13 lipiec 2014 |
ROZDZIAŁ 3
W prawdziwe zdumienie wprawił swoich rodziców, gdy po raz drugi tego dnia pojawił się na progu ich domu. Ledwie go przekroczył rzucił bezceremonialnie. - Odszedłem od Pauliny i zerwałem zaręczyny. Mam jej serdecznie dość. Nawet nie próbujcie wpływać na zmianę mojej decyzji. Prędzej strzeliłbym sobie w łeb niż został jej mężem. Mogę zająć swój dawny pokój? Nie mam się gdzie podziać. To tymczasowe rozwiązanie i wkrótce coś sobie znajdę. Byli tak zaskoczeni, że tylko pokiwali głowami na znak zgody i wycofali się do salonu. Rankiem przy śniadaniu wyjaśnił im całą sytuację. - Ta kobieta nie nadaje się na żonę dla nikogo. To prawdziwa, jadowita suka, a ja nie chcę mieć z nią nic wspólnego. Przez te pięć lat naszego związku pięknie mydliła wam oczy, a wy wszystko przyjmowaliście bezkrytycznie. Ona nie jest taka jak myślicie. Jest zła, kłótliwa i wredna. To zwykła, prymitywna awanturnica. Przez te wszystkie lata nie miałem ani jednego spokojnego dnia, bo zawsze wynajdywała pretekst do kłótni. Nigdy więcej Pauliny w moim życiu, rozumiecie? Nigdy więcej. Był tak zdenerwowany, że aż drżał mu głos, a Dobrzańscy przyglądali mu się zaniepokojeni sądząc, że potrzeba naprawdę niewiele, by zaczął krzyczeć. - Nie mieliśmy o niczym pojęcia synku – odezwała się Helena. – Nie będziemy na ciebie naciskać skoro tak się sprawy mają. Chcemy, żebyś był szczęśliwy. - Z nią nie byłbym. Zapewniam was. W poniedziałek pierwsze kroki skierował do gabinetu Pauliny. Stanął w progu i nawet nie przywitawszy się z nią wyrzucił z siebie. - Postanowiłem sprzedać dom. Jeśli chcesz go zatrzymać, spłacisz mi równowartość połowy. Daj mi znać, co postanowiłaś. Chciał wyjść, ale zatrzymała go. - Zaczekaj Marco. Chyba nie chcesz się rozstać z powodu tego, co powiedziałam o tej Cieplak? To głupi powód musisz przyznać. Spojrzał na nią pogardliwie i wycedził przez zęby. - Ty naprawdę nie grzeszysz inteligencją. Tu nie chodzi o Ulę, ale o te pięć zmarnowanych przy tobie lat. Lat, które były dla mnie horrorem. Nigdy do ciebie nie wrócę, rozumiesz? Nigdy. Żałuję tylko, że tak późno zdecydowałem się od ciebie odejść. Wszedł energicznie do sekretariatu. Zarówno Violetta jak i Ula spostrzegły, że to nie jest jego najlepszy dzień. Najwyraźniej był zły. Ula wstała od biurka i szepnęła do Violetty. - Pójdę spytać, czy chce kawy. - Lepiej nie. Widzisz, że jest wkurzony. Pewnie na Paulinkę. Ta to wie, jak „poprawić” mu humor z rana. - Jednak zaryzykuję – postanowiła. Zapukała cicho do drzwi i weszła do gabinetu. Siedział przy biurku z twarzą ukrytą w dłoniach. - Przepraszam cię Marek. Chciałam tylko zapytać, czy masz ochotę na kawę. Jakiś przygnębiony jesteś. - Nie jestem przygnębiony. Jestem wściekły. - Stało się coś? Popatrzył na nią jak na raroga. - Co ją to może obchodzić? Nie jej sprawa. - Jakby wbrew sobie powiedział. - Oprócz tego, że zerwałem zaręczyny wszystko w najlepszym porządku. – Wytrzeszczyła na niego oczy. - To przeze mnie? – Spytała cicho i zaraz pożałowała tego pytania. Nie powinny jej interesować jego prywatne sprawy. To jej szef, a ona jest tylko asystentką. Spojrzał na nią ironicznie. - Ula, nie pochlebiaj sobie. Nie przez ciebie OK? - Przepraszam… Nie powinnam… To ja pójdę zrobić tej kawy. Umknęła z gabinetu jak oparzona. Ganiła się w myślach za zbytnie wścibstwo, które wykraczało poza granice szef – podwładna. Musi się pilnować, żeby znów nie wyskoczyć z czymś podobnym. Wprawdzie bronił jej przed Pauliną, ale to nie oznacza, że nagle zapałał do niej wielką sympatią. Nadal traktował ją jak zawsze i tego powinna się trzymać. Zgodnie z tym, co kiedyś jej obiecał, przedłużył jej umowę na rok. Wracała do domu naprawdę szczęśliwa, bo i pensja, którą dostanie będzie znacznie większa. Może to pozwoli jej trochę o siebie zadbać. Jednak na razie musiała chodzić w tym, co miała w szafie. Przypomniała sobie, że na strychu stoi wielki kufer, do którego ojciec wrzucił wszystkie ubrania po śmierci mamy. Od tego czasu nikt tam nie zaglądał i właściwie nie wiadomo było, czy nie rozleciały się ze starości. Po zjedzonym obiedzie postanowiła tam zajrzeć. Kufer stał na samym środku i był ogromny. Pomyślała, że musi znaleźć czas, żeby wysprzątać strych. Nie pamiętała, kiedy była tutaj ostatnio, a on zdążył pokryć się sporą warstwą kurzu i gigantycznych pajęczyn. Wróciła po szczotkę i omiotła nią część z nich. Przetarła szmatą wieko kufra i uniosła je. Całe wnętrze wypełnione było ciuchami. Zaczęła je przeglądać. Nie były w najlepszym stanie i śmierdziały stęchlizną. Część z nich rozłaziła się w rękach. Dotarła do letnich sukienek i wybrała dwie z nich. Były zupełnie niemodne i uszyte z materiałów, które już dawno zniknęły z rynku. Mimo to postanowiła je przerobić. Najpierw wyprała je, a kiedy wyschły, zaczęła przymierzać. Mama była znacznie tęższa od niej, ale wzrost miały podobny. Wymierzyła się dokładnie i pozaznaczała na nich miejsca na nowe szwy. Wyciągnęła z szafy starą maszynę do szycia i zabrała się za przeróbki. Zdążyła zwęzić tylko jedną sukienkę w czarno-białą, drobną pepitkę, jej zdaniem najładniejszą, odcinaną w pasie z rozkloszowaną spódnicą. Było już dobrze po pierwszej w nocy, gdy skończyła ją prasować. Przymierzyła jeszcze i przejrzała się w lustrze. Nie było tak źle. Dopasowała do niej cienki, czarny żakiecik i lekkie, niewysokie sandały w tym samym kolorze. Były już mocno schodzone, ale musiały wystarczyć zanim nie kupi sobie jakichś nowych. Rano przed wyjściem do pracy dopracowywała jeszcze fryzurę. Uznała, że nie będzie już rozpuszczać włosów i podkręcać grzywki. Spięła je tylko w koński ogon a grzywkę zaczesała na bok. Ostatni raz zerknęła w lustro. Było lepiej. Znacznie lepiej. Z dobrym nastawieniem pomaszerowała na przystanek. Sukienka nie umknęła uwadze Violetty, podobnie jak nowa fryzura. Pochwaliła ją. - Ta sukienka chyba nie jest nowa, ale wyglądasz w niej znacznie lepiej niż w tych babcinych ciuchach. I dobrze, że nie zakręcasz grzywki. Podziękowała jej. Postanowiła też, że z każdej pensji przeznaczy trochę pieniędzy na odzież dla siebie. Miała już dość ciągłych drwin pracowników. Tuż za nią wszedł do sekretariatu Marek i poprosił ją do siebie. - Mam dzisiaj spotkanie z kontrahentem w sprawie zakupu ostatniej kolekcji. Przygotuj mi wszystkie materiały. Będę ich potrzebował. Dasz radę w ciągu dwóch godzin? - Na pewno. A może mogłabym pójść z tobą? Znam na pamięć wszystkie dane. – Zdziwiony jej propozycją pokręcił głową. Ona miałaby iść z nim na spotkanie? Już wyobrażał sobie minę potencjalnego kooperanta, gdyby mu ją przedstawił. Nie ma mowy, żeby miała mu towarzyszyć. - Dziękuję Ula, ale załatwię to sam. Ty daj mi tylko te dokumenty. Zresztą masz dopilnować tej sesji fotograficznej u Pshemko. Zapomniałaś o tym? - Nie, nie zapomniałam. Idę w takim razie i przygotuję ci wszystko. Sesja fotograficzna zgromadziła sporo modelek. Z podziwem patrzyła na nie. Były takie wysokie, szczupłe i zgrabne. Ubrane elegancko i z gustem. Modnie ostrzyżone i z pięknym makijażem. Westchnęła. Pozazdrościła im. Ona nigdy nie będzie tak wyglądać. W jakimś sensie rozumiała ciągoty Marka do tych pięknych, ładnie pachnących kobiet. Słyszała wiele plotek na ten temat, wśród których przewijała się taka, że nie przepuścił żadnej z nich i wszystkie zaliczał w hurtowych ilościach. Z drugiej strony dziwiła mu się, bo przecież Paulina też była piękna, wysoka i smukła. W niczym nie odbiegała od tych tutaj. A może zrozumiał, że uroda to nie wszystko? Że jeszcze oprócz ładnej buzi liczy się charakter? Nie… Chyba jednak nie. Modelki nie grzeszyły inteligencją. Były puste i próżne. Zapatrzone w siebie i mocno wierzące w swoją doskonałość. Przy tym wszystkim bezczelne i roszczeniowe. Kilka razy była świadkiem, jak przy pomocy swoich wdzięków wymuszały na Marku zmianę wcześniejszych decyzji. Pod tym względem był słaby i zawsze ulegał ich urokowi. Teraz nie musiał się z tym kryć, bo przecież Pauliny już nie było. Ocknęła się z tych rozmyślań, bo zaczęła się sesja. Firmowy fotograf Czarek ustawił już światła i teraz uwijał się z aparatem fotografując modelki z różnych ujęć. Po wszystkim ustaliła z nim, że za dwa dni zdjęcia znajdą się na biurku Marka. Z pracowni Pshemko wyszła z bólem głowy. Modelki nie potrafiły zachować spokoju i ciągle się o coś wykłócały zaburzając porządek sesji. Miała dość. Zanim dotarła do sekretariatu weszła do pomieszczenia socjalnego i zrobiła sobie kawy. Z filiżanką w ręku usiadła za biurkiem. Zdążyła upić zaledwie kilka łyków, kiedy wrócił Marek. Piorunujący wzrok i zaciśnięte szczęki świadczyły o tym, że nie poszło mu chyba dobrze. - Ula, do mnie – rzucił. - Podniosła się i pełna obaw ruszyła za nim. – Siadaj – wskazał jej dłonią kanapę. - Co ty mi za wyliczenia dałaś? Ceny są tak wyśrubowane, że facet nawet nie przystąpił do negocjacji i nawet nie chciał słuchać żadnych racjonalnych argumentów. Jestem wściekły. Myślałem, że pozyskamy nowego kontrahenta, a tymczasem zrobiłem sobie z niego wroga. Przez ciebie – powiedział z wyrzutem. Jej twarz pokryła się rumieńcem wstydu. Nie potrafiła mu spojrzeć w oczy, które patrzyły na nią oskarżycielsko. - To niemożliwe – powiedziała cicho. - Mogłabym zobaczyć te dokumenty? - Podał jej teczkę, której zawartość wyłożyła na szklany stolik. – Które zestawienie mu pokazałeś? – Wysupłał jedną z kartek i podał jej bez słowa. Przyjrzała się jej, a potem niepewnie zerknęła na niego. – Marek…, to jest prognozowane zestawienie z dopuszczalną marżą na każdą z kreacji. Miało mu uświadomić, ile może na tym zarobić… Nasza wycena jest tutaj – podała mu dokument. Przebiegł wzrokiem po zamieszczonej w nim tabeli, wytrzeszczył na Ulę oczy i wykrztusił. - Jestem idiotą… - Nie jesteś idiotą, tylko nie przyjrzałeś się temu uważnie. Bywa. – Próbowała go pocieszyć. Pokręcił głową zrezygnowany. - To był poważny przedsiębiorca Ula. Posiada dwie olbrzymie hurtownie i małą sieć sklepów w całej Polsce. Gdybym teraz ponownie się z nim spotkał skazałbym się na śmieszność. Szkoda, naprawdę szkoda. Mam nadzieję, że zachowasz tę moją ignorancję w tajemnicy. - Oczywiście, nawet nie musisz mnie o to prosić. – Zebrała dokumenty do teczki i wstała z kanapy. – Pójdę już. Mam trochę pracy. - Dziękuję Ula i przepraszam, że tak na ciebie naskoczyłem. Wyszła z gabinetu i wyszukała wizytówkę tego kontrahenta. Wybrała jego numer komórkowy. Na szczęście odebrał. Przedstawiła mu się i powiedziała, że zaszła poważna pomyłka podczas jego spotkania z dyrektorem Dobrzańskim. Poprosiła go o spotkanie. - Bardzo mi na tym zależy, żeby wyjaśnić to nieporozumienie. Proszę podać tylko miejsce i godzinę, a na pewno się zjawię. - No dobrze… O osiemnastej będę w butiku przy Marszałkowskiej sto czterdzieści, odpowiada pani? - Jak najbardziej. W takim razie do zobaczenia. Niepewnie weszła do wnętrza butiku. Nigdy nie chodziła do tak ekskluzywnych sklepów, a w dodatku jego wystrój nieco ją przytłoczył. Rozejrzała się dokoła i zlokalizowała ekspedientkę. Podeszła do niej i przedstawiła się. - Dzień dobry pani, nazywam się Urszula Cieplak, czy zastałam pana Mączyńskiego? Umówiłam się z nim w tym butiku. – Kobieta uśmiechnęła się uprzejmie i wyszła zza lady. - Proszę przejść na zaplecze, do końca tym korytarzem. Pan Mączyński już jest i czeka na panią. Dotarła do obitych skórą drzwi i nacisnęła klamkę. Na jej widok mężczyzna siedzący przy niewielkim stoliku wstał i wyciągnął do niej dłoń. - Pani Urszula Cieplak jak mniemam? - Tak, dzień dobry panu i jeszcze raz dziękuję, że zgodził się pan na to spotkanie. Żeby nie przedłużać, powiem tylko, że mój szef pokazał panu niewłaściwą kalkulację. To, co pan widział to prognozy pańskich zysków, a nasze wyliczenia dotyczące sprzedaży są tutaj. Proszę – podsunęła mu dokument. – Jak pan widzi znacznie się od siebie różnią. Ta różnica to właśnie pański potencjalny zysk. – Mączyński uśmiechnął się. - Nooo, teraz to całkiem inna rozmowa. Nie rozumiem tylko jak pan Dobrzański mógł się tak pomylić? - Sam się nad tym zastanawiał, ale czasem tak się zdarza, prawda? Mylić się jest rzeczą ludzką. Czy teraz byłby pan skłonny podpisać z nami umowę? - Jak najbardziej tak. Kreacje są bardzo piękne i jestem pewien, że rozejdą się na pniu. Zresztą sygnowane przez Pshemko są gwarancją najwyższej jakości. – Ucieszyła się. - Czy w takim razie zgodziłby się pan przyjść jutro do firmy? Ja jeszcze dzisiaj postaram się zredagować treść umowy i jeśli nie wniesie pan zastrzeżeń, będziecie mogli ją podpisać. - Świetnie. Nie rozstałem się wczoraj z panem Dobrzańskim w zgodzie i obaj powiedzieliśmy sobie zbyt wiele niepotrzebnych słów, ale myślę, że to pierwsze koty za płoty i nasza współpraca będzie się rozwijać we właściwym kierunku. Czy na godzinę dziesiątą będzie dobrze? Uśmiechnęła się do niego promiennie ukazując w całej krasie swój aparat ortodontyczny. - Jak najbardziej dobrze panie Mączyński. Bardzo panu dziękuję – uścisnęła mu dłoń. – Do widzenia. |
lectrice (gość) 2014.07.13 12:53 |
Nie powinny ją interesować jego prywatne sprawy.
powinny ja interesowac , nie powinny JEJ interesowac (dopelniacz po
przeczeniu) - to tak troche na czuja ... w czarno-białe, drobne pepitko, - ja bym powiedziala w czarno-biała , drobna pepitke, (wszystkie trzy z ogonkami) , dla mnie jest ta pepitka ... Po ostatnich wpadkach troche sie boje twojej reakcji... ale co tam ! No i Ula idzie jak burza, odwazyla sie na spotkanie za plecami Marka ! O to bym jej nie posadzala ! Ta nowa - stara sukienka po mamie chyba jej przyniosla szczescie ! A Marek ja traktuje jak tredowata, niby ja docenia ale ma sie trzymas z daleka by nie rzucic cienia na jego wspaniala egzystencje, obludnik z niego ! I zaplacil troche za te swoja dume zle usadzona bo zrobil z siebie idiote, i dobrze mu tak ! Dobrze, ze zostawil gore lodu i jest teraz wolny ja ptak (Jute bedzie mial skojarzenia...) i Ula moze spokojnie poczekac na nowe "otwarcie"... Malgosiu, momenty beda ? :-))) Juz bym chciala ciag dalszy, koncze, pomarze sobie o koncoweczce , a co tam, ale w samotnosci bo tu mnie nikt nie rozumie ... |
MalgorzataSz1 2014.07.13 14:05 |
Lectrice Byczki rzecz jasna poprawię. Niestety momentów nie będzie. Miłego dnia. Dzięki za wpis. :) |
Gośka (gość) 2014.07.13 15:37 |
Zaradna Ula - to jest coś co jest dobre. Czekam na kolejne. |
MalgorzataSz1 2014.07.13 16:33 |
Dzięki Gosiu, że czytasz. Pozdrawiam serdecznie. :) |
Elkanum (gość) 2014.07.13 18:15 |
Gosiu, przepraszam cię. Mam nadzieję, że mi to wybaczysz, ale ostatnio nie miałam natchnienia na prowadzenie bloga. Chciałam go nawet usunąć ( na szczęście można anulować usunięcie co już zrobiłam). Najgorsze jest to, że narobiłam sobie sporo zaległości u ciebie. Już zabieram się za nadrabianie i ściskam mocno :) |
jute (gość) 2014.07.13 20:01 |
Ale numer!Rozumiem,że Marek ogranicza ich kontakty służbowe do minimum. Skoro Ula przygotowała całą dokumentację powinni to przed spotkaniem omówić .Każdy dokument.Marek nie chce "katować" swojego wysublimowanego poczucia estetyki dłuższym oglądaniem swojej asystentki ,to ma wtopę.A gdyby np. podał ceny odwrotnie,za niskie, normalnie kaplica.Wracając do tego co zrobiła Ula,mam mieszane uczucia.Jeżeli już ,zrobiła taki krok,bez wiedzy szefa,to powinna całą winę przyjąć na siebie.Okłamać,że dała mu złe wyliczenia.W interesach potrzebne jest zaufanie.Zaufanie do kontrahenta ,firmy.Firmę prezentuje Marek,nie Ula. Trudno mieć zaufanie do osoby ,która popełnia tak durne błędy.Kurde ale się rozpisałam.Wiem,że w sumie nie oto chodziło,ale kiedy przeczytałam ten wątek,to zaczęłam się poważnie zastanawiać co bym wolała.Mieć jednak ten deal,czy nie wyjść na idiotkę. Jedno jest pewne,że po tym wydarzeniu coś się musi zmienić.Baardzo czekam na cd. Pozdrawiam. |
jute (gość) 2014.07.13 20:03 |
A tak właściwie to witaj Małgosiu. Przepraszam.! |
jute (gość) 2014.07.13 20:13 |
Lectrice żebyś wiedziała mam skojarzenia. Marek kojarzy mi się z pingwinem. Długo przebywał w krainie lodu,ma odpowiednie ubranko i co najważniejsze jest nielotem. |
MalgorzataSz1 2014.07.13 21:03 |
Elkanum W żadnym razie nie likwiduj bloga. Musisz walczyć z tym Twoim słomianym zapałem. Bądź konsekwentna, bo blog jest świetny. A tak w ogóle, to myślałam, że wyjechałaś na wakacje i dlatego nie komentujesz. No to nadrabiaj kochana. Jute Ula może i jest naiwna, ale nie posądzaj jej o idiotyzm. Nigdy w życiu nie wzięłaby na siebie Marka winy. Przecież i tak by tego nie docenił i być może poczułby się jak ostatni tchórz. Zdecydowanie wolała pójść porozmawiać z Mączyńskim i uratować tę umowę. Marek wróciwszy ze spotkania z nim od razu zarzucił Uli niekompetencje, więc dlaczego miała brać odpowiedzialność za jego bezmyślność na swoje barki? Marek nie lubi się jak dotąd przemęczać. Nie wykazuje nawet odrobiny zaangażowania, żeby zapoznać się z umowami, z którymi idzie do kontrahentów. Sam z siebie robi kretyna, bo jest nieprzygotowany. On tylko ładnie wygląda. Ładne opakowanie jak dobrze wiesz nie zawsze świadczy o mądrej głowie. Dziękuję dziewczyny za komentarze. Obi serdecznie pozdrawiam. :) |
MalgorzataSz1 2014.07.13 21:05 |
Obie, miało być, nie obi. Sorry za literówkę. |
Justynka29 (gość) 2014.07.13 23:37 |
Marek stwierdzając po trzech rozdziałach wydaje mi się zbyt powierzchowny i płytki. Nie wykazuje zaangażowania idąc na rozmowę z kontrahentem. I popełnia błąd a chce zrzucić winę na asystentkę. W ogóle traktuję ją jakby miała Hiva i bał się ,że się zarazi. Ale ona też nie powinna pytać go o prywatne sprawy. W końcu to tylko jej szef. Super ,że wreście rzucił tę jędzę Paulinę . Czekam na więcej. Myślę ,że w końcu relację Uli i Marka się zmienią. Niepewność co będzie dalej motywuje do czytania. Pozdrawiam . |
MalgorzataSz1 2014.07.14 10:59 |
Justyna Wielkie dzięki za wpis. Relacje Uli i Marka na pewno szybko się nie poprawią a będzie wręcz znacznie gorzej. To "gorzej" sprawi, że Marka myślenie zmieni się diametralnie i o to właśnie chodzi, żeby nie był powierzchowny, ale by mógł zrozumieć, co czasem czuje kobieta. Życzę Ci miłego, słonecznego dnia. Pozdrawiam. :) |
marit (gość) 2014.07.14 12:51 |
Czyżbyś Gosiu lalusiowatego Mareczka zmieniała w
gadzinę taką, jaką była Palinka.Chyba to zaraźliwe? Wreszcie słyszę z
ust konesera kobiet,prawdziwe słowa, głośno wypowiedziane wprost do
zaślepionych rodziców,pod adresem Pauliny. Poczynione kroki Marka do jej osoby,wprost mnie zaskakują i to bardzo pozytywnie.Natomiast zasmuciła mnie naiwność Uli,która zapewne nie zdaje sobie sprawy,jak dotąd,że dla niej jeszcze,za wysokie progi do Marka.Jego skrzywiony obraz o Uli, zapewne zmieni się,nie tak szybko,bo na pewno nagrabi sobie,tym razem,nie proszona,ze swoimi kompetencjami, w rozmowie z kontrahentem. Mam nadzieję,że ta niesubordynacja Uli, przyniesie wręcz, pozytywne efekty. O czym,mam nadzieję, sam,przekona się wkrótce.Przykre,że nie obdarza jej większym zaufaniem, na tyle,aby przypomnieć sobie,że też jest ekonomistką. A to,że on jest szefem firmy,nie upoważnia go do niesłusznego obrażania jej osoby,nie mając jak widać racji.Sam z siebie zrobił idiotę i kretyna, idąc nie przygotowanym na te ważne spotkanie. No, cóż,jak to się mawia, najpierw myśl,potem działaj.A co zrobił ? Odwrotnie. Ciekawi mnie,jak przyjmie Marek tę informację.Mam nadzieję, że nie zwolni się Ula z pracy i mury od jego krzyku, jakoś przetrwają do czasu spotkania z Mączyńskim. Widzę Gosiu,że będzie się działo wiele.Czekam z niecierpliwością na jutro. Pozdrawiam |
MalgorzataSz1 2014.07.14 14:04 |
Marit Do poziomu Pauliny to Markowi jeszcze bardzo daleko. Panna Febo jest nie do przebicia. A jeśli chodzi o Ulę, to na pewno Marek jej nie zwolni za niesubordynację. Będzie bardzo zdziwiony, ale nie zwolni. W końcu Ula stara się uratować ten deal mimo, że beż jego wiedzy. Jutro następna część, na którą Cię zapraszam. Buziole. :) |
bewunia68 (gość) 2014.07.14 14:25 |
Podejrzewam ostrą reakcję Marka na samowolę asystentki. Oby dobrze się skończyło. Pozdrawiam. |
MalgorzataSz1 2014.07.14 16:47 |
Bewuniu Nie będzie żadnej ostrej reakcji. Marek jej jeszcze podziękuje, że odkręciła tę sprawę. Dzięki, że czytasz. Pozdrawiam. :) |
marit (gość) 2014.07.14 21:19 |
No to mnie zaskoczyłaś,Marek nie zruga Uli? To
coś nowego. Mówisz,że nie przebije Pauliny? Jak będzie tak dalej się
zachowywać,to poziom będzie taki sam.No chyba,że zacznie dostrzegać
pozytywy. A tak nawiasem,po północy,czy po południu mam czytać. Ha,ha,ha. Tylko nie mów jak kto woli. Buziale. |
MalgorzataSz1 2014.07.14 21:23 |
Marit Jak wytrzymam to jeszcze po północy, ale będzie ciężko, bo noc miałam nieprzespaną, ale o tym już wiesz. :) |
czarna (gość) 2014.07.14 22:02 |
ciekawe opowiadanka :) czekam na kolejna część :D pozdrawiam |
Elkanum (gość) 2014.07.24 16:52 |
Ula jest naprawdę świetną ekonomistką i wybawiła Marka z kłopotów. Może teraz Marek dowie się, że wygląd nie jest znowu aż taki ważny? Sama wiem jak to jest nie mieć pieniędzy na ciuchy. Mam aż 4 siostry i 2 braci i niestety nie zawsze mogę sobie kupić jakiś nowy ciuch. Mam nadzieję, ze sytuacja finansowa Uli się poprawi. Wciągnęło mnie bardzo to opowiadanie. Lecę czytać dalej : ) |
ADRIANCREVAN 2014.07.25 16:46 |
Marek jak typowy przedstawiciel płci męskiej jest wzrokowcem ! A Ulka jak zawsze ratuje mu tyłek z opresji :-) to jednak się nie zmieniło :-) |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz