25 lipiec 2014 |
ROZDZIAŁ 9
Następnego dnia miał trzy spotkania na mieście. Wrócił do biura w znakomitym humorze. Mógł sobie pogratulować, bo negocjacje w sprawie umów przebiegły po jego myśli. Był spokojny, opanowany i przede wszystkim rzeczowo wyłuszczał wszystkie „za” i „przeciw”. – Szkoła Uli sprawdza się w stu procentach – uśmiechnął się sam do siebie. Kolejny dzień również przyniósł sukces. Załatwił to. Odkręcił wszystko, co wydawało się już nie do uratowania. Zabrał podpisane umowy i poszedł z nimi do ojca. Senior nie krył zdumienia. - Jakim cudem ci się to udało? - Powiedziałem ci wcześniej, że nie będzie już żadnej nawalanki. To pierwsze dowody na potwierdzenie tych słów. W przeciągu przyszłego tygodnia Alex dostanie te zaległe raporty z ostatniego półrocza, a potem zajmę się resztą i bieżącymi sprawami. Konsekwentnie trzymał się planu. Violetta stała na straży jego spokoju i nikogo do niego nie dopuszczała. Przez kolejne dwa dni mocno posunął się do przodu i nie mógł się nadziwić, że wystarczyło tak niewiele, a te zaległości nigdy by nie powstały. Do piątku złożył raporty u Alexa za trzymiesięczny okres zostawiając sobie kopie. Febo nie pochwalił go rzecz jasna, ale ironicznie wyrzucił z siebie. - No wreszcie. Już myślałem, że nie dożyję tej chwili. - Dożyjesz. Najdalej we wtorek złożę ci resztę, a potem będę składał na bieżąco. Na twarzy Alexa wykwitł nieprzyjemny uśmieszek. - A co się stało? Kluby pozamykali, czy panienki się zbiesiły? - Sam sprawdź – rzucił mu na odchodne i wyszedł. – Śmiej się śmiej draniu. Jeszcze ci pokażę na co mnie stać. W piątek do południa zadzwonił do Baccaro i zamówił dwuosobowy stolik na osiemnastą. Potem wybrał numer Uli i kiedy się odezwała powiedział. - Dzień dobry Ula. Dzwonię, żeby przypomnieć ci o naszym dzisiejszym spotkaniu. Zamówiłem właśnie stolik i mam nadzieję, że nie zmieniłaś zdania? - Nie, nie zmieniłam. Będę punktualnie. - Bardzo się cieszę i jeszcze raz dziękuję. Do zobaczenia. Do końca dnia robota paliła mu się w rękach. Zliczał sumy na fakturach i wpisywał je w arkusz kalkulacyjny, który opatrzywszy komentarzem, drukował. Wreszcie zaczął widzieć jakieś światełko w tunelu. Papierów ewidentnie ubywało. Przed siedemnastą uprzątnął biurko i poszedł się odświeżyć. W drodze do restauracji zatrzymał się jeszcze przy kwiaciarni, gdzie kupił bukiet czerwonych róż. Śpieszyła się. Przed zamknięciem biura miał wpaść jeszcze Karol, żeby odebrać od niej dokumenty księgowe. Pakowała je do teczki kiedy wszedł. - Cześć dziewczyny. Już jestem. - Jesteś w samą porę, bo i ja właśnie skończyłam. Proszę bardzo – podała mu teczkę. - Dzięki Ula. Jak zawsze niezawodna. Nie będę się rozsiadał, bo wybieram się z moimi łobuzami do kina. Wiecie… „Madagaskar”. Już od tygodnia nie dają mi żyć – roześmiał się. – A wy macie jakieś weekendowe plany? Marta skrzywiła się. - Ja mam niezbyt atrakcyjne. Niedziela u teściów, ale trudno. Jakoś wytrzymam. - A ja mam jeszcze mniej atrakcyjne i nawet nie będę wam o nich opowiadać. – Zerknęła na zegarek. – Chyba będziemy pomału kończyć. Mączyński schwycił klamkę u drzwi. - W takim razie ja już uciekam. Trzymajcie się. Do następnego… Ula zamknęła laptop i przeciągnęła obolałe ramiona. - Jak chcesz, to możesz już iść Marta. Mnie czeka jeszcze dzisiaj spotkanie. Będę się chyba musiała przebrać i trochę doprowadzić do ładu. - Nie przesadzaj Ula. Wyglądasz świetnie. To ja lecę. Do poniedziałku. Została sama. Zamknęła biuro od wewnątrz i poszła na zaplecze. Zmieniła sukienkę i wygodne półbuty na szpilki. Poprawiła makijaż i ułożyła porządniej włosy. Ostatni rzut oka na własne odbicie w lustrze i już wychodziła. Przyjechał nieco wcześniej. Zaparkował i wszedł do środka trzymając bukiet w dłoni. Zajął miejsce przy stoliku i czekał. Dochodziła osiemnasta, gdy ujrzał ją w drzwiach. Wyglądała niesamowicie. Zielona elegancka suknia opinała jej ciało jak druga skóra. Przez chwilę wstrzymał oddech. Potem podniósł się i zabrawszy róże ze stołu podszedł do niej. - Witaj Ula. Proszę, to dla ciebie – wręczył jej ogromne naręcze kwiatów. Zaskoczył ją. - Bardzo ci dziękuję, ale to naprawdę nie było konieczne. - Ja jestem przeciwnego zdania. – Odsunął jej krzesło, by mogła usiąść. Po chwili pojawił się kelner wręczając im menu. Marek poprosił go o wazon z wodą. – Szkoda, żeby zwiędły. Na co masz ochotę? - Jestem dość porządnie głodna, więc chyba pieczeń z buraczkami i kluski. Może jeszcze krem z kalafiora. - Ja wezmę to samo. Brzmi pysznie. – Skinął na kelnera i złożył zamówienie. Czekając na zamówione dania rzucali sobie ukradkowe spojrzenia. Wreszcie Ula sięgnęła do torebki wyjmując z niej jakiś papier i kładąc przed Markiem. - To faktura za tłumaczenie. Nie chciałam jej wysyłać pocztą skoro mieliśmy się spotkać. Zaniesiesz Turkowi? - Oczywiście, że zaniosę. Przepraszam, że sam o to nie zapytałem, ale wszystko działo się bardzo szybko. - Nic nie szkodzi i tak macie na zapłacenie dwadzieścia jeden dni. Jest sporo czasu. Nic nie mówisz jak ojciec zareagował na tę umowę z Niemcami. – Marek roześmiał się. - Był kompletnie zaskoczony. Jeszcze bardziej się zdziwił, kiedy wczoraj przyniosłem mu sześć podpisanych umów, które wcześniej zawaliłem. Odkręciłem je wszystkie Ula. Posłuchałem cię i solidnie je przygotowałem. Nie mieli żadnych zastrzeżeń i podpisali je. Zacząłem też nadrabiać zaległości, do których dopuściłem. Od tygodnia siedzę w firmie do późnych godzin i wyprowadzam wszystko na prostą. – Pokręciła głową z podziwem. - No, no. Kto by pomyślał, że jesteś w stanie rzucić się w wir ciężkiej pracy. – Popatrzył jej w oczy i rzekł. - Ula, ja naprawdę wiele zrozumiałem. Przeanalizowałem w tę i z powrotem całe moje dotychczasowe postępowanie i pojąłem jakim byłem kretynem. Do tej pory żyłem beztrosko nie przejmując się nikim i niczym. Nie zawracałem sobie głowy pierdołami i zawsze zwalałem robotę na innych. Ty też tego doświadczyłaś i jest mi z tego powodu naprawdę głupio i wstyd, bo doprowadziłem do tego, że musiałaś odejść. To niewybaczalne. Zrozumiałem jak bardzo cię krzywdziłem wysługując się tobą. Pshemko też otworzył mi oczy, a nawet Alex, który podziwiał cię i wyrażał się o tobie w samych superlatywach. Byłem głupcem Ula, ale to już przeszłość. Przysiągłem sobie, że nigdy do niej nie wrócę i będę podchodził do wszystkich spraw odpowiedzialnie. Sporo już nadgoniłem zaległości i zostało ich naprawdę niewiele. Nigdy już do nich nie dopuszczę i będę załatwiał na bieżąco. Zerwałem z klubami i hulankami. Nawet mnie do nich nie ciągnie. Zmieniam się Ula. Słuchała tego co mówił z ciekawością. Czyżby naprawdę dojrzał i zaczął postępować tak, jak powinien był od początku? Szkoda, że nie myślał w ten sposób wtedy, gdy pracowała jeszcze w firmie. Nie musiałaby z niej odchodzić… - Cieszę się, że tak postępujesz i mam nadzieję, że wytrwasz we wszystkich swoich postanowieniach. Twój ojciec na pewno kiedyś sceduje na ciebie firmę i powinieneś okazać się jego godnym następcą. - Do tego dążę Ula. Chcę, żeby był ze mnie dumny i bardzo chcę, żeby kiedyś mi to powiedział. - Na pewno się doczekasz, bo on jest mądrym człowiekiem i potrafi docenić zaangażowanie z jakim podchodzi się do pracy. Po solidnym posiłku zamówił jeszcze deser i kawę. Przy nim zapytał. - Umówisz się jeszcze ze mną Ula? – Zdziwiona podniosła na niego wzrok. - Nie rozumiem… - wydukała. Uśmiechnął się do niej. Na jej górnej wardze osiadł ślad kremu. Spontanicznie wziął serwetkę i delikatnie wytarł go z jej ust. Zrobiła się purpurowa. - Przepraszam… Miałaś krem na wardze. A wracając do naszego ewentualnego spotkania, to proponuję je nieco egoistycznie. Bardzo chciałbym się czegoś od ciebie nauczyć. To, co przekazałaś mi do tej pory okazało się bardzo cenne a przede wszystkim skuteczne i to nie tylko przy umowie z Niemcami, ale i w przypadku pozostałych. Nie odmawiaj mi, proszę. Nie chcę też, żebyś odebrała tę propozycję jako kolejną chęć wykorzystania cię. Ja po prostu chcę tylko porozmawiać i poradzić się ciebie w różnych kwestiach. Za chwilę będę musiał popracować nad przygotowaniem pokazu, a przecież doskonale wiesz, że nie mam o tym pojęcia, bo to ty czuwałaś nad wszystkim. Ten ostatni był dziełem ojca i o to też miał do mnie pretensje i żal. Nie chcę powtórki z rozrywki. Chcę mu udowodnić, że sobie poradzę. Siedziała patrząc na niego i zastanawiając się, czy to aby nie jakiś podstęp z jego strony, żeby wciągnąć ją ponownie w zajęcie się sprawami F&D, ale wydawał się szczery w tym co mówił i odniosła wrażenie, że on rzeczywiście desperacko pragnie akceptacji ojca i szuka wszelkich sposobów żeby go zadowolić. - Dobrze. Pomogę ci. Jeśli będziesz miał jakieś pytania, dzwoń. – Przycisnął jej dłonie do ust i ucałował każdą z nich. - Bardzo ci dziękuję, że się zgodziłaś. Bałem się twojej odmowy, bo masz do niej pełne prawo. Ba, masz prawo mnie nienawidzić za to co ci zrobiłem. - Nie nienawidzę cię Marek. Był czas, że miałam do ciebie żal, ale to już minęło. – Zerknęła dyskretnie na zegarek, co jednak nie umknęło jego uwagi. - Chcesz już jechać? - Chyba powinnam. Jest już dość późno, a przede mną długa droga. Dziękuję ci za pyszną kolację i za piękne kwiaty. Przy samochodzie jeszcze raz ucałował jej dłoń. - To była bardzo miła kolacja Ula i chciałbym jeszcze kiedyś to powtórzyć. Chciałbym poznać cię bliżej. - Bliżej? W jakim sensie? – Popatrzyła na niego podejrzliwie. - W każdym sensie. Jesteś wyjątkową osobą i byłbym dumny móc nazwać się kiedyś twoim przyjacielem. – Uśmiechnęła się do niego nieśmiało. - Dobranoc Marek. Muszę jechać. Wyjechała z parkingu i włączyła się do ruchu. Ten dzisiejszy wieczór dał jej do myślenia. Dobrzański chce się z nią zaprzyjaźniać? Zawsze przecież stronił od niej. Na wszelkie próby poufałości z jej strony reagował wręcz alergicznie. Czy ona będzie mogła być jego przyjaciółką, kiedy obdarza go znacznie głębszym uczuciem? Na pewno w kontaktach z nim będzie ostrożna i nie pozwoli się wykorzystać. Może udzielać mu rad, ale nic ponadto. Stał na parkingu dopóki nie zniknęła mu z oczu. Ten wieczór uważał za udany. Powiedział jej prawdę i był szczery w każdym słowie. Miał nadzieję, że uwierzyła w tę szczerość. Bardzo chciał się z nią spotykać, wręcz zależało mu na tym. Nie dość, że była mądra, to jeszcze niesamowicie pociągająca. Miał świadomość, że gdyby poprosił ją o oficjalne randki, nie zgodziłaby się. Zbyt wiele razy widywała go w ramionach innych kobiet. W tym przypadku nie byłby wiarygodny. Zaczynało mu na niej zależeć i to bardzo. Liczył na to, że z biegiem czasu ona przestanie być nieufna i nie będzie reagować tak asekuracyjnie. Kolejną noc śnił o niej. Kolejny raz był pobudzony. Zasypiał i budził się z jej obrazem przed oczami. To powoli stawało się obsesją. Przestał zwracać uwagę na inne dziewczyny, bo żadna z nich nie była nią. To do niej dzwonił każdego dnia pod pretekstem wyjaśnienia czegoś, lub przegadania jakieś sprawy w dyskretnej kafejce. Ona była najlepsza i tłumaczyła skomplikowane rzeczy prostym i łatwym do zrozumienia językiem. Ciągle się uczył i dzięki niej wiedział coraz więcej. Nie wysługiwał się już nikim, bo świetnie radził sobie sam. Jego umysł pracował racjonalnie i logicznie. Ewidentnie się zmienił. Wypady z Sebastianem do klubów poszły w zapomnienie. Teraz ten czas dzielił między firmę i spotkania z Ulą. Trudno było je nazwać randkami i chyba oboje tak tego nie traktowali. Na pewno w jakiś sposób zbliżyli się do siebie i ufali sobie bardziej niż kiedyś. |
ADRIANCREVAN 2014.07.25 01:08 |
malutki rozdzialik wrzuciłam '-buziale :-) |
marit (gość) 2014.07.25 06:11 |
Takiego faceta uwielbiam.Zaangażowanego w pracę,
patrzącego w przyszłość szeroko otwartymi oczami, widzącego sens,cel i
satysfakcję z osiągniętego sukcesu. Dzięki Uli jego słabości zostały
zakopane,a raczej odstawione na boczny tor,tak jak jego przyjaciel.
Kruszeją stopniowo lody w stosunku do Marka,marzenia o prawdziwych
randkach, mają jakąś szansę,a może wspólna przyszłość, niebawem? Nie może być w ich ukrytej miłości inaczej. Czekam na końcówkę Gosiu.miłego dnia. Buziaczki. Zachowanie Uli to przykład dla wielu kobiet,nie dla wszystkich, jak być stanowczą i nie uległa. |
Marcysia (gość) 2014.07.25 08:11 |
Małgosiu, Marek, znów dzięki Uli, ale też dzięki własnej pracowitości, dźwiga się z kolan. Mam wrażenie, że świadomie lub nie, on robi to nie tylko dla ojca. On robi to, aby też Ula była z niego dumna. Cieplakówna tymczasem nadal nieuległa, chociaż myślę, że to tylko pozory. Przecież nie przestała go kochać. Jestem bardzo ciekawa, jak to będzie z nimi dalej - wszak został tylko jeden rozdział do końca. Budujesz napięcie :) Ściskam Cię serdecznie :) |
Elkanum (gość) 2014.07.25 10:59 |
Widzę, że akcja na dobre się u ciebie rozkręciła : ) Wygląda na to, że Marek jest zakochany w Uli po uszy! Marek wiele zrozumiał i wiele się nauczył dzięki Uli. Mam nadzieję, że w kolejnych rozdziałach Marek powie Uli co tak naprawdę do niej czuje. Całe to opowiadanie jest świetne i w zasadzie mam tylko jedną uwagę. Mam nadzieję, że się nie obrazisz. W zdaniu "Do tego dążę Ula " robisz przecinek przed imieniem. I tak samo np. w zdaniu "Umówisz się jeszcze ze mną Ula". Tutaj też powinien być przecinek. Zdanie "To była bardzo miła kolacja Ula i chciałbym jeszcze kiedyś to powtórzyć." imię Uli powinno być oddzielone przecinkami, ponieważ jest to wtrącenie. Pozdrawiam cię gorąco i już wyczekuję niecierpliwie następnego rozdziału : ) |
MalgorzataSz1 2014.07.25 11:33 |
Dziewczyny Bardzo Wam dziękuję za komentarze i to zaraz z rana, chociaż ja odpisuję przed południem, bo kiepską mam formę dzisiaj. Wyjaśnienie dla Elkanum. Nie będzie już kolejnych rozdziałów, bo przed Wami ostatni w niedzielę. Natomiast nie jestem pewna co do tego przecinka przed imieniem. Jeśli raz go postawiłam, to chyba przez nieuwagę, bo nie sądzę, żeby on był tam potrzebny. To nie jest wtrącenie i w ogóle przecinka nie powinno tam być. Niestety mój osobisty korektor wyjechał na wakacje, ale jak tylko wróci, nie omieszkam się go zapytać o poprawność zapisu, bo sama jestem ciekawa. Na razie więc zostawiam tak jak jest. Życzę Wam udanego weekendu i odpoczynku. Serdecznie wszystkie pozdrawiam. :) |
Elkanum (gość) 2014.07.25 11:42 |
Rozumiem, że twój osobisty korektor to Letrice : ) Zgadzam się żeby zapytać się o to Letrice, bo sama nie jestem pewna. Wydaje mi się tylko, że tam powinny być przecinki : ) Nawzajem : ) Również pozdrawiam! : ) |
Gośka (gość) 2014.07.25 14:42 |
Takie pozytywne. |
MalgorzataSz1 2014.07.25 15:51 |
Gosiu U mnie zawsze pozytywnie. Nie lubię opowiadań kończących się smutno. Pozdrawiam. :) |
ADRIANCREVAN 2014.07.25 17:36 |
I powiadasz ostatni rozdział w niedziele ?? oj nie mogę się doczekać :-) buziaczki - przeczytałam wszystko z wypiekami na twarzy :-) |
MalgorzataSz1 2014.07.25 17:48 |
Aniu A ja przeczytałam u Ciebie, ale komentarz chyba jutro. Co trochę to coś mnie odrywa od komputera. Buziaczki. :) |
amicus (gość) 2014.07.25 17:59 |
Mareczka wzięło! Szkoda jednak, że mimo wszystko
można powiedzieć, że jest typem, który przede wszystkim patrzy na
wygląd. Nigdy by uwagi na charakter i osobowość Ulki nie zwrócił uwagi,
gdyby nadal była Brzydulą. Niemniej zmienia się pod względem hulanek i
podejścia do pracy. Wziął się za robotę nie tylko by jej zaimponować,
ale przede wszystkim by zyskać akceptację ojca. Dobrze natomiast, że
Ulka stara się zachować resztki zdrowego rozsądku i nie daje się łatwo
zbajerować. Wciąż go kocha, ale kierując się rozumem, a nie sercem
zyskuje czas potrzebny do trwałego rozkochania go w sobie. Pozdrawiam Cię serdecznie w ten paskudny, deszczowy dzień! :) |
ADRIANCREVAN (gość) 2014.07.25 18:00 |
spokojnie - nie pali się :-) tyle czasu mnie nie było, ale znów nabrałam wiatru w żagle :-) miłego dnia :-) ja pisze nadal :-) |
MalgorzataSz1 2014.07.25 18:27 |
Amicus Jaki deszczowy dzień? U mnie ani kropli i gorąco jak cholera. Ale ad rem. Pamiętasz jak w serialu wychodził z windy i natknął się na nią taką odmienioną? Też nieźle nim trzasnęło, chociaż tak naprawdę jestem niemal pewna, że tak naprawdę jego uczucie nie wybuchło tam, nad Wisłą, ale znacznie później. W momencie, kiedy odjechała z Maćkiem, a on próbował ją zatrzymać i chyba zdał sobie sprawę, że naprawdę ją stracił. U mnie rzeczywiście to zakochanie następuje już po jej przemianie, ale Marek wcześniej zaczyna doceniać jej cechy charakteru i profesjonalizm. Jej uroda jest tylko taką kropką nad "i". Przecież gdyby mu nie zależało, znalazłby inne biuro tłumaczeń i nie gnał do jej, bo skoro nie odbierała jego telefonów, mógł to po prostu brzydko mówiąc to olać. Dzięki za komentarz. Pozdrawiam. :) |
amicus (gość) 2014.07.25 18:37 |
W Warszawie rano lało tak, że nie widziałam
bloku po drugiej stronie ulicy. Od południa co prawda nie pada, ale jest
chłodno i pochmurno. Nad morzem piękne słońce, na Śląsku gorąco...
najwyraźniej centralna Polska tylko ma nieciekawą pogodę. Rzeczywiście z tą Wisłą to taka trochę naciągana sprawa. kolejnego dnia już taki wylewny w stosunku do niej nie był, o ile się nie mylę. To jak odjechała z Maćkiem to rzeczywiście był dla niego taki kubeł zimnej wody. Już te wydarzenia około zarządowe. Wyjście na jaw intrygi i jego wizyta w Rysiowie, a później rozmowa po zarządzie... tam już widać, że zaczynało mu zależeć... Pozdrawiam :) |
ADRIANCREVAN (gość) 2014.07.25 18:59 |
A mnie troszkę martwi ta kropka nad i :-) dowodzi to czym kierują się mężczyźni . Cóż wiem, że zadbana kobieta zawsze robi wrażenie i to też świadczy o jej inteligencji a jedno z drugim mogą a nawet powinny iść ze sobą w parze, bo inaczej wszystkie byśmy wyglądały jak brzydule, ale wyczuwam tu drugie dno Małgosiu. :-) racja jest taka, ze każdy lub prawie każdy facet najpierw patrzy potem słucha :-) zwłaszcza tego co mamy w środku :-) przypomniał mi się taki cytat z Jeżyciady Małgorzaty Musierowicz , chyba z 1 tomu ( Szósta Klepka! ) : .." suknia też zdobi kobitę, z wnętrzem "... :-) ja bym dodała, że zwłaszcza w oczach mężczyzn ! :-) |
MalgorzataSz1 2014.07.25 20:34 |
Amicus U mnie już przeszły takie ulewy, ale chyba to nie koniec, bo temperatura wysoka i tylko patrzeć jak zacznie grzmieć. Aniu Każdy chłop to wzrokowiec i najpierw ocenia po wyglądzie. A jeśli chodzi o to, że inteligencja idzie w parze z tym, że ktoś ubiera się z gustem, to nie zgadzam się. Viola Kubasińska z serialu była naprawdę ładną kobietą i zawsze ładnie ubraną. Niestety inteligencja na poziomie pierwotniaka. Pozdrawiam dziewczyny. :) |
jute (gość) 2014.07.25 20:38 |
Witaj Małgosiu.Widzę ,że nasz Kanarek wypływa z Zatoki Świń.Wychodzi na prostą.Jestem ciekawa jak ich połączysz.Czy to będzie jakiś przełom,czy konsekwencja postępowania Marka.Rozumiem,że nie będzie wrzosowiska .Szkoda. A może i nie.Czasem jest dobrze posiłkować się własną wyobrażnią,no i tak właściwie jest duszno i bez miziania. Czy na fotce to dalej jest pani Julia?.Wygląda bardzo ładnie tyle że tak zwyczajnie ,jak setki dziewczyn mijanych na ulicy,czasem mam wrażenie,że to jakaś unifikacja.Chyba zrzędzę i w dodatku nie na temat.Małgosiu już się zastanawiam co to będzie jak Ciebie nie będzie.I to cały miesiąc. Dni tygodnia mi się pomylą. Młoda tez zapowiada nieobecność (Amicus) Ciężkie czasy nastąpią dla blogowiczów. Trudno. Pozdrawiam. |
ADRIANCREVAN (gość) 2014.07.25 22:38 |
ja napisałam że powinny Małgosiu - co nie znaczy że zawsze tak jest :-) chodziło mi raczej o to że mądre kobiety dbają o siebie - nie że wszystkie zadbane sa madre :-) buziaczki kochana - pisze nadal :-) |
bewunia68 (gość) 2014.07.25 22:45 |
Marek wybrał biuro tłumaczeń Ulki bo potrzebował
jej pomocy. Nowy wygląd dziewczyny nim wstrząsnął. I te jego sny? A
niech się pomęczy. Bardziej doceni pannę Cieplak. ja nie do końca wierzę
w nawrócenie Dobrzańskiego. Pozdrawiam. |
MalgorzataSz1 2014.07.25 23:44 |
Bewuniu, Jute Kanarek się nawraca i konsekwentnie dąży do całkowitej przemiany. Nie rozprasza się, a wręcz skupia na cennych radach Uli i trzyma się ich ściśle. To zaowocuje, bo za chwilę będzie musiał przygotować pokaz a tym samym udowodnić i jej i swojemu ojcu, ile jest wart. Chce też udowodnić sam sobie, że potrafi ciężko a przede wszystkim skutecznie pracować o osiągać sukcesy. Jutrzejszy rozdział wszystko wyjaśni do końca. Niestety Jute wrzosowiska nie będzie. Dziękuję dziewczyny i pozdrawiam. Miłego weekendu. :) PS. Jakoś wytrzymasz Jute. Zawsze możesz wrócić do wcześniejszych opowiadań. |
Elkanum (gość) 2014.07.26 20:35 |
Gosiu, zapraszam na następny rozdział :) |
lectrice (gość) 2014.07.26 21:43 |
Czytam lecz nie mam czasu na komentowanie... ale jestem... |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz