcześniej nie widziałam żadnego odcinka BrzydUli. Jak to możliwe? Po prostu, jak mam już włączone pudełko, to przeważnie tylko na wszelkiego typu programy informacyjne, potrzeba bieżących informacji gospodarczo/społecznych niestety nie wynika z mojego nieodpartego dążenia do poszerzania wiedzy, tylko przede wszystkim z wymogów pracy. Na filmy/seriale/ wszelkiej maści programy rozrywkowe brak czasu, ale też jakoś nic mnie nie urzekło, żeby koniecznie chcieć coś innego obejrzeć. Obecnie troszeczkę to się zmienia, staram się nadrobić zaległości i zaczynam rozumieć fascynację tym serialem. Masz rację, powinnaś być dumna, że posiadasz taką wyobraźnię i potrafisz to przelać na papier. Nic tylko pozazdrościć. Myślę, że na każdego czasami przychodzi taka refleksja, że się wypalił, zarówno w pracy, jak i w pieleszach domowych. Nigdy wcześniej nie miałaś wrażenia, że stoisz pod ścianą i wydaje się, że zabrnęłaś w ślepą ulicę?, a po jakimś czasie wszystko wraca do normy. Święcie wierzę w to, że wena wróci do Ciebie i w dalszym ciągu będziesz obdarzać nas świetnymi pomysłami i cudownymi opowiadaniami. Dobrych tematów na pewno nie zabraknie, piszesz, że o czymkolwiek byś nie pomyślała, to wszystko już było, ponieważ powstało tak wiele historii na temat serialu, a Ty sama napisałaś już 28 opowiadań na jego temat. Nie bardzo wypada mi się na ten temat wymądrzać, ale wydaje mi się, że niekoniecznie trzeba poszukiwać nowych głównych tematów/wątków, bo przecież na wszelkiego rodzaju konkursach autorzy piszą na jednakowy temat, a wszystkie prace różnią się od siebie, nie tylko zakończeniem, ale również sposobem narracji, sposobem przedstawienia bohaterów, kolejnością opisu, innym podejściem do opisywanych problemów, itd. Właśnie dzięki takiemu, a nie innemu stylowi pisania i podejściu do rozwiązywania problemów przyciągasz do siebie wiernych czytelników. Mam nadzieję, że dobrze o tym wiesz. Pomimo tego, że bardzo lubię czekoladę, często zdarza mi się ją zdradzić na rzecz chałwy, ale i tak zawsze skruszona wracam na klęczkach do mojej niezawodnej polepszaczki humoru: czekolady!!! Co do zdrowia, będzie dobrze, bo przecież złego diabli nie biorą, prawda?, a do pracy i tak rano trzeba zasuwać:)
Z niecierpliwością czekam na czwartek. Uściski, Gaja:)
MalgorzataSz1 2014.10.06 23:36
Gaju

Ja trafiłam na ten serial zupełnie przypadkowo. Byłam na kuracji akurat w okresie wakacyjnym i leciały powtórki odcinków pierwszego sezonu. Zaczęłam oglądać chyba od 130-go i wciągnęło mnie. W domu obejrzałam początek, a po wakacjach zaczęłam oglądać drugi sezon. Od tej pory oglądałam go kilka razy. Uzależniłam się i myślę, że to uzależnienie nie przejdzie tak prędko.

Rzeczywiście masz rację. Czuję się postawiona pod ścianą, z nawet przygwożdżona do niej. Czas pokaże czy będę w stanie oderwać się od niej.
Może nie tryskam teraz optymizmem, ale liczę na to, że coś względnie dobrego pojawi się w mojej głowie, a palce zatańcują na klawiaturze.

A tak w ogóle, to czwartek całkiem blisko...
Dobrej nocy. :)
Sloneczko (gość) 2014.10.07 00:14
Gosiu... Pozdrawiam cie serdecznie. Chociaz nie komentuje to czytam na bierzaco. Mam nadzieje ze niedlugo Twoja niemoc tworcza sie skonczy i zaczniesz pisac nowe piekne opowiadania :)
MalgorzataSz1 2014.10.07 00:29
Słoneczko!

Ale się cieszę, że się odezwałaś! Faktycznie nie odzywałaś się od dość dawna. Tym większa radość dla mnie, że jeszcze pamiętasz.
Bardzo się staram wymyślić coś sensownego i jeszcze się nie poddaję. Może wkrótce to minie i zacznę pisać. Oby. Po dzisiejszych komentarzach, szczególnie Gai i K. jestem bardzo zmotywowana, a trybiki w mojej głowie pracują na wysokich obrotach. Tak, czy owak nie tracę nadziei.

Dziękuję i serdecznie Cię pozdrawiam. :)
Aneta (gość) 2014.10.07 14:21
Małgosiu mam nadzieje ze niedlugo dodasz kolejna zapowiedz, bo zostalo tylko jedno opowiadania, a przeciez nie mozesz skonczyc pisac bo co ja bede czytala jak Ciebie nie bedzie??
pozdrawiam :)
K. (gość) 2014.10.07 15:05
Małgosiu, dzięki za wszystkie rady. Niestety u mnie nigdzie nie ma numerów stron, ale może tylko u mnie. W każdym razie na razie czytam to co na streemo a jeśli czegoś nie będę mogła znaleźć na pewno się zgłoszę indywidualnie. Pozdrawiam Cię serdecznie.
MalgorzataSz1 2014.10.07 16:32
Aneto

Na razie nic nie dopisuję, bo nic nie mam. Pocieszające jest jednak to, że przed Wami jeszcze 6 części tego opowiadania i 12 rozdziałów ostatniego. Będzie więc co czytać.
Nie ma co dramatyzować, bo nawet jeśli u mnie nie pojawi się nowa historia, to inne autorki na pewno coś dodadzą na swoich blogach. Głowa do góry więc.


K.

W porządku. Będzie tak jak zechcesz. Ja weszłam wczoraj na streeomo i przejrzałam te moje opowiadania, ale u mnie wyświetla się wszystko tak jak trzeba. Nie wiem dlaczego u Ciebie tak nie jest.
Poważnie się zastanawiam, czy nie przenieść wszystkich opowiadań na dzisiejszą datę z tego nieaktywnego marca. Muszę to przemyśleć. To byłoby chyba 6 opowiadań. Sporo.

Bardzo Wam dziewczyny dziękuję za wpisy. Obie serdecznie pozdrawiam. :)
jute (gość) 2014.10.07 22:16
Witaj Małgosiu.Wreszcie wywlokłam się z wyrka i chyba wracam do życia.Pewnie moje komentarze będą jeszcze" lepciejsze", bo mi się chyba większość szarych komórek zlasowała.Ale nic to .Ab ovo.Tak jak przypuszczałam,chłopaki się polubiły.Myślę,że "wyrośnie" z tego prawdziwa męska przyjażń.Taką przynajmniej mam nadzieję.Dziwię się Ulce że nie chce by syn poznał swoich dziadków.Wiem , tłumaczyłaś to już a w końcu to Twoja Ulka i Twoje opowiadanie.Ale pamiętaj im więcej babć,dziadków,cioć tym cieplej i weselej.No i kurde więcej prezentów,nie! Bardzo dobrze,że Ulka zaczęła pracować w FD.Ło matulu!Płacić,za wypożyczenie biżuterii,no nie.!Nie wystarczy zrobić jakieś d..e banery z powiększonymi fotkami tychże i informacją ,kto precjoza użycza?.To jest przecież bomba reklama dla firmy jubilerskiej.Ten zarząd to banda łosi i farmaceutów,Ulka! dziewczyno ,pomóż im myśleć,bo firma zacznie generować straty.Co do relacji markowo- ulowej to cud ,miód i orzeszki.Tutaj chyba "chcenia" Mareczka wyprzedzają trochę wyobrażenia Uli.I bardzo dobrze.Czekam na czwartek.Pozdrowienia.
jute (gość) 2014.10.07 22:19
Gaja! Przybij piątkę pełna synchronizacja.Cudownie i jasno ujęłaś to co i ja myślę.Pozdrawiam.
jute (gość) 2014.10.07 22:24
Lectrice.Widzę,że Ci się GPS na Twojej miotle zablokował.Ty uważaj ,bo w końcu wylądujesz na "naszej klasie"
MalgorzataSz1 2014.10.07 22:52
Jute

Płaczę ze śmiechu! Udały Ci się te komentarze. Moje pytanie jednak brzmi: Coś Ty robiła tyle czasu w tym wyrku. Liczę i liczę i wychodzi mi, że zaległaś w nim od niedzieli. Grypsko Cię wzięło, czy cóś?

Gaja dała mi do wiwatu. Już dawno nikt nie pisał tak długich, a przede wszystkim sensownych komentarzy. Każde słowo wzięłam sobie do serca/.
Co do Lectrice, to diabli wiedzą, gdzie ją wywlókł ten je GPS. Z najświeższych informacji jakie posiadam, to siedzi na facebooku i dodaje jakieś głupoty. Ja lajkuję, bo śmieszne.

Wreszcie jeśli chodzi o rozdział, to już nie będę wyjaśniać, że Śliwińscy stanowią tu zbędny balast. Michał nie poznał nigdy ojca, bo ten zaćpał się jak dziecko było niemowlęciem. Ula nie chce o tym pamiętać, a przede wszystkim nie chce pamiętać o Igorze. Wizyty dziadków sprawiłyby, że za każdym razem przeżywałaby całą sytuację od początku.
Wydaje mi się, że poproszenie Marka o pomoc i przedstawienie go jako swojego męża było dość logiczne i dość wiarygodnie. Tak czy owak Śliwińscy to kupią.

Dzięki Zdechlaczku za wpisy (aż trzy!). Okryj się kordełką i zdrowiej. :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz