Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 24 listopada 2016

MOŻE JESZCZE KIEDYŚ, GDZIEŚ...? - rozdział 11

ROZDZIAŁ 11


Po chwili drzwi otworzyły się i stanęła w nich gospodyni seniorów Zosia.
 - Dobry wieczór Zosiu. Zastaliśmy rodziców?
 - Tak…, tak…, wejdźcie – wyjąkała zaskoczona. – Miło cię widzieć Marek. Oboje są w salonie.
Puściła ich przodem zamykając za nimi drzwi. Stanęli w progu. Matka czytała jakieś czasopismo, a ojciec drzemał okryty pledem w fotelu.
 - Dobry wieczór – Marek przywitał się cicho. Helena ściągnęła okulary i zmęczonym wzrokiem spojrzała na przybyłych.



Momentalnie jej oczy zrobiły się mokre od łez. Wstała i podeszła do nich.
 - Tak się cieszę synku, tak się cieszę… Marzyłam, żeby dożyć jeszcze spotkania z tobą. A ta pani? – Ula wyciągnęła dłoń w geście przywitania.
 - Urszula Cieplak. Myślę, że moje nazwisko nie jest pani obce. Miło mi panią widzieć.
 - Urszula Cieplak? Ależ się pani zmieniła. Wypiękniała pani.
 - Koniecznie musimy porozmawiać z ojcem o firmie. Wiemy, że nie dzieje się w niej najlepiej. Mam nadzieję, że już przeszła mu złość na mnie i zechce rozmawiać?
 - Zaraz go obudzę. Wejdźcie. Zosia zrobi nam kawy – zwróciła się do gospodyni. Ta kiwnęła głową i zniknęła w czeluściach kuchni.
 - Krzysiu obudź się – Helena delikatnie potrząsnęła ramieniem męża. – Marek przyszedł…
 - Marek? Tutaj? Ale jak? Dlaczego? - Krzysztof przetarł zaspane powieki.
 - Witaj tato. Przyjechaliśmy z ważnymi informacjami o firmie. Jesteśmy mocno zaniepokojeni i chcielibyśmy pomóc.
 - Pomóc? Tej firmie nie można już pomóc. To koniec.
 - Za chwilę porozmawiamy, ale wcześniej przedstawię ci Ulę Cieplak. Znasz ją, bo pracowała w firmie. To genialny ekonomista i kobieta mojego życia. To był jej pomysł, żeby tu przyjechać więc wysłuchaj jej proszę.
Senior założył na nos okulary i z podziwem przyjrzał się Uli.
 - Bardzo się pani zmieniła. Nie poznałbym pani. Czy naprawdę wynalazła pani jakieś cudowne lekarstwo, żeby postawić firmę na nogi? Ja już dawno zwątpiłem i nie mam już nadziei, że cokolwiek się zmieni. Bardzo żałuję, że zaufałem niewłaściwym ludziom, którzy pociągnęli tę firmę na dno. Nasze przyrodnie dzieci zachowały się wobec nas podle. Nie zasłużyliśmy sobie… A ciebie synu już dawno powinienem był przeprosić. Bardzo mi wstyd, że tak źle cię potraktowałem, nie doceniłem ile dobrego robiłeś dla firmy. Alex okazał się fatalnym prezesem, a jego siostra…, niech Bóg mi wybaczy, to podła suka bez sumienia – zadrżał mu głos i zaszlochał głośno. Przykro było im patrzeć na tego znękanego człowieka. Marek podszedł do niego i mocno przytulił.



 - Już w porządku tato. My nie pozwolimy, żeby dorobek waszego życia poszedł na zatracenie. Podźwigniemy firmę, ale musisz wysłuchać Uli. 
Do salonu weszła Zosia niosąc tacę z parującymi filiżankami. Ustawiła je na stole i znikła jak duch. Marek pomógł wstać ojcu i podprowadził go do krzesła. Kiedy każdy siedział wygodnie Ula zaczęła wyłuszczać szczegóły swojej propozycji.
 - Panie Krzysztofie, żeby ruszyć z czymkolwiek musimy albo posiadać państwa pełnomocnictwo, albo odkupić od państwa ten pięćdziesięcioprocentowy pakiet udziałów. Chciałabym wiedzieć, czy nadal je państwo posiadają.
 - Mamy nawet więcej. Paulina jak wyszła za mąż za tego obrzydliwego Włocha, zbyła na naszą rzecz swoje dwadzieścia pięć procent mówiąc, że Alex tych udziałów nie chce, a ona nie chce mieć już nic wspólnego z firmą, bo źle jej się kojarzy. Co za tupet! Miałeś po stokroć rację i wielka szkoda, że byłem tak głupi i ci nie uwierzyłem. Ty przejrzałeś na wylot i ją, i Alexa. Mamy więc siedemdziesiąt pięć procent. Alex zatrzymał swoją część, ale chyba nie bardzo mu na niej zależy i firma raczej go nie obchodzi, bo nie pojawia się już na zebraniach zarządu.
 - To bardzo dobre wiadomości. Czy mają państwo kontakt z Alexem? W sensie jakiś numer telefonu lub adres?
 - Oczywiście, ale w ogóle do niego nie dzwonimy.
 - Teraz trzeba będzie zadzwonić, bo sytuacja tego wymaga. Możemy przejąć resztę udziałów i firma będzie należała tylko do Dobrzańskich, a raczej w trzech czwartych do Dobrzańskich, ale tu potrzebuję pana pomocy, bo bardzo nie chcę, żeby on dalej pobierał dywidendy. Zrujnował rodzinną firmę i to on powinien zapłacić wam, a nie czerpać jeszcze zyski z tego, co zostało. Jutro podam kwotę za jaką możemy odkupić jego pakiet. Od razu mówię, że będzie to najniższa możliwa kwota, bo on przyczynił się do upadku firmy poprzez złe nią zarządzanie. Jeśli nie zgodzi się na nasze wyliczenia, proszę postraszyć go sądem i powiedzieć, że oskarżymy go o defraudację i działanie destrukcyjne. Wiem, że oboje Febo unikają skandali jak ognia i liczę, że jednak się zgodzi. Kiedy będziemy mieć już cały pakiet podzielimy go na trzy części. Państwo zatrzymają połowę, a my odkupimy od was dwadzieścia pięć procent i podzielimy się między sobą. Po formalnościach zacznę inwestować w materiały i mobilizować Pshemko do tworzenia. Mam nadzieję, że nie wypalił się do końca i jeśli stworzę mu odpowiednie warunki zacznie znowu projektować swoje ponadczasowe kreacje. Generalnie chcę wrócić do tego co już było, bo rozwiązania mieliśmy dobre, tylko czasu było trochę mało, żeby wprowadzić je w życie. Będę też próbowała przywrócić zwolnionych przez Febo pracowników. To ludzie lojalni wobec firmy i dobrzy fachowcy. Na kolekcję jesienno-zimową chyba już trochę za późno, ale przed nami wiosenno-letnia, a tej już nie odpuszczę. Mam w głowie mnóstwo pomysłów i wierzę, że wszystko się powiedzie. Marek mi pomoże, a i ludzie z firmy na pewno też. Wprawdzie ciężko będzie pogodzić pracę w „Iskierce” z pracą w F&D, ale może uda nam się pozyskać kogoś na moje miejsce. Trzeba dać ogłoszenie. To już zostawiam tobie Marek.
 - W „Iskierce”? A co to za firma?
 - To moja firma tato. Moja i Sebastiana Olszańskiego. Kupiliśmy podupadające wydawnictwo i wynieśliśmy je na szczyt. Świetnie prosperujemy i świetnie zarabiamy. Nie chciałbym się go pozbywać, bo to takie moje dziecko ukochane, wypieszczone i jedyne.
 - Nie wiedzieliśmy, że masz dobrze prosperującą firmę. Naprawdę cię podziwiamy i gratulujemy. Kiedy kazałem ci odejść z F&D byłem niemal pewien, że nie poradzisz sobie, że wcześniej czy później przyjdziesz tu i będziesz błagał o powrót do pracy.
 - Nie zna pan własnego syna panie Krzysztofie – odezwała się Ula. - Jest tak samo dumny i uparty jak pan i bardzo, bardzo ambitny. Niezwykle pracowity, sumienny i przede wszystkim uczciwy. Dzięki tym cechom zbudował małe imperium. Naprawdę możecie być z niego dumni. Ja jestem i to bardzo – spojrzała na Marka z żarem w oczach. – W takim razie skoro już wszystko wiadomo proszę powiedzieć, czy zgadzacie się na warunki, które przedstawiłam i czy pan panie Krzysztofie porozmawia z Alexem?
 - Jak tylko podacie mi kwotę sprzedaży udziałów, dzwonię do niego natychmiast. A pomysł jest bardzo dobry. Napełnił mnie nadzieją, że jeszcze nie wszystko stracone. Bardzo wam dziękuję dzieci. Bardzo. Ja sam nie mógłbym się już zdobyć na taki wysiłek i to nie tylko dlatego, że jestem chory, ale dlatego, że nie posiadam środków, żeby podźwignąć firmę do dawnego poziomu. Generalnie wszystko rozbija się o pieniądze, bo Alex skutecznie pozbawił nas godziwych dochodów.
 - Podobno zamiast niego funkcjonuje tam jakiś komisarz? – dopytywała Ula.
 - Tak. Niejaki Juszczyk. Wydawało mi się to na początku dobrym rozwiązaniem, ale potem zaczęły do mnie docierać informacje, że on nie jest taki uczciwy za jakiego go uważałem. Myślę, że Turek może wiedzieć coś więcej i to chyba z nim należy się najpierw rozmówić.
Wizyta u Dobrzańskich trwała do późnych godzin wieczornych. Ustalono plan działania. Wszyscy podejrzewali, że ten Juszczyk okrada firmę, więc należało działać błyskawicznie.
Marek podwiózł Ulę pod blok i wszedł jeszcze na chwilę. Trochę go martwił ten entuzjazm Uli. Podczas kiedy ona krzątała się w kuchni robiąc im późną kolację on zagłębiwszy się w miękki fotel mówił zmartwionym głosem.
 - Myślę, że za bardzo się zaangażowałaś w ratowanie tej ruiny Ula. Ryzykujesz ogromne pieniądze, które mogą się wcale nie zwrócić. Pomyślałaś o tym?
Postawiła talerz z kanapkami na stole i wróciła po dzbanek z herbatą i kubki.
 - Oczywiście, że pomyślałam, ale jakoś mam pewność, że nic złego się nie stanie. Trudno jest mi to wytłumaczyć. To szósty zmysł, intuicja, wiara, że Thomas nade mną czuwa? Możesz nazwać sobie to jak chcesz, ale proszę cię nigdy we mnie już nie zwątp. Raz zwątpiłeś i spójrz czym to się skończyło. Jesteśmy jak dwaj rozbitkowie, którzy nie potrafią zebrać swojego życia do kupy. Musisz mnie wspierać w każdej decyzji, bo bez ciebie nic nie zdziałam i będę się tylko miotać. Mam naprawdę dobry plan. Ucieszyłam się kiedy rodzice powiedzieli, że mają siedemdziesiąt pięć procent udziałów. Nie musimy już od nich kupować tych pięćdziesięciu, a tylko dwadzieścia pięć. Reszta będzie od Alexa. Wiem, że trzeba wpompować w firmę mnóstwo pieniędzy, ale wierz mi, że ja naprawdę je mam i nawet jak zainwestuję, to nadal będę miała z czego żyć. Pomyślałam sobie, że ty zostaniesz w „Iskierce”, a ja stanę na czele F&D. Muszę być tam na miejscu, żeby wszystkiego dopilnować. Nie mam zakusów na fotel prezesa i jak tylko firma stanie na nogi, będziesz mógł wrócić, a „Iskierkę” pociągnę razem z Sebastianem. Jak tylko ojcu uda się odkupić udziały Febo, ruszamy z kopyta. Dobrze, że wzięliśmy od niego dokumentację. Jeszcze dzisiaj policzymy ich wartość, dlatego proponuję, żebyś został na noc, bo trochę nam to zajmie. Poza tym leje – pokazała mokre od deszczu szyby.
Marek był kompletnie zaskoczony.
 - Naprawdę pozwolisz mi tu zostać na noc? – wykrztusił.
 - No chyba nie chcesz zwalić wszystkiego na mnie?
 - Oczywiście, że nie. Oczywiście, że nie… - zapewnił pośpiesznie.
Siedzieli niemal do północy, ale zliczyli wszystko, nawet straty jakie poniósł Alex źle inwestując. Zmęczeni kładli się spać w jednym łóżku. Marek nie oczekiwał niczego. Objął ją wpół i przytulił się mocno do jej pleców.
 - Jestem szczęśliwy Ula. Bardzo szczęśliwy - wyszeptał.
Nie widział jak uśmiecha się szeroko zamykając powieki. Ona czuła podobnie.

Następnego dnia rano jak tylko dotarli do pracy Marek wykonał telefon do ojca i podał mu kwotę za jaką odkupią udziały.
 - Powiedz mu, że ta kwota nie podlega negocjacjom. Nie zwiększymy jej nawet o grosz. Albo sprzedaje, albo spotkamy się w sądzie. Zresztą myślę, że on ma świadomość niskiej wartości udziałów, bo sam do niej doprowadził. Znając twój talent do negocjacji wierzę, że dasz radę to załatwić po naszej myśli. Chcę cię też uprzedzić, że w piątek wyjeżdżam z Ulą do Poczdamu i nie będzie nas do niedzieli. W drodze powrotnej wpadniemy do was. Może już będziesz coś wiedział.
Koniecznie musiał pogadać z Sebastianem i przygotować go na zmiany. Opowiedział mu przebieg rozmowy z rodzicami, o propozycji Uli i o tym skąd dowiedzieli się o kłopotach firmy.
 - Dzięki Ali znamy mnóstwo szczegółów i musimy zacząć działać. Myślę, że od przyszłego tygodnia. Ala godnie zastępuje cię na stanowisku HR-owca. Zgodziła się na nie tylko dlatego, że niewiele pozostało jej już do emerytury. W innych okolicznościach wolałaby odejść z firmy niż je przyjąć.
 - Taaak… Ala zawsze była w porządku.
 - I jeszcze jedna istotna rzecz. Musimy dać ogłoszenie na stanowisko Uli. Ona nie sklonuje się przecież, a tylko ona może uratować F&D. Zajmiesz się tym? Pamiętaj, wyśrubuj wymagania do maximum. To musi być ktoś równie dobry jak ona. Najlepiej kobieta z doświadczeniem w zawodzie. Mężczyznę już mieliśmy i nie wyszło to najlepiej. Kobiety jednak są bardziej solidne od mężczyzn.

W piątek rano wyruszyli po raz kolejny znaną już Markowi trasą do Poczdamu. Prowadził Marek. W drodze omawiali jeszcze szczegóły dotyczące zmian w F&D.
 - Oczywiście zmieniamy natychmiast nazwę. Już nigdy więcej Febo – Ula wyszczerzyła się do Marka. Pokiwał głową i odpowiedział uśmiechem. – Sprowadzimy najlepsze materiały, ale zanim to zrobimy zwołamy zebranie dyrektorów szwalni. Będą mieć sporo czasu, żeby dostosować się do zmian. Zrobimy też zebranie załogi. Dzwoniłam do Ali i prosiłam ją, żeby powiadomiła wszystkich zwolnionych, że rysuje się duża szansa na powrót. W poniedziałek rano pójdziemy tam oboje i najpierw pogadamy z Adamem, a potem z Pshemko. Z tym Juszczykiem też trzeba będzie. Nie jest potrzebny w firmie.
 - Mój Boże Ula, skąd w tobie tyle entuzjazmu i tyle pomysłów? Gdybyś teraz siebie widziała… Ty urodziłaś się po to, żeby podejmować najtrudniejsze wyzwania. Kocham cię moja wojowniczko – pogładził jej ciepły policzek. Zamyśliła się.
 - Może coś w tym jest… Jeśli się już czegoś podejmuję to lubię doprowadzać sprawy do końca. To wielka satysfakcja i świetne samopoczucie a także świadomość, że jednak dałam radę, że się nie poddałam – wbiła wzrok w przednią szybę. – Chyba dojeżdżamy. Na następnym zjeździe zjedź z trasy.
 - Pamiętam skarbie… Szybko dojechaliśmy. Zatrzymujemy się przy hali targowej?
 - Pewnie. Bez tego ani rusz.

Uprzątnęli grobowiec Ditmar’ów i ustawili w wazonach dwa wielkie bukiety kwiatów. Marek zapalił znicze.
 - Zostawisz mnie na dziesięć minut samą? – Ula zasiadła na ławeczce i wbiła wzrok w Marka.
 - Oczywiście skarbie. Będę czekał przy samochodzie.
Kiedy już się oddalił westchnęła ciężko i zaczęła swój monolog.
 - Witaj kochanie. Musiałam przyjechać, bo zatęskniłam za tobą. To już prawie rok jak musiałam cię pochować. To już prawie rok, kiedy pękło mi serce. Za tydzień zrzucę to żałobne ubranie i ubiorę coś kolorowego. Oficjalna żałoba dobiegnie końca, ale ta ważniejsza będzie tkwiła we mnie po kres moich dni. Powoli się pozbierałam i to dzięki Markowi. On bardzo się zmienił. Jest dobry, uczciwy i wrażliwy. Bardzo mnie wspiera nawet w najdrobniejszej rzeczy. Jeszcze o tym nie wiesz, ale podjęłam nowe wyzwanie. Wraz z Markiem chcę uratować firmę jego rodziców. Bardzo źle z nią i nie ma pewności, czy nam się uda. Chcę wierzyć, że tak. Potrzebuję tylko trochę duchowej opieki z twojej strony. Wiem, co byś powiedział… Zapytał byś, że po co mi to? Po co pakuję się w nieswoje kłopoty? Ale przecież wiesz kochany, że ja już tak mam. Nie mogę przejść obojętnie obok czyjegoś nieszczęścia. Rodzice Marka, to już starsi ludzie i serce im się kroi, gdy patrzą na upadającą firmę, którą zbudowali od zera. Przecież gdyby w twojej firmie było źle, też szukałbyś pomocy… Twoja wielka hojność sprawiła, że stać mnie na taką pomoc i wiem, że z czasem wszystko mi się zwróci z nawiązką. Chcę cię tym samym zapewnić, że nie będą to pieniądze wyrzucone w błoto. Bądź obok kochany i wspieraj mnie. Wszystko mi się uda, tylko bądź… - podniosła się z ławki i podeszła jeszcze do grobowca. Z czułością pogładziła zdjęcie Thomasa. – Do jutra kochany.
Wyszła przez bramę z zapłakaną twarzą. Zawsze tak było i Marek zdążył do tego przywyknąć. Podszedł do niej obejmując ją i podając chusteczkę.
 - Wszystko w porządku? – zapytał. Pokiwała twierdząco głową.
 - Tak… Jak najbardziej… Jedźmy gdzieś na kolację. Jakoś nie mam ochoty na stanie przy garach.
Nie protestował. Otworzył jej drzwi od strony pasażera a sam zasiadł za kierownicą. Zdążył poznać już miasto i wiedział, gdzie najlepiej dają jeść.

25 komentarzy:

  1. Udało mi się, tym razem nie jestem ostatnia;) Jednak Paula to świnia nad świniami!!! Pewnie postawiła Dobrzańskich pod murem jak zażądała odkupienia jej udziałów?! Tak myślę, bo czemu Krzysztof mówi o niej podła suka? On generalnie tak się nie wyrażał. Cwaniara jedna, sprzedała udziały pewnie po najwyższej cenie? Chyba, że jeszcze coś nawywijała, a my jeszcze tego nie wiemy? Po co jej tyle pieniędzy? Przecież ma już bardzo bogatego męża? Egoistka jedna! Liczy się tylko ona i pieniądze. Współczuję jej mężowi, no chyba, że on jest jeszcze gorszy? Fajna część;) Pozdrawiam Ola

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ola
      Podziwiam Cię, bo wychwyciłaś bardzo dokładnie sens poczynań Pauliny. Krzysztof jest dżentelmenem i dobrze wychowanym człowiekiem zawsze ważącym swoje słowa, ale roszczenia Pauliny dobiły go kompletnie. Nie rozpisałam się za bardzo na ten temat, ale można się domyślić, że zaproponowała mu alternatywę. Albo odkupi od niej udziały po lichwiarskim kursie, albo ona sprzeda je obcemu Dobrzańskim "wspólnikowi" i tym sposobem przejdą w obce ręce. Senior nie chcąc do tego dopuścić władowuje niemal cały swój kapitał w odkupienie od niej udziałów. To dlatego nie przebiera w słowach określając ją mianem suki.
      Bardzo się cieszę, że czytasz tak uważnie i że takie niuanse nie umykają Twojej uwadze.
      Bardzo dziękuję za komentarz i serdecznie pozdrawiam. :)

      Usuń
  2. Jednak Ala nic nie przesadziła. FD galopująco chyli się ku upadkowi. Krzysztof jest załamany. Nie ma zdrowia, nie ma pomysłów a przede wszystkim nie ma pieniędzy żeby ratować firmę. Musiało mu być bardzo ciężko na to wszystko bezczynnie patrzeć. W samą porę przychodzi ratunek;) A Aleksa powinna czekać zasłużona kara! Zresztą nie tylko jego, jego kochaną siostrzyczkę też bym jakoś ukarała! Sama nie wiem jak, ale kara się należy! Dobrze, że do walki został im tylko Aleks. Jakoś jestem spokojna i wydaje mi się, że Krzysztof sobie poradzi i zmusi Aleksa do sprzedania udziałów? Może wreszcie wszyscy odetchną z ulgą? Czekam na ciąg dalszy. Pozdrowienia;) Ada

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ada
      Oboje Febo postawili seniorów w ciężkiej sytuacji. Gdyby Ula nie wyszła z propozycją podźwignięcia firmy, to w krótkim czasie Dobrzańskim skończyłyby się pieniądze i nie mieliby nawet za co się leczyć. O Paulinie nie rozpisuję się za bardzo, ale łatwo się domyślić, że wyszła za mąż za obleśnego starucha tylko i wyłącznie dla pieniędzy i w miarę upływu lat z pewnością się nim znudzi i zacznie go zdradzać. Przyszłość jej nie wygląda cukierkowo. Natomiast z jej bratem można jeszcze coś zrobić, dochodzić sprawiedliwości, bo on nadal jest w posiadaniu udziałów firmy. Jak to się potoczy, przeczytasz w następnej części.
      Propozycja Uli bez wątpienia podniosła Krzysztofa na duchu i uwierzył, że jeszcze wszystko jest możliwe. Takie wieści zawsze motywują i mobilizują do działania a w człowieka wstępuje nowy duch. Krzysztof na pewno nie zmarnuje tej szansy.
      Piękne dzięki za wizytę na blogu i wpis. Najserdeczniej Cię pozdrawiam. :)

      Usuń
  3. Witaj Małgosiu,
    Ula z Markiem dobrali się jak w korcu maku:) Markowi też niewiele brakuje by był aniołkiem w ludzkiej skórze:) Bardzo wzruszająco opisałaś wizytę u seniorów. Na spotkaniu z rodzicami, to Marek wyciągnął pierwszy rękę do zgody. Widział jak mamie i tacie jest trudno się przemóc. Zrozumiał, że Ula miała rację, oni też bardzo się bali wspólnej konfrontacji. Ciężko patrzeć na bezsilność starszych ludzi i na ich łzy. Może i na nie sobie trochę zasłużyli, ale kto z nas nie popełnia błędów? Marek zachował się cudownie. Krzysztofowi musiał spaść kamień z serca jak Marek go przytulił. Helena też pewnie poczuła ulgę. Przy rodzicach Marek okazał swoją dojrzałość. Super:) Nawet gdyby miał do nich jeszcze jakieś pretensje, to jak zobaczył ich takich bezbronnych i przepraszających, to musiało mu szybko przejść. Fantastycznie, że dał się namówić Uli na to spotkanie. Można chyba nawet powiedzieć, że gdyby nie nieudolność i krętactwo Aleksa, to jeszcze długo by się nie spotkali?! Okazuje się, że zarówno Marek jak i jego rodzice bardzo chcieli się pogodzić, ale obawa jak zareaguje druga strona powstrzymywały ich przed podjęciem tego kroku. Czyżby należało się podziękować Aleksowi? On sam gdyby wiedział, że jego działania doprowadzą do pogodzenia się Dobrzańskich, to chyba na złość jeszcze by siedział w FD?! Cały czas widać jak bardzo Marek liczy się ze zdaniem Uli, jak bardzo ją szanuje i po prostu kocha:) To Ula w tym całym planie będzie grała pierwsze skrzypce. Marek ma jej tylko pomagać. Krzysztof jest zachwycony pomysłem Uli i nie ma tak jak Marek żadnych wątpliwości, że Uli się uda. A ona ma bardzo odważne i dalekie plany. Co prawda czeka ich dość ciężka batalia o przywrócenie świetności firmie, ale na pewno warto. Zresztą chyba Ula słusznie przewiduje, że w tej walce mogą liczyć na pracowników firmy? Kiedy się dowiedzą, że jak się postarają, to będą mieli zapewnione długie zatrudnienie, to na pewno dadzą z siebie wszystko. Przecież lubili i szanowali Dobrzańskich. Dziękuję za ciekawą i poruszającą część:) Czekam na kolejny opis ich historii. Serdecznie pozdrawiam przesyłając równocześnie mnóstwo cieplutkich uścisków:)
    Gaja

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gaju
      Bardzo chciałam, żeby to pojednanie obyło się bez wyliczania wzajemnych żali i pretensji. Przecież upłynęło już ponad pięć lat. Czas zatarł urazy i animozje. Marek, chociaż pełen obaw nie jest przecież bez serca. To wrażliwy facet, więc nie mógł inaczej zareagować na łzy schorowanego ojca, jak tylko go mocno przytulić. To był zaledwie gest, ale jakże ważny i w dodatku stanowiący niejako preludium do dalszej rozmowy.
      Oczywiście walka o firmę nie będzie łatwa, ale zarówno Ula jak i Marek są gotowi podjąć ten trud. Marek wprawdzie ma jeszcze drobne wątpliwości, ale Ula szybko je rozwieje. Przecież chodzi w tym wszystkim nie tylko o firmę, ale też o troskę o stan zdrowia seniorów i ich dobre relacje z synem.
      Strasznie się rozpisałaś, a po drodze zadajesz trochę pytań, na które z oczywistych względów odpowiedzieć nie mogę. Jednak komentarz bardzo mile mi się czytało i za to bardzo Ci dziękuję. Buziaki. :)

      Usuń
  4. Świetna część! Fajnie, że obawy moje i Marka co do spotkania z rodzicami się nie sprawdziły. Super wyszło to ich pogodzenie. Trochę się bałam o serce Krzysztofa, ale ono zaczęło bić jak dzwon po zobaczeniu syna i po usłyszeniu rewelacji Uli;) Mama też się wzruszyła. Nie ma jak rodzina, z nią można przetrwać wszystko, byleby być razem!!! A Ula już chyba jest przez wszystkich traktowana jak członek rodziny Dobrzańskich;) Przecież przed obcymi ma się tajemnice, sprawy rodzinne załatwia się na osobności. A przed Ulą nikt nie ma żadnych tajemnic, Krzysztof nie boi się, że część udziałów trafi w obce ręce;) Czekam na to jak Ula wykurzy z firmy Aleksa!!! I na jego reakcję na nową Ulę. Gdyby to była Paula, to by padła trupem! Pozdrawiam Nina

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nino
      Rodziny bywają różne, ale bywa czasem też, że kiedy coś zaczyna się sypać, to ich członkowie zwierają szyki i wspierają się wzajemnie. Seniorów wzruszyła troska i obawa Marka o stan firmy. Doceniają zaangażowanie Uli, która dała im nadzieję, że wszystko, co przez tyle lat budowali z wielkim trudem nie przepadnie. Zwłaszcza dla ambitnego Krzysztofa taka deklaracja jest niezwykle ważna i cenna. On nie ma obaw, że 1/4 udziałów trafi w ręce Uli. Rozumie, że skoro ona wykłada własny kapitał, to bardzo ryzykuje i musi mieć jakieś zabezpieczenie. Poza tym Marek powiedział mu, że to kobieta, którą kocha, a to oznacza, że wcześniej czy później Ula będzie Dobrzańska, więc i tak wszystko zostanie w rodzinie. Alex nie pojawi się w Polsce, więc Ula tak bezpośrednio nie wykurzy go z firmy.
      Bardzo dziękuję Ci za komentarz i najcieplej pozdrawiam. :)

      Usuń
  5. Rewelacyjnie, że wróci Pshemko;) Bo wróci prawda? Bardzo lubiłam jego postać!!! Może był cholerykiem, ale za to jakim śmiesznym i nie wiem kto był zabawniejszy, Viola czy Pshemko? Do tego był naprawdę dobrym i uczciwym człowiekiem. Nie ma bata, przy jego pomocy firma musi rozbłysnąć! Szkoda żeby taki talent się marnował! Chciałabym zobaczyć jego minę jak zobaczy nową Ulkę. Zawsze był czuły na wdzięki, a teraz z taką pięknością będzie mu się dobrze pracowało;) Ula też dość dobrze go zna i wie jak go motywować do pracy. Spotkają się Mistrz i jego nowa muza;) Nic tylko działać!!! Czekam na next. Pozdrawiam Kara

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kara
      Skoro chcesz przeczytać o reakcji Pshemko na Ulę, to już mogę Ci powiedzieć, że opisałam to w następnej części. Nie mogłabym nie napisać o mistrzu, bo przecież to on jest filarem firmy i bardzo dużo od niego zależy. Może Ula tak do końca nie będzie jego muzą, ale zrobi wszystko, żeby projektant poczuł się solidnie dopieszczony.
      Dziękuję, że przeczytałaś i skomentowałaś. Serdecznie Cię pozdrawiam. :)

      Usuń
  6. Nie o takie "spokojne" spanie mi chodziło;) No ale dobre i to - wreszcie śpią razem w jednym łóżku! Tylko co z tego? Trochę im to opornie idzie;) Pamiętam o żałobie, ale ... krew nie woda;) Dobrze chociaż, że oboje się kochają i wydają się być szczęśliwi;) Czekając na następny rozdział i na to kto zrobi pierwszy krok do bycia naprawdę razem serdecznie pozdrawiam;) Jolka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jolu
      Zapowiedź "niespokojnego spania" będzie chyba już w następnej części, a tak już całkiem w trzynastym rozdziale, więc bądź cierpliwa. A tym, kto zrobi pierwszy krok być może Cię zaskoczę.
      Bardzo dziękuję za komentarz i pięknie pozdrawiam. :)

      Usuń
  7. Mnie kompletnie rozwalają rozmowy Ulki z Thomasem. Niezmiennie jest to wzruszające. Może dlatego, że sama "lubię" tak sobie "pogadać". Dobrze wiedzieć, że są jeszcze inne osoby tak samo sfiksowane. Lubię czytać Twoje opowiadania;) Dość skutecznie pozwalają zapomnieć o złym dniu;) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To dla mnie komplement, bo właśnie o to mi chodziło, żeby te rozmowy poruszały serce. Ja też tak mam, że jak chcę się pożalić lub zwyczajnie pogadać, to idę na grób mamy i to zawsze z nadzieją, że ona jednak mnie słyszy.
      Bardzo dziękuję za miłe słowa i najserdeczniej pozdrawiam. :)

      Usuń
  8. Wierzę ,że Uli uda się uratować ten tonący okręt jakbym jest firma Febo&Dobrzański. Wizyta u seniorów była wzruszająca i przynosząca nadzieję ,że nie przepadnie dorobek ich życia. Poza tym Ula jest bardzo mądrą i kreatywną osobą ,a przede wszystkim kocha Marka ,a z firmą wiążę ją dużo wspomnień. Zarówno dobrych jak i złych ,ale pozostaje sentyment i przyjaciele. Jakby nie patrzeć Ula nie jest rodziną ,ale jest wybranką ich syna i niedługo (mam nadzieję) będzie należeć rodziny. Bo jakby nie patrzeć to przyszła synowa. Marek ma rację Ula chyba urodziła się po to by stawiać czoło wyzwaniem. Ona nigdy nie podejmuje się łatwych zadań i z tych najtrudniejszych umie znaleźć wyjście. Nadal wspomina Thomasa i za nim tęskni ,ale przy jej boku jest Marek ,którą ją wspiera i jest osobistym aniołem stróżem. Cierpliwy i troskliwy.
    I nadal między nimi tylko ciepło...No jestem ciekawa kto zrobi pierwszy krok. Ula ,czy Marek.Myślę ,że to ona ,ale mogę się mylić.
    Cieszę się ,że pojawi się też postać Pshemko. Nie mogłoby go zabraknąć skoro chodzi o firmę ,a on jest jej ważnym elementem.A Paulina pewnie wciąż pławi się w luksusach i wydaje pieniądze na swe przeróżne zachcianki. Czy aby jej mąż nie połapał się w tym ,że jest z nim tylko dla wypchanego portfela? A może oboje są siebie warci i on wcale taki ,,dobry'' nie jest i też ma swoje za uszami? A może ona wszystko straci i zostanie na lodzie? I na koniec dodam się ,że dobrze spotkanie z rodzicami Marka obyło się bez zbędnych pretensji ,żali itp..I doszło do pojednania. Czekam na cd. Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Justyna
      Napiszę tylko o Paulinie, bo odpowiedzi na całą resztę znajdziesz w komentarzach powyżej. Nie rozpisałam się na jej temat tylko dlatego, że chciałam zostawić Wam pole do wyobraźni, co do jej dalszych losów. Skoro mąż jest dużo starszy, przy tym zupełnie nie atrakcyjny pod względem fizycznym, a nawet można by było zaryzykować stwierdzenie, że i pod względem charakteru nie jest aniołem (sama Helena mówi o nim "Obrzydliwy Włoch"), to młoda kobieta, która praktycznie całe życie ma przed sobą, u boku takiego faceta zacznie gorzknieć i więdnąć. Po latach pewnie sama dojdzie do wniosku, że pieniądze jednak nie załatwiają wszystkiego. Ułatwiają życie, ale raczej psują charakter człowieka niż go uszlachetniają. To małżeństwo to typowy mariaż piękna z pieniędzmi. Ona jest piękna, a jej mąż obrzydliwie bogaty. Niektórym kobietom wydaje się, że dadzą radę przeżyć lata w małżeństwie u boku niekochanego człowieka, bo to właśnie pieniądze im to ułatwią. Nic bardziej mylnego. A gdzie w tym wszystkim miłość?
      Pozdrawiam Cię serdecznie i dziękuję za długi komentarz. :)

      Usuń
  9. pomysł na opowiadanie całkiem dobry, ale niepotrzebnie ono się tak ciągnie. Wszystko opisywane jest ze szczegółami przez co zanim dobrnę do końca rozdziału czuję się znudzona. Szkoda, że ta historia jest tak na siłę przegadana. Gdyby wywalić rzeczy niepotrzebne, a przez to skrócić całą historię do dziewięciu rozdziałów to byłoby w porządku. A jeśli już chciałaś napisać dłuższą opowieść, to przydałoby się trochę więcej wątków i generalnie akcji. Szkoda, że potencjał tego pomysłu nie został wykorzystany. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I mam nadzieję, że mój dość krytyczny komentarz Cię nie oburzy.

      Usuń
    2. Komentarz absolutnie mnie nie oburzył, bo każdy ma tu swoje zdanie i ma prawo je wypowiedzieć. Zamysł był taki, że najpierw Ula odchodzi z firmy, potem poświęca się dla Thomasa, otrzymuje spadek i wreszcie dzięki niemu może uratować firmę Dobrzańskich. Jak na moje standardy, to opowiadanie jest dość typowe ani nie za długie, ani nie za krótkie. Nie mogłam się prześlizgnąć po temacie i drastycznie skrócić to co sobie wymyśliłam, bo wtedy musiałabym napisać miniaturę, której tak naprawdę pisać nie potrafię. 14 części to wcale nie tak dużo, chociaż rzeczywiście inne opowiadania mają ich dziesięć. Są jednak też takie, które mają ponad dwadzieścia rozdziałów. Być może przy nich też moi czytelnicy ziewali, bo uznali, że powiało nudą. Tego niestety nie wiem. Mnie jako autorce wydaje się, że każdy rozdział zawiera coś innego. Coś, co sprawia, że akcja opowiadania nie stoi w miejscu, tylko posuwa się do przodu. Jednak jak napisałam wyżej mogę się mylić.
      Pozdrawiam. :)

      Usuń
  10. Rzeczywiście nie ma tu opisu ich "migdalenia", ale i bez tego widać jak bardzo się kochają;) Dla Marka liczy się tylko dobro Uli, martwi się o nią, jest w stanie nawet poświęcić firmę ojca, byleby tylko Ula miała spokój i była szczęśliwa;) Ula natomiast ufa mu bez żadnych zastrzeżeń, wierzy w niego bezgranicznie, wychwala go przed Krzysztofem i Heleną, jest z niego dumna jak paw;) Są dla siebie dobrzy, troszczą się o siebie, podejmują wspólnie decyzje - widać, że dla każdego z nich, to ta druga osoba jest najważniejsza;) Doskonale to przedstawiłaś! Samemu chciałoby się być w takim związku;) Fajnie, że nie ukrywają nic przed sobą. Kiedy Ulę zaczęła męczyć nadopiekuńczość Marka, to po prostu mu o tym mówi - prosi go aby w nią nie wątpił. Dzięki temu Marek nie musi się martwić o Ulę, bo już wie, że ona bardzo chce podjąć się zadania uratowania firmy. Wie też, że ona doskonale zdaje sobie sprawę z ogromu pracy jaka ich czeka i z ryzyka, ale mimo to chce to zrobić. Fajna z nich para;) Zachowują się wobec siebie bardzo powściągliwie. Ale to chyba tym razem Ulka musi zadecydować o dalszym kroku;) Marek jest rzeczywiście niesamowicie cierpliwy, ale na pewno czeka go wspaniała nagroda;) Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział. Serdecznie pozdrawiam Iza

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Iza
      Wynagrodzę Wam to "migdalenie" w 13 części. To wszystko co napisałaś w komentarzu to prawda i tak właśnie chciałam, żebyście odebrały sens relacji Ula - Marek. Oni oboje są już inni niż te ponad pięć lat wcześniej. Bardziej rozsądni, bardziej dojrzali, bardziej wyrozumiali. I choć Marek absolutnie nie chce naciskać, ani też przyspieszać czegokolwiek, żeby nic nie zepsuć, to Ula przecież nie jest z kamienia i widzi jak on bardzo emocjonalnie traktuje każdy intymniejszy gest. Cierpliwość jest cnotą a na końcu rzeczywiście czeka nagroda.
      Bardzo pięknie dziękuję za wpis i najserdeczniej Cię pozdrawiam. :)

      Usuń
  11. Gdybym Uli nie znała to pomyślałabym, że coś knuje. Ma doskonały plan na odbudowę firmy i tak precyzyjnie go przedstawiła. Nawet pojawienie się Marka i przyznanie się do błędu przez Dobrzańskich zeszło na drugi plan odwiedzin.Same pojawienie się go w domu rodziców było bardzo spokojne jak dla mnie, bo myślałam, że będzie więcej wzruszenia i o tym głównie będzie rozdział.
    Znajomość Uli i Marka nabiera kolorów. Dwa tygodnie żałoby zostały i za dwa tygodnie(rozdziały) mają iść do łóżka. Wiem, że to się czasowo nie pokryje, bo Ula nie jest z tych, że z kalendarzem w ręku czaka na koniec żałoby i dzień po będzie kochać się z Markiem.
    Pozdrawiam miło i gratuluję 1 700 000 wejść.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. RanczUla
      Oczywiście, że Ula nic nie knuje. Nigdy w życiu nie posunęłaby się do czegoś podobnego. Ma szczere intencje i zależy jej zarówno na uratowaniu firmy, jak i na tym, żeby relacje Marka z rodzicami były takie jak należy. Wzruszenie było. Zaskoczenie również, ale nie mogłam poświęcić opisowi tych uczuć połowę rozdziału. Myślę, że to opowiadanie i tak dostarczyło Wam więcej wzruszeń niż jakiekolwiek inne. Teraz mają bojowe zadanie i muszą oboje zakasać rękawy. Plan uratowania firmy to nic odkrywczego, bo Ula doskonale pamięta, co pisała w prezentacji dla Marka. Przez odkrycie intrygi nie miała szansy, żeby założenia wprowadzić w życie. Teraz jest do tego świetna okazja. Ona ma pewność, że jeśli nie odstąpi ani na krok od tego planu, wszystko się powiedzie.
      Żałoba się kończy i na pewno następnego dnia a raczej nocy Ula nie wyląduje z Markiem w łóżku, ale co się odwlecze to nie uciecze, prawda?
      Bardzo dziękuję Ci, że znalazłaś czas na czytanie i komentarz. Pozdrawiam Cię najserdeczniej. :)

      Usuń
  12. A jednak Ala bardzo dużo wiedziała o sytuacji firmy. Nic nie przesadziła. Źle się dzieje w FD. Ulę i Marka czeka niezła harówka! Seba to dobry przyjaciel, ze spokojem przyjął wiadomość o tym, że chwilowo właściwie będzie sam rządził w Iskierce. Zrozumiał, że Marek będzie bardziej potrzebny Uli. Marek ma u mnie wielkiego plusa za stwierdzenie, że kobiety są bardziej solidne od mężczyzn;) Thanks. Czekam na next. Pozdrowienia AB

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. AB
      Te słowa, że kobiety są bardziej solidne od mężczyzn włożyłam w usta Marka, bo sama tak uważam. Jesteśmy bardziej dokładne, jesteśmy solidne, dotrzymujemy słowa i poważnie podchodzimy do swoich obowiązków. Nie twierdzę, że nie ma takich mężczyzn, bo są, ale ich spora grupa to zwykli olewacze, partacze i leniuchy. Są i karierowicze, którzy dążą po trupach do kariery prześlizgując się na cudzych plecach i bez skrupułów wykorzystujący innych byle tylko osiągnąć swój cel. Marek jest zupełnie inny i chociaż wcześniej można by mu było przypisać kilka wymienionych wyżej przeze mnie cech, to jednak skok na głęboką wodę wyszedł mu tylko na dobre.
      Pięknie dziękuję za komentarz i cieplutko Cię pozdrawiam. :)

      Usuń