Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 2 kwietnia 2020

ZAŚLEPIENIE - rozdział 11

ROZDZIAŁ 11


Festyn zbliżał się wielkimi krokami. Najważniejsze było to, że pogoda dopisała i nie padało. W pierwszych rzędach przed estradą zasiedli miejscowi notable z prezydentem miasta na czele. Na scenie pokazała się Rycka w towarzystwie Uli. Przywitała uroczyście wszystkich gości i powiedziała kilka słów na temat kondycji ZOO.
 - Mam nadzieję, że znajdą się wśród państwa ludzie o wielkich sercach, którym nie jest obojętny los naszych zwierząt. Ta akcja nosi wymiar niezwykle szlachetny a zawdzięczamy ją tej oto niewiarygodnie skromnej osobie, pani Urszuli Cieplak naszemu dyrektorowi ekonomicznemu. To w jej głowie i sercu narodził się ten wspaniały pomysł polepszenia losu naszych podopiecznych.


Po wystąpieniu Ryckiej na scenę wchodziły pojedyncze osoby, głównie mali i średni przedsiębiorcy z okolicznych gmin deklarując stałą lub doraźną pomoc dla ZOO w postaci paszy, ziarna dla ptactwa, mięsa czy ryb. Ula miała łzy w oczach, bo ta lawina ludzkiej dobroci nie miała końca. Właściciele firm niezwiązanych zupełnie z przetwórstwem żywności składali na ręce Ryckiej czeki opiewające na znaczące sumy pieniędzy przeznaczone na remonty wybiegów, ogrodzeń, czy basenów. Na samym końcu wszedł na estradę prezydent dziękując wszystkim w imieniu władz miasta za tę ogromną hojność.
 - Przypomnę trochę faktów z historii parku. Powstawał na ogromnym terenie w wielkim trójkącie rozpiętym między Katowicami, Chorzowem i Siemianowicami Śląskimi. Jego budowę zainicjowano w tysiąc dziewięćset pięćdziesiątym roku z inicjatywy społecznej a samo ZOO zaczęto budować cztery lata później przy udziale organizacji społecznych, młodzieży, pracowników urzędów i przedsiębiorstw. Od tego czasu powstało tu sporo innych atrakcji. W same weekendy odwiedza to miejsce około dwustu tysięcy osób. Wyobraźmy sobie, że nagle znika jedna z największych atrakcji tego miasta, ukochane przez wszystkich ZOO. Czyż nie byłaby to ogromna strata dla naszej aglomeracji? Urząd wspiera park najlepiej jak potrafi, ale budżet każdego roku jest coraz bardziej okrojony a potrzeb bardzo wiele. Rola was wszystkich w dzisiejszym dniu jest nie do przecenienia i w imieniu władz bardzo wam wszystkim dziękuję. Dziękuję również tym dwóm wspaniałym kobietom, pani dyrektor Annie Ryckiej i pani dyrektor Urszuli Cieplak. I kto proszę państwa powiedział, że kobiety to słaba płeć? – Odwrócił się i wręczył obu paniom ogromne bukiety kwiatów. Dalszy program uroczystości przewidywał teraz część rozrywkową. Zaplanowano liczne koncerty, gry i zabawy dla młodszych dzieci, i konkursy dla starszych. Na sam koniec odbył się pokaz fajerwerków. Ula i Rycka już tego nie widziały. Zmęczone, ale szczęśliwe siedziały w gabinecie tej ostatniej popijając szampana i przepijając nim bruderszaft.


Marek pracował jak jeszcze nigdy w życiu. Wszędzie było go pełno. Po bardzo udanym pokazie kolekcji jesienno-zimowej firma wzbogaciła się o sporą liczbę nowych kooperantów, z którymi Marek zawierał umowy. Zgłosili się też przedstawiciele zagranicznych firm zainteresowani kolekcją. Marek zapraszał ich do swojej. Oprowadzał, opowiadał, pokazywał jakość szycia, woził do szwalni. Chyba po raz pierwszy odkąd istniało F&D spotkał się z tak ogromnym zainteresowaniem przekładającym się na realną współpracę. Wkrótce stworzyli z Sebastianem zgrany team i obaj harowali jak dobrze naoliwiona maszyna. Pieniądze z butików płynęły szerokim strumieniem a oni wciąż planowali dalszy, prężny rozwój, wymianę starego parku maszynowego w szwalniach i powiększenie liczby sklepów jeśli utrzyma się taka tendencja zwyżkowa. Dobrzański senior puchł z dumy. Teraz częściej zaglądał do firmy i czasem doradzał synowi w jakichś negocjacjach. Marek przy tym wszystkim nie zaniedbywał córek. Po pracy zabierał je do domu, pomagał w stawianiu pierwszych literek i uczył czytać. Wieczorami podgotowywał obiad na następny dzień i konsekwentnie trzymał się tego, co Ula wbiła mu do głowy.
Był koniec września. Wracał do domu z dziewczynkami od swoich rodziców, u których zjedli niedzielny obiad. Marek był rozluźniony i uśmiechał się do lusterka nad głową widząc w nim bliźniaczki podrygujące w fotelikach i śpiewające piosenkę słyszaną w radio.


 - Tatuś zrobisz nam naleśniki na kolację? Takie z serkiem jak robiła ciocia Ula.
 - Chyba nie mamy serka w domu. Mogę wam usmażyć, ale zjecie z dżemem.
 - Też dobre.
Już w domu zagonił je do spakowania plecaczków na następny dzień. Sam uruchomił pralkę i zaczął ogarniać mieszkanie. Przebrał dziewczynkom pościel, starł kurz z mebli i umył wszędzie podłogi. W końcu koło dziewiętnastej zabrał się za naleśniki. Dziewczynki urzędowały w salonie oglądając telewizję. Nagle zobaczyły coś, co zmusiło je do wydania z siebie przeraźliwego krzyku.
 - Tato! Chodź szybko! Szybko! - Wpadł do salonu jak burza sądząc, że coś się stało jednej z nich, ale one wskazywały na ekran a Marta naciskała przycisk zgłaśniający na pilocie. – Ciocia Ula w telewizji! Może ją jeszcze pokażą.
Zorientował się, że to jakaś relacja regionalnej telewizji z festynu odbywającego się w chorzowskim ZOO. Przysiadł na kanapie i wbił wzrok w ekran. Właśnie przemawiał prezydent. Na końcu dziękował jakiejś kobiecie i Uli tytułując ją dyrektorem. Wyglądała pięknie. Kiedy kamera objęła jej twarz niemal przestał oddychać. Jak mógł nie zauważyć tych pięknych, niemożliwie błękitnych oczu, tych pełnych, ponętnych ust, które rozchylały się teraz w uśmiechu odsłaniając śnieżno białe zęby. Już wiedział dokąd uciekła przed nim, ale musiał dowiedzieć się czegoś więcej.
Po kolacji zagonił dziewczyny pod prysznic a potem do łóżek. Sam uruchomił laptop i wszedł na stronę Urzędu Miasta Katowice. Doczytał się o patronacie jakim objął prezydent akcję charytatywną w chorzowskim ZOO. Obejrzał zdjęcia z tej imprezy. Jedno szczególnie go zainteresowało a mianowicie zdjęcie Uli stojącej na estradzie obok kobiety, którą widział w telewizji. – To dyrektorka ZOO, a Ula jest dyrektorem ekonomicznym – mruknął. Ponownie wszedł na przeglądarkę wklepując „dyrekcja chorzowskiego ZOO”. Na stronie głównej znalazł adres i numer telefonu. Spisał to wszystko skrupulatnie i zlokalizował na mapie budynek dyrekcji. Nie…, nie zamierzał tam dzwonić i zakłócać Uli spokój. Minął niespełna miesiąc odkąd wyjechała. Zbyt mało czasu upłynęło, by mógł jej się pochwalić swoimi sukcesami, bo na razie było ich niewiele.
Rano odwożąc dziewczynki do szkoły został zasypany gradem pytań. Dlaczego ciocia tam wyjechała, a kiedy wróci i czy pojadą ją odwiedzić. Na niektóre musiał udzielić odpowiedzi wymijającej.
 - Tęsknimy za nią tatusiu – poskarżyła się Dorotka.
 - Wiem skarbie, wiem… Ja też bardzo za nią tęsknię. Kochamy ją przecież, prawda?
 - A nie mógłbyś się z nią ożenić? – odezwała się Marta. – Przecież ona i tak jest jak nasza mamusia. Nasza prawdziwa umarła dawno temu. Ciocia zabiera nas czasem na cmentarz, żebyśmy się pomodliły za spokój jej duszy.
 - Jeździłyście z ciocią na grób mamy? – zapytał zszokowany nie reagując na pierwsze pytanie Marty. Ze wstydem pomyślał, że od śmierci Joasi nawet nie przyszło mu do głowy, żeby na jej grób zabrać dziewczynki. Sam nie był na jej grobie od kiedy zainwestował w marmurowy grobowiec. – Jeśli chcecie możemy pojechać do mamy po szkole – postanowił nadrobić to karygodne zaniedbanie.

Spektakularna akcja charytatywna na rzecz ZOO przekroczyła najśmielsze oczekiwania Anny i Uli. Wszystkie dostępne magazyny pękały w szwach. Przez następne tygodnie urywały się telefony z propozycjami wsparcia czy to żywnością, czy rzeczami materialnymi. Zgłosiło się kilka ekip budowlanych oferując pomoc przy remontach. Obie miały pełne ręce roboty, żeby rozdysponować to spontaniczne wsparcie. Wciąż przyjeżdżały samochody dostawcze z owocami, warzywami a nawet używanymi kocami z dwóch miejskich noclegowni. Obu kobietom puchło serce z dumy.
 - Miałam wielkie szczęście, - mówiła Rycka – że pojawiłaś się tutaj. Sama nigdy bym nie wpadła na akcję przeprowadzoną z takim rozmachem. To spektakularny sukces. Już jestem spokojna o nasze zwierzaki. Będą miały w zimie ciepło i będą miały co jeść. Na wiosnę pomyślimy o remontach. Zrobimy plan i sukcesywnie będziemy odnawiać. W pierwszej kolejności basen dla fokarium. Jest w najgorszym stanie.


Potem fosa dla niedźwiedzi i sztuczny staw dla hipopotamów. Któregoś dnia wybierzemy się na inspekcję budynków i ocenimy, które muszą być odnowione. Dużo pracy przed nami, ale ja bardzo się cieszę. To ZOO jest jak moje drugie dziecko.
 - Doskonale cię rozumiem. Przed przyjazdem tutaj wybrałam się do warszawskiego, ale tam wcale nie jest lepiej. Na pierwszy rzut oka wszystko pięknie utrzymane, a jak przyjrzeć się bliżej to sama wiesz. Chyba wszystkie tego typu placówki cierpią na chorobę znacznego niedofinansowania. Poza tym na wiosnę możemy powtórzyć tę akcję. Może nie na aż tak dużą skalę, ale jakieś pieniądze zebrać można.

Na początku grudnia Ula zadzwoniła do Rysiowa. Koniecznie musiała porozmawiać z ojcem o świętach.
 - Bardzo bym się cieszyła gdybyście tym razem przyjechali do mnie. Ja wszystko przygotuję i o nic nie będziecie musieli się martwić. Niezależnie od wszystkiego wpłacę ci na konto trochę pieniędzy, żebyś mógł zrobić świąteczne zakupy.
 - A to nie będzie kłopot córcia? Tyle osób w małym mieszkaniu?
 - Pomieścimy się. Jasiek niech sprawdzi połączenia i da mi znać. Wyjadę po was na dworzec.
Sama powoli przygotowywała się do tych świąt gromadząc wszystko, co miało być jej potrzebne. Anna pozwalała jej czasem wyskoczyć na jakieś zakupy wiedząc, że Ula nie ma jeszcze na tyle urlopu, żeby z niego skorzystać. Tym sposobem nabyła świąteczne prezenty dla swojej rodziny. Pomyślała także o bliźniaczkach i Marku. Nie chciała im wysyłać paczki, bo po stemplu szybko zorientowałby się, skąd została wysłana. Siadła któregoś dnia do laptopa, żeby skorzystać ze sprzedaży wysyłkowej. Dziewczynkom wybrała dwa piękne golfy z grubej wełny w ulubionym kolorze każdej z nich a do tego dwie pary porządnych jeansów. Markowi też wybrała sweter bardzo elegancki w kolorze jego oczu. Zaznaczyła, że paczkę ma doręczyć kurier najlepiej w godzinach wieczornych. W okienku przeznaczonym na korespondencję poprosiła, żeby do paczki dołączono kartkę o treści: „Udanych świąt dla wszystkich, a was moje dwa kochane promyczki mocno ściskam i całuję. Ula”.

22 komentarze:

  1. Czekam czy Ula i Marek będą razem... piękna część prawie się rozbeczalam z wzruszenia pozdrawiam.
    Ps. Uwazaj na siebie

    Oby ta pandemia szybko sie skończyła

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Renia
      Przecież wiesz, że u mnie zawsze następuje szczęśliwe zakończenie.
      Uważam na siebie i po prostu nie wychodzę z domu. Dmucham na zimne i Tobie też radzę.
      Bardzo dziękujemy za wpis i najserdeczniej pozdrawiamy. :)

      Usuń
  2. Widać, że każde z nich wpadło w wir pracy aby nie myśleć. Ale sądzę, że wieczory są trudne dla każdego z nich. Marek stara się jak nigdy dotąd i wychodzi mu to całkiem nieźle. Obawiałam się, że Olszański może jednak nie dotrzymać słowa i w pewnym momencie będzie próbował ściągnąć Marka na złą drogę. Lecz jednak nie, co bardzo dobrze o nim samym świadczy i naprawdę można powiedzieć o nim Prawdziwy Przyjaciel przez duże "P".
    Dziękuję Ci bardzo za dzisiaj.
    Cieplutko pozdrawiam późną porą i mam nadzieję, że w Ciebie wszystko dobrze.
    Julita

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Julita
      Dlaczego Ty jeszcze nie śpisz? Ja nie zasypiam ze starości, ale Ty?
      Praca dla nich obojga to panaceum na niemyślenie o przeszłości i skupianie się na tym, co teraz. To nie jest takie złe, bo pozwala się w pełni realizować w pracy co przynosi spodziewane rezultaty. Olszański jest słowny i bardzo lojalny wobec Marka. W końcu są najlepszymi przyjaciółmi a jak mawia Sebastian "przyjaźń to przyjaźń".
      Bardzo dziękujemy Ci za komentarz i cieplutko pozdrawiamy. :) U nas wszystko OK i mamy nadzieję, że u Ciebie także.

      Usuń
  3. Nie wiem czemu ale jakoś szczególnie przypadła mi do gustu ta historia. Nie mogę się doczekać kontynuacji
    Pozdrawiam cieplutko 🙂

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nelczik
      Bardzo się cieszymy, że ta historia przypadła Ci do gustu. To dla nas bardzo budujące.
      Pozdrawiamy serdecznie i bardzo dziękujemy za wpis. :)

      Usuń
  4. Bardzo ciekawe opowiadanie.Skoro Marek spisał adres i lokalizacje budynku to może w planach ma wyjazd w okresie swiat. Bardzo czekam na następne części az chce sie czytac.Moze dziewczynki beda znowu powtarzaly pytanie czy orzeni sie z Ula No nic czekamy

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miranda
      Marek na pewno nie pojedzie na Śląsk przed świętami ani w święta. To zdecydowanie za wcześnie, żeby burzyć Uli spokój.
      Bardzo dziękujemy za komentarz. Przesyłamy serdeczności. :)

      Usuń
  5. Zoo uratowane Marek stał się odpowiedzialny i najwyższy czas aby Ula pomyślała o swoim szczęściu. Może Marek w czasie ferii zimowych wybierze się na Śląsk i do Zoo. Dziewczynki będą pewnie teraz nalegać na spotkanie z ciocią.
    Pozdrawiam miło.


    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. RanczUla
      Pisałam już wyżej, że Marek na razie nie wybiera się na Śląsk, ale przynajmniej wie, gdzie Uli szukać.Na razi musi skupić się na pracy, by móc się pochwalić efektami.
      Pozdrawiamy pięknie i bardzo dziękujemy, że zajrzałaś. :)

      Usuń
  6. Super część. No wszystko pomalutku idzie w dobrym kierunku. Marek dobrze zarządza firmą, stał się odpowiedzialny. Wreszcie jest przykladnym ojcem, no i najważniejsze wie gdzie jest Ula. A Ula jak to Ula pracus, ale serce że złota i prezenty dla Dobrzanskich muszą być. Ciekawe czy Marek pomyśli o prezencie dla niej. Mnie jako chorzowiance szczególnie to opowiadanie przypadło mi do serca, ale żeby nie było od początku bardzo mi się podoba i czekam niecierpliwie na ciąg dalszy. Pozdrawiam serdecznie i życzę dużo zdrowia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Halina
      Wiesz, że mężczyźni rzadko domyślają się dat urodzin, czy kupna prezentów. Marek ma podobnie. Będzie mu tylko głupio, że o tym nie pomyślał.
      Chorzowskie ZOO też jest bliskie mojemu sercu, bo kiedyś uwielbiałam tam chodzić a mam do niego rzut beretem. Teraz kiedy gorzej się poruszam musiałam odpuścić, ale bez wątpienia ZOO od dawna woła o pomoc, bo jest mocno niedofinansowane.
      Pozdrawiamy cieplutko i bardzo dziękujemy za wpis. :)

      Usuń
  7. Tak sobie pomyślałam, że teraz taka Ula by się przydała ogrodom ZOO. Oczywiście, że najważniejsze jest zdrowie ludzi, ale te ogrody mają teraz nieźle pod górkę. Z czego mają utrzymać wszystkie zwierzęta no i oczywiście pracowników. Przepraszam, że tak trochę górnolotnie. A rozdział jak zwykle fajny. Oboje zasuwają jak motorki. Ula mogłaby przystopować, ale Markowi to nie zaszkodzi. Oczekując na kolejny czwartek serdecznie pozdrawiam;) Uważajcie na siebie dziewczyny;) Jolka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jola
      Nasze Chorzowskie ZOO od dawna bieduje. Stan wybiegów i budynków jest fatalny podobnie jak kondycja zwierząt, których żal mi najbardziej. Gdyby ktoś z mózgiem wpadł na taki pomysł jak Ula myślę, że tego rodzaju akcja miałaby szanse powodzenia.
      Pozdrawiamy Cię najserdeczniej i bardzo dziękujemy za komentarz. :)

      Usuń
  8. Świetny rozdział. Niby człowiek ma więcej czasu, bo pracuje zdalnie, ale to nie tak do końca. Zawsze jest jeszcze coś do zrobienia. W firmie przynajmniej pakowało się i wychodziło po 8 godzinach albo brało nadgodziny. Teraz należy się cieszyć, że można pracować zdalnie. Ale czasu jakby mniej;) Ulka jest najlepsza! Oczywiście czekam na next. Pozdrowienia i zostańmy w domu;) Kara

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kara
      Praca zdalna nie ma wpływu na ilość czasu a jedynie na to, że sama decydujesz jak masz go rozplanować. Niby jesteś w domu ale pracy nie ubywa, prawda?
      Bardzo dziękujemy za wpis i najserdeczniej pozdrawiamy. :)

      Usuń
  9. Oj Marek, Marek wstyd i to ogromny wstyd! Żeby dziewczynki jeździły na grób mamy tylko z ciocią, a on nigdy nawet o tym nie pomyślał. To, że on nieszczególnie chciał chodzić na cmentarz do żony, to jeszcze można zrozumieć, ale żeby do tej pory nigdy nie zabrał tam córek, to trochę dziwne. Dobrze, że przynajmniej zrozumiał swój błąd i chyba go naprawi? Czekam kolejny odcinek. Trzymajcie się ciepło. Pozdrawiam;) Iza

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Iza
      Zaniedbanie tak ważnej rzeczy, jak odwiedziny dzieci na grobie mamy jest karygodne a Marek dopiero teraz zdał sobie z tego sprawę i po raz kolejny docenił Ulę, że to ona zabierała dziewczynki na cmentarz. Od teraz na pewno będzie o tym pamiętał.
      Pozdrawiamy pięknie i bardzo dziękujemy za komentarz. :)

      Usuń
  10. Kochane dziewczynki i już bardzo dużo rozumieją. Szkoda, że Marek nie odniósł się do ich prośby, ale może zacznie o tym myśleć? Już jest zachwycony Ulą, to kto wie? Miśka pozdrawia;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miśka
      One nie odpuszczą i będą wielokrotnie ponawiały prośbę, żeby Marek ożenił się z Ulą. Obie są uparte i główki mają nie od parady.
      Bardzo Ci dziękujemy za wizytę na blogu i najserdeczniej pozdrawiamy. :)

      Usuń
  11. No wiadomo, że jak Ula się za coś weźmie, to nie może się nie udać! Cieszę się ogromnie, że dziewczynki pomogły Markowi dowiedzieć się gdzie jest Ula. Może nie teraz, ale mam nadzieję, że tę wiadomość dobrze wykorzysta. Przesyłam ciepłe pozdrowienia;) Daga

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Daga
      Dziewczynki o miejscu pobytu Uli dowiedziały się przypadkowo z relacji telewizyjnej i zareagowały bardzo żywiołowo. Teraz Marek już wie, gdzie wyjechała i nie omieszka z tej wiedzy skorzystać.
      Bardzo dziękujemy za komentarz i najserdeczniej pozdrawiamy. :)

      Usuń