Łączna liczba wyświetleń

środa, 20 września 2017

MIĘDZY NIEBEM A ZIEMIĄ - rozdział 6

ROZDZIAŁ 6


Podeszła do samochodu i otworzyła bagażnik wypakowując z niego walizki i pudła wypełnione rybami. Na podwórku zmaterializował się Cieplak.
 - I co córcia? Rozmawiałaś z tym inwestorem? Ładne ogrodzenie postawił. Teraz to chyba się cieszę, że zniszczyli to stare. To wygląda znacznie lepiej.
 - Rozmawiałam. Bogaty, przystojny, nieco bezczelny i zarozumiały. Nie znoszę takich typów. Muszę jednak przyznać, że ogrodzenie postawił solidne. Agata śpi?
 - Usnęła, dlatego położyłem ją do łóżeczka i przyszedłem ci pomóc. Tej zimy nie będziemy narzekać. Mamy mnóstwo zapasów. Nawet się nie spodziewałem, że w tym lesie koło domu będzie tyle grzybów. Dosuszę je jeszcze, a maślaczki w occie to sama poezja.

Swojego przyszłego sąsiada nie widziała przez kilka miesięcy, chociaż prace na budowie przybrały na intensywności. Wywrotki i betoniarki kursowały w te i z powrotem. Na chodniku pojawiły się pryzmy piachu, żwiru a także wory z cementem i wapnem. W połowie stycznia jechała z córką do pediatry. To miała być rutynowa wizyta. Ubrała małą ciepło i wyszła z nią przed dom. Ojciec miał wyprowadzić samochód z garażu, ale zobaczyła, że stoi przed bramą i bezradnie rozkłada ręce.
 - Tato, co się dzieje?! – krzyknęła.
 - Chodź i sama zobacz. Nie dasz rady wyjechać. Usypali ogromną pryzmę żwiru tuż przed wjazdem. Ta budowa, to jakiś przeklęty pech i to nie dla inwestora, a dla nas. – Podała mu dziecko a sama wyciągnęła telefon z torebki. Już drugi raz ten zarozumiały pyszałek podniósł jej ciśnienie. Wybrała jego numer.
 - Witam panie Dobrzański. Tu ponownie Urszula Strzelecka. Za godzinę mam umówioną wizytę u pediatry i nie mogę wyjechać z domu, bo przed moją bramą wysypano ze dwie wywrotki żwiru. Nie robiłabym problemu, gdybym mogła wyjechać przez furtkę. Niestety jest za wąska – zakpiła. - To powoli zaczyna być męczące i denerwujące. Mam przez to trzymać dziecko na mrozie? Może by pan coś z tym zrobił?
 - Zaraz będę interweniował i bardzo przepraszam.
Nie słuchała już go. Rozłączyła się. Poszła do Szymczyków i poprosiła Maćka o przysługę. Wróciwszy z Warszawy zauważyła, że żwir zniknął, a chodnik był zamieciony i czysty. – Powinien zatrudnić mnie na etacie. Za każdym razem będę wydzwaniać i informować, kiedy jego ludzie zrobią coś nie tak jak trzeba. Boże, jak on mnie denerwuje…
Rzeczywiście ją denerwował, ale w zupełnie nietypowy sposób. Rozmawiając z nim wtedy przed bramą poczuła się spięta. Jego świdrujący wzrok prześwietlał ją na wskroś sprawiając, że czuła się niekomfortowo i co gorsza rumieniła jak pensjonarka. To było takie irracjonalne, bo przecież nie znała człowieka zupełnie a reagowała na niego wręcz alergicznie. Drażnił ją i wzbudzał jakiś dziwny niepokój. Nie rozumiała tego zupełnie.
Dobrzański natomiast rugał sam siebie nie za swoje winy. – Brawo chłopcy, oby tak dalej. Mam dwa wielkie minusy u pani Strzeleckiej długie jak pasy startowe. Ani chybi zraziła się do mnie i chyba już nigdy nie potraktuje mnie łagodnie. Niech to szlag. – Sam nie rozumiał dlaczego aż tak bardzo mu na tym zależy. Uwiodły go te dwa błękitne diamenty i już nie potrafił o niej zapomnieć. Widział ją tylko raz i to wystarczyło. Wprawdzie na budowie pojawiał się dość często, ale jakoś nie miał szczęścia na nią się natknąć. Poza tym już wiedział, że ma dziecko, a skoro dziecko, to pewnie i męża. To nie dawało mu żadnych szans.



Jeszcze przed ukończeniem roku Agata zaczęła chodzić i składać pierwsze, proste wyrazy. Póki co to były słowa „mama” i „dada”. Włoski trochę zgęstniały i jeszcze bardziej się skręciły przypominając niesforną czuprynę Leszka. Ula wciąż tęskniła za nim a ilekroć patrzyła na Agatę ta tęsknota nasilała się jeszcze bardziej.
W połowie czerwca ponownie wybierała się do Władysławowa i tak jak poprzedniego roku zabierała ze sobą ojca. Jej córka stawała się coraz bardziej absorbująca i trzeba było na nią uważać, bo zrobiła się ruchliwa i wchodziła wszędzie tam, gdzie nie powinna. Tym razem Ula miała nieco więcej czasu niż poprzednio. Rok wcześniej przecierała niejako szlaki, a teraz już wiedziała, że ryby są ważne, ale wystarczy raz na tydzień pojechać do portu, bo poprzednio przesadzili i porozdawali ryby sąsiadom. Starała się jak najczęściej bywać na cmentarzu, ale tam zazwyczaj jeździła rano a potem mogła zagospodarować sobie resztę dnia. Częściej chodziła na plażę. Agata z pasją bawiła się piaskiem i foremkami, a ona mogła się trochę opalić.


Kiedy po sezonie wróciła do Rysiowa ze zdumieniem zarejestrowała, że na sąsiedniej posesji góruje zadaszona bryła budynku. – Ale szybko postawili –pomyślała z uznaniem. - W takim tempie Dobrzański sprowadzi się tu piorunem. – Spójrz tato. Niezła chałupa buduje się nam za płotem. Zresztą nic dziwnego. Na biednego nie trafiło. Od początku odnoszę wrażenie, że panicz Dobrzański musi mieć wszystko, co najlepsze.
Cieplak uśmiechnął się pod nosem.
 - Już nie bądź na niego taka cięta. Przecież to nie jego wina, że pijany facet rozwalił płot, a mało zorientowany kierowca wywrotki zrzucił nam żwir na próg. Trzeba przyznać, że w jednym i w drugim przypadku zareagował błyskawicznie.
 - Już go tak nie broń. Ja tam wiem swoje. Tak to jest jak widzi się tylko czubek własnego nosa.
 - Chyba niesprawiedliwie go oceniasz córcia – Józef pokręcił głową i wziąwszy Agatę na ręce ruszył w stronę domu.
Tak naprawdę nie miała pojęcia jak bardzo zaawansowane są prace budowlane. Tymczasem budynek oszklono i zaczęto prace we wnętrzach. Marek przyjeżdżał teraz częściej. Chciał sam wszystkiego dopilnować. To przyniosło spodziewane efekty, bo ściany były idealnie równe, a łazienki wyszły jak marzenie, bo osobiście wybierał kafle. Każda z nich miała inny kolor, ale obie były pastelowe. Płytkowano bardzo szybko, bo kafle były duże. Czekano na kuchenne blaty z włoskiego marmuru z okolic Carrary. Sebastian Olszański uznał to za wynaturzenie, ale Marek wiedział swoje. Biały marmur carraryjski po prostu go uwiódł i nie chciał innego. Dom gotów był do zamieszkania właściwie już w grudniu. Małą infrastrukturę zostawili do zrobienia na wiosnę. Dobrzański nie tracił czasu. Zorganizował parapetówkę połączoną z zabawą sylwestrową. Echa tej zabawy niosły się po całym miasteczku. Ludzi było mnóstwo a alkohol lał się strumieniami. O godzinie dwunastej wystrzelono w górę fajerwerki.
Śpiąca jak aniołek Agata obudziła się wystraszona i zaczęła płakać. Ula długo nie mogła jej uspokoić. Była wściekła na głupotę i beztroskę sąsiada. Nie rozumiała jak w ogóle można być takim egoistą i nie zważać na to, że w sąsiedztwie mieszkają małe dzieci i ludzie starsi, którzy niekoniecznie dobrze znoszą takie imprezy. O drugiej nad ranem Agata wreszcie zasnęła. Zmęczona Ula położyła się obok córki, ale sen nie nadchodził. Gdyby żył Leszek łatwiej byłoby jej przetrwać ten świąteczny czas i koniec roku.
Rano wypiła mocną kawę, ubrała dziecko i ruszyła na cmentarz, na grób swojej mamy. Pchając wózek mijała właśnie bramę sąsiada, gdy usłyszała jego samego.
 - Dzień dobry pani Urszulo. Wszystkiego najlepszego w nowym roku – podszedł do niej z szerokim uśmiechem i łopatą do odśnieżania.
 - Dzień dobry. Z całą pewnością mógłby lepiej się zacząć, gdyby nie ten huk, który obudził mi dziecko i długo nie mogło potem zasnąć. Czy naprawdę nie mógłby pan hałasować nieco… ciszej? Przez pańskich gości cała okolica została postawiona na równe nogi.
Zupełnie nie zrażony tym co powiedziała uśmiechnął się jeszcze szerzej.
 - Pani Urszulo, kiedy mamy się bawić, jak szron pokryje nam skronie? Przecież jesteśmy młodzi i powinniśmy korzystać z życia. W końcu był sylwester…
 - Gratuluję panu świetnego samopoczucia. Pan bawił się świetnie, a ja jestem niewyspana i zła. Wybaczy pan – ruszyła przed siebie.
 - Ślicznie pani wygląda, kiedy się pani złości i wcale nie jest pani taka wredna za jaką chce uchodzić – rzucił za nią. Odwróciła się i syknęła.
 - Proszę sobie darować te niskich lotów komplementy. Żegnam.
Oparty o szuflę długo patrzył jak się oddala. Z miejscowych plotek dowiedział się, że jest wdową a mąż zginął na morzu. W tutejszym sklepie zawsze można było się sporo dowiedzieć. Prawdziwą kopalnią informacji była niejaka Dąbrowska, czterokrotna wdowa z jednym synem nieudacznikiem i wścibstwem wypisanym na twarzy. Przez dziesięć minut przekazała mu najważniejsze wiadomości o najbliższych sąsiadach.
 - Bo wie pan, Ula to taka humorzasta była. Miała tu mojego Bartka, to szukała szczęścia gdzie indziej. Poznała tego rybaka i wyszła za niego za mąż. Zanim dziecko się urodziło już była wdową. Długo to oni nie pożyli razem proszę pana. Ma tam nad morzem jakiś dom i co roku jedzie tam na trzy miesiące, bo wynajmuje pokoje letnikom. Tak wojowała, tak wojowała, aż w końcu została sama. Teraz jak ma dziecko to nawet mój Bartuś stracił zainteresowanie.
 - A może to ona nie jest zainteresowana, bo nadal kocha swojego zmarłego męża, nie pomyślała pani o tym?
- No co też pan? Kochać umarlaka? Facecje jakieś. Ja wiem co mówię. Czterech mężów pochowałam.
Pożegnał się z nią dość szybko. Raczej nie chciał już słuchać tych głupot. Był pewien, że Ula nadal cierpi po stracie najukochańszej osoby. Było mu jej żal. Taka młoda i piękna, a już otulona smutkiem. Westchnął ciężko i wrócił do odśnieżania.

Wczesną wiosną wzdłuż ogrodzenia posesji Dobrzańskiego posadzono rząd dość wysokich iglaków. Trwały prace przy korcie i basenie z tyłu domu, a od frontu układano chodniki, schodki i wyznaczano miejsca pod trawniki. Zanim Ula wyjechała miała możliwość oglądać jak Dobrzański zaczyna dbać o to wszystko pedantycznie przycinając liczne przyrosty na żywopłotach.
 - Nie sądziłam, że z niego taki pan porządnicki. Zieleń jak spod igły. To już naprawdę przesada, ale skoro to lubi?


Agata rozumiała już coraz więcej. We Władysławowie na cmentarzu Ula opowiedziała jej, kto jest pochowany w grobie, na który przychodzą.
 - Tatuś jest teraz w niebie – wyjaśniała córce – i z nieba patrzy jak rośniesz. Bardzo cię kocha i zawsze nad tobą czuwa. Dasz tacie kwiatuszki? – wręczała jej mały bukiecik kolorowych kwiatków, który mała kładła na marmurowej płycie mówiąc jeszcze niezbyt składnie – Agusia kocha cię tatusiu. Mamusia też cię kocha.
Ula w takich razach zalewała się łzami. Wciąż nosiła w sercu tę miłość i wbrew temu, co napisał jej w pożegnalnym liście Leszek, rozpamiętywała o tym „co by było, gdyby…”
Lato jak zwykle miała dość pracowite. Mocno obrodziły zimowe odmiany jabłek w sadzie i szkoda jej było je zostawiać, żeby gniły. Skrzętnie zbierała je wraz z ojcem. Kilka skrzynek zawiozła rybakom do portu. Kilka wziął Nikodem. Po raz pierwszy miała też pociechę z założonego przez siebie warzywniaka. Bardzo chciała to wszystko zawieźć do Rysiowa, ale już wiedziała, że nie pomieści skrzynek w bagażniku, a przecież jeszcze zostawały ryby. Któregoś dnia wybrała się z Nikodemem do Gdyni i kupiła niewielką, krytą plandeką przyczepkę. To rozwiązało problem.
Mimo sporej ilości pracy jednak trochę odpoczęła. Nawet nie męczyły jej ciągłe pytania Agaty. Była ciekawa świata i czasem pytała o jedno i to samo. Kiedyś wieczorem usypiała ją i mała zapytała o ojca. Była ciekawa jak wyglądał. Wtedy Ula pokazała jej zdjęcie.
 - To zdjęcie jest specjalnie dla ciebie. Tata ci zostawił zanim odszedł do nieba. Nie zniszcz go, bo to jedyna pamiątka po nim. Widzisz jakie miał ciemne, kręcone włosy? Ty masz takie same. Jesteś do niego bardzo podobna.
Agata pogładziła twarz na zdjęciu i uśmiechnęła się.
 - To mój tatuś. Jest ładny. Ja też jestem ładna?
 - Najładniejsza – Ula przytuliła małą do siebie. – A teraz czas spać. Zamknij oczka i niech tata ci się przyśni.

Tym razem wracali do Rysiowa mocno obciążeni. Zapasy zgromadzone przez lato zajęły miejsce w przyczepce i bagażniku. Ich walizki powędrowały na tylne siedzenie obok fotelika Agaty. Z uwagi na spore obciążenie Ula jechała znacznie wolniej i ostrożniej. Wciąż miała obawy, że zahaczy przyczepką o jakiś pojazd. Nic takiego się nie zdarzyło, natomiast wjeżdżając już do Rysiowa samochód zaczął się jakoś dziwnie dławić aż w końcu stanął.
 - Cholera jesteśmy już tak blisko… Nie mam pojęcia, co się stało. – Ula wysiadła z samochodu i podniosła maskę. Obok niej stanął Cieplak z zafrasowaną miną.
 – Chyba sami nic tu nie zdziałamy. Już od jakiegoś czasu słyszałem jak silnik wyje a samochód nie może nabrać prędkości.
 - To co mam zrobić? Przenieść to wszystko na własnych plecach? Zadzwonię do Maćka. Niech nas zaholuje – sięgnęła po torebkę chcąc wyjąć telefon, gdy tuż za nimi zatrzymał się srebrny Lexus. – Jeszcze tylko tego tu brakowało – pomyślała ze złością.
 - Dzień dobry państwu. Coś się stało? Może mógłbym pomóc? – Dobrzański uścisnął dłoń Cieplaka.
 - To chyba coś poważnego, coś z silnikiem. Nie damy rady dojechać. I tak dobrze, że nie stanęliśmy gdzieś na trasie.
 - Ja mogę państwa zaholować. Mam w bagażniku hol. Zaraz przyniosę. - Podjechał samochodem przed samochód Uli i zapiął hol. – Możemy ruszać. Pojadę bardzo wolno.
Rzeczywiście w ślimaczym tempie dojechali aż na podwórze. Dobrzański zgrabnie wycofał samochód na ulicę parkując przed swoją bramą. Wrócił jeszcze do Cieplaków oferując się z pomocą w przenoszeniu rzeczy do domu. Nie bardzo uśmiechało się to Uli, ale ojciec był zachwycony i kiedy przenieśli wszystko zaproponował Markowi kawę na co ten ochoczo przystał.

51 komentarzy:

  1. Jaka niespodzianka;) Lecę czytać. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Dojechałam, przeczytałam i buzia mi się uśmiecha. Coraz ciekawiej się robi. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że ciekawiej. Pozdrawiam Cię serdecznie i dziękuję za komentarze. :)

      Usuń
  3. Coś dziwnie podejrzanie Ula reaguje na wszystko, co związane z Markiem. Czyżby jednak bogaty, przystojny, bezczelny i zarozumiały Marek nieświadomie zawrócił Uli w głowie? Marek w przeciwieństwie do niej ma dużo lepsze zdanie o niej. To dobrze, że nie zraża się jej tonem i sposobem zachowania wobec niego. Czy Józef już sobie upatrzył przyszłego zięcia? Widzi coś więcej niż oni oboje? Pozdrowienia. Edyta

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Edyta
      Zbyt wcześnie wyrokujesz. Przecież Józef po raz pierwszy ma bezpośredni kontakt z Markiem, więc nie można od razu zakładać, że upatrzył go sobie na zięcia. Trzeba pamiętać, że Leszek był mu bardzo bliski i tak jak Ula i on przeżył ciężko jego śmierć. Natomiast Ula lubi ciszę i spokój. Jest kobietą dość zorganizowaną i nie lubi kiedy coś idzie nie po jej myśli. Marek czasami krzyżuje jej plany i to ją drażni. To stąd ta reakcja alergiczna na niego. Poza tym ślepa nie jest i widzi, że facet jest przystojny, ale ona wciąż nosi żałobę po mężu i nawet nie pomyśli o randkowaniu.
      Dziękuję za komentarz. Serdecznie pozdrawiam. :)

      Usuń
  4. Ale miła niespodzianka. Ulka chyba trochę przesadza. Przecież to nie wina Marka, że pracownicy coś źle zrobili. Rozumiem, że zdenerwowała się w sylwestra. Ale już ta jej niechęć gdy ten proponuje pomoc to chyba lekka przesada.
    Pozdrawiam serdecznie
    Julita

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Julita.
      My wiemy, że to nie wina Marka i Ula też jest tego świadoma. Jednak w takich sytuacjach i przy takich inwestycjach zawsze jest za wszystko odpowiedzialny inwestor. To na jego głowie jest dopilnowanie budowy, porządku na niej i zadbania o dostawy materiałów. Ula przecież nie zna ludzi, którzy są tam zatrudnieni a Marka nazwisko widnieje na tablicy informacyjnej. Jego telefon również. U kogo byś interweniowała, jeśli to dotyczyło by Ciebie? Marek zraził ją do siebie, chociaż zachował się bardzo w porządku. Nikomu nie jest miło dostawać takie wiadomości, gdy przebywa na wakacjach, prawda?
      Pozdrawiam Cię najserdeczniej i dziękuję za komentarz. :)

      Usuń
  5. Ula ma kiepskie podejście do Marka. Myślę, że razi ją przede wszystkim jego stanowisko i bogactwo. Co prawda jest bezczelny, infantylny i wpatrzony w siebie, ale Ulka jednak za bardzo na to reaguje. Jestem ciekawa co będzie dalej, bo na pewno będzie interesująco :D
    Pozdrawiam serdecznie
    Andziok :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ann
      Ula ma właściwe podejście do Marka. Jest wprawdzie nieco obcesowa i wzburzona po wiadomości od Maćka, a zwłaszcza kiedy obejrzała to pobojowisko, które zostało po płocie i to dlatego zachowuje wobec Dobrzańskiego taki dystans i chłód. Ja uważam, że każdy z nas po prostu by się wściekł, gdyby zobaczył coś takiego. Ula wychowywała się w dość skromnych warunkach. Na wszystko musiała sobie zapracować. Marek jest pewnym siebie, młodym przedsiębiorcą, który o nic nigdy w życiu nie zabiegał, bo od zawsze miał wszystko. Taka postawa trochę Ulę drażni i to stąd taka reakcja.
      Pozdrawiam pięknie i dziękuję za wpis. :)

      Usuń
  6. Warto częściej zaglądać. Bardzo miła niespodzianka. Nie wiem czy zamierzenie, ale ta część jest dość zabawna, zwłaszcza Ula;) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzisiaj wyjątkowo dodane trochę wcześniej, bo jutro mam lekarzy i nie wiem, o której ściągnę do domu. To tak na wszelki wypadek, żebyście nie musiały za długo czekać.
      Trochę zabawnie miało być i cieszę się, że tak to właśnie odebrałaś.
      Pozdrawiam serdecznie i dziękuję za wizytę na blogu. :)

