Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 29 czerwca 2023

"NAŁÓG" - rozdział 9

ROZDZIAŁ 9

 

 - To jak, kochanie? Przyjedziesz jutro do pracy?

 - Przyjadę. Skoro Marka nie będzie nie widzę powodu, żeby z niej rezygnować.

Krzysztof przytulił ją mocno.

 - Wiedziałem, że nie zostawisz nas w potrzebie. Będę uciekał, bo muszę jeszcze porozmawiać z Markiem i Sebastianem.

Zamknęła za nim drzwi. W przedpokoju pokazał się zaciekawiony Józef.

 - Czego chciał?

 - Żebym znowu została prezesem. Od jutra Marka nie będzie w F&D.

 - A to nowiny… Maciek będzie rozczarowany.

 - Poradzi sobie beze mnie tak jak do tej pory.

Weszła do łazienki i stanęła przed lustrem wpatrując się w swoją twarz. – A jednak Krzysztof mnie docenia – pomyślała.

 


Nie spodziewała się jego wizyty tutaj. Była zdziwiona, że zareagował tak szybko i była zdziwiona, że Marek powiedział mu prawdę. – Czuje się rzeczywiście zdesperowany… Krzysztof chyba też… Musi być mu ciężko, bo Marek znowu zadał mu cios poniżej pasa. Tak jak mnie… - pomyślała z żalem.

Wieczorem zadzwonił Sebastian.

 - Wszystko wiem. Krzysztof dzisiaj maglował nas przez dwie godziny. Jutro trzeba zwołać zebranie i powiadomić ludzi o zmianie stanowisk. Ala musi przygotować nowe umowy. Marek przekazał mi dokumenty i mniej więcej wiem, co jest do zrobienia. Jutro wszystko ci przekażę. Chcę ci jeszcze powiedzieć, że bardzo się cieszę, że jednak wracasz i bardzo się cieszę na naszą współpracę. To naprawdę dobre wiadomości i dla mnie, i dla całej firmy. Marka mi szkoda, ale pretensje może mieć tylko do siebie i chyba ma, bo nie miał dzisiaj najszczęśliwszej miny. Po pracy miał jeszcze jechać do rodziców. Ciężkie dni przed nim.

 

Prosto z pracy pojechał do Anina. Od tego wesela nie czuł się pewnie. Miał wrażenie, że grunt usuwa mu się spod stóp. Obecność ojca rodziła niemiły dyskomfort i budziła strach. Nie miał pojęcia, o czym jeszcze senior chce z nim rozmawiać. Wydawało mu się, że w firmie powiedzieli już sobie wszystko.

Ojciec wyciągnął go do ogrodu. Nie chciał uskuteczniać tej rozmowy przy Helenie, która popłakiwała po kątach odkąd się dowiedziała, że jej jedynak wpadł w alkoholizm.

 


 - Chcę, żebyś miał świadomość, że twoje odejście z firmy nie jest karą, ale koniecznością – zagaił. – Ula zdecydowanie powiedziała, że pracować z tobą nie będzie. W związku z tym będziesz musiał poszukać sobie nowej pracy. Jednak zanim to zrobisz chcę, żebyś przeszedł cały cykl terapii, której przez własną głupotę nie dokończyłeś. Mogę ci pomóc znaleźć zajęcie, ale muszę mieć pewność, że jeśli już poręczę za ciebie, ty będziesz trzeźwy. Na razie żyjesz w zawieszeniu i nie wiem, czy popijasz, czy nie. Zakładam to pierwsze, bo ludzie uzależnieni raczej wypierają się, że coś zażywają. Opamiętaj się synu póki jeszcze nie jest za późno. Strata Uli to może być dopiero wierzchołek góry lodowej, bo możesz stracić znacznie więcej. Zrób to przede wszystkim dla siebie, ale i dla nas. Pamiętaj, że mnie nie musisz nic udowadniać. Doskonale wiem, ile jesteś wart i co potrafisz. Ambicja nie jest niczym złym, ale jej przerost może być zgubny i ty się o tym przekonałeś. Jeśli chcesz wrócić do firmy, a przede wszystkim jeśli chcesz odzyskać Ulę, musisz zacząć działać. To niezwykle piękna i wartościowa kobieta. Mężczyźni pożerają ją wzrokiem. Bardzo cię kocha, ale jeśli czegoś nie zrobisz, to uczucie się w niej wypali i obdarzy nowym kogoś innego. Widziałem z jakim bólem, rozczarowaniem i żalem mówiła, że już dłużej nie może z tobą być, że nie da rady. Musisz spowodować, żeby zaczęła o tobie dobrze myśleć. Pozytywnie myśleć, a przede wszystkim ponownie ci zaufać.

 - To nie takie proste, tato – wyszeptał. – Myślę nawet, że niemożliwe. Straciłem ją drugi raz i nie sądzę, żeby zdołała mi wybaczyć. Kiedyś powiedziała mi, że kocha mnie nad życie, ale jeśli ponownie bym zawiódł jej zaufanie, odejdzie, bo nie będzie w stanie ze mną żyć. Wciąż nie mogę uwierzyć, że to właśnie się dzieje, a ja nic nie mogę zrobić. Nawaliłem na całej linii.

 - Nie zaprzeczę, ale teraz musisz wziąć się w garść i udowodnić, że panujesz nad uzależnieniem.

 

W sali konferencyjnej panował gwar. Nikt właściwie nie miał pojęcia dlaczego zwołano to zebranie. Dopiero kiedy Krzysztof pojawił się w drzwiach, zapadła cisza. Zaraz za nim weszła Ula i Sebastian. Krzysztof omiótł wzrokiem ten tłumek i uśmiechnął się.

 - To będzie krótkie zebranie kochani i uspokoję was, że nie chodzi ani o zarobki, ani o zwolnienia. Ponieważ od dzisiaj mój syn nie pracuje już w firmie jego stanowisko obejmuje Ula Cieplak. Była już prezesem więc nie będzie wam trudno się przyzwyczaić do tej zmiany. Wiceprezesem zostaje Sebastian Olszański, a dyrektorem HR od dzisiaj jest Ala Milewska. Stanowisko dyrektora finansowego obejmuje Adam Turek, a główną księgową zostaje Matylda Kłosiewicz. To wszystkie zmiany. Masz Alu nowe umowy?

 - Mam.

 - W takim razie chodźmy do gabinetu Uli. Dziękuję wszystkim. Jesteście wolni.

Przez resztę dnia Sebastian wprowadzał Ulę we wszystkie zagadnienia przekazane przez Marka. Cieszył się z tej bliskości. Nawet udało mu się wyciągnąć ją na lunch do Baccaro.

 


Z każdym dniem coraz bardziej był pod jej urokiem. Odkrywał jej zalety i rozumiał dlaczego Marek tak bardzo ją pokochał. Przez kolejne miesiące ich relacja zmieniła się. Stała się bardziej osobista. Sebastian był w stosunku do niej niezwykle opiekuńczy i czuły. Dbał o jej dobre samopoczucie i coraz bardziej zakochiwał się w niej. Trudno było powiedzieć coś podobnego o niej, a jednak potrafiła docenić jego gesty. Nie wzbraniała się przed pocałunkami w policzek, czy obejmowaniem jej podczas spaceru.

 

Marek cierpiał jak Piekarski na mękach*. Wrócił do przychodni i ponownie zapisał się na zajęcia. Nie potrafił na nich wysiedzieć. Drażniły go osobiste wynurzenia ludzi w grupie tak samo uzależnionych jak on. Nie potrafił się otworzyć. Zaciął się i pytany lub zachęcany przez terapeutkę do tej swoistej spowiedzi zamykał się w sobie. To rodziło frustracje. Wracał kompletnie wykończony psychicznie do domu i opróżniał butelkę whisky. Rano kac moralniak nie dawał mu spokoju. Na trzeźwo w jego głowie pobrzmiewały słowa ojca, że musi coś zrobić, bo Ula przestanie go kochać. Nie mógł się z tym pogodzić. Przed oczami w pijackim zwidzie przewijały mu się obrazy Uli całującej się z jakimiś mężczyznami. Miewał sny, w których podchodził do niej, a ona wściekła na niego powtarzała w kółko „nie kocham cię”, „nie kocham cię”. To było nie do zniesienia. Czasami podjeżdżał pod firmę i stał na parkingu parę godzin, żeby chociaż ją zobaczyć. Kilka razy mu się udało. Wychodziła zazwyczaj w towarzystwie Sebastiana. Była roześmiana i taka piękna. – Czy ona jeszcze o mnie myśli? Czy jeszcze mnie kocha? – dręczyły go pytania, na które tylko ona znała odpowiedź.

Znowu zaczął opuszczać zajęcia terapeutyczne. Wydzwaniano do niego, ale nie reagował. Przez okrągły tydzień w ogóle nie trzeźwiał. W mieszkaniu wszędzie walały się opróżnione butelki, a on sam wyglądał jak abnegat. Brak alkoholu zmusił go do wyjścia z domu. Wsiadł w samochód chcąc jechać do najbliższego sklepu. Wciąż był zamroczony wódką. Miał przecież siedem dni ciągu alkoholowego. Przykładnie stanął przed przejściem dla pieszych czekając na zmianę świateł. Spojrzał w bok i wydawało mu się, że jakieś pięćdziesiąt metrów dalej widzi Ulę. Nacisnął pedał gazu i ruszył z kopyta. Ruszył za wcześnie. Nadal paliło się czerwone światło. Jadący z lewej strony samochód pogotowia kanalizacyjnego typu WUKO wpakował się w Lexusa od strony kierowcy i pchał go jeszcze kilkanaście metrów do przodu zanim się zatrzymał. Wgniecione drzwi unieruchomiły Marka. Stracił przytomność.

 

Ocknął się kompletnie zdezorientowany. Zarejestrował kątem oka jakiś ruch. Zacisnął powieki i ponownie je otworzył. Przed nim stała pielęgniarka.

 - Obudził się pan. To dobrze. Proszę się nie ruszać. Ma pan założony gips na połamane żebra. Pamięta pan jak się nazywa?

 - Marek…, Marek Dobrzański. Gdzie ja jestem?

 - W szpitalu. Mamy kogoś powiadomić?

 - Tak. Proszę zadzwonić do Sebastiana Olszańskiego i poprosić, żeby przyjechał. - Podyktował numer przyjaciela i znowu zapadł w sen.

Telefon ze szpitala zastał Olszańskiego w biurze. Skóra mu ścierpła, kiedy usłyszał, że Marek miał wypadek. Wpadł do gabinetu Uli mówiąc jej o tym.

 - Pojedziesz ze mną?

 - Raczej nie… Jedź sam i jeśli możesz, pomóż mu. Mam nadzieję, że ten wypadek nie był groźny i wyliże się.

Sebastian nie tracił czasu. Wybiegł na parking i po chwili jechał w kierunku szpitala. Po otrzymaniu już na miejscu informacji, na jakim oddziale leży Marek, pośpiesznie ruszył na urazówkę. Nie miał pojęcia, czy Dobrzańscy już wiedzą. Uważał, że nie, skoro zadzwoniono do niego.

Stanął przed salą numer piętnaście i uchylił drzwi. Od razu zobaczył Marka. Miał zabandażowaną głowę i podłączone kroplówki. Podszedł bliżej.

 


 - Cześć, Marek – przywitał się. – Coś ty znowu nawywijał? Jak to się stało? Kasujesz drugi samochód w ciągu trzech lat.

 - Spowodowałem wypadek. To moja wina. Miałem dwa i pół promila alkoholu we krwi. Lekarz powiedział mi, że miałem sporo szczęścia.

 - Przecież miałeś się leczyć! Chodzisz na terapię?

 - Chodziłem, ale nie dałem rady…

 - No to pięknie. Rodzice wiedzą?

 - Nie i niech tak zostanie. Wyliżę się w kilka dni. Ula przyjdzie?

 - A dlaczego miałaby przyjść? Wie o wypadku i nawet pytałem ją, czy chce jechać, ale odmówiła. Współczuje ci i życzy szybkiego powrotu do zdrowia. Miała nadzieję, że wypadek nie był poważny i chyba tak jest. Masz więcej szczęścia niż rozumu. Szukasz śmierci?

 - Nie wygłupiaj się, Seba… Liczyłem na to, że zobaczę Ulę.

 - Marek, ona od ciebie odeszła, pamiętasz?. Już nie jesteście razem.

 - Chciałbym, żeby do mnie wróciła… Kocham ją…

 - Aha. I to dlatego upijasz się i siadasz za kierownicę po pijaku? Robisz postępy. Któregoś dnia na pewno ci wybaczy. Co potrzebujesz z domu? Jakieś piżamy, kapcie, ręczniki?

 - Wszystko. Klucze masz, tak? Weź szczoteczkę do zębów i pastę. Trochę tu chyba poleżę.

 

* Michał Piekarski – szlachcic, który porwał się na majestat króla Zygmunta III Wazy. Za napaść skazano go na okrutne męki. Obcięto mu obie dłonie, szarpano ciało rozżarzonymi szczypcami, aż w końcu rozerwano jego członki przy pomocy czterech koni. Szczątki spalono, a prochami nabito działo i wystrzelono. Stąd ukuto powiedzenie, że ktoś cierpi jak Piekarski na mękach.

niedziela, 25 czerwca 2023

"NAŁÓG" - rozdział 8

Nasi drodzy

Oto garść informacji o datach publikacji ostatnich czterech części opowiadania. Daty dotyczą rozdziałów: 9, 10 11 i 12 i są to kolejno: 29.06., 02.07., 06.07., 09.07., czyli czwartki i niedziele. Ostatni rozdział opowiadania będzie zawierał jeszcze kilka słów od nas.

Ze względu na mój zabieg chirurgiczny i rehabilitację, przerwa wakacyjna na blogu potrwa do 30-go sierpnia, natomiast 31-go sierpnia wracamy publikacją pierwszej części opowiadania „Gdzieś na serca dnie”. Od razu też uprzedzamy, że w zależności od sytuacji, data pojawienia się 1-go rozdziału nowej historii może ulec zmianie, o czym oczywiście poinformujemy.

Mamy nadzieję, że czas szybko zleci i Wam, i nam. Pozdrawiamy wszystkich najserdeczniej

Gośka i Gaja.

 

ROZDZIAŁ 8

 

Krzysztof był w szoku. Nie mógł zrozumieć jak to się stało, że jego syn okazał się tak słaby. Marek nie szczędził mu szczegółów, bo uznał, że ojciec powinien poznać całą prawdę. Opowiadał o spotkaniach z kontrahentami na mieście, o kolacyjkach suto zakrapianych alkoholem, które sam stawiał byleby doprowadzić do podpisania umowy.

 


 - Raz, drugi, trzeci, dziesiąty i popłynąłem. Nastąpił moment, że nie było dnia, w którym nie wypiłbym choć trochę. Ula próbowała przemówić mi do rozsądku. Udawałem, że rozumiem ją i jej obawy. Zapewniałem, że już się nie ześwinię, a tymczasem szedłem w tango. Ona nawet nie robiła mi awantur. Jedyne, co potrafiła, to płakać i prosić mnie, żebym się opamiętał. Nie opamiętałem się… Nie jestem nic wart i ona właśnie to zrozumiała. Nie dotrzymuję obietnic i rozczarowuję ją na każdym kroku – ukrył w dłoniach twarz. – Jak ja będę bez niej żył i jak ona poradzi sobie bez tej pracy?

Krzysztof podniósł się z fotela. Był zły i wcale nie usiłował tego ukryć.

 - Rozczarowałeś mnie jak nikt nigdy w moim życiu i to nie pierwszy raz – jego głos brzmiał twardo i obco. - Czuję się tak, jakby ktoś wymierzył mi siarczysty policzek za to, że nie sprawdziłem się jako ojciec. Nawet nie wyobrażam sobie, jak matka przyjmie te rewelacje. Pewnie zapłacze się na śmierć. Zapamiętaj sobie jedno. Nigdy w życiu nie dopuszczę ponownie do sytuacji, żeby Ula odeszła z firmy. Odejdziesz z niej ty. O dalszych krokach powiadomię cię w najbliższych dniach, bo muszę to wszystko przemyśleć.

 

 - Witaj, Ula – Sebastian uśmiechnął się, kiedy usłyszał jej głos w słuchawce. – Jak się czujesz? Wyspałaś się?

 


 - Dobrze, choć zasnąć nie mogłam dość długo, ale nie jest najgorzej. A co u ciebie?

 - No trochę się działo już od rana, ale nie chciałbym rozmawiać o tym przez telefon. Mógłbym przyjechać do ciebie po pracy?

 - Pewnie. Zapraszam. Załapiesz się na furę pierogów. Właśnie kończę je lepić.

 - Mmm, brzmi bosko. Będę koło osiemnastej. Do zobaczenia.

 

Olszański siedział przy stole w kuchni Cieplaków i pałaszował drugą porcję pierogów z mięsem. Ula nie żałowała mu. Narobiła tego ze dwie setki więc mógł jeść do woli.

 - Prze-pysz-ne. Świetnie gotujesz, Ula. Wyobraź sobie, że zaraz z rana pojawił się u mnie w gabinecie Marek. Ale wcześniej, w niedzielę po południu dzwonił do mnie pytając czy wiem, gdzie jesteś. Powiedziałem mu prawdę, że odeszłaś, a w poniedziałek przyniosę twoje wypowiedzenie. Był wstrząśnięty. Raczej nie miałem nad nim litości i wygarnąłem mu, że skoro nie potrafi dotrzymywać obietnic, to niech się uczy od ciebie, bo w końcu ostrzegałaś go, że jeszcze jeden taki numer i odejdziesz.

No, a dzisiaj rano przyszedł nieco zblazowany do roboty i uderzył prosto do mnie. Chciał się poradzić, co ma zrobić, bo będzie musiał powiedzieć o wszystkim ojcu, przyznać się do pijaństwa i do tego, że zniknęłaś z jego życia i z firmy.



Poradziłem, że jeśli ma jaja, to weźmie wszystko na klatę i powie staruszkom całą prawdę. Opowiedziałem mu co nawywijał na weselu, jaki wstyd ci zrobił przy wszystkich gościach. On nic nie pamiętał. Mówiłem, żeby w pierwszym rzędzie przeprosił Elę i Władka, a także zrekompensował im wszystkie szkody, bo tak naprawdę zepsuł im wesele. Wyszedł ode mnie z wyrzutami sumienia. Nie widziałem go do końca dniówki. Pewnie zamknął się u siebie i nie wyściubiał nosa. Załamał się, kiedy wręczyłem mu twoje wypowiedzenie. Na pewno nie spodziewał się takiego obrotu sprawy, to znaczy chyba nie wierzył, że spełnisz swoją obietnicę i odejdziesz. Pewnie myślał, że kolejny raz mu wybaczysz i znowu mu się upiecze. Tak naprawdę martwię się o niego, czy znowu nie popłynie tym razem z rozpaczy.

 - Wiesz, że nie mogłam inaczej postąpić. Jak długo można się kopać z koniem? Ile razy można przymykać oko na coś takiego? Jak długo można udawać, że nic się nie dzieje i wszystko jest w porządku? To nie na moje nerwy. Niech nie obarcza mnie swoim wstydem, niech sam się nim naje.

 - Masz rację. Znam go tyle lat, ale w życiu bym nie przypuszczał, że ma taki słaby charakter.

 

Słowa ojca wstrząsnęły nim. Senior nie krzyczał, nie robił wyrzutów, ale spokojnie wyłuszczył, co zamierza zrobić. To było chyba gorsze niż połajanka w jego wykonaniu. Sięgnął do stacjonarnego telefonu i nacisnął guzik.

 - Violetta nie łącz mnie z nikim i nikogo do mnie nie wpuszczaj oprócz Eli i Władka. Muszę z nimi porozmawiać, ale to za chwilę.

Odpalił laptop i wszedł na swoje konto bankowe. Z niego przelał na konto Eli dziesięć tysięcy złotych jako zadośćuczynienie za szkody. Potem połączył się z bufetem i poprosił Elę, żeby wraz z Władkiem przyszła do jego gabinetu. Wiedział, że wyjeżdżają w podróż poślubną za kilka dni więc chciał mieć za sobą tę pewnie niezbyt przyjemną rozmowę dopóki oboje byli jeszcze w pracy.

Kiedy się pojawili poprosił, żeby usiedli.

 - Domyślacie się dlaczego was zaprosiłem, prawda? Nawet nie wiecie, jak bardzo żałuję tego incydentu i jak okropnie mi za siebie wstyd. Przyznaję, że mam problem z alkoholem i staram się z tym walczyć. Przyznaję też, że prawie nic nie pamiętam, ale Sebastian opowiedział mi, jak to wszystko wyglądało. Bez wątpienia zepsułem wam wesele i nie znajduję na to żadnego usprawiedliwienia, choć Bóg mi świadkiem, wcale tego nie chciałem. W ramach rekompensaty, a raczej zadośćuczynienia przesłałem ci na konto, Elu, dziesięć tysięcy złotych. To oczywiście dla was obojga wraz z najszczerszymi przeprosinami i prośbą, żeby ta rozmowa pozostała tylko między nami. Możecie mi wybaczyć?

 - Dziesięć tysięcy to stanowczo za dużo, Marek. Te dwa świniaki nie były tyle warte – Ela podniosła się z kanapy i wyciągnęła do niego dłoń. - Obiecujemy, że nikt się nie dowie.

 - Dziesięć tysięcy, to w sam raz moi drodzy, a do tego powinienem przez kolejne dziesięć lat przepraszać was za to co zrobiłem. Czuję się z tym okropnie i jestem bardzo zażenowany.

 - Już w porządku, prezesie – teraz Władek uścisnął mu prawicę. – Było, minęło, a te dwie świnki przecież nie zmienią tego, że jesteśmy bardzo szczęśliwi i tylko to się liczy. Bardzo dziękujemy i proszę sobie już nie robić wyrzutów.

 


Odetchnął. Podziękował im raz jeszcze życząc udanej podróży. Już w drzwiach Ela zatrzymała się pytając o Ulę.

 - Nie widziałam jej dzisiaj. Nawet nie przyszła na te nasze święte dziesięć minut.

Marek zmieszał się i spuścił głowę.

 - Powiem wam, ale też proszę o dyskrecję. Ula odeszła z firmy i odeszła ode mnie. Ojciec będzie chciał ją namówić do powrotu, ale nie wiem, czy się uda. Przepraszam…, to dla mnie bardzo trudne.

 - Będziemy trzymać mocno kciuki za jej powrót. Trzeba być dobrej myśli.

 

Krzysztof Dobrzański obudził się wcześnie rano z postanowieniem, że pojedzie do Rysiowa. Nie mógł i nie chciał tak zostawić tej sprawy. Dziewczyna, którą tak bardzo polubił, wręcz pokochał i niezmiennie był pod wrażeniem jej umiejętności, ogromnej wiedzy i kompetencji nie mogła tak po prostu odejść z firmy, a on zrobi wszystko, żeby tak się nie stało. Wczoraj wieczorem długo rozmawiał ze swoją żoną. Opowiedział jej przebieg rozmowy z synem.

 - Myślałem, że już wszystkie rozczarowania będące jego udziałem mamy za sobą. Dzięki Uli wziął się w garść i stał się odpowiedzialny. Sądziłem, że wkrótce się pobiorą i uszczęśliwią nas wnukami, a tu taka niemiła niespodzianka. Wcale się nie dziwię, Helenko, że Ula tego nie wytrzymała i odeszła. Inna na jej miejscu już dawno rzuciłaby go w diabły, a ona wciąż próbowała rozmawiać z nim i przekonać, żeby poszukał pomocy. Muszę do niej pojechać. Wszystko sobie przemyślałem. Ona nie odejdzie. Odejdzie Marek.

 

Mocno się zdziwiła widząc na progu swojego domu niedoszłego teścia.

- Dzień dobry, panie Krzysztofie – przywitała się cicho.

 - Dzień dobry, moje dziecko. Poświęcisz mi chwilkę na rozmowę? Nie obawiaj się, nie będę cię namawiał do powrotu do mojego syna.

Otworzyła szerzej drzwi zapraszając go do środka i proponując kawę. Tak, jak poprzednio, usadziła go w swoim pokoju czekając cierpliwie na to, co ma do powiedzenia.

 - Posłuchaj, Uleńko. Wczoraj byłem w firmie i dowiedziałem się bardzo niepokojących rzeczy. Marek o wszystkim mi opowiedział. Byłem oburzony zwłaszcza, że pokazał mi twoje wypowiedzenie. Długo nad tym myślałem i doszedłem do wniosku, że nie pozwolę ci odejść z firmy. Jesteś dla niej zbyt ważna, bym mógł do tego dopuścić. Wiem, że nie chcesz pracować z Markiem i przysięgam ci, że nie będziesz. Postanowiłem, że to Marek odejdzie z firmy, a nie ty. Zostaniesz ponownie prezesem. Zrobimy personalne przesunięcia na stanowiskach. Twoje obejmie Adam Turek. Główną księgową zostanie Matylda. Sebastian będzie twoim zastępcą, a jego funkcję przejmie Alicja Milewska. To chyba dobre rozwiązanie. Bardzo chciałbym, żebyś od jutra wróciła do pracy. Marka od jutra już nie będzie i nie będziesz się musiała katować jego widokiem. Zgodzisz się na taki układ? Nie ukrywam, że bardzo mi na tym zależy.

 


Patrzyły na niego wielkie, błękitne, załzawione oczy wyrażające bezbrzeżny smutek.

 - Już nie dałam rady z nim żyć… - wyszeptała cicho. Krzysztof usiadł obok niej i pogładził jej długie włosy.

 - Wiem, dziecko, wiem… Nie musisz się z niczego tłumaczyć. Znam swojego syna i wiem do czego jest zdolny. Sądziłem jednak, że ma za sobą tę złą przeszłość. Myliłem się. Nie odchodź Ula, bo bez ciebie ta firma posypie się jak domek z kart. Marek poczynił kilka nieprzemyślanych ruchów, które nie wyszły jej na dobre.

 - Wiem… Sama odkręcałam trzy umowy, które zawalił.

 - Jest tego trochę więcej. Jeszcze dzisiaj pojadę do niego i powiem, żeby przekazał wszystko Sebastianowi. Od jutra ma zakaz pojawiania się w F&D.

piątek, 23 czerwca 2023

"NAŁÓG" - rozdział 7

ROZDZIAŁ 7

 

Wyszła wraz z nim przed dom odprowadzając go do samochodu Przystanęli przy nim, a Sebastian ujął jej dłoń i przycisnął do ust.

 - Bardzo mi was żal i naprawdę bardzo mi przykro, że tak to się skończyło, a ty stałaś się ofiarą alkoholizmu Marka. Teraz połóż się i spróbuj zasnąć. Jesteś taka blada… W poniedziałek się odezwę i opowiem, co załatwiłem. Klucze od samochodu wrzucę mu do skrzynki.

 


Uli zwilgotniały oczy i widać było, że ostatkiem sił powstrzymuje się, żeby nie wybuchnąć płaczem.

 - Bardzo ci za wszystko dziękuję. Nie poradziłabym sobie bez twojej pomocy. Jedź ostrożnie – pochyliła się cmokając go w policzek. – Do zobaczenia.

 

Było już dobrze po piętnastej, gdy Marek zaczął się powoli budzić. Światło słonecznego dnia poraziło mu oczy aż zabolało. Zmrużył opuchnięte powieki i odkleił język od wyschniętego na wiór podniebienia. Rozejrzał się dokoła nie mogąc zrozumieć jakim cudem znalazł się we własnym mieszkaniu. – Co jest do cholery? – wybełkotał. Zwlókł się z kanapy i chwiejnym krokiem ruszył do łazienki. Mijając wielkie lustro przystanął przy nim patrząc na swoje w nim odbicie. Pognieciona marynarka i spodnie, wymięta koszula poplamiona czymś bliżej nieokreślonym i rozwiązana muszka. Twarz przypominała maskę. Była szara i mocno opuchnięta. – Jezu, co ja ze sobą zrobiłem? – czknął i otrząsnął się. – Ula! Ula! – wychrypiał. Nie doczekał się reakcji i trochę się zdziwił. – Nie ma jej? – Ściągnął z siebie ubranie zostając w samych slipach. W łazience i ich się pozbył wchodząc pod lodowaty prysznic. Trochę pomogło, bo jego głowa zaczęła jaśniej myśleć. Nie mógł sobie tylko przypomnieć, co się stało na weselu. Pamiętał, że na nim był i dość długo trzymał się w pionie, ale potem film mu się urwał. Chyba na coś upadł. Po prostu zatoczył się i stracił równowagę.

Przepasany ręcznikiem ruszył do sypialni. Zaskoczony odnotował, że panuje w niej nieład. Szafy były otwarte na oścież. Stanął przed nimi i zmartwiał. Nie było rzeczy jego narzeczonej. Nie było także dwóch największych walizek.

 


 - Odeszła? Dlaczego? Nie zostawiła żadnej kartki? – Usiadł na brzegu łóżka nie mogąc zrozumieć co się stało, że zmusiło ją do tego kroku. Ubrał dres i wrócił do salonu. Z porzuconej marynarki wygrzebał telefon i wybrał numer Uli. Niestety nie odbierała. – Sebastian. On na pewno coś wie – wybrał połączenie z przyjacielem.

Olszański odebrał po dłuższej chwili i mruknął do telefonu – już odespałeś tę wódę?

 - Nie wiem…, mam nadzieję, chociaż w środku mną trzęsie i suszy mnie jak cholera. Możesz mi powiedzieć, jak dotarłem do domu i gdzie jest Ula?

 - Jak dotarłeś? Dotarłeś tak samo jak po imprezie jubileuszowej firmy. Zostałeś przywleczony przeze mnie i przez Ulę. Miałeś w sobie tyle samo życia co nieboszczyk. Zero jakichkolwiek reakcji. Poza tym zepsułeś najważniejszy dzień w życiu Eli i Władka. Zrujnowałeś im wesele, człowieku. Schlałeś się tak, że nie potrafiłeś utrzymać się na nogach. Runąłeś na wózki z pieczonymi świniakami. To miała być główna atrakcja wesela, ale godnie zastąpiłeś te prosiaki. Byłeś clou wieczoru. Ula wydawała się zachwycona - ironizował.

 - No właśnie, gdzie ona jest?

 - Odeszła od ciebie, człowieku. Podobno ostrzegała cię, że jak jeszcze raz wywiniesz jej jakiś numer, to nawet się nie będzie zastanawiać i zniknie z twojego życia. Ponoć jeszcze w dniu wesela przysięgałeś jej, że będziesz trzeźwy do samego rana i zachowasz twarz. Po tym, co nawywijałeś, ona na pewno jest z ciebie dumna, czeka na ciebie w Rysiowie z otwartymi ramionami i bez wątpienia tęskni. Jesteś moim najlepszym przyjacielem, ale i największym dupkiem jakiego znam. Nawet nie próbuj się z nią kontaktować. Jest wściekła i jej ojciec także. Powiem ci coś jeszcze. Jutro wręczę ci jej wypowiedzenie ze skutkiem natychmiastowym. Ona nie chce mieć z tobą już nic wspólnego. A teraz męcz się z tą wiedzą i rób co chcesz. Ja idę na miasto coś zjeść. Aha… Kluczyki od samochodu masz w skrzynce na listy. Do jutra.

Sebastian rozłączył się, a Marek siedział jak skamieniały nie mogąc uwierzyć w to, co przekazał mu przyjaciel. Ula zawsze dotrzymywała obietnic i skoro obiecała, że odejdzie, to tak zrobiła. Jak ma ją teraz przepraszać? Jak błagać o wybaczenie, skoro ona nie chce go widzieć? Jeśli pojechałby do Rysiowa Józef za żadne skarby nie wpuściłby go do domu. Kolejny raz ich zawiódł i nie dadzą mu następnej szansy. Czuł, jak serce rozpada mu się na kawałki. To wszystko przez tę wódę. Jak mógł się tak uzależnić?

Szybkim krokiem ruszył do barku. Przeniósł wszystkie butelki do kuchni i wylał ich zawartość do zlewu. Trochę mu ulżyło. Nastawił expres i zaparzył sobie kawę.

 


Poczuł się kompletnie bezradny. Nie wyobrażał sobie, jak ma dalej żyć bez Uli, jego anioła stróża. Wciąż nie mógł uwierzyć, że zostawiła go samego i w życiu prywatnym, i w życiu zawodowym. Jak ma funkcjonować bez niej firma i co ojciec na to wszystko powie? Jedno jest pewne, że nie będzie zadowolony i nie pogłaszcze go po głowie. Nie może przed nim ukrywać, że Ula odchodzi z F&D, a skoro musi mu o tym powiedzieć, to także musi opowiedzieć o swoim pijaństwie – powodzie jej odejścia. Znowu poczuł ten znajomy uścisk w żołądku jak wówczas, gdy słyszał od ojca, że jest nieudacznikiem i asekurantem kompletnie pozbawionym asertywności.

Wieczorem ponownie próbował dodzwonić się do Uli, ale w słuchawce słyszał tylko „Tu Ula, Ula Cieplak. Zostaw wiadomość”. Zrozpaczony i zniechęcony runął na łóżko. Nadal czuł, że alkohol nie wyparował z niego do końca i to jego resztki pozwoliły mu zasnąć.

 


W pracy pojawił się punktualnie i pierwsze kroki skierował do pokoju Sebastiana. Musiał się go poradzić. Przyjaciel przyjął go dość chłodno.

 - Widzę, że jakoś doszedłeś do siebie. Wyglądasz całkiem normalnie. Chcę ci powiedzieć tylko, że ostatni raz taszczyłem cię do domu. Już nigdy więcej. Kompletnie bezwładny ważysz trzy razy tyle i mój kręgosłup tego nie wytrzymuje, a co dopiero szczupła Ula.

 - Próbowałem się do niej dodzwonić – powiedział niemal szeptem.

 - I co? Odebrała?

 - Nie…

 - Mówiłem, żebyś dał sobie spokój.

 - Nie wiem co mam robić, Seba. Będę musiał powiedzieć ojcu, że ona odeszła ode mnie i z firmy. Boję się jego reakcji i pytania „dlaczego?”

 - Prawda bywa bolesna, ale myślę, że nie uda ci się ukryć przed rodzicami twoich destrukcyjnych skłonności. Popłynąłeś o jeden raz za dużo. Bądź facetem z jajami i zacznij walczyć o siebie. Na początek wyznaj staruszkom prawdę. Ojciec jest surowy, ale przecież kocha cię. Jesteś jego jedynym dzieckiem i na pewno nie odwróci się od ciebie. Da ci reprymendę, ale pomoże. Jeśli chodzi o Ulę, to nie mam żadnych cudownych rad. Ona jest za bardzo zraniona. Najadła się wstydu przez ciebie i nie potrafiła spojrzeć w oczy ani Eli, ani Władkowi. Przepraszała ich tylko w kółko nie potrafiąc powiedzieć nic sensownego. Była w szoku. Ich też powinieneś przeprosić i pokryć wszystkie szkody będące twoim udziałem.

 - Tak zrobię. Od tego zacznę. Będę leciał. Dzięki przyjacielu.

Wyszedł z gabinetu Olszańskiego i podszedł do recepcji po klucze i pocztę. Gdy ją przeglądał usłyszał za plecami – witaj, synu – i gwałtownie się odwrócił. Przed nim stał ojciec we własnej osobie. Gardło ścisnął mu strach.

 - Cześć…, cześć tato. A co ty tu robisz tak rano?

 - Byłem na pobraniu krwi do badań i postanowiłem wstąpić. Załapię się na jakąś kawę?

 - Oczywiście. Zaraz poproszę Violettę.

 


Senior Dobrzański rozsiadł się wygodnie w gabinecie syna i przyjrzał mu się uważnie.

 - Jakoś blado wyglądasz.

 - Mam trochę kłopotów…

 - Opowiedz. Może będę mógł ci pomóc.

 - To nie będą miłe sprawy i wiem, że będziesz na mnie zły, ale muszę to z siebie wyrzucić, bo naprawdę nie mam pojęcia, jak mam sobie z tym poradzić. Zobacz – podał mu pismo zawierające wypowiedzenie Uli. Senior przebiegł po nim wzrokiem i surowo spojrzał na syna.

 - Coś ty jej znowu zrobił? Czuję się tak jakbym przeżywał deja vu.

Marek przełknął nerwowo ślinę i zaczął opowiadać o tym, jak ambicja zawładnęła całym jego życiem. Jak bardzo chciał udowodnić ojcu, że jest lepszy od niego i jak w końcu zaczęło go to przerastać.

 - Zacząłem pić i nie mogłem przestać. Próbowałem nad tym zapanować, ale nie potrafiłem poradzić sobie sam ze sobą. Ula w końcu dała mi ultimatum. Nie dotrzymałem umowy dlatego odeszła z mojego życia i z firmy. Przyniosłem jej wstyd na weselu Eli i Władka. Narobiłem bałaganu, za który ona musiała przepraszać. Nie chce ze mną rozmawiać, ani mnie widzieć. Wypowiedzenie przysłała przez Sebastiana. Nie sądzę, żeby mogła mi dać kolejny raz szansę. Nie tym razem. Jestem pieprzonym alkoholikiem, tato.