MOI KOCHANI
NIE CHCĘ TEGO NAZYWAĆ POŻEGNANIEM, CHOĆ W JAKIMŚ SENSIE TO, CO TU
PISZĘ, POŻEGNANIEM JEST. TO JUŻ OSTATNI ROZDZIAŁ OSTATNIEGO OPOWIADANIA, KTÓRE
NAPISAŁAM I KTÓRE KOŃCZĘ PUBLIKOWAĆ. TYM SAMYM KOŃCZĘ TEŻ MOJĄ WIELKĄ PRZYGODĘ
Z PISANIEM. ONO NIE ZAWSZE BYŁO TAKIE JAK BYM CHCIAŁA, ALE CZŁOWIEK JEST ISTOTĄ
UŁOMNĄ I ZAZWYCZAJ POPEŁNIA BŁĘDY. MIMO TO UWAŻAM, ŻE W OSTATECZNYM ROZRACHUNKU
NIE WYPADA TEN BLOG TAK ŹLE, CZEGO DOWODEM JEST OGROMNA ILOŚĆ WEJŚĆ NA JEGO
STRONĘ I LICZNE KOMENTARZE.
CHCĘ Z CAŁEGO SERCA PODZIĘKOWAĆ WSZYSTKIM, KTÓRZY WIERNIE TRWALI
PRZY MNIE OD MOICH NIEUDOLNYCH POCZĄTKÓW, WSPIERALI DOBRYM SŁOWEM, A KIEDY
TRZEBA BYŁO, POCIESZALI I DOPINGOWALI DO PRACY. TO SĄ RZECZY NIE DO
PRZECENIENIA.
JAK NIEKTÓRZY ZAPEWNE WIEDZĄ, MOJE ZDROWIE MOCNO SIĘ POSYPAŁO I
SZWANKUJE OD KILKU LAT. GDYBY NIE OGROMNA POMOC GAI W PROWADZENIU BLOGA, TO
MYŚLĘ, ŻE ON BY NIE PRZETRWAŁ AŻ DO DZISIAJ. GAJU, DZIĘKUJĘ, ŻE ZAWSZE MOGŁAM
NA CIEBIE LICZYĆ I NIGDY SIĘ NIE ZAWIODŁAM.
MOI KOCHANI CZYTELNICY, TEN BLOG NIE ZNIKA I JEŚLI KTOŚ BĘDZIE
CHCIAŁ WRÓCIĆ DO TYCH OPOWIADAŃ, TO ZAWSZE MOŻE TU ZAJRZEĆ I POCZYTAĆ. MOŻE
KTOŚ Z WAS ZACZNIE SWOJĄ PRZYGODĘ Z PISANIEM I ZNAJDZIE TU TROCHĘ INSPIRACJI? WIĘKSZOŚĆ
BLOGÓW NA TEMAT SERIALU WYKRUSZYŁA SIĘ I JUŻ NIEWIELU MAMY AUTORÓW, KTÓRZY
KONTYNUUJĄ WĄTEK „BRZYDULI”. JA Z CAŁEGO SERCA ŻYCZĘ IM WYTRWAŁOŚCI, BO CHOĆ
SAMA ZMUSZONA JESTEM ODSTAWIĆ KLAWIATURĘ, TO CHĘTNIE POCZYTAM INNYCH TWÓRCÓW.
TRZYMAJCIE SIĘ MOI DRODZY, DBAJCIE O SIEBIE I SPEŁNIAJCIE SWOJE
MARZENIA. JA Z CAŁĄ PEWNOŚCIĄ ZAKŁADAJĄC TEGO BLOGA SPEŁNIŁAM JEDNO ZE SWOICH,
TAKŻE DZIĘKI, A MOŻE PRZEDE WSZYSTKIM, WAM.
ŻYCZĘ WSZYSTKIM POWODZENIA W REALIZACJI ŻYCIOWYCH PLANÓW.
WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO. :)
GOŚKA
ROZDZIAŁ 12
ostatni
Uzbrojony we wszystkie zdobyte dowody zjawił się na komendzie
prosząc o rozmowę inspektora, który zajmował się sprawą Uli. Przez blisko trzy
godziny wyjaśniał, skąd ma płyty z nagraniami i zdjęcia wraz z rozmowami z domu
Febo. Podał nazwiska napastników mówiąc, że w obu przypadkach byli ci sami.
- My także ustaliliśmy
ich tożsamość i też, podobnie jak wynajęci przez pana detektywi, zrobiliśmy
rekonesans na lotnisku. Znamy mniej więcej rozkład dnia panny Febo. Wiemy, że
od rana do mniej więcej godziny osiemnastej jest w firmie. Dzisiaj czekam
jeszcze na nakaz prokuratorski przeszukania domu panny Febo i chcę to zrobić w
czasie, kiedy jej nie będzie. Dostaniemy także nakazy zatrzymania. Włochów
aresztujemy jutro do południa, a po panią Febo przyjdziemy do firmy następnego
dnia. Niech się trochę pomartwi, gdzie zabalowali jej wspólnicy.
Późnym popołudniem zajrzał jeszcze do Uli i opowiedział jej o
swoich poczynaniach.
- Powoli finiszujemy,
kochanie. Zdobyłem dowody na to, że to Paulina stoi za tymi napadami. Sabotuje
też w firmie kradnąc całe tony dokumentów. Wczoraj nawet ukradła projekty
Pshemko. Wracam właśnie z komendy, gdzie złożyłem wszystkie dowody przeciwko
niej i jej włoskim kumplom. Nie wywiną się. Jutro inspektor będzie miał nakazy
prokuratorskie. W sobotę przywiozę ci rodzinkę. Rozmawiałem z tatą, który
zadeklarował, że przygotuje ci pyszny rosołek i równie pyszne drugie danie.
Wszystko będzie tak przyrządzone, żebyś nie musiała gryźć. Stęskniłaś się już
za nimi, prawda?
- Bardzo. Nie mogę się
już doczekać, kiedy ich uściskam.
- A ja bardzo bym chciał,
żebyś była już w domu. Nawet nie wiesz, jak jest w nim pusto i źle bez ciebie.
Dobija mnie to. Marzę o tym, żeby znów móc cię przytulać i zasypiać przy tobie
– ze wzruszenia zalśniły mu oczy od łez.
Objęła jego twarz dłońmi ścierając mu z policzków te słone
krople.
- Jeszcze tylko trochę,
kochany, a znów będziemy razem. Koniecznie trzeba zapytać lekarza, jak długo
oni będą mnie tu trzymać. Być może już niedługo, bo na masaże mogę jeździć z
domu. Tak myślę.
Te słowa Uli były bodźcem do działania, bo Marek wyszedł z sali
dopytując pielęgniarki o lekarza prowadzącego Ulę. Rozmowa z nim była bardzo
pocieszająca, bo medyk uznał, że rany na policzkach świetnie się goją i właściwie
za kilka dni można by było wypisać pacjentkę do domu.
- A tak konkretnie…?
Lekarz roześmiał się widząc minę Marka.
- Niecierpliwi się pan.
Nie dziwię się, bo pańska narzeczona leży już tu dość długo. Powiedzmy, w
czwartek. Na ten dzień przygotuję wypis.
Marek długo ściskał dłoń lekarza i dziękował mu za opiekę nad
Ulą. Potem niemal biegiem ruszył oznajmić jej dobre nowiny.
Luiggi zszedł z piętra do kuchni i zakrzątnął się wokół
śniadania. Pauliny już od dobrych dwóch godzin nie było, a oni lubili pospać.
Nastawił expres i wyciągnął z szafki trzy kubki. Przeraźliwie ziewając niemrawo
sięgał po masło i wędlinę z lodówki. Ten leniwy poranek został przerwany przez
uporczywy dzwonek u drzwi.
- Co jest do cholery? Kto
się dobija?
Długim korytarzem przeszedł w kierunku wejścia i dość nerwowo
szarpnął drzwi. Przed nimi stało czterech mężczyzn w mundurach i jeden po
cywilnemu.
- Pan Luiggi Costa? –
zapytał ten ostatni.
Włocha zatkało kompletnie więc tylko kiwnął głową. W tym
momencie w salonie ukazało się dwóch pozostałych mężczyzn. Policjanci weszli do
środka. Inspektor wyciągnął jakieś dokumenty.
- Mamy nakaz przeszukania
tego domu, a także trzy nakazy aresztowania panów. Są panowie podejrzani o dwa
napady i zbiorowy gwałt na osobie pani Urszuli Cieplak.
- Kto to jest ta pani? My
jej nie znamy. Nic nie wiemy o żadnych napadach, tym bardziej o gwałcie –
zaprzeczył piskliwym głosem Luiggi.
- Proszę panów o zajęcie
miejsca na kanapie i nie utrudnianie czynności – inspektor kiwnął na jednego z
mundurowych, który skuł kajdankami wszystkich podejrzanych. Zaczęło się
przeczesywanie całego domu, a rzeczy, które znaleziono, były bardzo
interesujące. Dzięki drobiazgowym opisom w zeznaniach Uli zidentyfikowano jej
torebkę, pusty niestety portfel bez żadnych dokumentów i paragon potwierdzający
zakup szala i sam szal. W pustym pokoju na parterze przeznaczonym na gabinet
natknięto się na kilka pudeł zawierających wykradzione z F&D dokumenty, a
także teczkę z projektami Pshemko. Dowodów było dość. Zabrano je wszystkie, a
trójkę Włochów osadzono w areszcie.
Kiedy Paulina wróciła późnym popołudniem do domu zdziwiła się,
że nie ma jej lokatorów, ale pomyślała, że pewnie poszli się rozerwać do
jakiegoś stołecznego klubu i za bardzo się tym nie przejęła. Na widok
zaparzonej kawy i trzech stojących kubków pomyślała tylko, że pewnie pomysł
wyjścia i zabawienia się powstał spontanicznie, że nawet nie zdążyli wypić
kawy. Rano przed wyjściem do pracy zajrzała jeszcze do pokoi chłopaków, ale
puste łóżka wywołały u niej jedynie niedowierzanie i uśmiech. Bez jakichkolwiek
podejrzeń ruszyła do firmy.
W F&D inspektor wraz z trzema funkcjonariuszami policji
pojawił się koło godziny dziesiątej trzydzieści. Przywitał się z Markiem i
poprosił go, by mu towarzyszył podczas zatrzymania panny Febo. Nie mógł odmówić
sobie tej przyjemności, a zwłaszcza bezcennego widoku miny tej kanalii.
Poprowadził całą grupkę do sali konferencyjnej otwierając na oścież
dwuskrzydłowe drzwi i zapraszając policjantów do środka. Na ich widok Paulina
oniemiała.
- Ci panowie do ciebie,
moja droga, a raczej po ciebie. Odkąd się tu pojawiłaś ponownie mam przez
ciebie same kłopoty.
- Nie wiem o czym mówisz?
– obruszyła się.
- Naprawdę?
- Wiedziałem od zawsze,
że jesteś złą, zepsutą kobietą, ale w najgorszych koszmarach nie śniłem, że
potrafisz dopuścić się takich podłości. Patrzyłem ci na ręce, zainstalowałem
monitoring i tylko jednej rzeczy nie przewidziałem, a mianowicie, że wróciłaś
tu tylko po to, żeby zemścić się na bogu ducha winnej Uli. Nawet nie wiesz, jak
bardzo żałuję, że nie potrafiłem jej ochronić. Violetta utrafiła w sedno mówiąc
ci, że nie jesteś żadną kobietą z klasą, ale zwykłym, ludzkim ścierwem, które z
niskich pobudek potrafi mścić się na niewinnych ludziach. Całkowicie podzielam
ten pogląd. Za to, co zrobiłaś, zapłacisz swoją wolnością. Tacy ludzie jak ty
nie powinni chodzić wolni po tej ziemi.
- Niczego mi nie
udowodnicie – odezwała się hardo patrząc Markowi prosto w oczy.
- Ty naprawdę jesteś taka
głupia, czy tylko udajesz? Myślisz, że ściągałbym do firmy policję, gdybym nie
miał mocnych dowodów? To, że nie tknęłaś Uli palcem nie dowodzi twojej
niewinności. Zleciłaś to swoim włoskim ziomkom. Po co brudzić sobie rączki? Na
szczęście od wczoraj siedzą w areszcie. Nie wiedziałaś o tym, prawda? Zemsta
nie zawsze bywa słodka, a ty, jak się okazuje, nie jesteś taka sprytna jak
sądziłaś.
Paulina spojrzała zdziwiona na Dobrzańskiego. W jej głowie
rodziła się lawina pytań, a przede wszystkim to jedno. Skąd Marek wie o
Luiggim, Luce i Sergio.
- Panno Febo – podszedł
do niej inspektor – Mamy tu nakaz zatrzymania pani jako podejrzanej o podżeganie
do dwukrotnego przestępstwa czyli pobicia połączonego z kradzieżą, a także
uszkodzenia ciała skutkującego pobytem w szpitalu powyżej siedmiu dni,
zbiorowego gwałtu i podania pigułki gwałtu. W pani domu znaleźliśmy opakowanie
ketaminy, w którym brakuje jednej tabletki. To właśnie ta, którą jeden z pani
włoskich kolegów podał pannie Cieplak. Poza tym będzie pani sądzona za kradzież
dokumentów firmowych i działanie na niekorzyść firmy. Chodzi tu też o zabór
projektów firmowego projektanta. Grozi pani kara więzienia od pięciu do
dwunastu lat. Proszę skuć pannę Febo – rzucił rozkaz do jednego z policjantów,
który natychmiast go wykonał.
Plotka, że w firmie jest policja rozeszła się lotem błyskawicy.
Ludzie zgromadzili się wzdłuż korytarza i w holu przy windach. Gdy wyprowadzono
Paulinę z sali konferencyjnej wśród pracowników przeszedł pomruk zdziwienia.
Paulina czuła się okropnie. Była wściekła. Wściekła na Marka, że dopuścił, by
ją tak upokorzono. Zrozumiała także, że długo nie będzie miała okazji, by
ponownie na nim się zemścić.
W czwartek przed południem Marek ponownie zawitał na oddziale
chirurgii. Miał nadzieję, że to już ostatni raz. Zastał Ulę pakującą w reklamówki
swoje rzeczy. Przywitał się z nią czule mówiąc, że to naprawdę bardzo przyjemny
widok widzieć ją szykującą się do wyjścia.
- Wstałem dzisiaj
wcześnie rano i zrobiłem zakupy. Możemy nie wychodzić z domu nawet przez kilka
dni. – Ula rozchichotała się.
- Ja mogę nie wychodzić
przez kilka dni. Ty kochanie musisz chodzić do pracy.
- No tak… - przyznał
strapiony. – Pomyślałem jednak sobie, żeby na sobotę zaprosić „Olszańskich”.
Obojgu jestem bardzo wdzięczny, bo zastępowali mnie podczas mojej nieobecności.
Zamówiłbym dobry catering, żebyś nie musiała stać przy garach. Co o tym
sądzisz?
- Chętnie ich zobaczę.
Stęskniłam się za rozmowami z Violą.
- Będą ci jeszcze
zmieniać plastry? – Marek zmienił temat.
- Już mam zmienione. Mam
przyjeżdżać co drugi dzień i je zmieniać aż do całkowitego wygojenia.
- To żaden problem.
Po odebraniu wypisu i zwolnienia poszpitalnego mogli wracać do
domu. Ula była podekscytowana. Prawie miesiąc zajął jej pobyt w szpitalu i
tęskniła za domem, bo już za taki uważała mieszkanie Marka.
Podczas jazdy na Sienną on opowiadał jej ze szczegółami przebieg
aresztowania Pauliny.
- Na przyszłość
powinienem bardziej wsłuchać się w twoje przeczucia. Intuicja nie zawiodła cię.
Od razu wiedziałaś, że przyjazd Pauliny nie wróży niczego dobrego. Do dzisiaj
nie mogę sobie wybaczyć, że to bagatelizowałem. Gdybym posłuchał ciebie, być
może ustrzegłbym cię przed tym cierpieniem, które musiałaś znieść.
Ula przykryła jego dłoń swoją.
- Nie obwiniaj się, bo
niektóre rzeczy były nieuchronne. Było, minęło, a ja chcę o wszystkim
zapomnieć. Blizny już zawsze będą widoczne, ale Viola nauczy mnie makijażu,
który je przykryje. Jest w tym naprawdę dobra. Cieszę się na to sobotnie
spotkanie, a w niedzielę moglibyśmy pojechać do Rysiowa.
Marek uśmiechnął się szeroko odwracając twarz w jej kierunku.
- Co tylko zechcesz
skarbie. Co tylko zechcesz… Kocham cię.
- Ja ciebie też…
EPILOG
W połowie października odbyło się wesele Violi i Sebastiana. Ta
dwójka nigdy nie żałowała, że przełożyła termin ślubu.
Oboje nawet nie dopuszczali myśli, że ich świadkami miałby być
ktoś inny niż Ula i Marek. Ula wyglądała pięknie. Masaże poprawiły ujędrnienie
skóry i spłyciły blizny, a makijaż Violi spowodował, że nie było ich widać.
Ślub jej i Marka miał się odbyć w drugi dzień świąt Bożego
Narodzenia. Mieli więc jeszcze trochę czasu. Tuż po weselu Olszańskich wezwano
Ulę i Marka na rozprawy odszkodowawcze pozwanych przez nich redakcji. Marek w
każdym pozwie wymieniał kwotę stu tysięcy złotych. To było sporo, ale on nie
zamierzał odpuszczać i nie chodziło tu o pieniądze, ale o przywrócenie dobrego
imienia Uli i przeprosiny na łamach tych gazet. Sąd uznał, że to co zrobiły
redakcje, było odrażające i upokarzające dla Uli, która wówczas okaleczona i
zgwałcona nie mogła się bronić. Każda z gazet dostała nakaz wypłaty
odszkodowania w żądanej przez Marka kwocie. To był pierwszy sukces. Trzy
tygodnie później zaczął się proces Pauliny i trzech Włochów. Do Polski
przyjechał Alex i nawet rozmawiał z Markiem, który zarzucił mu, że wiedział o
planach Pauliny i jej nie powstrzymał. Febo do niczego się nie przyznał.
Odpowiadał jedynie z wolnej stopy.
Rozprawa trwała dość długo, bo i zarzutów było sporo. Zanim sąd
wydał wyroki Paulina wstała i celując palcem w siedzącą obok Marka Ulę
wysyczała: – Nienawidzę cię ty wieśniaro. Żałuję, że nie zleciłam zabicia cię.
Te słowa zrobiły bardzo negatywne wrażenie na sędzinie głównej,
która nawet się nie zastanawiała skazując Paulinę na piętnaście lat pozbawienia
wolności. Potraktowała ją tak, jakby sama brała czynny udział w obu napadach na
równi z Włochami. Oni dostali po dwanaście lat.
Ula i Marek wreszcie mogli odetchnąć i zacząć myśleć już tylko o
ślubie. Dzień, w którym się pobierali był najważniejszym dla nich dniem, a
uroczystość bardzo piękna, podniosła i wzruszająca. Ula wyglądała cudnie, a
Marek patrząc na nią z żarem w oczach szeptał jej do ucha miłosne zaklęcia.
K O N I E C
Będę teskniła za opowiadaniami... które czesto były życiowe... sama już przestałam publikować nie mam na to weny tak samo jak czasu.... bo tylko dom, praca, praca, dom i tak w kółko... praca w Amazon zabiera około 42 godzin tygodniowo (10,5 godzin mnożone razy 4) tam też czasami narodziły się pomysły ale jak to wiadomo z nimi zapomniało się je na koniec zmiany... A co do tej Pauliny... to jest kurwa że tak się brzydko wyrazę taka wiedzma.... że gdyby można było to wysłać ją paczką najlepiej do Iraku albo na bezludną wyspę... Bez możliwości powrotu... musiałby zjadać kokosy i pić mleko kokosowe... ciekawe ile by pociągła? Może z tydzień jak nie więcej... jak ona śmie tak mówić do Uli? Co za wredna wiedźma... pozdrawiam
OdpowiedzUsuńRenia
UsuńJak pisałam wyżej, nawet jeśli zatęsknisz, to zawsze możesz wyszukać i raz jeszcze przeczytać, bo blog zostaje. Poza tym wielka szkoda, że zarzuciłaś pisanie. Ja, jak zaczynałam, także byłam aktywna zawodowo, prowadziłam dom i dbałam o rodzinę. To naprawdę można pogodzić. Najlepszym przykładem jest tu RanczUla, która jest żoną, matką dwójki dzieci i kobietą aktywną zawodowo, a jednak jakoś to godzi. Ja przesyłam Tobie moc pozytywnej energii, która być może zmobilizuje Cię do pisania.
Pięknie dziękuję za wszystkie komentarze i najserdeczniej pozdrawiam. :)
Jak miło, że zostałam wspomniana. Jak wiadomo jednak teraz gdy dzieci urosły, a konkretni wyrosły z pieluch a ja pracuję na cały etat, nie mam czasu ani weny. Chociaż mam mini w planach. Trochę już jest.
UsuńPozdrawiam milutko.
Bardzo dziękuję, że Byłyście tyle czasu z nami i tyle czasu poświęcałyście na pisanie i komentowani. To były wspaniałe niezmarnowane lata. Teraz Gosiu życzę zdrowia, może spełniać się w innej dziedzinie. BARDZO DZIĘKUJĘ WAM.
OdpowiedzUsuń15 lat sporo. Nie liczyłabym, że wyszłaby za dobre sprawowanie. Raczej dołożyliby jej lat za karne wnioski. Nie wiem, ile jest prawdy w Więzieniu kobiet, ale prędzej trafi do wariatkowa, niż wytrzyma tyle lat.
Fajnie, że były śluby, ale szkoda, że nie pojawił się mały Dobrzak. Wiem, że marudzę, ale byłaby to wisienka na torcie a dla Pauliny kolejny cios.
Pozdrawiam milutko.
RanczUla
UsuńW wyobraźni każdej z Was na pewno mały Dobrzak się pojawi i to pewnie niejeden. Zawsze można to sobie zinterpretować, jak się chce.
Jeśli chodzi o mnie, to raczej nie będę się już spełniać w innych dziedzinach. Blog do pewnego momentu sprawiał mi mnóstwo radości, ale od jakiegoś czasu wyłącznie ból. Niestety stałam się inwalidką pełną gębą i to raczej stan nieodwracalny. To oczywiście budziło we mnie i bunt, i żal dopóki nie zrozumiałam, że to jest właśnie moja rzeczywistość i albo ją zaakceptuję, albo popadnę w jakąś depresję. Wybrałam pierwszą opcję, ale coś musiałam poświęcić, niestety. Bardzo dziękuję Ci za mile słowa, za wszystkie komentarze i Twoją obecność tutaj przez tak długie lata. To prawdziwy zaszczyt dla mnie, że mogłam Cię poznać (chociaż wirtualnie).
Najserdeczniej Cię pozdrawiam i cierpliwie czekam na ciąg dalszy Twojego opowiadania. :)
Gosiu bardzo Ci dziękuję za te wszystkie opowiadania. Za te radosne i te wyciskające morze łez.
OdpowiedzUsuńTe wszystkie szczęśliwe zakończenia.
Paulina naprawdę ma coś nie tak z głową. Chyba lekarz musiał ją upuścić podaczas porodu albo aby zaczęła płakać dał klapsa nie tam gdzie trzeba.
Całe szczęście, że udało się osądzić całą czwórkę i wymierzyć odpowiednie kary. Nawet gazety nie uniknęły odpowiedzialności.
A Ula i Marek mogli stworzyć szczęśliwą rodzinę.
Dziękuję Ci bardzo za to opowiadanie.
Cieplutko pozdrawiam w środę wieczorem.
Julita
Julita
UsuńSama piszesz opowiadania i wiesz jak wielką satysfakcję sprawia autorowi fakt, gdy uda się poruszyć wrażliwość czytelnika. To także był jeden z moich celów przy pisaniu tych historii, bo to wspaniałe, kiedy ktoś podczas lektury uroni łezkę wzruszenia lub radości. Mnie w każdym razie napędzało to przez długie lata.
Co do Pauliny, to nie mam pojęcia, czy została upuszczona podczas porodu (hahaha) i czy ją ktoś klepnął w niewłaściwe miejsce. Fakt jest jednak faktem, że całkiem normalna to ona nie była.
Pięknie dziękuję Ci, że zawsze zaglądałaś, czytałaś i zostawiałaś komentarze. Jestem Ci naprawdę bardzo wdzięczna i najserdeczniej Cię pozdrawiam. :)
😭😭😭
OdpowiedzUsuńGosiu dla mnie to nie jest pożegnanie. Wciąż wracałam, wracam i będę wracać do opowiadań twego autorstwa. Każda opowieść skradła kawałek mego serca, nie tylko to ostatnie opowiadanie wycisnęło łzę z oczu.Życzę ci dużo zdrowia.😘😘😘
Marzena
Marzena
UsuńTo naprawdę wzruszające, kiedy piszesz, że wciąż wracasz do moich opowiadań. Nie ma nic bardziej budującego dla autora, jak świadomośc, że nie pisał jedynie do szuflady i ktoś jego wysiłek docenił. Bardzo Ci za to dziękuję i najpiękniej pozdrawiam. :)
Gosia i Gaja! Czytam wszystkie opowiadania, niektóre po kilka razy. Do tej pory się nie odzywałam, ale teraz stwierdziłam, że może nie być już szansy. Serdecznie dziękuję za poświęcony dla nas czas, za możliwość czytania za darmo tylu opowieści. Muszę przyznać, że pomysłów nie brakowało, bohaterzy ciekawi. Życzę Wam obu zdrowia i też mam nadzieję, że jeszcze będę miała okazję przeczytać coś nowego, może po tym, jak polepszysz zdrowie czego Ci życzę. Pozdrawiam z całego serca Beata:)
OdpowiedzUsuńBeata
UsuńTen czas nie był naprawdę żadnym poświęceniem, ale prawdziwą przyjemnością, bo choć nie jestem zawodowym pisarzem i mogłabym sobie wiele zarzucić, to jednak znaleźli się tacy, którym te bazgrołki przypadły do gustu. Najczęściej tematy były zaczerpnięte z życia, niektóre tematy na opowiadania podrzucali sami czytelnicy, a ja tylko je rozwijałam. Teraz trochę żal z tego rezygnować, ale są rzeczy, z którymi ciężko mi walczyć. Nigdy nie mówię "nigdy" i może nadejdzie dzień, gdy odetchnę z ulgą i stwierdzę, że jestem na tyle silna, że dam radę coś napisać. Kto wie...?
Bardzo jesteśmy wdzięczne i ja i Gaja, że zostawiłaś tu swój przemiły komentarz. Najserdeczniej pozdrawiamy. :)
Wielkie dzięki. Zdrowie jest najważniejsze. Trzymam kciuki. Fajnie tu było zaglądać najpierw dwa razy w tygodniu a później chociaż raz. Jesteś wielka i obiecuję poprzypominać sobie te starsze opowieści. Pozdrawiam Aneta
OdpowiedzUsuńAneta
UsuńMasz rację, bo teraz moim priorytetem jest właśnie zdrowie. Jeśli tylko je podreperuję, z całą pewnością coś napiszę, choć myślę, że będzie to w dość odległej przyszłości.
Bardzo jestem wdzięczna, że zaglądasz i czytasz. Najserdeczniej Cię pozdrawiam. :)
Młodzi by chyba powiedzieli, że blog jest zajefajny:) Żal mi braku nowości, ale rozumiem powody. Wielkie dzięki. Przesyłam pozdrowienia:)
OdpowiedzUsuńPięknie dziękuję za miłe słowa. Zawsze pragnęłam, żeby blog był ciekawy i przyciągał ludzi i myślę, że w znacznym stopniu osiągnęłam swój cel. Być może jeszcze kiedyś pojawi się coś nowego, ale w tej chwili obiecywanie czegokolwiek byłoby jak wróżenie z fusów.
UsuńNajserdeczniej Cię pozdrawiam i bardzo dziękuję za komentarz. :)
Podobno nadzieja umiera ostatnia, więc ja liczę na to, że może kiedyś, gdzieś ... Serdecznie pozdrawiam i dziękuję Kaśka;)
OdpowiedzUsuńKasiu
UsuńJak pisałam wyżej nigdy nie mówię "nigdy". Teraz jednak jest dość kiepsko i nie mam pojęcia, czy kiedykolwiek będzie lepiej. Ja bardzo bym tego chciała. Póki co, zostawiam Wam jednak całkiem spory dorobek, do którego zawsze można wrócić, jeśli się ma ochotę.
Bardzo dziękuję za komentarz i przesyłam serdeczności. :)
Fajnie, że zakochani zostali połączeni mimo intryg Pauliny;) Dziękuję za wszystkie szczęśliwe zakończenia. Życzę poprawy stanu zdrowia i mimo wszystko mam nadzieje na kolejne spotkanie z Wami za jakiś czas. Będę zaglądać, bo może się ziści. Serdecznie pozdrawiam;) Jolka
OdpowiedzUsuńJola
UsuńA ja dziękuję Tobie za Twoją obecność na blogu i wszystkie zostawione tu przez Ciebie komentarze. Nie tracę nadziei, że może jeszcze kiedyś będę w stanie coś napisać.
Pozdrawiam Cię najserdeczniej i jestem wdzięczna za każde słowo, które tu zostawiłaś. :)
Paulina Pauliną, ale cieszę się, że prasa została przykładnie ukarana. Media mogą zniszczyć komu szycie tylko dlatego, że muszą mieć jakąś nowinkę. Wielkie podziękowania za całokształt i życzę zdrowia. Miśka pozdrawia
OdpowiedzUsuńMiśka
UsuńJak to mówią: "każdemu według zasług", ale sprawiedliwość musi być.
Ja także dziękuję Tobie, że tak wiernie trwałaś przy moim blogu i zawsze komentowałaś. To dla mnie niezwykle cenne.
Przesyłam serdeczne pozdrowienia i podziękowania. :)
Od teraz czwartki nie będą już tak radosne. Składam gorące podziękowania za te kilka lat. Pozdrawiam i trzymam kciuki za Twoje zdrowie. Sylwia
OdpowiedzUsuńSylwia
UsuńCzwartki może to nie będą, ale spróbujcie wejść na blog Julity, RanczUli, czy Oli. Tam jest co czytać, a ja Wam te blogi serdecznie polecam. A Tobie również dziękuję za te wszystkie lata obecności i niezliczone komentarze, które tu zostawiałaś. Odpowiadać na nie było prawdziwą przyjemnością.
Najserdeczniej Cię pozdrawiam. :)
Dziękuję Małgosiu za wspomnienie o moim blogu.
UsuńPozdrawiam cieplutko w środę wieczorem.
Julita
No i fajnie że zakończenie, to happy end. Dzięki za wszystkie takie końce. Szkoda, że nie mogę liczyć kolejny post. Pozdrowienia i życzenia zdrowia;) Kara
OdpowiedzUsuńKara
UsuńTy jesteś jedną z tych rekordzistek, które bardzo długo czytają tego bloga i komentują każdy rozdział. Za tę wytrwałość chcę Ci z całego serca podziękować. A jeśli chodzi o happy endy, to zawsze były szczęśliwe poza jednym opowiadaniem, w którym Ula wybrała Alexa, nie Marka.
Dziękuję pięknie za życzenia zdrowia. Z pewnością będę ich potrzebować. Pozdrawiam Cię najserdeczniej i dziękuję za wszystko. :)
Takiego Marka bardzo lubię. Serdecznie dziękuję za wszystko. Pozdr;)
OdpowiedzUsuńI wzajemnie z wielką przyjemnością dziękuję za Twoją obecność i komentarze pod każdym postem. Najserdeczniej Cię pozdrawiam. :)
UsuńDziękuję za tę i wszystkie inne opowieści. Liczę na to, że Twoja historia też tak wspaniale się skończy i nastąpi satysfakcjonująca poprawa zdrowia, co pozwoli wrócić do nas. Od czasu do czasu będę zaglądać na blog. Gorąco pozdrawiam;) Iza
OdpowiedzUsuńIza
UsuńCała przyjemność po mojej stronie. To niesamowicie przyjemne uczucie, kiedy się ma świadomość, że chciaż kilkunastu osobom sprawiłam radość moimi historiami. Czy moja historia skończy się pozytywnie? Naprawdę nie wiem, ale chciałabym przynajmniej ręce doprowadzić do takiego stanu, żeby były w miarę sprawne i mogłyby mi jeszcze posłużyć. To wszystko jednak melodia przyszłości.
Pięknie dziękuję Ci za wszystkie komentarze, które tu zostawiłaś przez te wszystkie lata. Byłaś jedną z najwierniejszych czytelniczek tego bloga, co bardzo sobie cenię. Zaglądaj czasem tutaj, bo może któregoś dnia faktycznie stanie się cud.
Najserdeczniej Cię pozdrawiam. :)
Gosiu,
OdpowiedzUsuńDziękuję ci za każde opowiadanie o Uli i Marku. Życzę dużo zdrowia i cieszę się, że swoimi opowiadaniami sprawiłaś czytelnikom wiele wrażeń i emocji.
Pozdrawiam cieplutko, Olka.
Ola
UsuńTo bardzo miłe, co piszesz i mam nadzieję, że faktycznie moje opowiadania sprawiały Wam radość i czasem dawały wzruszenie. One zostają więc zawsze można do nich wrócić. Teraz czekam, aż Ty rozwiniesz szeroko skrzydła, a ja z wielką przyjemnością będę komentować to, co napiszesz.
Pozdrawiam najserdeczniej. :)
Miłość to jest to, tylko należy w nią wierzyć tak, jak Ula, Marek, Violetta i Sebastian. Nie znajduję słów aby Wam podziękować wiec tylko napiszę krótko dziękuję. Wam również życzę wszystkiego co najlepsze. Pozdrawiam AB
OdpowiedzUsuńAB
UsuńI ja bardzo Ci dziękuję, bo jak sięgnę pamięcią, zawsze tu byłaś i zawsze komentowałaś. Naprawdę bardzo to doceniam, bo czytanie Waszych komentarzy było największą przyjemnością podobnie jak odpowiadanie na nie. Jestem wdzięczna za obecność, za zainteresowanie, za każde słowo zostawione tutaj.
Najserdeczniej Cię pozdrawiam. :)
Dziękuję za możliwość czytania i dyskutowania z Wami każdego czwartku. Teraz będzie trochę dziwnie, ale co tam, to Ty jesteś najważniejsza. Pozdrawiam Mira
OdpowiedzUsuńMira
UsuńWierz mi, że wolałabym nie kończyć tej przygody z pisaniem, ale jeśli życie zaczyna Cię przerastać, to oznacza, że najwyższy czas coś z tym zrobić.
Z całego serca Ci dziękuję, że zawsze byłaś, zaglądałaś i komentowałaś. To dla mnie niezwykle cenne doświadczenie. Trzymaj się ciepło.
Najserdeczniej Cię pozdrawiam. :)
No cóż, tego można było się spodziewać bo dawałaś już znać, że zdrowie takie trochę nie bardzo, ale mimo wszystko szkoda. Życzę choć minimalnej poprawy i gorąco pozdrawiam Teresa
OdpowiedzUsuńTeresa
UsuńMam nadzieję, że Twoje słowa staną się ciałem i jeszcze wszystko u mnie wróci do jakiejś normalności. Szkoda jest i mnie, bo przez te wszystkie lata przyzwyczaiłyście mnie do Waszych reakcji na każdy rozdział. To była ogromna przyjemność móc dla Was pisać i ogromny zaszczyt.
Pozdrawiam Cię cieplutko dziękując jednocześnie za Twoją obecność na blogu i każdy komentarz. :)
Cud, miód i orzeszki. To tyle jeśli chodzi o tę historię i pozostałe opowiadania. Gdzie ja będę teraz mogła tak regularnie się spotykać z autorką. Wielkie dzięki i czapki z głów. Pozdrowienia. Edyta
OdpowiedzUsuńEdyta
UsuńDziękuję Ci z całego serca za te miłe słowa. Mam nadzieję, że czasem zatęsknisz za którymś z opowiadań i będziesz zaglądać. Jestem Ci bardzo wdzięczna za to, że byłaś obecna tu w każdy czwartek i zawsze komentowałaś.
Pozdrawiam Cię najserdeczniej i przesyłam uściski. :)
Twoje koncóweczki były zawsze cudowne i tutaj też tak jest;) Szkoda, że kolejna osoba żegna się z pisaniem, niemniej jednak rozumiem, bo wiem co to zły stan zdrowia. Pozdrawiam i być może do następnego razu;) Nina
OdpowiedzUsuńNina
UsuńNa razie trudno wyrokować, co będzie ze mną dalej. Póki co, nie jest najlepiej, a czy kiedyś się poprawi, to pytanie za conajmniej milion. Jesteś jedną z tych osób, które zintegrowały się z tym blogiem, bo zawsze tu zaglądałaś i zawsze komentowałaś. Za to jestem Ci niewymownie wdzięczna i najserdeczniej Cię pozdrawiam. :)
Trochę pieniędzy i można prawie wszystko, nawet zatuszować blizny, ale Ula i Marek zasłużyli sobie na szczęście. Przesyłam ciepłe pozdrowienia i bardzo ale to bardzo dziękuję;) Daga
OdpowiedzUsuńDaga
UsuńI ja bardzo Ci dziękuję za Twoją obecność na blogu i regularne komentowanie każdego rozdziału. Naprawdę bardzo to doceniam i najserdeczniej Cię pozdrawiam. :)
U Was wszystko działało jak w szwajcarskim zegarku i opowiadania były urocze. Bardzo często były pocieszeniem po ciężkim dniu oraz dawały chwile oddechu. I chyba właśnie za to przede wszystkim pragnę podziękować. Serdecznie pozdrawiam i oczywiście życzę poprawy stanu zdrowia. Regina
OdpowiedzUsuńRegina
UsuńJa jestem człowiekiem dość pedantycznym więc stąd ta regularność w publikowaniu rozdziałów. Opowiadania traktowały o różnych życiowych przypadkach, a szczęśliwe zakończenie losów bohaterów miało właśnie przynosić czytelnikom ulgę, relaks i tylko czasem wyciągnięcie jakichś wniosków dla siebie. Jeśli tak to odbieraliście, to myślę, że osiągnęłam swój cel.
Bardzo Ci dziękuję za wszystkie wpisy i trwanie tak długo przy tym blogu. Najserdeczniej Cię pozdrawiam. :)
Dziękuję, dziękuję i jeszcze raz dziękuję. Pozdrawiam;) Ada
OdpowiedzUsuńAda
UsuńCała przyjemność po mojej stronie. Ja Tobie bardzo dziękuję i najserdeczniej Cię pozdrawiam. :)
Oj smuteczek, ale pewnie tak musi być. Serdecznie dziękuję i pozdrawiam;) Ola
OdpowiedzUsuńOla
UsuńJa też rezygnuję z ciężkim sercem, bo przywykłam do Was i Waszej obecności na blogu. To jednak siła wyższa i dla mnie najważniejszym priorytetem jest teraz trochę się podkurować. Wciąż mam nadzieję, że będzie lepiej, a wtedy będę mogła wrócić i kontynuować pisanie.
Pozdrawiam Cię pięknie i bardzo dziękuję za obecność na blogu i komentarze. :)
Dopiero dzisiaj dowiedziałam się o chorobie Małgosi od niej samej . Z powodu własnych kłopotów nie zaglądałam na strony Małgosi i nie wiedziałam o jej problemach zdrowotnych. Bardzo jej współczuję i żałuję, że zaniechała pisanie. Życzę Ci Małgosię byś do nas wróciła zdrowa i szczęśliwa, byś pomyślnie zakończyła leczenie i znowu obdarowywała nas swoimi pięknymi opowiadaniami. Pozdrawiam i życzę wytrwałości ..
OdpowiedzUsuńjolantapuculowski, (bo to chyba Ty jesteś autorką komentarza), bardzo dziękuję za życzenia. Na pewno się przydadzą, bo czasem człowiek wątpi, czy to co robi, ma jakiś sens. Jednak walczę dalej. Nadzieja, jak to mówią, umiera ostatnia.
UsuńSerdecznie Cię pozdrawiam. :)
Sporo mi to zajęło, ale przeczytałam ponownie wszystkie opowiadania. I aż żal czytać ostatnie zdanie wiedząc, że to koniec.
OdpowiedzUsuńGratuluję weny i wytrwałości, że przez tyle lat Twoja głowa wymyślała co rusz nowe, wspaniałe scenariusze, przy których niejednokrotnie uroniłam łzy, czy to ze wzruszenia czy ze śmiechu. Czytałam i nie raz czułam jakbym była tuz obok bohaterów, albo sama stawala się jednym z nich. Dziękuję za teho cudowneho bloga❤️❤️❤️
Wszystkiego dobrego!
Karolka
UsuńBardzo dziękuję za miłe słowa, a także za to, że zaglądasz na blog. Cudownie jest wiedzieć, że ludzie jednak tu zaglądają, choć przynajmniej od blisko roku nic nie piszę. Pozdrawiam Cię najserdeczniej i życzę wszystkiego dobrego.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń