Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 25 października 2018

POWRÓT DO DOMU - rozdział 9

ROZDZIAŁ 9

Tradycyjnie zagrali Vivaldiego, do którego Witek miał ogromny sentyment, bo to na jego utworach szlifował swoje umiejętności. Do tego doszedł jeszcze Schubert i Lutosławski. Poszło wszystko zgodnie z planem a licznie zgromadzona publiczność dziękowała za te koncerty rzęsistymi brawami. Po załatwieniu wszystkich formalności wyjechali z Łańcuta trzeciego dnia późnym popołudniem. Po pięciu godzinach Witek parkował pod swoim blokiem na Ursynowie. Był zmęczony. Z powodu późnej godziny nie chciał dzwonić do Hamrzyska, bo pomyślał, że być może Bożenka już śpi i postanowił wykonać telefon zaraz z rana.
Tak też zrobił. Poinformował ją, że chyba znalazł kupca i za chwilę rusza zorganizować jakieś kartony i worki.
 - Mówiłem o tym mieszkaniu chłopakom z zespołu i jeden z nich - Piotrek byłby chętny. Dzisiaj ma mi dać konkretną odpowiedź, bo musi to obgadać ze swoją dziewczyną. Wszyscy też zadeklarowali się do pomocy w pakowaniu moich gratów. Jak dobrze pójdzie to przyjadę trzydziestego z całym moim dobytkiem.
 - Byłoby wspaniale, bo ja ostatniego rano chciałabym jechać do Poznania do ojca a przy okazji zajrzę do wydawnictwa. Nie chciałabym w ostatniej chwili organizować jakiejś opieki dla wujka.
 - Ja bardzo się postaram Bożenko, żeby on nie został sam. Ty tylko trzymaj mocno kciuki za powodzenie całego przedsięwzięcia. Kocham cię i strasznie tęsknię. Odezwę się jeszcze. Na razie.
Z domu wyszedł w pośpiechu. Nie chciał tracić cennego czasu. Poza tym lodówka świeciła pustkami a on był głodny.
W pobliskim dyskoncie nabył kilka rolek wielkich worków na śmieci i dostał sporo dużych kartonów. Zaczął od opróżniania mebli. O szesnastej usłyszał dźwięk dzwonka i poszedł otworzyć drzwi. Na progu stał uśmiechnięty od ucha do ucha Piotrek wraz z Agnieszką, a za nimi Jacek i Paweł.
 - Mamy dobre wieści bracie – huknął Piotrek. – Oglądałeś dzisiaj swoje konto?
 - Nie… Nie miałem czasu nawet odpalić komputera. Cały czas układam ciuchy w workach.
 - No to oświadczam ci, że przelaliśmy całą kwotę za mieszkanie. Trochę nam brakowało, ale rodzice Agnieszki i moi pomogli. Jutro trzeba by się ruszyć do notariusza.
 - To wspaniałe wiadomości – Witek był pod wrażeniem. - Jak tylko się ogarnę, to zaraz zadzwonię do Bożenki. Ucieszy się. A jutro możemy się umówić rano o dziesiątej. Tu niedaleko na Ghandiego jest kancelaria notarialna niejakiej Kaliny Gołębiewskiej. Znam ją z widzenia, bo mieszka w bloku obok. Nawet zaraz mogę tam zadzwonić i umówić się. Pomożecie w pakowaniu…?
 - No po to żeśmy przyszli – Jacek z Pawłem ruszyli w głąb mieszkania. – Powiedz nam tylko, które meble opróżniać.
Robota szła bardzo sprawnie. Witek umówił się z notariuszką tak jak planował, na dziesiątą. Potem zadzwonił jeszcze do Hamrzyska, przekazując najświeższe nowiny i upewniając się, że tam wszystko w porządku. Potem zabrał kartony chcąc opróżnić kuchenne meble.
 - Tak naprawdę to nie wiem, co zrobić z kuchnią. Tam mamy już urządzoną i bez sensu byłoby zabierać stąd te meble. Może chcecie je wziąć? – spojrzał na Agnieszkę z nadzieją. – Są robione na wymiar. Ja zabrałbym jedynie lodówkę, bo jest wielka, pojemna i bardzo nam się przyda a także zmywarkę do naczyń. Natomiast z łazienki tylko pralkę.
 - Ja jestem chętna. Meble są bardzo ładne i chyba całkiem nowe.
 - Mają jakieś dwa lata i na pewno posłużą wam wiele następnych.



Ja zabiorę tylko komody, kanapę, stolik i te dwa fotele. Może jeszcze dywan, bo to oryginalny turecki. Moja pamiątka z pobytu w Stambule.

Następnego dnia Witek, Piotrek i Agnieszka podpisali akt notarialny. Teraz zostało zamówić jedynie samochód z jakiejś firmy transportowej, który mógłby przewieźć to wszystko. Poszukał w internecie i znalazł firmę Altrans, która oferowała tanie przewozy. Zadzwonił tam natychmiast i wypytał o wszystkie szczegóły. Umówił się na trzydziestego o godzinie ósmej rano. Kalkulował, że zanim wszystko zniosą i zabezpieczą miną jakieś dwie godziny. Jak dobrze pójdzie będzie w Hamrzysku koło piętnastej. Na ten dzień umówił się też z Piotrkiem, który miał przyjść już tylko po klucze od mieszkania. Jednak dwudziestego ósmego mieli dać jeszcze koncert na szczęście w Otrębusach pod Warszawą. Cieszył się, że to na przykład nie Szczecin, z którego miałby jeszcze wracać do stolicy.

Piotr pojawił się punktualnie i to nie sam. Towarzysząca mu Agnieszka zadeklarowała się do posprzątania wszystkiego po wyniesieniu mebli.
 - Nie będziesz sobie tym zawracał głowy – mówiła – a my chcemy się jak najszybciej wprowadzić i też nam zależy, żeby urządzić się po swojemu.
Podziękował jej a Piotrowi powiedział, że widzą się za tydzień we Wrocławiu. Oddał mu klucze i zasiadłszy za kierownicą wolno wyjechał z parkingu. Za nim jak cień ruszyła bagażówka.


Było kilka minut po piętnastej, gdy ostry dźwięk klaksonu poderwał Bożenkę na równe nogi.
 - Witek przyjechał! – krzyknęła do drzemiącego w fotelu Karola i pędem wybiegła na podwórze. Zobaczyła jak wolno wtacza się na nie samochód Witka a za nim bagażowe taxi. Witek podjechał pod garaż i wyskoczył z auta wskazując miejsce do zaparkowania kierowcy bagażówki. Szybkim krokiem podszedł do Bożenki i zamknął ją w swoich ramionach.
 - Strasznie się stęskniłem. Już nie mogłem się doczekać przyjazdu tutaj. Wszystko załatwiłem i do Warszawy będę jeździł wyłącznie na koncerty. Zaraz wszystko wyładujemy. Dzień dobry wujku! – krzyknął do wychodzącego z domu Karola. Staruszek pomachał mu ręką i poczłapał w stronę kierowcy, który otwierał szeroko drzwi od ciężarówki. Dwóch innych mężczyzn dołączyło do niego wypakowując te największe gabarytowo rzeczy.
 - Kanapa, pralka, fotele i stolik idą na piętro. Zaraz panom pokażę – Witek podszedł do nich wskazując na wejściowe drzwi. – Lodówka i zmywarka do kuchni a cała reszta na razie do saloniku. Bożenka zabrała kilka worków z ubraniami i zajęła się przygotowaniem obiadu, na który zaprosiła także przyjezdnych. Przy nim Witek uiścił zapłatę i dorzucił jeszcze coś extra za to, że pomogli wnosić meble i ustawić je tam, gdzie chciał. Po ich odjeździe już na spokojnie wraz z Bożenką poukładali jego rzeczy w pokoju, który zajmował i ustawili lodówkę i zmywarkę w kuchni.
 - Zmywarkę i pralkę podłączę jutro. Będziesz miała wyrękę przy większej ilości naczyń. Chodźmy jeszcze na górę. Rozłożymy dywan. Całkiem nieźle wygląda teraz ten pokoik. Przynajmniej posłuży twojemu ojcu i jego dziewczynie jak przyjadą w odwiedziny.
Kiedy zasiedli w saloniku przy parującej kawie Witek z rozkoszą wyciągnął nogi i rozparł się na kanapie.
 - Strasznie intensywne miałem te dni i bardzo się cieszę, że to już za mną. Nawet nie myślałem, że wszystko pójdzie tak sprawnie. Najbardziej jestem zadowolony ze sprzedaży mieszkania, bo sądziłem, że będę musiał nieźle się natrudzić, żeby się go pozbyć. Teraz mamy tydzień dla siebie. Potem wyjeżdżam na dwa dni. Najpierw Wrocław potem Poznań, ale stamtąd już blisko. Ty jutro wyjeżdżasz z rana?
 - Tak… Tak chyba będzie najlepiej. Skończyłam tłumaczyć i przygotowałam sobie ten raport. Na jego podstawie będą robić mi przelewy wypłaty ponoć do dziesiątego każdego miesiąca. Odwiedzę też tatę. Już do niego dzwoniłam. Chcę pogadać na temat świąt. Wezmę im trochę grzybów, skrzynkę jabłek i może kilka słoików kompotów. Pomyślałam też sobie, że moglibyśmy w tygodniu pojechać na targ. Poczytałam trochę w internecie o robieniu kiełbasy, salcesonu i pasztetu takiego do smarowania, w słoikach. Może udałoby się nam kupić ze dwie półtusze wieprzowe i zrobiłabym trochę tego na święta? Wiem już jak zapeklować boczek i przygotować szynkę do wędzenia. Państwo Jeziorscy ci, co mieszkają za sklepem, mają własną wędzarnię i może uwędziliby nam trochę mięs. Te wędliny ze sklepu wszystkie smakują tak samo. Sama chemia a co swojskie to swojskie. Może udałoby nam się dostać trochę naturalnych trzewi? A nawet jeśli nie, to mogę kiełbasę zrobić w słoikach. Co o tym myślisz?
Witek roześmiał się na całe gardło i przygarnął ją do siebie.
 - Oj ty mój niepoprawny pracusiu. Naprawdę tak lubisz się narobić?
 - No trochę się narobię, ale jaką będziemy mieli satysfakcję, że wszystko zrobiliśmy sami. Bezcenne.
 - W takim razie pojedziemy. Trzeba będzie też poszperać w internecie za jakimś dostawczakiem. Może ktoś chce sprzedać w okolicy? Dobrze by było, bo raczej nie chciałbym wozić martwych świń w bagażniku swojego autka.


Poznań przywitał ją deszczem. Podjechała najpierw pod wydawnictwo chcąc tam oddać raport. Naczelny był zadowolony i zlecił kolejne książki do przekładu. Wychodząc już z budynku zadzwoniła do ojca prosząc go o pomoc w wypakowywaniu bagażnika.
 - Sama nie dam rady tego unieść, bo są dwie skrzynki owoców i słoiki z kompotami. Czekaj na mnie przed bramą. Będę za piętnaście minut.
Czekali na nią oboje kuląc się pod parasolem. Zaparkowała najbliżej wejścia i przywitała się z nimi.
 - Weź tato jedną skrzynkę, a my z Bogusią zabierzemy tę drugą i obie torby. Jakoś poradzimy sobie.
Na kuchenny stół wyciągała zawartość toreb a Bogusia tylko wzdychała.
 - Rany boskie ile tego…
 - Nie tak wiele, a przynajmniej na jakiś czas wam starczy. Tu trochę słoików z ogórkami kiszonymi i kapustą, a tu kompoty. Jest też trochę marynowanych i suszonych grzybów. Zrobicie mi kawy? Muszę koniecznie pogadać z wami o świętach.

Rozsiadła się wygodnie na kanapie z filiżanką parującej kawy i omiotła wzrokiem mieszkanie. Uśmiechnęła się. Wyglądało o wiele lepiej bez tych staroci, które zalegały w nim od dziesiątków lat. Ojciec pozabierał z jej mieszkania wszystko co tylko mogło mu się przydać.
 - Naprawdę nieźle to wygląda. Mieszkanko nabrało nowoczesnego charakteru. Nie takie złe te moje meble.
 - I w dodatku nie zniszczone. Jesteśmy bardzo zadowoleni i dziękujemy za nie – ojciec poklepał ją po dłoni. – To co z tymi świętami? – powrócił do głównego tematu, który już wcześniej poruszyła jego córka.
 - No właśnie. Przed wigilią będę chciała przyjechać i zabrać was do Hamrzyska. Po co macie tłuc się pociągiem? Spakujecie trochę osobistych rzeczy i zabierzecie się ze mną. Byłoby idealnie, gdybyście zostali aż do nowego roku, chyba że macie jakieś plany związane z Sylwestrem?
 - Nie żartuj. Gdzie my na starość będziemy chodzić po zabawach? – obruszyła się Bogusia. – Bardzo chętnie zostaniemy. Zawsze to dla nas jakaś odmiana a z tego, co słyszałam i okolica bardzo ładna, i zdrowa.
 - No to załatwione. Ja oczywiście będę dzwonić. Jest jeszcze coś o czym chcę wam powiedzieć. To może się wydać dziwne zwłaszcza tobie tato, ale od jakiegoś czasu stanowimy z Witkiem parę. Oboje doszliśmy do wniosku, że jesteśmy sobie pisani. Zresztą do podobnych konkluzji doszła babcia Emilia, co wyczytaliśmy w jej zapiskach. Witek przez te wszystkie lata nie potrafił zbudować związku z żadną kobietą, bo jak twierdzi od zawsze kochał mnie. Ja miałam podobnie. Dobrze się rozumiemy i dogadujemy. Budujemy w Hamrzysku swoją przyszłość. On niedawno sprzedał mieszkanie w Warszawie i już na dobre tam się przeniósł. Zobaczycie jak wiele zdziałaliśmy. Wujek Karol zostaje z nami. Jest schorowany, ale jeszcze lubi czasem pomóc w gospodarstwie. Nie mielibyśmy sumienia zostawiać go samego w Białej. Jego synowie nie interesują się nim zupełnie, nie przyjeżdżają. U nas będzie miał dobrą starość, bo na nią zasłużył. No i to tyle nowin kochani.
 - A ja wcale nie jestem zaskoczony. Przecież pamiętam jak byliście dziećmi i jak bardzo lgnęliście do siebie. Witek, to dobry chłopak i zawsze się tobą opiekował. Bardzo się cieszę, że sprawy przybrały taki szczęśliwy obrót. Uściskaj go od nas i powiedz, że ma nasze błogosławieństwo.

Wracała. Na szczęście wypogodziło się, choć asfalt był wciąż mokry od deszczu. Zanim skręciła do domu z głównej drogi zatrzymała się jeszcze przy posesji Jeziorskich. Chciała zapytać o ewentualne wędzenie mięs. Pan Jeziorski, który kręcił się po obejściu podszedł do drewnianej furtki i przywitał się z nią. Wyłuszczyła mu cel swojej wizyty.
 - Nie ma sprawy Bożenko. My będziemy wędzić dla siebie to i wasze uwędzimy. Za parę dni będę bił świnkę, to dam znać. A wy skąd weźmiecie mięso?
 - Mamy zamiar jutro lub pojutrze pojechać do Czarnkowa na tamtejszy targ i kupić dwie półtusze.
 - A może zamiast tam jechać kupicie ode mnie świnkę? Ja chętnie wam sprzedam i nie policzę drogo. W dodatku sam ją oprawię. Jeśli chcesz, to ci pokażę.
Weszła na podwórze i pozwoliła się zaprowadzić Jeziorskiemu do wielkiego chlewa. Było tam z dziesięć świń i dwie maciory z licznym przychówkiem.
 - Spójrz na tę. Ma jakieś sto dwadzieścia kilo. Ja dla siebie będę bił tę większą, bo rodzina się zjedzie a jest dość liczna.
 - Byłoby wspaniale. Szynki i boczki chcielibyśmy zapeklować sami. Znalazłam świetne przepisy na pasztety, kiełbasy i na salcesony. Mamy zamiar spróbować swoich sił i jeśli się uda, będziemy to powtarzać co roku.
 - Wobec tego po świniobiciu przywiozę tuszki do was i wtedy się rozliczymy.
 - Bardzo dziękuję panie Jeziorski. Zaoszczędził nam pan drogi. W takim razie czekamy.
W domu podzieliła się z Witkiem dobrymi nowinami i uspokoiła go, że nie będzie musiał poświęcać swojego nowego samochodu do przewożenia świń. Wieczorem oboje usiedli do laptopa i przetrząsali ogłoszenia dotyczące sprzedaży niewielkich samochodów dostawczych wynotowując adresy i numery telefonów.

28 komentarzy:

  1. O ich pracowitości napisano już tyle komentarzy, że ja ograniczę się tylko do stwierdzenia, że czekam na ślub lub chociaż jakieś oświadczyny;) Czekam na next. Pozdrowienia;) Kara

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kara
      Na pewno się doczekasz na jedno i drugie, bo za tydzień opowiadanie będzie miało swój finał.
      Bardzo dziękuję Ci za odwiedziny na blogu i najserdeczniej pozdrawiam. :)

      Usuń
  2. Fajnie im się żyje. Na razie drogi są przejezdne i mają co robić. A jak to będzie w zimie? Do czwartku;) Pozdr

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zimą nie będzie tak źle. Drogi urządzone a m.in. ta, która łączy Hamrzysko ze światem jest odśnieżana a tym samym przejezdna.
      Pozdrawiam serdecznie i bardzo dziękuję za komentarz. :)

      Usuń
  3. Tak czy siak, jakiś mały dostawczak im się przyda. Ale za ubezpieczenie trzech samochodów będą płacić jak za zboże. Dobrze, że ich na to stać;) Gorąco pozdrawiam Teresa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teresa
      Ciężar utrzymania spoczywa głównie na Witku, a ten na razie nie narzeka na brak propozycji koncertowych. Poradzą sobie tak jak z wieloma innymi rzeczami.
      Pozdrawiam pięknie i bardzo dziękuję za wpis. :)

      Usuń
  4. No to ja rozumiem. Już coraz bardziej są sobie bliżsi no i Bożena powiedziała o ich związku tacie. Teraz tylko Witek musi pomyśleć o jakimś pierścionku. Przydałby się;) Oczekując na kolejny czwartek serdecznie pozdrawiam;) Jolka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jola
      Witek na pewno nie zaniedba tak ważnej rzeczy. Związek z Bożenką stał się dla niego priorytetem i nie ma nic istotniejszego. O tym wszystkim mówi następna, już ostatnia część opowiadania.
      Pozdrawiam Cię najserdeczniej i bardzo dziękuję za wpis. :)

      Usuń
  5. Nie mam pomysłu na inteligentny komentarz, ale chociaż daję znać, że czytam i dziękuję. Pozdrowienia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję serdecznie, że zaglądasz tu i czytasz.
      Gorąco pozdrawiam. :)

      Usuń
  6. Wygląda na to, że tylko sami zainteresowani nie mieli pojęcia, że są dla siebie stworzeni. Pozostali, począwszy od babci Emilki po wujka Karola i tatę Bożeny dobrze o tym wiedzieli;) Do następnego czwartku. Pozdrowienia. Edyta

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Edyta
      To prawda, co piszesz. Lektura pamiętnika Emilii była dla Witka i Bożeny odkrywcza a dla tej ostatniej nawet szokująca. Jednak oboje mieli co do wzajemnej przynależności jakieś niejasne przeczucia, choć z całą pewnością nie potrafili tego nazwać.
      Pozdrawiam Cię serdecznie i bardzo dziękuję za komentarz. :)

      Usuń
  7. Witek dzięki pracy nieźle pozna Polskę. A może nie tylko. Czy oni dają koncerty gdzieś za granicą? Przesyłam ciepłe pozdrowienia;) Daga

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Daga
      Założyłam, że ten kwartet jest dość znany w kraju. Koncertują też za granicą i to dzięki tym częstym wyjazdom każdy z kego członków jest dobrze sytuowany i nie narzeka na brak pieniędzy.
      Bardzo dziękuję Ci za wpis i najserdeczniej pozdrawiam. :)

      Usuń
  8. Taka praca w ciągłych rozjazdach musi być dla Witka dużym obciążeniem. Wiecznie inne otoczenie, inne miejsca, inne pokoje w hotelach. Ciężko budować w takich warunkach jakieś trwalsze związki, rodzinę. Mam nadzieję, że Bożenie i Witkowi jednak to nie będzie przeszkadzało i doprowadzą do szczęśliwego finału ich związek. Czekam na kolejny odcinek. Pozdrawiam;) Iza

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Iza
      Życie Witka, częste występy i częste wyjazdy związane są z jego talentem. Skoro od dziecka posiadał talent muzyczny, to raczej nietrudno przewidzieć, że w dorosłym życiu poświęci się temu talentowi. To wszystko jest sprawą logistyki, a tej im obojgu nie brakuje. Są dość poukładani i potrafią zarządzać swoim czasem. Witek wyjeżdża i będzie wyjeżdżał, ale to nie są jakieś długie okresy rozłąki. A powroty potrafią być cudowne i póki są młodzi na pewno będą je doceniać.
      Bardzo dziękuję Ci za komentarz i najserdeczniej pozdrawiam. :)

      Usuń
  9. Myślę, że mięsne wyroby własnej roboty cieszą się większą popularnością od różnego rodzaju przetworów owocowo-warzywnych. Wystarczy spojrzeć jaką popularnością cieszą się tak zwane wiejskie stoły na weselach. Kiełbasy, szynki, pasztety znikają najszybciej. O ile do zapraw w słoikach niewiele potrzeba, to jeśli chodzi o pozostałe wyroby przydałaby się jakaś wędzarnia. Jeśli nie własna, to chociaż zaprzyjaźniona. Smak i zapach takich wyrobów jest zachwycający, aż ślinka leci;) Pozdrawiam Mira

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mira
      Też uważam, że co własne, to własne. Przynajmniej człowiek wie, co dodał i ma pewność, że nie podniesie sobie ciśnienia konserwantami. Ja już zupełnie zarzuciłam kupowanie "wspaniałych" szynek, bo wszystkie smakują tak samo i są obrzydliwe. Byłam na takim weselu z wiejskim stołem i rzeczywiście amatorów było mnóstwo, a pachniało wszystko tak, że kiszki się skręcały. Tak powinno pachnieć w każdym mięsnym sklepie, ale rzeczywistość jest podła i śmierdzi chemią. Bożena po raz pierwszy będzie produkować te pyszności a i wędzarnia się znajdzie, bo jej sąsiad Jeziorski taką właśnie dysponuje.
      Pozdrawiam Cię serdecznie i bardzo dziękuję za komentarz. :)

      Usuń
  10. Witka i Bożenę same przyjazne osoby otaczają. Ludzie ze wsi a teraz przyjaciele Witka. Pomijając rodzinę. Przynajmniej będzie mieć kto jeść te zapasy warzyw, owoców, mięsa. A tak na marginesie to oni zapasy robią jakby szykowała się zima stulecia. Ale i bardzo przezornie podchodzą do sprawy, bo mięsko w słoiki kładą i ewentualne wyłączenie im prądu nie grozi rozmrożeniem.
    Pozdrawiam miło.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. RanczUla
      Zima stulecia nie zdarzy im się na pewno, ale trzeba przyznać, że zimy są tam dość ostre i czasami ciężkie dla mieszkańców. Od przybytku głowa nie boli a zapobiegliwość Bożeny może wyjść domownikom na zdrowie.
      Pozdrawiam Cię cieplutko i bardzo dziękuję za komentarz. :)

      Usuń
  11. No i już wiadomo po co Bożena robiła tyle słoików. Myśli nie tylko o swoim domu, ale również obdarowuje dobrociami tatę. Kochana dziewczyna. Szkoda, że ja wśród bliskich nie mam takiego skarbu. Nikomu się nie chce lub zwyczajnie nie mają czasu. Jak sama nie zrobię, to muszę zadowolić się towarami kupionymi w sklepie. Serdecznie pozdrawiam Regina

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Regina
      Ja wiem, że robienie zapasów na zimę jest bardzo pracochłonne, ale jakże ekonomiczne. Ja w tym roku zrobiłam sobie rachunek sumienia i postanowiłam wrócić do zapraw, bo to, za co latem zapłaciłam grosze, zimą przepłacę trzykrotnie. Za to satysfakcja ogromna. Polecam.
      Pozdrawiam Cię pięknie i bardzo dziękuję za wizytę na blogu. :)

      Usuń
  12. Witaj Małgosiu,
    wspaniale, że nie tylko Witek spełnia się zawodowo. Nadchodząca jesień i zima pozwoli Bożenie na wykrojenie więcej czasu na tłumaczenia. Odpadnie praca w ogrodzie, sadzie, przy szykowaniu zimowych zapasów czy też sprzątanie po remoncie. Będzie miała nie tylko więcej pieniędzy, ale również będzie robić, to co sprawia jej dużą frajdę. Podjęcie współpracy z wydawnictwem okazało się bardzo dobrym pomysłem. Nie jest już tak zestresowana. Fajnie uczucie być dla siebie szefem:) Dodatkowo bardzo miło zapowiadają się im święta. Co prawda jeszcze do nich trochę czasu zostało, ale Bożena i Witek są nieźle do nich przygotowani. Dla wszystkich chyba będą to niezapomniane chwile. Do tej pory każdy spędzał je trochę samotnie, teraz będzie niezły tłum:) To coś nowego w ich życiu. Nie mogę zapomnieć też o tym, że coraz odważniej Bożena i Witek okazują sobie uczucia. Tęsknią za sobą, szukają swojego towarzystwa. Oby tak dalej. Dziękuję za dzisiaj i czekam na ciąg dalszy. Serdecznie pozdrawiam i przesyłam mnóstwo uścisków:) Gaja

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gaja
      Te święta będą bardzo wyjątkowe i to nie tylko dla Bożeny i Witka, ale też dla pozostałej rodziny. Na pewno zadzieje się magia, bo ten wspólnie spędzony czas pozwoli na refleksję, wspomnienia, śpiewanie kolęd przy wtórze skrzypiec Witka i na wspaniałą ucztę. Będzie też dobrym momentem na..., ale o tym w następnej części.
      Wielkie podziękowania za wpis. Pozdrawiam najcieplej i przesyłam serdeczności. :)

      Usuń
  13. Na początku przepraszam, że tak późno, ale pracuję na drugą zmianę.
    Bożenka mówiąc otwarcie swojemu ojcu o związku z Witkiem najwyraźniej zrozumiała, że są sobie pisani. To dobrze, bo miałam wrażenie jakby do tego czasu nie do końca była pewna. W przeciwieństwie do Witka, ale on od samego początku dawał do zrozumienia kogo kocha.
    Dziękuję za dzisiaj.
    Gorąco pozdrawiam
    Julita

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Julita
      Ostatnie wątpliwości Bożeny rozwiały słowa Emilii zapisane w pamiętniku. To, że tak długo była sama i nie potrafiła stworzyć relacji z żadnym mężczyzną i nigdy nie była w związku dobitnie jej uświadomiło, że przez całe lata szukała w potencjalnych partnerach cech charakteru Witka, bo to właśnie on od samego początku był dla niej wzorem prawdziwego i wrażliwego człowieka.
      Bardzo dziękuję Ci za komentarz. Najserdeczniej pozdrawiam. :)

      Usuń
  14. Wszystko pięknie im się układa. Mieszkanie urządzone,na brak pieniędzy narzekać nie muszą więc pozostaje tylko wyczekiwać zaręczyn i tytułowego żyli długo i szczęśliwie.:). Przepraszam ,że ostatnio i z pisaniem i komentowaniem kiepsko ,ale jak w domu mimo jesieni trwają prace remontowe to trudno się skupić na czymś innym ,a zwłaszcza ,że to jeszcze nie koniec.
    Pozdrawiam serdecznie :).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Justyna
      Mimo nawału zajęć dajesz radę. Zauważyłam u Ciebie nowy rozdział, ale skomentuję go, a przynajmniej się postaram zrobić to jutro, bo ja z kolei mam objazdówkę po cmentarzach.
      A co do opowiadania to oczywiście będzie szczęśliwe zakończenie jak to zwykle u mnie.
      Pozdrawiam Cię serdecznie i bardzo dziękuję za wpis. :)

      Usuń