Łączna liczba wyświetleń

środa, 16 lutego 2022

CZASEM ŻYCIE BYWA ZASKAKUJĄCE - rozdział 5

 ROZDZIAŁ 5

 

Ulę wraz z dzieckiem wypisano trzeciego dnia po porodzie. Razem z towarzyszącym jej ojcem zapakowała małą do wózka i pieszo wróciła do domu, bo nie było daleko. Na dobry start szpital ofiarował młodej matce wyprawkę dla dziecka, a w niej niezbędne kosmetyki, paczkę pampersów i ciepły kocyk. Nie sprawdziły się obawy Uli, że może znienawidzić to dziecko. Pokochała je już wtedy, gdy poczuła jego pierwsze ruchy w brzuchu. Dodatkowo tę miłość wzmocnił fakt, że rzeczywiście Tosia z Bartka nie miała nic. Wszystko wskazywało na to, że będzie podobna do niej. Widok łóżeczka z baldachimem i urządzonego pokoiku rozczulił ją do łez.

 - Zrobiłem córcia przewijak. Widziałem takie w sklepie, ale były za drogie. Wyszedł całkiem nieźle, prawda? Pod spodem masz dwie półeczki na pieluchy i ubranka, a w łazience jest wanienka do kąpieli.

 - Dużo pracy włożyliście w to wszystko, aż brak mi słów, żeby podziękować. Jak tylko stanę na nogi odwdzięczę się każdemu z was z nawiązką. Przysięgam.

 - Za nic nie musisz się odwdzięczać. Rodzina jest wtedy silna, gdy trzyma się razem i wspiera. Dasz sobie radę? Pojechałbym już, bo jest trochę roboty w domu. Ty na razie nie musisz wychodzić, bo zaopatrzyliśmy ci lodówkę. Wpadniemy może w sobotę i przywieziemy ci jakiś dobry obiad.

 

W domu została zaledwie tydzień. Nie mogła sobie pozwolić na dłuższą nieobecność, bo miała zobowiązania wobec klientów. Ubierała dziecko ciepło, ale nie przesadnie i wsadziwszy je do wózeczka, zabierała do biura. Tam mogła popracować, a gdy mała była głodna, karmiła ją i przewijała. Na razie radziła sobie całkiem nieźle. Ta bliskość biura była prawdziwym zrządzeniem losu i niesamowitą wygodą.

Tosia była spokojnym dzieckiem i charakter odziedziczyła chyba po niej. Potrafiła zająć się sama sobą. Wystarczyło kilka zabawek i to już zadowalało dziewczynkę. Ula żałowała tylko, że nie może pojechać z nią do Rysiowa. Tam było na pewno lepsze powietrze, dużo zieleni, a mała czułaby się świetnie w sadzie dziadka. Na razie jednak musiała odłożyć to w czasie. Zamiast sadu musiały wystarczyć spacery w parku, a gdy Tosia nauczyła się chodzić, plac zabaw.

 

Nikodem Dobrzański rósł w oczach i przede wszystkim był zdrowy. Nie było śladu po problemach z oddychaniem i sporej niedowadze. Był jak żywe srebro, pełen energii, nieprawdopodobnie ruchliwy i zadający mnóstwo pytań.

 




Jako żywo przypominał Marka i z usposobienia, i z urody. Tak jak on miał wielkie, migdałowe, stalowo szare oczy, okolone długimi rzęsami i dwa słodkie dołeczki w policzkach, a na głowie sterczały gęste, kruczoczarne włosy. Jak na trzylatka był dość wygadany, choć z niektórymi wyrazami miał jeszcze trudności. Marek kochał go nieprzytomnie, na wiele mu pozwalał, ale też starał się wpajać najlepsze wartości. Dostrzegał podobieństwo w gestach i sposobie wypowiadanych słów do siebie, ale nie chciał, by syn odziedziczył po nim te najgorsze cechy. 

Kiedy Nikodem skończył pięć lat Marek uznał, że czas najwyższy na kontakt z innymi dziećmi. Przekonał matkę, że tak będzie dla małego lepiej. 

 - Jeśli nie pójdzie do przedszkola, wyrośnie z niego egoista, a tego bardzo bym nie chciał. Już i tak rozpieściliśmy go aż nadto. W przedszkolu nauczy się interakcji z innymi dziećmi i zrozumie, że nie on jest najważniejszy.

 - Ja naprawdę myślę, że to nie jest dobry pomysł. Tam dzieci częściej chorują i zarażają się jedne od drugich. Będzie z tego tylko kłopot.

 - Mamo, on musi wychorować swoje w dzieciństwie, żeby później miał spokój. Na bieżąco przecież go szczepimy. Naprawdę przesadzasz. Poza tym chyba już pora, żebym wrócił na własne śmieci. Poradzę sobie, a do was będziemy przyjeżdżać na weekendy.

Helena wiedziała, że Marek nie ustąpi. Taki już był, że jak sobie coś zamierzył, to dążył do tego za wszelką cenę. Dużą rolę odgrywała tu jego ambicja i chęć udowodnienia samemu sobie, że wszystkiemu jest w stanie podołać.

Następnego dnia rano podjechał na Twardą pod budynek, w którym mieściło się przedszkole. Rozmówił się z jego dyrektorką, która bez żadnych problemów zapisała małego do grupy starszaków informując Marka, że dziecko może przyprowadzać choćby od jutra.

 - Mamy trochę wolnych miejsc, bo tu niedaleko otworzyły działalność dwa prywatne przedszkola i dzieci zamożniejszych rodziców chodzą właśnie tam.

 - A ja bardzo nie chciałem posłać syna do prywatnej placówki, a właśnie do państwowej, w której będzie miał kontakt z dziećmi o różnym statusie społecznym. To, że pochodzą z biedniejszych rodzin wcale ich nie deprecjonuje, prawda?

 - Najszczersza – kobieta uśmiechnęła się do niego. – Miło to słyszeć. Zapraszam więc jutro rano. Mam nadzieję, że syn dobrze zniesie ten pierwszy dzień rozłąki.

 - Ja też – pomyślał z obawą.

Tego samego dnia po pracy spakował rzeczy swoje i syna, i wieczorem razem z nim wrócił na Sienną. Przygotował dla nich obu kolację i przy niej opowiedział Nikodemowi o jutrzejszych planach.

 - Jesteś już duży i doszedłem do wniosku, że czas najwyższy, żebyś znalazł sobie jakichś kolegów, czy nawet przyjaciół. Siedząc u dziadków nie poznasz nikogo. Od jutra zaczniesz chodzić do przedszkola. Rozmawiałem dzisiaj z panią dyrektor i zapisała cię do grupy starszaków. To najstarsza grupa w przedszkolu, obejmująca dzieci w twoim wieku. Jedno ci gwarantuję, że na pewno nie będziesz się nudził. Dzieci świetnie się tam bawią, Panie wychowawczynie organizują różne gry, zabawy i konkursy. Jest też mnóstwo zabawek i spory plac zabaw. Poza tym jesteś już na tyle dużym chłopcem, że powinieneś potraktować to w kategoriach przygody. Wciąż o coś pytasz, a tam dostaniesz odpowiedzi na większość pytań. Co ty na to?

 - Myślę tatuś, że będzie mi się tam podobało. Już dawno chciałem mieć prawdziwego przyjaciela, albo dobrego kolegę.

Ta odpowiedź mile zaskoczyła Marka. Poczochrał syna po głowie.

 - Mądry chłopak. Jestem z ciebie naprawdę dumny. Będę cię odwoził rano koło siódmej piętnaście, a potem przyjeżdżał po ciebie o szesnastej, jak skończę pracę. Na początku może będzie ci się czas dłużył, ale przecież zawsze potrafisz się czymś zająć. Kupiłem dzisiaj wielką torbę czekoladowych cukierków. Zabierzemy ją jutro i będziesz mógł poczęstować koleżanki i kolegów. To dobra metoda na zawarcie znajomości.

 

Następnego dnia ściągnął chłopca z łóżka dość wcześnie. Dopilnował, żeby mały umył zęby i zjadł śniadanie.

 - Tu masz worek z kapciami, kubeczek ze swoim imieniem i szczoteczkę do zębów. O cukierkach też pamiętałem. Jedziemy.

W przedszkolnej szatni było dość gwarno. Pomógł przebrać się synowi i przedstawił jego i siebie wychowawczyni starszaków. Wyciągnęła do małego dłoń.

 - Bardzo się cieszę Nikodemie, że dołączyłeś do naszej wesołej gromadki. Pożegnaj się z tatusiem, a ja zaraz przedstawię cię kolegom i koleżankom.

 - Mam dla nich cukierki – pokazał kobiecie sporą torbę słodkości.

 - To bardzo miło z twojej strony. Dzieci na pewno się ucieszą.

Marek uściskał go mocno i ucałował jego policzki.

 - Bądź grzeczny, synku. Bardzo cię kocham.

 

Wbrew obawom Marka jego syn radził sobie świetnie. Zawarł znajomość z kilkoma chłopcami, bawił się z nimi zgodnie w strażaków, bez sprzeciwu leżakował przez godzinkę i zmiótł z talerzy cały obiad. Po nim grupa starszaków wyszła na plac zabaw. Okazało się, że wszystkie grupy wiekowe korzystają z ładnej pogody. Nikodem pokręcił się trochę na karuzeli i parę razy zjechał ze zjeżdżalni. Zauważył przy siatce ogrodzeniowej małą dziewczynkę. Płakała, a jej buzia była czerwona od łez. Zrobiło mu się jej żal. Podszedł do niej i przykucnął przyglądając jej się ciekawie.

 - Dlaczego płaczesz?

 - Chcę do mamy… - chlipnęła.

 - A ja nie mam mamy, wiesz? Umarła, kiedy ja się urodziłem. Mam tylko tatę. Zobacz, co ci przyniosłem – wyciągnął z kieszeni kilka cukierków i podał małej. Uśmiechnęła się przez łzy.

 - Dziękuję. Jestem Antosia, a ty?

 - Mam na imię Nikodem. Jesteś ładna Antosiu. Nie płacz. Jeśli chcesz, to pobawimy się razem. Mogę pohuśtać cię na huśtawce albo na karuzeli. To fajna zabawa – wyciągnął do niej dłoń. – Idziemy?

Dziewczynka podniosła się i wytarła łzy.

 - Idziemy – podała mu rękę i oboje pobiegli do najbliższej huśtawki.

 

Marek przyjechał po syna punktualnie. Na korytarzu prowadzącym do sal dyżurowała dziewczynka i chłopiec. Podbiegli do niego pytając, po kogo przyszedł.

 - Znacie Nikodema Dobrzańskiego? On dzisiaj przyszedł pierwszy raz do przedszkola.

 - To ten, co rozdawał cukierki. Zaraz go zawołamy.

Faktycznie nie minęły dwie minuty, gdy Nikodem wybiegł z sali rzucając się Markowi na szyję.

 - No i jak było synku?

 - Tu jest super. Poznałem kolegów i bawiłem się w strażaków. Poznałem też Antosię. Ona jest w grupie maluchów i jest naprawdę ładna. Płakała za mamusią, ale dałem jej kilka cukierków, a potem poszliśmy na huśtawki.

Marek swoim zwyczajem poczochrał mu czuprynę.

 - Zachowałeś się, jak prawdziwy dżentelmen. Jestem z ciebie bardzo dumny. Wracajmy do domu.

 

Kiedy Tosia skończyła trzy lata Ula postanowiła zapisać ją do przedszkola. Nie mogła wiecznie ciągnąć jej ze sobą do biura, bo coraz częściej zachodzili do niej petenci. Czasem przyjeżdżali tata z Beatką i siedzieli w domu z małą, a czasem przychodził po zajęciach Jasiek i zabierał ją na plac zabaw.

Wiedziała, że przedszkole jest na Twardej i pomyślała, że byłoby wspaniale, gdyby udało się Tośkę do niego zapisać. Miedziana, przy której mieszkały znajdowała się od Twardej dosłownie o rzut beretem. Któregoś dnia poszła tam razem z córką. Chciała jej pokazać, ilu mogłaby mieć kolegów i jak fajnie jest w przedszkolu. Dyrektorka oprowadziła Ulę po placówce, pokazała sale pełne różnych zabawek, poinformowała o zajęciach z rytmiki, gimnastyki i plastyki, a na końcu o placu zabaw.

 - Mamy grupę naprawdę świetnych dzieciaków. Są bardzo otwarte i grzeczne. Tosia na pewno będzie się tu dobrze czuła.

Niestety, co do tego ostatniego, kobieta pomyliła się. Tosia każdego dnia odstawiała istny cyrk. Wcale nie chciała chodzić do przedszkola i w ogóle nie ciągnęło jej do innych dzieci. Odstawała od grupy i nie chciała się z nikim bawić. Ula przechodziła piekło. Mała od chwili przebudzenia płakała wniebogłosy, nie chcąc rozstawać się z matką. Błagała, żeby nie zostawiała jej w przedszkolu, a Uli pękało serce.

 


 - Przecież wiesz, że mama musi iść do pracy. Trzeba ci kupić nowe ubranka na zimę, nowe buciki… Mamusia musi na to zarobić pieniążki.

 - Ja nie chcę nowych – płakała uczepiona jej szyi.

 - Musimy kupić, bo rośniesz i tamte są już za małe. Spróbuj znaleźć sobie jakieś koleżanki. Na pewno chętnie się z tobą pobawią i ani się obejrzysz, jak przyjdę po ciebie i zabiorę do domu.

Przez tydzień było naprawdę kiepsko i Ula rozważała nawet rezygnację, ale po tygodniu coś się jednak zmieniło. Jak zwykle przyszła odebrać córkę o piętnastej trzydzieści i ze zdumieniem odnotowała szeroki uśmiech na jej twarzy. Mała przylgnęła do niej podając jej cukierka.

 - To dla ciebie. Dostałam od takiego Nikodema. Jest naprawdę fajny. Powiedział mi, że jestem ładna i huśtał mnie na huśtawce.

 - Naprawdę? To musi być bardzo dobrze wychowany chłopczyk. Koniecznie musisz mi go przedstawić.

 - Chyba nie mogę, bo on jest w starszakach, ale obiecał mi, że codziennie będzie się ze mną bawił. Już nie będę płakać - zadeklarowała.

Ula przytuliła mocno córkę do siebie i ucałowała z miłością jej czółko.

 - Wiedziałam, że wcześniej czy później zaprzyjaźnisz się z kimś i chętniej będziesz tu przychodzić. Ten Nikodem dokonał cudu i odmienił mi dziecko – pomyślała w duchu.

38 komentarzy:

  1. Muszę się pochwalić, ale trafiam z zapoznaniem Uli i Marka. Nie liczyłam na pracę, tylko przedszkole bądź szkołę. Nikoś dżentelmen od małego i znawca damskiej urody. Jak widać nie tylko urodę po ojcu odziedziczył, ale i charakter. Taki mały, a już zainteresował sobą dziewczynę.
    Chyba jeszcze długo czasu upłynie, zanim Ula się pojawi w Rysiowie. Pisałam tydzień temu i wiem od Gai, że tego zdradzić nie można. Ciekawa jestem tylko co sąsiedzi myślą, że się nie pokazuje w Rysiowie.
    Pozdrawiam miło.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. RanczUla,
      brawo TY:) Po prostu masz nosa:) Jeśli zaś chodzi o sąsiadów, to wygląda to jak zwykle - trochę pogadali i znaleźli zapewne inne tematy do plotek. Ula jest dorosłą osobą, wykształciła się i mogła znaleźć pracę gdziekolwiek w Polsce lub nawet za granicą. W Rysiowie nie ma takich możliwości. Serdecznie pozdrawiamy i pięknie dziękujemy za komentarz:)

      Usuń
  2. Mały Dobrzański to zuch chłopak i już rozsiewa swój urok. Dzieciaki to najszybciej się dogadują teraz tylko jeszcze rodzice.muszą się spotkać. Bardzo fajna część, liczę na to, że teraz to już będzie więcej radości i szczęśliwych chwil. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Halina,
      cieszymy się, że się podobało:) Smutek już był, teraz wszystko zmierza do ogólnej szczęśliwości:) Przesyłamy serdeczności i bardzo dziękujemy za komentarz:)

      Usuń
  3. Słynny urok Dobrzańskich, odziedziczony po tatusiu zrobił wrażenie na Tosi wrażenie🙂 Nikodem od najmłodszych lat zachowuje się niczym prawdziwy dżentelmen.
    Dzieci się zaprzyjaźnią, a co za tym idzie wcześniej lub później dojdzie do spotkania rodziców. Więc teraz będzie zapewne coraz bardziej intensywnie i pięknie💖
    Pozdrawiam Was cieplutko 💖💖💖

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dagmara
      Rozpisywać się nie będę, bo w zasadzie przewidziałaś kolejność zdarzeń. Nikodem, to dla Tosi rycerz w srebrnej zbroi a przede wszystkim opiekun, któremu zaufała i polubiła. Ta przyjaźń pięknie się rozwinie. Między rodzicami będzie podobnie.
      Pozdrawiamy Cię najserdeczniej i bardzo dziękujemy za wizytę na blogu. :)

      Usuń
  4. Mały Dobrzański jak i tatuś, ale i dziadek dżentelmen cały sobą. Widać, że odziedziczył dobre geny.
    Pomoc słabszym to dla tego malca nic nadzwyczajnego.
    Marek dobrze zrobił nie słuchając matki posłał syna do przedszkola.
    Dzieciaki już się polubili teraz czas na rodziców.
    Dziękuję Ci bardzo za tę część.
    Cieplutko pozdrawiam w czwartkowe przedpołudnie.
    Julita

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Julita,
      geny ważna sprawa, ale Nikodem mógł akurat to odziedziczyć po mamie, hihihi:) Całe szczęście nic takiego się nie stało. Helena chciała dobrze, ale Marek widział to inaczej i się udało. Pozdrawiamy Cię cieplutko i bardzo dziękujemy za wpis

      Usuń
  5. Mała pewnie cierpiała na lęk separacyjny, ważne jest też żeby dziecko poszło do przedszkola, żeby miało przyjaciół. Myślę, że Marek zrobił to co powinien, państwowe przedszkole jest lepsze niż prywatne... Szanuję dżentelmenów są dobrzy.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Renia,
      masz absolutną racje Przedszkole jest bardzo istotne w życiu maluchów. Pozdrawiamy cieplutko i bardzo dziękujemy za wpis:)

      Usuń
  6. Fajnie, że Tosia z wyglądu niczym nie przypomina Bartka. Zastanawiam się tylko czy charakterku również nie odziedziczyła? Ciągoty do kradzieży może się ujawnić później. Przesyłam ciepłe pozdrowienia;) Daga

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Daga,
      Ula dość wycierpiała żeby fundować jej jeszcze takie trudności wychowawcze:) Tosia jest wspaniałym dzieckiem i zapewniamy, że niczego złego nie odziedziczyła z ojca. Serdecznie pozdrawiamy i bardzo dziękujemy, że zajrzałaś:)

      Usuń
  7. Biedna Ula. Serce się kraje gdy trzeba patrzeć na płacz i rozpacz dziecka. Może na stałe jednak Tosia polubi przedszkole. Chociaż z dziećmi to różnie potrafi być;) Miśka pozdrawia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miśka,
      niestety dość często tak się dzieje, że pierwsze chwile w przedszkolu są takie jak u Tosi. Ula nie ma wyjścia i wie dobrze, że jej córce nic złego nic się tam nie dzieje, ale Tosia była innego zdania. Nowy kolega wszystko zmienił:) Bardzo dziękujemy za komentarz. Najserdeczniej pozdrawiamy:)

      Usuń
  8. Strzał w dziesiątkę z przedszkolem! Nikodem świetnie się zaaklimatyzował, gorzej z Tosią. Ciekawe czy Nikodem rzeczywiście ją przekona, że w przedszkolu jest fajnie? Czy może po pierwszym zauroczeniu Ula znowu będzie miała łzy? Oczekując na kolejny czwartek serdecznie pozdrawiam;) Jolka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jola,
      Tosia jest pod wielkim wrażeniem nowego kolegi:) Nikodem kupił ją całą:) Najserdeczniej Cię pozdrawiamy i pięknie dziękujemy za komentarz:)

      Usuń
  9. Marek jest dumny z syna i z tego, że tak doskonale radzi sobie w przedszkolu, ale Paulina chyba by była innego zdania? Ona miała jednak inny charakter. Do następnego czwartku. Pozdrowienia. Edyta

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Edyta,
      całe szczęście, że Nikodem nie odziedziczył po mamie charakteru. Wówczas z całą pewnością nie pochyliłby się nad płaczącą małą dziewczynką. Przesyłamy serdeczności i dziękujemy za komentarz:)

      Usuń
  10. Józef jest niesamowity i ma złote ręce. Fajnie, że uczy też tego syna. Jasiek będzie pewnie cudownie radził sobie w życiu. A Ula naprawdę powinna być wdzięczna losowi za taką rodzinę. Pozdrawiam Mira

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mira,
      Józef w swoim zachowaniu nie widzi nic dziwnego. Kocha swoje dzieci i chce dla nich wszystkiego, co najlepsze. Stara się nie załamywać rąk, tylko szuka rozwiązań problemów. Najczęściej się udaje:) Bardzo dziękujemy za komentarz. Najserdeczniej pozdrawiamy:)

      Usuń
  11. Ula musi być silna.. Nie może sobie pozwolić na słabości. Tosia jest najważniejsza, ale jej samopoczucie też powinno być ważne. Dobrze, że nie miała depresji poporodowej, a mogło się tak zapowiadać. Małą jest cicha i spokojna, to dobrze dla niej i mamy;) Z chęcią przeczytam kolejny odcinek. Pozdrawiam;) Iza

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Iza,
      Ula nie bardzo ma wyjście. Wie, że mieszka sama i musi dać radę. Sama ma pogodne usposobienie i liczyła, że jej malutka córeczka też takie będzie miała. Pracy ma całą masę, ale też znajduje wolne chwile dla Tosi. Wspaniale się wzajemnie dogadują:) Bardzo dziękujemy za odwiedziny na blogu. Serdecznie pozdrawiamy i zapraszamy na kolejny czwartek:)

      Usuń
  12. To aż niesamowite jak Marek się zmienił;) Fajny z niego ojciec. Czekam na next. Pozdrowienia;) Kara

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kara,
      Markowi zmieniły się priorytety:) Bardzo kocha Nikodema i chce z nim spędzać każdą chwilę. Poza tym on już się trochę wyszumiał, prawda:) Pięknie dziękujemy za wpis. Najserdeczniej pozdrawiamy:)

      Usuń
  13. No i proszę, jak się chce to można. Nikodem chyba nawet nie tęskni za mamą? Musi być mu dobrze z tatą i dziadkami;) Do czwartku;) Pozdr

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To nie do końca tak jest. Nikodem wie, że jego mama odeszła, jest szczęśliwy z tatą i dziadkami, ale mama, to mama. Zobaczymy, czy można coś z tym zrobić:) Cieszymy się, że zajrzałaś i zostawiłaś ślad. Przesyłamy serdeczności:)

      Usuń
  14. Fantastyczny tata z Marka;) Świetny ma kontakt z synkiem. Mały wcale nie jest rozpieszczony, chociaż biorąc pod uwagę okoliczności, mógłby być. Nawet dziadkowie są stonowani i biorą pod uwagę zdanie Marka. Do następnego. Pozdrawiam;) AB

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. AB,
      syn jest teraz najważniejszy, a Helena i Krzysztof już dawno zrozumieli, że Marek jest dorosły i bardzo odpowiedzialny. Wiedzą, że przy nim nic złego się nie stanie ich ukochanemu wnukowi:) Wielkie dzięki za wpis. Najserdeczniej ozdrawiamy:)

      Usuń
  15. Cwaniaczek;) Marek dobrze wiedział jak otworzyć serca dzieci w przedszkolu. Słodycze to był niezły pomysł;) Pozdrawiam Sylwia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sylwia,
      słodycze nie są zdrową przekąską, ale przecież wszystko można, co nie można byle z wolna i ostrożna:) Serdecznie pozdrawiamy i bardzo dziękujemy, że zajrzałaś:)

      Usuń
  16. Piękne słowa, Józefa o tym że rodzina jest wtedy silna, gdy trzyma się razem i się wspiera. Pozdrawiam i do następnego razu;) Nina

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nina,
      też tak uważamy, że w rodzinie siła:) Pozdrawiamy Cię najserdeczniej i bardzo dziękujemy za wizytę na blogu:)

      Usuń
  17. Fajne maluchy;) Chłopczyk, to prawdziwy dżentelmen, a dziewczynka taka prawdziwa córeczka mamusi;) Ciekawe jak ich losy w dzieciństwie się potoczą, bo w dorosłym życiu, to już wiemy;) Zastanawiam się też kto kogo najpierw poderwie? Marek Ulę, czy Tosia Nikodema? Gorąco pozdrawiam Teresa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teresa,
      Nikodem chyba już przepadł, hihihi:) Co do dwójki dorosłych już niedługo się okaże jak to będzie:) Bardzo dziękujemy, że zajrzałaś i najserdeczniej Cię pozdrawiamy:)

      Usuń
  18. Jak zwykle piękne zdjęcia dobrane do rozdziału;) Marek i Nikodem kropka w kropkę;) Z Ulą chyba nie było tal łatwo, bo w sieci nie ma chyba zdjęć Julki z dzieciństwa? Przesyłam pozdrowienia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękujemy za miłe słowa:) Tajemnica jest prosta, należy trochę poszperać i zawsze można coś znaleźć. Dziękujemy za wpis i także przesyłamy pozdrowienia:)

      Usuń
  19. Nie wiemy czy Ula dużo zarabia, czy tylko tyle aby normalnie przeżyć, ale przynajmniej wiemy, że własna działalność i bliskość biura bardzo jej pomogła. Tak trzymać;) Teraz jak Tosia poszła do przedszkola Ula będzie mogła więcej czasu poświęcić na pracę. Serdecznie pozdrawiam Regina

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Regina,
      rzeczywiście dzięki bliskości biura Ula nie miała większych trudności z wykonywaniem pracy i opieką nad córką:) Dodatkowo jeszcze Tosia bardzo jej pomagała, bo była spokojnym dzieckiem. Nie zawsze tak jest. Bardzo dziękujemy za komentarz. Przesyłamy serdeczności:)

      Usuń