Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 27 lipca 2017

"MATCZYNE SERCE" - rozdział 8



 KOCHANI

Dziękuję pięknie za kolejne sto tysięcy 
wejść na  blog. 
Pozdrawiam wszystkich najserdeczniej. 




ROZDZIAŁ 8


Paddy dotrzymał słowa i znalazł jej jednopokojowe mieszkanie w jednym z bloków na Ursynowie. Dał kontakt do właściciela i uznał sprawę za zamkniętą. Iwona tak jak nagle pojawiła się w domu Paddy’ego, tak nagle znikła. Paddy żałował, bo rzadko się zdarzało, żeby trafił na piękną i w dodatku tak pojętną dziewczynę. Wciąż napędzała mu sporo gotówki, bo klienci najchętniej korzystali właśnie z jej usług.
Miała pięć miesięcy do rozwiązania. Uregulowała płatność za mieszkanie za osiem miesięcy z góry. Sądziła, że po tym okresie uda jej się wrócić do swojego „pracodawcy”. Póki co szperała po internecie chcąc załatwić sprawę adopcji. Nie miała zamiaru zatrzymać tego dziecka. Nie miała pojęcia jak się nim zająć. Nie czuła żadnego instynktu macierzyńskiego. To dziecko trafiło się przypadkiem, było skutkiem nieuwagi i zwyczajnego braku czujności. Ona wiedziała, że nie nadaje się na matkę. Nie tego pragnęła w życiu. Chciała nadal pracować dla Paddy’ego, żyć w luksusie i korzystać z pieniędzy, jakie zarabiała na zleceniach. Mimo wszystko starała się, aby ta ciąża przebiegała prawidłowo. Założyła sobie kartotekę w przychodni i regularnie chodziła się badać. Dbała o swoje ciało. Wcierała w nie tony kremów zapobiegających rozstępom. Nie mogła dopuścić, żeby wyglądała gorzej po porodzie niż przed nim.


Staszek siedział u brata w mieszkaniu i rozmawiał z bratową. Nie przyszedł tu bez wyraźnego powodu, ale nie bardzo wiedział jak ma powiedzieć Wandzie, co leży mu na wątrobie.
 - No wyduś to wreszcie – Wanda popatrzyła na niego z uśmiechem. – Przecież widzę, że od paru tygodni chodzisz jak struty. Co się dzieje?
 - No dzieje się, dzieje, ale tylko w mojej głowie i sercu – mruknął.
Bratowa spojrzała na niego z błyskiem w oczach.
 - W sercu? To ani chybi zakochałeś się mój drogi! Kim jest szczęśliwa wybranka?
 - Nie kpij Wandziu, bo nie jest mi lekko. To Ewa…
 - Ewa? O mój Boże…, a ona o tym wie?
 - No skąd!? – obruszył się. – Nie miałem odwagi jej tego wyznać. Jeszcze pomyślałaby, że zwariowałem na starość. To taka uczciwa, dobra i porządna kobieta, a przy tym pracowita i lubi porządek tak jak ja. Pasujemy do siebie, tylko nie mam pojęcia, czy ona uważa podobnie.
 - No to bracie masz niezły zgryz. Ja za ciebie tego nie załatwię. Ty sam musisz zdobyć się na odwagę i powiedzieć jej o tym, bo inaczej będziesz usychał z tej miłości. Kup ładny bukiet kwiatów i idź do niej wieczorem. Wyznaj jej co czujesz. Może i ty nie jesteś jej obojętny. Na pewno lubi twoje towarzystwo i ma dla ciebie wiele sympatii, to widać.
Posłuchawszy rady bratowej kupił wielki bukiet czerwonych róż i wieczorem niepewnie zapukał do drzwi Ewy. Kiedy otworzyła uśmiechnął się do niej nieśmiało.
 - Wpuścisz mnie?
 - Pewnie, wchodź – otworzyła szerzej. – A co tam ukrywasz za plecami?
Wyciągnął zza nich to wielkie naręcze kwiatów i wręczył jej.
 - Proszę, to dla ciebie.
Patrzyła zaskoczona na te ogromne, czerwone, cudnie pachnące róże.
 - A z jakiej okazji?
 - Tak bez okazji. Chciałbym porozmawiać.
 - No dobrze. Siadaj w takim razie, a ja zrobię kawy.
Wlewając ją do filiżanek ukradkiem zerkała na Staszka. – Jakiś dziwny jest dzisiaj i nie zachowuje się tak jak zwykle. – Postawiła przed nim aromatyczny płyn i cukierniczkę. – To o czym chciałeś porozmawiać?
Początkowo nie miał pojęcia, od czego ma zacząć. Kilka razy brał głęboki oddech, aż w końcu przemówił.
 - Chciałbym ci coś wyznać. Wiem, że możesz się zdziwić, ale proszę wysłuchaj mnie do końca zanim cokolwiek powiesz. Odkąd się pojawiłaś u nas pokochaliśmy cię wszyscy. Jesteś taka cicha, skromna, niezwykle uczynna. Prawdziwy anioł. Od razu wzbudziłaś moją sympatię. Bardzo cię polubiłem. Uwielbiam nasze poranki przy kawie i wieczorne, długie rozmowy z tobą. Z biegiem czasu ta sympatia przekształciła się w coś znacznie głębszego. Pokochałem cię całym sercem. Jesteśmy do siebie podobni. Oboje owdowieliśmy. Pochowaliśmy nasze pierwsze miłości, ale myślę, że jesteśmy jeszcze dostatecznie młodzi, by móc urządzić sobie życie od nowa. Moglibyśmy być ze sobą szczęśliwi Ewa.
Zaskoczył ją zupełnie. Nie miała pojęcia, że ten dobry, spokojny mężczyzna ją kocha. A przecież i jej zależało na nim bardzo i nawet kiedyś pomyślała, że gdyby miała wychodzić drugi raz za mąż to właśnie za niego. Zalśniły jej w oczach łzy. Jego słowa poruszyły ją do głębi.
 - Trochę mnie zaskoczyłeś Staszku, – powiedziała drżącym głosem – ale muszę powiedzieć, że i ty jesteś dla mnie bardzo ważny. Nie wiem, czy to jest miłość, ale na pewno wiem, że przy tobie mogłabym być szczęśliwą kobietą.
Twarz Staszka rozpłynęła się w szerokim uśmiechu. Nie spodziewał się takich słów. Spodziewał się raczej delikatnej, taktownej odmowy. Ucałował jej dłonie.
 - Pobierzmy się Ewa, nie czekajmy z tym. Czas i tak pracuje przeciwko nam – wyjął z kieszeni małe puzderko i wysupłał z niego złoty, skromny pierścionek. Ukląkł przed nią i patrząc jej w oczy poprosił o rękę. Wyciągnęła dłoń w jego kierunku na znak zgody. Po chwili na jej palcu błyszczało zaręczynowe cacko.
 -  Nawet nie wiesz jaki jestem szczęśliwy – wyszeptał Staszek. – Szedłem tu z duszą na ramieniu, bo nie wiedziałem jak na to wszystko zareagujesz. Tak się cieszę, że się zgodziłaś. Podjadę po ciebie jutro do pracy i załatwimy termin w urzędzie. Moglibyśmy wziąć ślub kościelny, ale ja nie jestem jakoś specjalnie religijny i chyba głupio bym się czuł biorąc kościelny ślub w wieku czterdziestu sześciu lat. Zgadzasz się, żeby to był tylko ślub cywilny?
 - Zgadzam.
 - Co powiesz na pierwszą sobotę lipca?
Potarła czoło rozbawiona.
 - Ty naprawdę chcesz to załatwić w ekspresowym tempie, ale niech będzie lipiec.

Rano idąc spacerkiem do pracy zadzwoniła do mamy informując ją o tej radosnej nowinie. Zofia nie była wcale zdziwiona. Za każdym razem jak przyjeżdżała do Legionowa widziała tę szczególną relację między swoją córką a Koteckim.
 - Bardzo się cieszę Ewuniu. Staszek, to wspaniały człowiek. Myślę, że będziesz z nim szczęśliwa.
 - Też tak uważam mamusiu. Szykuj się więc na początek lipca.

Staszek już skoro świt nie omieszkał powiadomić reszty rodziny o swoim szczęściu. Gratulowali mu, a Mirek upewnił go, że postępuje słusznie.
 - Pani Ewa na pewno będzie dobrą żoną. Ja od dawna traktuję ją jak matkę, do której zawsze mogę pójść i zwierzyć się z kłopotów. Nigdy jeszcze mi źle nie poradziła. To super kobieta tato.
W krótkim czasie załatwili wszystko. Uiścili w urzędzie stosowne opłaty i wynajęli małą knajpkę na przyjęcie. Uznali, że huczne wesele już im nie przystoi. Zresztą nawet nie mieliby skąd wziąć tylu gości. Mama Ewy, Wanda z Władkiem, Mirek z żoną i jego teściowie, a z pracy tylko Krysia Wolska z mężem, to byli wszyscy uczestnicy tej uroczystości. Wanda i Władek byli świadkami.
Pierwsza, wspólna noc była dla nich obojga odkrywaniem siebie. Ani jedno, ani drugie nie uprawiało seksu przez lata. Oboje byli skrępowani i mocno zażenowani, jednak pokonali nieśmiałość. Gorące, pełne namiętności pocałunki rozpaliły ich oboje. Ten akt był niespieszny, jakby chcieli celebrować każdą minutę, ale w końcu spełnili się w nim.

Ewa przeniosła się do Staszka. Zaczęli wspólne życie w harmonii i poszanowaniu. Byli zgodni i razem podejmowali wszystkie decyzje. Ewa ponownie bardzo doceniła stan małżeński. Wreszcie nie musiała być zdana wyłącznie na siebie, bo miała oparcie w mężu. Swoje mieszkanie zostawiła w stanie nienaruszonym. Pomyślała, że to dobre rozwiązanie w razie, gdyby mama chciała odpocząć i przyjechać tu na dłużej.


Była już na ostatnich nogach. Brzuch wyraźnie się opuścił dając tym samym znak, że zbliża się termin rozwiązania. Była sama. Na nikogo nie mogła liczyć. Nie mogła więc dopuścić do sytuacji, żeby bóle złapały ją w czasie snu. Umówiła się z lekarzem, że dwa dni przed rozwiązaniem położy ją na oddział. Zanim się na nim znalazła, poczyniła już pewne kroki. Przede wszystkim napisała wniosek do sądu opiekuńczego, że nie chce zatrzymać córki i dołączyła do niego wszystkie niezbędne dokumenty. Miała świadomość, że dopiero po wyjściu ze szpitala taki wniosek może złożyć, ale wolała być przygotowana. Że to będzie dziewczynka wiedziała już od co najmniej trzech miesięcy. Jeszcze w domu przeszukując internet natrafiła na coś, co bardzo jej odpowiadało. Przy swoim mało empatycznym charakterze odczuwała opór przed oddaniem dziecka byle komu. Wpadło jej najlepsze jej zdaniem oczywiście rozwiązanie tej sytuacji. Adopcja ze wskazaniem. Procedura była dość szybka. Jej matka na pewno nie będzie oponować przed wzięciem tego malucha. Dobrze pamiętała, jak bardzo zależało jej na dobrym wychowaniu jej samej, jak bardzo się starała, jak bardzo zabiegała, żeby ta miała wszystko. – Ze mną ci się nie udało, ale może z wnuczką ci się powiedzie. Przecież to też twoja krew. To taka mała zemsta z mojej strony, ale jak zobaczysz maleństwo to na pewno mi wybaczysz.
Nie znała jej adresu, ale podała adres babki. – Znajdą cię. Babka nie może zataić przed sądem twojego adresu zamieszkania – myślała z satysfakcją. – Już widzę twoją minę. Ależ się zdziwisz mamusiu.
Poród przebiegł prawidłowo i bez powikłań. Ją wypisano po trzech dniach. Dziecko zatrzymano na oddziale do wyjaśnienia sprawy. Było podobne do Iwony. Te same chabrowe oczy i te same czarne włosy, które dość gęsto porastały główkę dziewczynki.
Iwona odetchnęła. Teraz wreszcie będzie mogła zająć się sobą. Zrzucić trochę kilogramów, zaliczyć kilka razy SPA i osiągnąć dzięki temu wymarzoną sylwetkę. Pewnie będzie musiała odciągać mleko, ale to już drobnostka.
Sześć tygodni po porodzie udała się do sądu i tam złożyła orzeczenie o zrzeczeniu się praw rodzicielskich do córki. Zostawiła wszystkie dokumenty. Teraz musiała tylko czekać na reakcję matki, ale tak naprawdę była w stu procentach przekonana, że ona nie będzie miała sumienia odmówić.


Staszek wyprostował się i otarł pot z czoła. Od dwóch godzin pielił wraz z Ewą grządki w ogrodzie.
 - Chyba twój telefon dzwoni Ewuniu.
Wytarła dłonie w fartuch, którym była przepasana i podeszła do ogrodowego stolika.
 - Halo. Witaj mamuś. Co słychać?
 - Oj słychać kochanie i to całkiem sporo. Jednak mój wzrok mnie nie mylił. To Iwonę widziałam wtedy na mieście. Pamiętasz jak ci opowiadałam o eleganckiej kobiecie w ciąży? To była ona. Iwona. Przed chwilą wyszła stąd kobieta, która pracuje w sądzie opiekuńczym. Okazało się, że nasza Iwonka urodziła dziecko, dziewczynkę i zrzekła się do niej praw. W dodatku złożyła wniosek o adopcję ze wskazaniem. I wiesz kogo wskazała? Ciebie. Musiałam tej kobiecie podać twój adres zamieszkania i powiedzieć, że nie nazywasz się już Zakrzewska, tylko Kotecka. Jestem pewna, że dostaniesz wezwanie do tego sądu. I co ty na to? Wywinęła ci kolejny numer.
Zszokowana Ewa nie mogła wykrztusić słowa. Jej córka do wszystkich swoich wad mogła doliczyć jeszcze jedną. Była wyrodną matką. Jak można zrzec się praw do własnego dziecka? To w ogóle nie mieściło się w granicach jej pojmowania.
 - Ewa jesteś tam? – dobiegł do niej głos matki.
 - Jestem, jestem. Zastanawiam się co zrobić, ale chyba nie mam wyjścia. Mam pozwolić, żeby moja wnuczka wychowywała się w obcej rodzinie? Wyrażę zgodę na tę adopcję. Muszę o wszystkim powiedzieć Staszkowi. On w końcu też ma coś do powiedzenia, prawda?

Do Warszawy pojechali razem. Staszek nie chciał jej zostawiać samej w tej stresującej sytuacji, a ona bardzo się obawiała, że będzie musiała stanąć oko w oko ze swoją córką. Iwona jednak nie pojawiła się. Rozprawa była formalnością. Ewa podpisała stosowne dokumenty i dowiedziawszy się, że dziecko może odebrać z ośrodka adopcyjnego niezwłocznie tam pojechała.




Widok tego maleństwa kompletnie ją rozczulił. Była taka podobna do Iwony. Staszek pospieszał ją. Widział jak bardzo emocjonalnie zareagowała i nie chciał, żeby rozkleiła się zupełnie. Po drodze do Legionowa zrobili jeszcze niezbędne zaopatrzenie dla takiego maluszka łącznie z wózkiem i łóżeczkiem.
Przed świętami Bożego Narodzenia ochrzcili dziewczynkę biorąc za chrzestnych Mirka i jego żonę. Dali jej na imię Magda.
Ewa nie chciała rezygnować z pracy. Długo rozmawiała na ten temat ze Staszkiem.
 - Lubię tę robotę i teraz z powodu Madzi mam z niej zrezygnować?
 - Ja znalazłem wyjście i to najlepsze z możliwych. Ściągniemy do Legionowa twoją mamę. Świetnie się trzyma i jak to mówią, jeszcze by diabłu łeb urwała. Ona posiedzi z dzieciakiem do twojego powrotu z pracy, a potem ty się nią zajmiesz. Przecież może mieszkać w twoim mieszkaniu i tak stoi puste. Trzeba ją tylko zapytać, czy zgodzi się tu przenieść.
Ewa podeszła do męża i wycisnęła na jego ustach słodkiego buziaka.
 - Jesteś genialny. Dlaczego ja na to nie wpadłam? Zaraz do niej zadzwonię i zapytam.
Zofia z entuzjazmem przyjęła ten pomysł. Była jeszcze pełna werwy i zapału. - Poradzimy sobie córuś – pocieszała Ewę. – Nie takie bryły przed nami były, a ja z ochotą zajmę się maleństwem. To kiedy mam się pakować?

Czas przystopował. Ewa spokojnie mogła pracować, bo mama zajmowała się małą. Potem ona przejmowała pałeczkę a nierzadko i Staszek włączał się do niańczenia. Uwielbiał dzieci. Swojego wnuka Macieja kochał nad życie, chociaż nie widywał go zbyt często. Magdę też pokochał równie mocno i mógł się nią cieszyć każdego dnia.


Stanęła nago przed lustrem i z satysfakcją omiotła wzrokiem swoją sylwetkę. Nikt by nie powiedział, że przed trzema miesiącami urodziła dziecko. Była znowu szczupła, ponętna i warta grzechu. Ubrała się elegancko robiąc przed tym staranny makijaż. Czekała na właściciela mieszkania. Dzisiaj upływał termin umowy jaką z nim zawarła. Usłyszała dzwonek do drzwi i poszła otworzyć. Stojący przed nimi mężczyzna obrzucił ją pełnym podziwu spojrzeniem.
 - Proszę wejść i sprawdzić, czy wszystko jest tak jak powinno.
 - O, jestem o tym przekonany. Proszę tylko o klucze i jest pani wolna.
Wręczyła mu je dziękując za wynajem. Złapała za uchwyt walizki i podeszła do windy. Na dole czekała już na nią zamówiona wcześniej taksówka. Kazała się wieźć pod dom Paddy’ego.
Nacisnęła na dzwonek u bramy. Po chwili ukazał się Henryk.
 - Dzień dobry Henryku. Pamiętasz mnie jeszcze?
 - Oczywiście Iwono. Idziesz do Paddy’ego?
 - Tak, jeśli jest w domu.
 - Jest. Na razie nigdzie się nie wybiera – otworzył bramę i wpuścił ją. – Wiesz, dokąd iść. Na razie.
Weszła do znajomego wnętrza. W salonie ujrzała Paddy’ego rozmawiającego z jakąś dziewczyną.
 - Witaj Paddy – Iwona przerwała tę konwersację. – Kupę lat. Zrobisz mi sesję?
Paddy zerwał się z kanapy jak oparzony i podbiegł do niej.
 - Iwona? Mój Boże! Iwona… Jesteś jeszcze piękniejsza niż wtedy, gdy opuszczałaś ten dom – zlustrował ją od stóp do głów. – No, no… Jestem pod wrażeniem. Zadbałaś o siebie dziewczyno. Chcesz wrócić do pracy? Na pstryknięcie palca mam dla ciebie stałych klientów. Tęsknili za tobą.
 - Ja za nimi też. Może nie za wszystkimi, ale za większością. Będę mogła zająć jeden z pokoi? Opuściłam przed chwilą mieszkanie, które pomogłeś mi wynająć i nie bardzo mam się gdzie podziać.
 - Możesz zająć swój dawny pokój. Czeka na ciebie. Rozgość się. Zanim jednak pójdziesz na górę chcę ci przedstawić nasz nowy nabytek. To Monika, – przedstawił dziewczynę – a to Iwona. - Podały sobie ręce. – Jestem umówiony na obiad z kilkoma przyjaciółmi w restauracji „Stary Dom” i było by miło, gdybyście zechciały mi towarzyszyć. Będą dwaj twoi dobrzy znajomi Iwono. Na pewno twój widok ich ucieszy.




 - Z wielką przyjemnością Paddy. Pójdę się rozpakować i wybrać coś ładnego na ten obiad.
Znowu poczuła, że jest na swoim miejscu. Wspaniała, znana restauracja oferowała pyszne jedzenie. Towarzystwo było przemiłe, prawiło niezliczoną ilość komplementów. Z jednym z mężczyzn spędziła tę noc. To był człowiek, którego dobrze znała, bo był jej pierwszym klientem, wyjątkowo ułożony i sympatyczny. Lubiła seks z nim, bo był delikatny, pozbawiony brutalności i przyjemny. Rano zameldowała się u Paddy’ego bogatsza o dziesięć tysięcy. Nareszcie wróciła do gry.

czwartek, 20 lipca 2017

"MATCZYNE SERCE" - rozdział 7



ROZDZIAŁ 7


Paddy co trochę zmieniał pozycję fotografując ją z każdej strony i wciąż powtarzając, że to będą rewelacyjne zdjęcia, bo ona jest bardzo piękna, taka naturalna i świeża.
 - Teraz ułóż się na kanapie i odsłoń ramię. O właśnie tak. Pokażemy trochę seksapilu. Teraz wstań i podejdź do okna. Odsłoń obydwa ramiona. Cudownie. Koniecznie muszę zrobić twój akt. Będzie zmysłowy, naładowany erotyką.
 - Jak to akt? Mam się rozebrać do naga?
 - Moja droga Ivonne, to wręcz niezbędne przy takiej sesji. Nie bądź pruderyjna i pozwól się docenić koneserom. To będzie akt artystyczny, a nie wyuzdana golizna.
W końcu dała się przekonać. Szlafrok z cichym szelestem upadł na podłogę odsłaniając jej nagie ciało. Paddy oblizał obleśnie usta. Poczuł suchość w gardle. Ta dziewczyna podgrzewała wszystkie jego zmysły. 




 - Jesteś po prostu boska – wyszeptał. Zrobił kilka ujęć i pozwolił jej narzucić szlafrok. – Skończyliśmy. Ja teraz pójdę do ciemni wywołać zdjęcia, a ty masz czas wolny. Jeśli masz ochotę, możesz posiedzieć przy basenie, lub nawet popływać. W pokoju na pewno znajdziesz jakiś strój kąpielowy. Korzystaj też z barku. Jest tam szampan i inne trunki do wyboru do koloru.
Skorzystała a jakże. Nie miała zamiaru ograniczać się w niczym. Wieczorem Paddy zawołał ją do salonu i poinformował, że zamówił kolację.
 - Idź teraz do swojego pokoju i przebierz się. Na łóżku leży odpowiednia sukienka na dzisiejszy wieczór i dodatki do niej. Jesteś taka śliczna, że należy ci się stosowna oprawa, by jeszcze bardziej podkreślić twoją urodę.
Sukienka leżała doskonale. Jej głęboko szafirowy kolor idealnie współgrał z kolorem jej oczu. Do niej zdobny naszyjnik i sandałki na wysokiej szpilce. Przejrzała się w lustrze. Już nie przypominała w niczym tej dziewczyny, która jeszcze rano włóczyła się po ulicach Warszawy.
Paddy czekał na nią u podstawy schodów. Podał jej dłoń i pomógł usiąść przy stole. Nagle bezszelestnie i nie wiadomo skąd pojawił się człowiek w białym uniformie niosąc srebrną tacę, na której parowały jakieś potrawy. Zdziwiła ją obecność tego faceta. – Kelner? – pomyślała, ale Paddy szybko rozwiał jej wątpliwości.
 - Iwono poznaj Henryka. To człowiek do wszystkiego. Pracuje już dla mnie ponad dwadzieścia lat.
 - Służący?
 - Raczej przyjaciel.
 - Myślałam, że mieszkasz tu sam?
 - Bo tak jest. Henryk zajmuje mały dom w ogrodzie i kiedy jest mi potrzebny, przychodzi tutaj. Jutro o dziesiątej rano podstawisz samochód Henryku i zawieziesz nas do galerii. Trzeba zadbać o image naszej Iwony i kupić jej trochę ciuszków.
Henryk w milczeniu kiwnął głową i oddalił się. Iwona na dźwięk słowa „ciuszki” uśmiechnęła się radośnie do Paddy’ego.
 - Zabierzesz mnie na zakupy?
 - Oczywiście moja droga. Nie mogę pozwolić, żebyś chodziła w byle czym. A teraz jedzmy, kolacja stygnie.

Kolejny dzień przyniósł jej miłe niespodzianki. Paddy nie oszczędzał na niej. Kupował wszystko, co było trendy. Niezliczona ilość toreb z markowymi sukienkami, bluzkami, spódnicami, spodniami i butami lądowała w bagażniku limuzyny. Do tego parę eleganckich płaszczyków i mnóstwo bielizny osobistej. Iwona z tej wielkiej radości uściskała go i cmoknęła w policzek. W życiu nie miała tak pięknych rzeczy, a Paddy urzeczywistnił jej marzenia.
Przed powrotem do domu zjedli jeszcze obiad w ekskluzywnej restauracji. Odwiózłszy ją pod bramę powiedział jej, że wróci dopiero na kolację, bo ma do załatwienia kilka interesów. Przesiadł się do swojego samochodu i ruszył w miasto. Henryk pomógł jej z zakupami po czym zniknął jak duch. Do kolacji było mnóstwo czasu. Postanowiła zwiedzić dom, ale ku jej rozczarowaniu pozostałe pokoje były zamknięte na klucz podobnie jak atelier.
Przebrała się w kostium i poszła popływać. Potem wyciągnęła się na leżaku wystawiając do słońca twarz. – To jest dopiero życie. Jestem stworzona do niego. Piękny dom, wspaniałe ubrania, pyszne, wykwintne jedzenie. O tym przecież marzyłam.
Rzeczywiście w jej mniemaniu urodziła się po to, żeby tak właśnie żyć. Nie przyszło jej tylko do głowy, że Paddy nie jest taki bezinteresowny i robi to wyłącznie dla jej ładnej buzi, że nie jest dobrym wujkiem, który będzie sponsorował jej zachcianki. Paddy nigdy nikomu nie robił prezentów, bo zawsze miał w tym swój interes. Siedział właśnie w kasynie w Mercure Grand Hotel wraz z czterema mężczyznami i rozprawiał cicho. Nigdy nie grał, nie ulegał grom hazardowym. Lubił jedynie tę specyficzną atmosferę kasyna i dlatego był stałym bywalcem tego miejsca.
 - Mam nowy towar panowie. Trochę jeszcze nieokrzesany i nieoszlifowany jak brylant, ale wkrótce to się zmieni. Spójrzcie, – wyciągnął plik zdjęć – czyż nie jest piękna i taka niewinna?
Mężczyźni oglądali fotografie i cmokali z uznaniem.
 - Stawka taka jak zawsze? – zapytał jeden z nich.
 - Nic się nie zmieniło. Trzydzieści tysięcy za noc. To co dacie jej nadprogramowo nic mnie nie obchodzi. Wkrótce będzie gotowa i wtedy dam wam znać. Kolejność korzystania odwrotna niż poprzednio. Sprawiedliwość musi być – roześmiał się chrapliwie. Dopił swojego drinka i pozbierał zdjęcia wsadzając je do wewnętrznej kieszeni marynarki. – Czas na mnie. Będziemy w kontakcie.
Paddy wrócił do domu, gdy Henryk nakrywał do stołu w salonie. Przywitał się z nim i zapytał o Iwonę.
 - Jest na górze. Trochę pływała i opalała się.
Paddy zatarł dłonie.
 - To dobrze, to bardzo dobrze. Pójdę po nią.
Leżała na łóżku przeglądając jakieś czasopismo. Jej „dobrodziej” wsunął się cicho do pokoju i uśmiechnął się.
 - Czas na kolację moja piękna. Na pewno zgłodniałaś. Zapraszam.
Po raz pierwszy jadła przegrzebki i inne owoce morza. Smakowały jej podobnie jak bliny z kawiorem. Wszystko szczodrze zapijała czerwonym winem. Paddy jej nie żałował i wciąż dolewał. Włączył cichą, spokojną muzykę i poprosił ją do tańca. Mimo tuszy był naprawdę niezłym tancerzem. Śmiała się i wirowała aż zakręciło jej się w głowie. Zachwiała się lekko, ale Paddy podtrzymał ją. Ewidentnie była już wstawiona. Wziął ją na ręce i zaniósł do pokoju. Rozpiął sukienkę i ściągnął ją z niej. Z biustonoszem i majtkami nie miał najmniejszych problemów. Wkrótce leżała przed nim naga zasłaniając się wstydliwie dłońmi.
 - Paddy, co ty wyprawiasz? – mamrotała. – Wykorzystujesz sytuację. Niegrzeczny chłopiec – roześmiała się.
Chyba nie zdawała sobie sprawy z tego, co stanie się za chwilę. Paddy w pośpiechu pozbawił się ubrania i całym ciężarem ułożył się na niej. Odpychała go. Był gruby, a ona nie mogła oddychać. W końcu oparł się na łokciach wciąż jednak przylegając do niej całym sobą.
 - Bądź grzeczną dziewczynką, wujek Paddy nie zrobi ci krzywdy. Wujek Paddy da ci rozkosz o jakiej nie śniłaś.
Mimo krępej postury i ewidentnej nadwagi natura hojnie go obdarzyła. Był pobudzony. Przyssał się do jej ust wpychając w nie język. Ręka powędrowała w kierunku jej płci i zaczęła gwałtowną penetrację. Mimo wewnętrznego oporu poczuła przyjemność i poddała się ruchom jego palców wzdychając i jęcząc. Rozchylił jej nogi i ustami wdarł się w to najwrażliwsze miejsce. Drażnił językiem, kąsał zębami. Nie był jej pierwszym facetem. Posiadała jakieś doświadczenia seksualne, ale to co wyprawiał ten człowiek doprowadzało ją do utraty zmysłów.
Uznał, że jest wystarczająco wilgotna więc wszedł w nią brutalnie i głęboko. Krzyknęła. Jego członek był gruby i długi. Niemal ją rozerwał. Jednak po chwili ból ustąpił. Wsadził jej palec w odbyt dokładając jej dodatkowych bodźców. Po chwili przeniósł się tam z członkiem wciąż drażniąc jej płeć. Dostała tak silnego orgazmu jak jeszcze nigdy w życiu. Rzucał jej ciałem na wszystkie strony. Nie potrafiła nad tym zapanować. Paddy też wystrzelił i poczuł ulgę. Odgarnął jej włosy z twarzy. Dyszała ciężko. Leżała z zamkniętymi powiekami usiłując zrozumieć, co się stało. W końcu uspokoiła oddech i spojrzała na Paddy’ego.
 - Zgwałciłeś mnie… - wychrypiała.
Paddy uśmiechnął się i pogładził jej policzek.
 - Nie zrobiłem niczego, czego sama byś nie chciała. Masz wobec mnie pewne zobowiązania, pamiętasz? Będziesz musiała za nie zapłacić. Na pocieszenie ci powiem, że sama przy tym nieźle się obłowisz, więc korzyść będzie obopólna. Jutro to powtórzymy. Zobaczysz, że zrobię z ciebie mistrzynię seksu, a teraz śpij dobrze. Do jutra - zsunął się z łóżka, pozbierał swoje ubranie i wyszedł z pokoju.
Długo leżała nie mając siły, żeby się podnieść i pójść do łazienki. Czyżby Paddy chciał z niej zrobić ekskluzywną dziwkę? Wszystko na to wskazywało. Z drugiej strony seks nie jest przecież niczym złym. Jest przyjemny i w dodatku można na tym zarobić niezłą kasę. To i tak jest zdecydowanie lepsze niż praca za marne grosze na przykład przy sprzątaniu. Tu pieniądze są duże i zarabia się je szybko, łatwo i przyjemnie. Dzięki nim można prowadzić życie na wysokim poziomie. To była silna pokusa. Siedząc w wannie przekonywała samą siebie, że postępuje właściwie.
Przez kolejny tydzień Paddy wprowadzał ją w tajniki seksualnych przyjemności. Wreszcie uznał, że jest gotowa.
 - Wieczorem pięknie się ubierzesz i pojedziesz pod ten adres – podał jej wizytówkę. - Henryk cię zawiezie. Będziesz damą do towarzystwa pewnego polityka i bardzo majętnego człowieka. To ma być przyjęcie. Po nim wiesz, co masz robić. Po wszystkim zadzwonisz po Henryka, który przywiezie cię do domu.
Niewątpliwie posiadała dar. Dar szybkiego przywykania do sytuacji, w jakiej się akurat znajdowała. Nie miała problemu z wtopieniem się w to bogate towarzystwo dyskutujące o wszystkim i o niczym. Jadła najlepsze jedzenie na świecie i tańczyła z ludźmi wiele znaczącymi w tym kraju. Kiedy ostatni goście opuścili przyjęcie wraz ze swoim dzisiejszym partnerem udała się do sypialni. Był mniej więcej w wieku Paddy’ego, ale w przeciwieństwie do niego był szczupły i dystyngowany. Już na piętrze szepnął jej, że uwielbia to robić w wannie. Nie sprzeciwiała się. Wanna wielkością przypominała mały basen. Zrzuciła sukienkę i pomogła mężczyźnie rozebrać się z garnituru. Starała się być miła. To było jej pierwsze zlecenie i pragnęła się z niego wywiązać jak najlepiej. Uprawiała z nim seks kilkakrotnie tej nocy. Rano wręczył jej w kopercie pięć tysięcy mówiąc, iż ma nadzieję na kolejne spotkanie i że jest bardzo zadowolony. Kiedy ona dzwoniła po Henryka, on wybierał numer do Paddy’ego. Powiedział mu, że dziewczyna jest rewelacyjna i zamawia ją jak kolejka się skończy, czyli za jakiś miesiąc.
 - Pieniądze przelałem ci już na konto. Dziękuję i do zobaczenia.

Jednak nie każde zlecenie kończyło się tak przyjemnie. Któregoś ranka wróciła do domu tak pobita, że nawet Paddy oniemiał. Miała podbite oczy, ślady palców na szyi świadczące ewidentnie o duszeniu jej, liczne zasinienia na rękach i nogach, a co gorsza krwawiła z pochwy. Wprawdzie jej oprawca wynagrodził jej te, jak powiedział „niedogodności” wręczając jej dziesięć tysięcy, ale obiecała sobie, że już nigdy nie pójdzie do takiego brutala.
Paddy wezwał do domu znajomego ginekologa, żeby zbadał Iwonę. Lekarz był wstrząśnięty. Już na osobności powiedział Paddy’emu, że powinien odrzucić tego klienta.
 - Zobaczysz, że dojdzie do sytuacji, że któregoś dnia ten drań posunie się nieco dalej i zatłucze ci dziewczynę na śmierć. Ona co najmniej przez miesiąc nie może uprawiać seksu. Wykluczone.
Paddy wyglądał jak rozjuszony byk. Natychmiast zadzwonił do krewkiego klienta i wyłuszczył mu sprawę.
 - Ty pieprzony sadysto, już nigdy nie załatwię ci żadnej dziewczyny. Wysłałem ci pierwszorzędny, ekskluzywny towar, a co ty mi odesłałeś? Jak mogłeś ją tak zmaltretować? Odbiło ci? Przez ciebie ona nie może pracować co najmniej przez miesiąc. Żądam odszkodowania za utracone zarobki i zwrot kosztów leczenia, dla niej też. Jeśli nie zapłacisz, zgłoszę to na policję. Tam też mam wysoko postawionych przyjaciół.
 - Już dobrze Paddy… Trochę mnie poniosło. Czy suma stu tysięcy dla ciebie i trzydziestu tysięcy dla niej będzie satysfakcjonująca?
 - Może być. Masz mi to natychmiast przelać na konto.
 - Bez obaw. Zaraz to zrobię i przepraszam.
 - W dupie mam twoje przepraszam –Paddy był wściekły. Odłożył słuchawkę i poszedł do pokoju Iwony.
 - Jak się czujesz?
 - Jakby walec przeze mnie przejechał.
 - Zażądałem odszkodowania za utracone zarobki od zwyrodnialca. Dostaniesz trzydzieści tysięcy dodatkowo. A teraz odpoczywaj. Henryk przyniesie ci obiad do pokoju. Ja jadę do apteki zrealizować recepty. Niedługo wrócę.

Siniaki poznikały, ale uraz w niej pozostał. Prosiła Paddy’ego, żeby przed każdym zleceniem wybadał preferencje klienta. Nie chciała powtórnie przeżywać tego samego. Podobnie musiała się czuć jej matka, kiedy ona ją pobiła. Po raz pierwszy w życiu pożałowała, że ma taki krewki temperament.


Minął rok od kiedy Ewa przeniosła się do Legionowa. Była tu naprawdę szczęśliwa. Koteccy stali się jej rodziną. Zawsze wspólne święta, na które Staszek przywoził jej mamę z Warszawy, wspólne urodziny i inne uroczystości rodzinne. Niedawno odbył się chrzest pierwszego wnuka Staszka. Był przeszczęśliwy, kiedy się urodził. Ściskał długo rękę syna i przytulał synową, bo chłopak przyszedł na świat zdrowy i krzepki. Dali mu na imię Maciej. Ewa też została zaproszona na chrzciny. Już nie wyobrażali sobie, że miałoby jej nie być. Mirek bardzo ją szanował. Bardzo też cenił sobie jej rady odnośnie pielęgnacji maleństwa. Jakoś do niej miał większą śmiałość niż do swojej teściowej i często o coś ją pytał.
W pracy układało jej się świetnie. Była lubiana, bo nigdy nie narzekała i zawsze była uśmiechnięta. Kierownik także poznał się na niej, bo okazało się, że jest prawdziwym tytanem pracy. Zawsze solidna, uczciwa aż do bólu i przy tym bardzo skromna. Często przyznawał jej nagrody i premie, bo uważał, że swoją rzetelną pracą w pełni na nie zasłużyła. Wrosła w tę społeczność i przyzwyczaiła się. Z natury bardzo skrzętna nie wydawała na siebie zbyt wiele. Sporo oszczędziła mawiając, że to na gorsze czasy. Ogródek choć niewielki, to jednak pozwalał na wyhodowanie własnych jarzyn, które wystarczały jej na okres zimy. Dzieliła się nimi z mamą, a i tak było ich aż nadto. Nie pozwoliła Staszkowi usunąć szklarni.
 - To nie jest dobry pomysł. Mnie wystarczy tej ziemi, która jest wokół niej, a ty sadź pomidory i ogórki i to będzie najlepsza korzyść z niej. Sama chętnie wysieję pomidorki koktajlowe, albo te mięsiste bawole serca. Są pyszne.
Staszek czuł się przekonany i nie rozebrał szklarni. Uważał, że Ewa jest naprawdę mądrą kobietą i wie, o czym mówi. Podobała mu się ta jej gospodarność, brak rozrzutności i cierpliwość z jaką pochylała się nad każdą czynnością. Uwielbiał jej towarzystwo. Uwielbiał wspólne poranki w ogrodzie i rozmowy nad filiżanką kawy. Ta filigranowa kobieta całkowicie zawojowała jego serce.
Teraz, gdy nastało lato często spędzali soboty nad Zalewem Zegrzyńskim. Brali w kosze wałówkę na cały dzień, wygodne leżaki i jeździli nad wodę. To wystarczało, żeby zrelaksować się i nabrać sił na następny tydzień. Ewa nie brała urlopu. Nie był jej potrzebny. Odpoczywała w weekendy. Jeśli pogoda nie zapowiadała się zbyt dobrze, jeździła do mamy do Warszawy spędzając z nią całe dwa dni. Chodziły wtedy na cmentarz podumać nad grobami swoich zmarłych mężów.
Teraz też siedziały obok siebie na ławeczce przy grobie Kazimierza zadumane i zapatrzone w palące się znicze.
 - Myślisz czasem o Iwonie? – zapytała nieoczekiwanie Zofia. Zaskoczyła Ewę tym pytaniem jakby wiedziała, co dzieje się w jej duszy.
 - Długo nie myślałam i starałam się zapomnieć, ale jak można zapomnieć własne dziecko? Wciąż pamiętam i czasem zastanawiam się gdzie ona jest i jak sobie radzi. Wiem, że taki lodowaty prysznic był jej potrzebny, żeby się opamiętała. Może się zmieniła? Może dojrzała? Może zrozumiała jak wiele krzywdy mi wyrządziła? Trudno powiedzieć. Chciałabym przynajmniej wiedzieć, czy żyje, czy jest bezpieczna i czy ma co jeść. Tak naprawdę mam mieszane uczucia.
 - A mnie się wydawało, że ją widziałam kiedyś na mieście, ale pomyślałam sobie, że musiałam się pomylić i wzrok płata mi figle. Ta kobieta była elegancko ubrana jak dama i chyba była w ciąży, ale tego nie jestem już pewna. Pomyślałam, że to na pewno nie jest Iwona. Prędzej spodziewałabym się dziewczyny w podartych jeansach i wyciągniętej bluzce.
 - Masz rację, to na pewno nie była Iwona. Chodźmy już, bo autobus mi ucieknie.


Iwona wpadła do domu Paddy’ego wściekła niczym furia. Nigdy, odkąd pracuje dla niego nic takiego jej się nie przydarzyło. Zdziwiony Paddy usadził ją na kanapie i podał kieliszek z koniakiem.
 - Napij się, uspokój i powiedz, co się stało.
 - Pękła prezerwatywa. Jak się zorientowałam było już po wszystkim.
 - Moja droga, – uśmiechnął się szeroko – takie rzeczy się zdarzają.
 - Owszem, ale nie mnie. W dodatku mam teraz dni płodne. Jak nie zajdę w ciążę to będzie cud.
 - Nie zajdziesz, a nawet jeśli, to pozbędziemy się problemu.
Spojrzała na niego podejrzliwie.
 - Co masz na myśli? Jak to pozbędziemy się?
 - No zwyczajnie usuniemy ciążę – bagatelizował sprawę.
 - Nie ma mowy – odrzekła kategorycznie. – Może nie jestem dobrym człowiekiem, ale dziecka nie wyskrobię.
 - Jeśli tak, to będziesz musiała poszukać sobie innego zajęcia i innego mieszkania. Ja nie będę niańczył cudzych bachorów.
 - Jakoś to załatwię – mruknęła. Najwyżej urodzę i oddam. Będzie po sprawie. Na razie nie wiadomo, czy w ogóle będę w ciąży, prawda?
Sama nie wierzyła w to, o czym powiedziała Paddy’emu. Miała jakieś dziwne przeczucie, że tym razem jej się nie upiecze i faktycznie ta noc okaże się brzemienna w skutki.

Ta noc była brzemienna w skutki. Zrobiła test, a nawet dwa i już miała pewność. Dopóki nie było widać brzucha nadal brała zlecenia i zaspokajała bogatych mężczyzn. Jednak końca czwartego miesiąca nie mogła już ukryć. Wtedy dopiero przyznała się Paddy’emu, że jest w ciąży. Na usunięcie było zdecydowanie za późno. Był zły. Wyrzucał jej, że była jego najlepszą dziewczyną, a teraz będzie musiał poszukać nowej.
 - Zawiodłaś i mnie i klientów. Bardzo mi przykro, ale będziesz musiała opuścić ten dom.
 - Zrobię jak zechcesz, ale pomóż mi znaleźć jakieś niedrogie mieszkanie. Nie chcę od ciebie żadnych pieniędzy. Dzięki tobie zarobiłam ich dosyć. Wiem, że wystarczy jeden twój telefon i załatwisz mi jakieś lokum. Masz przecież takie rozległe znajomości…
 - To będzie ostatnia rzecz jaką dla ciebie zrobię.
 - A ja chciałam zapytać, czy mam szansę powrotu do ciebie.
 - Mocno w to wątpię. Po porodzie posypie ci się figura i nie będziesz już taka atrakcyjna dla klientów.
 - Postaram się, żeby tak się nie stało.
 - Jeśli się nie zmienisz, to wtedy pogadamy.