Łączna liczba wyświetleń

środa, 31 stycznia 2024

"DNO WŁASNEGO PIEKŁA" - rozdział 4

ROZDZIAŁ 4

 

Przerwała na chwilę. Jej teściowie przetrawiali w milczeniu to, co usłyszeli o własnym synu.

 - Prędzej śmierci bym się spodziewała niż tego, że nasz syn będzie chciał popełnić samobójstwo. Przecież ma dla kogo żyć.

 


 - O tym samym pomyślałam, mamo. On jest kompletnie rozchwiany emocjonalnie i wciąż na granicy wybuchu. Nie mówiłam mu, że prosto ze szpitala jadę do was, bo obawiałam się jego reakcji. To nic przyjemnego przyznać się do swoich słabości, a sami wiecie jaki on jest dumny. Nigdy w życiu nie poprosiłby was o pomoc. Ja uważam inaczej. Myślę, że nigdy nie wybaczylibyście mi tego, gdybym zataiła przed wami to, co zrobił i mydliła wam oczy na temat firmy. On się poddał, ale ja nie zamierzam. Zrobię wszystko co w mojej mocy, żeby znowu postawić ją na nogi. Mam też prośbę, żebyście nie wyrywali się do niego do szpitala. Jeśli zobaczy was w drzwiach od razu zrozumie, że wiecie o wszystkim i będzie miał do mnie pretensje. Ja na bieżąco będę zdawać wam relację o jego stanie. Myślałam, że będzie gorzej, ale o dziwo nie jest tak źle. Blady jest tylko i słaby, ale to normalne po utracie tak dużej ilości krwi. Za chwilę pojadę do domu i nagotuję mu rosołu. Wezmę kilka rzeczy, bo nawet piżamy swojej nie ma. Wieczorem wszystko mu zawiozę.

 - Zaczekaj, dziecko jeszcze chwilę- Krzysztof podniósł się z kanapy i spojrzał na żonę.

 - Helenko, Ula nie da rady wszystkiego zapłacić od razu. Tak naprawdę dopiero jutro będzie miała rozeznanie, ile i komu firma jest winna. Ja za chwilę przejdę do gabinetu i przeleję na firmowe konto milion dwieście tysięcy. Mam nadzieję, że na początek to wystarczy.

Ula chciała zaprotestować. To co oferował Krzysztof z pewnością by pomogło, ale nie wyobrażała sobie kiedy firma byłaby w stanie zwrócić mu te pieniądze.

 - Tato, to bardzo szlachetny gest z waszej strony, ale ja nie mogę tego przyjąć. Marek zawalił na całej linii lecz ja nie mam zamiaru dopuścić do zlicytowania firmy. Za dużo wysiłku wnieśliście w jej budowanie i wyrobienie uznanej marki.

 - Ja wiem Ula, że chcesz jak najlepiej, ale nawet mimo szczerych chęci może ci się to nie udać, bo wierzyciele nie zechcą już dłużej czekać. Musisz mieć w zapasie jakąś gotówkę, żebyś mogła zapłacić to, co najpilniejsze. Wypij herbatę i zjedz kanapki, a ja w tym czasie zrobię co trzeba – pogładził ją po głowie i ruszył w stronę gabinetu. Zanim do niego wszedł dobiegły go słowa Uli – bardzo wam za wszystko dziękuję również w imieniu Marka.

 

Od poniedziałku Cieplakowie przenieśli się do domu młodych Dobrzańskich. Ula zajęta najpierw w firmie, a potem jeżdżąca do szpitala, nie miałaby kompletnie szans na opiekę nad córką. Mała była trochę skołowana, że mama wychodzi wcześnie rano, a taty nie ma w ogóle.

Do firmy zajechała przed dziewiątą i od razu ruszyła do gabinetu Olszańskiego. Zastała w nim także Adama. Przywitała się z nimi i zaproponowała przeniesienie się do sali konferencyjnej.

 


 - Tam mamy więcej miejsca, a dokumentów dużo.

 - Jak Marek, Ula? – zapytał Turek. – Naprawdę mi przykro, że nie wytrzymał tej presji. Ja też jestem znerwicowany i martwię się, co dalej będzie.

 - Trochę złagodzę twój stres – uśmiechnęła się Ula. – Na firmowe konto wpłynie dzisiaj duża suma pieniędzy. To wsparcie od Krzysztofa, ale Markowi ani słowa. Kiedyś mu powiemy, ale na razie nie musi o niczym wiedzieć. Zliczałeś już coś?

 - Zliczyłem wszystko i zaraz ci pokażę. Chodźmy do tej konferencyjnej.

Kiedy rozsiedli się już przy dużym, szklanym stole, Adam zaczął wyjaśniać.

 - Uważam, że w pierwszej kolejności powinniśmy wypłacić pracownikom zaległą pensję i tę bieżącą, bo jeśli tego nie zrobimy, zaczną odchodzić.

 - Tu się zgadzam z tobą w stu procentach – potwierdziła Ula.

 - Następnie ZUS i Urząd Skarbowy, bo naliczą nam takie odsetki, że się nie pozbieramy. Koniecznie trzeba uregulować płatności dla tej niemieckiej i francuskiej firmy tekstylnej. Kupujemy u nich materiały od lat i wiemy, że są najwyższej jakości. Pshemko by nam nie darował, gdybyśmy zmuszali go do szycia z byle czego. Na koniec zostawiłbym małe firmy. Wprawdzie ich przedstawiciele pyskują najgłośniej, ale damy sobie z nimi radę. Kolejna rzecz, to wygospodarowanie pieniędzy na kolekcję jesienno-zimową. To nie będą małe pieniądze i trzeba mieć to na uwadze. Ogólnie rzecz biorąc potrzebujemy na wszystko jakiś milion trzysta pięćdziesiąt tysięcy. Będziesz miała tyle?

 - To ogromna kwota, ale Krzysztof przelał wczoraj milion dwieście więc jeśli zajdzie potrzeba, ja uruchomię swoje prywatne oszczędności. Koniecznie musimy dopilnować, żeby powoli spłacać Krzysztofa. Pozytywne jest to, że on nie będzie monitował, ale tak będzie uczciwie, bo wyświadczył nam wielką przysługę. To oczywiście będzie możliwe, jak już firma zacznie zarabiać. Sebastian wejdź na konto firmy i zobacz, czy przyszedł ten przelew. Za chwilę siądziemy wszyscy do laptopów i będziemy przelewać pieniądze. Ty Adam zajmiesz się wypłatami. Seba będzie przelewał tę drobnicę, a ja wezmę całą resztę.

Pracowali w pocie czoła przez trzy kolejne godziny obserwując od czasu do czasu topniejące szybko konto.

 - Ile wyszło, Adam?

 - Siedemset dziewięćdziesiąt sześć tysięcy.

 - Dobrze. A jak jest z mediami. Mamy wszystko na bieżąco?

 - Z tym akurat jest w porządku. Nie zalegamy. Natomiast trzeba by było dać Eli ze dwadzieścia tysięcy na uzupełnienie towaru w bufecie, bo świeci pustkami. Jakieś pięć tysięcy na artykuły biurowe. Drugie tyle na dodatki krawieckie. Dla Pshemko jakieś trzysta pięćdziesiąt tysięcy. I tak będzie sarkał, że mało, ale trudno. Wychodzi na to, że wydamy niemal co do grosza pieniądze Krzysztofa.

 - To prawda, ale zaczniemy z czystą kartą. Rozpisz mi Adam zapotrzebowanie na te dwie najtańsze pozycje i zadzwońcie po Elę. Niech przyjdzie i powie, jakie ma braki i ile ewentualnie potrzebuje, żeby je uzupełnić. Może dwadzieścia tysięcy to za dużo. Ja idę do Pshemko. Zobaczę czy on w ogóle coś projektuje na jesienną kolekcję.

 

Zajrzała przez szybę do pracowni mistrza i uśmiechnęła się. Uwielbiała tego dziwaka chociaż początki relacji między nią i nim były skomplikowane i trudne. Później jednak polubili się i nawet zaprzyjaźnili. Weszła do środka z szerokim uśmiechem na ustach.

 


 - Dzień dobry, Pshemko. Jak miło cię widzieć.

 - Urszula? Oczom nie wierzę. Co cię sprowadza do firmy?

 - Sporo rzeczy, przyjacielu. Przyszłam ci powiedzieć, że od dzisiaj obejmuję Dobrzański Fashion w posiadanie i zaczynam swoje rządy. A tak na poważnie, to Marek się rozchorował i nieprędko wróci do pracy. Będę go zastępować. Trzeba podreperować finanse firmy. Też nie dostałeś wypłaty w zeszłym miesiącu?

 - Nie dostałem. Nawet nie wiem, czy teraz dostanę…

 - Dostaniesz. Przed chwilą poszły przelewy za ten i poprzedni miesiąc. Przyszłam też w innej sprawie. Mam pewną pulę pieniędzy przeznaczoną na zakup materiałów. Robiłeś już specyfikację do jesienno zimowej kolekcji?

 - A jakże! – ożywił się. - Zaraz ci pokażę. O! Jest!

Ula przejrzała uważnie pozycję po pozycji. Nie omieszkała też sprawdzić kwotę końcową. Uśmiechnęła się z zadowoleniem. Na podsumowaniu widniała suma dwustu dziewięćdziesięciu tysięcy. Zaoszczędzi więc sześćdziesiąt tysięcy. Będzie z czego opłacić salę na pokaz i całą resztę.

 - I co, Duszko? Za dużo?

 - Dla ciebie nigdy nie jest za dużo. Skoro masz gotowe projekty lub ich wizję, to nie możesz szyć z byle czego. Zamówimy wszystko jak najszybciej i takie, jak chcesz.

Twarz mistrza rozciągnęła się w szczęśliwym uśmiechu. Ula zawsze potrafiła go pocieszyć i wesprzeć.

 - Lejesz miód na moje serce.

 - Czekoladę przywożą?

 - Nie przywożą. Marek poczynił cięcia i teraz wypijam tylko kakao w bufecie.

 - W takim razie zaraz zadzwonię i przywrócę dostawy. Zabieram też specyfikację. Szkoda czasu i trzeba zamawiać materiały jak najprędzej. Dziękuję przyjacielu i pożegnam się już. Do zobaczenia.

Wróciła do konferencyjnej w momencie, w którym Ela wyliczała braki w towarze.

 - Myślę, że dziesięć tysięcy mi wystarczy. Mogę też zamówić środki czystości i higieniczne.

 - Wspaniale. Zamawiaj więc i na wszystko bierz faktury, jak zwykle.

Kiedy Ela wyszła, Ula podzieliła się z Adamem i Sebą dobrymi wieściami.

 - Nie uwierzycie, ale Pshemko naliczył za materiały o sześćdziesiąt tysięcy mniej niż zakładaliśmy. Mamy więc w zapasie siedemdziesiąt tysięcy. Dobra nasza.

 

Do końca dniówki uporali się z przelewami i zapłacili wszystko co do grosza. Ula odetchnęła z ulgą, bo już nie wisiało nad nimi widmo sankcji komorniczych. O szesnastej pożegnała się i wsiadłszy w samochód ruszyła do szpitala robiąc Markowi po drodze niewielkie zakupy.

Weszła na oddział i od razu zauważyła go spacerującego. Trochę się zdziwiła.

 - Cześć, Marek – objęła go w pasie uśmiechając się promiennie. – Chyba czujesz się już lepiej skoro spacerujesz po korytarzu.

 - Słaby jeszcze jestem, ale nosi mnie. Jestem jakiś dziwnie spięty. Przyniosłaś mi może piżamę? Ta jest przepocona i trochę mnie drażni.

 - Chodźmy na salę. Przebierzesz się w świeże ciuchy i od razu poczujesz się lepiej.

Położyła torbę na krześle i zaczęła ją wypakowywać. Podała Markowi piżamę, a przez poręcz łóżka przewiesiła dwa duże ręczniki.

 - Na szafce stawiam ci dwa kubki i sztućce z talerzykiem. Tu masz termos z gorącą kawą, papierowe ręczniki i papier toaletowy.

Marek odkręcił termos i zaciągnął się zapachem kawy.

 - Jesteś aniołem. Tego właśnie brakowało mi najbardziej. Jedziesz prosto z firmy?

 - Tak. Mieliśmy dzisiaj sporo roboty, ale poszło szybko i sprawnie. Adam i Sebastian bardzo się zaangażowali, a i Pshemko tryska energią. Wysłaliśmy ludziom pieniądze na konta. Zaległą i bieżącą pensję.

 - A skąd pieniądze? – Marek wytrzeszczył na Ulę oczy.

 - Tym się nie martw. Chwilowo pożyczyłam z naszego konta. Ja chcę cię zapytać o coś ważnego. Znalazłam umowy na wynajęcie powierzchni sprzedażowej w galeriach handlowych. Nie wiem czym się sugerowałeś podpisując je, ale jestem pewna, że nie byłeś z nimi u prawników. Sprawdziłam cenę za metr kwadratowy i znacznie różni się od tej, którą płacisz. Sprawa nadaje się do sądu, bo należy nam się zwrot nadpłaconej kwoty. Jutro zamierzam zlecić napisanie pozwów jednemu z naszych prawników, bo nie mam zamiaru tym naciągaczom darować ani jednej złotówki. Jeśli masz więcej takich umów, to powiedz mi od razu. Zaoszczędzisz mi szukania po omacku.

