Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 12 grudnia 2019

SEKRET - rozdział 5

ROZDZIAŁ 5


 - Jeśli mamy mieć psa, to może lepiej wziąć takiego ze schroniska. Jest tu jakieś?
 - Pewnie jest, ale dokładnie nie wiem gdzie. Muszę dopytać – Marta podeszła do niewielkiego składziku i otworzyła drzwi na oścież. - Tu trzymam drewno na opał. Teraz nie będzie ci potrzebne, ale zimą na pewno z niego skorzystasz. Gdyby brakło, zawsze możesz zadzwonić do Wojtka Mazura lub Grażyny, jego żony. To ci moi znajomi. Później podam ci ich numery telefonów. On zawsze chętnie przywiezie a ty po prostu zwrócisz mu pieniądze. Zazwyczaj przywozi całe klocki, ale że jest fajnym facetem, rąbie mi je na szczapy. Tu z boku wiszą narzędzia ogrodnicze, gdybyś jednak zdecydowała się coś zasadzić. I to chyba wszystko. Mam nadzieję, że szybko się tu zaaklimatyzujesz.
 - Na pewno. Już kocham to miejsce.
 - No dobra, to teraz chodźmy się rozpakować i przygotować coś do jedzenia.

Ponacinały kiełbaski i nadziały je na specjalnie do tego celu przystosowane, zaostrzone pręty. Marta zawiesiła je między dwoma metalowymi stojakami. To przypominało rożen. Samo ognisko wyglądało bardzo profesjonalnie ogrodzone bezpiecznym kamiennym kręgiem. Anita ustawiła na stole termosy z herbatą i kawą, pokrojone pieczywo i talerzyki. Początkowo jadły w milczeniu, które jednak przerwała Marta.


 - Tego dnia, gdy wyciągnęłam cię na zwierzenia do restauracji powiedziałam ci, że i ja kiedyś przeżyłam tragedię. To stało się niedaleko stąd, ale zacznę od początku. Kiedy skończyłam podstawówkę i poszłam do liceum poznałam chłopaka. Chodził do równoległej klasy i znacznie się różnił od swoich rówieśników. Był wysoki i dobrze zbudowany. Nie wyglądał jak piętnastoletni młodzik, ale jak mężczyzna głównie dlatego, że od najmłodszych lat ciężko pracował na gospodarstwie, które prowadził razem z matką. Kobieta była słabego zdrowia i często niedomagała. Większość obowiązków spadała wtedy na Roberta. Nie narzekał jednak. Miał pogodne usposobienie i kawał naprawdę dobrego charakteru. Tym właśnie mnie ujął. Zakochaliśmy się w sobie i staliśmy się nierozłączni. Kiedy byliśmy w maturalnej klasie zmarła jego mama. Rozpaczał strasznie a ja pocieszałam go jak potrafiłam. Po maturze został na gospodarstwie. Chciał je zmodernizować i rozwijać. Miał plany. Ja pragnęłam się dalej uczyć, ale też chciałam wybrać coś, co będzie blisko, żeby daleko nie dojeżdżać. W Iławie jest Szkoła Wyższa imienia Pawła Włodkowica i to tam postanowiłam złożyć papiery na administrację. Dostałam się. Dzięki temu mogliśmy się widywać z Robertem niemal codziennie. Będąc na trzecim roku zostałam sierotą. Rodzice mieli straszny wypadek i oboje go nie przeżyli. Teraz to Robert był pocieszycielem i lekarstwem na rozpacz. Kiedy się trochę otrząsnęłam, zaczęliśmy snuć plany. Chcieliśmy się pobrać i osiąść na gospodarce Roberta. Gdy minął okres żałoby zaczęliśmy się przygotowywać do tego najważniejszego dla nas dnia. Jego garnitur już wisiał w szafie, a moją sukienkę kończono szyć. Ślub miał się odbyć w zimowe święta. Na początku grudnia sypnęło szczodrze śniegiem, choć mróz nie był zbyt mocny. Jeziorak częściowo zamarzł, ale nie na tyle, by móc się poruszać po nim jak po twardej ziemi. Gromada dzieciaków z podstawówki wyciągnęła łyżwy i zaczęła szaleć po cienkiej tafli. Lód nie wytrzymał i załamał się pod dwojgiem z nich. Robert szedł właśnie do mnie tego dnia i zauważył, co się dzieje. Bez namysłu ruszył na pomoc. Niestety był znacznie cięższy od tych chłopców. Jakoś udało mu się doczołgać do jednego z nich i wyciągnąć go na powierzchnię. Zbiegli się w międzyczasie ludzie i zaczęli organizować pomoc. Drugi chłopak poszedł pod tę lodowatą wodę jak kamień. Robert zrzucił z siebie wszystko co mógł i zanurkował. Wtedy ludzie stojący na brzegu widzieli go ostatni raz. Nie wypłynął ani on, ani ten chłopak. Siedziałam w domu i wyglądałam Roberta. Zaniepokoiłam się, że długo go nie ma. Ubrałam się i wyszłam mu naprzeciw. Z daleka zobaczyłam zbiegowisko i już wiedziałam, że coś się stało. Zemdlałam, gdy ludzie powiedzieli mi, że to o Roberta chodzi. Nie mogłam w to uwierzyć. Był przecież taki silny, świetnie pływał… - Marta rozpłakała się. – Owdowiałam zanim jeszcze wyszłam za mąż. Pojawił się Wodny Patrol Straży Miejskiej wraz z nurkami. Szukali ich kilka godzin. Podziurawili jezioro jak sito, ale dzięki temu znaleziono i wyciągnięto Roberta, i tego chłopca. Ich widok jeszcze długo śnił mi się po nocach. Miałam depresję i nie potrafiłam sobie z nią poradzić. Wtedy z pomocą przyszli Mazurowie. Pilnowali mnie na zmianę, żebym nie zrobiła czegoś głupiego, bo nie chciałam żyć. Nigdy nie zostawiali mnie samej. Dzięki nim jakoś doszłam do siebie. Obroniłam pracę magisterską. Po obronie Grażyna powiedziała mi, że muszę stąd wyjechać. Wyjechać po to, żeby nabrać dystansu do tej bezsensownej śmierci. Uruchomili jakieś swoje znajomości i załatwili mi mieszkanie w Warszawie. Potem już sama znalazłam pracę i jakoś zaczęłam funkcjonować. Próbowałam przez te wszystkie lata ułożyć sobie życie osobiste na nowo, ale nie udało mi się. Ja nadal kocham Roberta mimo, że upłynęło od jego śmierci ponad dziesięć lat i dopóki się to nie zmieni, nigdy nie zaangażuję się w nowy związek. Zresztą dobrze mi samej ze sobą. Już od kilku lat nie szukam dla siebie nikogo. Przyjeżdżam tutaj najczęściej jak się da. Idę na grób mojego ukochanego, popłaczę, powspominam, pożalę się i zaraz mi lepiej. Ot, cała historia.
Anita siedziała jak skamieniała. Była wstrząśnięta tą opowieścią. Nigdy nie spodziewałaby się, że to będzie coś aż tak dramatycznego. Przytuliła się do Marty.
 - Nawet nie wiesz, jak bardzo ci współczuję i jak bardzo mi cię żal. Los bywa okrutny i przewrotny. Potrafi wywrócić nasze życie do góry nogami i postawić je na głowie. Przeszłaś straszne rzeczy. Nikt nie zasługuje na takie przeżycia a zwłaszcza ty, bo jesteś takim dobrym człowiekiem.

Obudził ją śpiew ptaków za uchylonym oknem. Otworzyła oczy i uśmiechnęła się do swoich myśli. Takie poranki to prawdziwe szczęście. Radosne, słoneczne i po prostu piękne. Skorzystała z łazienki i przebrała się w krótkie spodenki i jakiś t-shirt. Marta pewnie jeszcze spała a Anita nie chciała bezczynnie czekać aż się obudzi. Włączyła czajnik i nasypała do kubków aromatycznej kawy. Pokroiła kilka wczorajszych kiełbasek i usmażyła na nich jajecznicę. Z kubkiem kawy wyszła na próg domu i odetchnęła głęboko. Jakże to powietrze było inne od tego warszawskiego. Zeszła kilka schodków i ruszyła w stronę jeziora. Nie było dalej jak jakieś trzydzieści metrów od domu. Stanęła nad jego brzegiem wspominając wczorajszy wieczór i zwierzenia Marty. Bardzo jej współczuła. Te tragiczne wydarzenia zostawiły w niej swój ślad i choć minęło tyle czasu, ona nie wygląda na taką, która się z nimi pogodziła. Dopiero teraz zrozumiała dlaczego w pracy nie bardzo ją lubiano. Nie była towarzyska i wcale tego towarzystwa nie szukała. Tę dramatyczną część swojego życia zamknęła za wielkim murem, ale to wcale nie znaczyło, że przestała o tym myśleć. Robert nie powróci do żywych a ona w jakimś sensie przez jego śmierć też pozostała martwa. Nie szuka nikogo, wybrała samotność i jak twierdzi, dobrze jej z tym.


Poczuła rękę na ramieniu i uśmiechnęła się.
 - Już wstałaś? A ja nie mogłam się oprzeć, żeby nie popatrzeć na jezioro. Jest po prostu cudne. Zrobiłam śniadanie i lepiej chodźmy, żeby całkiem nie wystygło.
Zajadały jajecznicę z wielkim apetytem. To rześkie powietrze sprawiło, że zasiadły do stołu głodne. Marta posmarowała masłem kolejną kromkę.
 - Zaraz jedziemy do Iławy. Mam koleżankę, która kilka lat temu otworzyła w mieście salon odnowy biologicznej. Dzwoniłam do niej jeszcze z Warszawy i umówiłam nas. Odstresujemy się trochę, a potem pojedziemy prosto do Mazurów na ten proszony obiad.

Salon oferował dość sporo. Skorzystały z pedicure i manicure, odprężającego masażu, okładów z ciepłych kamieni i maseczki z czekolady. Na koniec usiadły u fryzjera, który modnie podciął obu paniom włosy i potraktował je farbą. Samopoczucie i Marty, i Anity zdecydowanie zyskało. W dobrych nastrojach podjechały pod okazały dom Mazurów. Wojtek był na podwórzu i od razu podszedł się przywitać. Za nim przybiegła Grażyna. Marta przedstawiła im Anitę a Anicie ich.
 - Macie wyczucie czasu – pochwaliła Grażyna. – Za chwilę podaję obiad. Chodźcie.
Anita była pod wrażeniem gościnności gospodarzy. Obiad był pyszny a zwłaszcza drugie danie. Nigdy w życiu nie jadła szczupaka, a ten przygotowany przez Grażynę podany był w całości, a do niego szary sos z nutką musztardy i chrzanu.
Przy kawie Marta zagaiła na temat zatrudnienia Anity w gospodarstwie hodowlanym.
 - Myśleliśmy nad tym. Mamy jedną panią, która we wrześniu odchodzi na emeryturę i dopiero wtedy moglibyśmy cię zatrudnić. Jeśli się zdecydujesz, nie będziemy nikogo szukać na miejsce Nogalskiej. Pytanie tylko, czy dasz radę do września przeżyć bez pracy. To prawie trzy miesiące.
 - Przeżyję. Mam trochę oszczędności więc nie jest tak, że zostałam całkiem bez pieniędzy. Ostatnio prawie nic nie wydawałam poza opłatami za mieszkanie. Jak się człowiek czymś gryzie to nawet na jedzenie nie ma ochoty.
Wojtek uśmiechnął się na takie dictum szeroko.
 - Już my sprawimy, żebyś się nie nudziła. W tygodniu pokażę ci nasze królestwo a jest dość spore. Od czasu do czasu przywiozę ci jakieś ryby, żebyś miała urozmaicenie. Skupisz się na czyszczeniu to i myśleć nie będziesz o przykrych rzeczach. Marta doskonale wie jak to wygląda. Poza tym niedaleko jest las. Możesz jeździć na grzyby. W sierpniu pokazują się pierwsze podgrzybki. Możesz suszyć i zaprawiać. Teraz pod koniec czerwca szykuje się wysyp kurek. Też pyszne. Jestem pewien, że nudzić się nie będziesz i zawsze jakieś zajęcie znajdziesz.
Kiedy żegnały się z gospodarzami Grażyna wręczyła im po reklamówce.
 - Macie tam już sprawione i wyfiletowane rybki. Jest sum, karp i amur. Od razu dajcie do lodówki. W tygodniu Wojtek podjedzie i zabierze cię do nas Anita, ale wcześniej zadzwonimy.
 - Bardzo wam dziękuję. Marta w niczym nie przesadziła. Jesteście wspaniali.

Niedziela upłynęła im na łazędze. Marta oprowadziła ją wzdłuż jeziora, pokazała najciekawsze miejsca, drogę do lasu i mały sklepik, w którym zaopatrywali się mieszkańcy. Późnym popołudniem żegnały się do następnego weekendu.
 - Gdybyś coś potrzebowała, to zadzwoń. Przywiozę – obiecywała Marta. – Rower jest do dyspozycji. Możesz nim jeździć dokąd chcesz. Rządź się i zapytaj Wojtka o to schronisko dla psów, bo obie o tym zapomniałyśmy.

We wtorkowy wieczór zadzwoniła Grażyna z informacją, że jutro o dziesiątej podjedzie Wojtek. Ucieszyła się, bo miała do niego trochę pytań. Mazur przyjechał zgodnie z zapowiedzią. Już na miejscu przesiedli się z osobowego auta do melexa. Był niezastąpiony w jeździe po wąskich groblach oddzielających stawy, w których hodowano różne gatunki ryb.
 - Mamy tu głównie karpia i amura, ale sprowadzam też narybek szczupaka, sandacza, suma i płoci. Lubię różnorodność. Mamy tu nawet węgorze.


  - Uwielbiam węgorze zwłaszcza wędzone, ale w Warszawie kosztują majątek i rzadko sobie na nie pozwalałam.
 - Tu też nie są tanie. To dlatego, że to wymagająca ryba. Normalnie rozmnażają się tylko w jednym miejscu, w Morzu Sargassowym. Nie rozmnażają się w sztucznej hodowli. Rokrocznie zasilam swoją kupując narybek i płacąc za kilogram około pięćset euro. Trzeba go karmić przez co najmniej siedem lat, żeby osiągnął odpowiedni rozmiar i wagę. Jak więc widzisz, nie może być tani, bo hodowcy ponoszą ogromne koszty, które muszą się zwrócić. Teraz podjedziemy do biura. Pokażę ci jak to wszystko wygląda.

47 komentarzy:

  1. Problem bardzo na czasie. Głupota ludzka nie zna granic. Ostatnio mówili w TV, że pełno wariatów wchodziło na Morskie Oko, które nie do końca jest zalodzone. I później przez takich wariatów ludzie giną, bo chcą ich uratować. Przesyłam pozdrowienia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzieci należy bardzo pilnować, bo nie mają zupełnie wyobraźni, że może im się coś złego stać. Często też naśladują zachowania dorosłych. W związku z tym też nie umiem zrozumieć nieodpowiedzialnego zachowania turystów nad Morskim Okiem. Pozdrawiam serdecznie i bardzo dziękuję za wpis:)

      Usuń
  2. Marta dotrzymała danego słowa. Sekret za sekret. Obie dziewczyny są w ciężkiej sytuacji psychicznej. Ale Anita może jednak liczyć na cud, a Marta już absolutnie nie. Jej narzeczony nie ożyje, a Artur i Malwina mogą jeszcze odzyskać rozum. Oczekując na kolejny czwartek serdecznie pozdrawiam;) Jolka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jola,
      oczywiście obie kobiety dostały od losu pstryczka w nos, ale rzeczywiście sytuacja Anity jest o wiele lepsza od Marty. Z odzyskiwaniem rozumu różnie bywa:) Zapraszamy na kolejne rozdziały. Najserdeczniej Cię pozdrawiam i pięknie dziękuję za komentarz:)

      Usuń
  3. Miłość Marty to dopiero jest miłość przez wielkie M! Szkoda, że przez tyle czasu nie trafiła na odpowiedniego faceta. Miśka pozdrawia;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miśka,
      Robert i Marta bardzo się kochali. Marta otrzymała od niego poczucie bezpieczeństwa, mieli wspólne plany. Zły los pokrzyżował im plany. Marta nie potrafi o tym zapomnieć. Być może byłoby inaczej, gdyby jakiś mężczyzna poruszył jej serce. Bardzo dziękuję za komentarz. Najserdeczniej pozdrawiam:)

      Usuń
  4. Oj tak psy ze schroniska są najukochańsze, coś o tym wiem. Może Anita jeszcze znajdzie szczęście. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dodam jeszcze, że żal mi Marty stracić kogoś kogo się kochało boli najbardziej.

      Usuń
    2. Renia,
      wszystko jest możliwe, szczególnie w nowym miejscu. Co do psów, to zgadzam się w stu procentach:) Cieszę się, że zajrzałaś i zostawiłaś ślad. Przesyłam serdeczności

      Usuń
  5. Te zwierzenia z pewnością scementują znajomość Anity i Marty. Lepiej będą się rozumiały. Myślę, że to początek pięknej przyjaźni;) Czekam kolejny odcinek. Pozdrawiam;) Iza

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Iza,
      to prawda, że wzajemna szczerość i otwartość bardzo ludzi zbliża. U dziewczyn nie będzie inaczej. Serdecznie pozdrawiam i bardzo dziękuję za komentarz:)

      Usuń
  6. Nie potrafię nic napisać 😥😥😥😥😥😥😥😥❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️ Dziękuję i pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Halina,
      cieszę się, że zajrzałaś i zostawiłaś ślad. Serdecznie zapraszamy na następne rozdziały. Przesyłam serdeczności:)

      Usuń
  7. Zgadzam się z tym, że zwierzęta ze schroniska są the best! Są najukochańsze, najwierniejsze, niesamowicie oddane człowiekowi i najwierniejsze. Tylko czasami z ludźmi jest coś nie tak. Wiem co mówię, bo jestem wolontariuszem w schronisku, wyprowadzam psy na spacer. Mama zaraziła mnie tą pasją. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Generalnie zwierzęta są wspaniałymi towarzyszami ludzi. Żal mi tylko zwierząt zabieranych ze schroniska lub kupowanych u hodowców pod wpływem chwili, np. prezentów świątecznych. Zwierzęta nie są przedmiotami, a często o tym zapominamy. Dziękuję za komentarz. Przesyłam serdeczności:)

      Usuń
  8. Jeśli się myśli, że gorzej już nie może być, to wystarczy taka historia Marty! Od razu problemy ulegają zmniejszeniu. Bardzo przykra sprawa z narzeczonym. Czekam na next. Pozdrowienia;) Kara

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kara,
      historia Marty jest wstrząsająca. Anita bardzo jej współczuje, ale nie zapomniała o swoich bliskich. Pięknie dziękuję za wpis. Najserdeczniej pozdrawiam:)

      Usuń
  9. To co przeżyła Marta jest nie do opisania. Najpierw śmierć obojga rodziców później narzeczonego musiało odcisnąć swoje piętno i nic dziwnego, że teraz izoluje się od ludzi.
    Widać za to, że Anita tu odżyje. Przez te kilka pierwszych dni nawet nie pomyślała o tym co ją ostatnio spotkało.
    Dziękuję Ci bardzo za dzisiaj.
    Cieplutko pozdrawiam w czwartkowy wieczór.
    Julita

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Julita,
      Marta poniosła niepowetowaną stratę, ale jej historia daje nadzieję, że nawet po takich traumatycznych przeżyciach można w miarę normalnie dalej funkcjonować. Pozdrawiamy Cię cieplutko i bardzo dziękujemy za wpis:)

      Usuń
  10. Szykuje się wspaniała i PRAWDZIWA przyjaźń pomiędzy Marta a Anitą, a nie to z Niną. Po raz kolejny widać też, że nieszczęścia przyciągają ludzi. Obie oczywiście zasługuja na drugie PRAWDZIWE miłości. Po raz pierwszy w opowiadaniu chyba nie chciałabym aby główna bohaterka była ze swoją miłością.
    Ciekawa jestem co u Malwiny i Artura.
    Pozdrawiam miło.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. RanczUla,
      ludzie potrafią się zmieniać no i podobno każdy zasługuje na drugą szansę. Pożyjemy, zobaczymy, co też wymyśliła Małgosia:) O Arturze, Malwinie i Ninie już niebawem. Cieszę się, że znalazłaś czas, przeczytałaś i skomentowałaś. Serdecznie Cię pozdrawiamy:)

      Usuń
  11. Jakie szczęście, że po świecie chodzą jeszcze tacy ludzie jak Wojtek i Grażyna. Ta biedna młoda dziewczyna pewnie by tej tragedii nie przeżyła bez ich wsparcia. Teraz Marta znalazła osobę, której też może pomóc. Może i Anita nie zapomni o tym, że otrzymała bezinteresowną pomoc i jak przyjdzie odpowiedni moment, to też tej sposobności nie przepuści? Pozdrawiam Mira

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mira,
      pomoc Grażyny i Wojtka była nie do przecenienia. Marta doskonale o tym wie i dlatego tak chętnie wyciągnęła swoją dłoń do Anity. Jest bardzo życzliwą osobą. Myślę, że Anita też nigdy nie zapomni tej pomocy i chętnie udzieli jej komuś potrzebującemu. Bardzo dziękuję za komentarz. Najserdeczniej pozdrawiam:)

      Usuń
  12. Anicie wreszcie wszystko zaczyna się układać, tak jak powinno. Nowe mieszkanie, nowa praca, nowi przyjaciele. Super. Do czwartku;) Pozdr

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kłopoty nie mogą ciągnąć się w nieskończoność. Anita zasługuje na spokój. W nowym otoczeniu zacznie go odzyskiwać. Cieszę się, że zajrzałaś i zostawiłaś ślad. Przesyłam serdeczności:)

      Usuń
  13. Fajnie, że Anita poznała nowych ludzi. Coś czuję, że oprócz Marty i Wojtek z Grażyną będą jej przyjaciółmi? Do następnego czwartku Pozdrowienia. Edyta

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Edyta,
      Anita już wystarczająco otrzymała baty od życia i teraz czas na ludzi jej życzliwych. Bardzo dziękuję za wpis. Najserdeczniej pozdrawiam:)

      Usuń
  14. Dziewczyny potwierdzają to, że fryzjer, kosmetyczka, SPA czy zakupy są najlepszymi poprawiaczami humoru większości kobiet. Przesyłam ciepłe pozdrowienia;) Daga

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Daga,
      hahaha, masz rację, to prawie zawsze działa. Serdecznie pozdrawiam i bardzo dziękuję, że zajrzałaś:)

      Usuń
  15. I że cię nie opuszczę aż do śmierci, chyba tak to leci? No więc Marta mimo, że nie zdążyła ślubować, to i tak tej przysięgi dotrzymuje. Może jednak znajdzie się ktoś, kto poruszy jej nieszczęśliwe serce? Gorąco pozdrawiam Teresa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teresa,
      przepraszam, ale pamięć mam krótką i zupełnie nie pamiętam dalszych losów Marty, bo ona nie jest główną bohaterką tego opowiadania. Co do przysięgi, to dotrzymanie jej nie stanowi dla niej wielkiego wyczynu. Ogromnie kochała Roberta. Bardzo dziękuję Ci, że zajrzałaś i najserdeczniej Cię pozdrawiam:)

      Usuń
  16. A gdzie jest Artur, Malwina czy Nina? Już zniknęli na dobre? Pozdrawiam Was serdecznie;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ależ skąd. W kolejnych rozdziałach się pojawią. Serdecznie na nie zapraszamy. My również pozdrawiamy najserdeczniej. Cieszę się, że zajrzałaś:)

      Usuń
  17. Jak na znajome, to Marta i Anita świetnie się dogadują. Są ze sobą szczere i myślę, że właśnie to oraz to, że mają za sobą traumatyczne przeżycia, pozwala im znaleźć wspólny język. Wydaje się, że nie tylko Marta pomogła Anicie, ale odwrotnie też tak jest. Marta chyba znalazła kolejną bratnią duszę. Ciężko się wraca do pustego domu. Miło, że teraz będzie inaczej. Serdecznie pozdrawiam Regina

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Regina,
      weekendowe przyjazdy będą z całą pewnością milsze. A i w Warszawie Marta nie musi się martwić o dom rodzinny. Już Anita o niego zadba. Znalezienie przyjaciela jest niezmiernie trudną sprawą. Anita w młodości miała tylko jedną przyjaciółkę, która okazała się dość fałszywą osobą. Brakuje jej kogoś takiego od serca. Marta ma co prawda Grażynę i Wojtka, ale od przybytku głowa nie boli:) Bardzo dziękuję za komentarz. Przesyłam serdeczności:)

      Usuń
  18. Trzy miesiące laby?! Anicie przypomną się lata studenckie;) Chociaż chyba nie, bo wtedy miała już małą Malwinkę, więc chyba nie zdążyła się zbytnio wyszumieć? Może teraz? Pozdrawiam AB

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. AB,
      Marta, Grażyna i Wojtek już zdradzili, co Anita w tym czasie będzie mogła robić. Gdyby nie miała żadnego zajęcia, to jeszcze by oszalała. Ona jednak wciąż ma zadrę w sercu. Na troski najlepsza jest praca. Dzięki wielkie za wpis. Najserdeczniej pozdrawiam:)

      Usuń
  19. Cieszę się, że Anita tak dobrze sobie radzi. Pomysł z pieskiem jest chyba strzałem w dziesiątkę. Teraz jest tam lato, ale w zimie, to taki przyjaciel jest niezastąpiony. No i będzie miała czas nauczyć go "społecznych" zachowań. Pozdrawiam i do następnego razu;) Nina

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nina,
      mogę zapewnić, że Anita będzie miała wiernego towarzysza życia. Do września ma trochę czasu, który wykorzysta bardzo dobrze:) Pozdrawiam Cię najserdeczniej i bardzo dziękuję za wizytę na blogu:)

      Usuń
  20. Ale wypas z tymi rybami! Uwielbiam je. Cieszę się na zbliżające się święta, bo będzie ich cała masa i to w różnych postaciach. Zazdroszczę takich dostawców;) Przesyłam pozdrowienia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ponoć ryby, to samo zdrowie. Więc dziewczyny nie powinny narzekać chociaż na to, hihihi:) Pozdrawiam serdecznie i bardzo dziękuję za wpis:)

      Usuń
  21. Jejciu, jakie ogromne stawy! Mazurowie mają dużą firmę. Anicie nie zabraknie papierkowej pracy. Oby tylko wytrzymała do września. Oszczędności się przydadzą. Do następnego czwartku. Pozdrawiam;) Ola

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ola,
      Anita nie boi się żadnej pracy, wręcz na nią niecierpliwie czeka. I ona, i Mazurowie będą zadowoleni. A oszczędności dobrze mieć, ale ciężko się je odkłada:) Serdecznie pozdrawiam i bardzo dziękuję za komentarz:)

      Usuń
  22. Depresja to bardzo ciężka choroba. Wspaniale, że Marcie wystarczyła tylko pomoc Mazurów. Dobrze, że zauważyli zły stan Marty. Często jest tak, że na początku ludzie współczują i chcą pomagać, ale szybko tracą zapał. Grażyna i Wojtek wytrwali i dzięki temu Marta wytrwała. Dobrze, że Anita nie musi zmagać się z tą chorobą, że pomoc przyszła szybko i że ona potrafiła z niej skorzystać. Czekam na kolejny rozdział. Pozdrawiam;) Ada

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ada,
      jeszcze chwilka i Anita popadłaby w chorobę, ale pojawiła się nieoceniona Marta. Od tej pory wszystko powoli zaczęło się układać. Pozdrawiam serdecznie i bardzo dziękuję za wpis:)

      Usuń
  23. Wygląda na to, że Anita "wsiąknie" w to magiczne miejsce i z czasem odzyska wewnętrzny spokój. Myślę, że oprócz Marty, bardzo pomogą jej Grażyna i Wojtek, którzy jakby nie było już jedną istotę uchronili przed popełnieniem okropnej rzeczy, dali jej wiarę, że warto żyć mimo tak bolesnej straty.
    Pozdrawiam serdecznie, Agata

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Agata,
      Marta rzeczywiście pozbierała się dzięki nieocenionej pomocy Grażyny i Wojtka. Ta para jest w dalszym ciągu gotowa do niesienia pomocy. W przypadku Anity będzie to inna pomoc, ale równie ważna. Poza wszystkim, Mazurowie nie dają się nie lubić:) Bardzo dziękuję Ci, że zajrzałaś. Najserdeczniej pozdrawiam:)

      Usuń