      Usuń
  7. Hahaha. Dąbrowska w natarciu;) Już ja widzę. Nie ma to jak niezachwiana wiara w idealność własnego synusia Bartusia. Każdy huragan, to przy niej pikuś;) Przesyłam ciepłe pozdrowienia Daga

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Daga
      Uznałam, że byłoby fajnie wciągnąć w opowiadanie panią Dąbrowską. Marek powoli oswaja się z rysiowskim środowiskiem więc i największą plotkarę musiał spotkać. Bartuś jaki by nie był i tak zawsze znajdzie wielkie oparcie w swojej mamusi, która przy każdej okazji go gloryfikuje. Wyobrażasz sobie mieć taką teściową? Ja bym się podcięła.
      Pozdrawiam najserdeczniej i dziękuję za komentarz. :)

      Usuń
    2. Teściowa to jedno i masz rację można by z nią zwariować. Ale jest jeszcze cudowny Bartuś. Nie wiem które z nich jest gorsze. Chociaż przy nim chyba można się nauczyć nowych umiejętności, np. jak buchnąć samochód w minutę. Pozdrawiam

      Usuń
    3. Hahahaha. O tym nie pomyślałam, ale faktycznie niezły był cwaniak z tego Bartka.

      Usuń
  8. Bogaty panicz ,który zachowuje się jak król i urządza głośne imprezy nie zważając na nic.Wszystko podane na tacy pewnie miał to i popisywać się ma czym. Ulka przynajmniej wie czego chce i charakter ,osobowość jakąś ma oraz dziecko ,które przede wszystkim potrzebuje normalnych warunków ,a nie hałasów. Liczę ,że później okaże się bardziej ,,ludzki'',choć miło z jego strony ,iż zaoferował Cieplakom pomocy holowaniu auta. Przynajmniej jedno na plus pośród setki minusów.Czekam na ciąg dalszy z niecierpliwością. Pozdrawiam serdecznie :).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Justyna
      Marek zawsze chce dobrze, ale wychodzi jak zwykle. Te balangi jak się wkrótce okaże nie są tylko prywatną fanaberią panicza Dobrzańskiego, ale mają też drugie dno. To nie tylko chęć rozrywki, ale coś więcej.
      Dzięki za wpis. Serdecznie pozdrawiam. :)

      Usuń
  9. Wspaniały Bartuś stracił zainteresowanie Ulą, bo ma dziecko. Oj, to okropna strata. Ula na pewno się tym martwi i dlatego jest taka zamknięta i nieczuła na wdzięki Marka. Uśmiałam się z tego stwierdzenia troskliwej mamusi. Ula pewnie nawet jakby jej dopłacali, to by nie chciała nawet spojrzeć na cudownego Bartusia. A tak swoją drogą, to Marek dalej zachowuje się jak słoń w składzie porcelany. Niby jest pod urokiem oczu Uli, ale ciągle baluje. Jak tak dalej będzie, to nigdy się nie dogadają. Pozdrawiam i czekam na kolejną część;) Ola

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ola
      Wspomnieniem Dąbrowskiej i jej synusia chciałam pokazać choć w małym stopniu małomiasteczkową mentalność kobiet pokroju Dąbrowskiej. Kobiet niewykształconych, myślących prostymi schematami i zbyt pochopnie oceniających ludzi. W tak małym środowisku plotki są elementem nadrzędnym a mały sklepik staje się wiejskim maglem. Dąbrowska jest typem wręcz szukającym jakichś niezdrowych sensacji, mocno konfabulującym i wyostrzającym rzeczywistość. Uwielbia krytykować innych, ale u siebie nie widzi żadnych wad. Nadejdzie moment, kiedy to właśnie Marek utrze jej ten wścibski nos. On i Ula w końcu się dogadają, a pomoże w tym niezbyt szczęśliwy traf.
      Pozdrawiam serdecznie i dziękuję za komentarz. :)

      Usuń
  10. Piękna dziewczynka rośnie z Agatki. Do tego jest taka mądra i grzeczna. Ula powinna mieć z niej prawdziwą pociechę. Dobrze, że życie u nich powolutku zaczyna wracać do normalności. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Agatka jest uroczą mieszaniną Uli i Leszka. Trudno jednoznacznie ocenić, do którego z nich jest podobna. Ma przewagę cech taty, ale i z Uli ma wiele. Jest jeszcze za mała, żeby zrozumieć sens tragedii jaka wydarzyła się przed jej urodzeniem, ale Ula powoli stara się jej to tłumaczyć. Normalność powoli wraca.
      Pozdrawiam i bardzo dziękuję za wpis. :)

      Usuń
  11. Ula się denerwuje a nawet wścieka i ma do tego podstawy. Może dzięki temu Józef za to jest wyjątkowo opanowany. W całym tym nieprzyjemnym incydencie z płotem znalazł pozytywne strony, nowy płot jest zdecydowanie ładniejszy od starego. Do tego chyba polubił nowego sąsiada. Myślę, że przemawia przez niego mądrość i doświadczenie życiowe. Dobrze wie, że to pajacowanie Marka prędzej czy później minie i nie ma co zbytnio się tym przejmować. Fajny z niego facet. Może dzięki takiej postawie taty i Ula trochę odpuści Markowi. A Marek miał rację, że Ula na pewno nie jest taka wredna za jaką chce uchodzić;) Pozdrawiam;) Iza

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Iza
      Wprawdzie Ula staje w kontrze z ojcem jeśli chodzi o Marka, bo nie chce otwarcie przyznać, że Dobrzański jest mimo wszystko porządnym facetem. Ona jeszcze nie potrafi zrozumieć i zinterpretować uczuć, które ją dopadają przy bezpośrednich kontaktach z sąsiadem. To ją niepokoi i dlatego woli asekurancko nie przyznawać ojcu racji. To oczywiście z biegiem czasu się zmieni.
      Pozdrawiam najserdeczniej i dziękuję za wpis. :)

      Usuń
  12. Marek to ma rozmach we wszystkim co robi. Jak rozrabia, to z hukiem i fajerwerkami, jak naprawia, to z najlepszych materiałów, jak buduje, to wychodzi prawie pałac. W końcu panicz nie może mieszkać w chałupce, prawda? I do tego jak szybko ten pałac postawił. Jestem zdziwiona, że jest taki samodzielny jeśli chodzi o utrzymanie porządku. Sam dba o zieleń, nikogo nie wynajmuje? W tym wielkim domu też sam sprząta? On w ogóle wie jak wygląda miotła i do czego służy? Ale chyba tak, skoro Ula przezywa go pan porządnicki. Czekam na next i ich dalsze przepychanki. Pozdrowienia;) Kara

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kara
      Ludzie mają różne hobby a nawet fobie lub nerwicę natręctw. Marek lubi porządek i bardzo dba o to, za co zapłacił kupę pieniędzy. Powiedzmy, że jest wielkim estetą. Akurat w tym opowiadaniu okaże się, że jego zamiłowanie do porządku ma ogromne znaczenie o czym wkrótce się przekonasz.
      Pozdrawiam pięknie i dziękuję za komentarz. :)

      Usuń
  13. Plotkary lub plotkarze są wszędzie i niestety znajdują swoich słuchaczy i osoby, które bawią się w podaj dalej. Takie osoby zazwyczaj są nieszczęśliwe i samotne. Nie mają siły lub możliwości wyprostowania swoich problemów, to zajmują się czyimiś aby odciągnąć od siebie uwagę lub żeby zapomnieć o swoich trudnych sprawach. Jeśli ludzie traktują ich rewelacje z przymrużeniem oka, to niech im będzie. Gorzej jeśli przekazywane sensacje prawdziwe lub wyssane z palca robią komuś krzywdę. Wówczas takie osoby należy pacyfikować lub zrobić tak jak Marek, czyli ich nie słuchać. Pozdrowienia;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dąbrowska jest zbyt prymitywna, żeby myśleć takimi kategoriami. Ona nie uważa, że swoimi pomówieniami kogoś krzywdzi. Te typy tak mają. Lubią roznosić plotki a nawet dodawać jeszcze coś od siebie, żeby ubarwić historię. W dodatku ona jest przekonana, że zawsze ma rację. To tak jest jak u innych widzi się drzazgi w oku a u siebie nie zauważa wielkiej belki.
      Pozdrawiam i serdecznie dziękuję za komentarz. :)

      Usuń
  14. W dalszym ciągu nic nie zapowiada aby Ula polubiła Marka, a już nie mówię o czymś więcej. On zalicza u Uli minus za minusem. Ciężko będzie te minusy przekształcić w plusy. Chyba, że Józef mu trochę pomoże? Pojawiła się okazja. Marek pomógł im z zepsutym samochodem a później z wypakowywaniem dużej ilości bagaży. Może dobry uczynek i jego zachowanie podczas picia kawy pomogą Uli spojrzeć na niego nieco inaczej? Pozdr

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na pewno ta wizyta nie okaże się zbyt przełomowa. Dobrzański zrobi wrażenie na Cieplaku, ale on już od jakiegoś czasu uważa, że Marek nie jest złym facetem. Teraz tylko jeszcze Ula musi się o tym przekonać. To jeszcze nie będzie ten moment.
      Pozdrawiam serdecznie i dziękuję za wpis. :)

      Usuń
  15. Myślałam, że zapoznanie Uli i Marka będzie bardziej burzliwe a tu tylko dwa niewinne incydenty. Ale jak to mówią złego dobre początki.
    Marek oczywiście na plus. Nie przeraża go to że Ula ma dziecko i będzie rywalizował z uczuciem do innego mężczyzny. Być może rywalizować z uczuciem do osoby nieżyjącej jest to trudniejsze niż do osoby żyjącej. Sebastian (u mnie)i Marek u Ciebie są przykładem na to , że takie rzeczy jak szczere uczucie do samotnej matki z dzieckiem zdarza się.
    Pozdrawiam miło.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. RanczUla
      Myślałaś, że ubiorą rękawice bokserskie i dadzą sobie po razie? Strasznie wojownicza się zrobiłaś. Hahaha. Czyny Marka i reakcje Uli są wystarczającą iskrą zapalną, żeby źle funkcjonowali jako sąsiedzi. Po czymś takim ludzie nie odzywają się do siebie latami, bo czują się urażeni. Ula pociąga Marka. Uwiodły go jej oczy i już nie potrafi o niej zapomnieć. Zależy mu na bliższej znajomości a jednocześnie robi wszystko nie tak i zraża do siebie Ulę.
      W tym opowiadaniu Sebastian niestety okaże się dętym dupkiem, a nie przykładem do naśladowania tak jak u Ciebie.
      Pozdrawiam Cię serdecznie i bardzo dziękuję za komentarz. :)

      Usuń
  16. Witaj Małgosiu,
    Ula tylko trochę zwolniła. Ciągle mi się wydaje, że bierze na siebie zbyt dużo obowiązków, ale może po prostu ma taki charakter. Pamięć i tęsknota za Leszkiem jest jeszcze bardzo duża. Często myśli o tym, że gdyby był, byłoby jej lepiej. Ale i tak uważam, że radzi sobie nad wyraz dobrze. Wszystko ogarnia, ma czas na wszystko. Każdą rzecz realizuje według swojego planu. Tylko Marek jakoś nie pasuje do jej układanki, tylko jego nie może poskromić. Może dlatego ją tak irytuje. On żyje zupełnie beztrosko, nie musi się o nikogo martwić, o nikogo troszczyć. Dlatego pewnie do głowy mu nie przyjdzie, że te zabawy mogą komuś przeszkadzać. Przecież nie robi tego na złość komukolwiek. Józef chyba potrafi to zrozumieć i dlatego twierdzi, że Ula niesprawiedliwie ocenia Marka. Zobaczymy kto z nich miał rację. A wracając do Uli, to dobrze, że jest tak doskonale zorganizowana, bo rzeczywiście Agatka rośnie jak na drożdżach. Już jest fajną i bardzo rezolutną dziewczynką. Ponieważ nigdy nie poznała taty, to za jego obecnością nie tęskni. Zupełnie wystarczy jej tłumaczenie Uli, że tatuś jest teraz w niebie. Jak czytałam ten fragment, to serce mnie bolało. Dobrze, że Agatka jest taka mała i nie bardzo rozumie sens tych słów. Oczywiście czekam na kolejny czwartek. Mam nadzieję, że Marek nie będzie więcej poszerzał tych pasów startowych jakie dzielą go od Uli:) Serdecznie pozdrawiam i przesyłam mnóstwo uścisków:) Gaja
    p.s. ogromnie gratuluję pomysłowości i bardzo się cieszę na nową zapowiedź:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gaja
      Najważniejsza jest logistyka a tę Ula ma chyba we krwi. Działa jak koło zamachowe, które raczej nie zwalnia a napędza. wraz z pojawieniem się dziecka a wcześniej z tragicznymi wydarzeniami dokonała się u niej transformacja i z radosnej dziewczyny przekształciła się w poważną i odpowiedzialną osobę. Nie w głowie jej sylwestrowe zabawy i potępia jej z całej duszy, bo nie rozumie jak można się tak beztrosko bawić nie zważając na sąsiadów. Marek jeszcze kilka razy będzie tak szalał, ale wszystko do czasu.
      Bardzo dziękuję Ci za komentarz. Pozdrawiam i ściskam serdecznie. :)

      Usuń
  17. Ula się zastanawia czemu tak reaguje na Marka. Marek też myśli o niej. Może te myślenie o sobie nawzajem nie jest jeszcze tak intensywne jak bym chciała, ale ja już widzę między mini chemię. To ona jest odpowiedzialna za zdenerwowanie Uli. Koniecznie trzeba coś z tym zrobić i rozbroić tę bombę z opóźnionym zapłonem;) Wszyscy byliby szczęśliwi. Proszę, pomyśl o tym;) Serdecznie pozdrawiam i czekam na kolejny czwartek;) Jolka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jola
      Chemia na pewno będzie, ale póki co działają na siebie jak dwa różne bieguny odpychając się od siebie. A ponieważ dla Ciebie wszystko, to przysięgam, że rozbroję tę bombę.
      Dziękuję pięknie za wizytę na blogu i najserdeczniej Cię pozdrawiam. :)

      Usuń
  18. Cieszę się, że u Uli i jej rodziny jest już w miarę normalnie. Adrenaliny dostarcza im tylko Marek. Ale może to i dobrze? Przynajmniej Ula ma możliwość wyładowania złości do świata na nie tak znowu bez winy Marku. Nie musi tłamsić złej energii wewnątrz siebie. Powinno wyjść to jej na zdrowie, a Marek i tak jakoś musi znaleźć drogę do jej serca. Mam nadzieję, że sobie poradzi. A, i jeszcze jedno, zapomniałabym napisać, że ja też się cieszę z powodu nowej zapowiedzi. Pozdrawiam i do następnego razu;) Nina

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nina
      Cieszy mnie Twój komentarz i to, że znalazłaś również pozytywne strony tych kłótni. Napięcia bezwzględnie należy rozładowywać, bo jeśli się tego nie zrobi, może dojść do prawdziwej wojny. Tych dwoje niedługo zawrze rozejm. Obiecuję.
      Nowa zapowiedź już jest, ale opowiadanie jeszcze się pisze. Idzie dość wolno, bo ostatnio znowu wycieram się po przychodniach i nie bardzo znajduję czas na pisanie. Zanim dojdzie jednak do publikacji, to na pewno skończę.
      Pozdrawiam Cię serdecznie i dziękuję za wpis. :)

      Usuń
  19. Żal mi Dąbrowskiej i teraz, i w serialu. Oczywiście śmiałam się z jej podchodów, z jej poglądów i tutaj też jest śmiesznie żałosna. Jednak myślę, że ona jest głęboko nieszczęśliwa i samotna. I te jej wścibstwo, nachalność, wymyślanie niestworzonych rzeczy chyba wynikają z chęci zwrócenia na siebie uwagi. Widocznie nie zna innego sposobu. Przykre i dla niej i dla otoczenia. Pozdrawiam Mira

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mira
      Nie wierzę w to co czytam. Dąbrowska nawet nie musi otwierać ust, a i tak zwraca na siebie uwagę. Moim zdaniem to egoistyczna kobieta z chorą miłością do syna i wielkim parciem na znalezienie sobie piątego męża. Psuć sprzęt domowy tylko po to, by mieć pretekst do nachodzenia biednego Cieplaka to naprawdę chore. Ją powinien zdiagnozować psychiatra, bo takie coś nosi na pewno nazwę jednostki chorobowej. Bartuś też nie jest całkiem normalny, ale tu akurat się nie dziwię, bo wychowywanie przez taką mamusię znacznie upośledza dziecko. Ta bezkrytyczna wiara w doskonałość Bartusia zrobiła z niego cwaniaka, kombinatora, oszusta i złodzieja. Smutna prawda.
      Pozdrawiam Cię pięknie i bardzo dziękuję za komentarz. :)

      Usuń
  20. Bardzo fajny rozdział. Uli i jej rodzinie wiedzie się dobrze. Poznała Marka. Trochę za nim nie przepada, ale od czego są dołeczki Marka. Czekam na cd. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też bardzo wierzę w ten urok osobisty Dobrzańskiego i w te dwa słodkie dołeczki. One działały na wiele kobiet, uwodziły je i łamały im serca. Jakoś nie bardzo podziałały na Ulę, ale przecież wiemy, że ona bardziej zwraca uwagę na przymioty charakteru niż urody.
      Pozdrawiam pięknie i dziękuję za wpis. :)

      Usuń
  21. Marek jak dotąd z własnej lub nie swojej winy w Uli wzbudzał jedynie złość. Dopiero teraz miał okazję pokazać się z tej drugiej, lepszej strony. Pierwsze wrażenie nie było pozytywne więc pewnie będzie mu trudno zyskać sympatię sąsiadki. Mam jednak nadzieję, że od tego momentu relacje tych dwojga się ocieplą.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Marzycielka
      Ula nie wszystkie poczynania Marka akceptuje i rozumie. Nie rozumie na przykład, że skądinąd dobrze ułożony, kulturalny i uprzejmy facet ma takie ciągoty do nocnych szaleństw, które cały Rysiów stawiają na nogi. Najbardziej jednak cierpią najbliżsi sąsiedzi w tym i rodzina Cieplaków. Na pewno Marek jej to wyjaśni a i relacje ich staną się lepsze.
      Pozdrawiam najserdeczniej i dziękuję za wpis. :)

      Usuń
  22. A ja chyba wiem, co spowoduje, że Ulka i Marek zaczną inaczej rozmawiać. Pewnie z Agatką będzie coś nie tak i pomoc Marka będzie niezastąpiona, bo samochód Ulki będzie zepsuty. Zobaczę czy trafiłam? Pozdrowienia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Od razu zaspokoję Twoją ciekawość. Niestety nie trafiłaś.
      Pozdrawiam serdecznie. :)

      Usuń
    2. Szkoda. Ale to może Bartek się namyślił (Ula jest przecież bogata) i będzie napastował Ulę, a Marek jej pomoże? Pozdrawiam

      Usuń
  23. Jaki miły sąsiad. Nie udaje, że nie zna Uli i jej samochodu. Grzecznie pomaga nie tylko w zaholowaniu samochodu do domu, ale jeszcze sam z siebie proponuje pomoc w wyładunku bagaży. Jakby był takim paniczem, jak myśli o nim Ula, to na pewno by tak nie postąpił. Ciągle zastanawiam się co sprawi, że Ula trochę cieplejszym wzrokiem spojrzy na Marka. Piszesz, że będzie to niezbyt szczęśliwy traf. Marek znowu narozrabia, co tym razem? Do następnego. Fajnie, że pojawiła się kolejna propozycja;) Pozdrawiam;) AB

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ula uważa go z panicza, ale już wiemy, że Marek wcale się na niego nie sadzi. Możliwość pomocy trafia się jak ślepej kurze ziarno, bo on dawno Uli nie widział a mimo to wciąż nosi ją w pamięci. Liczy na to, że będzie mógł ją poznać bliżej i trochę zapunktować. Czy mu się to uda? O tym w następnej części.
      Baaardzo dziękuję za komentarz i najserdeczniej Cię pozdrawiam. :)

      Usuń
  24. Kochana kruszynka, malutka Agatka kocha tatusia, a tatuś kocha ją. I już, to wystarczy. Nic innego nie ma znaczenia. Nie ma co się dziwić, że później dzieci pytają mamy np. dlaczego mamy płaczą skoro im się wszystko udało. Gdyby wszystko inne było takie proste jak myślenie małych dzieci. Czekam na ciąg dalszy. Serdecznie pozdrawiam;) Ada

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ada
      Też często się wzruszam, kiedy małe dziecko powie coś tak bardzo "dorosłego", że człowieka po prostu zatyka i w oczach stają mu świeczki. Agatka rośnie i coraz więcej rozumie. Ula wiadomości o ojcu dawkuje małej, żeby dobrze je przyswoiła, żeby zrozumiała, kim był dla niej człowiek, który leży w grobie. Dziecko nie pyta o szczegóły lecz przyjmuje do wiadomości to, co mówi matka. Już wie, że Leszek był dla niej jedną z dwóch najważniejszych osób a skoro tak, to powinna go kochać, tak jak on ją.
      Pozdrawiam Cię pięknie i dziękuję za wpis. :)

      Usuń