Łączna liczba wyświetleń

środa, 7 października 2015

"POZORY MYLĄ" - EPILOG

29 lipiec 2014
EPILOG


Krzątała się po kuchni nucąc cicho jakąś melodię, gdy poczuła ręce oplatające ją w talii i ciężar, który przylgnął do jej pleców. Uśmiechnęła się. Dobrze znała te ręce i człowieka, do którego należały. Odwróciła się i z miłością spojrzała mu w oczy.
- Myślałam, że pośpisz jeszcze trochę. Jest dość wcześnie – wyszeptała. – Rzadka okazja.
Odwzajemnił jej uśmiech i pochyliwszy głowę ucałował z uczuciem jej usta.
- Dzień dobry kochanie. Poczułem głód i ten nieziemski zapach kawy, przez który nie mogłem już wyleżeć w łóżku – wymruczał prosto w jej ucho.
- W takim razie zaraz przygotuję nam śniadanie, a ty zajrzyj do Kacpra. Może też już nie śpi.
Kiedy wyszedł włożyła kiełbaski do garnka i zajęła się krojeniem pomidorów. Jej dwaj ukochani mężczyźni byli mięsożerni i na śniadanie obowiązkowo musiały być kiełbaski. Uwielbiali je.
Czekając aż się przygrzeją wróciła pamięcią do tego pokazu, który zapoczątkował ich związek. To na nim wyznali sobie miłość i chociaż nie mogła uwierzyć początkowo w słowa Marka i w to, że zakochał się w niej, to jednak dała im szansę. Nigdy nie pożałowała tego kroku. On rzeczywiście udowadniał jej każdego dnia jak wielkim uczuciem ją darzy i jak bardzo mu na niej zależy.


Od pokazu minęły cztery lata. Cztery bardzo intensywne dla nich lata, w czasie których Marek oświadczył się jej, a potem bardzo szybko zorganizowali wesele. Zaprosili na nie najbliższą rodzinę, znajomych i przyjaciół. Był też Karol Mączyński z małżonką i swoimi trzema pociechami. Ula i Marek stwierdzili zgodnie, że ich nie może zabraknąć tym bardziej, że zaprzyjaźnili się z całą rodziną i bywali u nich w domu wielokrotnie. Później była przeprowadzka do ich własnego, nowego domu. Pamiętała ją doskonale, bo była już wtedy w zaawansowanej ciąży. Marek obchodził się z nią jak z jajem. Nie pozwalał się przemęczać i ciągle ją upominał, gdy widział, że usiłuje sprzątać lub coś przesuwać. Wynajął wtedy ekipę, która pomogła poprzenosić meble i posprzątać po przeprowadzce.
Mimo, że tak bardzo ją oszczędzał i tak czuła zmęczenie samym pokazywaniem, gdzie co ma stać i jak zawiesić firany w oknach. Kiedy jednak zostali już sami poczuła się dumna, bo ich gniazdko wyglądało naprawdę pięknie i przytulnie.
W pracy też zaszło sporo zmian. Marek chcąc mieć ją jak najbliżej siebie wynajął połowę skrzydła parteru biurowca, w którym miała siedzibę Febo&Dobrzański i urządził nowe biuro Uli. Zatrudnił też kilku pracowników, głównie księgowych, by jego małżonka miała jak największą wyrękę. Marta została kierownikiem i uczciwie wszystkim zarządzała.
Biuro mieszczące się do tej pory w kamienicy Karola znowu ziało pustką. Jednak Mączyński cieszył się ze względu na Ulę i zawsze powtarzał, że dawał jej minimum pięć lat na usamodzielnienie się, a tu okazało się, że w o wiele krótszym czasie ma swoje własne. Nadal ściśle współpracował z Markiem. Dobrzański naprawdę cenił sobie tę współpracę i często myślał, że gdyby nie Ula, ona nie miała by nigdy szansy, żeby zaistnieć. Nie tak rzadko też wspominając poprzednie lata ganił sam siebie za głupotę, za powierzchowność, za to, że nie doceniał swojej ślicznej małżonki tak, jak na to zasługiwała. Od kiedy wyznał jej miłość, bardzo się starał jej nie zawieść i robił wszystko, by miała pewność, że kocha tylko ją i tylko ona jest w jego życiu najważniejsza, bo nadaje mu sens.
Kiedy dowiedział się, że zaszła w ciążę, nie posiadał się ze szczęścia. Na rękach ją nosił i każdego dnia pieścił powiększający się brzuch. Nikt nie widział go bardziej szczęśliwego niż w dniu, gdy urodził się jego syn. Gdy zobaczył tego szkraba popłakał się ze wzruszenia. Nie mógł odkleić się od Uli obsypując ją pocałunkami i dziękując jej ciągle za to piękne dziecko.
Kacper był uroczą mieszanką ich obojga. Bardziej jednak był podobny do Uli. Rudy odcień gęstych włosów, liczne piegi na nosku i policzkach, a także niemożliwie błękitne, duże oczy były ewidentnie odziedziczone po niej. Jednak wykrój ust i dwa dołeczki zaznaczające się nawet przy najlżejszym grymasie, czy uśmiechu stanowiły spuściznę po Marku. On kochał to dziecko całym sercem podobnie jak jego matkę. Już nie wyobrażał sobie, że miało by ich nie być w jego życiu. Razem z nim tę miłość podzielali jego rodzice i rodzina Uli. Przepadali za małym, który rozbrajał ich szerokim, szczerym uśmiechem i figlarnymi iskierkami w błękitnych oczach. Dzisiaj właśnie kończył trzy lata i po południu miała się pojawić cała rodzina i przyjaciele, żeby uczcić ten ważny dzień.

Marek nacisnął klamkę i jak najciszej wszedł do pokoju syna. Podszedł do jego łóżeczka i pochylił się wplatając palce w jego gęstą czuprynę. Mały otworzył oczy i potarł je piąstkami. Uśmiechnął się widząc nad sobą twarz ojca.
- Tata – pisnął radośnie.
- Dzień dobry synku. Wyspałeś się? Jeśli tak, to zabieram cię na śniadanko, ale najpierw umyjemy buzię. Mama gotuje dla nas kiełbaski.
Kacper wyciągnął do niego ręce.
- Pycha. Idziemy.
Wziął na ręce chłopca i pomaszerował z nim do łazienki. Umyci i już ubrani pojawili się przy kuchennym stole. Ula ucałowała rumiane policzki synka i nałożyła mu na talerz kromkę chleba z pomidorem i kiełbaskę.
- Proszę. Wcinaj. Potem pójdziesz z tatą na spacer, a ja przygotuję poczęstunek dla gości.
- A Michał będzie?
- Oczywiście, że będzie. Wujek Karol przywiezie całą rodzinę. Będziesz dzisiaj szalał razem z chłopakami.
Po śniadaniu założyła małemu sandałki i uściskała go.
- Pamiętaj, żeby trzymać się taty. Idziecie na huśtawki do parku. Marek nie kupuj mu żadnych lodów. Kupiłam już i dam mu po południu jak będą goście. No idźcie. Ja muszę się uwijać.

Wyszła wraz z Markiem na ogromne patio niosąc półmiski z wędlinami i sałatką. Marek dumnie dzierżył piętrowy tort zaopatrzony w trzy płonące świeczki. Postawił go na stole i kiwnął na Kacpra.
- Chodź smyku. Musisz mocno dmuchnąć.
Kacper ze szczęśliwą miną bez trudu zgasił trzy płomyki. Dzisiaj czuł się bardzo dumny. Wszak kończył już trzy lata i czuł się dorosły. Przecież tata ciągle mu powtarza, że jest dużym chłopcem.
O takich urodzinach właśnie marzył. Wesołych i kolorowych. Wszędzie, gdzie nie spojrzał widział kolorowe balony i mnóstwo paczek z prezentami. Wieczorem, kiedy już pożegnał swoich gości wgramolił się na kolana Uli i mocno do niej przytulił. Z miłością ucałowała jego czółko.
- Zmęczony jesteś, co? – Maluch pokiwał głową.
- Ale szczęśliwy. Dostałem fajne prezenty, widziałaś?
- Widziałam, ale nie wszystkie. Jutro spokojnie rozpakujemy resztę. A teraz umyjesz się i pójdziesz spać. Późno już.
Przeczytała mu jeszcze krótką bajkę i wyszła cicho z pokoju. Marek kończył znosić brudne naczynia do kuchni.
- Mam dzisiaj dość – mruknęła podchodząc do niego. – Nie mam siły tego zmywać. Poustawiaj wszystko na stole. Pomyję jutro.
Objął ją i przytulił usta do jej skroni.
- Masz rację. Jutro też jest dzień. Pójdę przygotować nam kąpiel. To nas zrelaksuje.
Kiedy weszła do łazienki on siedział już w wannie pełnej pachnącej olejkami piany i z kieliszkiem szampana. Zsunęła z siebie szlafrok i naga wsunęła się do ciepłej wody. Mimo wcześniejszej ciąży nadal miała idealną figurę, której widok zawsze pobudzał zmysły Marka. Wciąż patrzył na nią jak dawniej zachwyconym i łakomym wzrokiem. Podał jej kieliszek z szampanem i stuknął w niego swoim.
- Za zdrowie naszego synka i za nasze kochanie. Udały się te urodziny, a Kacper jest szczęśliwy. – Nacisnął jakiś guzik na obrzeżu i natychmiast pokazały się na wodzie łaskoczące skórę bąbelki. Odstawił kieliszek i przyciągnął Ulę do siebie. Siedzieli teraz twarzą w twarz. Jego nienaturalnie rozszerzone tęczówki powiedziały jej wszystko. Pragnął jej. Znała dobrze ten wyraz jego oczu i doskonale wiedziała, co oznacza. Oplotła nogi wokół jego bioder ściślej przylegając do niego. Mimo zmęczenia całym dniem i ona poczuła pożądanie. Zawsze na nią tak działał i to się nie zmieniło. Poczuła jak twardnieje jego męskość. Uklękła i przylgnęła do jego ust. Uwielbiał kiedy to właśnie ona inicjowała zbliżenie. Natychmiast oddał ten łapczywy pocałunek. Powoli opadała na niego do momentu, kiedy poczuła, że siedzi na jego udach. Uśmiechnęła się leniwie i wolno zaczęła się poruszać. Przymknęła oczy. To było to, co lubiła najbardziej. Uwielbiała, gdy wypełniał ją sobą do samego końca. To uczucie kojarzyła zawsze z czymś niezwykle zmysłowym i pięknym. Poczuła jak ustami pieści jej sutki i otworzyła oczy. Objęła go za szyję przywierając mocno. Ten akt był bardzo spokojny jakby chcieli cieszyć się nim jak najdłużej. Bulgocząca wokół woda tylko dodawała im podniety. Jęczała cicho pod wpływem tych doznań. Poddała się rytmowi jaki generowało jej własne ciało. Przygryzła wargę. Ta błogość powoli stawała się nie do zniesienia. Czuła już to znajome drżenie w podbrzuszu, a po chwili nastąpił ogromny wstrząs, który niemal pozbawił ją tchu i sprawił, że zesztywniała w ramionach Marka. On spełnił się niemal w tym samym momencie uwalniając trzewia z tego ogromnego napięcia. Seks z nią zawsze był czymś wyjątkowym i pięknym. Drżeli jeszcze przez chwilę tuląc się w ramionach. Odgarnął mokre kosmyki włosów z jej twarzy i uśmiechnął się do niej szczęśliwy.
- To było niesamowite kochanie. Dziękuję.

Dziewięć miesięcy później wniósł ją na rękach na izbę przyjęć. Nie była w stanie iść. Bóle porodowe były tak silne, że pozbawiały ją sił. Natychmiast zajęto się nią i odtransportowano na porodówkę. Tym razem dzielnie trwał przy niej aż do szczęśliwego rozwiązania. Kiedy rodził się Kacper on deptał ścieżki na szpitalnym korytarzu. Tym razem postanowił, że będzie inaczej.
Ten poród był znacznie łatwiejszy niż poprzedni i znacznie krótszy. Po dwóch godzinach przywitali na świecie swojego drugiego syna. Jego czarna czuprynka świadczyła o tym, że prawdopodobnie będzie podobny do Marka. Już wcześniej ustalili, że jeśli będzie chłopiec, dadzą mu na imię Jakub. Kuba Dobrzański.
Kiedy przewieziono Ulę na salę poporodową i pozwolono mu wejść, usiadł na brzegu łóżka i z miłością spojrzał na swoją żonę tulącą do piersi ich drugie szczęście. Ucałował ich oboje.
- Obiecaj mi kochanie, że to jeszcze nie koniec. Ja nadal marzę o małej, ślicznej Hani. Będziemy próbować, dobrze. – Uśmiechnęła się do niego. Wcześniej nawet by go nie podejrzewała, że tak bardzo może być rodzinny i tak bardzo kochać dzieci. Pogładziła jego zarośnięty policzek.
- Jeśli naprawdę tego pragniesz, to spróbujemy. Teraz jednak pozwól nam trochę odpocząć. Sam też jesteś zmęczony. Jedź do rodziców i odbierz Kacpra. Jutro przyjedźcie obaj. Mały musi poznać swojego braciszka.
Była najwyraźniej senna, bo mówiła wolno i cicho. Odebrał z jej rąk maleństwo i ułożył je w łóżeczku obok. Pochylił się jeszcze nad zasypiającą Ulą obdarowując ją słodkim całusem. Uśmiechnął się. Był najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi.


Marcysia (gość) 2014.07.29 20:48
Małgosiu,
wspaniały jest ten epilog. Przepięknie opisałaś tutaj szczęście Marka i Uli, którzy są ze sobą niesamowicie szczęśliwi, mają dwóch synów, Dobrzański marzy o kolejnym dziecku... Cudnie! Już poprzedni rozdział mnie usatysfakcjonował, ale ten epilog to wisienka na torcie.
A tak na marginesie - Kacpry to fajne chłopaki, tak jak dziecko Dobrzańskich :D

Buziaki :)
MalgorzataSz1 2014.07.29 21:10
Marcysiu

Wielkie dzięki za ten pozytywny wpis. obawiałam się, że nieco może przesadziłam, ale skoro napisałaś z takim entuzjazmem, to chyba jednak nie.
Pozdrawiam Cię serdecznie :)
MalgorzataSz1 2014.07.29 21:13
Madgam

Widzę, że na dobre wzięłaś się za czytanie moich opowiadań. Ciesze się, że Ci się podobają. Jeśli nie chcesz nie musisz komentować, bo mnie jest dość trudno odpowiedzieć na Twój komentarz. Musiałabym się cofnąć do rozdziału, pod którym go zostawiłaś.
Niezależnie od tego piszesz tak entuzjastycznie, że mnie serce rośnie. Dziękuję i pozdrawiam. :)
Madzian (gość) 2014.07.29 21:48
Cudowne zakończenie! Szkoda, że na kolejne Twoje opowiadania musimy czekać aż miesiąc! Jednak wypoczynek też jest ważny ;) Pozdrawiam serdecznie i życzę udanego wypoczynku!
jute (gość) 2014.07.29 22:01
Witaj Małgosiu. MIIIAAAAAM.Chyba przeczytam jeszcze parę razy.Cudowna scenka.Pięknie to opisałaś.Wspaniale jest mieć obszerną wannę w łazience. Mam nadzieje,że potem,dużo potem nie zapomną dlaczego taką właśnie chcieli.A wracając do "chceń" Twoich czytelników ,mniemam,że wszyscy chcieli,żebyś to napisała ale tylko nieliczni mieli odwagę się przyznać ( no taka jedna by się pewnie przyznała ale ponoć ma ograniczony dostęp do netu) Bardzo Ci dziękuję Małgosiu za te słodkośći.(to jest lepsze niż miętowy lizak) Pozdrawiam.Super fotka.,zapomniałam powiedzieć.
MalgorzataSz1 2014.07.29 22:09
Madzian

Na publikację moich kolejnych opowiadań poczekacie nie miesiąc, ale sześć tygodni, bo dopiero mniej więcej w połowie września zacznę publikować opowiadanie "Nowy początek" Trochę przynajmniej odpoczniecie od mojej pisaniny i mam nadzieję, z większą ochotą do jej czytania powrócicie we wrześniu.

jute

Naprawdę zastanawiałam się, czy rzeczywiście jest Wam potrzebna ta kropka nad "i". Ale niech Wam będzie. Rozdział jest krótszy niż pozostałe, ale zdjęcie być może to rekompensuje, bo nieczęsto można je zobaczyć i trzeba się dobrze naszukać. Mnie się udało.

Poza tym nie mogli poprzestać na jednym dziecku. Nie Marek. A skoro tak, to wanna a raczej jacuzzi było świetnym miejscem na poczęcie potomka.

Dziękuję dziewczyny. Jutro jeszcze tylko ogłoszenie wakacji dla mnie, i żegnam blog na dłużej. Mam nadzieję, że w tym czasie przyjdą mi do głowy pomysły na nowe opowiadania o naszej ulubionej parze.

Pozdrawiam Was serdecznie. :)
Madzian (gość) 2014.07.29 22:20
Aż 6 tygodni??? I co ja będę czytać przez ten czas? ( w moim przypadku 5 książek na 4 tygodnie to mało, a w mojej bibliotece trwa inwentaryzacja księgozbioru :( )
I od Twoich opowiadań nie trzeba odpoczywać! Zaglądam tu czasami i kilka razy dziennie, aby sprawdzić czy czasem czegoś nie dodałaś!
W związku z tak długą przerwą nie pozostaje mi chyba nic innego jak uzbroić się w cierpliwość ( a to nie jest moją mocną stroną)... Chociaż może skusisz się na jakąś miniaturkę?
jute (gość) 2014.07.29 22:21
Udanego urlopu Małgosiu. Odpoczniesz od tych zrzędzących na Twoim blogu basztyli.Wracam do czytania.Trzymaj się.
marit (gość) 2014.07.29 22:28
Gosiu,gdybyś była bliżej mnie,na pewno polazłabym do Twojego domu i uściskała Ciebie.
Wiem,że sprowokowałam wraz z Jute,a wręcz wymusiłam na Tobie,tego beautiful epilogue,
Gosiu,dziękuję Ci za niego bardzo,bardzo.
Patrząc na Marka i jego rozmarzone oczy,widzę jego prawdziwą miłość do Uli.
Dobrze wiedziałaś o co mi chodzi.Opisałaś i pokazałaś to uczucie,profesjonalnie.Jesteś wielka i za to wielkie dzieki.
Zabieram się jeszcze raz do czytanie,muszę się nasycić ich miłością,uczuciami.
Dzięki i pozdrawiam Cię z wielkimi uściskami.Buziaki.
Gośka (gość) 2014.07.29 22:36
Taka miła niespodzianka. :D
Miłego wypoczynku.
MalgorzataSz1 2014.07.29 23:09
Madzian

Jestem pewna, że znajdziesz do czytania coś ciekawego. Niestety ja nie piszę miniatur. Popełniłam wprawdzie dwa razy short story, ale nie można nazwać tego miniaturkami, raczej trzyrozdziałową historią. Mam nadzieję, że i Ty odpoczniesz.

jute

Mam zamiar solidnie wypocząć i trochę się podleczyć. Wierzę, że mi się uda.

marit

No moja zrzędo, wreszcie Cię czymś usatysfakcjonowałam. Kamień z nerki jak mówi Viola K.


Gosiu

Zostałam zmolestowana przez takie dwie tutaj, Jute i Marit. Musiałam napisać ten epilog.
Fajnie, że zajrzałaś i przeczytałaś. Dziękuję.

