Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 19 grudnia 2019

SEKRET - rozdział 6





 Samych wspaniałości na święta, zdrowia i pomyślności, przyjemnych chwil spędzonych z najbliższymi  życzą:
Gośka i Gaja



ROZDZIAŁ 6


Podjechali pod dość spory, murowany budynek. Był parterowy. Wojtek oprowadził Anitę pokazując rozkład pomieszczeń.


 - Zatrudniam dwudziestu ludzi. Mają tu jadalnię i szatnię. Jest też osoba przygotowująca dla nich posiłki. Przeważnie są to treściwe zupy, ale często też smażone ryby. W lewym skrzydle mieszczą się biura. Tu masz sekretariat a dalej księgowość. Wejdźmy tam. – Już w środku przedstawił Anicie panią Nogalską. – Pani Haniu, to jest Anita Kochańska. Zastąpi panią jak przejdzie już pani na zasłużoną emeryturę. A to jest Basia Marczak – przedstawił Anicie młodą dziewczynę, która wyszła z sąsiedniego pokoju. – Basia jest referentem. Zaopatruje też nas w artykuły biurowe. Przywiozę cię tu pod koniec sierpnia i wtedy pani Nogalska wprowadzi cię w zakres obowiązków. A teraz wracajmy, bo Grażyna przygotowała nam coś smacznego.
Już przy posiłku poruszyła sprawę psa.
 - Marta uważa, że powinnam sobie sprawić zwierzaka, że będzie mi raźniej. Chciałam zapytać, czy w Iławie jest jakieś schronisko.
 - Schronisko jest, ale mam lepszy pomysł. Suka od Musików trzy miesiące temu się oszczeniła. Wiem, że trzy szczenięta już ludzie zabrali i została suczka. Była najmniejsza z miotu i to pewnie dlatego nikt jej nie chciał. W drodze powrotnej możemy wstąpić do nich i zapytać. Tamte szczeniaki poszły za darmo więc i za tego pewnie nie wezmą pieniędzy. Są szczęśliwi, że ktoś je przygarnął. Nie chcieli ich usypiać.

W drodze do Musików zapytała Wojtka, czy nie wybiera się do Iławy.
 - A potrzebujesz coś?
 - Tak. Chciałabym kupić mobilny internet. Trochę mi tego brakuje a mój laptop leży bezużyteczny. Mało oglądam telewizji a wiadomości czytam w internecie właśnie.
 - Mógłbym pojechać w piątek do południa, ale to będzie szybki kurs, bo mam sporo roboty z odławianiem. Ostatnio przyszło mnóstwo zamówień i muszę się wywiązać.
 - Jeśli tak, to może zrezygnuję. Nie chcę cię tak wykorzystywać. Właściwie mogłabym pojechać PKS-em, prawda?
 - Mogłabyś, ale autem zawsze szybciej – wyszczerzył się. – Dojeżdżamy. To ta chałupa z czerwonym dachem.
Państwo Musikowie byli już starszymi ludźmi. Oboje zastali krzątających się po obejściu. W dużym kojcu ogrodzonym siatką Anita zauważyła sukę i szczenię. Suka była najwyraźniej mieszańcem owczarka niemieckiego a szczenię łudząco ją przypominało. Miało podobne umaszczenie.


Na dźwięk klaksonu staruszkowie oderwali się od swoich zajęć i podeszli do samochodu, z którego wysiadał Wojtek i Anita. Przywitali się i Mazur od razu przeszedł do rzeczy wskazując na kojec.
 - A ta sierotka nadal tu jest? Nikt jej nie chciał?
 - Ano jak widzisz. Utrapienie z nią tylko, bo matka już nie chce jej karmić i opędza się od niej. A kogo to przywiozłeś Wojtuś?
 - To Anita Kochańska. Marta Wiślicka wynajęła jej dom. Są koleżankami. Obie zadecydowały, że przydałby im się pies a ja pomyślałem o was.
Starsza pani mocno się zdziwiła, ale spojrzała na Anitę pytając:
 - Naprawdę wzięłaby pani sunię? My nic za nią nie chcemy. Chcemy tylko, żeby trafiła w dobre ręce i miała porządny dom.
 - Ja bardzo chętnie ją wezmę – uśmiechnęła się Anita. – Jest naprawdę śliczna. Jak się wabi?
 - Nie nadawaliśmy imienia, bo pomyśleliśmy, że to właściciel powinien zrobić. Zaszczepiliśmy ją, żeby nie dostała parwowirozy i tylko za zastrzyk potrącimy, jeśli pani się zgodzi.
 - Jak najbardziej – Anita już wyciągała portfel a pan Musik otworzył kojec i przypiął suni do obróżki smycz. Anita przykucnęła przy psinie mówiąc do niej pieszczotliwie i głaskając.
 - Jest bardzo spokojna – wyjaśnił starszy pan. – Najspokojniejsza z całego miotu, ale i najwaleczniejsza. Od urodzenia musiała walczyć ze swoimi braćmi o miejsce przy cycku. Nie zawsze dawała radę to dokarmialiśmy. Nie będzie tak duża jak matka i rodzeństwo. Tak myślę – poskrobał się po czole.
 - Jestem pewna, że będę miała z niej pociechę. Bardzo państwu dziękuję za to cudo i do zobaczenia.
Wojtek podjechał pod dom Marty i pomógł Anicie z psem, który nie miał odwagi wyskoczyć z tylnego siedzenia.
 - Jak ją nazwiesz?
 - Najlepiej krótko i bez udziwnień. Co myślisz o Loli? Proste i wpada w ucho. Mam nadzieję, że szybko się do niego przyzwyczai.
Wojtek przykucnął i pieszczotliwie podrapał sunię za uchem.
 - Od dzisiaj jesteś Lola. Trzymaj się piesku i pilnuj swojej pani a my widzimy się w piątek.
Kiedy samochód Mazura zniknął za zakrętem ruszyła z Lolą na spacer. Suczka musiała się oswoić z nowym miejscem a przede wszystkim przyzwyczaić do Anity.
 - W piątek będę cię chyba musiała zabrać ze sobą. Koniecznie trzeba kupić jakieś legowisko, karmę dla trzymiesięcznego psiaka i jakieś gumowe zabawki, żeby nie przyszło ci do głowy gryźć moje buty. Kupimy też nową smycz, skórzany kaganiec i koniecznie jakąś szczotkę do czesania. Zapowiadasz się na długowłosego psa. Twój tata był chyba czystej krwi owczarkiem co dobrze świadczy o dobrym guście twojej mamy.


Obeszły spory kawałek i w końcu Anita zarządziła odwrót.
 - Trzeba wracać i coś zjeść. Idziemy piesku.
W domu ugotowała trochę ryżu i kawałek kurczaka z jarzynami. Była ciekawa, czy mała polubi marchewkę i pietruszkę. Ku jej zdumieniu Lola wyczyściła miskę do cna. Z pełnym brzuchem podreptała za Anitą do pokoju i zaległa przy wersalce.

W piątek Wojtek przyjechał znacznie wcześniej niż zapowiadał. Pojawił się przed domem kilka minut po ósmej. Zdziwiona Anita wyszła na ganek a Lola wesoło merdając ogonem przypadła do Wojtka.
 - Przyjechałem wcześniej, bo dzięki temu poświęcę ci trochę więcej czasu niż początkowo zakładałem. Pomyślałem, że powinien Lolę obejrzeć weterynarz. Niech ją zbada i powie, czy ten komponent, którym zaszczepili ją Musikowie wystarczy. Jeśli możesz, to zbieraj się i zabierz smycz.
Dzięki znakomitej logistyce Wojtka w bardzo krótkim czasie pozałatwiała wszystkie swoje sprawy i weterynarza, który orzekł, że pies jest zdrowy, dał Anicie kilka broszurek na temat żywienia i pielęgnacji szczenięcia.
Kiedy tego samego dnia wieczorem przyjechała Marta nie mogła się nadziwić, że w domu jest już pies.
 - Ależ jesteś śliczna – rzuciła Loli kolorową, gumową piłeczkę – i tyle masz zabawek. Świetnie się spisałaś Anita. Pies jest wspaniały.
 - To dzięki Wojtkowi. Zawiózł mnie do państwa Musików, bo ich suczka urodziła cztery młode. Pieski poszły od ręki a Lola jako najsłabsze szczenię została. Jest bardzo grzeczna i trzyma się nogi. Kupiłam jej wysuwaną smycz, żeby miała więcej swobody. Miałaś rację. Przynajmniej mam do kogo usta otworzyć. Ona nie odpowie, ale wydaje się taka pojętna i patrzy na mnie jakby wszystko rozumiała. Kochany psiak. Załatwiłam dzisiaj mnóstwo rzeczy. Oprócz weterynarza i zakupów dla psa zlikwidowałam to nasze wspólne konto, które mieliśmy z Arturem i założyłam nowe tylko dla siebie. Kupiłam mobilny internet. Mam zamiar zlikwidować swoje konta na portalach społecznościowych. Zacieram za sobą ślady.
 - I chyba dobrze robisz. Przynajmniej nikt nie będzie cię nękał.


Lato upływało Anicie bardzo intensywnie. Zawarła kilka znajomości. Zaprzyjaźniła się z Musikami, którym przez kilka dni pomagała w sadzie. Z Lolą wypuszczała się na coraz dalsze wędrówki i poznawała okolicę. Czasami przywiązywała smycz do roweru i wolniutko pedałując tak, żeby pies nadążył i nie zmęczył się, jechała do sklepu po zakupy. Często gościła wraz z nią u Mazurów. Oni sami posiadali olbrzymiego nowofundlanda, który polubił Lolę i wybaczał jej wszystkie psoty. Najmilszy był widok, gdy zmęczona zabawą sunia wtulała się w gęste futro Freda i zasypiała kamiennym snem. Anita najbardziej się obawiała momentu, gdy pójdzie do pracy i będzie musiała zostawić ją samą. Powiedziała o tym Grażynie a ona wyszła z propozycją, że przecież może przyjeżdżać razem z psem i zostawiać go u nich. Ten pomysł niezbyt przypadł Anicie do gustu. Uważała, że Lola jest jeszcze za mała, by przebiec każdego dnia w sumie sześć kilometrów, ale Grażyna i na to miała radę.
 - Mamy taką specjalną przyczepkę, którą Wojtek zrobił kiedyś dla naszego drugiego psa. To był zwykły kundelek, ale bardzo kochany i wierny. Ze starości cierpiał na reumatyzm i nie mógł się poruszać. Wojtek podpinał przyczepkę z siedzącym w niej Baddym do roweru i ciągnął ją za sobą, albo robił to Fred. To bardzo wygodne.


Lola na pewno się w niej zmieści, bo Baddy był od niej niewiele mniejszy.
To rozwiązanie okazało się idealne a Anita pomyślała, że powinna zainwestować we własny rower, żeby nie nadużywać uprzejmości Marty.

Czas mijał. Przyzwyczaiła się do życia tutaj. Czasami tęskniła za tym dawnym, rodzinnym. Brakowało jej Artura i Malwiny. Nic o nich nie wiedziała, nie otrzymała spodziewanych papierów rozwodowych od prawnika co świadczyło o tym, że ani jej mąż ani córka nie wrócili do Warszawy, nie byli w domu i nie przeczytali kartki, którą im zostawiła. Nadal była więc mężatką. Tu unikała kontaktów z mężczyznami, którzy czasem proponowali jej randki. To i tak nie było dla niej. Nadal kochała Artura a ból związany z jego i Malwiny odejściem nieco zelżał. Gdy ponure myśli i tęsknota za bardzo ją przytłaczały zabierała Lolę i biegała z nią wzdłuż brzegu jeziora. Czasem zapuszczały się aż pod Ośrodek Wypoczynkowy „Pod Omegą”. Szybko przemierzały niewielką plażę usianą letnikami, mijały marinę i zapuszczały się w las. Takich ośrodków położonych tuż nad brzegiem było kilka. Anitę cieszyła myśl, że nie mieszka przy żadnym z nich. Letnicy bywali hałaśliwi i zostawiali po sobie bałagan.
Pierwsze w tym miejscu święta Bożego Narodzenia spędziła z Mazurami. Przyjechała też Marta, która od kilku lat gościła u nich na wigilii. Wojtek zaopatrzył je w tak ogromną ilość ryb, że miały co jeść jeszcze przez parę miesięcy. Siedząc z Martą przed płonącym kominkiem mówiła jej jak bardzo się czuje szczęśliwa w tym miejscu.
 - Mam świetną pracę, prawdziwych przyjaciół, kochanego psa i dookoła dobrych ludzi. Czy można chcieć czegoś więcej?

32 komentarze:

  1. Dobrze, że Anita zaadoptowała psa, jak to ludzie mówią, psy leczą z depresji. Wystarczy tylko wziąć z schroniska, rasowy czy nierasowy potrafi kochać bezwarunkowo. Przykre jest niestety to, że większość ludzi bierze szczeniaka, a jak jest dorosły porzuca... Mi się to nie mieści w głowie. Oczywiście to obowiązek. Oby Artur i Malwina dostali to na co zasługują.
    Pozdrawiam i ślę wam WESOŁYCH ŚWIĄT 🎄🎄🎄🎄

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Renia,
      Anita nie ma depresji. Po prostu jest jej niezmiernie przykro, ale mimo to cały czas myśli o mężu i córce. Zwierzęta są fantastycznymi przyjaciółmi ludzi. Anita wreszcie ma kogoś do przylania i kochania. Pozdrawiamy cieplutko i bardzo dziękujemy za wpis:)

      Usuń
    2. Gaju małe przejęzyczenie ...przylania i kochania...wiem,że chciałaś napisać ...przytulania i kochania...a tak co do rozdziału, życie Anity, biegnie swoim torem,radzi sobie zupełnie nieźle z optymistycznym nastawieniem, sama przyznaje, że ma dobra pracę, przyjaciół. Może w okresie Wigilii i Świąt pomyśli o Malwinie i Arturze, ale myślę, że obecność Marty pomoże jej miło spędzić ten czas.
      Pozdrawiam serdecznie,Agata
      Ps. komentarz późny ale miałam nawał pracy.

      Usuń
    3. Agata
      Te przejęzyczenia to też z pośpiechu, bo Gaja śpieszy się zawsze i ciągle brakuje jej doby. Na szczęście domyśliłaś się, jak właściwie powinno to brzmieć.
      Dzięki Marcie Anita przestała rozpaczać, ale nie przestała myśleć o najbliższych i za nimi tęsknić. Na razie ma duże poczucie żalu i niesprawiedliwości, że mąż i córka osądzili ją zbyt pochopnie nie dając szansy na wytłumaczenie się. Cała trójka potrzebuje czasu, żeby zrozumieć co tak naprawdę się stało.
      Pozdrawiamy Cię serdecznie, bardzo dziękujemy za wpis i doceniamy, że jednak znalazłaś czas. Święta minęły i mamy nadzieję, że były u Ciebie udane i rodzinne. Przesyłamy uściski. :)

      Usuń
  2. Pies jest dobrym rozwiązaniem na samotność. Można nawet mówić do niego w czasie długich wieczorów. Szkoda tylko że nie odpowie. Mówi się, że brak wiadomości to dobra wiadomość. Nie wiadomo tylko czy w przypadku Artura i Malwiny. Te ostatnie zdanie czy można chcieć coś więcej brzmi jakby chciała. Mąż i córka ewidentnie są w jej sercu i głowie.
    Pozdrawiam miło.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. RanczUla,
      trudno zapomnieć o ukochanych osobach. Przecież oni stanowili jej sens życia. Najważniejsze, że Anita się już trochę pozbierała i nie rozpacza już tak strasznie. Artur i Malwina w kolejnym poście. Serdecznie pozdrawiamy i pięknie dziękujemy za komentarz:)

      Usuń
  3. Anita wciąż myśli o bliskich, ale to tylko świadczy jak bardzo ich kocha. Piesek to dobry towarzysz i dobrze zrobiła biorąc szczeniaczka. Zaczyna nowe życie i nawet Boże Narodzenie bez męża i córki w towarzystwie przyjaciół okazały się nie takie straszne.
    Wielkie dzięki za kolejną część w dobie przedświątecznych przygotowań, życzę cudownych, radosnych świąt w gronie najbliższych. 🎄❤️

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Halina,
      rzeczywiście święta jakoś udało się przeżyć bez większego bólu. Pomocni jak zwykle okazali się przyjaciele. W końcu po to ich mamy. A i im było miło spędzać ten czas w większym gronie. Przesyłamy serdeczności:)

      Usuń
  4. Wszystko się wspaniale układa. Anita doskonale sobie radzi. Marta ma pewność, że jak przyjedzie do domu, to ona będzie na nią czekała. Szkoda tylko, że tak bardzo stroni od męskiego towarzystwa. Może potrzebuje więcej czasu? Miśka pozdrawia;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miśka,
      jeszcze nie czas na miłosne uniesienia. Anita bardzo kochała rodzinę. Artur był jej miłością życia więc na razie nie wyobraża sobie aby ktoś miał go zastąpić. Podobno czas robi swoje. Bardzo dziękujemy za komentarz. Najserdeczniej pozdrawiamy:)

      Usuń
  5. Taka refleksja mnie naszła, że jak to dobrze trafić na anioły chodzące po ziemi. Grażyna z Wojtkiem są ich przedstawicielami. Dzięki nim obie dziewczyny nie musiały spędzić świąt w samotności. Niby nic wielkiego, ale jak bardzo ta wspólna kolacja podniosła je na duchu. Czekam na czwartek? Serdecznie pozdrawiam i również życzę zdrowych, spokojnych świąt;) Jolka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jola,
      takie osoby jak Grażyna, Wojtek czy Marta wcale nie tak trudno znaleźć. Myślę, że dobrych ludzi jest sporo, tylko nie chcą być nachalni. Nieść pomoc też trzeba umieć aby nie obrazić osoby potrzebującej. Zapraszamy na kolejne rozdziały. Najserdeczniej Cię pozdrawiamy i pięknie dziękujemy za komentarz:)

      Usuń
  6. Anita wspaniale się urządziła. Jest otwarta, więc zyskuje nowych znajomych i przyjaciół. Mimo wszystko, towarzystwo ludzi jest jej potrzebne. Lola jest cudna, ale to trochę za mało. Czekam na next. Wam również życzę cudownych świąt! Przesyłam pozdrowienia;) Kara

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kara,
      Anita rzeczywiście stanęła na nogi. Ma pracę, dom, przyjaciół i świetną psiunię. Oczywiście Lola nie zastąpi drugiego człowieka, ale i tak przynosi wiele radości. Pięknie dziękujemy za wpis. Najserdeczniej pozdrawiamy:)

      Usuń
  7. Opowieść ciekawa jak zwykle. Życzę wszystkiego dobrego na święta. Pozdrowienia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękujemy Ci, że zajrzałaś i najserdeczniej Cię pozdrawiamy:)

      Usuń
  8. Anita wreszcie zaczyna być spokojna, jej życie w jakimś sensie wraca do normy. Adopcja psa to strzał w dziesiątkę. Ciekawe jak długo jej rodzina będzie jeszcze milczeć.
    Dziękuję Wam za dzisiaj.
    Cieplutko pozdrawiam w czwartkowy wieczór.
    Julita

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Julita,
      Lola dla Anity jest wspaniałym towarzyszem życia. Mimo wszystko nie potrafi zastąpić rodziny. Artur i Malwina już w kolejnej części. Pozdrawiamy Cię cieplutko i bardzo dziękujemy za wpis:)

      Usuń
  9. Jestem wściekła na Artura i Malwinę. Czy oni naprawdę zapomnieli o Anicie? Tyle lat starań, miłości i co? Przyszła znikąd Nina i już po sprawie? Okropne! Mam nadzieję, że dostaną w kość od kochanej Niny! Przesyłam ciepłe pozdrowienia i życzę obu paniom zdrowych i radosnych świąt;) Daga

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Daga,
      pragnę Cię uspokoić. Suma summarum każdy dostanie to, na co zasłużył. Zapraszam na następne części. Serdecznie pozdrawiamy i bardzo dziękujemy, że zajrzałaś:)

      Usuń
  10. Rozczulił mnie pomysł Mazurów na transportowanie schorowanego pieska. Oni dbają nie tylko o ludzi, ale nie zapominają też o zwierzętach. Anita mimo, że nie ma doświadczenia z psami, to też jej żal młodziutkiej Loli. Piesek nawet nie zdaje sobie sprawy w jakie dobre ręce trafił. Życzę Wam zdrowych, pogodnych świąt;) Czekam kolejny odcinek. Pozdrawiam;) Iza

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Iza,
      małżeństwo Mazurów jest przykładem dobroci dla ludzi i dla zwierząt. Oni sami nie uważają, że są jacyś wyjątkowi. Robią tak, jak im serce podpowiada. A Anita pod tym względem zupełnie od nich nie odstaje. Bardzo dziękujemy za odwiedziny na blogu. Serdecznie pozdrawiamy:)

      Usuń
  11. Z jednej strony ogromna strata, z drugiej same korzyści. Anita poznała naprawdę wspaniałych ludzi. Ale widać, że cały czas tęskni za rodziną. Żal mi jej. Czy jest nadzieja, że ułoży sobie życie od nowa? Do następnej części;) Pozdrowienia. Edyta

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Edyta,
      Anita już rozpoczęła nowe życie, ale w dalszym ciągu w jej sercu jest miejsce dla męża i córki. Podobno czas goi rany. Cieszę się, że zajrzałaś i zostawiłaś ślad. Przesyłamy serdeczności:)

      Usuń
  12. Co za dureń wymyślił hasło Podaruj bliskim prawdziwe święta? Ja padam już sama nie wiem na co! Ratunku. Będę miała 17 gości plus nasza 3! Jak ich wykarmić? Zasuwam jak motorek. Życzę SPOKOJNYCH świąt! Przesyłam pozdrowienia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z jednej strony ogromnie współczuję, bo pracy masz huk! Ale z drugiej będziesz mieć wesołe święta i jaka satysfakcja Cię czeka, jak wszystko zniknie ze stołu. Trzymamy kciuki i życzymy jeszcze trochę siły. Z całą pewnością będzie Ci to wynagrodzone:) Cieszę się, że mimo ogromu zajęć znalazłaś czas, przeczytałaś i skomentowałaś. Serdecznie pozdrawiamy:)

      Usuń
  13. Obawiam się, że ciche marzenie Anity o opamiętanie męża i córki może się nie ziścić. Minęło już ponad pół roku i nic, żadnej wiadomości. Wydaje się, że Nina postarała się i Artur z Malwiną zapomnieli o Anicie, przynajmniej na razie. Może jednak coś się w tej całej sielance zepsuje? Pozdrawiam i życzę również wesołych Świąt Mira

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mira,
      Artur, Malwina i Nina w kolejnej części, na którą Cię serdecznie zapraszamy. Na razie ani mru mru:) Bardzo dziękujemy za komentarz. Najserdeczniej pozdrawiamy:)

      Usuń
  14. Organizacja, organizacja i jeszcze raz organizacja. Jeśli dobrze się przygotujemy, to można zrobić wszystko. Nawet zapewnić aby szczeniaczek nie musiał być zamknięty sam w domu. Gorąco pozdrawiam i życzę spokoju w nadchodzące święta Teresa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teresa,
      organizacja to postawa wszystkiego, hahaha:) Loli by było smutno. Anita musi chodzić do pracy. Dzięki fajnym ludziom może Lolę zabierać ze sobą. Bardzo dziękujemy Ci, że zajrzałaś i najserdeczniej Cię pozdrawiamy:)

      Usuń
  15. Istny babiniec;) Do Anity i Marty dołączyła piękna Lola. Dziewczyny na pewno się dogadają. Zastanawiam się tylko kto w domu będzie rządził, bo coś czuję, że Lola;) Zdrowych, wesołych świąt. Pozdrawiam AB

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. AB,
      no tak, z rządzeniem to różnie bywa, ale Anita jest rozsądną kobietą i nie dopuści do zbytniego rozpieszczenia Loli. Dzięki wielkie za wpis. Najserdeczniej pozdrawiamy:)

      Usuń