Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 28 grudnia 2017

"ŚWIATEŁKO W MROKU" - rozdział 10 ostatni

ROZDZIAŁ 10
ostatni

Karolina wraz z Wojtkiem przyjechała w niedzielę do południa. Uściskała staruszków Kruków i swoją przyjaciółkę. Bardziej powściągliwie potraktowała Kubę, bo uznała, że nie wypada mu się rzucać na szyję. Przedstawiła też swojego chłopaka. Ania już zdążyła go poznać wtedy, gdy zatrudniły się podczas wakacji. Pracował razem z nimi.
Po rozpakowaniu rzeczy i zjedzeniu solidnego obiadu cała czwórka poszła do domu Kuby. Ania była podekscytowana i już nie mogła się doczekać, kiedy pochwali się Karolinie swoimi glinianymi wyrobami.
 - Kuba jest niesamowicie cierpliwy. Tłumaczy aż do skutku, pokazuje jak prowadzić dłoń, żeby nadać glinie właściwą formę. Bardzo mi pomaga i są tego efekty. Ulepiłam mnóstwo rzeczy i to dużych. Największy dzban kształtem przypominający nieco grecką amforę umieściliśmy w ogrodzie. Tam płynie taki wąski strumyk. Kuba zrobił otwór w dnie tego dzbana dzięki czemu woda przepływa swobodnie przez niego. To bardzo malowniczo wygląda.
 


Przeszli na werandę. Kuba poszedł nastawić expres, a oni mogli podziwiać ustawione na drewnianym stole różnego rodzaju dzbanki, dekoracyjne misy i miseczki.
 - To wygląda bardzo profesjonalnie – Karolina złapała jeden z pociągniętych glazurą dzbanków. Śmiało mogłabyś to sprzedawać.  Widzę, że i zwierzęta ulepiłaś.



 - Tak to prawda, ale są bardzo pracochłonne i skomplikowane. Męczę się przy nich. Kuba zaprojektował mi stylizowane figurki kotów. Są o wiele prostsze i naprawdę łatwe do wykonania.

 
 - I są rzeczywiście ładne. Mogłybyśmy w środę wybrać się na jarmark i spróbować coś sprzedać. Myślę, że to by cię bardzo dowartościowało.
 - To świetny pomysł – Kuba wyszedł z tacą i położył ją na stole. – Ja jestem jak najbardziej za.
 - I jeszcze jedna moja prośba do was. Ponieważ ja jestem cały czas zajęta tutaj, bo wciąż się uczę nowych rzeczy, chciałam was prosić, żebyście trochę pomogli dziadkom. Dziadek jak zwykle już teraz zaczyna rąbać drewno na zimę. Ciężko mu idzie bo i siły nie ma już takiej jak kiedyś. Tu zwracam się do Wojtka, żeby mu pomógł. Ja co rano zbieram jajka i doję krowy…
 - Ania – Karolina spojrzała na nią błagalnie – tylko nie każ mi ich doić. Wiesz, że się ich boję.
 - Bez obaw. Ja nadal to będę robić, a tobie zostawiam zbieranie jajek. Za dużo roboty nie ma i możecie potem robić co dusza zapragnie. Pokazały się już jagody więc możecie je zbierać. Do dyspozycji są też wędki, jeśli lubisz łowić Wojtek. Tak czy siak, korzystajcie ile możecie. Wieczorami możemy robić sobie tutaj grilla, albo upiec ziemniaki w ognisku.

Korzystali wszyscy. Ania pod czujnym okiem Kuby szlifowała swoje umiejętności, a Karolina z Wojtkiem włóczyła się po lasach i okolicznych wsiach. Wyprawa na jarmark okazała się strzałem w dziesiątkę. Ania wróciła przeszczęśliwa, bo zwierzątka bardzo się podobały i wykupiono je wszystkie, podobnie jak zdobne miseczki i misy. Zostało kilka dzbanków i garnków, ale kto by się tym przejmował.

Karolina z Wojtkiem wyjechała pod koniec lipca. Nie chciała tu zostawać bez niego, a on nie miał więcej urlopu i musiał wracać do pracy. Ona też miała zacząć pracować, ale dopiero od września i to w przedsiębiorstwie, w którym pracował jej ojciec i chłopak.
Ania i Kuba wrócili do wcześniejszego rozkładu dnia. Rzeczywiście była coraz lepsza. Niemrawe z początku palce teraz świetnie dawały sobie radę z kształtowaniem gliny. Wypalone naczynia Kuba malował w precyzyjne wzory nadając każdemu z nich swój własny charakter.
Siedzieli na werandzie popijając mocną kawę wsłuchani w plusk jeziora i szum lasu. Zauważył, że Ania drży, a jej ręce pokrywają się gęsią skórką. Podniósł się z fotela i ruszył po koc. Otulił ją nim i przycupnął przy niej najbliżej jak mógł.
 - Wiesz, że jesteś dla mnie najważniejszą osobą na ziemi. Kocham cię nieprzytomnie. Dlatego chciałbym cię prosić, żebyś zgodziła się dzielić ze mną dalsze życie. Wierzę, że będzie dobre i szczęśliwe – wyciągnął z kieszenie małe pudełko i wysupłał z niego złoty pierścionek. – To jak? Poślubisz zwariowanego artystę i uszczęśliwisz go tym samym na całe życie?



Była zaskoczona, ale przylgnęła do niego szepcząc mu do ucha, że kocha go równie mocno i już nie wyobraża sobie, że miałoby go nie być u jej boku.
 - Jesteś całym moim światem, a przede wszystkim moimi oczami. Zostanę twoją żoną.
Przytulił się do jej ust i całował ją długo i zmysłowo. Wreszcie powiedziała to. Powiedziała, że też go kocha. Wydawało mu się, że czekał na to całe wieki.
 - Boże jak ja cię kocham i… pragnę. Zostań dzisiaj ze mną, proszę… - powiedział przez ściśnięte wzruszeniem gardło.
 - Zostanę – wyszeptała mu wprost do ucha. Nie czekał. Wyłuskał ją z koca i wziąwszy na ręce poszedł wprost do sypialni. Nie opierała się, bo pragnęła go równie mocno. Gorączkowo ściągał z nich ubrania aż w końcu przylgnął swoim nagim ciałem do jej ciała chłonąc jego zapach i delikatność. Z każdym pocałunkiem, z każdym miłosnym szeptem czuła jak wzbiera w niej pożądanie i pragnęła z całych sił, by ją posiadł. Wszedł w nią delikatnie i zatrzymał się na chwilę jakby chciał celebrować ten moment. W końcu zaczął się poruszać, a ona poddała się temu rytmowi. Oplotła jego ciało jak bluszcz, by być jak najbliżej i by spełnić się w tym miłosnym tańcu. Ujął w dłonie jej pośladki obserwując jak jego męskość zagłębia się raz po raz w jej kobiecości. Wiła się i wzdychała cichutko, bo było jej tak dobrze jak nigdy w życiu. Takiego seksu z Tomaszem nie uprawiała nigdy, bo liczyło się tylko zaspokojenie jego własnych, egoistycznych potrzeb. Kuba ją dopieszczał. Wiedział gdzie dotknąć, gdzie pogładzić, wyczuwał jej najwrażliwsze miejsca. Mocno przycisnęła jego pośladki do siebie. Zrozumiał, że zaczyna dochodzić i chce go czuć jak najgłębiej. Zintensyfikował ruchy. Poruszał się teraz rytmicznie i szybko czym wprowadził ją w stan totalnej szczęśliwości. Zaczęła drżeć a z jej otwartych ust wydobył się krzyk. Znieruchomiała w pewnym momencie wypięta jak struna zaciskając powieki i wbijając swoje szczupłe palce w jego plecy. On też był już blisko. Zaczął szczytować. Poczuła to błogie ciepło w dole brzucha i odetchnęła głęboko. Opadł na nią całując jej usta.
 - To było wspaniałe – szepnął. – Ty byłaś wspaniała.
Otworzyła oczy. Teraz widziała jego twarz dość wyraźnie. Uśmiechnęła się do niego.
 - To było piękne…
Kiedy już oboje uspokoili oddechy sięgnęła po telefon i zadzwoniła do babci. Powiedziała jej, że mają sporo pracy i zostanie na noc u Kuby.
Rano po śniadaniu zadzwoniła do mamy i poinformowała ją o zaręczynach. Potem tę samą informacje przekazała Karolinie. Usłyszała w słuchawce przeciągły pisk i krzyk.
 - Wiedziałam! Wiedziałam, że on coś kombinuje. Gratulacje dla was obojga kochani. Bardzo się cieszę, bardzo. A tak z innej beczki to ci powiem, że w parku natknęłam się kiedyś na Majkę i Tomka pchających wózek. Syn im się urodził. Z chudej Majki zrobił się tłusty pasztet, za to z przystojnego Tomasza dziad do kwadratu. Zamiast ona równać do jego poziomu, to on opuścił się do jej. Na szczęśliwych to oni nie wyglądają. On podobno kiedy tylko może, siedzi dłużej w pracy, żeby nie wracać do domu, a ona zaniedbana, wygnieciona też pewnie nic nie robi wymigując się dzieciakiem. Nędza i rozpacz. Wojował aż wywojował sobie szczęście małżeńskie.
 - Daj spokój Karola, ja nie mam ochoty tego słuchać. Jestem o całe lata świetlne od tego co było. Przeszłość zostawiam za sobą i idę dalej do przodu. Myślę, że nie wrócę do miasta i zostanę tutaj. Tu mam dobre życie bez miejskich plotek i bez natykania się na ludzi, których nie chcę oglądać. Będziemy was odwiedzać rzecz jasna, a i wy o nas pamiętajcie.
Na obiad powędrowali do Kruków. Tam też oznajmili dobrą nowinę. Dziadkowie mieli łzy w oczach.
 - Tak się cieszę dzieci, – mówiła wzruszona babcia – bo oboje zasługujecie na wszystko, co najlepsze. Kuba to taki dobry chłopak, a nasza Ania to wspaniała dziewczyna. A ślub kiedy?
 - No nie tak prędko – Kuba zmierzwił gęstą czuprynę. – Chciałbym jeszcze przed świętami zabrać Anię do Dortmundu, do moich rodziców. Powinni poznać swoją przyszłą synową. Święta oczywiście spędzimy z wami, a ślub myślę na Wielkanoc.


Rodzice Kuby mieli pewne wątpliwości, czy ich syn wybrał właściwą dziewczynę. Była prawie niewidoma. Jeśli urodziłaby dziecko, nie wiadomo, czy poradziła by sobie z nim. Kuba uspokajał.
 - Ona widzi więcej niż niejeden człowiek posiadający sokoli wzrok. Poza tym to nie jest tak, że nie widzi w ogóle. Daje sobie świetnie radę a ja bardzo ją kocham. To kobieta mojego życia. No i Krukowianka. Znasz przecież tato jej ojca, znasz dziadków. To dobrzy i porządni ludzie. Ania skończyła bardzo trudne studia mimo, że już było wiadomo, że nie będzie mogła pracować w zawodzie. Obroniła pracę ze względów ambicjonalnych. Jest uparta, zdeterminowana i nie ma dla niej rzeczy niemożliwych. Łowi ryby, zbiera jagody i maliny, chodzi na grzyby i lepi najpiękniejsze rzeczy z gliny. Taka żona to prawdziwy skarb. Świetnie gotuje, a jej dżemy i konfitury to prawdziwa poezja. Nie mówcie mi więc, że nie poradzi sobie z dzieckiem.
To przekonało Kostrzewów i już inaczej patrzyli na przyszłą synową. Obiecali też, że przyjadą na ślub.
Ania nawet słyszeć nie chciała, żeby miał odbyć się w mieście. Chciała ślubu w małym kościele w sąsiedniej wiosce, bo był urokliwy i miał klimat. W miasteczku wynajęli salę w miejscowej straży pożarnej. Sala posiadała duże zaplecze w postaci kuchni i można tam było spokojnie szykować weselne potrawy. Kuba wynajął trzy miejscowe kobiety, zawołane kucharki, które miały to wszystko przygotować. Karolina pomogła z wynajęciem zespołu muzycznego. Przyjechała też wcześniej razem z rodzicami Ani, żeby przystroić kościół i salę weselną. Samo wesele miało być skromne. Doliczyli się pięćdziesięciu osób. Jakaś dalsza rodzina Kostrzewów i Ani kuzynostwo, Karolina z rodzicami, rodzeństwem i Wojtkiem, bo Krukowie dobrze się z nimi znali i nie wypadało ich nie zaprosić.
Ślub wydał się Ani niezwykle romantyczny. Ubrana w skromną, ale śliczną sukienkę z welonem przesłaniającym jej twarz trzymała się kurczowo ramienia Kuby ubranego w elegancki czarny garnitur i białą koszulę przystrojoną aksamitną muszką. W dłoniach miała bukiecik anemonów, które Karolina zdobyła dosłownie cudem. Ona i Wojtek byli świadkami. Sami mieli pobrać się latem, a przynajmniej tak planowali.
Zarówno Ania jak i Kuba byli bardzo wzruszeni zwłaszcza, że zobaczyli w pierwszych ławach swoich rodziców i dziadków ocierających z oczu łzy. Przysięgę składali drżącym głosem, ale głośno i wyraźnie. Drżały im też dłonie, gdy zakładali sobie obrączki na palce. Kuba odsłonił Ani welon i spojrzał w jej załzawione, błękitne oczy.
 - Kocham cię – wyszeptał w jej usta i przylgnął do nich.
 - Kocham cię – odpowiedziała.
Ksiądz złożył im jeszcze gratulacje. Teraz mogli wyjść z kościoła i zacząć przyjmować życzenia. Karolina z Wojtkiem podeszła na końcu. Zawisła na szyi Ani i uściskała ją mocno.
 - To był piękny ślub. Ryczałam jak bóbr. Jak ja zniosę swój własny?
Ania roześmiała się.
 - Dasz radę. Ja trzęsłam się jak osika, ale jakoś poszło. Jedźmy się bawić. Szkoda czasu.
To było naprawdę udane wesele, które długo jeszcze wspominali. Pyszne jedzenie, świetny zespół, który potrafił rozruszać gości i przyjazna atmosfera. Ania wytańczyła się za wszystkie czasy i chyba z każdym obecnym na weselu mężczyzną. Nawet dziadka porwała do tańca.
Nie planowali poprawin a jedynie spotkanie w wąskim gronie u Kuby w domu. Jego rodzice zostawali jeszcze na tydzień, Ani rodzice na trzy dni. Ojcowie Kruk i Kostrzewa mieli czas, żeby powspominać młodość. Karolina z Wojtkiem miała wyjechać wieczorem. Jej rodzina wróciła do domu nad ranem. Powoli goście się wykruszali.
W końcu zostali sami i wreszcie mogli trochę ochłonąć.


Dziesięć miesięcy później Kuba odwoził Anię do szpitala. Była na ostatnich nogach. Cały czas jej ciąża była monitorowana, bo lekarze bali się jakiś konsekwencji powypadkowych zwłaszcza, by nie pogorszył się jej wzrok. Jej ginekolog skonsultował się z okulistą i oboje uznali zgodnie, że ciążę trzeba rozwiązać przez cesarskie cięcie, żeby nie narazić pacjentki na wysiłek.
W szpitalu zjawili się też rodzice Ani i Karolina z Wojtkiem, a na wsi zdenerwowani dziadkowie wyczekiwali nowin. Karolina była już po ślubie. W rewanżu Ania i Kuba byli ich świadkami. W dodatku szykował się kolejny poród, bo Karolina była w czwartym miesiącu ciąży.
Anię zabrano na salę operacyjną. Kuba poszedł tam razem z nią. Wszystko nie trwało dłużej jak pół godziny i na świecie powitali swoją córkę. Już wcześniej uzgodnili, że jeśli to będzie dziewczynka dostanie imię po babci Kuby. Aniela Kostrzewa miała zdrowe płuca, co oznajmiała głośnym krzykiem. Była silna i w skali Apgar dostała dziesięć punktów. Kuba był szczęśliwy. Trzymając Anię za rękę co rusz pochylał się do jej ust całując je delikatnie i szeptając, że kocha ją nad życie. Ona uśmiechała się tylko łagodnie gładząc jego policzek.
Odwieziono ją na salę. Dziecko przywieziono chwilę później. Pozwolono wejść na krótko rodzicom i Baciorom.
 - Dziewczyna jak złoto – tata Kruk ocierał łzy wzruszenia. – Będzie podobna do Kuby. Ma śniadą cerę i ciemne włoski. Gratuluję synu. Spisałeś się.
Karolina uściskała ich oboje.
 - Śliczna mała. Mam nadzieję, że za parę miesięcy i ja urodzę równie łatwo. Właściwie to już teraz można założyć, że nasze dzieci będą przyjaciółmi. Nie ma innej opcji. Ja marzę po cichu, żeby to była dziewczynka, chociaż chłopaka też będę kochać najmocniej na świecie. Trzymaj się Aniu. Odwiedzimy was jak będziecie już w domu.
Kuba wychodził jako ostatni. Ciężko było mu rozstać się z żoną i córeczką.
 - Przyjdę jutro. Zatrzymam się u rodziców. Zrobię jeszcze jakieś zakupy dla małej. Najlepiej poproszę mamę, żeby ze mną pojechała. A ty wypoczywaj kochanie. Niewiele miałaś snu ostatnio i o nic się nie martw, bo ja o wszystko zadbam najlepiej jak potrafię. Bardzo cię kocham i bardzo kocham tę kruszynkę. Jesteście całym moim światem – pochylił się i ucałował usta Ani, po czym z miłością cmoknął czółko maleństwa. – Do jutra kochanie.
 - Do jutra tatusiu – uśmiechnęła się promiennie i przymknęła zmęczone powieki. Naprawdę potrzebowała snu.


K O N I E C

36 komentarzy:

  1. Bardzo piękne opowiadanie. Dające nadzieję na wyjście z najtrudniejszych opresji. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Wszystko się szczęśliwie skończyło. Obawy rodziców Kuby się szybko rozwiały. Jestem pewna, że Ania i Kuba będą cudownymi rodzicami. Z niecierpliwością czekam na kolejne opowiadanie. Pozdrawiam Mira

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mira
      Bardzo dziękuję, że dotrwałaś do końca. Pozdrawiam Cię pięknie i zapraszam na następny czwartek. :)

      Usuń
  3. Myślę, że to co dostała od losu Ania było nagrodą za to ile przeszła zaraz po wypadku. Kuba i mała Aniela to to co jej się należało. Pomysł Karoliny aby sprzedawać jej rękodzieła było strzałem w dziesiątkę. Dodało Ani pewności siebie. Trochę zaniepokoiło mnie podejście jej przyszłych teściów do niej samej. Ale Kuba zachował się wspaniale stając po jej stronie. Udawadniając, że mocno ją kocha. I to, że jest niepełnosprawna nie ma dla niego znaczenia. A Tomasz no cóż nosił wilk razy kilka ponieśli i wilka.
    Z okazji zbliżającego się Nowego Roku życzę ci Małgosi nieustającej weny oraz aby spełniło się wszystko o czym marzysz
    Pozdrawiam serdecznie
    Julita

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Julita
      To wszystko prawda, o czym piszesz, ale jak wiele osób odgadło, przesłaniem było to, żeby się nie poddawać, żeby walczyć mimo i wbrew obiektywnym trudnościom. Na końcu tej drogi i walki o siebie czeka nagroda.
      Bardzo dziękuję za noworoczne życzenia i mam nadzieję, że się spełnią przynajmniej w kwestii weny, bo z tą na razie kiepsko. Ja odbiję piłeczkę, bo także chcę nadal czytać Twoje opowiadania i życzę Tobie i sobie jak najwięcej ich w nowym roku, a poza tym, dobrej kondycji i zdrowia, bo bez tego nic nie napiszesz.
      Pozdrawiam Cię najserdeczniej i dziękuję za komentarz. :)

      Usuń
  4. Nie powinno tak być, ale taka jest prawda, że ucieszyłam się z tego jaki los zgotowałaś dla Tomka. Widziały gały co brały i nie ma co teraz kombinować. On jest taki leniwy, że nie przyszło mu do głowy aby coś zrobić w tym kierunku żeby jego żona Majka zmieniła się la lepsze. Wszystkiego można się nauczyć. On jednak wolał dorównać do jej poziomu. No i dobrze. Ciekawe jak toleruje to jego mama? Za to bardzo jestem zadowolona z losów Ani i Karoliny. Znalazły naprawdę fajnych facetów. Obie doczekały się dzidziusiów. Fajnie. Teraz czekam na kolejne opowiadanie. Pozdrawiam i do następnego razu;) Nina

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nina
      Tomasz ukręcił bat sam na siebie. Przy Ani zawsze brylował w towarzystwie, był gwiazdą, przy Majce zdziadział i oklapł. Jak to mówią "z kim przestajesz, takim się stajesz". Intelektualnie stoi znacznie wyżej niż Majka i mógłby ją trochę podciągnąć, ale do tego trzeba mieć chęci, a u niego ich kompletnie brak. Totalna inercja, na którą sobie zasłużył.
      Pozdrawiam Cię pięknie i bardzo dziękuję za komentarz. :)

      Usuń
  5. Jak ja kocham takie zakończenia;) Każdemu według zasług. Przesyłam pozdrowienia;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to mamy podobnie. Sprawiedliwość musi być, prawda?
      Pozdrawiam i dziękuję za wizytę na blogu. :)

      Usuń
  6. Bardzo miło się czytało to opowiadanie. U ciebie fajne jest to, że historie nie ciągną się w nieskończoność. Nie trzeba wiecznie cofać się, bo wszystko się pamięta. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To, co napisałaś bardzo mnie ucieszyło, bo często sama się zżymam, że muszę się cofnąć do wcześniejszych rozdziałów, żeby sobie przypomnieć o co chodzi. Twój komentarz utwierdza mnie też w przekonaniu, że tygodniowa przerwa między rozdziałami jest zupełnie wystarczająca do zapamiętania treści opowiadania. Bardzo Ci dziękuję za ten wpis i najserdeczniej pozdrawiam. :)

      Usuń
  7. Wiara Kuby w umiejętności i możliwości Ani w stu procentach się sprawdziła. Ania okazała się pojętną uczennicą. To co lepi z gliny jest urocze. Pomysł na zarobek okazał się bardzo trafiony. Do tego jeszcze dzięki takiej pracy Ania nie będzie musiała wyjeżdżać do miasta. Wszystko się wspaniale ułożyło. Ciekawe co nam przygotowałaś w nowym roku? Pozdrawiam;) Iza

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Iza
      Dzięki Kubie Ania pokochała pracę z gliną, pracę, za efekty której dostaje jeszcze pieniądze. To bardzo budujące i pozwala myśleć, że jednak ona będzie miała jakiś dochód z pracy własnych rąk.
      Wbrew zapowiedziom z marginesu po prawej stronie zmienię kolejność i w następny czwartek zacznę publikować opowiadanie pt. "Złe nawyki". To ze względów powiedzmy, technicznych.
      Dziękuję serdecznie za komentarz i równie serdecznie pozdrawiam. :)

      Usuń
  8. Dwóch artystów pod jednym dachem. Świetny pomysł. Dobrze, że Ania, wbrew temu co o tym myślała, okazała się jednak bardzo zdolna. Ze mną byłoby pod tym względem dużo ciężej. Nie mam cierpliwości do prac manualnych. Mała Anielka jest ukoronowaniem ich miłości i jest prezentem od losu. Ania chyba sama nie wierzyła, że będzie mamą. Czekam na kolejny czwartek, co to będzie? Pozdrowienia. Edyta

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Edyta
      Ania może nie ma zacięcia artystycznego, ale jest uparta i daje z siebie wszystko, żeby zachować jakieś standardy tych prac. Praktyka czyni mistrza, a ona staje się w tym co robi coraz lepsza.
      W następny czwartek zaczynamy czytać "Złe nawyki". Ciekawa jestem, czy Wam się spodoba, bo początek jest trochę nietypowy.
      Dziękuję i najserdeczniej pozdrawiam. :)

      Usuń
  9. Początek roku zapowiada się wspaniale. Kolejne opowiadanie będzie o Uli i Marku, prawda? Nie zmieniłaś terminu i sposobu dodawania? Pozdrowienia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spokojnie, nic nie zmieniam. Nadal będzie dodawany rozdział w każdy czwartek i w ten następny zacznę nową opowieść o Uli i Marku.
      Pozdrawiam serdecznie. :)

      Usuń
  10. Witaj Małgosiu,
    już ktoś zauważył, że ta historia niesie ze sobą ważne przesłanie - za nic w świecie nie wolno się poddawać. Anię spotkało dużo złego. Wycierpiała się też nieźle. Można by powiedzieć, że życie stanęło na głowie i to przez nieodpowiedzialnego szczeniaka. Musiała zmienić życiowe plany. Nie tylko zawodowe ale również sercowe. Jej ukochany nie sprostał zadaniu. Okazało się, że to ona w tym związku bardziej kochała. Wypadek i strata chłopaka nie załamały jej. Ostro wzięła się do pracy. Nie było żadnego jęczenia czy też depresji. Ania nie ma również żadnej traumy, normalnie korzysta z komunikacji. Bardzo duży wpływ na jej samopoczucie, oprócz silnej osobowości, miała również jej świetna przyjaciółka Karolina. Wspierała ją, opiekowała się i chroniła niczym kwoka swoje pisklęta. Mieć obok siebie kogoś tak niezwykłego, to wielkie szczęście. Miłość i opieka rodziny też nie pozostawała bez znaczenia. Dzięki swojemu zacięciu i ambicji Ania wyszła z całej tej sytuacji jako osoba w pełni wygrana i szczęśliwa. Kuba był jej przeznaczony. To kolejna osoba, która otoczyła Anię swoją opieką. Jego miłość i cierpliwość została nagrodzona. Teraz tworzą szczęśliwe małżeństwo z malutkim dzieckiem. Będą mieszkać na wsi, tam gdzie czują się najszczęśliwsi. Dzięki temu i dziadkowie będą mieli właściwą opiekę. Wspaniały początek nowego życia dla Ani i dla Karoliny. Dziękuję za dzisiaj i czekam na kolejne opowiadanie. Serdecznie pozdrawiam i przesyłam mnóstwo uścisków:) Gaja

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gaja
      To opowiadanie dowodzi, że nawet z największego nieszczęścia i rozpaczy można wyjść obronną ręką. Że wraz z kalectwem nie zamyka nam się świat i nadal możemy być jego częścią. Wystarczy odrobina wysiłku i jeden prawdziwy przyjaciel.
      Dzięki za to podsumowanie. Przesyłam buziaki i dziękuję za dodawanie rozdziałów. Pozdrawiam. :)

      Usuń
  11. Święta, święta i po świętach. Zastanawiam się kiedy wreszcie zmądrzeję? Po co ta cała masa pracy, sama nie wiem? Ale pewnie w przyszłym roku będzie to samo. A wracając do opowieści, to muszę stwierdzić, że Kubuś mnie nie rozczarował, Ani chyba też nie, hahaha? Był bardzo cierpliwy ale się doczekał. I to nie tylko słów miłości;) Scena jedna, ale chyba nieźle musieli działać w tym zakresie, skoro dość szybo pojawiła się mała Anielka;) Karolina z Wojtkiem nie chcieli być gorsi i dlatego też się spodziewają potomka? Opowiadanie bardzo mi się podobało;) Oczywiście czekam na kolejny czwartek i na nową opowieść. Serdecznie pozdrawiam;) Jolka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jola
      Ja w tym roku nie namęczyłam się prawie wcale. Mam tak ekstremalną dietę, że praktycznie na palcach obu rąk mogę wyliczyć, co wolno mi jeść. Wybór więc był prosty.
      Bardzo się cieszę, że ta historia Ci się spodobała i ciekawa jestem, co napiszesz o kolejnej, która już w następny czwartek. Myślę, że jej początek trochę Was zaskoczy.
      Pozdrawiam Cię najserdeczniej i dziękuję, że dotrwałaś do samego końca. :)

      Usuń
  12. Najczęściej szukamy szczęścia gdzieś daleko, a wystarczy się dobrze zastanowić i przyjrzeć i to wystarczy. Ania dość długo zastanawiała się co będzie robić po skończeniu studiów a tutaj taka niespodzianka i to pod samym nosem. Kuba jest dobry na wszystko. Nie tylko ją kocha ale jeszcze znalazł jej zajęcie na przyszłość. Piękne są te prace. Piękna jest też ich miłość. Bardzo się cieszę również ze szczęścia Karoliny i Wojtka. Czekam na kolejną historię. Serdecznie pozdrawiam;) Ada

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ada
      To prawda, że najczęściej swoje szczęście znajdujemy blisko siebie, pod samym nosem, chociaż szukamy najczęściej bardzo daleko. Ania nigdy nie miała jakichś wygórowanych ambicji zostania kimś wyjątkowym, choć przez kalectwo, wiarę, że w jakiś sposób je pokona, że nauczy się z tym żyć, stała się właśnie wyjątkowa. Na wsi znalazła spokój i miłość. Tam też odkryła nowe możliwości i pokochała takie życie. Ślub z Kubą i urodzenie córki, to trochę jak nagroda, wynagrodzenie jej wcześniejszych cierpień. Po prostu jedno, wielkie szczęście.
      Bardzo Ci dziękuję za komentarze pod każdym rozdziałem i najserdeczniej Cię pozdrawiam. :)

      Usuń
  13. Ale niespodzianka. Ja dostałam w prezencie trzy lata temu bardzo podobnego kota. Też jest czarny i wierzę, że przynosi szczęście. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie także bardzo się podobają takie stylizowane zwierzęce figurki dlatego wstawiłam to zdjęcie.
      Pozdrawiam pięknie i dziękuję za odwiedzenie bloga. :)

      Usuń
  14. Nie dziwię się rodzicom Kuby. Martwią się o swojego jedynaka. Chcą aby był szczęśliwy. Mają pełne prawo martwić się. Może niezbyt taktownie wyrazili swoje obawy, ale przecież nie robią tego po złości. Jednak argumenty Kuby, to co i jak mówił o Ani przekonało ich, że właśnie z tą kobietą ich syn będzie szczęśliwy i razem z Anią poradzą sobie z wszystkimi przeciwnościami. Fajnie, że tak szybko to zrozumieli i zaakceptowali. Czekam na kolejny next. Pozdrowienia;) Kara

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kara
      Takie rzeczy zawsze wzbudzają w rodzicach niepokój jednak słowa syna bardzo uspokoiły jego staruszków. Poza tym znają przecież Kruków i pamiętają małą Anię. Mają do jej dziadków i rodziców Ani dużo szacunku. Teraz kiedy usłyszeli o zaradności Krukówny ten szacunek jeszcze wzrósł. Są życzliwi i chcą dla syna jak najlepiej.
      Bardzo dziękuję Ci za wpis i najserdeczniej pozdrawiam. :)

      Usuń
  15. Wspaniały koniec opowieści. Obie dziewczyny bardzo szczęśliwe. Rodzice i dziadkowie również. Trochę gorzej z Tomkiem, ale dobrze mu tak! Pozdr

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie mogło być inaczej, bo obie zasłużyły sobie na szczęście i porządnych partnerów życiowych. Tomek natomiast zebrał tylko to, co sam zasiał.
      Pozdrawiam cieplutko i bardzo dziękuję za komentarz. :)

      Usuń
  16. Jednak skończyła studia i to z jaką oceną z obrony!? Nie chcę nawet myśleć jak to by było gdyby miała jednak dobry wzrok. Wymiotłaby wszystkich. Ale nie ma tego złego, co byt na dobre nie wyszło. Za swoje cierpienia dostał cudowną rodzinę i wdzięczne oraz mało stresujące zajęcie. Jak zwykle czekam na kolejną opowieść. Pozdrawiam;) Ola

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ola
      Wielokrotnie w tym opowiadaniu udowadniałam jak bardzo Ania jest ambitna. Zresztą to chyba zawsze tak jest, że osoby nie w pełni sprawne pracują dwa razy ciężej niż te zdrowe a wyniki ich pracy często przewyższają te, którymi mogą pochwalić się ludzie nie dotknięci żadnym kalectwem. Tu to się sprawdziło w stu procentach. Za ciężką pracę i wielki wysiłek należy się nagroda a Ania dostała najlepszą z możliwych - szczęście.
      Pozdrawiam najserdeczniej i dziękuję za komentarz. :)

      Usuń
  17. Piękne oświadczyny. Wspaniale usłyszeć od kogoś, że jest się najważniejszą osobą na ziemi oraz całym światem;) Bardzo romantycznie. Fajna z nich para. Wszystko robią razem. Mam nadzieję, że to im się nie znudzi i będzie tak już zawsze. Ale w takim zaczarowanym miejscu nie ma innej możliwości. Ciekawe czy ich córka odziedziczy po rodzicach zdolności? I czy będzie miała ścisły umysł, czy będzie bardziej artystką? Do następnego. Pozdrawiam;) AB

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. AB
      Aż tak daleko nie wybiegałam myślą, czy ich córka będzie miała zdolności artystyczne. Jest fizycznie podobna do Kuby, może i talent odziedziczy po nim? To zostawiam już Waszej wyobraźni.
      Serdecznie dziękuję Ci za wpis i równie serdecznie pozdrawiam. :)

      Usuń
  18. Koniec ciekawej i pouczającej historii. Początek był straszny. Młoda dziewczyna na początku drogi i taka tragedia. Gdyby trafiło na osobę mniej odporna mogło by to się skończyć bardzo źle. Ale Ania to twardzielka i ma wokół siebie życzliwe osoby. Może sobie pogratulować, ze jest wzorem dla innych. Ona uparta on cierpliwy, fajne przeciwieństwa. Będą tworzyć wzorowa rodzinę. Czekam na kolejną ciekawą historię. Przesyłam ciepłe pozdrowienia;) Daga

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Daga
      Bardzo się cieszę, że tak pozytywnie odebrałaś tę historię. Zaczęła się źle, ale koniec szczęśliwy. Grunt, to się nie poddawać, nie tonąć we łzach, nie użalać się nad podłym losem, ale zebrać się do kupy i przeć do przodu, bo w końcu te wysiłki zostaną wynagrodzone, a satysfakcja ogromna.
      Pozdrawiam Cię najserdeczniej i zapraszam na następny czwartek. Będzie BrzydUlowe opowiadanie. :)

      Usuń