Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 10 lutego 2022

CZASEM ŻYCIE BYWA ZASKAKUJĄCE - rozdział 4

ROZDZIAŁ 4

 

Dwadzieścia osiem lat wcześniej - Marek

Dzwoniący na biurku telefon oderwał jego wzrok od monitora. Sięgnął po słuchawkę i przyłożył ją do ucha.

 - Marek? – rozpoznał głos swojej matki. – Paulina rodzi. Właśnie jedziemy z ojcem na porodówkę. Dobrze byłoby, gdybyś i ty tu był.

 - No dobrze…, - przełknął nerwowo ślinę – ale to przecież za wcześnie. Poród miał być za trzy tygodnie…

 - Ale jest teraz. W domu odeszły jej wody. Pośpiesz się. Miałeś być razem z nią na sali porodowej.

 - Już jadę – zerwał się z fotela zarzuciwszy na siebie marynarkę i w biegu porwawszy teczkę, wyleciał z gabinetu, jak oparzony. Na holu minął się z Olszańskim, dyrektorem HR.

 - Paulina rodzi. Zastąp mnie – wskoczył w otwarte drzwi windy i już go nie było.

Trochę niepokoił go ten przedwczesny poród. Ciąża Pauliny nie przebiegała typowo. Właściwie od jej początku czuła się źle, wciąż narzekała, jak nie na bóle brzucha, to dłuższe, niż zazwyczaj wymioty. Była osłabiona przez częste krwotoki z nosa. Lekarz prowadzący tę trudną ciążę uspokajał mówiąc, że niektóre kobiety tak właśnie reagują, że żona nie jest typem rumianej, krzepkiej Słowianki, ale kobietą o delikatnej i wrażliwej naturze. Słysząc te słowa często zastanawiał się, czy aby na pewno ten doktor wie, co mówi. Paulina i delikatna natura, to brzmiało prawie jak oksymoron. Byli ze sobą od siedmiu lat i przez te siedem lat dała mu nieźle popalić. Była kapryśna i roszczeniowa. Zawsze stawiała na swoim, bo upór, to było jej drugie imię. Ustępował jej. Miał naturę pacyfisty. Nie znosił awantur, choć tych niejednokrotnie nie dało się uniknąć. Inny na jego miejscu dawno by odszedł, ale on nie mógł tego zrobić. Od dziecka wmawiano mu, że jest mu pisana. Jest jego drugą połówką, jego przeznaczeniem. Indoktrynacja trwała na tyle długo, że w końcu sam w to uwierzył. I choć po drodze miał mnóstwo kochanek, to zawsze wracał do niej.

 


Ślub był spełnieniem marzeń. Nie…, nie jego, raczej jego rodziców i samej Pauliny. On nawet nie kiwnął palcem przy jego organizacji. Wszystkim zajęła się jego narzeczona. Była bardzo zdeterminowana i w końcu dopięła swego. Uroczystość odbyła się w Mediolanie, w katedrze przy Piazza del Duomo, głównie dlatego, że Paulina i jej brat Alex mieli włoskie korzenie, a drugim powodem był fakt, że ich nieżyjący rodzice pobierali się właśnie tutaj. Cała otoczka towarzysząca temu ślubowi, jak i jego miejsce, wydawały się Markowi kuriozalne. Próbował nawet protestować, ale został zakrzyczany przez przyszłą żonę i swoją matkę.

Życie przez lata u boku nieobliczalnej momentami Pauli, było życiem na krawędzi i niejako ostrzeżeniem dla niego, żeby zakończył ten związek, jednak jak się okazało miał niewiele czasu na tego rodzaju wątpliwości, a że z natury był optymistą, to wierzył, że jakoś to będzie. Było gorzej, bo jego żona stała się jeszcze bardziej pewna siebie, jeszcze bardziej obrosła pychą i jeszcze bardziej zadzierała z pogardą swój włoski nos.

Nie żyli zgodnie. Paulina wiecznie się go czepiała o jakieś mało istotne rzeczy. Dręczyła go permanentnym narzekaniem i niezadowoleniem, tak typowym dla malkontentów. Jedyne, co ich godziło, to łóżko. Wiedział doskonale, że uwielbia kochać się z nim, dlatego często uciekał się do zamykania jej ust pocałunkiem i uprawianiem z nią ostrego, wyuzdanego seksu. Taki lubiła najbardziej. To na chwilę pozwalało oderwać się jej od ciągłego zrzędzenia, a jemu dawało moment złudnego spokoju.

 


Wpadł jak burza na porodówkę i rozejrzał się nerwowo po korytarzu. Na jego końcu dostrzegł swoich rodziców. Zasapany podbiegł do nich.

 - I co z nią?

Helena z dezaprobatą pokręciła głową.

 - Ta dziewczyna jest kompletnie nieodpowiedzialna. Zrobiła awanturę, gdy lekarz kazał jej przeć. Aż tu było słychać. Wrzeszczała, że nie tak się z nim umawiała, że obiecał jej cesarkę, a teraz wymusza na niej naturalny poród. On tłumaczył, że jest osłabiona, że ma silną anemię, a to przy cesarskim cięciu nie wróży dobrze, ale nie chciała go słuchać. W końcu wywieźli ją na blok operacyjny. Teraz nie możesz tam wejść. Za dwadzieścia minut powinno być po wszystkim. Usiądź i odetchnij.

Czekali już więcej niż dwadzieścia minut. Czekali około godziny zanim otworzyły się szklane drzwi sali operacyjnej i wyszedł z nich znajomy ginekolog. Jego mina nie wróżyła nic dobrego i wzbudziła w nich wszystkich niepokój. Podszedł do nich i omiótł ich wzrokiem zatrzymując go na Marku.

 - Bardzo mi przykro, panie Dobrzański. Usiłowałem żonę odwieść od pomysłu cesarskiego cięcia, ale się uparła. Dziecko wyjęliśmy owinięte pępowiną i przez to mocno niedotlenione. To chłopiec. Waga urodzeniowa to zaledwie dwa i pół kilograma. Musi przez kilka dni zostać w inkubatorze. Niestety żony nie udało nam się uratować. Nie mogliśmy powstrzymać krwotoku. Stało się coś, czego chcieliśmy uniknąć. Nie chcę tu powiedzieć, że śmierć żony nastąpiła z naszej winy. Gdyby urodziła normalnie myślę, że nie doszłoby do aż takich powikłań. Niestety cesarskie cięcie i mocno zaawansowana anemia wywołały stan atonii macicy. To ograniczenie zdolności macicy do obkurczania się, w efekcie czego nie dochodzi do zamknięcia naczyń po porodzie. Po prostu wykrwawiła się. Bardzo mi przykro. Nie sądziłem, że do tego dojdzie. Z wielkim żalem muszę stwierdzić, że ten krwotok i ta niepotrzebna śmierć nastąpiły na wyraźne życzenie pana żony i mam to na piśmie. Ja przed zabiegiem próbowałem uzmysłowić jej, na jak wielkie ryzyko naraża siebie i dziecko, ale nie chciała słuchać. Za chwilę ją wywiozą, a państwo otrzymają akt zgonu. Za chwilę też wywiozą inkubator z pana synem. Będziecie mogli go państwo zobaczyć. Jeszcze raz proszę przyjąć szczere wyrazy współczucia.

Lekarz odszedł a Marek usiadł ciężko na krześle ukrywając w dłoniach twarz. Paulina umarła i zostawiła mu maleńkie bezradne dziecko. Jak ma się nim zająć? Jak ma przekazać te hiobowe wieści Alexowi?

Obok usiadła zapłakana Helena. Ona też nie mogła jeszcze w to wszystko uwierzyć. Wiedziała doskonale jak Paulina potrafiła być apodyktyczna i władcza, jak nie pozwalała sobie nic powiedzieć i nic wytłumaczyć. Słyszała przecież, co mówiła położnikowi i jak go potraktowała. Ostatnie tygodnie przed porodem spędziła w domu seniorów. Marek nie chciał sytuacji, że dopadną ją bóle i będzie wtedy sama w domu. Dla Dobrzańskich to nie było łatwe znosić jej kaprysy, fochy i pretensje. Zaciskali jednak zęby i czekali cierpliwie szczęśliwych narodzin wnuka. Tymczasem okazało się, że jego droga na świat była jedną z trudniejszych. Właśnie zatrzymała się przed nimi pielęgniarka pchająca inkubator. Zbliżyli się do niego. Chłopiec był bardzo maleńki z ogromną niedowagą i pomarszczonym ciałkiem. Ewidentnie był niedożywiony, bo i Paulina jadła niewiele lub w ogóle nic podczas całej ciąży. Skąd to dziecko miało czerpać pokarm, jak jego matka świadomie się wyniszczała twierdząc, że nie ma zamiaru po porodzie być gruba?

Marek rozpłakał się na widok syna. Gdyby i jemu coś się stało, chyba pękłoby mu serce. Nie był winien temu, że miał głupią matkę.

 - Dokąd go zabieracie? – wyszeptał.

 - Na drugie piętro na oddział noworodków. Jak pan tu już załatwi wszystkie sprawy, proszę przyjść. Uważamy, że pierwszy kontakt z rodzicem jest ogromnie ważny. Powiemy panu, co trzeba robić.

Pielęgniarka odeszła, a piętnaście minut później zjawiła się kolejna, wręczając mu akt zgonu Pauliny.

 - Nie wiem, czy znajdę w sobie tyle siły, żeby powiadomić Alexa…

 - My mu powiemy – odezwał się milczący do tej pory Krzysztof. – Pojedziemy do firmy. Najpierw powiadomimy Alexa, a potem pozostałych. Ty zostajesz?

 - Tak… - przetarł nerwowo zapłakaną twarz. – Muszę być teraz ze swoim synem.

 

Stanął przy przeszklonej ścianie. Za nią zobaczył kilka inkubatorów, a w nich noworodki. Nie potrafił rozpoznać swojego synka, co wprawiło go w stan lekkiej paniki. Zauważyła go pielęgniarka i wyszła z sali podając mu szpitalny uniform.

 - Proszę to włożyć panie Dobrzański. Dopiero wówczas będzie mógł pan wejść. Musimy zachować jak najbardziej sterylne warunki, bo nie chcemy infekcji u naszych dzieciaczków. One już i tak mają pod górkę. - Przebranego wprowadziła do sali i przystanęła przy jednym z urządzeń. - To pana syn. Jego nazwisko jest tu, na wywieszce. Dzięki temu nie pomyli się pan. Dzieci wyglądają bardzo podobnie – uśmiechnęła się z sympatią. Na jego twarzy malowało się przerażenie. Zrozumiała, czego się tak przestraszył. Klatka piersiowa chłopca unosiła się wysoko i zapadała dziwnie. – Proszę się nie bać. Synowi nic nie grozi. Ma kłopoty z oddychaniem i pomaga mu maszyna. Wkrótce jego płuca osiągną pożądaną sprawność i wtedy odłączymy go, żeby oddychał samodzielnie. Dostał już środki wzmacniające i antybiotyki, które ochronią go przed infekcją. Jeśli przyjdzie pan tu jutro koło godziny dziesiątej, będzie mógł pan porozmawiać z lekarzem i dowiedzieć się więcej szczegółów.

 - Dziękuję pani. I tak bardzo mi pani pomogła. Czy mógłbym go dotknąć?

 - Oczywiście. Otworzę to okienko. Proszę wsunąć przez nie rękę.

 


Zrobił tak, jak mówiła. Pogładził z miłością rączkę dziecka, a ono złapało go odruchowo za mały palec. Uśmiechnął się przez łzy.

 - Witaj synku – wyszeptał. – To ja, twój tata. Jest taki maleńki. Boję się, że mogę zrobić mu krzywdę.

 - To normalne – pocieszyła go pielęgniarka. – Nawet matki mają z tym problem. Z czasem nabierze pan większej pewności. Teraz jednak muszę pana przeprosić. Mały miał ciężką drogę na świat i musi odpocząć. Proszę przyjść jutro rano. On będzie na pewno w lepszej formie.

 - Dobrze. Nie będę go już męczył i bardzo pani za wszystko dziękuję.

 

Mały Nikodem przeleżał w inkubatorze jeszcze trzy tygodnie. Po trzech dniach odpięto mu respirator, bo mógł już oddychać samodzielnie. Teraz musiał tylko jeść i spać, by nabrać masy.

W międzyczasie odbył się pogrzeb Pauliny. Stawili się wszyscy pracownicy Febo&Dobrzański mimo, że nie bardzo była lubiana wśród nich. Marek płakał jak bóbr. Nie dlatego, że stracił kogoś kochanego, ale dlatego, że coraz bardziej docierała do niego świadomość, że od teraz będzie i ojcem, i matką dla swojego dziecka. Jak miał to pogodzić z pracą? Zupełnie się w tym gubił. Płakał z żalu, że Paulina w tak nieodpowiedzialny sposób po prostu ich zostawiła. Mogła żyć, gdyby tylko zmieniła priorytety i dobro dziecka postawiła na pierwszym miejscu, a nie ułomności swojej figury po ciąży. To lekarz mu uzmysłowił, że cierpiała na anoreksję. Dlaczego on sam tego nie zauważył, że źle się odżywia, a właściwie to wcale się nie odżywia? Teraz było już za późno. Teraz musiał stawić czoła tej trudnej sytuacji i wziąć na siebie odpowiedzialność.

Po pogrzebie przeniósł się do rodziców. Wspólnie z nimi urządził pokoik dla syna. Umówił się z mamą, że to ona będzie się nim zajmować, jak on będzie w firmie, a po pracy on przejmie opiekę.

Codzienne wizyty w szpitalu uzbroiły go w wiedzę, jakiej potrzebował w tym momencie. Pielęgniarki nauczyły go przewijać, karmić i kąpać. Nauczyły, jak trzymać takiego brzdąca, żeby nie zrobić mu krzywdy. Z każdym dniem nabierał w tym wprawy. Już nie bał się tak, jak na początku. Po dwóch tygodniach mógł wreszcie wziąć syna na ręce. Usiadł w fotelu, a pielęgniarka podała mu go ostrożnie. Poczuł wielkie szczęście. Tulił malca i szeptał – damy radę synku, damy radę.

Po trzech tygodniach orzeczono, że chłopiec jest zdrowy i nic mu już nie dolega. Przybrał pięćset gram i oddychał bez problemów. Marek sam ubierał go do wyjścia. Śpioszki były jeszcze zbyt obszerne, ale to było bez znaczenia. Założył małemu czapeczkę i kombinezon. Umieścił go w nosidełku i trzymając wypis w dłoni, uszczęśliwiony wrócił do domu.

Od tej pory stał się ojcem roku. Skończyły się wypady z Sebastianem do knajp. Pracę organizował sobie tak, żeby nie musiał zostawać po godzinach. Syn bardzo go zmienił. Sprawił, że stał się odpowiedzialnym ojcem, którego cieszyło każde wyartykułowane przez maluszka słowo, każdy jego gest, każdy wyrzynający się ząbek i jego wyciągające się rączki, gdy pochylał się nad łóżeczkiem. Wtedy czuł się naprawdę szczęśliwy.

45 komentarzy:

  1. Paulina sama była sobie winna było rodzić jak lekarz mówił... szkoda mi Marka i jego rdozocow przez jedna głupią idiotkę sami muszą sobie radzić...

    OdpowiedzUsuń
  2. Odpowiedzi
    1. Renia
      Co się stało, to się nie odstanie. Paulina nie żyje a przed Markiem wielkie wyzwania szczególnie takie jak pogodzić wychowanie takiego maluszka z pracą. To będzie trudne, ale nie niemożliwe.
      Pozdrawiamy serdecznie i bardzo dziękujemy za komentarz. :)

      Usuń
  3. Paulina, jak to ona zawsze musi postawić na swoim. Tym razem niestety skończyło się tragicznie. Żal tylko Marka i przede wszystkim malutkiego Nikodema. Na szczęście Marek, podobnie jak Ulka, ma wsparcie w rodzicach.
    Czekam kiedy losy tych dwojga skrzyżują się, bo że tak będzie to pewne.
    Pozdrawiam Was cieplutko i do następnego czwartku 💖

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dagmara
      Paulina przez swoją bezczelność, tupet, a przede wszystkim niewiedzę i niechęć do słuchania lekarza sama skazała się na śmierć. Może byłoby inaczej, gdyby podczas ciąży dbała o siebie a nie miała na uwadze wyłącznie swojej figury. Rodzice oczywiście pomogą, ale takiemu maluszkowi potrzebna jest matka. Nieodpowiedzialność Pauliny skazała to dziecko już na starcie na półsieroctwo.
      Ula i Marek spotkają się rzecz jasna, ale najpierw dzieci muszą trochę podrosnąć.
      Bardzo dziękujemy za odwiedziny na blogu i najserdeczniej pozdrawiamy. :)

      Usuń
  4. Ja też czekam dzieci są w podobnym wieku tylko chyba miesiąc ruznicy pozdrawiam Aga

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aga
      Różnica wieku między dziećmi wynosi ok. dwóch lat. Syn Marka jest starszy.
      Pozdrawiamy pięknie i bardzo dziękujemy, że zajrzałaś. :)

      Usuń
  5. Mawiają, że o zmarłych źle się nie mówi. Ale Paulina sama sobie jest winna. Najwyraźniej nie zależało jej na tym dzieciątku. Dla niej liczyło się jej własne ja.
    Żal mi Marka, że to wszystko spadło teraz na jego głowę. Dzieciątko też nie będzie miało łatwego życia już na dzień dobry straciło matkę. I może to co teraz powiem wyda się okrutne, to z drugiej strony może to i lepiej. Z całą pewnością Paulina nie była by dobrą matką.
    Dziękuję Ci bardzo za tę część.
    Cieplutko pozdrawiam w czwartkowe popołudnie.
    Julita.
    P.S Z dużymi problemami, ale udało mi się nastukać te kilka zdań. Pisanie lewą ręką to nie dla mnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Julita
      Piszę "witaj w klubie", chociaż stosowniejszym by było: współczuję, bo mam tak samo. Pisanie lewą ręką, to prawdziwa męczarnia.
      Co do Pauliny, to myślę, że gdyby nawet przeżyła ten poród, to to, co działoby się po nim i tak spadłoby na Marka. Przecież chyba nikt nie wyobraża sobie panny FE zmieniającej pieluchy?
      Pozdrawiamy Cię serdecznie, dziękujemy za komentarz i życzymy duuużo zdrowia. :)

      Usuń
  6. Można wieszać psy na Paulinie, ale… No właśnie jest zawsze jakieś ale. Faceci bardzo często myślą, że po porodzie każda dziewczyna będzie wyglądała tak jak przed porodem, a rzeczywistość często jest zgoła inna. I później szukają sobie nowej miłości. Więc trochę się nie dziwię Paulinie, że była tak bardzo uważna na swój wygląd. Pozdrawiam Sylwia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sylwia,
      jest dużo prawdy w tym co piszesz, ale ... Są sytuacje, taka jak tutaj, że należy bezwzględnie słuchać rad lekarza. Szkoda życia, a może wcale by nie było tak źle. Serdecznie pozdrawiamy i bardzo dziękujemy, że zajrzałaś:)

      Usuń
  7. Kurczaczki! Szok!. Paula zmarła przy porodzie?! Przecież to jest dwudziesty pierwszy wiek! Co ona najlepszego narobiła? Do następnego czwartku. Pozdrowienia. Edyta

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Edyta,
      czasami wydaje nam się, że przechytrzymy system, a później okazuje się, że nic z tego. Paula zapłaciła za decyzję bardzo wysoką cenę. Pewnie nawet nie przewidziała, że to się tak zakończy, przecież zawsze stawiała na swoim i dobrze na tym wychodziła. Przesyłamy serdeczności i dziękujemy za komentarz:)

      Usuń
  8. Ogromna tragedia dotknęła Marka i jego rodzinę. Zmarła młoda mama, to i tak cud, że udało się uratować dziecko. Mam nadzieję, że Marek poradzi sobie z wychowaniem synka. Oczekując na kolejny czwartek serdecznie pozdrawiam;) Jolka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jola,
      śmierć Pauliny wstrząsnęła wszystkimi, tym bardziej, że nic na to nie wskazywało. Teraz muszą podnieść się z żałoby i zacząć żyć, bo mają dla kogo. Nikodem potrzebuje ogromu miłości:) Najserdeczniej Cię pozdrawiamy i pięknie dziękujemy za komentarz:)

      Usuń
  9. Zastanawiam się jak Marek hulaka zmieni się w Marka tatę? Nie znudzi się mu? Chyba łatwo nie będzie? Trochę szkoda małego, gdyby ojciec nie poświęcał mu swojej uwagi. Miśka pozdrawia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miśka,
      sytuacja się mocno zmieniła i dlatego Marek nie ma innego wyjścia, jak dorosnąć. Poza tym Marek bardzo kocha synka i to się nie zmieni. On jest teraz najważniejszy:) Bardzo dziękujemy za komentarz. Najserdeczniej pozdrawiamy:)

      Usuń
  10. No i pojawił się długo wyczekiwany Mareczek. Szkoda, że jego też dotknęła taka duża tragedia. Żeby tylko nie chciał topić smutków w jakiś używkach. Synek będzie go bardzo potrzebował. Czekam na next. Pozdrowienia;) Kara

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kara,
      Marek bardzo kocha synka. Będzie robił wszystko, aby on był szczęśliwy:) Pięknie dziękujemy za wpis. Najserdeczniej pozdrawiamy:)

      Usuń
  11. Marek nie miał łatwo z Pauliną, ale mimo to i tak szkoda jej śmierci. Do czwartku;) Pozdr

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przykra sprawa kiedy ktoś umiera, a co dopiero mówić, jak umiera młoda mama. Paulina wybrała i niestety okazało się, że ten wybór był bardzo zły i dla niej, i dla małego dziecka. Cieszymy się, że zajrzałaś i zostawiłaś ślad. Przesyłamy serdeczności:)

      Usuń
  12. Pewnie na miejscu Marka też bym miała nadzieję, że po ślubie Paulina się zmieni na lepsze. Przecież osiągnęła, to o czym marzyła. A tu niespodzianka. Szkoda, bo mogli żyć w zgodzie przez długie lata. Z ogromną chęcią przeczytam kolejny odcinek. Pozdrawiam;) Iza

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Iza,
      Marek rozczarował się, bo Paulina jako żona stała się jeszcze gorsza, ale i tak by przy niej tkwił, bo myślał, że ona jest jemu przeznaczona. Los zadecydował inaczej. Przynajmniej z nią nie będzie się musiał męczyć. Bardzo dziękujemy za odwiedziny na blogu. Serdecznie pozdrawiamy i zapraszamy na kolejny czwartek:)

      Usuń
  13. Jejciu! Co tu się zadziało? Z tego lekarza to jednak kretyn. Pal lich idiotkę Paulinę, ale małe dziecko?! Przecież ono też mogło umrzeć! Pieniądze wszystkim rządzą. Pozdrawiam i do następnego razu;) Nina

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nina,
      Dobrzańscy wszystko słyszeli. Paulina żądała cesarki. Lekarz dla świętego spokoju się zgodził. Sytuacja była trudna, ale nie beznadziejna. Niestety podjęte ryzyko się nie opłaciło nikomu. Pozdrawiamy Cię najserdeczniej i bardzo dziękujemy za wizytę na blogu:)

      Usuń
  14. Ciekawe czy Marek od razu będzie takim tato-mamą, czy raczej szybko mu się znudzi i wychowaniem Nikodemem zajmie się tak naprawdę Helena? Przesyłam ciepłe pozdrowienia;) Daga

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Daga,
      zapewniamy, że Nikodem całkowicie i na trwałe zmienił Marka i jego podejście do życia. Serdecznie pozdrawiamy i bardzo dziękujemy, że zajrzałaś:)

      Usuń
  15. Brawo dla pielęgniarek. Umiały uspokoić młodego i przestraszonego tatę. Marek szybko się uczy opieki nad synkiem;) Gorąco pozdrawiam Teresa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teresa,
      pielęgniarki okazały się bardzo empatyczne. Ich spokój i opanowanie wiele dały Markowi. Spokojnie zaczął uczyć się być fajnym tatą:) Bardzo dziękujemy, że zajrzałaś i najserdeczniej Cię pozdrawiamy:)

      Usuń
  16. Serca się ściska kiedy słyszy się, że młodzi nie potrafią docenić tego, co mają. Paulina taka piękna i młoda kobieta. Ślub jak z bajki. Zdobyła męża takiego jak chciała. I co, jeszcze źle? Szalała i źle się dla niej to skończyło. Pozdrawiam Mira

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mira,
      Paulina miała ciężki charakter. Ciągle chciała więcej i więcej. Nauczyła się, że wszyscy skaczą wokół niej. Zawsze dostawała co chciała. I zapewne to ją zepsuło. Bardzo dziękujemy za komentarz. Najserdeczniej pozdrawiamy:)

      Usuń
  17. Ale się porobiło! Marek ojcem roku? A zabawy, a Olszański, a kobiety? Do następnego czwartku. Pozdrawiam;) Ola

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ola,
      Marek ma za sobą wiele zabaw i wiele kochanek. Teraz ma malutkiego synka, który go zmienił:) Niemniej jednak nie ma co się martwić, bo Marek sobie ze wszystkim poradzi:) Gorąco pozdrawiamy i bardzo dziękujemy za komentarz:)

      Usuń
  18. Z jednej strony wielka tragedia a z drugiej ogromne szczęście. Mały Nikodem pewnie zawojuje serca wszystkich? Serdecznie pozdrawiam Regina

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Regina,
      masz absolutną rację, Nikodem zawojuje wszystkich. Dobrzańscy marzyli o wnuku. Marek dopiero teraz zdał sobie sprawę jak bardzo kocha synka. Wszyscy zrobią absolutnie wszystko, aby Nikodem czuł się szczęśliwy:) Bardzo dziękujemy za komentarz. Przesyłamy serdeczności:)

      Usuń
  19. Nie lubię Pauli, ale szkoda mi jej, ale najbardziej żal mi Nikodema. Marek sobie poradzi, ale maluszek potrzebuje matczynej miłości. Czy Marek mu zapewni nowe i kolejne "mamusie"? Do następnego. Pozdrawiam;) AB

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. AB,
      Marek nie zamknął się w klasztorze i nie jest świętym, ale Nikodem nie będzie miał ciągle nowej cioci:) Wielkie dzięki za wpis. Najserdeczniej pozdrawiamy:)

      Usuń
  20. Marek martwi się o Alexa? Coś podobnego? To jest duże zaskoczenie. Czekam na kolejny rozdział. Pozdrawiam;) Ada

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ada,
      Alex i Paulina wcześnie stracili rodziców, mieli tylko siebie. Bardzo się kochali. Teraz Paulina odeszła i Alex został zupełnie sam. Marek stracił żonę, ale ma Nikodema i oczywiście swoich rodziców. Poza tym Alex nie zawsze musi być zły:) Pozdrawiamy serdecznie i bardzo dziękujemy za wpis:)

      Usuń
  21. Oboje dzieci są już na świecie i chociaż żyją w innych światach, mogą liczyć na miłość najbliższych. Na razie oboje są mali, ale z czasem zaczną pytać o mamę i ojca. Marek będzie miał łatwiej, ale z Antosią trudniejsza sprawa. Liczę, że Ula przez jakiś czas będzie mamą dla Nikosia a Marek ojcem dla Antosi.
    Pozdrawiam miło.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. RanczUla
      Znowu wybiegasz myślami bardzo do przodu, dlatego o relacjach między dziećmi i rodzicami nie napiszę teraz nic. Ula w końcu stanie się mamą Nikodema a Marek ojcem Antosi i tutaj nic przecież nie zdradzam, bo początek tej historii zaczyna się co najmniej dwadzieścia sześć, dwadzieścia osiem lat później zaślubinami tej dwójki. Zastosowałam tu parabolę, jak w sporej ilości moich opowiadań polegającą na tym, że czytelnicy czytają niejako finał historii a potem dowiadują się, co było po drodze i jak do tego ślubu doszło. Tak więc uzbrój się w cierpliwość, bo powolutku sprawy będą się wyjaśniać.
      Pozdrawiamy Cię pięknie i przesyłamy serdeczności. :)

      Usuń
  22. Pominę komentarz na temat Pauliny, bo nie chcę wyjść na wredne, nieczułe babsko. Dobrzańscy mając Pauline pod swoim dachem to chyba zrewidowali swój stosunek do niej jako tej wspaniej synowej.
    Przed Markiem teraz wiele obowiązków i trudny czas samotnego rodzicielstwa. Czekam teraz na spotkanie z Ulą i jej córeczką. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Halina
      Seniorzy ledwie wytrzymywali z synową i jej fochami a raczej zmiennymi, pretensjonalnymi humorami i nieco przedwczesny poród nie był tu dla nich rozwiązaniem, bo przecież dobrze ją znali i wiedzieli, że jako matka, raczej się nie spisze i niańczenie dziecka może spaść na Helenę. Jej śmierć właśnie do takiej sytuacji doprowadza, ale postrzeganie jej jest zdecydowanie inne, ponieważ mamy samotnego ojca niemającego pojęcia o pielęgnacji noworodka. Co innego jest robić coś z przymusu a co innego z chęci pomocy.
      Bardzo dziękujemy, że zajrzałaś i skomentowałaś. Najserdeczniej pozdrawiamy. :)

      Usuń
  23. Ja też nie mogę się doczekać spotkania uli i marks

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeszcze chwileczka i nastąpi bezpośrednie spotkanie tej dwójki:) Ale najpierw … Serdecznie zapraszamy na kolejne rozdziały:) Bardzo dziękujemy za wpis i przesyłamy pozdrowienia:)

      Usuń