Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 27 października 2016

MOŻE JESZCZE KIEDYŚ, GDZIEŚ...? - rozdział 7



Moi drodzy
Dzisiaj wreszcie wróciłam do domu. Dziękuję serdecznie za cierpliwość i zaglądanie na blog. Dziękuję za półtora miliona odsłon. Dziękuję za wszystkie komentarze pod poprzednim rozdziałem i za słowa wsparcia tak bardzo dla mnie ważne. Już nie zwlekając dodaję kolejną część.
Miłej lektury.




ROZDZIAŁ 7

 - Nawet nie wiesz jak wiele razy żałowałem, że nie potrafiłem stawić czoła tej nieprzyjemnej sytuacji, jak bardzo byłem tchórzliwy, że nie powiedziałem od razu Paulinie jak sprawy się mają. Widziałem w twoich oczach wielkie rozczarowanie i nie potrafiłem się przemóc, żeby wyznać jej prawdę. Zrobiłem to dopiero po zarządzie. Raport przyjęli wszyscy, ale ojciec nie był zachwycony. Po nim Paulina zrobiła mi nalot, bo chciała porozmawiać o ślubie. To był ten właściwy moment, żeby wszystko jej wyjaśnić.


Najgorsze było to, że ona mi nie uwierzyła kiedy mówiłem jej, że ślubu nie będzie, bo kocham ciebie i mam nadzieję, że to ciebie kiedyś poślubię a nie ją. Nie uwierzyła mi kiedy mówiłem, że nie pojawię się w kościele. Była tak pewna swego, że w sobotę przyjechała do katedry wystrojona w białą suknię a za nią przyjechał tłum gości. Ona wcale nie odwołała tego ślubu. Po dwóch godzinach zrozumiała wreszcie, że jednak mówiłem prawdę i żadnego ślubu nie będzie. W poniedziałek przyszedłszy do pracy zastałem w gabinecie moich rodziców i ją. Ojciec był wściekły, że upokorzyłem Paulinę. Wyjaśniałem, że sama upokorzyła się na własne życzenie, bo tydzień przed ślubem poinformowałem ją, że nie przyjdę do kościoła i nie ożenię się z nią. To jednak dla rodziców nie był żaden argument. Ojciec powiedział, że poniosę wszelkie konsekwencje tej decyzji, że od dzisiaj nie jestem już prezesem, a stanowisko przejmuje Alex. Kazał mi zwrócić wszystkie udziały. Wtedy też dowiedziałem się, że wie o kredytach, które wzięłaś. Przyznał, że uratowały firmę i że spłaci je do końca. Mnie kazał się pakować i wynieść. Od tego czasu nie wiem, co się tam dzieje. Nic nie wiem o rodzicach i o Febo. Z firmy odszedłem wraz z Sebastianem. Nie chciał zostać mówiąc, że wcześniej czy później Febo i tak go wyrzuci. Violetta też odeszła z nami. Wkrótce zainwestowaliśmy w małe wydawnictwo, które teraz dość mocno się rozrosło. Parę lat temu zmieniliśmy siedzibę i pracujemy tu w centrum. Wykupiliśmy cały parter jednego z tych oszklonych na zielono biurowców. Dobrze prosperujemy, mamy bardzo dużo zleceń i dobrze nam się powodzi. Koniecznie chciałem udowodnić sobie i ojcu, że bez jego firmy i pieniędzy też sobie poradzę. Wydawnictwo nazwałem „Iskierka” na twoją część. Kiedy przeczytałem w książce, że wahałaś się między moim a „Znakami czasu” i wybrałaś to drugie, poczułem się rozczarowany, bo być może spotkalibyśmy się trochę wcześniej. I to właściwie wszystko. Nie ożeniłem się. Nie mam dzieci i byłbym zachwycony, gdybyś zechciała wejść z butami w moje życie. Czy wiesz, że od czasu SPA nie miałem żadnej kobiety? Przez te wszystkie lata miałem takie odium do innych kobiet, że nie potrafiłem zbudować relacji z żadną z nich, bo żadna nie była tobą. Teraz na pewno wiem, że tylko z tobą mógłbym być jeszcze w życiu szczęśliwy.
Ula siedziała cicho słuchając jego słów. Była wstrząśnięta. Nie miała pojęcia, że to jednak trochę z jej powodu musiał odejść z F&D.
 - Przepraszam Marek. Teraz wiem, że to przeze mnie. Gdybym nie narobiła tego zamieszania, ty mógłbyś poślubić Paulinę i nadal być prezesem.
Ujął w dłonie jej szczupłą dłoń i przycisnął do ust.
 - Niczemu nie jesteś winna. Ja nigdy nie byłbym szczęśliwy z Pauliną. Okazało się, że to jej rodzice uwierzyli nie mnie. To boli Ula, kiedy uświadamiasz sobie, że własny ojciec nie ma do ciebie zaufania. Początkowo byłem załamany nie tym, że ślub się nie odbył, ale tym, że stawaliśmy na głowie, żeby firma utrzymała się na powierzchni, a mój ojciec nie potrafił tego docenić. Przez te pięć lat ich nie widziałem. Nie mam pojęcia, co z jego sercem. Prasa nic nie pisze na ten temat. Czasem tylko wydrukują notatkę bez znaczenia o firmie. Nie wiem jaka jest jej kondycja i jak radzi sobie Alex i właściwie od dawna mnie to nie obchodzi. Mam przecież własną, której oddany jestem sercem i duszą. A tak z innej beczki, to wiem, w którym miejscu mieszkasz. Wyczytałem to w książce i byłem zdumiony, że to tak blisko mnie.
 - Blisko ciebie? Przecież ja byłam w twoim domu. To na drugim końcu miasta.
 - Adres nieaktualny. Dom w ramach rekompensaty przepisałem na Paulinę. Sam od pięciu lat mieszkam na Siennej niedaleko Żelaznej i nawet podejrzewam, że nasze mieszkania są identyczne. Tak przynajmniej wywnioskowałem z opisu.
 - Nie do wiary…
 - Prawda? Bardzo zależało mi na tej rozmowie Ula. Wiem, że masz jeszcze żałobę po Thomasie. Nawet nie wiesz jak bardzo podziwiałem tego człowieka. Ja też płakałem nad tą książką, bo było mi potwornie żal was obojga. Wiem też, że nawet w połowie nie jestem taki dobry i szlachetny jak on. On nigdy by cię tak nie skrzywdził. Bardzo się boję, ale odważę się i zadam to pytanie. Czy jesteś w stanie wybaczyć mi tę złą przeszłość? Odciąć wszystko grubą kreską i kiedyś wrócić do mnie? Czy dasz nam jeszcze szansę na szczęście? Ja nigdy nie przestałem cię kochać. Kiedy odeszłaś, myślałem, że oszaleję. Szukałem cię. Wynająłem nawet detektywa, ale dobrze się ukryłaś, bo nic nie wskórał. Odpowiedz mi. Ja muszę wiedzieć…
 - Dużo pytań zadajesz. Myślę, że zmieniłeś się. Widzę, że jesteś innym człowiekiem. Lepszym. Ja też już inaczej postrzegam tamten czas. Nie żywię urazy. Było, minęło. Mam dość walki i dość zamartwiania się o wszystko. Chcę wreszcie trochę pożyć bez trosk i wiecznych problemów. Bardzo przeżyłam śmierć Thomasa. Umarł na moich rękach. To trauma, której długo nie będę mogła zapomnieć. Mam jeszcze jak widzisz żałobę po nim i zamierzam przeżyć ją do końca. Mimo to nie chcę się zamykać w czterech ścianach i zasklepiać w smutku. Thomas wcale by tego nie chciał. Kilka dni przed jego śmiercią siedzieliśmy na werandzie i rozmawialiśmy o mojej przyszłości. On uważał, że ja nie zaznam spokoju jeśli nie porozmawiam z tobą. Mówił, że to bez znaczenia czy będziesz nadal wolny, czy żonaty. Twierdził, że atmosferę trzeba oczyścić, bo tak naprawdę nie wiem, co stało się po mojej ucieczce. „Jeśli uznasz, że on zasługuje na drugą szansę, daj mu ją” – powiedział. Uważam, że zasługujemy oboje na drugą szansę i nie zamierzam jej zmarnować.
Marek miał łzy w oczach.
 - Thomas był bardzo mądrym człowiekiem. Nawet nie wiesz jak dobrze się poczułem. Jakby stutonowy głaz spadł mi z serca. Dziękuję. Jesteś wspaniała. A teraz jeśli pozwolisz odprowadzę cię do domu. Trochę już późno i nie chcę, żebyś wracała sama.
Wyszli z restauracji i ruszyli spacerkiem w kierunku Żelaznej. Marek wciąż zadawał pytania.
 - A jak tata Ula? Wszystko w porządku z jego sercem?
 - Nie uwierzysz, ale czuje się jak nowonarodzony. Ta operacja sprawiła cud. Bardzo mi pomógł po śmierci Thomasa i wtedy jak kupiłam mieszkanie. Sprawy wciąż trzymały mnie w Poczdamie, a on razem z Jaśkiem i Betti urządzał mi mieszkanie. Ja zamawiałam meble przez internet, a oni czekali na dostawy i skręcali je w mieszkaniu. Jak wróciłam, wszystko było pięknie umeblowane, kafelki zmienione w łazience i kuchni. Nowe podłogi. Dosłownie wszystko. Teraz dopieszczają dom w Rysiowie, bo on wymagał generalnego remontu. Jest już nowy dach, ogrodzenie, odremontowany garaż i nowe umeblowanie w pomieszczeniach. Teraz nie poznałbyś tego domu. Przedtem wyglądał jak niewielki kurnik, a teraz to taka mała willa. Cieszę się, że na stare lata tata będzie mógł cieszyć się tym wszystkim. To już zupełnie inne warunki niż kiedyś. Jasiek chyba niedługo będzie się żenił. Ciągle podejrzanie szeptają z Kingą jakby dogrywali jakieś szczegóły. Jeśli moje przeczucia się sprawdzą, to on na pewno wyniesie się z domu i zamieszka u niej. Tata zostanie sam z Betti… Wiesz, że Jasiek skończył studia? Jest informatykiem. Kinga zresztą też. Na razie oboje pracują w małych firmach, ale pewnie jak już się pobiorą to założą coś własnego. Będę mogła im pomóc finansowo. Dzięki Thomasowi. To bardzo pokrzepiająca myśl. O, jesteśmy na miejscu.
Przystanęli nieopodal wejścia do bloku.
 - Masz jakieś plany na weekend?
 - Mam. Jadę do Poczdamu już w piątek. Wracam w niedzielę wieczorem. Muszę pójść na cmentarz… Rozumiesz…
 - Rozumiem doskonale Ula. Czy byłoby wielkim nietaktem z mojej strony, gdybym pojechał z tobą? Ja słyszę jak to brzmi, ale uwierz mi, że mam dla Thomasa wiele szacunku i bardzo go podziwiam za to jak dawał sobie radę z tą straszną chorobą. Chciałbym złożyć kwiaty na jego grobie i chociaż w taki sposób wyrazić swój podziw i wielką atencję, bo dla mnie to prawdziwy bohater.
Zaskoczył ją tą propozycją. Podniosła głowę i spojrzała mu w oczy, w których wyczytała błaganie.
 - No cóż… Myślę, że chyba nie ma w tym nic złego. Jeśli masz ochotę mi towarzyszyć, to nie będę się sprzeciwiać.
 - W takim razie daj mi jeszcze swój numer telefonu – wyciągnął komórkę. Podyktowała mu a on gorliwie go zapisał. – Odbierzesz jak zadzwonię w tygodniu?
 - Odbiorę. A teraz pożegnam się już. Jest naprawdę późno. Do zobaczenia – podała mu dłoń, którą skwapliwie ucałował.
 - Dobranoc Ula i do zobaczenia.
Stał jeszcze czekając aż zamkną się za nią wejściowe drzwi. Potem odwrócił się na pięcie i skierował kroki na Sienną. Czuł się tak, jakby skrzydła urosły mu u ramion. Ona nie czuje urazy. Wybaczyła mu. Dała jeszcze jedną szansę, a on tej szansy na pewno nie zmarnuje. Co za wspaniała kobieta. Najwspanialsza.

Przekręciła w zamku klucz i weszła do przedpokoju zapalając mały kinkiet nad lustrem. Nadal nie mogła uwierzyć w to spotkanie i tę szczerą do bólu rozmowę. Marek ewidentnie się zmienił. Spoważniał, ważył każde słowo, ale pewnie to dlatego, że bał się ją urazić. Zauważyła, że był spięty, mimo to powiedział jej wszystko to, co chciała wiedzieć. Wybrał ją nie piękną Paulinę. Nie przestał jej kochać. Zależy mu na niej. Nie miała pojęcia, że wydawnictwo „Iskierka” należy do niego. Jednak wbrew temu, co myślał o nim senior Dobrzański, doskonale poradził sobie. Pracuje, zarabia i na pewno nie klepie biedy. Nie bardzo rozumiała postawę rodziców Marka. Przecież mieli go tylko jednego i zamiast stać za nim murem wzięli stronę urażonej Pauliny. Mogłaby mieć pretensje, gdyby Marek nie uprzedzał jej, że na ślub nie przyjdzie, ale skoro powiedział to wprost, dlaczego uważała nadal, że ślub się odbędzie? Tym, że odwołał ten ślub wzbudził Uli podziw. Jednak się odważył. Późno, bo późno, ale jednak. Cena jaką zapłacił była wysoka. Utrata stanowiska, zero kontaktów z rodzicami… Ciężko po czymś takim przejść do porządku dziennego, a jednak podźwignął się. Propozycja towarzyszenia jej do Poczdamu trochę ją zaskoczyła, ale właściwie dlaczego nie… Przecież to nic złego…
Weszła pod prysznic a potem przebrana w lekką koszulkę wskoczyła do łóżka. Usłyszała tylko jeszcze dźwięk przychodzącego sms-a. „Słodkich snów kochanie.” Uśmiechnęła się i wystukała odpowiedź „Dobranoc Marek”. Przytuliła twarz do poduszki i zasnęła kamiennym snem.

Dochodził już do biurowca, gdy zauważył stojącego przy parkingu Sebastiana.
 - A ty co? – przywitał się wyciągając dłoń. – Nie wchodzisz?
 - Czekam na ciebie, bo umieram z ciekawości, czy udało ci się porozmawiać z Ulą.
Marek uśmiechnął się szeroko pokazując garnitur śnieżno białych zębów i te charakterystyczne dołeczki w policzkach.
 - Udało się bracie. Pozwoliła się nawet zaprosić na kolację. Długo rozmawialiśmy. Opowiedziałem jej wszystko jak na świętej spowiedzi niczego nie ukrywając. Potem odprowadziłem ją do domu. Wymieniliśmy telefony. Żebyś ją widział Sebastian… Jest powalająco piękna. Książkę czytałeś?
Przyjaciel przecząco pokręcił głową.
 - Jeszcze nie dotarłem do księgarni.
 - W takim razie nie wiesz, że ona wyszła za mąż i owdowiała kilka miesięcy temu. Nie będę się wdawał w szczegóły, bo koniecznie musisz to przeczytać jeśli chcesz je znać. Sprawa z tym zamążpójściem jest bardziej skomplikowana, a ja nie potrafię tego streścić w kilku słowach. Tak czy owak nadal nosi żałobę. W piątek rano jadę z nią do Poczdamu. Tam mieszkała przez te ostatnie pięć lat razem z mężem. Ma tam dom. Wracamy w niedzielę.
 - A to ci dopiero… - Sebastian był w lekkim szoku. – To ten jej mąż młody musiał być jak zmarł.
 - Miał raka i trzydzieści dziewięć lat. Więcej nic nie powiem. Przeczytaj książkę.

W czwartek wieczorem zadzwonił do niej. Musiał uzgodnić z nią szczegóły tego wyjazdu.
 - O której chcesz wyjechać?
 - Koło dziesiątej. Drogę doskonale znam. Prosta jak drut. Pojedziemy około sześciu godzin. To trochę ponad sześćset kilometrów. Po drodze zatrzymamy się na jakąś kawę i obiad.
 - Jedziemy twoim samochodem, czy moim?
 - Wolałabym swoim. Przywykłam do niego. Jest duży, wygodny i bezpieczny.
 - W takim razie o dziesiątej przed twoim blokiem tak?
 - O dziesiątej…


Dochodził do bloku Uli, gdy ujrzał ją samą wyprowadzającą samochód z garażu. Podszedł bliżej. poczekał aż wyjedzie i wtedy zamknął bramę. Wyskoczyła zgrabnie zza kierownicy i przywitała się z nim.
 - Nie wiedziałem, że masz „Picassa”.
 - To samochód Thomasa. Musiał być duży, bo woziłam w nim jego wózek inwalidzki i mnóstwo innych rzeczy. Masz coś do włożenia do bagażnika?
 - Tylko tę niewielką torbę.
 - To wrzucaj i ruszamy – ponownie zasiadła na miejscu kierowcy. – Jak dojedziemy do Poczdamu zrobimy jakieś zakupy, bo w domu nic nie ma.
Nie miał pojęcia, że tak dobrze potrafi prowadzić. Wiedział z jej CV, że posiada prawo jazdy, ale przecież nie miała samochodu i nie jeździła. Przypomniał sobie, co pisała w książce, że to ten ogrodnik Uwe ponownie uczył ją jeździć.
 - Miałaś dobrego nauczyciela – powiedział z uznaniem. – Uwe naprawdę się spisał. Jeździsz jak zawodowiec.
 - Musiałam się nauczyć. Przecież trzeba było wozić Thomasa na chemię i na badania.
Kiedy wjechała na A-2 dała upust prędkości. Mogła sobie pozwolić, bo ruch nie był duży. O trzynastej zatrzymała się przed jakimś zajazdem. Zapewniła Marka, że mają tu świetne, domowe jedzenie i takie było w istocie. Solidna porcja zupy ogórkowej i talerz gołąbków w sosie pomidorowym nasycił ich żołądki.
 - Weźmiemy kawę na wynos. Dwa duże kubki proszę – zamówiła. – Szkoda mi czasu na wypicie jej na miejscu.
Reszta drogi przebiegła bez problemu. Kilka minut po szesnastej wjechali do Poczdamu. Pierwszy raz był tutaj i tak jak Ula po przyjeździe tak i on podziwiał tę wszechobecną zieleń. Samochód zatrzymał się przed wielką halą targową.
 - Tu dostaniemy dosłownie wszystko.
Jak się okazało te zakupy wcale nie były małe, bo Ula nabyła towaru na całe trzy dni. Wypełnili nim niemal cały bagażnik.
Nie minęło kilka minut, gdy Ula podjechała pod dom. Pilotem otworzyła bramę i wolno wjechała na podjazd.
 – Dojechaliśmy. To mój dom, a raczej Thomasa i mój. Zapraszam.


24 komentarze:

  1. Proście a będzie wam dane;) Thanks. Resztę później, po przeczytaniu;) AB

    OdpowiedzUsuń
  2. Miło, że wróciłaś i mam nadzieję, że ze zdrowiem jest już wszystko dobrze tak jak w związku Uli z Markiem. Najważniejszą rozmowę mają już za sobą a teraz weekendowy wyjazd przed sobą. Do niczego pewnie nie dojdzie , ale pewnie będzie się i bez tego dużo się dziać. Marek bardzo szlachetnie postąpił jadąc z nią tam i że chce podziękować Thomasowi za to że w pewien sposób i on zajął się Ulą a nie tylko Ula nim. Jeszcze jedna rzecz rzuciła mi się w tej części w oczy to, że podobnie jak Ula dziwię się, że Dobrzańscy wybrali Paulinę a nie syna. Całkiem inaczej niż u mnie. Ale wiem, że tak musiało być na potrzeby opowiadania. Może nawet z czasem porozmawiają.
    Pozdrawiam cię i jeszcze raz zdrowia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Urwało mi dwa zdania komentarza.
      Może z nawet z czasem porozmawiają. W serialu na początku zadowoleni z porzuceniu też nie byli, ale w końcu syn był najważniejszy. Co prawda tu dużo czasu minęło, ale i po tylu latach można pogodzić się.

      Usuń
    2. RanczUla
      Ze mną trochę lepiej, choć do pełni szczęścia sporo brakuje. Staram się jednak nie narzekać.
      Czytasz moje opowiadania i wiesz, że czasem Dobrzańscy seniorzy są całym sercem za synem, a czasem robię z nich wyrodnych rodziców. Tu przyjęłam tę skrajną wersję. Mam w planach spotkanie z synem, ale to za jakiś czas.
      A podczas wspólnego weekendu nie zamierzam umieszczać ich w jednym łóżku. Za wcześnie.
      Wielkie dzięki za komentarz. Pozdrawiam Cię najserdeczniej. :)

      Usuń
  3. Och ten Seba! Tak chciał ją przeprosić, tak żałował spisku, że nawet książki nie kupił?! Biedaczek, jeszcze nie dotarł do księgarni;) Ula i Marek, rozmawiają tak jakby się wczoraj widzieli - fajnie;) Jeszcze raz dzięki. Pozdrawiam AB

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. AB
      Zanim wstawiłam rozdział czytałam Twój wpis pod poprzednim. Jak to mówią: "Mówisz i masz". Wyrwałam się z łap medyków i z tego szczęścia, że jestem już w domu postanowiłam dodać rozdział. Tęskniłam za tym.

      Te wszystkie lata spędzone na obczyźnie pozwoliły Uli zapomnieć i nabrać dystansu do przeszłości. Teraz jest starsza i dojrzalsza. Sama pisała, że jej ucieczka była zupełnie nieprzemyślana i być może teraz postąpiłaby zupełnie inaczej. Nie chowa urazy. Wybaczyła, co dla Marka jest miłym zaskoczeniem, bo on sam spodziewał się prawdziwej batalii w ponownym przekonaniu Uli do siebie.
      Dziękuję pięknie za wpisy i cieplutko pozdrawiam. :)

      Usuń
  4. Witaj Małgosiu,
    jak dobrze, że już wróciłaś:) Czas bez Ciebie niemiłosiernie się dłużył!!! Dobra, a teraz opowiadanie. Bardzo pozytywnie zaskoczyła mnie Ula:) Zresztą chyba nie tylko mnie - Marek też pewnie był zaskoczony? Żadnych "awantur", żadnych wymówek, żadnych złośliwości, żadnych pretensji - w zamian tylko życzliwość!? Jednak, to prawda, że czas leczy rany. Może jeszcze doświadczenie życiowe i odpowiedni dystans do spraw. Ula pozwoliła wreszcie Markowi na powiedzenie prawdy, całej prawdy i tylko prawdy. Spokojnie słuchała, nie przerywała mu - bardzo dojrzała postawa. Marek powinien być spokojny, bo Ula rzeczywiście nie żywi już żadnej urazy. Teraz przed nimi czysta karta. Mogą ją zapisać tak jak chcą. Powolutku na nowo muszą się poznać. Jednak oboje się mocno zmienili i to nie tylko zewnętrznie:) Ciekawa jestem jak Marek będzie zdobywał na nowo serce Uli. Bo to, że Ula wybaczyła i dała im jeszcze jedną szansę nie oznacza, że wpadną sobie od razu w ramiona. I pewnie nie tylko chodzi tu o żałobę, ale jednak trochę czasu minęło. Marek powinien się postarać i każdego dnia udowadniać jej swoją swoją miłość:) Mam nadzieję, że będzie cierpliwy i da jej tyle czasu ile będzie potrzebowała? Ta szczera chęć podziękowania Thomasowi za opiekę nad Ulą jest bardzo miłym gest ze strony Marka. Nie wiem tylko czy on będzie się dobrze czuł w domu Uli i Thomasa? Ja osobiście chyba jednak czułabym pewien dyskomfort:) Teraz okazuje się, że w sumie dobrze, że w Niemczech nie mieli dużo znajomych. Pewnie zaraz pojawiłyby się plotki, że Ula dość szybko znalazła pocieszyciela!? Ale pożyjemy, to zobaczymy. Bardzo dziękuję za dzisiaj i oczywiście czekam na więcej:) Serdecznie pozdrawiam i przesyłam mnóstwo uścisków:)
    Gaja

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gaju
      W swoim komentarzu zawarłaś właściwie wszystko. Po tylu latach kompletnego braku kontaktu zawsze istnieje jakaś obawa, że zmian, które zaszły w nich mogą rozczarować. Ula bardzo docenia szczerość Marka, a także fakt, że on wyraża się o Thomasie bardzo pozytywnie, podziwia go za heroiczną walkę ze śmiertelną chorobą. Uważa, że Thomas był znacznie lepszym człowiekiem pod względem charakteru od niego, a cierpienie dodatkowo go uszlachetniło. Jego propozycja wyjazdu z Ulą do Poczdamu zaskakuje ją, ale argumenty, których Marek używa motywując tę chęć towarzyszenia jej całkowicie ją przekonują, bo w jego głosie i oczach słyszy i widzi wyłącznie szczerość.
      A jak będzie podczas tego wspólnego weekendu dowiesz się za tydzień i mam nadzieję, że dalsze części tej historii nie znudzą Was za bardzo.
      Dziękuję, ściskam i życzę błogiego lenistwa podczas weekendu o ile to w ogóle możliwe w Twoim przypadku. Pozdrawiam. :)

      Usuń
  5. Jacy oni są zdystansowani, jacy grzeczni a gdzie żar spowodowany tęsknotą i miłością?! Nie każ im i nam za długo czekać na cieplejsze i odważniejsze gesty;) Pozdrowienia Iza

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Iza
      Minęło ponad pięć lat. Oboje są nieco nieśmiali, choć pełni oczekiwań. Trzeba dać im trochę więcej czasu, by mogli ponownie oswoić się ze sobą. Żar nie wygasł, ale kilka dni to zdecydowanie za mało, by mógł wybuchnąć ogromnym płomieniem. Przecież dopiero się spotkali i wyjaśnili sobie przeszłość. Bądź cierpliwa.
      Pozdrawiam Cię pięknie i dziękuję za komentarz. :)

      Usuń
  6. Dzięki, że jest rozdział! Punkt dla Marka, że zdobył numer telefonu Uli! I od razu go wykorzystał;) Spryciarz;) Rodzice Marka są dziwni. Myślałam, że jakiś tam kontakt jednak utrzymywali ze swoim jedynakiem. Nie interesowało ich czy ma co do gara włożyć lub czy jest zdrowy? Okropne! Dzieciaki są od tego żeby popełniać błędy, a rodzice od tego żeby im wybaczać. Fajna część czekam na cd. Pozdrawiam Kara

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kara
      Pod tym, co napisałaś mogę się podpisać obiema rękami. Rodzice nie przeżyją życia za swoje dzieci. One muszą popełniać błędy i wyciągać z nich wnioski. Tu zwłaszcza dumny tata Dobrzański postanowił surowo ukarać syna sądząc, że jest kompletnie nieodpowiedzialny. To też dowód na to jak mało senior go zna, bo on wcale nie ma mniej ambicji od rodziciela. Helenie chyba nie ma się co dziwić, bo Paulinka była jej oczkiem w głowie, chociaż powinien być nim jej syn. Ale jak mówią: nie ma tego złego... Marek okrzepł, stał się zaradny, kreatywny i nie utonął. Trzyma wysoko głowę nad powierzchnią, bo okazał się zdolnym biznesmenem. To bardzo mu się przyda i to już niedługo.
      Bardzo dziękuję, że wciąż czytasz i zaglądasz.
      Najserdeczniej Cię pozdrawiam. :)

      Usuń
  7. Wczoraj jednak nie zdążyłam przeczytać. Ale za to dzisiaj i owszem;) Marek ma rację, szkoda ich wspólnej walki o utrzymanie FD w dobrej kondycji;( A śmietankę pewnie spokojnie spija Aleksander Wielki? Chociaż gdyby nie ta walka, to nie byłoby tej wielkiej miłości UiM. Pozdrowienia;) Ada

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ada
      Bardzo się cieszę, że zaglądasz i czytasz.
      Czy Aleksander Wielki spija śmietankę, to niedługo się okaże. Być może sytuacja w firmie trochę Was zaskoczy?
      Pozdrawiam Cię pięknie i dziękuję za wpis. :)

      Usuń
  8. No nie powiem, zaskoczyła mnie Ula. Marek przygotowany na batalię, dostał słowotoku żeby tylko mu nie przerwała, żeby tylko zdążył powiedzieć jej wszystko, żeby wyznać jej nieustającą miłość. A Ula taka spokojna, cicha. Może dlatego, że nie była przygotowana na spotkanie z Markiem, sytuacja ją zaskoczyła? Ale chyba jednak nie, chyba jest tak jak mówi, nie chce wracać do przeszłości, chce żyć bez zamartwiania się;) Zresztą stres chyba Marka nie odpuszczał przez całe spotkanie, nawet jak ją odprowadzał, to chyba bał się, że nie będzie jednak chciała się z nim widywać więcej? A widać, że on chce, bardzo chce - zresztą Ulka teraz taka piękna. I zaskoczenie zgodziła się na wspólny wyjazd;) Fajnie prowadzisz to opowiadanie;) I fajnie, że już jesteś;) Pozdrawiam i życzę zdrowia;)Jolka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jolu
      To wszystko prawda. Marek z tych nerwów, że nie zdąży powiedzieć Uli wszystkiego, o czym powinna wiedzieć, dostał słowotoku. Być może zrobił to trochę chaotycznie, jednak najważniejsze rzeczy usłyszała.
      Ula z natury jest raczej spokojną osobą. Oczywiście widok Marka ją zaskoczył, ale przecież wybaczyła mu już dawno i nie mogła po prostu odwrócić się na pięcie i odejść urażona nie wysłuchawszy go. Rozmowy z Thomasem też dużo dały, bo dzięki nim nabrała dystansu.
      Cieszę się, że opowiadanie Ci się podoba. Bardzo dziękuję za życzenia, życzliwość i komentarz.
      Pozdrawiam najserdeczniej. :)

      Usuń
  9. Czy dopisek GAJA u góry oznacza, że będzie coś publikować?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gaja jest współautorką kilku opowiadań już tutaj zamieszczonych. Pojawienie się jej imienia na górze bloga nie oznacza, że będzie pisać opowiadania, chociaż nie wykluczamy i takiej możliwości, ale że jest już współtwórcą, pomysłodawcą i współautorem niektórych.
      Poza tym będzie niejako mnie zastępować w razie mojej niedyspozycji.

      Usuń
  10. ekstra część wreszcie są razem teraz już tylko z górki;) Pozdrowienia Ola

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ola
      Będzie jeszcze po drodze kilka wybojów, ale pokonają je wspólnie.
      Dziękuję, że zajrzałaś i zostawiłaś ślad. Pozdrawiam Cieplutko. :)

      Usuń
  11. Widać ,że Dobrzański nie do końca wiedział czego się po niej spodziewać i obawiał się ,że mu nagle przerwie ,a on zapomni słów. Stało się inaczej. Wysłuchała go na spokojnie i dała mu nawet nadzieję ,że między nimi może być jeszcze wszystko dobrze.,,Wspólny weekend'' może okazać bardzo dobrym pomysłem by na nowo się ze sobą oswoi i spędzili trochę czasu w swoim towarzystwie. Bywa ,że prozaiczne rzeczy mają największe znaczenie.Oboje są już innymi ludźmi wiedzącym dokąd zmierzają. Z przeszłością ,doświadczeniami życiowymi .Ula nabrała dystansu ,zmieniła się i przede wszystkim uświadomiła sobie wiele rzeczy. Gdzieś uleciała też jej spontaniczność. Cieszę się ,że Ula dała Markowi drugą szansę i wierzę ,że jego zapewniania ,że jej nie zmarnuje są szczere.Czekam ,aż iskierka tkwiąca się w ich sercach na nowo zapłonie płomieniem namiętności i miłości.I myślę ,że jak się rozkręcą to wcale tacy grzeczni to oni nie będą =D. Thomas wiele ją nauczył i mimo ,że tak krótko był w jej życiu coś do niego wniósł. Ciekawa jestem czy seniorzy Dobrzańscy po latach spotkają się z synem? Dojdą ,kiedyś do porozumienia?I dlaczego Paulina okazała się ważniejsza niż ich syn?Kto rządzi tą firmą? Kto ma teraz udziały?Nadal istnieje czy zbankrutowali i sprzedali komuś zupełnie obcemu?A może jest dwóch właścicieli?Bo chyba nie rządzą tam rodzeństwo febo?
    Chyba za dużo pytań na ,które odpowiedź pewnie będę musiała sporo poczekać.
    Ps. Cieszę się ,że wróciłaś i ze zdrowiem trochę lepiej. Pozdrawiam serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Justyś
      Rzeczywiście dużo pytań zadajesz, ale już niedługo znajdziesz na nie wszystkie odpowiedzi. Na razie nie będę nic zdradzać.
      Bardzo doceniam ten długaśny komentarz i dziękuję. Pozdrawiam Cię najserdeczniej. :)

      Usuń
  12. Superowy rozdział miód cud i ... A mnie interesuje co będzie robić zawodowo Ula? Wejdzie w spółkę z Markiem i Sebą czy otworzy inny własny interes? Jest młoda i chyba nie będzie tylko pachnieć i żyć ze spadku? Do Uli takie życie nie pasuje? A może coś z FD? To byłoby dopiero zaskoczenie! Ale trzeba przyznać, że dobra była w te klocki. Prezes jak się patrzy! Bo na macierzyński chyba za wcześnie? A może jednak poświęci się domowi, mężowi i dzieciom? Pozdrawiam i nie znikaj już;) Nina

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nino
      Masz absolutną rację. Ula nie potrafi żyć bez pracy, nie znosi bezczynności i próżni. Takie życie znudziłoby ją śmiertelnie. Za chwilę wszystko zostanie wyjaśnione również w tej kwestii więc zaglądaj i śledź rozdziały. Sama rozumiesz, że nie chcę uprzedzać jej dalszych planów.
      Za komentarz serdecznie dziękuję i równie serdecznie pozdrawiam. :)

      Usuń