 - Jeszcze znajdzie się parę. Spiszę ci je. Jak Agatka?

 - Ciągle pyta o ciebie. Trochę jest skołowana, bo ciebie nie ma w ogóle, a ja rano idę do pracy. Na szczęście jest Ala i tata. Przenieśli się do nas na czas twojego pobytu w szpitalu. Najważniejsze, żebyś zdrowiał i nie zajmował głowy niczym innym. Ja bardzo potrzebuję cię w domu więc postaraj się, dobrze?

31 komentarzy:

  1. No Ula to działa jak huragan. Jeden dzień a długi popłacone, Pshemko projektuje i nawet czekolada wróciła 😉 Seniorzy mimo szoku zadziałali. Z takim wsparciem to Ula raz dwa uratuje firmę. Trudniej chyba jednak będzie z Markiem, bo jak Ula powiedziała seniorom jest bardzo dumny. Ale mam nadzieję, że pogodzi się z pomocą od rodziców tym bardziej, że Ula chce spłacać Krzysztofa. Żal mi małej Agatki, taty nie ma, mama cały dzień w pracy może ta mała istotka pomoże szybciej wrócić Markowi do zdrowia i domu. Nie wiem ile jeszcze cześć zostało do końca ale mam nadzieję, że szybko wszystko się wyjaśni. Pozdrawiam serdecznie i czekam na kolejną część.
    Halina

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Halina,
      opowiadanie liczy osiem rozdziałów, wiec teraz jest półmetek. Marek jest pod kontrolą specjalistów, którzy powinni poradzić sobie również i z jego dumą. Przesyłamy serdeczności i bardzo dziękujemy za komentarz:) Gaja

      Usuń
  2. Ula zapewne liczyła na pomoc ze strony seniorów, ale nie na aż taki. Ale dzięki temu mogli wyjść na prostą. Obawiam się jednak o Marka czy nie będzie miał jej za złe, że przyjęła pomoc od jego rodziny.
    Dziękuję Ci bardzo za tę część.
    Cieplutko pozdrawiam w środę późnym wieczorem.
    Julita.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Julita,
      idąc do teściów Ula chciała tylko powiadomić ich o sytuacji z Markiem i firmą. Może podświadomie na cos tam liczyła, ale na pewno nie na tak hojną pomoc. Pozdrawiamy Cię cieplutko i bardzo dziękujemy za wpis:) Gaja

      Usuń
  3. Jejciu. Takie długi. Wygląda na to, że udało się je spłacić, ale czy nie wyjdą jeszcze z szafy jakieś inne długi. Miśka pozdrawia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miśka,
      hihihi:) Zapewniamy, że szafa została zamknięta przynajmniej w tym opowiadaniu. Pieniądze Krzysztofa i Heleny wystarczyły. Bardzo dziękujemy za komentarz. Najserdeczniej pozdrawiamy:) Gaja

      Usuń
  4. Fajnie pokazano, że na rodzinę można liczyć. Pozdrawiam Sylwia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sylwia,
      hihihi, już Kabaret Starszych Panów śpiewał chyba tak; rodzina, ach rodzina, nie cieszy, gdy jest, lecz kiedy jej nie ma samotnyś jak pies. A tak poważnie, to rzeczywiście tak jest, że każdy członek tej rodziny może liczyć na siebie nawzajem. Serdecznie pozdrawiamy i bardzo dziękujemy, że zajrzałaś:) Gaja

      Usuń
  5. Szczególnie szkoda małej gatki. Ona nic z tego nie rozumie. Czekam na next. Pozdrowienia;) Kara

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście chodziło mi o Agatkę. Kara

      Usuń
    2. Kara,
      Agatka jest małym brzdącem i rzeczywiście trochę jest pogubiona, ale dość szybko daje się udobruchać ukochanym dziadkom. Pięknie dziękujemy za wpis. Najserdeczniej pozdrawiamy:) Gaja

      Usuń
  6. WOW. Ile szmalu. Czy to możliwe spłacić taki dług i nie dopuszczać do nowego. Do następnego;) Pozdr

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapewniamy, że Ula i spółka zrobi wszystko aby tego dokonać. Cieszymy się, że zajrzałaś i zostawiłaś ślad. Przesyłamy serdeczności:) Gaja

      Usuń
  7. Myślałam, że Helena i Krzysztof dużo gorzej przyjmą wiadomość o samobójstwie Marka. Dobrze, że się myliłam. Pozdrawiam Mira

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mira,
      oczywiście wiadomość o próbie samobójczej syna była dla nich szokiem, ale zdali sobie sprawę, że teraz potrzebne jest działanie a nie załamywanie rąk. Tym bardziej, że już wiedzą, że Markowi stosunkowo nic nie jest. Bardzo dziękujemy za komentarz. Najserdeczniej pozdrawiamy:) Gaja

      Usuń
  8. Milo się czyta, że synowa z teściami normalnie rozmawia i z obu stron nie ma pretensji. Czekam na kolejny odcinek i serdecznie pozdrawiam;) Jolka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jola,
      Ula ma doskonałe stosunki z teściami. Nie chce tego psuć a zdaje sobie sprawę z tego, że oni mieliby pretensje o brak wiedzy o stanie zdrowia ich syna. Tak samo myślą o tym rodzice Marka. Kochają ją i wnuczkę Agatkę. Najserdeczniej Cię pozdrawiamy i pięknie dziękujemy za komentarz:) Gaja

      Usuń
  9. Marek mógłby się już ogarnąć. Niezbyt milo wita swoją żonę, a przecież cała ta sytuacja jest jego winą. Przesyłam ciepłe pozdrowienia;) Daga

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Daga,
      Marek jest chory. Depresja nie jest łatwą chorobą do wyleczenia. Potrzebny jest czas i Ula dobrze o tym wie i dlatego nie przyjmuje słów Marka do siebie. Serdecznie pozdrawiamy i bardzo dziękujemy, że zajrzałaś:) Gaja

      Usuń
  10. Kochany Pshemko. Pewnie nawet nie wie, że pomógł firmie. Aż dziw, że nie jest pazerny na te soje materiały i dodatki. Pozdrawiam i do następnego razu;) Nina

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nina,
      Ula ucieszyła się, że Pshemko ma specyfikację gotową i że jej koszty zmieściły się w zaplanowanym przez nią kosztorysie. Poza tym Ula nie chce nikogo więcej martwić sytuacją finansową firmy. Pozdrawiamy Cię najserdeczniej i bardzo dziękujemy za wizytę na blogu:) Gaja

      Usuń
  11. Cena dostawy czekolady dla Psemko na pewno stanowi ociupinkę w pozostałych kosztach, ale jak to się mówi ziarnko do ziarnka a zbierze się miarka. Do następnego. Pozdrawiam;) AB

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. AB,
      masz rację, sytuacja finansowa firmy nie napawa optymizmem i wszyscy powinni zaciskać pasa. Niemniej jednak zadowolenie Pshemko jest bardzo ważne, bo gdyby nie jego talent i praca, to FD cienko by przędła. Wielkie dzięki za wpis. Najserdeczniej pozdrawiamy:) Gaja

      Usuń
  12. Jednak pieniądze są bardzo, ale to bardzo przydatne. Ich posiadacze mogą być spokojniejsi od tych, którzy ich nie mają. Z chęcią przeczytam kolejny odcinek. Pozdrawiam;) Iza

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Iza,
      podobno pieniądze szczęścia nie dają, ale należy przyznać, że znacznie poprawiają jakość życia. Bardzo dziękujemy za odwiedziny na blogu. Serdecznie pozdrawiamy i zapraszamy na kolejny czwartek:) Gaja

      Usuń
  13. Postawa Adama super. Bardzo pomógł Uli i mam nadzieję, że tak będzie dalej. Do następnego. Pozdrowienia. Edyta

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Edyta,
      Adam jest solidnym i lojalnym pracownikiem. Poza tym dobrze mu się pracuje w FD i nie chce stracić pracy. Przesyłamy serdeczności i dziękujemy za komentarz:) Gaja

      Usuń
  14. Helena i Krzysztof nadspodziewanie dobrze przyjęli decyzje Uli aby oni nie lecieli od razu do szpitala. Ja bym była przerażona i od razu bym była w szpitalu. Gorąco pozdrawiam Teresa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teresa,
      oni bardzo dobrze znają swojego syna i dodatkowo podskórnie czują, że Ula ma rację. W chwili obecnej należy zostać Marka w spokoju. Wierzą, że czas, lekarze i Ula zrobią swoje. Bardzo dziękujemy, że zajrzałaś i najserdeczniej Cię pozdrawiamy:) Gaja

      Usuń
  15. Nie jest chyba tak źle bo Marek chociaż zainteresował się córką. Może to oznaka poprawy jego zdrowia. Serdecznie pozdrawiam Regina

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Regina,
      Marek bardzo kocha swoją rodzinę. Agata jest jego oczkiem w głowie. Jeśli chodzi o chorobę, to jeszcze to trochę potrwa. Bardzo dziękujemy za komentarz. Przesyłamy serdeczności:) Gaja

      Usuń