Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 17 marca 2022

CZASEM ŻYCIE BYWA ZASKAKUJĄCE - rozdział 9

 ROZDZIAŁ 9

 

Marek nie tracił czasu. Uważał, że pomysł, by Tosia w ciągu dnia pozostawała pod opieką jego rodziców, był świetny. W poniedziałek, jak tylko zawiózł syna do przedszkola, ruszył do Anina. Koniecznie musiał to przedyskutować z rodzicami. Trochę się zdziwili, że tak wcześnie rano do nich zawitał, ale wytłumaczył im, że ma ważną sprawę.

 - Słyszeliście o Tosi, bo Nikodem wam o niej opowiadał. To urocza dziewczynka i traktuje waszego wnuka, jak swojego starszego brata. Nie wiecie jednak, że ja zakochałem się w jej matce. To niesamowicie dobra i wrażliwa kobieta, a przy tym bardzo piękna. Przeszła w życiu przez swoje prywatne piekło, a jednak dzielnie stawiła wszystkiemu czoła i wyszła z tego o wiele silniejsza. Myślę nawet, że jest kobietą mojego życia i że to na nią właśnie czekałem. Bardzo chciałbym, żebyście ją poznali i poznali Tosię. Za chwilę nie będziemy mogli zaprowadzać naszych dzieci do przedszkola, bo zamykają je na okres wakacyjny i tu prośba do was, czy zgodzilibyście się, bym przywoził do was też małą. Stali się z Nikodemem nierozłączni. Świetnie się dogadują i potrafią zająć się sami sobą. Myślę, że dziewczynka nie będzie sprawiać kłopotów, bo jest bardzo grzeczna, a spokojny charakter odziedziczyła po matce. Ula przez całe wakacje chciała zabierać ją do biura, ale myślę, że to nie jest dobry pomysł.

 - Z całą pewnością nie jest, bo mała na pewno się nudzi i jest marudna, co z kolei na pewno przeszkadza Uli w pracy – odezwał się Krzysztof. – A co to za biuro?

 - To biuro rachunkowe. Taka firma jednoosobowa, ale Ula ma stałych klientów, którzy nie tak rzadko przychodzą z dokumentami do niej. Zajmuje się księgowością dla małych i średnich firm.

Krzysztof pokręcił głową.

 - To zdecydowanie nie jest dobre środowisko dla takiego małego berbecia. Jak myślisz, Helenko? Damy radę z jeszcze jednym dzieckiem?

 - Ja nie mam co do tego najmniejszych wątpliwości, Krzysztofie. Chętnie pomożemy. Wiesz, jak bardzo kochamy dzieci. A co do tej soboty, to myślę, że powinniście przyjechać i spędzić ten dzień tutaj. Oprowadzę Ulę po posesji i wszystko pokażę. Koniecznie trzeba dziewczynę odciążyć. Poza tym bardzo się cieszę synku, że już nie jesteś sam. To nie było dobre ani dla ciebie, ani dla Nikodema.

Marek podniósł się z fotela i mocno uściskał rodziców.

 


 - Wiedziałem, że na was zawsze mogę liczyć. Bardzo wam obojgu dziękuję i jestem wdzięczny. Przyjedziemy koło jedenastej. Mam nadzieję, że to nie za wcześnie.

 - Pora w sam raz. Czekamy na was.

 

Prosto z Anina podjechał na Miedzianą. Koniecznie musiał Uli przekazać najnowsze wieści. Zaskoczył ją zupełnie, bo po raz pierwszy przyszedł do jej skromnego biura. Już od drzwi uśmiechnął się szeroko. Podszedł do niej i cmoknął w policzek.

 - Niespodzianka – wyszeptał do jej ucha.

 - Nie jesteś w pracy?

 - Jeszcze nie jestem. Najpierw byłem u rodziców, a potem przyjechałem tutaj. Jesteśmy zaproszeni do nich na całą sobotę. Kiedy opowiedziałem im, że zamykają nam przedszkole, nie mieli najmniejszych wątpliwości, co do opieki nad Tosią. Bardzo chcą ją poznać, bo sporo słyszeli o niej od Nikosia i chcą też poznać kobietę, na której tak mocno mi zależy. Nie rozczarujemy ich i pojedziemy, prawda? Mama zadeklarowała się, że oprowadzi cię po posiadłości i wszystko pokaże, żebyś miała pewność, że Tośka będzie tam bezpieczna. Czy wiesz, że ja jeszcze do niedawna mieszkałem tam z Nikodemem? Oboje bardzo mi pomogli, gdy Nikoś był niemowlęciem i pomagają do tej pory. Nie miej skrupułów, bo oboje czują się świetnie, a dzieci odejmują im lat, jak sami twierdzą. Dasz się namówić na tę sobotnią wizytę?

Uśmiechnęła się do niego nieśmiało.

 - Ty to masz dar przekonywania. Naprawdę bardzo doceniam to co dla nas robisz i doceniam chęć pomocy twoich rodziców. Jak można odwdzięczyć się za coś takiego?

Pochylił się i spojrzał jej prosto w oczy.

 - Nie musisz się za nic odwdzięczać. Po prostu ze mną bądź, bo już sama twoja obecność sprawia, że czuję się szczęśliwym człowiekiem. Będę leciał.

 - A może jutro jak odbierzesz Nikodema wpadniecie obaj na domowy obiad? To nie będzie nic wyszukanego jak w restauracji, ale myślę, że nie można wciąż stołować się w takich miejscach i czasem dobrze jest zjeść coś domowego.

 - Przyjedziemy z największą przyjemnością. Do zobaczenia w takim razie. Do jutra - znowu cmoknął ją w rumiany policzek. Nie mógł się oprzeć.

Powoli przywykała do tych pocałunków i intymnych gestów ze strony Marka. Łapała się nawet na tym, że myśli i czeka na ten prawdziwy pocałunek prosto w usta. Nigdy nie odważyłaby się na to pierwsza. Była mimo wszystko zbyt nieśmiała. Ten „związek” wciąż się rozwijał i to była chyba naturalna kolej rzeczy. Znajomość z Markiem przyniosła jej same pozytywy, które nie pozostały bez wpływu na dotychczasowe życie jej i Tosi. Dziewczynka bardzo zyskiwała przy Nikodemie. Jak na swoje prawie sześć lat posiadał dość sporo wiedzy, którą dzielił się z Tosią. Marek mówił, że to jego ojciec tak wpaja chłopcu różne informacje.

 - Nikoś najbardziej lubił przesiadywać na kolanach dziadka i z otwarta buzią słuchać historii sprzed lat. Najchętniej chłonął te o założeniu firmy, o budowie domu, o epizodzie włoskim w życiu moich rodziców. Dziwne było to, że nigdy nie pytał o matkę. Po prostu przyjął do wiadomości, że umarła i na tym się skończyło. Ojciec opowiedział mu historię o rodzinie Febo, ale o dziwo przyswoił ją dość obojętnie i nie zadawał żadnych pytań.

 

Po południu odebrała Tosię z przedszkola i wraz z nią wybrała się na zakupy. Jej córka była podekscytowana, bo już wiedziała, że jutro przyjdzie na obiad Nikodem z tatą.

 - A co ugotujemy? – dopytywała. – Nikodem mówił, że lubi zupę kalafiorową. Pytałam go, czy lubi pierogi albo gołąbki, bo robisz pyszne, a on powiedział, że uwielbia gołąbki z gęstym pomidorowym sosem, bo takie robi Zosia. Ta Zosia, to gospodyni jego dziadków.

Antosia gadała jak nakręcona i Ula pomyślała, że z gołąbkami to nie jest taki głupi pomysł. Dawno ich nie robiła więc będą miały miłą odmianę.

 - W takim razie zrobimy gołąbki. Kupimy dobre mięsko i wielką kapustę. Zupę też zrobimy taką, jak Nikoś lubi.

 

Do wieczora jej zeszło zawijanie mięsa z ryżem w kapuściane liście. Wyszło tego naprawdę sporo. Napracowała się, bo jeszcze na koniec upiekła murzynka.

We wtorek do południa zadzwonił Marek pytając, czy może odebrać też Tosię.

 - Ty tylko zadzwoń do dyrektorki i ją uprzedź. Oszczędzisz sobie drogi, a pewnie i z obiadem masz trochę zachodu. Będziemy o szesnastej.

To było jej nawet na rękę, bo zyskała czas na podgrzanie wszystkiego. Kiedy o umówionej godzinie cała gromadka wtargnęła do domu pachniało w nim bosko. Marek z zachwytem pociągnął nosem.

 - Chyba szykuje nam się niezła uczta dzieciaki. Idziemy myć ręce.

Po drodze do łazienki nie omieszkał pocałować Uli na przywitanie. Gdy zasiedli już do stołu rozejrzał się po mieszkaniu. Pamiętał je doskonale, bo kilkakrotnie bywał w nim jeszcze wtedy, gdy żyła babcia Olszańskiego. Teraz wyglądało o wiele przytulniej. Babcia Olszańska gustowała w starych, masywnych meblach, po których nie było już śladu. Meble Uli były nowoczesne, chociaż dość skromne i raczej tanie, ale rozumiał, że pewnie na droższe po prostu nie było jej stać.

Na stole wylądowała waza z zupą, wielki półmisek gołąbków i duża sosjerka pełna pomidorowego sosu. Nikodem popatrzył na to z zachwytem.

 - Moje ulubione wszystko! Dziękuję! – podbiegł do Uli i przytulił się do niej. Poczochrała jego czuprynę z czułością.

 - Mam nadzieję kochanie, że będzie ci smakować. Obie z Tosią bardzo się postarałyśmy.

Zajęli się jedzeniem. Marek pomrukiwał z zadowolenia, a Nikodem głośno wyrażał swój zachwyt.

 - Są lepsze od tych, które robi Zosia, prawda tatusiu? Sos tak samo.

 - Skoro wam tak smakuje, to dostaniecie trochę do domu. Wyszło ich naprawdę dużo i nie dałybyśmy rady ich zjeść.

Po obiedzie szybko pozmywała i nastawiła wodę na kawę. Pokroiła ciasto w równe kawałki i jeden talerzyk zaniosła do pokoju córki.

 - Deser zjecie tutaj, a po nim pobawicie się trochę – zwróciła się do dzieci. – Zrobię wam jeszcze dobrej herbatki.

Dzieci zajęły się zabawą, a ona postawiła filiżanki z kawą na stoliku i usiadła obok Marka. Przygarnął ją do siebie i delikatnie pocałował w usta.

 - To za ten pyszny obiad, a to – znowu przylgnął do jej ust tym razem pogłębiając pocałunek – za to, że pojawiłaś się w moim życiu. Zakochałem się w tobie, Ula i jestem pewien, że to na ciebie właśnie czekałem. Nie oczekuję żadnych deklaracji z twojej strony, ale mam cichą nadzieję, że być może z czasem odwzajemnisz to uczucie. Nie odnosisz wrażenia, że zadziwiająco pasujemy do siebie? Jak bardzo zbieżne są nasze myśli i reakcje? Jak podobne mamy zdanie na większość spraw? Jak bardzo jesteśmy zgodni? To znak, Ula i to bardzo wyraźny, mówiący, że jesteśmy połówkami tego samego jabłka i powinniśmy być razem.

Splotła swoje palce z jego i popatrzyła mu w oczy. Były szczere i dobre o łagodnym spojrzeniu.

 - Tak… Myślę, że masz rację…, ale chcę, żeby potoczyło się to naturalnym rytmem bez nacisków i napinania się. Wszystko dzieje się ostatnio tak szybko, że czasami nie nadążam. Na pewno się do tego przyzwyczaję, tylko muszę mieć trochę więcej czasu.

 - Będziesz go miała ile zechcesz. Ja na pewno nie będę naciskał i zmuszał cię do czegokolwiek. Nie mógłbym…

Na jej twarzy wymalował się szeroki uśmiech i chyba ulga.

 - Dziękuję…

 



Następnego dnia po południu przyjechał z Rysiowa Józef ze swoją najmłodszą latoroślą. Betti od razu zajęła się Tosią, a Ula rozmawiała po cichu z ojcem.

 - Poznałam kogoś, tatusiu i myślę o tym kimś poważnie. To wyjątkowy człowiek. Jest wdowcem i ma syna prawie dwa lata starszego od Tosi. Chodzą razem do tego samego przedszkola. On nazywa się Marek Dobrzański i jest właścicielem firmy odzieżowej Febo&Dobrzański. Po tych złych doświadczeniach z Bartkiem nie sądziłam, że jeszcze kiedyś zaufam jakiemuś mężczyźnie, a jednak zaufałam, bo jest dobry, ma dla mnie wiele szacunku i przede wszystkim mnie kocha. Właśnie wczoraj mi to wyznał. Nie mogę i nie chcę odrzucić tej miłości, bo to naprawdę jest coś pięknego i wyjątkowego. W sobotę jedziemy do jego rodziców. Ci dobrzy, wspaniałomyślni ludzie zgodzili się mi pomóc w opiece nad Tosią, bo jak wiesz zamykają nam przedszkole na letnie miesiące i znowu musiałabym ją ciągać do biura. Marek będzie zawoził do nich swojego synka i uznał, że Tośkę też by mógł. Nasze dzieci bardzo się lubią, a Nikodem, to taki mały dżentelmen. Opiekuje się Tosią i troszczy o nią. Marek jest świetnym ojcem i dobrze wychowuje syna.

Józef uśmiechnął się i pogładził Ulę po głowie. Przecież od dawna pragnął, żeby ułożyła sobie z kimś życie i nie poświęcała się wyłącznie córce.

 - To bardzo dobre nowiny. Naprawdę się cieszę, że już nie będziesz sama. Zasługujesz na szczęście jak mało kto i jeśli Marek jest takim człowiekiem, jak mówisz, to nawet się nie zastanawiaj, tylko przytul tę miłość do serca. Ja przyjechałem dzisiaj, bo chciałem się dowiedzieć, co zrobisz z Tosią. Pamiętałem, że to ostatni tydzień zajęć w przedszkolu, ale skoro Marek wystąpił z taką propozycją, to jestem spokojny, że mała będzie miała opiekę. Nie miałbym dość siły, żeby przyjeżdżać tu każdego dnia. Już nie to zdrowie. Beatka w niedzielę wyjeżdża na obóz organizowany przez szkołę. Zapisałem ją, bo nigdy na takim nie była. Jadą do Cekcyna nad Jezioro Cekcyńskie Wielkie. To niedaleko Borów Tucholskich. Będą spać pod namiotami, a to największa frajda.

 - Dobrze zrobiłeś. Trochę odetchniesz od dzieciaków. Szkoda, że nie mogę przyjechać do ciebie. Widujesz Dąbrowską?

 - Rzadko. Mało pokazuje się w miasteczku. Napiętnowali ją za to, że tak na ślepo wierzyła synowi i broniła go jak lwica. Mają jej to za złe. Niby przestali gadać o tobie i o tym, co Bartek ci zrobił, ale jak sobie wspomną, to wieszają na nim psy. Tak czy siak, ja mam z nią od dawna święty spokój – podniósł się z kanapy. – Pójdę porozmawiać z moją wnusią.

 - A ja zrobię wam herbaty i parę kanapek.

38 komentarzy:

  1. I mamy to :) Marek odkrywa się ze swoimi uczuciami zarówno przed rodzicami, jak i przed Ulą. Ona też nie wzbrania się przed miłością, bo świetnie wie, że Marek to nie Bartek a poza tym każdy potrzebuje bliskości drugiego człowieka. A Marek oczarowuje swoją troskliwością i delikatnością.
    Oczywiście stara prawda "przez żołądek do serca" sprawdza się w 100% i domowy obiad jest strzałem w 10, zwłaszcza, że Tosia dokładnie wie co lubi młody Dobrzański.
    Rodzice obojga wspierają swoje dzieci z całego serca i pragną tylko ich szczęścia.
    A mi pozostaje tylko czekać na kolejny cudowny happy end i podziękować Wam za wspaniałą historię. Pozdrawiam Wam cieplutko 💖😘

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dagmara,
      Bartek tak do końca nigdy nie zniknie z pamięci Uli, choćby z powodu Tosi. Ale Ula doskonale widzi różnicę pomiędzy nim a Markiem. Najważniejsze, że powoli otwiera się na ten związek i że widzi starania Marka. Dzięki niemu Ula jest szczęśliwa, a dzięki Nikodemowi Tosia jest szczęśliwa:) Wielkie podziękowania za komentarz. Najserdeczniej pozdrawiamy:)

      Usuń
  2. Super marek wyznał co czuje do uli powiedzieć prawdę o uli swym rodzicom a i ula powiedziała też ojcu że kogoś na kim jej zakerzy

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oboje mają doskonałe kontakty z rodzicami. Nie muszą niczego ukrywać i kombinować. Wiedzą doskonale, że rodzice bardzo marzą o ich szczęściu:) I dzięki wyznaniom już nie muszą się martwić:) Bardzo dziękujemy Ci, że zajrzałaś i zostawiłaś ślad. Przesyłamy serdeczne pozdrowienia:)

      Usuń
  3. Faceci to jednak są prości w obsłudze, hihihi;) Pełen brzuch i do tego smaczne i już są nasi;) Miśka pozdrawia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miśka,
      hahaha, gdyby to było talie proste:) Ale trzeba przyznać, że zasada przez żołądek do serca dość często działa:) Tak jak tutaj. Bardzo dziękujemy za komentarz. Najserdeczniej pozdrawiamy:)

      Usuń
  4. Myślę, że nie ma takiej możliwości aby Helena i Krzysztof nie pokochali małej Tosi, zwłaszcza po takiej rekomendacji jaką zaprezentował Marek. Wydaje się, że on też już ją kocha, a przynajmniej nie jest mu obojętna, tak jak jej mama;) Pozdrawiam Sylwia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sylwia,
      już w kolejnym rozdziale sama się przekonasz jak wypadnie wizyta i spotkanie obu rodzin:) Ale spieszymy z zapewnieniami, że takie dziewczyny mogą wzbudzać tylko miłe uczucia:) Serdecznie pozdrawiamy i bardzo dziękujemy, że zajrzałaś:)

      Usuń
  5. Marek to szybki Bill, hihihi;) Seniorzy super!!! Czekam na next. Pozdrowienia;) Kara

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kara,
      Markowi bardzo zależy i widzi same plusy takiej sytuacji. Wie dobrze, że rodzice też go w tym pomyśle poprą i się nie zawiódł:) Pięknie dziękujemy za wpis. Najserdeczniej pozdrawiamy:)

      Usuń
  6. Marek nie tylko wyznał miłość Uli, ale równie ważne przyznał się do tego uczucia rodzicom;) Nawet po tym widać, że mają wspaniałe relacje. Oby tego nic nie zmieniło;) Oczekując na kolejny czwartek serdecznie pozdrawiam;) Jolka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jola,
      Helena i Krzysztof już od jakiegoś czasu stoją za synem murem:) Doskonale zdają sobie sprawę, że Marek jest rozsądny i mądry. Najważniejszy jest dla niego Nikodem, ale i on przecież zasługuje na szczęście. Bardzo mu w tym kibicują:) Najserdeczniej Cię pozdrawiamy i pięknie dziękujemy za komentarz

      Usuń
  7. No i jest pierwszy pocałunek;) Fajnie, że oboje na niego czekali;) Do następnego czwartku. Pozdrowienia. Edyta

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Edyta,
      Markowi zależy na Uli, wyznał jej miłość:) Uli też zależy. Jeszcze nie nazwała tego uczucia, ale powoli się otwiera na bliskość:) Na razie jest im razem dobrze. Przesyłamy serdeczności i dziękujemy za komentarz:)

      Usuń
  8. Bardzo mile zaskoczyli mnie seniorzy. Myślę, że małą szybciutko ukradnie im serce, Żeby tylko Nikoś nie był zazdrosny;) Do czwartku;) Pozdr

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tosia ma tzw. "moc", hihihi:) Zresztą tak samo jak jej mama:) Zapraszamy na następny rozdział, w którym oficjalne zapoznanie. Cieszymy się, że zajrzałaś i zostawiłaś ślad. Przesyłamy serdeczności:)

      Usuń
  9. Ale piękne podziękowanie za obiad;) I to od obu panów. A nie tylko obtarcie ust i już! Przesyłam ciepłe pozdrowienia;) Daga

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Daga,
      obaj panowie Dobrzańscy są bardzo dobrze wychowani i wiedzą jak się dziękuje, hihihi:) Serdecznie pozdrawiamy i bardzo dziękujemy, że zajrzałaś:)

      Usuń
  10. Miłą niespodziankę sprawił Marek Uli. Co tam praca, najważniejsze to zobaczyć Ulę;) Liczy się z jej zdaniem i gdyby odmówiła, to pewnie nie pojechałby w sobotę do rodziców. Fajnie się między nimi układa;) Serdecznie pozdrawiam Regina

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Regina,
      Marek uznał, że takie dobre wiadomości należy od razu przekazać, a poza tym miał powód do zobaczenia ukochanej:) Uspokoił Ulę, że nie będzie problemu z opieką na córeczką. Dzięki tym działaniom tylko zyskał w oczach Uli. Bardzo dziękujemy za komentarz. Przesyłamy serdeczności:)

      Usuń
  11. Krzysztof i Helena mają absolutną rację w tym, że biuro nie jest najlepszym miejscem dla takiego maluszka, jak Tosia. Myślę, że będzie się u nich dobrze bawić. Do następnego. Pozdrawiam;) AB

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. AB,
      seniorzy są doświadczeni życiowo i mają za sobą opiekę nad małymi dziećmi:) Doskonale zdają sobie sprawę z tego, że małą będzie się u nich zdecydowanie lepiej bawiła, niż w biurze mamy. Wielkie dzięki za wpis. Najserdeczniej pozdrawiamy:)

      Usuń
  12. Tosia to cała Ula;) Taka mała a wie, że ważne aby Nikosiowi smakował obiad. Nawet słowem nie pisnęła co ona lubi;) Widać, że bardzo jej na nim zależy. Z ogromną chęcią przeczytam kolejny odcinek. Pozdrawiam;) Iza

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Iza,
      Ula stara się jak może aby wychować Tosię najlepiej, jak potrafi:) Można powiedzieć, że obie dziewczyny wyznają zasadę gość w dom itd. A poza tym one też uwielbiają takie jedzenie:) Bardzo dziękujemy za odwiedziny na blogu. Serdecznie pozdrawiamy i zapraszamy na kolejny czwartek:)

      Usuń
  13. Maluchy nie odpuszczają;) Tosia i Nikodem są bardzo grzeczni, dają rodzicom czas na wzajemne zacieśnianie relacji. Pozdrawiam i do następnego razu;) Nina

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nina,
      dzieci czują się szczęśliwe jak przebywają razem:) Marek stwierdził, że Tosia już traktuje Nikosia jak starszego brata. Rodzice też lubią przebywać razem. Wszyscy chcieliby żeby tak było już zawsze. Pozdrawiamy Cię najserdeczniej i bardzo dziękujemy za wizytę na blogu:)

      Usuń
  14. Ula prosi o naturalny rytm, bez napinki. Marek się nie denerwuje, tylko ją powoli oswaja. Fajnie się między nimi układa. Pozdrawiam Mira

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mira,
      Markowi za bardzo zależy żeby robił jakieś fochy. Wie, że dla takiej kobiety warto troszeczkę zaczekać:) Bardzo dziękujemy za komentarz. Najserdeczniej pozdrawiamy:)

      Usuń
  15. Seniorzy są bardzo odważni. Opieka nad małymi dziećmi to nir przelewki. Wnuka znają, ale Tosia to zupełnie co innego. Mam nadzieję, że nic złego się nie stanie;) Czekam na kolejny rozdział. Pozdrawiam;) Ada

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ada,
      Dobrzańscy mają wielki dom i równie wielki ogród. Wszystko jest zabezpieczone. Niedawno Nikodem tam mieszkał i się bawił. Nic złego się nie stało. A Tosia jest bardzo grzecznym dzieckiem zapatrzonym w Nikodema. Poza tym seniorzy nie spuszczą z nich wzroku. Będzie dobrze:) Pozdrawiamy serdecznie i bardzo dziękujemy za wpis:)

      Usuń
  16. Wspaniała rozmowa pomiędzy synem a rodzicami i między Ulą a Józefem;) Co prawda po Józefie mogłam się spodziewać takiej postawy, ale po seniorach to już nie byłam taka pewna. Co prawda oni niby się zmienili, ale tylko krowa nie zmienia poglądów. Gorąco pozdrawiam Teresa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teresa,
      zapewniamy, że Helena i Krzysztof w tym względzie nie zmienią swojej postawy. Będą go całkowicie wspierać i z całej mocy pomagać w takim zakresie, w jakim będą tylko mogli:) Bardzo dziękujemy, że zajrzałaś i najserdeczniej Cię pozdrawiamy:)

      Usuń
  17. Ciekawa jestem czy Marek dotrzyma danego Uli słowa? Nie będzie niczego przyspieszał, nie będzie naciskał? On od dawna nie miał kobiety więc chyba nie da rady? Do następnego czwartku. Pozdrawiam;) Ola

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ola,
      Marek dotrzymuje słowa. Obiecał Uli, że dostanie tyle czasu ile zechce. On poczeka:) Teraz wszystko zależy od Uli, co nie oznacza, że Marek nie będzie się starał o jej względy:) Gorąco pozdrawiamy i bardzo dziękujemy za komentarz:)

      Usuń
  18. Związek coraz bardziej się rozwija. Ula powiedziała ojcu o Marku a Marek swoim rodzicom. To coś znaczy. Teraz czas, aby Dobrzańscy poznali nie tylko Tosię, ale i Ulę. Tak samo Marek Józefa. Jak wszystko się ładnie poukłada Ula będzie mogła w końcu pokazać się w Rysiowie z Markiem.
    Dąbrowskiej dostało się. Może gdyby tak nie broniła syna i umiała przyznać się, że Bartek to samo zło, inaczej by patrzyli.
    Pozdrawiam miło.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. RanczUla,
      sąsiedzi tak szybko nie zapominają, zwłaszcza taką straszną zbrodnię. Wszyscy pamiętają, że Ula długo leżała w szpitalu. Dąbrowska nie ma łatwego życia. Natomiast związek Uli i Marka rozwija się w swoim tempie:) Serdecznie pozdrawiamy i pięknie dziękujemy za komentarz:)

      Usuń
  19. ❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️🤗🤗🤗🤗🤗🤗🤗🤗🤗🤗🤗🤗Pozdrawiam serdecznie i już nie mogę się doczekać kolejnej części

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Halina,
      cieszymy się, że przysporzyliśmy trochę radości:) Przesyłamy serdeczności i bardzo dziękujemy za komentarz:) Oczywiście serdecznie zapraszamy na kolejny odcinek:)

      Usuń