Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 1 grudnia 2016

MOŻE JESZCZE KIEDYŚ, GDZIEŚ...? - rozdział 12

ROZDZIAŁ 12


Te trzy dni pozwoliły im naładować baterie na kolejny tydzień. Odpoczęli. Już nie zwiedzali, bo robili to podczas wcześniejszych przyjazdów tutaj. Tym razem to był prawdziwy relaks i leniuchowanie przerwane tylko sobotnim spacerem po jednym z poczdamskich parków. Nie broniła się, gdy przytulał ją do swego boku i co jakiś czas wyciskał na jej ustach słodkiego buziaka. Pragnęła go tak jak wtedy w tym SPA, ale nigdy nie odważyłaby się uprawiać z nim seksu w domu Thomasa. Jakoś było jej niezręcznie. Przez to, że nic nie zmieniła w domu po jego śmierci, odnosiłaby pewnie wrażenie, że podczas miłosnych uniesień z Markiem Thomas ją obserwuje gdzieś z zaświatów, a to nie była miła myśl. Poza tym czuła, że seks z Markiem w jakiś sposób sprofanowałby to miejsce i pamięć o Thomasie. – Lepiej zaczekać z tym, choć widzę, że Marek ledwie się hamuje. Zbyt długo nie miał kobiety, a to nie jest zbyt zdrowe dla mężczyzny.


 - Wiesz, że musimy wpaść jeszcze do rodziców? – Marek odwrócił twarz od przedniej szyby i spojrzał na Ulę.
 - Pamiętam. Ciekawe, czy senior coś załatwił. Mam nadzieję, że Febo nie będzie zbyt uparty.
Tym razem wjechali na podjazd. W drzwiach przywitała ich Helena i od razu zaprosiła do salonu.
 - Głodni pewnie jesteście po podróży. Czekamy na was z ciepłą kolacją. Zosia już podaje.
Przywitali się z Krzysztofem i zasiedli za stołem. Kiedy wylądowały już na nim wszystkie potrawy Ula odważyła się zapytać.
 - I co panie Krzysztofie, rozmawiał pan z Alexem?
 - Rozmawiałem. Początkowo wyśmiał mnie kiedy usłyszał naszą ofertę, ale jak zacząłem mówić o oddaniu sprawy do sądu, zaraz zmiękł. Powiedziałem, że przez swoje działania jest nam winien mnóstwo pieniędzy i nie powinien gardzić tym, co chcemy mu zaoferować. Umówiłem się z nim, że wyślemy mu skan dokumentu a on go podpisze i odeśle. Pocztą lub kurierem pójdą dwa oryginały, z których jeden już podpisany zwróci wraz z udziałami. W międzyczasie przelejemy mu pieniądze na konto. Myślę, że do środy wszystko będzie załatwione, ale jak chcecie, możecie zacząć działać od jutra.
 - To bardzo dobre wiadomości i rzeczywiście pojawimy się w firmie jutro rano. Koniecznie musimy wiedzieć jak firma stoi i co można uratować.

W firmie byli już o siódmej rano. Pan Władek ujrzawszy ich wytrzeszczył ze zdziwienia oczy a potem ściskał ich jak dawno nie widzianych przyjaciół.
 - Wwwwracacie? – zapytał uszczęśliwiony.
 - Wracamy panie Władku. Przejmujemy ten majdan.
Najpierw pojechali na trzecie piętro. Tam mieściła się cała księgowość. Turka zastali w minorowym nastroju. W dodatku był sam. Na ich widok podniósł się z krzesła i wykrztusił:
 - Marek? To naprawdę ty?



 - W rzeczy samej. Ulę Cieplak poznajesz? Trochę się zmieniła, ale to wciąż ona.
 - Mój Boże – Turek ucałował jej dłoń. – Jesteś taka piękna. Kto by pomyślał… Co was do mnie sprowadza?
 - Przejmujemy biznes i musimy wiedzieć, jak sprawy stoją. Musimy też wiedzieć jaką rolę odgrywa tu ten Juszczyk.
Na dźwięk tego nazwiska Adam się spiął.
 - Chcecie wiedzieć jaką rolę odgrywa tu ta parszywa gnida? To ja wam pokażę, co on tu robi. Mam całą dokumentację fotograficzną. Śledziłem gada przez wiele dni i wiem po co zatrudnił się tutaj. Pan Krzysztof mu wierzył, ale ja nie. Zawsze jestem ostrożny i tak jak nie ufałem Alexowi, tak nie ufałem i jemu. Spójrzcie – wyciągnął z dolnej szuflady biurka opasłą teczkę, z której wysypały się fotografie przedstawiające zdjęcia Febo&Dobrzańskich magazynów, z których jacyś ludzie wynosili stare kreacje Pshemko. – Widzicie, to jego wspólnicy w tym procederze. Zabierali z magazynów kreacje i sprzedawali je na straganach targowych w ościennych miastach za psie pieniądze, bo ten głupek nie ma pojęcia o ich wartości. Gdyby Pshemko się o tym dowiedział, to chyba by padł na zawał. Tu w przybliżeniu obliczyłem na jaką sumę nas okradł. Dane miałem szacunkowe, bo nie miałem możliwości ocenić każdej sukni. Myślę jednak, że niewiele się pomyliłem. Siedemset pięćdziesiąt tysięcy to niebagatelna suma, a przecież on wyczyścił niemal cały magazyn.
Marek i Ula nie byli zaskoczeni. Czuli przez skórę, że facet robi tu nieczyste interesy.
 - Nawet nie wiesz, jak bardzo nam pomogłeś. Jesteśmy ci naprawdę wdzięczni. Będziemy reorganizować wszystko. Chcemy żebyś został dyrektorem finansowym F&D, a właściwie to Dobrzański Fashion, bo Febo już tutaj nigdy nie wróci. Nie posiada już udziałów firmy.
Turek najwyraźniej odetchnął.
 - Odkąd odszedł zastępowałem go, ale nikt nie dał mi oficjalnej nominaci.
 - Dostaniesz ją. Gwarantujemy ci i to jak najszybciej. Ponieważ ja mam własną firmę tą zarządzać będzie Ula jako prezes. Ona uzgodni z tobą co i jak. A teraz czas przywitać się z panem Juszczykiem.
W gabinecie prezesa zastali niewysokiego, łysiejącego człowieczka o lisiej twarzy i nieszczerym uśmiechu. Marek przedstawił ich oboje i poinformował, że przejmuje rządy. Na biurko wysypał mu plik zrobionych przez Turka zdjęć.
 - Może mi pan wyjaśnić, co robi w magazynach i kim są ci ludzie, którzy pakują odzież do ciężarówek?
 - To? To są wynajęci przeze mnie ludzie. Podpisałem z nimi umowę na wykupienie starych kolekcji…
 - Proszę pokazać. Bardzo jesteśmy jej ciekawi.
Człowiek przerzucił kilka segregatorów i w końcu stanął bezradnie na środku pokoju.
 - Chyba gdzieś mi się zapodziała…
 - To bardzo niedobrze panie Juszczyk. Mam tu zdjęcia z targowiska w Otwocku, gdzie rzeczy z magazynów sprzedaje się za bezcen. Dwieście złotych za suknię wartą dwa i pół tysiąca? Oszalał pan? Kradnie pan z magazynów rzeczy i upłynnia je pan dla lichego zarobku, ale to już koniec. Mam ścisłe wyliczenia, na ile orżnął pan firmę i zapewniam pana, że zapłaci pan co do grosza, również pańscy wspólnicy. Ustalenie ich danych personalnych nie nastręczy policji problemu, bo widać ich twarze na zdjęciach jak na dłoni – Marek wyjął z kieszeni telefon i połączył się z policją. Wyłuszczył sprawę i poprosił o natychmiastowy przyjazd funkcjonariuszy. Juszczyk stał i nie potrafił się ruszyć, co było Markowi na rękę, bo nie musiał się z nim szarpać. Policjanci zjawili się dość szybko. Skuli Juszczyka i zabrali dowody przeciwko niemu prosząc jednocześnie Marka, by stawił się w komisariacie i złożył zeznania. Kiedy wyszli Marek odetchnął z ulgą.
 - Jednej gnidy mniej. Chodźmy do Pshemko.
Widok pracowni przedstawiał się dość smętnie. Mistrz siedział w fotelu podparty na łokciu i nie wiadomo o czym myślał.


Na widok wchodzącego Marka zerwał się jak smagnięty batem i zawisł na jego szyi.
 - Marko – zawodził – jak ja cię dawno nie widziałem. Odkąd odszedłeś to tylko mizeria, marazm i nieróbstwo. Ta włoska kanalia zrujnowała firmę do cna.
 - Wiem mistrzu i obiecuję, że od teraz wszystko się zmieni. Poznajesz Ulę Cieplak?
Mistrz zluzował kark Marka i zerknął na Ulę.
 - To nie jest Urszula – rzekł z dużą pewnością siebie. – Ja wiem jak Urszula wyglądała. – Ula wyciągnęła do niego dłoń.
 - Witaj mistrzu, to naprawdę ja.
 - Teraz poznaję! Ten głos! Taki ciepły i łagodny… Jak tego dokonałaś, że teraz powalasz urodą?
 - Nic takiego szczególnego nie zrobiłam. Zmieniłam kolor włosów, styl ubierania się, zdjęłam aparat z zębów i założyłam soczewki. To wszystko.
Mistrz obchodził ją dookoła i taksował jak rasową klacz.
 - Niewiarygodne…, – mamrotał pod nosem – zadziwiające…
Ula, by przerwać ten jego trans zapytała głośno.
 - Projektujesz coś?
 - Gdzież tam… Już dawno straciłem wenę. Nawet nie mam z czego szyć.
 - Musisz jak najszybciej zrobić specyfikację i zacząć rysować. Masz cztery miesiące. Pod koniec marca startujemy z pokazem wiosenno-letniej i musimy być gotowi jak diabli. Projekty muszą być ponadczasowe tak jak kiedyś i jedyne w swoim rodzaju. Wiem, że potrafisz więc postaraj się, żeby kobiety mdlały na widok tych kreacji. Jeśli potrzebujesz najpierw odpoczynku to daję ci tydzień. Jeśli nie, bierz się do roboty. Tymczasowo zostaję prezesem tej firmy i będę wymagać. Zrób wszystko, żeby wrócił dawny Pshemko, którego zawsze podziwialiśmy. Od jutra zaczną ci dostarczać twoje ulubione paliwo, czyli gorącą czekoladę z odrobiną chili. Mam nadzieję, że to trochę pomoże. Będę cię dopieszczać na każdym kroku mistrzu, a ty zrób wszystko, żeby zadziwić świat. Dostaniesz najlepsze materiały na świecie. Na nie na pewno nie będziesz narzekał.
 - Bella – tym razem ramiona mistrza wylądowały na szyi Uli – lejesz miód na moje znękane serce. Nigdzie nie jadę. Uruchamiam Izabelę i zaczynamy pracować pełną parą. To cud. To prawdziwy cud.
Wyszli po cichu nie chcąc już zawracać mu głowy. Zresztą on był już w swoim świecie i stawiał pierwsze kreski na papierze. Teraz została już tylko Ala. Od niej dowiedzieli się, że znakomita część pracowników wróci na stare śmieci, bo jedynie pięciu podjęło pracę gdzieś indziej. Ula poprosiła ją jeszcze o obdzwonienie szwalni i umówienie ich dyrektorów na dziesiątą w piątek.
 - Jak ludzie zaczną przychodzić od razu wypisujcie nowe umowy i angaże na stawki takie jakie mieli. Nie mamy już czasu, żeby zajrzeć do Eli, ale przekaż jej niech uzupełni zapasy kawy, herbaty i innych rzeczy i to jak najszybciej. Na wszystko niech bierze faktury, to potem je rozliczymy. Dużo na ciebie zrzucamy, ale obiecujemy, że wynagrodzimy ci ten wysiłek.
Ala nie traciła czasu. Od razu rozdzieliła robotę między swoje trzy pracownice i kazała im wypisywać umowy zgodnie z listą ludzi, co do których miała pewność, że wracają. Sama zajęła się dzwonieniem do szwalni.

W środę rzeczywiście dopięli wszystkie formalności związane z przejęciem udziałów Febo. Ula przelała umówioną sumę na konto Krzysztofa, a on na konto Alexa. Zgodnie z umową oryginał podpisanego aktu notarialnego wrócił wraz z udziałami. Marek starał się ogarniać sprawy we własnej firmie i w DF, na ile tylko czas mu pozwalał. Nie mógł wszystkiego zrzucić na Sebastiana, choć ten pomagał jak umiał. Na miejscu Uli pracowała już zatrudniona kobieta dzięki czemu Ula mogła całkowicie poświęcić się ratowaniu firmy. Wpadła na pomysł, żeby wydrukować katalog rzeczy, które ocalały z drugiego magazynu. Zawsze trochę grosza podratowało by firmę. Marek zapalił się do tego pomysłu. Wysłał dwóch fotografów, którzy udokumentowali stan magazynu. Najlepsze kreacje znalazły miejsce wraz ze znacznie obniżonymi cenami w katalogu. Marka zadaniem było rozkolportowanie go po całym mieście. Ula w tak zwanym międzyczasie odbyła rozmowę z dyrektorami szwalni i z załogą. Była wzruszona, że tyle osób zdecydowało się wrócić.
 - Będzie sporo pracy kochani. Na razie macie stawki stare, ale przyrzekam, że jak tylko odbijemy się od dna i firma zacznie przynosić spodziewane zyski, stawki poszybują w górę.
Dużo czasu spędzała u Pshemko podsuwając mu pomysły na różne kolekcje, a on tworzył jak natchniony kreacje dla elegantek, sylwestrowe z myślą o następnym roku, młodzieżowe, niestandardowe kolekcje dla kobiet w ciąży i dla dzieci. Był po prostu w swoim żywiole. Zaproponowała mu, że w jeden z najbliższych weekendów zabierze go do Poczdamu.
 - To piękne miasto Pshemko. Jestem pewna, że cię zauroczy i natchnie. Obejrzysz Sanssouci, niezwykłe miejsce. Odetchniesz nad jeziorem. Mam tam dom w uroczym zakątku nad samym brzegiem Haweli. To wymarzona okolica do tworzenia. Zapewnię ci warunki na jakie zasługujesz. Najlepsze.
Jednak na najbliższy weekend miała inne plany. Oboje ciężko pracowali i wciąż nie mieli czasu dla siebie. Postanowiła to zmienić. Poinformowała tylko Marka, że w piątek zaraz po pracy wyjeżdżają i było by dobrze, żeby spakował trochę rzeczy. Kiedy zaintrygowany zapytał dokąd jadą powiedziała mu tylko, że to niespodzianka i że na pewno będzie mile zaskoczony.
Po południu podjechała pod wydawnictwo i przywitawszy się z czekającym na nią Markiem ruszyła wraz z nim w sobie tylko znanym kierunku. Kiedy wjechała na autostradę A-2 zaczął coś podejrzewać.
 - Ula, czy my jedziemy do SPA? – zapytał cicho. Odwróciła głowę od kierownicy i uśmiechnęła się szeroko.
 - Nie sądziłam, że tak szybko się zorientujesz. Zamówiłam nam apartament ten sam co wtedy. Odpoczniemy, powspominamy…, no chyba, że nie chcesz?
 - Bardzo, bardzo chcę – ujął jej dłoń i podniósł do ust. – Mam stamtąd najpiękniejsze wspomnienia.
Kiedy już dojechali i wysiedli z samochodu one jeszcze bardziej się nasiliły. Widok jeziora, lasu w jesiennej szacie i drewnianego pomostu, na którym całowali się do utraty tchu tylko wzmógł ich pragnienia.
W recepcji zameldowali się i wzięli kartę magnetyczną. Pokój a raczej apartament praktycznie się nie zmienił. Przyozdobiony bukietami świeżych kwiatów stojących w wazonach i muślinową, białą pościelą na wielkim łóżku robił wrażenie.
 - Najpierw proponuję długi spacer wzdłuż jeziora – Ula podeszła do Marka i popatrzyła mu w oczy. – Wiesz… Tak jak wtedy… A potem smaczną kolację…


 - A potem…? – odważył się zapytać.
 - Niespodzianka – szepnęła mu prosto w usta. Zadrżał na myśl, że dzisiaj może spełnić się coś, o czym marzył od tak dawna.

Spacer jednak nie był zbyt długi, bo zmierzch zapadał dość szybko. Pokręcili się trochę w pobliżu ośrodka i postali chwilę na pomoście wtuleni w siebie i zasłuchani w ciszę wieczoru, ale jak Ula zaczęła drżeć od chłodu, postanowili wracać. Udali się wprost do restauracji. Zamówili gorącą herbatę z cytryną i ciepłe dania.
 - Jutro odbijemy sobie ten spacer. Widziałeś łabędzie? Nakarmimy je. Wezmę trochę pieczywa – sięgnęła po serwetkę i zapakowała w nią dwie bułki.
Wolno wchodzili na piętro. Ona, mimo że pełna obaw, nie zamierzała się wycofać z raz podjętej decyzji, on czuł wciąż ten wewnętrzny dygot trochę ze strachu, trochę z podniecenia i trochę z obawy, że może ona jednak nie o takiej niespodziance myślała, o jaką mu chodziło.

31 komentarzy:

  1. No i zakończyłaś część za prędko. Szkoda że to już przedostatnia część bo opowiadania o Uli i Marku są świetne. Minęło już tyle lat a ja wciąż kocham ten serial i wasze opowiadania o tej parze. Obiecaj że to nie twoje ostatnie opowiadanie o nich. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Do końca opowiadania jeszcze dwa rozdziały, nie jeden. Ja również mam sentyment do tego serialu i tak mi chyba już zostanie, co nie oznacza, że będę pisać opowiadania na jego temat. To napisałam w drodze wyjątku, żeby uczcić milion wejść na blog, ale czy powstaną następne, tego zagwarantować nie mogę. Już wcześniej zajęłam się pisaniem na zupełnie inne tematy i raczej przy tym zostanę.
      Dziękuję za komentarz i serdecznie pozdrawiam. :)

      Usuń
  2. Witaj Małgosiu,
    z niecierpliwością czekałam nową część i się doczekałam :) Kobieto, jak mogłaś zakończyć w takim momencie. Szkoda, że to już przed ostatnia część.:( Marek chyba w końcu dostanie to na co tyle czekał. Jestem ciekawa jak skończy się to opowiadanie. Mhmm... może będzie biała suknia, obrączki, dziecko?
    Małgosiu uwielbiam twoje opowiadania o Uli i Marku. Mam nadzieję, że niedługo znowu ukaże się na Twoim blogu nowe opowiadanie na temat Uli i Marka.
    Pozdrawiam Basia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Basiu
      To bardzo budujące, że podobają Ci się moje opowiadania, ale nie mogę dać gwarancji, że powstaną kolejne o naszych ulubionych bohaterach. A zakończyłam rozdział właśnie tak, żeby wzmóc w Was ciekawość, co do treści następnego. To taki trochę podstępny zabieg, który mam nadzieję mi wybaczycie. Jedno mogę napisać na pewno, że wszystko zakończy się szczęśliwie, bo u mnie nie ma innych zakończeń. Aha i jeszcze jedno: to nie jest przedostatni rozdział. Będą jeszcze dwa.
      Dziękuję pięknie za wpis i pozdrawiam najcieplej. :)

      Usuń
    2. Małgosiu,
      Cieszę się, że jeszcze będą dwa rozdziały. Mam nadzieję, że jednak uda się cos jeszcze napisać o uli i marku.

      Usuń
  3. O rany!!! Ale zrobiło się duszno od nadmiaru feromonów;) Dobrze, że Ula wreszcie zrozumiała, że Marek zbyt długo nie miał kobiety, a to nie jest zbyt zdrowe dla mężczyzny;) W innym przypadku, Marek chyba by trafił do domu bez klamek?! A ja razem z nim;) Z niecierpliwością czekam na kolejny czwartek! Gdzie on jest? Serdecznie pozdrawiam Jolka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jola
      Spokojnie. Same wykrzykniki w komentarzu. Hahaha. Czas do kolejnego czwartku szybko zleci a Marek wreszcie odczuje ulgę i spokój. Ula zresztą też.
      Serdeczne dzięki za wpis z humorem. Pozdrawiam Cię serdecznie. :)

      Usuń
  4. Witaj Małgosiu,
    jak ja w tej chwili zazdroszczę im wszystkim nieokiełznanej energii i tego zapału do pracy. Kto by pomyślał, że niektórym (patrz Pshemko) tak niewiele potrzeba do szczęścia? Dobre warunki do pracy, miła atmosfera, zrozumienie kaprysów i odrobina czekolady, to przecież niewielkie wymagania. I proszę - wielkie, przeogromne szczęście!? Ja zwłaszcza dzisiaj jestem na etapie modły - Boże spraw aby mi się chciało, tak jak mi się nie chce:) Dałaś mi do myślenia, może mi też brakuje gorącej czekolady? Muszę spróbować, może też odzyskam werwę:) Ale do rzeczy. Najważniejsze, że między Ulą i Markiem jest już bardzo, ale to bardzo dobrze:) To jednak Ulka porywa Marka. Ciekawa jestem czy starczy jej odwagi i to ona pierwsza go uwiedzie? Ulka zdecydowała się chyba w ostatniej chwili, no chyba, że jednak Marek walczy o palmę pierwszeństwa do świętości i te SPA pozbawi go aureoli? Oczywiście nieudolnie żartuję:) Jestem przekonana, że oboje będą zachwyceni rezultatami (!?) tego wyjazdu. Ja nic nie sugeruję, tylko tak sobie puściłam wodze fantazji. Ale gdyby jednak, to Viola może być wściekła i zazdrosna. No chyba, że już nie ma czego zazdrościć, bo oni już czekają na swoje wielkie malutkie szczęście? Czego Sebie i Violi serdecznie życzę. Serdecznie dziękuję za dzisiaj i oczywiście czekam na kolejną odsłonę tej historii. Coś czuję, że czas będzie się dłużył niemiłosiernie. Gorąco pozdrawiam i przesyłam moc uścisków:) Gaja

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gaju
      Ja nie pracuję, siedzę na chorobowym i też nie mam energii za grosz. Starość nie radość.
      Ula ma już wszystko zaplanowane i nie wycofa się. W końcu im obojgu należy się trochę szczęścia. I na tym skończę, bo musiałabym opisać następną część. Ty nic nie sugerujesz, a mimo to prowokujesz mnie, żebym puściła farbę. Wytrzymaj kochana.
      Pozdrawiam Cię, przesyłam uściski i dziękuję za wpis. :)

      Usuń
  5. Mam nadzieję, że z Aleksem sprawa nie jest jeszcze zakończona? Bo jak na razie Marek, Ula i Krzysztof obeszli się z nim bardzo łagodnie. Uważam, że sprawiedliwości powinno stać się zadość. Rozumiem, że za sprzedaż udziałów należały mu się pieniądze, ale co z kasą, którą roztrwonił jako Prezes Aleksander Wielki? Aby odzyskać pieniądze powinni oddać sprawę do sądu, ale to chyba raczej niemożliwe, bo on jest we Włoszech? No trudno, niech się naje tymi pieniędzmi. Życzę mu aby na swojej drodze też spotkał drugiego takiego Aleksa, który go oszuka. Ciekawe jak będzie się wtedy czuł? Świetnie mi się czytało tę część. Czekam na ciąg dalszy. Pozdrowienia;) Ada

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ada
      Być może Cię rozczaruję, ale nie będzie żadnej spektakularnej zemsty na Alexie. Dobrzańscy już nie chcą mieć ani z nim ani z Pauliną nic wspólnego, bo uważają, że już dostatecznie zostali skrzywdzeni przez rodzeństwo. Tu rekompensatą są dla nich udziały i pozbycie się raz na zawsze Febo z firmy. Ja skupiłam się raczej na jej ratowaniu i przywróceniu utraconej marki. Teraz to firmie trzeba poświęcić najwięcej energii, a nie rozmieniać się na drobne w sądach.
      Bardzo dziękuję za komentarz i pozdrawiam serdecznie. :)

      Usuń
  6. Hahaha! Ale się uśmiałam! Nie ma to jak kochany Adaśko i jego nieocenione teczki na każdego, kto mu podpadł i kogo nie lubi!? Teraz też okazały się niezwykle przydatne. Super. Czekam na więcej. Pozdrawiam M tym razem bez E, ale nie mogłam czekać. Ciągle się śmieję, jak przypomnę sobie jego i jego cudowną siostrunię;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. M.
      Adaśko, to zabawna postać, chociaż momentami bywał irytujący aż do bólu. Jednak przede wszystkim zawsze był ostrożny i zapobiegliwy zbierając dokumenty przeciwko swojemu szefowi. To samo powtórzył w przypadku Juszczyka i jak się okazało dobrze zrobił, bo dzięki zdjęciom facet nie wywinie się od odpowiedzialności.
      Dziękuję pięknie za komentarz. Przesyłam pozdrowienia dla Ciebie i dla "E". :)

      Usuń
  7. Pshemko jest cudowny, takie kapryśne, przerośnięte dziecko;) Jaki on był pewny, że to nie jest Ula, hahaha! Biedaczek, jak on musiał cierpieć, kiedy nie miał na kim zawisnąć, komu się wypłakać lub wyżalić, teraz wreszcie ma i Marko i Urszulę. Znają go i dlatego znowu będzie dopieszczony jak należy. Ula nawet chce go zabrać do Poczdamu, ale myślę, że nie do końca chyba wie co chce zrobić. Cała doba z mistrzem i jego fochami!? To może okazać się niezłą karuzelą. Pshemko w podziękowaniu będzie tworzył jak szalony i wszyscy będą zadowoleni. Nie mogę pominąć też głównych bohaterów. Coraz odważniej gruchają jak dwa gołąbeczki;) Oby tak dalej. Czekam na next. Pozdrawiam Kara

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kara
      Pshemko zawsze i na wszystko reagował przesadnie. Był po prostu rozpieszczony. chuchano na niego i dmuchano, a on miał skupić się na tworzeniu. Kiedy firma zaczęła upadać, on odebrał to jak mocne uderzenie tyłkiem o podłogę, takie brutalne zderzenie z rzeczywistością i wtedy poczuł się bardzo nieszczęśliwy. Powrót Uli i Marka daje mu szansę na nadrobienie tych wszystkich nieszczęśliwych dla niego chwil. Znowu ktoś będzie go rozpieszczał, prawił komplementy, zachwycał się jego projektami. On sam poczuł, że dostał takiego energetycznego kopa, który wreszcie przywrócił go do pionu.
      Piękne dzięki za wpis. Najserdeczniej pozdrawiam. :)

      Usuń
  8. Już nie mogę doczekać się kolejnej części. Zakończyłaś w takim momencie, że czuję niedosyt. Chciałabym aby to opowiadanie nigdy się nie kończyło, bo pewnie będziesz chciała wrócić do wcześniejszych opowiadań, wcale nie wiążących się z serialem.
    Pozdrawiam serdecznie, Andziok :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Andziok
      To opowiadanie niestety niedługo się skończy. Nie mogę pisać go w nieskończoność, bo zanudziłabym Was na śmierć. W którymś z komentarzy pod wcześniejszymi rozdziałami jedna z dziewczyn napisała, że tak właśnie odpiera kolejne części, że wieje nudą. Jak więc widzisz ludzie różnie reagują, ale wszystkich nie da się zadowolić, bo i gusta są różne. Na razie nie piszę nic, bo zdrowie słabe i pomysły kiepskie. Po tym opowiadaniu wstawiane będą te nie związane z serialem, ale liczę na to, że być może się spodobają.
      Serdecznie dziękuję za komentarz. Pozdrawiam cieplutko. :)

      Usuń
  9. Ciekawe czy z tej niespodzianki nie zrobi się druga niespodzianka. (czyt. bobas). Zostały jeszcze dwie części troszkę szkoda ,bo wciągnęłam się w to opowiadanie.(zwykle ciekawe i dobre opowiadania szybko się kończą z książkami też tak jest również. ).A nudne wleką się w nieskończoność.Mam na myśli pewną książkę czytaną w ubiegłym miesiącu.
    Po tej części czuję niedosyt i jestem już ciekawe jak to Ula sobie wszystko zaplanowała. Będzie się działo.Zwłaszcza ,że oboje tacy wyposzczeni ... bo przecież z Thomasem chyba nic nie było? Mimo ,że był jej mężem i go kochała .A Marek był sam po odejściu Uli. Pshemko przestał tworzyć ,ale powrót Uli i Marka dadzą mu nową energię i motywację. Z pewnością znajdzie natchnienie na dalsze tworzenie.Te wspomnienia też będę dla nich niezapomniane ;).Czekam na cd. Ps.Jestem też ciekawa tych opowiadań nie związanych nijak z serialem.Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Justyna
      Na razie nie planuję żadnych bobasów i choć do końca niewiele zostało, to będzie dość długie rozciągnięcie w czasie. Pierwszeństwo ma tutaj pokaz i Pshemko, bo on musi odnieść sukces, żeby podźwignąć firmę z kolan.
      A co do kolejnych opowiadań, to mam nadzieję, że Cię zaciekawią.
      Piękne dzięki za komentarz. Serdecznie pozdrawiam. :)

      Usuń
  10. Doskonały rozdział! Fajnie, że między Ulą i Markiem już jest blisko, coraz bliżej;) Tak jak większość tutaj, nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału;) Z seniorami też mają dobre stosunki. Widać, że rodzice oddychają teraz pełną piersią i są spokojniejsi. Bardzo naturalnie przebiegają odwiedziny i wzajemne rozmowy. Krzysztof nie zawiódł pokładanych nadziei i sprawnie pozbył się Aleksa. Teraz tylko należy przetrwać dużo pracy a później zostanie im wszystkim cieszenie się z osiągniętych sukcesów przez Dobrzański Fashion! Zastanawiam się czy podnoszenie firmy z kolan odbędzie się już bez jakiś zgrzytów? Powiedz, że nie planujesz pokładania im kolejnych kłód pod nogi? Pozdrawiam i do następnego razu;) Nina

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nina
      Kolejny rozdział zacznie się gorąco, to mogę obiecać. W końcu musi dojść do scen miłosnych, bo oboje bardzo tego pragną a ich związek osiągnął kolejny szczebel.
      Zgrzytów w firmie raczej nie przewiduję, a jedynie ogrom ciężkiej pracy. Cena podźwignięcia firmy będzie bardzo wysoka i to nie tylko w wymiarze finansowym, ale przede wszystkim w wysiłku i poświęceniu pracowników. Będzie dobrze.
      Pozdrawiam Cię pięknie i równie pięknie dziękuję za komentarz. :)

      Usuń
  11. Jak to jest, że złodziej szybko znajdzie lukę żeby uprawiać bezkarnie swój proceder? Nieźle to sobie wymyślił Juszczyk. Adam ma rację, prawdziwa gnida z niego. Myślał, że nikt nie zauważy znikania ubrań z magazynów?! Miał nadzieję wyczyścić je do końca i dać nogę? Ale nie docenił prawdziwego detektywa. Adam może jest trochę fajtłapowaty, ale główka u niego jest nie od parady;) Okazał się prawdziwym bohaterem i dlatego zasłużenie należy mu się stanowisko dyrektora finansowego. Uli i Markowi powinno się dobrze pracować z Adamem. Jest uczciwy i pracowity. Nie powiem, zaimponował mi;) Pozdrowienia Iza

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Iza
      Ludzie potrafią być bardzo kreatywni zwłaszcza w sytuacjach, w których wyczuwają potencjalny dla siebie zysk przy minimum wysiłku. Nie twierdzę, że nie ma uczciwych ludzi, bo są, ale też sporo jest zwykłych szuj, kombinatorów i zwykłych złodziei. Paradoksalnie Adam mimo swojego tchórzostwa potrafi zmobilizować się na tyle, żeby pozyskać mocne dowody przeciw Juszczykowi. Być może to bohaterstwo, ale też i zwykła uczciwość solidnego księgowego. Gdyby nie był uczciwy i lojalny wobec Krzysztofa, nie kiwnąłby palcem.
      W serialu czasem mnie drażnił, ale jak człowiek analizuje tę postać, to dochodzi do wniosku, że Adaś, to wrażliwy, trochę pogubiony i zastraszony facet, choć w głębi duszy uczciwy i szczery.
      Pozdrawiam Cię najserdeczniej i dziękuję za wizytę na blogu. :)

      Usuń
  12. Jak ja lubię kiedy między Ulą i Markiem jest tak normalnie. Dbają o siebie, dogadują się, widać, że są szczęśliwi. Do pełni raju brakuje im tylko zbliżenia. Fajnie, że to Ula przejęła inicjatywę - do tego zabrała ich w miejsce gdzie byli najszczęśliwsi. Chyba zdaje sobie sprawę, że Marek by się na to nie zdecydował. Bałby się, że ją spłoszy albo obrazi. Dla niego teraz to ona i jej potrzeby są najważniejsze;) Myślę, że to dowód na to jak bardzo ją kocha;) Są naprawdę świetną parą, oby nic nie popsuło relacji między nimi. Fajna część;) Niecierpliwie oczekuję na ciąg dalszy. Pozdrawiam Ola

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ola
      Do końca już niedługo, więc na pewno nie zniszczę nic w ich relacjach. Należy im się wreszcie trochę spokoju i pewności, że to co jest między nimi ma przyszłość. Ula jest tu dość kreatywna, chociaż pomysł nie nowy. Sentyment też tu odgrywa niebagatelną rolę, bo zarówno ona jak i on to właśnie w SPA przeżyli swoje najpiękniejsze dni a raczej noce. Pomyślała, że to dobry pomysł powrócić raz jeszcze to tego pięknego zakątka i powspominać.
      Dziękuję za komentarz i najserdeczniej pozdrawiam. :)

      Usuń
  13. O jejciu, Jurczyk tyle kasy wyprowadził - 750 tysięcy!? W firmie naprawdę musiało być bardzo źle skoro nikt się nie zorientował w jego matactwach. Krzysztof zbyt mocno mu ufał albo był zbyt słaby aby sprawdzać co się dziej w jego firmie. A komisarz z tego korzystał. Ale długo się nie nacieszył dzięki Adamowi. Dobrze, że Adam był taki podejrzliwy chociaż to nie należało do jego obowiązków. Dzięki niemu Jurczyk i jego kolesie trochę posiedzą. Szkoda, chyba tych pieniędzy nie da się odzyskać? Ale taka zgrana ekipa szybko to wszystko odrobi;) Czekam na cd. Pozdrowienia AB

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. AB
      Przede wszystkim Krzysztof mimo, że zazwyczaj niezwykle ostrożny, to w przypadku Juszczyka stracił czujność. Zaufał mu i srodze się zawiódł. Stan zdrowia nie pozwolił mu trzymać ręki na pulsie, a jak się okazało należało być w firmie codziennie i monitorować poczynania tej szui. Na szczęście jest jeszcze Adam mocno wyczulony na krętactwa i matactwa. Od razu wyczuł pismo nosem. Nie rozpisuję się jak skończyła się sprawa komisarza i jego bandy, ale można się domyślić, że zostali oskarżeni i osadzeni w więzieniu. Także pieniądze, choć zapewne nie wszystkie firma odzyskała.
      Cieszę się, że zajrzałaś i zostawiłaś ślad. Pozdrawiam Cię cieplutko. :)

      Usuń
  14. Wspaniałe opowiadanie. Ostatnie zdanie, to już w ogóle, łał! Pierwszorzędnie opisałaś ich emocje, które zapowiadają baaaardzo dużo;) Z ogromną przyjemnością przeczytam ciąg dalszy;) Pzdr

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pięknie dziękuję za miłe słowa i bardzo się cieszę, że ta historia Ci się podoba. Serdecznie pozdrawiam i życzę udanego weekendu. :)

      Usuń
  15. To prawda koniec w najciekawszym momencie, ale można przypuszczać co się może dalej dziać.W końcu Adam Turek będzie dyrekturkiem. W serialu zasłużył sobie na to i szkoda, że nim nie został. I chyba tylko dzięki niemu ta firma całkiem nie utonęła.Teraz z pracowitością Uli, twórczym Pshemko i rzetelnym Adamem może odpić się od dna. Jestem ciekawa czy o Febo jeszcze coś będzie. Bądź co bądź firmę zrujnowali. A przynajmniej Aleks.
    Pozdrawiam miło.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. RanczUla
      Niestety, na temat Febo już więcej nie będzie. Tym razem nie rozpisuję się na temat odszkodowania z jego strony, czy wręcz osadzenia go w więzieniu. To by było takie trochę rozmienianie się na drobne. Teraz najważniejsze jest podźwignięcie firmy i jej sukces. Dobrzańscy wreszcie odzyskali udziały i to ich zadowala.
      Piękne podziękowania za komentarz. Serdecznie pozdrawiam. :)

      Usuń