POZDRAWIAM DZIEWCZYNY. BUZIOLE. :)
marit (gość) 2014.07.30 07:38
Jute,czy Ty choć troszkę czujesz to zmolestowanie ,bo ja tak i to z tak wielką przyjemnością,że aż dwa razy musiałam,tym jej dziełem nacieszyć swój umysł.Pięknym epilogiem Gosiu. Mam nadzieję,że pozostałe czytelniczki też są usatysfakcjonowane,a może za dużo miziania? Raczej nie,bo zawsze oczekujemy,jak to ma zwyczaj mawiać Lectrice,końcóweczki i to z wielkim happy endem.
Dzięki Gosiek. Miłego dnia,a wiem,że masz skwarkę jak cholera.Siedź w lodówce.
Buziale.
MalgorzataSz1 2014.07.30 10:44
Dzięki Marit.

To już któryś dzień z kolei, kiedy umieram z upału. Niech już się to skończy, bo za chwilę mnie pochowają. Miłego dnia. :)
bewunia68 (gość) 2014.07.30 12:16
Taki epilog to jak wisienka na torcie. Dzięki, że dałaś się zmolestować i dopisać zakończenie. Baw się dobrze na urlopie. Odpoczywaj. My, wierne czytelniczki będziemy czekać twego powrotu. Pozdrawiam.
jute (gość) 2014.07.30 13:03
Marit ,Ty szykuj jakieś zapasy cebuli,a ja jakieś ciepłe koce.Za molestowanie pójdziemy do pierdla.A wydawało mi się,że tak delikatnie i grzecznie prosiłam.No może nie było by tak żle ,gdyby przestępstwo było jakieś grubsze ( najlepiej jakaś miliardowa malwersacja) wtedy pewnie trafił by nam się jakiś cieńki hotel zwany pierdlem.A za takie małe coś ( bo molestowanie było jednak wirtualne) to chyba jakiś Sybir nam się trafi ,albo gorzej.No kurde zachciało mi się miziania i to w wodzie.Co za życie.!
MalgorzataSz1 2014.07.30 15:15
Bewuniu
Dziękuję. :)
(gość) 2014.07.31 18:32
Piękne opowiadanie i piękne zakończenie :) bardzo sie ciesze, ze dopisalas epilog :) udanych wakacji i wracaj do nas szybko z nowymi opowiadaniami :) pozdrawiam :)
MalgorzataSz1 2014.07.31 21:03
Gościu drogi

Szkoda, że tak anonimowo, jednak bardzo cieszy mnie Twój komentarz i fakt, że śledzisz moje opowiadania.
Dziękuję i serdecznie pozdrawiam. :)
marit (gość) 2014.08.02 01:08
Jute.
My obie przynajmniej wiemy,czego tak naprawdę w życiu nam potrzeba.Cebulę mam wysuszoną z działeczki,tak pierońsko przyjemną,że paszczaka wykręca i zapewniam Cię ,że nie na Syberię,a na Zachód, jak na starych dobrych czasów.Pozostały jeszcze pozostały oczy,które potrzebują cholernego kranu,przy obieraniu piękności.
A koce nam nie potrzebne na takie skwary.Po drugie,jak Ci będzie zimno,zawsze chętnych jest pudełku do przykrycia. Oczywiście nie obejdzie się bez mizzziiiaaania.Po cholerę nam hotel,molesta w plenerze ,a wiesz ilu takich łazi? Hotel na hali z baranami.Oj Gośce włączyły by się kurwiki na nasze molessty, wirtualny świat,a wtedy wiesz co by nas czekało. OjJute.biedne by my żuczki były,oj biedne.
A tak nawiasem,fajny ten epilog wyszedł Gosi,nie???
Pozdrawiam Ciebie i hale z baranami.
Krzysiek25 (gość) 2014.08.10 14:29
Skoro z brzyduli wyrósł łabędź to czy ja też kiedyś będę przystojny?
UiM (gość) 2014.12.20 02:17
Bardzo fajna opowieść. Pisana takim stylem jaki lubię najbardziej. Czyli miłość bez dzieci z osobami trzecimi, nie są rozwodnikami. No i ten piękny opis sytuacji. Czułam się jakbym tam była. No szkoda że tak krótko, ale jest ok :D Wpadaj do mnie :*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz