Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 22 lipca 2021

KURA DOMOWA - rozdział 4 ostatni

 KOCHANI

 


 A ZGODNIE Z WCZEŚNIEJSZĄ ZAPOWIEDZIĄ CZYTAMY SIĘ PONOWNIE 2-GO WRZEŚNIA. WSZYSTKIEGO DOBREGO.

GOŚKA I GAJA

 

 

ROZDZIAŁ 4

ostatni

 

Zanim wyjechali nad Zalew Zegrzyński Krzysztof poinformował ich o decyzji rodzeństwa Febo. Marek niemal lewitował ze szczęścia. Miał serdecznie dość ich obojga. Złośliwość i uszczypliwość Alexa doprowadzała go do białej gorączki. W dodatku Febo upatrywał jakąś chorobliwą przyjemność w komplikowaniu mu życia i krzyżowaniu planów. Nie mógł uwierzyć, że jego największy wróg odchodzi z firmy na zawsze.

 - W związku z tym, że będzie wakat na stanowisku dyrektora finansowego ty Uleńko obejmiesz tę funkcję. Masz dryg do tej roboty. Zanim jednak to nastąpi idźcie się pakować i jedźcie na zasłużony odpoczynek. Za tydzień jak wrócicie, porozmawiamy o szczegółach.

 

Następnego dnia wyjechali. Marek znalazł piękny ośrodek położony blisko zalewu. Korzystali z pięknej pogody chlapiąc się w wodzie i opalając. Marek zdecydowanie przejął opiekę nad Emilką pozwalając Uli wylegiwać się na kocu. Robił wszystko, żeby wypoczęła, odreagowała stres i była zadowolona. Ona rzeczywiście nabierała sił. Wreszcie się wysypiała i nie musiała nikomu usługiwać.

 



Wracając z tych krótkich wakacji wpadli jeszcze do Rysiowa. Ula opowiedziała ojcu w jaki sposób Krzysztof pozbył się Febo i podziękowała mu za radę jakiej jej udzielił.

 - Jeszcze tego samego dnia po powrocie od was zbuntowałam się. Paulina potrafiła doprowadzić mnie do ostateczności. Potem jeszcze okazało się, że z piętra, które zajmowali zrobili istny chlew. Krzysztof się wściekł i kazał im się wynosić. Oczywiście wyprowadzili się obrażeni i w poczuciu wielkiej krzywdy a na drugi dzień sprzedali Dobrzańskim swoje udziały i wyjechali do Włoch. Od razu poczuliśmy się lepiej a zwłaszcza Marek, któremu Alex wciąż robił pod górkę. Najważniejsze jednak, że wracam do pracy a w tygodniu Emilką zajmą się seniorzy. Zapiszemy ją do przedszkola. To tyle najnowszych nowin. Krzysztof uznał, że należy mi się solidny odpoczynek i to dlatego pojechaliśmy nad zalew. W dodatku przeprosił mnie za to, że wykorzystywali mnie.

 - Jednak on potrafi załatwiać takie sprawy – przyznał Cieplak z uznaniem. - To dobry człowiek o wielkim poczuciu sprawiedliwości i umie przyznać się do błędów. Bardzo się cieszę córcia, że tak to się skończyło. Gdybyś nic nie zrobiła już na zawsze przylgnęłaby do ciebie łatka kury domowej.

 



 - Też się bardzo cieszę. Krzysztof przed naszym wyjazdem postanowił wyremontować piętro dla nas. Powiedział, że wyburzą kilka ścian, żeby wnętrze zyskało na przestrzeni. Ma być bardzo nowocześnie, a to wszystko dla nas. Ciekawa jestem jak postępują prace. Marek wprawdzie proponował mu, że pokryjemy połowę kosztów, ale się nie zgodził. Powiedział tylko, że jest nam to winien a zwłaszcza mnie, bo ma wobec mnie dług wdzięczności. Nie wiem za co, bo przecież nic takiego nie zrobiłam…

 - Ale jednak dbałaś przez kilka lat o całą rodzinę, chociaż wcale nie musiałaś tego robić. Zwłaszcza dla Febo. On na pewno zdaje sobie sprawę z tego, że przez nich czułaś się gorsza i upokorzona. Chce ci to wynagrodzić.

 - Może masz rację? Będziemy się zbierać. Idę po Emilkę.

Mała pod opieką Beatki bawiła się przed domem. Na widok matki podbiegła pytając czy już jadą do domu.

 - Jedziemy kochanie, a gdzie tata?

 - Z wujkiem Jasiem w garażu.

Chciała tam iść, ale jej mąż pojawił się jak duch stając za jej plecami.

 - Jedziemy?

 - Tak.

 - Umyję tylko ręce. Chodź Emi, bo też jesteś brudna.

 



Seniorzy przywitali ich bardzo wylewnie. Okazało się, że przez tak krótki okres ich nieobecności w domu Dobrzańskich zaszło sporo zmian. Przede wszystkim pojawiła się nowa gosposia Krysia i ogrodnik. Był młodym człowiekiem z pasją. Obejrzawszy ogromny ogród wydawał się podekscytowany i dziesięć razy zapewniał Krzysztofa, że zrobi z tego miejsca prawdziwe cacko. Entuzjazm chłopaka tak ujął seniora, że bez namysłu dał mu tę pracę. Poza tym roboty na piętrze dobiegały końca. Właściwie zostało tylko dopieszczenie kilku drobiazgów i młodzi mogli się przenosić. Oboje byli pod ogromnym wrażeniem tempa prac i rozwiązań architektonicznych. Wnętrze wyglądało bowiem na bardzo nowoczesne i pomysłowe. Oprócz tego seniorzy zapisali Emilkę do pobliskiego przedszkola.

 - Poszliśmy tam zaraz po waszym wyjeździe. To prywatne przedszkole a zajęcia odbywają się w niewielkich grupach. Emilce na pewno się tam spodoba, a wy będziecie mieć problem z głowy.

Już przy kolacji Marek zapytał o rodzeństwo Febo.

 - Rozmawiałeś z którymś z nich? – zapytał ojca. Krzysztof skrzywił się.

 - Zadzwoniłem któregoś dnia na prośbę Turka. Nie mógł doszukać się jakichś dokumentów.

 


Alex nie był zbyt pomocny lub też po prostu nie miał ochoty pomóc z czystej złośliwości. Dowiedziałem się natomiast, że zakładają jakąś firmę, ale o jakim profilu, już nie powiedział a ja nie drążyłem. Myślę, że jak Ula zacznie pracować to wyjdą przy okazji jakieś machlojki lub krętactwa poczynione przez Alexa. Już od dłuższego czasu przestałem ufać obojgu i zacząłem mieć poważne wątpliwości, co do ich kompetencji.

 - Nie martw się tato- odezwała się milcząca dotąd Ula. – Do tej pory byłam kurą domową, to nic mi się nie stanie jak przez jakiś czas zostanę kurą firmową i posprzątam po Alexie. Ty zrobiłeś za nich porządek tutaj, ja zrobię go w firmie.

 

Już pierwszy tydzień pracy unaocznił Dobrzańskim skalę sabotażu, którego dopuścił się Alex. Ula współpracując z Adamem Turkiem dowiedziała się, że zginęły segregatory zawierające oryginały umów z kontrahentami.

 - Nie wyobrażam sobie, – mówił Turek - że po prostu się gdzieś zapodziały. Zawsze trzymał je u siebie. Kiedy chciałem coś przejrzeć, robiłem to tutaj. To były przecież ważne dokumenty. Podejrzewam Ula, że na koniec chciał po prostu zrobić wam na złość i je zniszczył. Są wprawdzie kopie, które wyciągnąłem z archiwum, ale trzeba by je potwierdzić notarialnie, lub po prostu sporządzić nowe i prosić kooperantów o ponowne ich podpisanie. To będzie spory kłopot i pewnie wstyd. Bo co niby mamy im powiedzieć? Że zgubiliśmy dokumenty?

 - Myślę Adam, że scedujemy to na Krzysztofa. Jest mistrzem negocjacji. Poprosimy go, żeby to on dzwonił i umawiał nam spotkania. On cieszy się powszechnym szacunkiem i nie sądzę, żeby akurat jemu ktoś odważył się czynić jakieś zarzuty z tego powodu. Będzie dobrze - pocieszała.

Kiedy przekazywała te hiobowe wieści Dobrzańskim, Krzysztof tylko kręcił z niedowierzaniem głową.

 - Nie sądziłem, że Alex potrafi być taki podły, taki niewdzięczny. Co myśmy im takiego zrobili, że tak nas nienawidzą? Gdyby byli w porządku, nie musieliby odchodzić z firmy.

 - Paulina wcale nie jest lepsza od niego – wtrącił się Marek. – Rozmawiałem z Pshemko. Mówił, że przy każdym pokazie były z nią kłopoty, bo nie wywiązywała się z obowiązków. Zawalała sprawy związane z dodatkami do kolekcji przez co Pshemko ciągle musiał ją pospieszać, bo nie potrafiła się z niczym wyrobić. Z modelami też był wieczny problem, bo wszystko zostawiała na ostatnią chwilę. Jedyne o co dbała to o swój własny wizerunek w mediach. Lansowanie się przed kamerami miała we krwi tylko do uczciwej roboty dwie lewe ręce.

 


 - Dajmy już spokój – uspokajała emocje Ula. – Nie ma co się denerwować tylko zapomnieć o tym co było i iść do przodu. Nawet gdybyśmy chcieli wytoczyć Febo proces o działania na niekorzyść firmy, to pewnie mielibyśmy problem, żeby ściągnąć ich tu do Polski. Wiedzą co zrobili. Narazili dobre imię firmy na szwank i na pewno dobrowolnie nie przyjadą zeznawać. Zakaszemy rękawy, zrobimy porządek i uzupełnimy wszystkie braki. Adam okazał się niezwykle pomocny i myślę, że gdyby nie on, dział finansowy mocno by kulał, jeśli byśmy liczyli tylko na Alexa. Chciałabym Turka docenić finansowo i awansować na mojego zastępcę. Zasłużył sobie.

 - Ja nie mam nic przeciwko temu – Krzysztof był „za”.

 - Ja także – poparł pomysł Uli Marek. Podniósł się z fotela. – Idziemy do siebie. Emi kleją się oczy a i my chcemy się wcześniej położyć. Nie sądzę, że przez najbliższe tygodnie będziemy mieć wiele okazji do odpoczynku, ale wytrzymamy. Dobranoc kochani.

Wziął Emilkę na ręce i objąwszy w pasie żonę wolno wyszedł z salonu.

 

K O N I E C

czwartek, 15 lipca 2021

KURA DOMOWA - rozdział 3

 ROZDZIAŁ 3

 

 - Dość. Już dość! A wy? Jesteście nam wdzięczni, że przyjęliśmy was pod nasz dach? Jesteście wdzięczni, że odkąd tu się przeprowadziliście pozostajecie na naszym utrzymaniu, chociaż powinno być wam wstyd, bo oboje macie pieniądze ze sprzedanych domów, pracujecie i zarabiacie krocie?

 

 

To bardzo wygodne, prawda? I jakie oszczędne. Nie dość, że żerujecie na nas, to pastwicie się nad naszą synową. Nie możecie znieść, że jest od was lepsza. Jest pracowita, mądra i zdolna. Sam się dziwię, że nie zbuntowała się już dawno temu. Zaciskała zęby i znosiła wasze nieuzasadnione i niekończące się pretensje. Źle was wychowaliśmy, choć myślę sobie, że nie możemy się obwiniać o wszystko, bo permanentna złośliwość, nieuzasadniona potrzeba dominowania, rządzenia i upokarzania ludzi leży w waszej naturze. Jeśli wasi rodzice na to patrzą, to przekręcają się w grobie. Jesteście parą obiboków. Tak właśnie was odbieram i nie będę bawił się w konwenanse, bo pewne rzeczy trzeba nazwać po imieniu. Jesteście też zwykłymi brudasami nie potrafiącymi uszanować cudzej własności. Od jakiegoś czasu zauważyłem, że korzystacie z toalety na dole i zastanawiałem się dlaczego, skoro na górze macie dwie. Wczoraj tam poszedłem i oniemiałem. Jak można było doprowadzić oba pomieszczenia do takiego stanu? Odpadłyby wam ręce, gdybyście od czasu do czasu je umyli i spłukiwali wodę? Przez wasze niechlujstwo zatkaliście odpływ i wasze za przeproszeniem fekalia sięgają już deski klozetowej. Co za żenada i wstyd. Wszędzie zalega gruba warstwa kurzu. Kiedy zmienialiście pościel i wietrzyli pokoje, w których śpicie? My mamy za was sprzątać, czy może zmusicie Ulę, żeby to za was zrobiła? W związku z tym, że nie potraficie docenić tego co macie daję wam tydzień na poszukanie sobie mieszkań i wyprowadzkę. Nie tylko moja synowa ma was dość, ale ja też. Koniec wysługiwania się nią i wykorzystywania naszej dobroci. A do ciebie Helenko prośba. Nie angażuj Uli do prac w ogrodzie. Jan odszedł, ale dałem już ogłoszenie i na pewno znajdziemy jakiegoś ogrodnika. Ona i tak ma za dużo na głowie. Jest przecież Emilka i to nią w pierwszym rzędzie powinna się zająć a nie usługiwać nam. Jeszcze jesteśmy sprawni i poradzimy sobie. To wszystko co miałem wam do powiedzenia. Radzę już dzisiaj sprawdzić oferty mieszkań w internecie. Nie życzę sobie, żebyście tu mieszkali dłużej niż to konieczne.

Krzysztof podniósł się z krzesła i ruszył w stronę pokoi zajmowanych przez syna i synową. Podnieśli się i Febo.

 - I my już pójdziemy – Paulina z kwaśną miną przysunęła krzesło do stołu. - Nie spodziewaliśmy się po Krzysztofie takich słów. - Czujemy się dotknięci i głęboko poruszeni. Zgodnie z jego radą będziemy szukać mieszkań. Dobranoc Helenko.

Dobrzańska została sama. Pomyślała, że trzeba będzie przygotować coś na kolację dla męża i siebie. Nie zwlekając ruszyła do kuchni.

 

Krzysztof delikatnie zapukał do drzwi pokoju i nacisnął klamkę.

 - Można na chwilę synu?- zapytał Marka, który wygodnie rozparty na kanapie oglądał w telewizji mecz koszykówki.

 



 - Pewnie tato. Wejdź. Coś się stało?

 - Chciałbym porozmawiać z wami a właściwie z Ulą. Gdzie ona? – Krzysztof rozejrzał się.

 - Zaraz będzie. Usypia małą. Siadaj.

Ula pojawiła się wkrótce i przysiadła na fotelu naprzeciwko teścia.

 - Posłuchajcie. Wiem Ula, że czujesz się rozgoryczona i na pewno zawiedziona. Wykorzystywaliśmy twoją dobroć i uprzejmość, ale koniec z tym. Po waszym wyjściu powiedziałem kilka słów do Febo. Przede wszystkim kazałem im się wynieść w przeciągu tygodnia. Rozczarowali mnie tak bardzo, że jest mi wszystko jedno, dokąd. Nie chodzi tu wyłącznie o ciebie Uleńko, ale też o to, że całe piętro, z którego korzystali praktycznie nadaje się do remontu. Nie byłem tam odkąd się wprowadzili, czyli jakieś trzy lata i poszedłem wczoraj, bo podejrzanie często schodzili do toalety na parterze. Te na górze są zatkane a fekalia niemal z nich wypływają. Jutro trzeba będzie wezwać jakąś ekipę, żeby udrożniła rury. Jeden Bóg wie, co tam wrzucali.

 - Ja się tym zajmę tato – zadeklarował Marek. – Mam gdzieś namiary na takich fachowców, bo wzywałem ich kiedyś do firmy.

 - Dziękuję synu. Poza tym, kiedy Febo się wyniosą chcę przebudować te pomieszczenia. Unowocześnić, pozbyć się niektórych ścian i stworzyć wam niezależne mieszkanie. Będzie wam na pewno wygodniej. Słyszałem nie tak dawno jak mówiłaś do Marka, że chcesz wrócić do pracy. Uważam, że powinnaś. Emilka pójdzie do przedszkola a my będziemy ją odprowadzać i przyprowadzać. Zaopiekujemy się nią, żebyś miała spokojną głowę. Jeszcze raz przepraszam cię dziecko za wszystko. Biegałaś koło nas jak nie przymierzając kwoka wokół swoich piskląt i spełniałaś wszystkie nasze zachcianki. Przez to, że mieliśmy taką wyrękę zgnuśnieliśmy i popadliśmy w jakiś rodzaj odrętwienia. Czas się ocknąć i rozruszać. To wyjdzie tylko z korzyścią dla naszego zdrowia. Jutro też chciałbym dać ogłoszenie, że poszukujemy gosposi. Szkoda, że Zosia tak podupadła na zdrowiu, ale być może trafimy na uczciwą osobę, której kuchnia będzie nam równie smakować. Ty będziesz gotować jedynie wówczas, gdy będziesz miała na to ochotę. I to tyle zmian. Mam nadzieję kochanie, że odetchniesz od tej traumy, którą ci zgotowaliśmy. Chcę, żebyś wyszukał Marek jakiś pensjonat w ładnej okolicy. Zabierz tam rodzinę przynajmniej na tydzień. Ja zastąpię cię w firmie. Korzyść z tego będzie podwójna, bo Ula odpocznie i nie będzie musiała znosić widoku naburmuszonych Febo.

 - Dziękuję tato – Marek uśmiechnął się szeroko. – Myślę, że wyjedziemy we wtorek. Jutro przekażę ci najważniejsze sprawy.

 - Ja też dziękuję – odezwała się Ula cicho. – Dziękuję, że jako jedyny mnie zrozumiałeś. Gdyby Febo zostali to my musielibyśmy się wyprowadzić.

 - Nigdy bym do tego nie dopuścił – Krzysztof uśmiechnął się dobrotliwie i pogładził Ulę po głowie. – Dobrej nocy kochani.

Ula odetchnęła z ulgą. Marek przygarnął ją do siebie i cmoknął w policzek.

 - Nie uwierzysz, ale ulżyło mi i cieszę się, że ojciec podjął taką decyzję. Mam tu na myśli wyprowadzkę Febo. Mnie też zaczynali już drażnić. Zwłaszcza Alex. Ostatnio nie szczędził mi złośliwości i czepiał się każdej pierdoły. W firmie tego mi nie oszczędzi, ale przynajmniej w domu będę miał spokój.

 


 

Alex przepuścił Paulinę w drzwiach do jej pokoju i wszedł za nią. Rozejrzał się z niesmakiem. W pokoju panował totalny rozgardiasz. Wszędzie walały się ciuchy. Nawet na szeroko otwartych drzwiach szafy wisiały girlandy biustonoszy, noszonych rajstop i innej bliżej nieokreślonej, dawno nie pranej bielizny. Paulina nie musiała prać. Kiedy kończyły jej się czyste rzeczy po prostu szła do sklepu po nowe.

 - Ty chyba rzeczywiście od momentu przeprowadzki do Dobrzańskich nie kiwnęłaś w tym pokoju palcem. Jak możesz spać w tym chlewie?

 - A u ciebie to wygląda lepiej? Dajże mi spokój czyścioszku. Jestem wściekła. Nie sądziłam, że Krzysztof odważy się na tak radykalne kroki względem nas. Jak śmiał nas wyrzucić z domu!?

 - A gdybym to ja mieszkał u ciebie i robił ci z chałupy taki syf nie wyrzuciłabyś mnie? – Alex oddał sprawiedliwość przybranemu ojcu. – I tak długo tu mieszkaliśmy za „free”.

 



 - Nie zostanę tutaj ani dnia dłużej. Obrażono nas. Nie mam zamiaru szukać żadnego mieszkania. Wyjeżdżam do Włoch. Tam jest dom po rodzicach. Nie wiem jak ty, ale ja mam serdecznie dość i firmy, i Dobrzańskich. Wszystko przez tę wieśniarę. Gdyby nie ona to ja byłabym dzisiaj panią Dobrzańską i wiodłabym szczęśliwe życie u boku Marka. Zabrała mi wszystko i niech się tym udławi.

 - Co więc zamierzasz zrobić?

 - Sprzedajmy im swoje udziały i wyjedźmy stąd Alex. W Milano zaczniemy od nowa. Znajdziemy jakąś niszę na rynku włoskim i rozkręcimy biznes. Pieniędzy będziemy mieli dość. Ja zajmę się PR-em a ty będziesz czuwał nad finansami. Najważniejsze jednak, że firma będzie należała wyłącznie do nas. Nigdy więcej żadnych spółek z nikim.

 - Kusząca propozycja – uśmiechnął się pod nosem. – Jutro zajdę do prawnika i każę sporządzić akty notarialne. Muszę pomyśleć na ile wycenić nasze udziały, ale nie oddam ich za grosze. Firma stoi dość dobrze a Dobrzańskich na pewno będzie stać na wykup. Nooo…, uśmiechnij się i przestań się wściekać. Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Wracamy do korzeni sorella i na pewno będziemy tam szczęśliwi.

 

Alex nie tracił czasu. Do notariusza pojechali oboje, bo oboje musieli podpisać swoje akty zbycia udziałów firmy. Każde z nich zbywało na rzecz Dobrzańskich swoje dwadzieścia pięć procent. Razem czyniło to niebagatelną sumę, przy pomocy której spokojnie mogli rozkręcić interes we Włoszech.

Prosto od prawnika wrócili do domu seniorów i przedstawili im swoją propozycję. Krzysztof nie był zaskoczony a przynajmniej nie wyglądał na takiego, gdy słuchał argumentów swojego przybranego syna. Ze stoickim spokojem przeczytał treść aktów.

 - Skoro tak postanowiliście, to ja nie będę się sprzeciwiał. Jutro pieniądze znajdą się na waszych kontach.

Złożył zamaszyste podpisy na dwóch egzemplarzach każdego z aktów. Pomyślał, że Marek mocno się zdziwi, kiedy usłyszy te rewelacje, ale też i ucieszy. Tym bardziej Ula, która nie mogła znieść obecności ich obojga w tym domu.

Febo wynieśli się jeszcze tego samego dnia. Wynajęli apartament w hotelu i zabukowali bilety do Mediolanu. Mieli wylecieć za trzy dni.

czwartek, 8 lipca 2021

KURA DOMOWA - rozdział 2

 ROZDZIAŁ 2

 

Józef otworzył wejściowe drzwi i zaskoczony widokiem w nich swojej najstarszej córki znieruchomiał.

 - Córcia, a co wy tu robicie? – zapytał po chwili wpuszczając je do wnętrza domu. – Stało się coś? Nigdy nie przyjeżdżałaś w niedzielę i to w dodatku bez Marka.

 - Cześć tato. Nic się nie stało. A gdzie reszta?

 - Betti na górze u siebie w pokoju a Jasiek na randce. Emilka, chodź dziadek cię rozbierze - odwrócił małą do siebie ściągając jej z ramion sweterek. Zatroskany podniósł głowę do góry spoglądając na córkę. – Jakoś nie wyglądasz mi na kogoś, kto przyjeżdża z dobrymi nowinami. Zrobię nam kawy i pogadamy a ty wnusiu idź do Beatki. Ona się z tobą pobawi.

Mała z ochotą pobiegła na piętro a Józef postawiwszy przed Ulą parujący kubek z kawą usiadł naprzeciw niej.

 - No to mów, co ci leży na wątrobie – zachęcił.

 


 - Przywiozłam ci pieniądze – sięgnęła po portmonetkę i wyciągnęła z niej plik banknotów. – Opłać wszystko i wykup leki. Daj dzieciakom jakieś kieszonkowe, niech i one mają coś z życia.

Józef wstał i podszedł do córki całując ją z miłością w czoło.

 - Zginęlibyśmy bez ciebie córcia. Dziękujemy, ale chyba nie przyjechałaś tu tylko po to, żeby dać nam pieniądze.

 - No nie tylko… - pochyliła głowę chcąc ukryć gromadzące się w oczach łzy. One nieco przeraziły Cieplaka.

 


 - Na litość boską, wyduś to wreszcie z siebie, bo zaczynam się denerwować.

 - Jestem potwornie zmęczona tatusiu. Nie pracuję zawodowo a mimo to padam na twarz po całym dniu. Nie przypuszczałam, że poślubiając Marka stanę się służącą jego rodziców i ich przybranych dzieci. On pewnie uważa, że wszystko jest w porządku, ale nie jest… - westchnęła ciężko. Codziennie jestem na nogach już od szóstej rano. Ubieram Emilkę, szykuję dla wszystkich śniadanie i ruszam z małą na zakupy. Potem obiad a w międzyczasie sprzątanie, pranie, odkurzanie i tak każdego dnia. Już nie mam siły, żeby dogodzić im wszystkim. Ostatnio Helena obarczyła mnie jeszcze pracą w ogrodzie. Pieliłam, a ona stała nade mną ograniczając się do pokazywania mi palcem miejsc, w których rosły chwasty. Marek podkreśla, że ciężko haruje w firmie i jak przychodzi do domu, to chce się zrelaksować i odpocząć. Pewnie uważa, że ja po całych dniach zbijam bąki i zajmuję się wyłącznie dzieckiem a to, że ma ugotowane, wyprane i posprzątane jest zasługą krasnoludków – wyrzuciła z siebie z goryczą. – Zdecydowanie powinniśmy się wyprowadzić od Dobrzańskich. Kiedy Marek proponował mi zamieszkanie z nimi sądziłam, że ograniczą się tylko do jakiejś niewielkiej pomocy z naszej, a raczej z mojej strony. Tymczasem zwaliło im się na głowę rodzeństwo Febo o denerwujących manierach i hrabiowskich wymaganiach. Nigdy nie usłyszałam od nich słowa „dziękuję”, czy „proszę”. Są bardzo roszczeniowi. Traktują mnie wyniośle i z pogardą jakbym nie była człowiekiem. To bardzo upokarzające. Nawet psa tak się nie traktuje. Co ja mam robić tato? Tak bardzo chciałabym wrócić do pracy i żyć jak inne kobiety czynne zawodowo. Emilka ma już trzy lata i mogłaby pójść do przedszkola a Marek wciąż uważa, że jest jeszcze za mała i powinnam zostać w domu.

Józef milczał przez dłuższą chwilę przetrawiając słowa Uli. Ujął jej dłonie w swoje i spojrzał jej w oczy.

 - Ja wiem córcia, że masz dobry charakter, że nie potrafisz się kłócić i chcesz być dla wszystkich uprzejma i miła. Jeśli jednak ktoś nie umie tego docenić, nie jest wart twoich starań. Musisz się zbuntować. Nie rób śniadań i kolacji dla wszystkich. Zrób je tylko dla was. Ugotuj obiad, ale niech ktoś inny poda go do stołu i zmyje po nim naczynia. Jeśli to nie pomoże powinnaś porozmawiać z Markiem i otworzyć mu oczy na to wszystko, bo może on nie ma pojęcia jak cierpisz. Mężczyźni są raczej krótkowzroczni i nie dostrzegają, co się wokół nich dzieje. Trzeba czasami zastosować wobec nich łopatologię i wrzucać im wiadomości do głowy jak węgiel łopatą do piwnicy. On musi o tym wiedzieć i coś zadziałać. Dobrzańscy są już starsi, ale przecież nie niedołężni. Można im pomóc w cięższych rzeczach, ale nie wyręczać ich na każdym kroku. Febo są młodzi i zdrowi. Nie potrzebują pomocy i doskonale poradzą sobie sami, tylko ty musisz im na to pozwolić i przestać ulegać presji. Powinnaś o siebie zawalczyć i zawalczyć o swoją pozycję w tym domu. Przestać być pokorną i cichą, i głośno wypowiadać swoje racje. Oni mają cię traktować jak członka rodziny, jak żonę Marka a nie jak służącą.

 - To nie będzie proste tato… - powiedziała cicho drżącym od płaczu głosem.

 - Ja to wiem córcia, ale nie widzę innego sposobu, żeby oni przestali cię poniżać. Jesteś mądra i zaradna. Pomogłaś w życiu wielu ludziom. Czas abyś teraz pomogła sama sobie. Jeśli tego nie zrobisz, do końca życia będą tobą pomiatać.

 

Wracała. Marek kilkakrotnie usiłował dodzwonić się do niej, ale konsekwentnie odrzucała połączenia. Zaparkowała na podjeździe i weszła wraz z Emilką do domu. W przedpokoju zmaterializował się junior.

 - Kochanie, gdzie ty byłaś? Od dwóch godzin wydzwaniam a ty nie odbierasz – powiedział z wyrzutem.

 - Byłam w Rysiowie u taty. Nie słyszałam telefonu – zbagatelizowała jego słowa.

 - Martwiłem się…

 - Nie przesadzaj. Nie było mnie zaledwie pięć godzin. Chyba mam prawo wyjść od czasu do czasu z tej złotej klatki? – chwyciła dziecko za rękę i wyminęła męża wchodząc do salonu. Przy wielkim stole siedzieli wszyscy domownicy czekając jak wygłodniałe wilki na kolację a przede wszystkim na nią. Przecież to ona miała ją przygotować i podać. Na jej widok cztery pary oczu wbiły w nią wzrok.

 - Gdzieś ty była!? – wyrzuciła z siebie podniesionym głosem Paulina. Ula prychnęła drwiąco.

 

 

 - A cóż cię to obchodzi? Jesteś ostatnią osobą, której musiałabym się z tego tłumaczyć, nie uważasz? – Powiedziawszy to ruszyła do kuchni. Przygotowała kilka kanapek i grzane kiełbaski. Wraz z kubkami pełnymi herbaty ustawiła wszystko na wielkiej tacy i trzymając ją w dłoniach weszła do salonu.

 - Zabierz Emilkę – zwróciła się do Marka. – Od dzisiaj posiłki będziemy jadać u siebie. Od dzisiaj – skierowała wzrok na pozostałych – śniadania i kolacje będziecie szykować sobie sami. Obiady nadal będę przygotowywać, ale nie będę wam ich podstawiać pod nos. Nie jesteście inwalidami i macie zdrowe ręce. Czasy służącej minęły bezpowrotnie – odwróciła się na pięcie kierując się do pokoi zajmowanych przez jej rodzinę. W salonie zaległa śmiertelna cisza. Domownicy siedzieli przy stole jak sparaliżowani i tylko patrzyli w milczeniu na siebie. Marek zszokowany wybuchem Uli wstał.

 - Przepraszam… - wydukał i zabrawszy dziecko umknął za żoną. Wszedł do pokoju. Zastał ją siedzącą przy ławie i jedzącą kanapkę. Usadził dziecko obok niej i sam usiadł.

 - Ula, co to miało znaczyć? – zapytał cicho. – Nigdy się tak nie zachowywałaś? Jestem w szoku.

 - Nawet nie masz pojęcia, co przeżywam – wyrzuciła z siebie drżącym głosem. Była na granicy płaczu. - Nie masz pojęcia, co dzieje się każdego dnia w tym domu. Nie masz pojęcia jak bardzo jestem umęczona i upokorzona tą całą sytuacją. Sądziłam, że pomysł zamieszkania u twoich rodziców jest świetny i w dodatku poparty przez ciebie argumentami niezwykle racjonalnymi, ale nigdy nawet przez myśl by mi nie przeszło, że stanę się tu wyrobnicą, darmową służącą, która usługuje nie tylko seniorom, ale i twojemu przybranemu rodzeństwu. Naprawdę jesteś aż tak ślepy, że nie widzisz jak Paulina upokarza mnie każdego dnia? Jak lekceważąco odnosi się do mnie Alex? Nie słyszysz jak nazywają mnie nie Ulą, ale „tą wiejską dziewuchą”? Nie chciałam zaogniać sytuacji, ale miarka się przebrała. Mam dość. Uważam, że powinniśmy się stąd wyprowadzić, albo wyprowadzić powinni się Febo. To dwa pasożyty żerujące na twoich rodzicach. Praktycznie wciąż pozostają na ich utrzymaniu. Nie partycypują w jego kosztach. Nie płacą za jedzenie i za dach nad głową a w dodatku są bardzo roszczeniowi i uważają, że wszystko im się od życia należy. Twoi rodzice nawet nie mają na tyle odwagi, żeby powiedzieć im o tym wszystkim. Będą tu mieszkać jeszcze długie lata i wyciskać z portfela staruszków ile tylko zdołają. Przemyśl to. Poza tym chcę wrócić do pracy. Jeśli nie w F&D, to zatrudnię się gdziekolwiek. Emilka pójdzie do przedszkola. Czas, żeby poznała inne dzieci.

Marek wyglądał na wstrząśniętego. Jego i tak duże, szare oczy były teraz jeszcze większe i wpatrywały się nieruchomo w zapłakaną twarz żony. Odruchowo starł łzy z jej policzków.

 - Kochanie, ja nie miałem o niczym pojęcia… - usprawiedliwiał się łamiącym głosem. – Nie miałem pojęcia, że jesteś tu nieszczęśliwa.

 - Nie chce mi się w to wierzyć. Przypomnij sobie sytuację z dzisiejszego popołudnia. Skończyliśmy jeść obiad. Czy ktoś się ruszył, żeby pomóc mi pozbierać talerze? Czy ktoś zaproponował mi pomoc w ich myciu? Prosiłam cię, żebyś zajął się Emilką, a ty rzuciłeś mi tylko z pretensją, że właśnie rozmawiasz z ojcem. A ja miałam do ogarnięcia całą kuchnię. Na to wszystko weszła Paulina i zażądała kawę. Kiedy powiedziałam, żeby zrobiła ją sobie sama, wróciła do stołu i zaczęła nadawać na mnie jaka to ja jestem niedobra. Nie wierzę, że tego nie słyszałeś. Musiałeś to słyszeć i nawet nie zareagowałeś. Nie stanąłeś w mojej obronie, chociaż ona lżyła mnie i obrażała. Naprawdę jesteś idealnym mężem – zakończyła ironicznie.

 - Przepraszam cię skarbie. Wierz mi, że byłem tak pochłonięty rozmową z ojcem, że nie zwróciłem na to uwagi. Przysięgam, że to już się nie powtórzy – przytulił ją do siebie wtulając twarz w jej włosy. – Od jutra wszystko się zmieni. Porozmawiam z nimi. Bardzo cię kocham. Bardzo was kocham.

 

Tymczasem w salonie po długo trwającej ciszy wybuchła Paulina.

 


 - Co to miało być? Jakiś bunt? Co sobie wyobraża ta wiejska  dziewucha? Zero wdzięczności. Dzięki małżeństwu z Markiem zyskała pozycję społeczną. Gdyby nie on w życiu nie wychynęłaby z tego zaścianka zabitego dechami. W porównaniu z tą lepianką, w której przedtem żyła, powinna was po nogach całować, bo teraz mieszka w pałacu, w warunkach, o których mogła tylko pomarzyć. Ta prostaczka nie ma za grosz szacunku. Co za chamidło!

 - Tacy jak ona powinni znać swoje miejsce w szeregu – poparł siostrę Alex. – Chyba z tego dobrobytu uderzyła jej woda sodowa do głowy. Ona myśli, że kim jest, żeby sobie pozwalać na takie impertynencje względem nas?

 - Spokój! – siedzący cicho do tej pory Krzysztof uderzył pięścią w stół. Helena i oboje Febo podskoczyli na krzesłach jak oparzeni wlepiając jednocześnie zdziwiony wzrok w seniora.