17 lipiec 2014 |
ROZDZIAŁ 5
NADESZŁA PORA, BY PRZESTAĆ WALCZYĆ O UCZUCIE KOGOŚ, DLA KOGO JESTEŚMY NIKIM
I ZACZĄĆ WALCZYĆ O SWOJE SZCZĘŚCIE. Liczyła na to zaproszenie. Nie dlatego, że bardzo chciała na tym pokazie być. Pewnie i tak by nie poszła, bo nie miałaby się w co ubrać. Jednak byłoby miło, gdyby w ten sposób Marek docenił jej wysiłki. W piątek przed pokazem czekała na to zaproszenie od rana do końca dniówki, ale nie doczekała się. Było jej przykro i pomyślała sobie, że tak naprawdę to ma już dość takiego traktowania. On wysługiwał się nią. Tyrała za siebie i za niego, a czasem jeszcze za Violettę, której logiczne myślenie nie było mocną stroną. Była już porządnie zmęczona tą sytuacją. Jej poświęcenie nie miało żadnego znaczenia, bo on nie potrafił go docenić. Rozżalona zadawała sobie pytanie czy warto to ciągnąć dalej? Czy warto urabiać się po łokcie za jeden jego uśmiech lub łaskawsze spojrzenie? Przecież jest rozsądna. Zawsze była, więc dlaczego pozwoliła się tak ogłupić sercu, które przejęło kontrolę nad rozumem. On nigdy jej nie polubi, nigdy nie pokocha i nigdy nie potraktuje jak człowieka. Najlepiej dla niej będzie jak odetnie się od tego wszystkiego i stłamsi to idiotyczne uczucie, które nie daje nic prócz bólu i złudnych nadziei. Zdecydowanie powinna zadbać o swoje szczęście i przyszłość, a nie pracować do upadłego dla kogoś, kto nie jest tego wart. Przez niemal cały weekend siedziała zamknięta w pokoju i myślała nad swoim położeniem. W końcu zdecydowała, że napisze wypowiedzenie i nie wróci już do firmy. Spróbuje wziąć jakiś nieduży kredyt w banku i otworzy własną działalność. Mogłaby się zajmować rachunkowością i tłumaczeniami z niemieckiego i angielskiego. Oba języki znała biegle i miała stosowne uprawnienia. W Rysiowie nie mogła tego robić, bo to za mała społeczność i pewnie musiałaby jeszcze dopłacać do interesu, ale Warszawa dawała większe możliwości i tam postanowiła spróbować. Praca zawsze była dla niej ważna i jeśli już się czegoś podjęła, poświęcała się temu bez reszty. Wierzyła, że podjęła słuszną decyzję i pokrzepiona tą myślą spokojnie zasnęła. W poniedziałek zjawiła się wcześniej niż zwykle. Spakowała swoje rzeczy do reklamówki i usiadła przy biurku nie włączając komputera. Czekała na Marka. Najpierw jednak przyszła Violetta i ze zdumieniem stwierdziła, że Ula siedzi bezczynnie. Takiej jej nie znała, bo zawsze pochylona była albo nad klawiaturą, albo nad papierami. - Jakaś dziwna dzisiaj jesteś. Może jesteś chora? - Nic mi nie jest Viola. Po prostu myślę. Kubasińska nie zawracała już sobie nią głowy. Wbiła zęby w pomidora i zajęła się przeglądaniem jakiegoś modowego katalogu. Tuż przed ósmą pojawił się Marek. Przywitał się z nimi i wszedł do gabinetu. Dała mu jeszcze kilka minut i zapukała do drzwi. - Mogę na chwilę? Mam ci coś ważnego do powiedzenia. - Pewnie…, wejdź… Podeszła do biurka i położyła na nim swoje wypowiedzenie. Na jego pytające spojrzenie wyjaśniła. - To moje wypowiedzenie i byłabym ci wdzięczna, jeśli zgodziłbyś się na tryb natychmiastowy. - Jak to wypowiedzenie? Dlaczego? – Nie rozumiał. – Ula, jeśli chodzi ci o ten pokaz, to naprawdę… - Nie Marek, - przerwała mu – nie chodzi o pokaz. Nawet gdybyś dał mi zaproszenie nie skorzystałabym z niego. Chodzi o to, że postanowiłam się usamodzielnić i otworzyć coś własnego. Jeszcze nie wiem co to będzie, - skłamała – ale na pewno coś wymyślę. - Ale dlaczego tak nagle? Chcesz zostawić mnie z tym wszystkim i tak zwyczajnie odejść? - Po pierwsze wcale nie nagle, bo dojrzewałam do tej decyzji już od dawna, a po drugie jesteś tu dyrektorem i ta robota nie ma dla ciebie żadnych tajemnic. Poradzisz sobie, jestem tego pewna. To co? Podpiszesz? - Na pewno dobrze to przemyślałaś? Ja jestem skłonny podnieść ci pensję, bo zasługujesz na to. Nie odchodź Ula. - Wiesz dobrze, że tu nie chodzi o pieniądze. Nigdy nie chodziło mi o pieniądze, choć i one są ważne. Proszę cię nie utrudniaj mi i podpisz to wypowiedzenie. – Westchnął. - Podpiszę z ciężkim sercem. Nigdy nie miałem tak dobrej asystentki jak ty. Pamiętaj, że gdyby ci się nie udało, zawsze możesz tu wrócić. - Jasne – pomyślała. - Wrócić tylko po to, żebyś mnie mógł bezkarnie wykorzystywać do najgorszej roboty. Niedoczekanie. – Na głos zaś powiedziała. - Dziękuję. Nie wykluczam i takiej możliwości. Podał jej podpisany dokument, na którym widniała adnotacja, że wypowiedzenie następuje ze skutkiem natychmiastowym. Podziękowała mu za współpracę i pożegnała się z nim. Wprost od niego poszła do Olszańskiego i zostawiła mu wypowiedzenie. Był zdziwiony. - Naprawdę chce pani od nas odejść? Myślę, że źle pani robi. Miała pani tu pewne zatrudnienie i niezłe zarobki. - Zapewniam pana, że dogłębnie przemyślałam tę decyzję i nie mam zamiaru jej zmieniać. - No cóż, skoro pani tak postanowiła…. Na adres domowy prześlę w najbliższych dniach świadectwo pracy i dopilnuję, żeby na pani konto wpłynęło należne wynagrodzenie. Na korytarzu odetchnęła. Była wolna od firmy, od złośliwości rzucanych pod jej adresem, od codziennego widoku Marka i od jego licznych kochanek kręcących się każdego dnia po korytarzu. To na pewno pomoże jej uporać się z tą głupią miłością. Wróciła po swoje rzeczy i pożegnała się z Violettą. Ta była w prawdziwym szoku. Przy Uli miała istny raj, bo często to ona odwalała za nią trudniejszą robotę, z którą nie potrafiła sobie poradzić. Ula jednak nie wdawała się z nią w żadne dyskusje. Chciała jak najszybciej stąd wyjść. - Przepraszam cię Viola, ale śpieszę się. Wszystkiego dobrego. Powodzenia. Nie zatrzymywana już przez nikogo opuściła gmach firmy. Zerknęła na zegarek. Była dopiero dziesiąta. Postanowiła pójść do banku, w którym kiedyś tuż po skończeniu studiów miała staż i rozeznać się w możliwościach kredytowych. Miała świadomość, że jeśli nie ma stałego zatrudnienia żaden bank nie udzieli jej kredytu, ale był jeszcze tata, który co miesiąc dostawał rentę w stałej wysokości i to na niego weźmie tę pożyczkę. Już od progu przywitały ją krzykliwe reklamy kredytów o bardzo korzystnym oprocentowaniu. Tak naprawdę to niskie oprocentowanie było dalekie od prawdy, bo zawsze zawierało jakieś ukryte, dodatkowe koszty dla pożyczkobiorcy. Ona już dawno poznała ten mechanizm i była ostrożna. Znalazła broszury informujące o kredytach dla emerytów i rencistów. Wziąwszy ich cały plik opuściła bank. Ponownie zerknęła na zegarek. Do odjazdu autobusu miała jeszcze prawie godzinę. Właśnie mijała jeden z nielicznych już kawiarnianych ogródków. Był koniec września i niebawem miały zniknąć z krajobrazu warszawskich ulic na okres zimy. Pomyślała, że filiżanka kawy dobrze jej zrobi i pozwoli nieco ochłonąć. Usiadła przy stoliku i złożyła zamówienie na mocne espresso. Popijając je małymi łykami przeglądała zabrane z banku broszury. - Pani Urszula? – Usłyszała za swoimi plecami. Odwróciła się, a na jej twarz wypłynął szeroki uśmiech. Szybko podniosła się z krzesła. - Pan Mączyński! Jak miło pana widzieć! - I wzajemnie! Przechodziłem właśnie, kiedy dostrzegłem panią i postanowiłem się przywitać. Mogę się dosiąść? - Oczywiście. Będzie mi bardzo miło. Jak układa się współpraca z F&D? Jest pan zadowolony? – Mączyński uśmiechnął się do niej z sympatią. - Nawet bardzo, a to wszystko dzięki pani. – Zarumieniła się. - Bez przesady… Ja tylko zredagowałam umowę. - W dodatku bardzo dobrą umowę. A pani? Co pani porabia o tej porze w takim miejscu? - No cóż… Ja właśnie dzisiaj rozstałam się z Febo&Dobrzański i zastanawiam się nad tym, co powinnam w tej chwili zrobić. – Mączyński wytrzeszczył na nią oczy. - Mówi pani poważnie? I dyrektor zgodził się na to? Przecież zapewniał, że nigdy pani nie puści. - Tak naprawdę to nie miał nic do powiedzenia w tej sprawie, bo to ja podjęłam tę decyzję o odejściu. Po prostu nie mogłam już tam dłużej pracować. – Pochylił głowę i cicho powiedział. - Moja propozycja jest nadal aktualna. Byłbym bardzo zadowolony, gdyby pani zechciała pracować dla mnie. Splotła dłonie i popatrzyła mu w oczy. - Panie Mączyński, to naprawdę bardzo kusząca propozycja, ale ja postanowiłam pracować na własny rachunek. Chciałabym otworzyć tu w Warszawie jakieś małe biuro rachunkowe i połączyć to z tłumaczeniem tekstów z niemieckiego i angielskiego. Problem tylko w tym, że najpierw muszę rozejrzeć się za jakimś niedużym i niezbyt drogim lokalem na biuro, a jak już znajdę, to będę musiała go urządzić. Właśnie byłam w banku, bo chcę wziąć na to kredyt. Własnych środków mam niewiele i to nim muszę się wspomóc. - Aaa…, rozumiem. Zachciało się pani być swoim własnym szefem, ale wie pani co? Ja chyba będę mógł pani pomóc. Mam przy Wilczej starą kamienicę. To w niej zaczynałem budować swój biznes. Na parterze jest moje dawne biuro wraz z małym zapleczem i bardzo chętnie je pani udostępnię. A jak już pani zacznie działalność, będę pani pierwszym klientem i rozreklamuję panią wśród moich znajomych. Słuchała jego słów jak pięknej bajki. Zalśniły jej w oczach łzy. - Naprawdę mógłby pan to zrobić? Chyba muszę się uszczypnąć, bo nie mogę w to uwierzyć. – Ujął jej dłoń i przycisnął do ust. - Proszę uwierzyć. Biuro wprawdzie wymaga remontu, ale przecież da pani radę. - Oczywiście, że tak. Remont to najmniejszy problem. Naprawdę nie wiem jak panu dziękować. Jeśli zostanie pan moim klientem, wszystkie usługi otrzyma pan gratis. Przynajmniej w ten sposób będę mogła się odwdzięczyć. – Roześmiał się serdecznie. - No to umowa stoi. Jeśli pani ma czas moglibyśmy tam teraz podjechać i obejrzałaby pani sobie wszystko. Ja teraz mam okienko, bo dopiero o trzynastej jestem umówiony. To jak? Jedziemy? - Jedziemy. Pomieszczenie nie było duże, ale zupełnie wystarczające do działalności, jaką chciała otworzyć. Rzeczywiście wymagało remontu. Mączyński powiedział jej, że od lat jest nieużytkowane. - Tutaj z tyłu jest małe zaplecze i sanitariat. Jeśli chodzi o wyposażenie, to chętnie je pani udostępnię. Nie jest wprawdzie nowe, bo niedawno wymieniłem je na nowocześniejsze, ale w całkiem niezłym stanie. Są regały i biurka, nawet stoliki i fotele. Spokojnie można tym umeblować to biuro, ale dopiero po remoncie. Niezależnie od tego i tak będzie pani musiała zainwestować w jakiś komputer, fax i niewielkie xero. No i w szyld. - Tak…, mam tego świadomość, ale to już bardzo wiele, co pan proponuje. Nie sądziłam, że są jeszcze na świecie tacy ludzie jak pan. Dobrzy i wspaniałomyślni. Proszę mi wierzyć, że bardzo doceniam pański gest i jestem pana dłużniczką do końca życia. - Pani Urszulo… O przepraszam… – wyjął z kieszeni dzwoniący telefon i spojrzał na wyświetlacz. – To żona. Muszę odebrać. No, co tam kochanie? – Przez chwilę słuchał aż w końcu roześmiał się serdecznie. – A to łobuziak. Dobrze, kupię, nie martw się. Będę po szesnastej. Na razie. – Rozłączył telefon i rozbawiony spojrzał na Ulę. – Przepraszam panią, ale nasz najmłodszy syn ciągle nas czymś zaskakuje. Ma dwa i pół roku i jest prawdziwym rozrabiaką. To żywe srebro i jest dosłownie wszędzie. Nie można za nim nadążyć. Mamy jeszcze dwóch starszych, dziesięciolatka i dwunastolatka, ale oni w jego wieku byli aniołkami. Właśnie żona powiedziała mi, że dostał się do lodówki, wyciągnął keczup i wysmarował nim kota. Niemal zeszła na zawał jak zobaczyła to biedne zwierzę. – Ponownie roześmiał się na całe gardło. – Muszę kupić keczup. – Ula zawtórowała mu. - Przynajmniej macie wesoło. Ja mam dwójkę młodszego rodzeństwa. Jaś jest już dorosły, bo skończył osiemnaście lat, a Beatka ma sześć, jednak nigdy nie przychodziły jej do głowy takie oryginalne pomysły. A wracając do tematu, to chciałabym znać koszty wynajmu i czy moglibyśmy zawrzeć jakąś umowę. - Oczywiście, że zawrzemy umowę. Proponuję na pięć lat, choć myślę, że jak wszystko się powiedzie, to znacznie wcześniej kupi pani własny lokal. A co do czynszu, to nie będzie go pani płacić. Wystarczy jak poniesie pani opłaty za media. – Chciała zaprotestować, ale ubiegł ją. – Pani Urszulo, ja wiem, że z pani taka trochę Zosia-Samosia i w dodatku bardzo honorowa, ale to pomieszczenie od lat stoi puste i niszczeje. Ja będę bardzo kontent, jeśli pani doprowadzi go do stanu używalności. A następnym razem jak się spotkamy podpiszemy umowę, zgoda? Była tak wzruszona, że tylko pokiwała głową na znak zgody. Wymienili jeszcze numery telefonów i zanim się rozstali Mączyński wręczył jej klucze. - Proszę zacząć działać i dać mi znać o postępach. Dyrektor Dobrzański powinien żałować, że stracił takiego dobrego pracownika. Pożegnam się już. Głowa do góry pani Urszulo. Będzie dobrze. |
miki (gość) 2014.07.17 10:15 |
No i dobrze teraz głupi Mareczek będzie miał okazje sam pokazać co potrafi.Bez Uli która za niego tyrała zginie z kretesem.Mam nadzieje że sam się domyśli prawdziwego powodu odejścia,mam nadzieje też że szybko dostanie po dupie. |
MalgorzataSz1 2014.07.17 10:27 |
Miki Dostanie po tyłku i to już niebawem i na pewno zatęskni za swoją pracowitą asystentką. Dzięki, że wpadłaś. Pozdrawiam i życzę miłego dnia. :) |
Marcysia (gość) 2014.07.17 10:31 |
O cholibka! No tego to się nie spodziewałam.
Ulka odchodzi i od razu dostaje niemal gwiazdkę z nieba od Mączyńskiego.
No nieźle, jestem baaardzo ciekawa reakcji Marka. I oczywiście tego,
jak sobie poradzi bez asystentki, która robiła za niego niemal wszystko.
Pozdrawiam! :) |
MalgorzataSz1 2014.07.17 10:52 |
Oooo! Marcysia. Wakacjujesz, aż miło. Nie chciałam pytać Cię na fb, ale tu się ośmielę. Piszesz coś? Chciałabym przeczytać jakiś rozdział u Ciebie. Mam nadzieję, że Cię natchnie. Natomiast jeśli chodzi o tę część, to rzeczywiście Mączyński spadł jej jak z nieba. On dostrzegł w niej już od samego początku wielki potencjał. Najlepszy dowód na to, że wyszedł ponownie z propozycją pracy. On stanie się jej przyjacielem i będzie ją wspierał, natomiast ona odwdzięczy mu się pracą w zakresie księgowości i rachunkowości. Mareczek będzie cienko śpiewał i nadejdzie moment, kiedy zrozumie, że zgoda na odejście Uli była jego największym błędem. Fajnie, że czytasz. Pozdrawiam. :) |
marit (gość) 2014.07.17 10:53 |
To mnie zaskoczyłaś. No to się będzie działo.Czyżby wieści o Uli miałyby szybko dotrzeć do Marka od Mączyńskiego? Gorzkie tłumaczenie się przed rodzicami,powodu rezygnacji Uli. Zapewne będzie ona bardzo żenująca i gorzka. Wreszcie Violetta zostanie doceniona przez Marka ,jako oddany najbardziej leniwy pracownik. Oczekuję,bombowej przemiany Uli i nie spodziewanego spotkania z Markiem. Kurza ślepota jest bardzo szkodliwa,a jego najlepszy doradca Sebuś,zapewne zdrętwieje na widok pięknej kobiety. Czy szykujesz jakąś nową męską postać przy Uli? Bardzo by się przydała dla odmiany. Czekam na niedzielę. Pozdrawiam.Buziaki. |
marit (gość) 2014.07.17 12:55 |
Tak się ucieszyłam na widok wpisu Marcysi i postanowiłam zajrzeć na jej kolejny wpis opowiadania.a tu cisza. Marcysiu zaszczycisz mnie kolejną częscią? Pozdrawiam. |
Marcysia (gość) 2014.07.17 12:57 |
Pewnie, że czytam ;) Zbliżam się do ukończenia kolejnej części opowiadania, mam nadzieję, że dziś wieczorem ją opublikuję. Jednak niczego nie obiecuję ;) |
MalgorzataSz1 2014.07.17 13:11 |
Marit Mączyński nie piśnie słowa, bo Ula poprosi go o dyskrecję, więc to nie od niego dowie się, że ona prowadzi swój biznes. Na pewno Marek będzie się tłumaczył przed ojcem i to już w następnej części. Przemiana oczywiście będzie i spotkanie z Markiem również. Nie planuję dla Uli jakiegoś adoratora. A tak w ogóle, to nie wiem, skąd wytrzasnęłaś tę niedzielę, bo kolejny rozdział w sobotę. Dzięki za wpis Marit. Buziaki. :) |
marit (gość) 2014.07.17 13:17 |
Stary kalendarz niedzielny,Gosiu,stąd nietakt mój.Cieszy mnie, że wcześniej doczekam się kolejnej części.Wow. To jednak troszkę trafiam w twoje plany,ha.Dzięki.miłego dnia. |
Aneta (gość) 2014.07.17 13:28 |
Ula wypieknieje i Marek dopiero wtedy sie w niej zakocha?? Szkoda ze nie ma opcji ze Marek zakochuje sie w starej Uli. Niby nie szata zdobi czlowieka ale jednak cos w tym jest. Czekam na kolejny rozdzial. |
MalgorzataSz1 2014.07.17 14:15 |
Anetko Opcja kiedy Marek zakochuje się w brzydkiej Uli już była przeze mnie zastosowana chyba w jakimś opowiadaniu, chociaż przyznaję, że częściej piszę o ich miłości, kiedy Ula jest piękna. Tu też nie do końca tak jest, że on zaczyna ją kochać w tym momencie. Już sam fakt, że brakuje jej mu na każdym kroku jest jakąś oznaką zainteresowania z jego strony i docenienia przez niego jej kompetencji. Przecież do tej pory wykorzystywał ten jej talent myśląc egoistycznie o sobie i nie uwzględniając jej potrzeb. Fakt, wpadł w kłopoty i ona bardzo by mu się przydała, żeby je rozwiązać. To też niejako egoizm z jego strony. Jednak coraz częściej myśli o innych cechach jej charakteru, a nie tylko w kategoriach, czy była ładna, czy nie, lub czy była pracowita i solidna. Zresztą sama to ocenisz czytając dalsze części. Jesteśmy właśnie na półmetku. Dziękuję za komentarz i serdecznie pozdrawiam. :) |
lectrice (gość) 2014.07.17 17:24 |
No i komplikuje sie na calego bo ich totalnie
rozdzielilas. Ja tak cos czulam ze ten Maczynski to pozostaje pod
wielkim wrazeniem Ulki. Marek cos szybko zgodzil sie na odejscie Uli, czy on czasem nie odczuwa pewnej ulgi, z juz nie bedzie musial "wstydzic sie" za jej image ? Nie bedzie musial miec wyrzutow sumienia bo niechciany obiekt znika z pola widzenia... Ulka dobrze robi bo mu tym przytrze nosa... Tylko jak ty ich polaczysz ? Ulka sie zmieni i zacznie wspolpracowac z FD ? Kiedy nastepna czesc ? |
jute (gość) 2014.07.17 17:27 |
Witaj Małgosiu.Pewnie znasz to: Uciekam od ciebie z dala Motylu złoty! Bo duma mi nie pozwala cierpieć, Więc pełna tęsknoty Uciekam z dala. To pisał facet, ale pasuje "jak ulał" A może jak Ula. To się nazywa zwrot akcji. Aż mi się popiół z papierosa strzepnął do kubka z kawą. Przez Ciebie!. Własna działalność. Ulka jest zdeterminowana i ma pomysł, co jest najważniejsze. Moim zdaniem jest skazana na sukces.A swoją drogą znowu ten pyzaty głupek (czytaj Sebastian) namieszał.Wuje"dobra rada" w ząbek czesany. A może dobrze,że namieszał? Sama nie wiem.Super opowiadanie Małgosiu!. Robi się coraz ciekawiej.Kłaniam się Twojemu talentowi i pozdrawiam. |
bewunia68 (gość) 2014.07.17 17:37 |
Nie przewidziałam odejścia dziewczyny z pracy. Jak ona mogła zakochać się w takim szefie. Za sam wygląd? Ja chciałabym poczytać, jak w pracy Marek cierpi bez Uli. Do soboty aż dwa dni. Jak się czeka to czas bardzo powoli płynie. Pozdrawiam. |
MalgorzataSz1 2014.07.17 18:30 |
lectrice Mączyński nie jest pod wrażeniem Uli, ale wyłącznie jej zmysłu ekonomicznego. Na pewno nie smali do niej cholewek, jeśli to miałaś na myśli. Jeżeli nawet Marek odczuwa ulgę pod względem, że nie będzie musiał oglądać Uli, to błyskawicznie mu to przejdzie i bardzo szybko będzie ubolewał z tego powodu. Bardzo też szybko dopadną go wyrzuty sumienia. Następna część w sobotę. jute Wiersza i autora nie znam niestety, bo kiepska ze mnie miłośniczka poezji. :D Nie chciałam, żebyś kiepowała w kawie, ale to miłe, że Cię zaskoczyłam i cieszę się, że opowiadanie Ci się podoba. bewuniu Mogę Cię zapewnić, że opiszę jak Markowi będzie ciężko bez niej i w domyśle będzie wył do księżyca. Bez niej będzie bardzo kiepsko, bo on mimo, że dyrektor to na robocie się nie zna. Wszak nie lubi się przemęczać, prawda? Dziewczyny dziękuję za wpisy. Na Was i na te powyżej zawsze można liczyć. Serdecznie pozdrawiam wszystkie i każdą z osobna. :) |
Sloneczko (gość) 2014.07.17 20:05 |
Witaj Malgosiu, prawde mowiac nie spodziewalam sie ze Ula odejdzie z pracy... ale to dobrze trzeba stawiac na siebie. Pozdrawiam cie bardzo serdecznie i czekam do soboty. :) |
lectrice (gość) 2014.07.17 20:43 |
W opowiadaniu, zadnym momencie nie insynuujesz,
ze Maczynski jest zainteresowany Ula jako kobieta. On jest pod wrazeniem
sily jaka z niej emanuje. i zupelnie nie zwaza na jej wyglad. Dal jej
szanse na rozmowe o kontrakcie nie zwazajac na jej urode i nie krzywiac
sie. Czyli zachowuje sie zupelnie normalnie. Byle do soboty... Pozdrawiam |
Aneta (gość) 2014.07.17 21:29 |
a jakie to było opowiadanie bo chetnie przeczytam, niestety nie zdazylam jeszcze wszystkich przeczytac... |
MalgorzataSz1 2014.07.17 21:41 |
Słoneczko Ależ dawno Cię nie było! Bardzo się cieszę, że nadal śledzisz mojego bloga. Zrobiłaś mi dzisiaj tym wpisem bardzo miłą niespodziankę. Pozdrawiam Cię serdecznie i dziękuję. :) Anetko Nie uwierzysz, ale i mnie jest ciężko sobie przypomnieć. Jakby na to nie patrzeć napisałam ich już 28. Wydaje mi się, że jakieś popełniłam. Na pewno "Żyję po to, by cię kochać" i chyba "Pokochałem oczu twoich błękit". Było jeszcze jedno, a mianowicie "W pogoni za szczęściem". Tyle przychodzi mi do głowy. Pozdrawiam. :) |
Marcysia (gość) 2014.07.17 21:43 |
W "Trochę innej bajce" Ulka też chyba była jeszcze niezbyt urodziwa, prawda? :) PS. Nowej części dziś nie będzie. Nie mam pointy... :( |
MalgorzataSz1 2014.07.17 21:48 |
Lectrice Mączyński w przeciwieństwie do Marka nie jest powierzchowny i nie ocenia ludzi po wyglądzie. Docenia i podziwia Ulę szczególnie po tym jak mu powiedziała, że chce otworzyć własny biznes. On też zaczynał w pojedynkę i doszedł do imponujących efektów. Rozumie motywację Uli i jej determinację, dlatego jej pomaga. |
MalgorzataSz1 2014.07.17 21:50 |
Marcyś Masz rację. W "Trochę innej bajce też nie powalała urodą. Szkoda, że nie dodasz dzisiaj, ale wierzę, że wena wkrótce przyjdzie i pointa się znajdzie. Zaczekam :) |
PATKA (gość) 2014.07.17 22:39 |
NO I CIEKAWY ZWROT AKCJI...... AZ SIE ZDZIWIŁAM... ALE NO CÓŻ TAKIE JEST ZYCIE ULKA ODCHODZI BO ... KOCHA A ON SLEPIEC TEGO NIE WIDZI ....... PIEPRZONY EGOISTA MAM NADZIEJE, ZE TROCHE MU ZYCIE POKOMPLIKUJESZ... POZDRAWIAM;) |
MalgorzataSz1 2014.07.17 23:06 |
Patka Fajnie, że się odezwałaś. Jakiś wstrząs musi być, bo bez tego Dobrzański nie oprzytomnieje. Wkrótce spadnie mu z oczu zasłona i ujrzy to, co właściwe i słuszne. Zapraszam Cię na sobotę. Serdecznie pozdrawiam. :) |
Marcysia (gość) 2014.07.18 12:11 |
Małgosiu, jest coś! :) |
Elkanum (gość) 2014.07.24 17:21 |
Ula postanowiła naprawdę wiele zmienić w sowim życiu. Odeszła od firmy, w której wszyscy się nią wysługują, a nawet poniżają. Chyba podjęła dobrą decyzję. Mam nadzieje, że losy uli i Marka jeszcze się spotkają i Marek dowie się jaką Ula jest świetną dziewczyną : ) |
ADRIANCREVAN 2014.07.25 17:03 |
chyba nie będę zbyt oryginalna jak napisze , że znów szokujesz zwrotem akcji :-) |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz