19 lipiec 2014 |
ROZDZIAŁ 6
Sebastian Olszański wszedł do gabinetu Marka trzymając w dłoni jakiś dokument. Położył go na biurku i wyczekująco spojrzał na przyjaciela. - Co to jest? - Świadectwo pracy dla Brzyduli. Musisz podpisać. Poza tym obiecałem jej szybki przelew należnych jej pieniędzy… - A tak…, tak… Słuchaj… Daj zlecenie do rachuby, żeby wypłacili jej premię uznaniową w wysokości sześciu tysięcy netto. - Sześciu tysięcy? Zwariowałeś? - Nie Seba, nie zwariowałem. Sam podsunąłeś mi ten pomysł, „żeby zagłuszyć wyrzuty sumienia”, pamiętasz? No to zagłuszam. Poza tym mam nieodparte wrażenie, że to co mi powiedziała nie jest prawdą. Chodzi mi o powód tego wypowiedzenia. Powiedziała, że chce otworzyć własną działalność, ale ja myślę, że jednak poczuła się urażona i mocno niedoceniona, że nie dostała zaproszenia na pokaz. Wykorzystałem ją, rozumiesz? Wykorzystałem, jak ostatnia świnia. Zastosowałem metodę kija nie dając marchewki. Popisałem się, nie ma co. - A nawet jeśli, to chcesz się dręczyć tym przez najbliższy tydzień? – Marek machnął ręką. Doskonale wiedział, że Olszański i tak nic z tego nie zrozumie. Podpisał świadectwo pracy i podał mu je. - A przelew na jej konto ma pójść jeszcze dzisiaj. Masz tego osobiście dopilnować. Następnego dnia rano dostała sms-a z banku z informacją, że na jej konto wpłynęły pieniądze w wysokości ośmiu i pół tysiąca złotych. Nie mogła w to uwierzyć i uznała, że to jakaś pomyłka. Zadzwoniła do rachuby F&D, ale poinformowano ją, że nie ma mowy o pomyłce, bo dwa i pół tysiąca, to część wypłaty należnej jej za niepełny miesiąc a sześć tysięcy jest premią uznaniową. Była oszołomiona i od razu pomyślała, że Dobrzański poczuł się winny i w ten sposób chce jej wynagrodzić nieobecność na pokazie. Początkowo chciała zwrócić te pieniądze, ale ojciec wybił jej to skutecznie z głowy. - Nie harowałaś tam jak wół? Nie urabiałaś się po łokcie za zwykłe „dziękuję”? Nie ślęczałaś po nocach zawalona robotą? Te pieniądze ci się należą córcia, bo zasłużyłaś sobie na nie. Przynajmniej będziesz mogła kupić farby i całą resztę potrzebną do remontu biura. Myślę, że kredytu wystarczy dziesięć tysięcy. Przynajmniej jakoś będziemy mogli go spłacić. Weźmiemy ten rozłożony na piętnaście miesięcy. Im szybciej spłacimy tym lepiej. Teraz najważniejsze to szybko zrobić ten remont, żebyś mogła działać i zarabiać. Posłuchała taty. To co mówił brzmiało rozsądnie. Wraz z Jaśkiem i jego kolegą, który dysponował samochodem zaopatrzyli się we wszystko łącznie z wyposażeniem sanitariatu. Ściany malowali sami. Gumolit również położyli własnym sumptem. Do sanitariatu wezwała fachowca, który nie wziął wiele, a podłączył wszystko jak trzeba. W międzyczasie rejestrowała firmę i latała po urzędach załatwiając formalności z tym związane. Nawet udało jej się w krótkim czasie załatwić numer telefonu. Powoli biuro nabierało charakteru. Skontaktowała się z Mączyńskim i z jego pomocą wybrała sobie meble. Były naprawdę w dobrym stanie. Nawet dostała szafę pancerną, w której mogła trzymać dokumenty. On też przywiózł jej to wszystko na Wilczą własnym transportem. Wkrótce zawisł też szyld z napisem „Biuro rachunkowe – mgr Urszula Cieplak” i dodatkowa tabliczka, na której umieszczono informację o usługach w zakresie tłumaczeń z języków niemieckiego i angielskiego, a pod nią już mniejszym drukiem „Urszula Cieplak – tłumacz przysięgły”. Wreszcie mogła otworzyć nowy etap w swoim życiu. Mączyński dotrzymał słowa. Już wkrótce podpisał z nią kolejną umowę na wykonywanie rozliczeń finansowych dla jego nowo otwartej filii. Naganiał jej klientów polecając, gdzie tylko mógł jej kompetencje i rzetelność i zostawiając w różnych miejscach jej wizytówki. Przeszli też na „Ty”, gdy świętowali otwarcie biura. Tak było znacznie łatwiej. Wprawdzie różnica wieku między nimi była dość znaczna, bo Karol Mączyński był mężczyzną czterdziestodwuletnim, ale on sam zupełnie nie widział w tym problemu. Prosiła go tylko, żeby podczas jego wizyt w Febo&Dobrzański nie wspominał nikomu, że otworzyła własny interes, a szczególnie Markowi. - Bardzo mi zależy, by nikt stamtąd się nie dowiedział. Mam swoje powody, wierz mi. - Nie obawiaj się. Nikomu nie powiem – zapewniał ją. Interes zaczął się rozkręcać. Pracowała bardzo dużo, ale narzuciła sobie jeden hamulec, a mianowicie postanowiła pracować tylko do siedemnastej i ani minuty dłużej. Starała się organizować robotę tak, żeby zdążyć ze wszystkim. Na firmowe konto, które założyła zaczęły spływać pierwsze zyski. Nie były jakieś astronomiczne, ale pozwalały na spokojną egzystencję bez zaciskania pasa. Tuż przed świętami Bożego Narodzenia zdecydowała, że najwyższy czas zadbać i o siebie. Dużą motywacją był fakt, że wreszcie uwolniono ją od tego szpecącego aparatu ortodontycznego, bez którego poczuła się o niebo lepiej. Idąc za ciosem zrobiła porządek z włosami solidnie je skracając i farbując na czekoladowy kolor z miedzianymi refleksami. Przyzwyczaiła się do soczewek i odrzuciła okulary w kąt. Zmieniła się diametralnie. Już nie była brzydkim kaczątkiem w za wielkich, nieforemnych ciuchach, ale dobrze wyglądającą, zadbaną i bardzo piękną kobietą. Mączyński ilekroć odwiedzał ją w biurze, nie mógł wyjść z podziwu. - Gdzieś ty się ukrywała Ula do tej pory? Nawet się nie domyślałem, że taka z ciebie piękność. Śmiała się w takich razach ukazując rząd śnieżnobiałych, równych zębów i mówiła, że cały czas jest tą samą, starą Ulą, a zmieniła tylko uczesanie, ciuchy i zdjęła aparat. Tuż po nowym roku zwierzyła się Karolowi, że zapisała się na prawo jazdy. - Mam naprawdę serdecznie dość tych podróży autobusem. Zanim ściągnę do domu jest już ciemna noc. Zakup jakiegoś niedrogiego samochodu naprawdę ułatwiłby mi życie. - To dobry pomysł Ula. Mój kumpel ma do sprzedania sześcioletniego Fiata Punto. Jeździła nim jego żona i to tylko na zakupy. Jest w niezłym stanie i cały czas garażowany. Nigdy nie stał pod chmurką. Jak chcesz zapytam go o cenę. - Będę wdzięczna. I tak na razie będzie stał bezużyteczny, bo przecież dopiero zaczynam ten kurs od siódmego stycznia. Krzysztof Dobrzański nie był dzisiaj w najlepszym humorze. Od rana przeglądał dokumenty działu, którym zarządzał jego syn, a te nie wyglądały dobrze. Raporty zrobione byle jak. Nierzetelne z dużymi brakami danych. Sześć zawalonych umów z potencjalnymi kontrahentami. Nie rozumiał co się nagle stało. Pokaz odniósł sukces, dlaczego nie przekłada się to na dobry wynik finansowy? Poczuł się tak, jakby jego własny syn go zdradził. Przecież nie tak dawno wręcz tryskał świetnymi pomysłami, które wdrożone do realizacji dały nadspodziewanie wysokie obroty. Dlaczego tak nagle oklapł? Już nie przychodził do niego jak kiedyś i nie sypał tymi rewelacjami jak z rękawa. Postanowił poważnie z nim porozmawiać. Teraz tylko w firmie miał taką okazję, bo Marek pod koniec października kupił mieszkanie i wyprowadził się z rodzinnego domu. Poluzował krawat i sięgnął po słuchawkę telefonu wybierając numer. Po chwili usłyszał jego głos. - Dobrzański, słucham. - Jeśli możesz, to przyjdź do mnie. Musimy pogadać. - Zaraz będę. - Po chwili zjawił się w gabinecie ojca. Rozsiadł się w fotelu i spytał. – To o czym chciałeś porozmawiać? Senior wziął w dłoń plik raportów i popatrzył na syna. - Możesz mi powiedzieć, co to jest? Miałem dostać raporty, a to co trzymam w dłoni, to zwykła makulatura. Ty to pisałeś? - Nie. Violetta – odpowiedział niepewnym głosem - Violetta? Przecież sam mówiłeś, że ona nie jest zbyt lotna w sprawach ekonomicznych, dlaczego więc pozwalasz jej sporządzać raporty? Powinieneś sam się tym zająć. - Miałem trochę innej roboty… - Senior uśmiechnął się ironicznie. - Tak? A jakiej? W tej kupie śmieci, którą od was dostałem nie widzę żadnego twojego wkładu. No chyba, że mam wziąć pod uwagę to sześciokrotne fiasko w zawarciu zwykłych umów na sprzedaż kolekcji. Co się z tobą dzieje?! Wygląda na to, że kompletnie nie panujesz nad niczym! Co z ciebie za dyrektor?! - Wiesz, że nie mam asystentki – próbował się usprawiedliwić czym tylko rozsierdził ojca. Senior poczerwieniał na twarzy i z całej siły trzasnął dłonią w biurko. - Do jasnej cholery, to asystentka ma wykonywać za ciebie robotę?! Opamiętaj się wreszcie, bo za chwilę przez ciebie pójdziemy z torbami! Gdzie się podziały te wszystkie świetne pomysły, które wyskakiwały ci z głowy jak fajerwerki? Utonęły w oparach dymu i w morzu alkoholu?! Marek skurczył się w sobie. Nie miał pojęcia, że ojciec wie o tych hulankach. - Nie tato – wyszeptał. – Ja nigdy nie miałem dobrych pomysłów. One nie były moje. To moja była asystentka mi je podsuwała. Ale jej już nie ma… Dobrzański był oburzony. - Jesteś kompletnym durniem. Jak można przywłaszczyć sobie czyjeś pomysły. To zwykła kradzież. Nie tak cię wychowaliśmy. Poza tym gdybyś trochę pomyślał, doszedłbyś do wniosku, że nie zarzyna się kury znoszącej złote jajka. Jak mogłeś dopuścić, żeby Cieplak stąd odeszła? Sam Alex mówił mi wielokrotnie, że ona jest znakomita, a ty pozbyłeś się takiego pracownika? - Nie pozbyłem się jej tato. Sama się zwolniła. - Mhmm. Już to widzę. Tak nagle odeszła i bez wyraźnego powodu? Musiałbym cię nie znać. Jeśli nie chciałeś z nią pracować wystarczyło powiedzieć jedno słowo, a przeniósłbym ją do działu finansowego. Weź się w garść i zacznij myśleć. Przestań zajmować się pierdołami i zabierz się za prawdziwą, uczciwą robotę. Ja nie będę żył wiecznie. A to – rzucił mu papierami w twarz – zrobisz od początku do końca jeszcze raz. Mam dostać rzetelne raporty poparte stosownymi dokumentami, nie zrobione przez twoją sekretarkę, ale przez ciebie. Chciałbym jeszcze tylko dożyć chwili, kiedy będę mógł powiedzieć, że jestem z ciebie dumny. Jak do tej pory nie dajesz mi żadnego powodu, żebym mógł tak myśleć. Do roboty. Daję ci na to trzy dni i ani dnia dłużej. Marek wyszedł od ojca z podkulonym ogonem. Staruszek miał rację. Był prawdziwym dupkiem i to w każdej, życiowej dziedzinie. Po odejściu Uli już nie ogarniał niczego. Pozawalał mnóstwo ważnych dla firmy spraw. Nawet głupiego raportu nie potrafił sklecić sam. Nie mógł wyżyć się też na Violetcie. Przecież od początku wiedział, że ona nie ma pojęcia o czymkolwiek. W dodatku w ciemno podpisał te raporty nawet ich nie czytając. Śmiało mógł powiedzieć, że tęskni za Ulą. Za jej kompetencjami, fachowością i za poważnym traktowaniem spraw. Za rzetelnością i sumiennością we wszystkim czego się podejmowała. Tęsknił za jej łagodnością, spokojem, opanowaniem i niezachwianą wiarą w powodzenie każdego przedsięwzięcia. Nawet przestał mieć znaczenie jej wygląd. Za jej odejście obwinił go też Pshemko, którego najmniej by podejrzewał o taką postawę w stosunku do niej. Tymczasem mistrz przez godzinę wyżywał się na nim wyrzucając mu od niedojrzałych, nieodpowiedzialnych młokosów, którzy nic nie robią sobie z pracowników. - Ona była najlepsza, rozumiesz? - Mówił. – Bez niej ta firma zejdzie na psy, a ty skończysz na bezrobociu. Wychodziła z siebie, żeby doprowadzić do powodzenia pokazu. Wiele razy widziałem jak wracała tak zmęczona, że ledwie mogła mówić, a jednak mimo tego zmęczenia przychodziła jeszcze do mnie i pocieszała zapewniając, że wszystko dopięła na ostatni guzik, że wszystkiego osobiście dopilnowała. Dzięki niej żyłem Marco. Źle się stało mój drogi, bardzo źle, że nie potrafiłeś jej tu zatrzymać. Coraz podlej się czuł ze świadomością, że ona odeszła jednak przez niego. Założenie własnego biznesu było tylko przykrywką. Po rozmowie z Pshemko milion razy analizował różne sytuacje i dochodził do wniosku, że potraktował ją jak najgorszy drań tylko dlatego, że nosiła wytarte, stare ciuchy. Był debilem. Ileż by dał, żeby wróciła i zechciała z nim pracować. Już nigdy nie dopuściłby do sytuacji jakie miały miejsce wcześniej. Opieprzył Paulinę stając w obronie Uli, opieprzył parę innych osób, które kpiły sobie z niej, a tymczasem on potraktował ją najgorzej ze wszystkich i to właśnie był główny powód, że zrezygnowała z pracy. Zamknął drzwi gabinetu i ciężko usiadł za biurkiem. Wyciągnął telefon i wybrał jej numer. Koniecznie powinien się z nią spotkać, koniecznie przeprosić i błagać ją o wybaczenie. Nie odbierała jednak. Próbował bez końca, ale na nic to się zdało. Wreszcie zrezygnowany wysłał jej sms-a prosząc o spotkanie. Nie odpisała. Pierwszy telefon od Marka bardzo ją zaskoczył. Jak zahipnotyzowana wpatrywała się w wyświetlacz komórki, by po chwili odrzucić połączenie. Podobnie postąpiła z kolejnymi. Nie będzie z nim rozmawiać. Jej zadaniem jest się wyleczyć z tej wariackiej miłości i będzie w tym konsekwentna. – Pewnie czegoś znowu ode mnie chce, bo nie potrafi sobie poradzić. Nie ma opcji panie Dobrzański. Trzeba było uważać na zajęciach z zarządzania i finansów, ale pewnie już wtedy miał pan ważniejsze sprawy na głowie, na przykład jakąś chętną panienkę – pomyślała mściwie. Kiedy telefon przestał uporczywie dzwonić, przyszedł sms. – Co on sobie wyobraża? Sądzi, że zgodzę się na spotkanie z nim? Nie ma mowy. Czuję się zdecydowanie lepiej panie Dobrzański nie oglądając pana. Nie do końca była to prawda i z ciężkim sercem musiała przyznać, że nie tak łatwo będzie jej zapomnieć. Nie było dnia, by nie myślała o nim i chociaż wcale tego nie chciała, jego obraz wciąż wypływał przed oczy między jedną fakturą a drugą. Złościła się sama na siebie za myśli o nim i za sny o nim, a śniła niemal każdej nocy. Zdecydowanie wybijało ją to z rytmu. Narzuciła sobie wprawdzie samodyscyplinę postanawiając, że w pracy skupia się wyłącznie na pracy, ale nie tak rzadko łamała te zasady. |
jute (gość) 2014.07.19 00:18 |
Witaj Małgosiu,ale niespodziewanka! Ale komentarz będzie pózniej,bo jestem już strasznie senna.Dobranoc. |
CysioLove (gość) 2014.07.19 00:20 |
Ula w roli twardziela. No proszę, o to bym jej nie podejrzewała. Jeszcze 3 rozdziały do końca, a ja jestem w czarnej dupie. Przeważnie na tym etapie już domyślałam się jakiegoś zakończenia, ale noł. Nie tym razem. Teraz nie wiem do czego zmierzasz. Czy Ula wybaczy Markowi i będą razem czy może wybierze Mączyńskiego, albo gwiazdkę z nieba :D |
bewunia68 (gość) 2014.07.19 06:07 |
Wyszło na to, że Marek sam nic nie umie. Niech pocierpi trochę. Dobrze, że chociaż dał Uli premię na odchodne. Dziewczyna zamiast zaprzyjaźnić się z Dobrzańskim zakumplowała się z panem Mączyńskim. Fajnie. Ten gość nadaje się na wsparcie w potrzebie. Dzięki niemu nie musiałą szukać klientów i ominął ją okres adaptacyjny i zastój. Od razu mogła rzucić się w wir pracy, żeby nie rozmyślać o Dobrzańskim. Marek nie domyśla się powodu jej odejścia. To dobrze. Pozdrawiam. |
MalgorzataSz1 2014.07.19 08:25 |
Natalia Ulę z Mączyńskim jak wyjaśniałam już wcześniej, łączy wyłącznie przyjaźń. To człowiek 42 letni mający żonę i trójkę dzieci. Jednym słowem ustabilizowany. A za chwilę okaże się do czego zmierzam i to w następnej części. Tak myślę. Bewuniu Masz rację. Teraz wychodzą te wszystkie braki Marka. Jest jak dziecko we mgle i w ogóle nic nie ogarnia. Premia była po to, by zagłuszyć wyrzuty sumienia za to, że nie zaprosił jej na pokaz. Żadna łaska w sumie, bo zapracowała na nią. Marek w końcu domyśli się, że Ula odeszła, bo poczuła się urażona, że nie docenił jej pracy przy pokazie i nie dał zaproszenia, ale jeszcze trochę wody upłynie. Bardzo dziękuję dziewczyny za wpisy. Obie pozdrawiam i życzę miłej niedzieli. :) |
Marcysia (gość) 2014.07.19 09:04 |
O proszę, Mareczek odczuwa trudy braku
posiadania asystentki. Jak mi przykro, chlip. Nie dziwię się, że Ula nie
chcę z nim rozmawiać. Bo po co? Żeby znów zabolało? Żeby znów poczuła
się jak w F&D? Jednak wiem, ze do ich spotkania zapewne dojdzie i
coś mi mówi, że mimo wszystko Mączyński coś chlapnie. Albo Ulka w końcu
odbierze telefon... Cieszę się, że Cieplakówna rozwija własny interes. Nie samym F&D człowiek żyje :) Pozdrawiam Cię serdecznie :)) |
jute (gość) 2014.07.19 10:56 |
Witaj Małgosiu.Ulka twarda jak skała. Mam nadzieję,że to jednak jakiś wapień będzie a nie granit.Marek będzie musiał zacząć pracować.Nareszcie lepiej pózno niż pózniej.Po mojemu to on głupi nie jest tylko bardzo wygodny a jeszcze bardziej leniwy.Po mojemu wyjdzie mu ta sytuacja na dobre,może w końcu weżmie dupę w troki i w końcu wydorośleje.Czyżby się mieli spotkać na następnym pokazie. Ula w gronie gości,a Mareczek ze szczęką na podłodze?Jestem strasznie ciekawa jak ich "spotkasz" Naprawdę bardzo ciekawe opowiadanie.Pozdrawiam. |
jute (gość) 2014.07.19 11:06 |
Małgosiu, zapomniałam zapytać, czy na zdjęciu jest Julia Kamińska? Ładnie wygląda, Nawet bardzo,ale "zgubiła gdzieś swoje piękne oczy. |
marit (gość) 2014.07.19 12:50 |
Podoba mi się postawa Ulki,nareszcie nos utarła bufonowi kobieta,nie za słabo, Gosiu?. Za słaba też była reprymenda tatusia,powinno huczeć w całej firmie,za brak szacunku i doceniania pracowników,za ich wysiłek. Trzeba było bufonowi uwag mistrza,aby zdjąć mu klapki z oczu, żeby usłyszał,ocenę wysiłku jej,trud jaki włożyła,w pracę,kosztem własnego zdrowia? Mączyński wie,że dzięki Uli, jego konto będzie opiewać w zyski,a ona mając takiego przyjaciela ,również będzie miała satysfakcję spełniania się z zaplanowanych marzeń. To nie dzięki Markowi i F&D ma to co ma,a dzięki sobie i swojej determinacji. Nie kończy się świat na modzie. Mam nadzieję,iż dzięki temu,że odeszła,Marek dostrzeże, jak bardzo była oddana temu co wykonywała. Jak bardzo kochała robić to co robiła dla firmy. Czy Marek naprawdę zasługuje na jej skryte uczucia? Czy wart jest jej miłości,którą ona go obdarza? Czy zdobędzie się na postawienie nogi w jej domu,przeprosi ją,za swoje zachowanie? Sądzę,że jeszcze dużo wody upłynie,za nim przyjdzie mu do głowy, jakikolwiek pomysł z dotarciem do Uli. Praca,pracą,ale jego przyjaciel i uwielbiane przez nich dziewczyny, przyćmią zamierzony cel Marka,dotarcia do Uli. Mam nadzieję,że przygotowałaś Maruniowi zestaw kaskad do pokonania,a tym samym kolejnych uwag tatusia,jak bardzo go zawodzi pod każdym względem. Czekam na cd z niecierpliwością Gosiu.Miłego weekendu.Buziaczki. |
lectrice (gość) 2014.07.19 13:31 |
No i byczkow jak nie ma tak nie ma... Mareczek cienko przedzie, za to Ulcia robi niemal kariere... Dobrze tak glupiemu Mareczkowi.... Oj czekam na ciag dalszy bo sie wiele nie wyjasnilo (z ich relacji...)... Niedlugo jade do domciu, wracam w dobre socjalistyczne lata bez sieci... moze tak koncoweczka na droge... ? (pytanie retoryczne)... Pozdrawiam |
miki (gość) 2014.07.19 15:11 |
Co to znaczy nie tak cię wychowaliśmy,właśnie tak go wychowali.Paniczyk z bogatego domu,nigdy nie musiał w niczym pomagać bo od prac domowych była służba,w wakacje też nie musiał zarabiać bo w domu było dosyć pieniędzy na wszystko i Mareczek tylko się bawił,gdzie miał się nauczyć pracy.Mam nadzieje że Ula nie zrezygnuje z własnej firmy i nie wróci by ratować Mareczka,Mareczek ma się sam nauczyć pracy. |
MalgorzataSz1 2014.07.19 18:53 |
Dziewczyny kochane Nie ma mnie w domu przez weekend, dlatego nie mogę śledzić na bieżąco Waszych komentarzy i na każdy z osobna odpowiadać. Odpowiem więc w jednym. Marek dostanie za swoje i napracuje się jak nigdy w życiu. Ula nie odbierze od niego telefonu, nie odpowie na sms-a, ani też Mączyński nie chlapnie. Spotkają się w zupełnie innych okolicznościach i z konkretnej przyczyny. Miki ma rację. Marek to wychuchany paniczyk, który zawsze dostawał to co chciał mimo, że ojciec był dość wymagający, to matka pobłażała. Teraz mamy efekt tego wychowania. W poniedziałek trochę się wyjaśni. Cieszę się Lectrice, że nie ma błędów. Jute, na zdjęciu jest Julka, ale ponieważ uśmiecha się promiennie, to i oczy nie bardzo widać. Bardzo Wam dziękuję dziewczyny, bo zawsze z przyjemnością czytam Wasze komentarze. Wszystkie pozdrawiam najserdeczniej. Buziaki. :) |
jute (gość) 2014.07.19 20:31 |
Lectrice Szczęśliwej podróży.Wiesz zawsze przypuszczałam,ze w tych okolicach (tam gdzie jedziesz ) jest jakaś enklawa byłego ustroju. No proszę miałam rację. Uważaj na siebie, i wracaj szybko.Powadzenia. |
jute (gość) 2014.07.19 20:33 |
Lectrice,chciałam Ci oczywiście życzyć powodzenia w trudach podróży. |
marit (gość) 2014.07.20 07:21 |
Lectrice,o jakich mówisz trudach Gosi. Ona bez deskorolki nigdzie się nie ruszą. Prawda Meg? Chyba,że wróciła do role.Ha,ha. |
MalgorzataSz1 2014.07.20 08:07 |
Marit Ja i deskorolka wykluczamy się wzajemnie. :) |
marit (gość) 2014.07.20 13:53 |
Gosiu,chociaż z górki,nie dajesz desce szansy. Nie bądź taka. Oj Meg zlituj się. A Ty juz powrót,chibaaa nie. |
Natalia (CysioLove) (gość) 2014.07.20 14:13 |
Będę czekała na ciąg dalszy, chociaż jak wiesz juz wewnie, jestem osobą wyjątkowo niecierpliwą. Dam rade. + kolejny rozdział mojego opowiadania ukaże się pod koniec września, a na pewno nie prędzej. |
MalgorzataSz1 2014.07.20 19:00 |
Natalia Szkoda, że tak późno dodasz u siebie. Cieszę się, że przynajmniej u mnie czytasz. Buziaki. :) |
Elkanum (gość) 2014.07.24 17:48 |
Widzę, że Uli wyszły na dobre te zmiany w jej życiu. Wreszcie zadbała o siebie i swój wygląd. Zmieniła się nie do poznania. Nie może jednak zapomnieć o Marku. Nic dziwnego. Jest w nim zakochana. Nie chce się z nim zobaczyć, bo on kompletnie nie zwracał na nią uwagi. Myślę jednak, ze powinna dać mu szansę. Marek chyba naprawdę żałuje tego jak ją traktował. |
ADRIANCREVAN 2014.07.25 17:15 |
Mareczkowi należałby się porządny kopniak ! :-) na szczęście sam zaczyna coś kumać :-) Ulka zadbana ? prawda taka, że bez odrobiny kasy nic nie zdziałasz :-) no proszę :-) ciekawe .. czytam dalej :-) |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz