Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 17 września 2020

AZYL - rozdział 2

ROZDZIAŁ 2



Miał dość na dzisiaj. Zamknął salę konferencyjną i odniósł klucz do recepcji. Czuł jak mokra od potu koszula lepi mu się do pleców. Mimo tego dyskomfortu odczuwał satysfakcję. Dwanaście umów klepniętych. Jutro jeszcze siedem spotkań na mieście i będzie mógł odtrąbić sukces. Pamiętał, że dzisiaj musi dotrzeć do rodziców i pogadać z ojcem o zastępstwie. Zanim doszedł do swojego gabinetu zajrzał do dyrektora HR. Olszański był od wieków jego najlepszym przyjacielem. Kiedyś obaj szaleli w najlepszych klubach stolicy niejednokrotnie lądując po takich suto zakrapianych imprezach z przygodnie poznanymi kobietami w jakichś hotelach wynajmujących pokoje na jedną noc. Teraz wydawało mu się to strasznie odległe. Po rozstaniu z Pauliną nagle przestało bawić go takie życie. Sebastian jeszcze długo próbował go namówić na jakieś szaleństwo, ale on permanentnie odmawiał. W końcu i Olszański odpuścił. Obaj skupili się na pracy tylko od czasu do czasu spędzając razem czas na korcie, czy boisku do koszykówki.



Zastał przyjaciela pochylonego nad dokumentami i przywitawszy się z nim ciężko klapnął na krześle naprzeciwko niego. Olszański utkwił w nim wzrok wyrażający pytanie.
 - Coś taki zmarnowany? Źle się czujesz? Wyglądasz dość blado…


 - Cały dzień gadałem non stop i aż dziwne, że nie ochrypłem. Przyszedłem ci powiedzieć, że pojutrze wyjeżdżam na urlop i nie będzie mnie co najmniej przez dwa tygodnie. Muszę odpocząć, bo jeśli tego nie zrobię, to w końcu padnę. Do ciebie mam prośbę, żebyś był czujny i trzymał rękę na pulsie szczególnie jeśli chodzi o Alexa. Z nim nigdy nic nie wiadomo. Zastąpi mnie ojciec i gdyby miał z czymś problemy, to pomóż mu, albo zadzwoń do mnie.
 - Nie ma sprawy stary, ale muszę przyznać, że trochę jestem rozczarowany. Po cichu liczyłem na wspólny wyjazd do jakiegoś nadmorskiego kurortu.
Dobrzański posłał mu ironiczny uśmiech.
 - Seba, dobrze wiesz, że nadmorskich kurortów to ja mam po kokardę. Przez siedem lat nie robiłem nic innego, tylko jeździłem do nadmorskich kurortów aż wyszły mi bokiem.
 - To dokąd ty się wybierasz?
 - Do jednej z samotni mistrza Pshemko.
Ta odpowiedź nieco wbiła HR-owca w fotel i przez chwilę nie potrafił sformułować zdania. W końcu wykrztusił – żartujesz? A co ty tam będziesz robił? Przecież te wszystkie miejsca, do których on jeździ pozbawione są jakichkolwiek atrakcji. Z tego co on opowiada, to tylko jakieś cztery żywioły, do porządnej knajpy daleko a co do atrakcyjnych panienek, to kompletna posucha. Jedyne, co można tam robić, to medytować tak jak on.
 - I o to właśnie chodzi Sebastian. Ja potrzebuję się uspokoić. Ostatnio jak sam wiesz, żyłem w ciągłym stresie. Od dwóch lat nie miałem urlopu. Najwyższy czas zadbać o higienę nerwów. Jak to powiedział Immanuel Kant „Niebo gwiaździste nade mną i prawo moralne we mnie”. Zwłaszcza tego pierwszego będę się trzymał i co wieczór będę wgapiał się w to niebo, żeby ukoić nerwy. – Kadrowy bez przekonania pokręcił głową. Nie miał pojęcia, skąd się wziął u przyjaciela ten filozoficzny nastrój.
Pożegnali się uściskiem dłoni. Marek spakował teczkę i już bez zwłoki ruszył do rodziców.


Pshemko zmiótł wszystko z talerzy z wielkim apetytem, choć dania były proste i niewyszukane, ale bardzo smaczne. Wraz z Ulą niosącą w termosie gorącą czekoladę wyszedł na parking. Na teren kempingowy nie mógł wjechać więc wyjął tylko walizkę na kółkach z bagażnika i wolnym krokiem podążył w towarzystwie Urszuli do „swojego” domku.
 - Jak ci się wiodło przez ten rok? – zapytał cicho. – Chyba nie najlepiej, bo nadal w twoich oczach dominuje smutek a na twarzy brak uśmiechu. – Ula westchnęła żałośnie pochylając głowę w dół. Nie chciała, żeby Pshemko zauważył jej łzy, które spłynęły po policzkach.
 - Nie mogę się otrząsnąć z tej traumy, którą przeżyłyśmy, ale z Beatką jest jeszcze gorzej. Ona nadal ma koszmary, bo wciąż pamięta ten okropny widok umierającego taty. Do dziś nie mogę sobie wybaczyć, że zostawiłam ją samą z ciężko chorym ojcem. Jak mogłam do tego dopuścić, przecież ona była taka mała. Miała zaledwie cztery lata i wciąż pamięta tę straszną śmierć i to, że krzyczała przez cały czas, gdy konał.
Jej piersią wstrząsnął szloch. Już nie panowała nad emocjami. Wezbrały w niej tak jak wtedy, gdy po raz pierwszy opowiadała mu tę historię. Mistrz zatrzymał się. Wyjął z kieszeni chusteczkę i podał dziewczynie.
 - Bardzo wam współczuję Urszulo. Przykro mi, że to nadal w tobie siedzi, a co gorsza, siedzi w Beacie.
 - Myślałam, że czas zrobi swoje, - odpowiedziała łamiącym się głosem - że ona w końcu zapomni, ale tak się nie dzieje. Przyjeżdżamy tu głównie ze względu na nią. To taki nasz mały azyl. Tu Beatka poznaje inne dzieci, bawi się z nimi i trochę lepiej sypia. Kiedy jednak wracamy do Rysiowa, wszystko odżywa na nowo. To prawdziwy koszmar. Już nie wiem, jak mam z tym walczyć – rozłożyła bezradnie ręce.
 - A może tam w domu ty ją za bardzo izolujesz? Może powinnaś zapisać ją do przedszkola? Chronisz ją jak kwoka swoje pisklęta i to może nie jest dla niej dobre, bo nasila w niej te złe wspomnienia. Podjęłaś pracę? – Ula przecząco pokręciła głową.
 - Trzęsę się nad Betti i boję się, że jak zostanie sama, to dostanie ataku paniki.
 - Nie dostanie, a ty jesteś zbyt opiekuńcza i nie pozwalasz jej rozwinąć skrzydeł. Jak w ogóle dajesz radę przeżyć za tę skromną rentę po tacie? Nie szkoda ci tych lat i tej ciężkiej nauki na uczelni? Przecież w jakimś celu zrobiłaś te dyplomy z ekonomii i finansów. Chcesz to wszystko zmarnować?
 - Nie chcę Pshemko. Zbyt surowo mnie oceniasz. Ja po prostu, po prostu…, nie jestem jeszcze gotowa.
 - Nigdy nie będziesz gotowa, jeśli nadal będziesz mieć takie podejście. Źle robisz, bo nie tędy droga – rozejrzał się i zauważył prześwitujące między drzewami spadziste dachy domków. – Już prawie doszliśmy. Stęskniłem się za tym miejscem.


Dotarli wreszcie do tego właściwego, najdalej położonego w stosunku do innych. Pshemko otworzył drzwi i przepuścił przodem Ulę. Ona postawiła na stole termos z czekoladą i otworzyła na oścież okna, by wpuścić nieco słońca.
 - Mam nadzieję mistrzu, że ten pobyt będzie równie udany, co poprzednie. Kolacja o dziewiętnastej, a śniadania i obiady bez zmian to znaczy od ósmej do dziewiątej i od trzynastej do czternastej. Oczywiście jak przyjdziesz później to nic się nie stanie.
 - Dziękuję duszko, a ty obiecaj mi, że przemyślisz to, co powiedziałem – podszedł do niej i schwycił jej dłonie.
 - Obiecuję – wyszeptała i zarumieniona spuściła głowę. – Myślę, że masz dużo racji. Do zobaczenia. Nie przeszkadzam ci już.
Wracając od Pshemko wstąpiła jeszcze na plac zabaw. Zawsze czuła niepokój, kiedy zostawiała Betti samą, ale wyglądało na to, że wszystko jest w jak najlepszym porządku. Gromadka dzieci pod czujnym okiem ich mam zgodnie korzystała z huśtawek, zjeżdżalni i ogromnej piaskownicy. Betti zauważyła siostrę i podbiegła do niej.


Ula przykucnęła a mała przytuliła się mocno obejmując ją za szyję.
 - Ulcia, muszę już iść?
 - Nie kochanie. Do kolacji jeszcze daleko i jeśli dobrze się bawisz, to możesz zostać. Później przyjdę po ciebie. Pamiętaj, żeby się nie oddalać.
 - Pamiętam. Przecież jestem już duża, prawda?
 - Prawda – Ula ucałowała jej czółko z miłością. – No to biegnij a ja wracam do pracy. Aaa…, zapomniałam ci powiedzieć. Wujcio Pshemko przyjechał i pytał o ciebie. Przywitasz się z nim na kolacji.
 - Naprawdę? – oczy Betti zrobiły się wielkie i okrągłe ze zdumienia. – Bardzo go lubię. Jest fajny, mądry i tak ładnie rysuje.
 - Ja też go bardzo lubię. No, – podniosła się z trawy - wracaj do dzieci.
Postała jeszcze chwilkę patrząc jak Betti dołącza do tej wesołej gromadki, a potem skierowała swoje kroki do budynku głównego.
Siostra była dla niej wszystkim. Zaczęła żyć w najgorszym dla siebie momencie, bo tuż po jej urodzeniu mama dostała krwotoku, którego nie potrafiono zatamować i wykrwawiała się na śmierć. W obecności kilku lekarzy i pielęgniarek gasła w oczach, a oni nie mogli już nic zrobić i tylko bezradnie rozkładali ręce. Mama nie była już najmłodsza a Beatka dzieckiem zupełnie nieplanowanym. Mimo to Ula bardzo się cieszyła, że będzie miała rodzeństwo. Przez ponad dwadzieścia lat była jedynaczką i uważała, że pojawienie się takiej małej istotki będzie dobrą odmianą w życiu rodziny. Ta radość została przerwana brutalnie i nagle. Mama nie opuściła już szpitala żywa. Zmarła na sali porodowej, a oni nawet nie mogli się z nią pożegnać. To był ogromny cios zwłaszcza dla taty. Tak naprawdę nigdy nie pozbierał się po śmierci żony. Ula musiała zająć się praktycznie wszystkim. Pogrzebem, stypą, opieką nad niemowlakiem i zrozpaczonym ojcem, który od tego nieszczęsnego dnia zaczął gwałtownie podupadać na zdrowiu. Jego serce w każdej minucie wykonywało tytaniczną pracę, żeby mógł oddychać i żyć. Dnia, w którym obie go straciły nie zapomni nigdy. Rano jechała do Warszawy. Tata znalazł jakieś ogłoszenie w gazecie, że firma zajmująca się funduszami inwestycyjnymi poszukuje ekonomistów i nalegał, żeby pojechała. Nie bardzo miała na to ochotę i jakieś niejasne przeczucia, ale nie potrafiła ich skonkretyzować. On wciąż naciskał. Zapewniał, że czuje się dobrze i zajmie się czteroletnią Betti. W końcu spakowała do teczki dokumenty i ruszyła na przystanek. Rozmowa kwalifikacyjna przebiegła szybko, sprawnie i zakończyła się tak jak setki innych, wcześniejszych. „Odezwiemy się do pani”. Już przestała liczyć ile razy słyszała tę utartą formułkę. Wiedziała, że jej nie przyjmą. Nie powalała wyglądem. Nie wpisywała się w standardy firm, do których aplikowała. Okulary w niemodnych oprawkach, grube szkła i aparat na zębach. Do tego skromne ubranie kupione na bazarku. Jej widok najwyraźniej odstręczał potencjalnych pracodawców, mimo że była gruntownie wykształconą ekonomistką znającą się na finansach z certyfikatami kursów, które zaliczyła, dyplomem renomowanej uczelni, którą ukończyła z wyróżnieniem i licznymi nagrodami dziekańskimi.
Do Rysiowa wracała zniechęcona. Zbliżając się do domu zauważyła karetkę pogotowia i liczny tłum gapiów. Zaczęła biec. Z daleka słyszała przeraźliwy krzyk Betti, który wkręcał się w mózg jak wiertło. Wpadła na podwórko roztrącając tłum gapiów. Zauważyła Maćka, swojego przyjaciela od zawsze, który trzymał na rękach Beatkę i usiłował ją uspokoić. Dopadła do niego wyrywając mu z rąk siostrę. Przytuliła ją mocno do siebie powtarzając w kółko „co z tatą, co z tatą…” Maciek objął je obie. Na schodach pojawili się sanitariusze z noszami, na których przykryty prześcieradłem leżał Józef Cieplak. Z Betti na rękach podbiegła do noszy zdzierając białą płachtę i krzycząc: „tato!, tato! Żyjesz, prawda? Żyjesz?” Podszedł do niej lekarz i odciągnął ją od noszy. Złapał za ramiona i powiedział, że tata zmarł, że już się nie obudzi.
 - To rozległy zawał proszę pani. Jego serce pękło.
 - Dlaczego ma czarną twarz…?
 - To krew. Nastąpiło zatrzymanie krążenia i cała krew uderzyła do głowy. Za kilka godzin będzie wyglądał normalnie. Proszę usiąść. Podam pani zastrzyk na uspokojenie. Małej też przyda się niewielka dawka. Wciąż krzyczy i jest w dużym szoku.
Potem dowiedziała się, że to właśnie krzyk Betti zaalarmował sąsiadów a przede wszystkim Maćka, który mieszkał naprzeciwko. To on zastał krzyczącą Beatkę stojącą przy łóżku taty i szarpiącą jego martwe ciało, i to on wezwał pogotowie. Ula nie przespała tej nocy. Siedziała przy łóżeczku siostry, która zapadała w krótkie drzemki i budziła się z krzykiem. Od tej pory minęły prawie dwa lata i niewiele zmieniło się pod tym względem. Beatka nadal miewała koszmary i krzyczała po kilka razy w nocy. Od tego traumatycznego dla nich obu dnia Ula nigdy nie zostawiała siostry samej lub pod czyjąś opieką. Wyjątek robiła tylko tutaj, bo tu Betti odżywała, uspokajała się i potrafiła nawiązywać przyjaźnie. Tak jak mówiła Pshemko, tu był ich mały azyl, który pozwalał na chwilę zapomnieć o przeszłości i dodatkowo zasilić domowy budżet podczas wakacyjnego sezonu.

46 komentarzy:

  1. Śmierć bliskiej osoby jest dla każdego bardzo ciężkim przeżyciem a dla małego dziecka szczególnie. Myślę, że dla małej, ale i dla samej Uli dobrym rozwiązaniem była by wizyta w poradni psychologicznej, bo same nie dadzą sobie rady.
    Popieram również mistrza mówiąc, że Beatka powinna pójść do przedszkola, a Ula podjąć pracę. To również dobrze robi w takich sytuacjach. Musimy wówczas skupić swoje myśli na czymś innym niż nad tym co się wydarzyło. Może w podjęciu pracy pomocny okaże się młody Dobrzański?
    Dziękuję Ci bardzo za tę część. Dobrze tak poczytać coś po ciężkim dniu.
    Cieplutko pozdrawiam późną porą.
    Julita

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Julita,
      z całą pewnością dla obu dziewczyn by się przydała porada specjalisty. Nie jest to jednak takie proste, bo sama zainteresowana musi się do tego przekonać. A praca podobno jest dobra na wszystko:) Zapraszamy na dalsze losy dziewczyn:) Pozdrawiamy Cię cieplutko i bardzo dziękujemy za wpis:)

      Usuń
  2. Tak samo zmarł mój 80 letni dziadek, mama go ratowała, ale niestety się nie udało, współczuję Uli i Beatce, to ogromna trauma. Lubię Pshemka, i niestety będzie mi za nim tęskno. Pozdrawiam cie z pięknego miasta w Górach Beskidzkich, udało się wyjechać na wczasy, żeby odpocząć, pogoda dopisuje mimo że jest połowa wrzesnia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Do dziś za nim tęsknię, rok potem w grudniu drugi dziadek, nie mogłam się z tym pogodzić, tego dnia nie poszłam do pracy po zadzwonieniu do koleżanki, zajmowałam głowę domowymi czynnościami, np kisiłam barszcz, ubierałam choinkę, ale dalej czułam się źle.

      Usuń
    2. Renia
      bardzo współczujemy z powodu odejścia ukochanego dziadka. Śmierć najbliższej osoby jest zawsze trudna do zrozumienia. Cieszymy się, że już powolutku dochodzicie do siebie. Dziękujemy, że zajrzałaś i zostawiłaś ślad. Przesyłamy serdeczności i życzymy miłego urlopu:)

      Usuń
    3. Polecam ci ośrodek Jaworzynka, naprawdę warto, jedzenie pyszne domowe, pokoje czyste

      Usuń
  3. Tego nie da się czytać spokojnie, łzy same cisną się do oczu. Biedna Beti, no i Ula też. Ma wyrzuty sumienia, że pojechała do Warszawy. Trudno jest się z czegoś takiego otrząsnąć, ale spotkanie Marka chyba pomoże. Bo Marek pownie zatrudni Ule, a Beti pójdzie do przedszkola. A może Ula przeniesie się do Warszawy. Super opowiadanie, czekam niecierpliwie na ciąg dalszy. Miłego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Halina,
      cieszymy się, że Ci się podoba i dziękujemy, że zajrzałaś i zostawiłaś ślad. Serdecznie zapraszamy na następne rozdziały. Chyba rozumiesz, że nie mogę na razie zdradzać, co będzie dalej:) Przesyłam serdeczności:)

      Usuń
  4. Dobrze ,ze ta samotnia nie jest taka straszna niczym z horroru jak w serialu ,gdy Ula opisuje to w pamiętniku, a Sosnowski jest przez nią uznany za szaleńca ,a jakiś ornitolog za podglądacza.Na szczęście w opowiadaniu to lepsze miejsce i chyba niebawem nastąpi zapoznanie Uli z Markiem. Marek powinien odpocząć po takiej harówce. Przykre jest to co Ula przeszła. Nie ma rodziców ,ale małą siostrę i kocha ją najbardziej na świecie. Ciekawe czy Marek będzie powierzchowny czy nie ?Czy znajda wspólny język i czy jemu nie będzie przeszkadzać Beatka.W końcu to dziecko ,a nie każdy je lubi. Czekam na ciag dalszy. Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Justynka,
      zadajesz dużo pytań, na które nie mogę odpowiedzieć ze zrozumiałych względów. Wszystkie wątpliwości już niebawem się wyjaśnią. Bardzo dziękujemy Ci, że zajrzałaś i zostawiłaś ślad. Przesyłamy serdeczne pozdrowienia:)

      Usuń
  5. Czyżby Marek zaczął medytować razem z Pshemko? Aż tak się zmienił? Tylko praca?
    Miśka pozdrawia;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miśka,
      każdy kiedyś dojrzewa, teraz padło na Marka:) A praca wcale nie jest taka zła:) Bardzo dziękujemy za komentarz. Najserdeczniej pozdrawiamy:)

      Usuń
  6. No i Marek załatwił swojego przyjaciela na szaro! Seba marzył o wspólnej zabawie na urlopie, a teraz musi go sobie sam zaplanować. Chociaż chyba powinien najpierw pomyśleć o swojej dziewczynie, bo jest z Violką? Do następnego czwartku. Pozdrowienia. Edyta

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Edyta,
      trochę jest, a trochę nie:) Z tego co pamiętam, to Seba i Violetta nie będą tutaj jak pączki nierozłączki:) Przesyłamy serdeczności i dziękujemy za komentarz:)

      Usuń
  7. Na urlop w takim miejscu Marek powinien zabrać ze sobą pełen bagażnik książek. Leżak, plaża, woda, słońce i ciekawa książka, to jest dopiero coś;) Wypoczynek zapewniony, a jemu się akurat należy. Oczekując na kolejny czwartek serdecznie pozdrawiam;) Jolka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jola,
      książki, bardzo fajny pomysł, może w innym opowiadaniu zostanie wykorzystany:) Obaj panowie potrzebują wyciszenia. Pshemko będzie medytował, a dla Marka Małgorzata wymyśliła inny sposób na spędzanie wolnego czasu:) Najserdeczniej Cię pozdrawiamy i pięknie dziękujemy za komentarz:)

      Usuń
  8. Dobrze mieć obok siebie osoby, na których można zawsze polegać. U Uli chyba kimś takim jest w dalszym ciągu Maciek, a u Marka Sebastian. Czekam na next. Pozdrowienia;) Kara

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kara,
      to prawda, że z przyjaciółmi żyje się zdecydowanie łatwiej i przyjemniej:) Pięknie dziękujemy za wpis. Najserdeczniej pozdrawiamy:)

      Usuń
  9. No i proszę bardzo, okazuje się, że tylko zakazany owoc smakuje, a jak już coś można robić bezkarnie, to już nie? Marek i Seba szaleli jak mieli nad sobą bat, a teraz to z nich okazy stabilności;) Przesyłam ciepłe pozdrowienia;) Daga

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Daga,
      taka prawda, że jak coś przestaje być zakazanego, to przestaje większość osób rajcować:) Szuka się kolejnej dawki adrenaliny albo godzi się z codziennością życia:) Serdecznie pozdrawiamy i bardzo dziękujemy, że zajrzałaś:)

      Usuń
  10. Jejku to już dwa lata od śmierci Józefa? Ula z Beti mają depresję i powinny poszukać już dawno pomocy u lekarza! Z ogromną chęcią przeczytam kolejny odcinek. Pozdrawiam;) Iza

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Iza,
      czas szybko płynie i podobno leczy rany? Niestety w przypadku Uli i Beatki to przysłowie jak na razie się nie sprawdza. Może Ula posłucha rad przyjaciela:) Bardzo dziękujemy za odwiedziny na blogu. Serdecznie pozdrawiamy i zapraszamy na kolejny czwartek:)

      Usuń
  11. Piękny azyl znalazła Ula, ale powinna takiego azylu raczej poszukać na cały rok. Najbardziej rozsądnym wydaje się wyprowadzka z Rysiowa. Przecież tam codziennie wszystko im przypomina o tej traumie. Pozdrawiam Mira

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mira,
      w przypadku Uli i Beatki liczy się każdy azyl, który choć trochę pomaga zapomnieć. Ula robi wszystko aby Beatka była szczęśliwa, ale ona też jest tylko człowiekiem i się czasami myli:) Bardzo dziękujemy za komentarz. Najserdeczniej pozdrawiamy:)

      Usuń
  12. Ciekawe kto podjął decyzję o rozstaniu? Marek czy też Paula? Bardzo długo byli ze sobą. Coś się musiało stać, że zapadła taka decyzja? Marek miał kochankę? Pozdr

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Muszę przeprosić, ale nieszczególnie pamiętam, czy ten wątek został rozstrzygnięty w tym opowiadaniu:) Po prostu to nie jest ważne w tej historii. Najważniejsze, że Marek jest wolny:)Cieszymy się, że zajrzałaś i zostawiłaś ślad. Przesyłamy serdeczności:)

      Usuń
  13. Pshemko faktycznie dość surowo ocenia Ulę. Ja bym się wściekła. Przecież ona robi wszystko dla dobra siostry! Do następnego. Pozdrawiam;) AB

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. AB,
      Pshemko nie chce wyrządzić Uli przykrości. Wszystko, co mówi i robi, robi z dobrego serca. On też chce dla nich poprawy losu i samopoczucia. Może sposób rozmowy nie jest delikatny, ale Ula zrozumie intencje przyjaciela. Wielkie dzięki za wpis. Najserdeczniej pozdrawiamy:)

      Usuń
  14. Marek jest święty? Jak on może tolerować nieroba w postaci Violetty? I to ze stoickim spokojem! On zasuwa, a ona co? Gorąco pozdrawiam Teresa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teresa,
      hahaha, Marek co prawda nie jest świętym, ale byłaś blisko:) Violetta była zatrudniona w określonym celu, który się zakończył w momencie rozstania Marka z Pauliną. Zgadzamy się, że coś z jej nieróbstwem należy zrobić. Bardzo dziękujemy, że zajrzałaś i najserdeczniej Cię pozdrawiamy:)

      Usuń
  15. O matko, jakie ciężkie przeżycia zafundowało życie Beatce i przy okazji Uli. Pshemko ma na sto procent rację, że mała powinna chodzić do przedszkola. Tam wśród dzieci może udałoby się jej zapomnieć z biegiem czasu. A Ulka też powinna zacząć wykorzystywać swój rozum. Szkoda klepać biedę. Pozdrawiam i do następnego razu;) Nina

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nina,
      takie życie, każdy dźwiga swój los. Dziewczyny zostały bardzo doświadczone, ale mają wokół siebie wspaniałych przyjaciół, którzy chcą im pomóc. Ula musi tylko podjąć właściwą decyzję, a to jeszcze chwilkę potrwa. Ponadto zgadzamy się, praca jest bardzo ważna i potrzebna człowiekowi, np. pomaga porządkować życie. Czy Ula to zrozumie okaże się w następnych odcinkach, na które oczywiście zapraszamy. Pozdrawiamy Cię najserdeczniej i bardzo dziękujemy za wizytę na blogu:)

      Usuń
  16. Przynajmniej już wiemy dlaczego Ula jest taka smutna i wycofana. To już dużo, bo jak wiadomo gdzie jest problem, to można szukać rozwiązania. Serdecznie pozdrawiam Regina

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Regina,
      Ula ma duży problem i jest już bezsilna, bo wszystkie jej próby zaradzenia temu spełzają na niczym. Ale Ula ma też sprawdzonych przyjaciół. Musi tylko spróbować ich posłuchać, przemyśleć, co dla nich będzie najlepsze i wówczas znowu musi zacząć działać. Jak to się potoczy zostanie wyjaśnione w kolejnych rozdziałach, na które oczywiście zapraszamy. Bardzo dziękujemy za komentarz. Przesyłamy serdeczności:)

      Usuń
  17. Ula pięknością nie jest, ale ma wiele innych zalet. Niestety, ale chyba tych których Marek nie dostrzega w kobietach. Na szczęście jest Pshemko i może naprowadzić Marka na to najwartościowsze u kobiet. Czuję, że szykuje się wielkie zmiany w życiu Uli i Beatki. Ta druga powinna pójść już do zerówki, a Ula może dostanie pracę w F&D. Bo , kto jak nie Marek zatrudni Ule. A tak na marginesie to dla sióstr zrobiłaby dobrze przeprowadzka do Warszawy. Gdyby Ula miała zatrudnienie sprawa byłaby łatwiejsza z przeprowadzką a betti uporać się z koszmarami i wspomnieniami.
    Pozdrawiam miło.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. RanczUla,
      Ula jest ładną, młodą, gruntownie wykształconą kobietą tylko bardzo smutną i niezbyt atrakcyjnie ubraną. Całe szczęście, to zawsze można zmienić, ale nie zawsze jest to konieczne:) Natomiast, co do Marka, to on już się wyszumiał. Więcej nie mogę zdradzić:) Cieszymy się, że znalazłaś czas, przeczytałaś i skomentowałaś. Serdecznie Cię pozdrawiamy:)

      Usuń
  18. PRZECZYTANE STOP NA JEDNYM WDECHU STOP PODOBAŁO SIĘ STOP NAWET BARDZO STOP DZIĘKUJĘ STOP SERDECZNIE POZDRAWIAM STOP SYLWIA STOP

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sylwia,
      forma telegramu bardzo zabawna:) Naprawdę mnie rozbawiłaś:) Chyba już niewiele osób pamięta do czego służył Telegram. Oczywiście serdecznie dziękujemy za miłe słowa i równie serdecznie zapraszamy na kolejne rozdziały. Gorąco pozdrawiamy:)

      Usuń
  19. Młodość ma swoje prawa i dlatego uważam, że dobrze, że Marek i Sebastian wyszaleli się o odpowiednim czasie;) Kiedy mieli korzystać z uciech życia, jak będą siwi lub łysi? Teraz są statecznymi facetami, którzy tylko od wielkiego dzwonu zabalują. Przynajmniej na starość będą mieli co wspominać z rozrzewnieniem, bo tylko to im zostanie, hihihi;) Przesyłam pozdrowienia:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rzeczywiście Markowi już się przejadły nieustające balangi. Sebastian jeszcze od czasu do czasu za nimi tęskni, ale panowie generalnie dorośli i zachowują się bardzo odpowiedzialnie. Bardzo dziękujemy za wpis i także przesyłamy pozdrowienia:)

      Usuń
  20. Biedne dziewczyny, a Beti chyba najbardziej. Ona potrzebuje towarzystwa dzieci. W ośrodku tak pięknie i chętnie bawi się z innymi dziećmi i jest taka grzeczna. Mam nadzieję, że jednak uda się pomóc Uli i Beatce i dziewczyny wreszcie będą szczęśliwe;) Do następnego czwartku Pozdrawiam;) Ola

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ola,
      na placu zabaw i w ośrodku Beatka jest otwartym i radosnym dzieckiem. Największe problemy są z nią w nocy. Przede wszystkim nieprzespane noce tak bardzo martwią Ulę. Masz rację, że dziewczyny zasługują na spokój i szczęście. Dalsze części opowiadania więcej wyjaśnią, na które serdecznie zapraszamy. Gorąco pozdrawiamy i bardzo dziękujemy za komentarz:)

      Usuń
  21. Całe szczęście, że ojciec Marka jest w stanie pracować. Można przypuszczać, że z jego zdrowiem nie jest najgorzej. Zdrowie Krzysztofa jest ważne, ale równie ważny jest Marek. To teraz na nim spoczywają ważne decyzje dotyczące FD. Musi być wypoczęty, bo inaczej będzie popełniał błędy. Czekam na kolejny rozdział. Pozdrawiam;) Ada

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ada,
      Krzysztof ma problemy z sercem, ale jest pod troskliwą opieką wspaniałych lekarzy i kochającej żony. Z całą pewnością zastępstwo Marka mu nie zaszkodzi. Marek jest świetnym prezesem. Pozdrawiamy serdecznie i bardzo dziękujemy za wpis:)

      Usuń
  22. Bardzo przyjemna część. Cały czas czekam na pojawienie się Marka i liczę na porywy serca;) Bo chyba Marek dotrze do tego ośrodka, obiecał mistrzowi, a to coś znaczy? W końcu słowo Prezesa jest najważniejsze;) Przesyłam pozdrowienia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mamy nadzieję, że nie rozczaruje Cię następny rozdział, w którym pojawi się Marek. W celu uspokojenia informujemy, że Marek nie rzuca słów na wiatr. Bardzo dziękujemy za wpis i miłe słowa:) Również przesyłamy pozdrowienia:)

      Usuń