Łączna liczba wyświetleń

środa, 6 kwietnia 2016

"WYZWANIE" - rozdział 6

Moi drodzy
Z uwagi na to, że jutrzejszy dzień mam bardzo wypełniony, rozdział dodaję dzisiaj. Miłej lektury.


ROZDZIAŁ 6


Ostatniego kwietnia rano dopakowywała swoją torbę podróżną. Za chwilę miał się zjawić Miro. Tak się umówili. Omiotła jeszcze wzrokiem swoją klitkę i sprawdziła, czy wszystko wyłączyła. Mieli wrócić dopiero pojutrze. Usłyszała dzwonek i poszła otworzyć. Miro wszedł do przedpokoju z szerokim uśmiechem.
 - Gotowa? – zapytał. Odwzajemniła uśmiech.
 - Bardziej już nie będę.
 - W takim razie zabiorę torbę a ty zamknij mieszkanie.
W samochodzie ustawił GPS.
 - Mówiłeś, że zabierzesz kajak. Gdzie on jest?
 - Zrezygnowałem, bo dzwoniłem jeszcze do organizatorów i powiedzieli mi, że nie będzie problemów z wynajęciem. Zabrałem tylko rowery. Na miejscu dowiem się o zakwaterowaniu. Ruszamy.

Droga nie była ani zbyt długa ani męcząca. Za niespełna dwie godziny dotarli do Żywca, a kilkanaście minut później do Pietrzykowic, gdzie znajdował się Ośrodek Sportów Wodnych i Rekreacji „Neptun”. Miro był bardzo operatywny. Kiedy wrócił do samochodu był bogatszy o wszystkie informacje dotyczące i zawodów i zakwaterowania.
 - Okazuje się, że uczestnicy będą mieszkać w domkach letniskowych. Tam je widać – pokazał ręką. My mamy domek numer piętnaście. Dali mi klucz. Ponoć są tam dwie osobne sypialnie. Najważniejsze jednak, że dają tu jeść i w dodatku prowadzą dietetyczną kuchnię. Teraz pojedziemy się rozpakować, a potem na obiad. Po nim długi spacer po okolicy, żeby się nie zastać. Zawody rozpoczynają się jutro o godzinie dziesiątej. Mamy się stawić przy molo. Aha i kajak też załatwiłem. To chyba wszystko. Teraz trzeba znaleźć ten domek.
Domek okazał się domkiem typu Brda”, bardzo wygodnym o dwóch sypialniach, pokoju dziennym i wyposażonym aneksie kuchennym. Klara natychmiast skorzystała z tego ostatniego zaparzając im kawę. Sypialnie były na piętrze podobnie jak obszerny balkon, z którego mogli podziwiać górskie widoki.
 - Pięknie tu – Klara upiła łyk kawy z kubka. – Mam tylko nadzieję, że nie każą nam wjeżdżać na szczyt którejś z tych gór.
 - Myślę, że nie. Dla zawodowca byłoby to trudne, a co dopiero dla amatora. Zrelaksuj się i staraj się nie myśleć o jutrzejszym dniu. Dopijemy kawę i pójdziemy zobaczyć co serwują w menu.



Weszli do zbudowanej na styl góralski restauracji i zajęli stolik. Klara zagłębiła się w kartę.
 - Wezmę sałatkę z grillowanym kurczakiem i razowymi grzankami, a ty?
 - Ja to samo i może jeszcze wodę niegazowaną z cytryną.
Po posiłku wyszli na zewnątrz. Klara dopięła polar.
 - Trochę chłodno, nie?
 - Jutro nie będzie wiele cieplej. Musisz się na to nastawić. To dlatego będziesz płynąć w piance, żeby nie wyziębić organizmu. Jak wsiądziesz na rower będzie lepiej.
Powędrowali wolno wzdłuż zbocza do molo, przy którym huśtały się na wodzie przycumowane kajaki.
 - To stąd jutro ruszycie. Widzisz ten biały dom po drugiej stronie jeziora? To Oczków. Tam będzie meta i stamtąd ruszymy na rowerach dalej. Jak mnie zapewniono trasa jest świetnie przygotowana i bardzo dobrze oznakowana. Wieczorem przestudiujemy ją, żeby mieć rozeznanie. Jutro o dziewiątej podjadą samochody i zabiorą do Oczkowa wszystkie rowery. Muszę je jeszcze oznaczyć numerami, które dostałem, a raczej jednym numerem. Masz numer trzydzieści trzy. Będzie naklejony na twoich plecach i na klatce piersiowej a także na czepku. Celowo wybrałem jaskrawy kolor, żebym mógł cię dobrze widzieć.




Spać poszli wcześnie. Mironowi zależało, żeby Klara stanęła do zawodów wypoczęta i zrelaksowana. Rano pozwolił jej tylko na filiżankę kawy.
 - Jeśli się najesz bardzo prawdopodobne, że zaczniesz wymiotować w wodzie, a tego chciałbym uniknąć. Po drodze będą stanowiska z jakimiś koktajlami odżywczymi, ale to już na trasie rowerowej. Będziemy się zbierać.
Uczestników było całkiem sporo, bo na molo stał tłum. Przez mikrofon przypomniano zasady i kazano im podejść do brzegu jeziora. Klara kątem oka zarejestrowała jak Miro wsiada do jednego z kajaków oznaczonych cyfrą trzydzieści trzy. Poranne zdenerwowanie gdzieś zniknęło. Uspokoiła się. To nie jest walka o życie, ale o to, by sprawdzić własne możliwości. Padł sygnał. Pobiegła do wody i zaczęła płynąć. Przez piankę czuła, że woda jest lodowata, ale po chwili przyzwyczaiła się. Rytmicznymi ruchami rozbijała lustro jeziora prąc do przodu. Zrobiło się luźniej. Wokół siebie dostrzegła tylko kilka osób. Któryś z mężczyzn wysforował się naprzód. Nie zwracała na to uwagi. Przepłynęła jakieś dwieście metrów, gdy usłyszała za sobą głos Mirona.
 - Nie oglądaj się Klara. Jestem tuż za tobą. Dobrze sobie radzisz. Oddychaj i utrzymuj stałe tempo.
Poczuła się pewniej. Był z nią i dodawał otuchy. Minęła pierwszą białą boję, co oznaczało pięćset metrów. Jeszcze dwa kilometry. – Dasz radę, dasz radę – powtarzała w myślach.
 - Klara odpocznij, przejdź do klasyka na jakieś sto metrów. Powiem, kiedy będziesz mogła przyspieszyć.
Zwolniła nieco i uspokoiła oddech. Druga boja. Znowu przyspieszyła. Crawl był zdecydowanie najszybszym stylem. Przy motylku, czy delfinie z pewnością wydatkowałaby o wiele więcej energii. Odwróciła się na chwilę na plecy nie przestając płynąć, by móc spojrzeć na Mirona. Uśmiechał się do niej mówiąc.
 - Dzielna dziewczynka. Oby tak dalej.
Trzecia biała boja. Miała za sobą trzy piąte dystansu. Czuła się całkiem nieźle i miała jeszcze sporo sił. Kolejny raz przyspieszyła.
 - Brawo Klara – usłyszała za plecami. – Jesteś wspaniała.
Uśmiechnęła się. Nikt inny nie potrafił jej tak zmotywować. Miron był w tym mistrzem. Minęła czwartą boję. – Jeszcze tylko pięćset metrów. - Coraz wyraźniej widziała drugi brzeg i stojących na nim gapiów.
 - Zostawię cię na chwilę samą i popłynę szybciej. Muszę odnaleźć nasze rowery i przygotować ci suche ubranie. Trzymaj się - pchnął mocniej wiosłem i wyprzedził ją. Rowery odnalazł bez trudu. Wyciągnął z sakwy duży ręcznik i suche rzeczy dla Klary. Widział, że finiszuje. Podbiegł do niej i okrył ją rozcierając jednocześnie jej plecy. Zaprowadził ją za stojące w rzędzie parawany.
 - Przebieraj się szybciutko. Musimy ruszać jak najprędzej.
Błyskawicznie ściągnęła piankę, która jeszcze do niedawna sprawiała jej tak wiele trudności. Przebrała się w krótkie spodenki, bluzkę z numerem i adidasy. Miron zapakował wszystko na swój rower i już ruszali.
 - Żeby cię pocieszyć powiem, że prawdopodobnie znalazłaś się w pierwszej trzydziestce. Wiedziałem, że doskonale sobie poradzisz. Na ramie roweru masz bidon z ciepłą herbatą. Napij się, to trochę cię rozgrzeje.
Posłuchała go. Parę łyków gorącego płynu zdziałało cuda. Poczuła przyjemne ciepło w środku. Mocniej nacisnęła na pedały.
Trasa rowerowa była urozmaicona i tylko szkoda, że Klara skupiona na kierownicy nie mogła docenić jej piękna. Długie podjazdy i jeszcze dłuższe zjazdy, na których mogła przyspieszyć.
 - Jeszcze dziesięć kilometrów. Robimy pętlę – poinformował ją Miron. Jechali teraz w dość zwartej grupie zawodników, ale przy kolejnym podjeździe kilku się wykruszyło.
 - Dajesz Klara, dajesz! – dopingował Miron. Stanęła na pedałach naciskając na nie z całej siły. Wreszcie dotarła na szczyt i rozpędzona pognała w dół. Zobaczyła transparent z napisem „Meta” i ostro wyhamowała. Po kilku sekundach dołączył Miron i odebrał od niej rower.
 - Teraz jesteś zdana sama na siebie. Biegnij. To już ostatni etap. Będę czekał na mecie.
Była już porządnie zmęczona. Ten dwudziestokilometrowy, rowerowy dystans dał jej mocno w kość. Czuła, że słabnie. Minęło ją kilku zawodników. – Nie…, nie teraz, kiedy jestem już tak blisko… - zebrała wszystkie siły i przyspieszyła. – Gdzie ta meta? – pytała samą siebie. – Jest, wreszcie jest – ucieszyła się. – Widzę Mirona.
Jego widok i emocje, które jej towarzyszyły sprawiły, że po policzkach pociekły jej łzy. Przecięła linię mety witana przez rozentuzjazmowany tłum i wpadła wprost w rozpostarte ramiona trenera. Rozpłakała się rozpaczliwie a on tulił ją w ramionach powtarzając w kółko.
 - Już dobrze Klara, już dobrze. Jesteś najsilniejszą kobietą jaką znam. Dokonałaś tego. Zwalczyłaś demona, który w tobie tkwił. Jestem z ciebie bardzo, bardzo dumny i kocham cię moja ty siłaczko.
Oderwała się od niego. Kurz, który osiadł podczas biegu na jej policzkach wymieszany ze łzami utworzył na jej twarzy prawdziwe błoto.
 - Coś ty powiedział? – wykrztusiła drżącym głosem. Kolejny raz przytulił ją do siebie całując z czułością jej spocone czoło.
 - Powiedziałem, że cię kocham i to nie są żadne kpiny z mojej strony. Nie jest kpiną też to, że osiągnęłaś dwudziesty trzeci czas w tych zawodach. Rewelacyjny wynik i wieczorem odpowiednio to uczcimy. Mają rozdawać medale i dyplomy. A teraz chodźmy, bo musisz zmyć z siebie ten kurz i solidnie odpocząć. Masz jeszcze siłę wsiąść na rower? Pojedziemy powolutku do ośrodka. To niedaleko.

Siedzieli pod wiatą wśród innych uczestników zawodów i oklaskiwali tych, którzy zajęli trzy pierwsze miejsca. Potem zaczęto rozdawać dyplomy uczestnictwa tym, którym poszczęściło się mniej. Klarę rozpierała radość i to podwójna. Po pierwsze nie spodziewała się, że zmieści się w pierwszej trzydziestce, a po drugie w ogóle nie spodziewała się, że Miron wyzna jej miłość. Siedziała teraz przytulona do niego i było jej dobrze jak nigdy wcześniej. W dodatku okazało się, że podczas triatlonu zgubiła kolejne cztery kilogramy. Teraz ważyła siedemdziesiąt cztery kilo. – Jeszcze tylko dziesięć i będę wyglądać normalnie.
Następnego dnia tuż po śniadaniu wyruszyli w drogę powrotną. Był poniedziałek, ale i tak nie miała zamiaru dzisiaj otwierać biura. Postanowiła, że po południu pojedzie do rodziców i pochwali się swoim osiągnięciem.
Miron wniósł jej torbę do domu i pożegnał się z nią czułym całusem. Umówili się na następny dzień. Wypakowała rzeczy i wzięła relaksującą kąpiel. Potem wyskoczyła jeszcze do sklepu, bo w lodówce miała niemal puste półki. Koło szesnastej pojawiła się przed drzwiami mieszkania rodziców. Tym razem otworzył jej ojciec. Niemal w progu pokazała mu dyplom.
 - Udało się tatusiu. Zajęłam dwudzieste trzecie miejsce, a startowało stu trzydziestu pięciu zawodników. Było wspaniale.
Ojciec uściskał ją i cmoknął w policzek.
 - Coraz częściej dajesz mi powody do dumy. Wchodź. Mama za chwilę przyjdzie. Poszła po śmietanę, bo jej brakło.
Nie minęło dziesięć minut, gdy do domu weszła Łopacka. Zdziwiła się na widok córki.
 - Mogłaś chociaż zadzwonić, że przyjdziesz – powiedziała z wyrzutem.
 - Mnie też jest miło cię widzieć mamo. Przyjechałam się pochwalić, że brałam udział w triatlonie i zajęłam dobre miejsce.
 - A czym tu się chwalić? Zachowujesz się jak nastolatka i ekscytujesz byle czym. Lepiej o zamążpójściu byś pomyślała. Masz trzydzieści lat na karku.
 - Dwadzieścia dziewięć mamo. Jeszcze zdążę ze wszystkim. Na razie muszę ze sobą zrobić porządek, a potem będę myśleć o ewentualnym zięciu dla was.
 - Dziewczyny w twoim wieku mają już po dwoje dzieci.
 - I wyglądają na pięćdziesiąt lat. Ciągle niedospane, zapuszczone i zaniedbane, bo nie mają chwili czasu dla siebie. Mam generalnie w dupie takie życie. Na dzieciach mi też nie zależy. Jeśli kiedyś będą to dobrze, a jeśli nie, to nie będę rozpaczać.
 - Wszystkie sąsiadki mają wnuki tylko my jeszcze nie. Jesteś egoistką.
 - A ty nie? Z czysto egoistycznych powodów wydałabyś mnie za pierwszego lepszego byle tylko mieć wnuki. Rzecz w tym, że to nie ty miałabyś je wychowywać, tylko ja musiałabym się z nimi użerać. Chcesz mieć wnuki, zaadoptuj jakieś.
 - To odchudzanie całkiem przewróciło ci w głowie.
 - Wręcz przeciwnie mamo. Wreszcie nabrałam rozumu. Po co ja tu w ogóle przychodzę? Za każdym razem prowokujesz kłótnię. Mam tego dosyć. Wychodzę. Z tobą tato widzę się w sobotę. Na razie.
Wybiegła z mieszkania rodziców oburzona. Matka wtrącała się do wszystkiego. Nie mogła się powstrzymać od robienia jej złośliwych uwag. Nigdy nie popierała żadnych jej wyborów. Potrafiła ją tylko krytykować na każdym kroku i wytykać wady nie zauważając zalet. To było nie do zniesienia. Na pewno upłynie sporo czasu zanim odwiedzi ją kolejny raz.

10 komentarzy:

  1. Witaj Małgosiu,
    jaka fajna niespodziewajka:) I do tego jeszcze taka miłosna:) To ci dopiero Mironek:) Zupełne zaskoczenie nie tylko dla mnie, ale co ważniejsze, przede wszystkim dla Klary:) Absolutnie niepotrzebny był jej żaden medal, order, odznaczenie czy też inny atrybut zwycięstwa:) Takie wyznanie od takiego faceta i w takim miejscu i w takiej chwili - bezcenne! To dopiero jest nagroda!!! Co tak dyplom? Jak się okazało, to mały pikuś w porównaniu do Mirona:) Już wiem po co ją tam wysłałaś:) Klara taka wymazana kurzem i łzami musiała naprawdę "pociągająco" i "seksownie" wyglądać. To tylko świadczy, że Miron naprawdę nie ugania się za pięknymi buziami i jego wyznanie nie było przypadkowe, czy też nie wynikało z potrzeby chwili:) Trzeba przyznać, że wyznanie miłości w takich okolicznościach było rozczulające:) A tak zupełnie poważnie, niezmiennie jestem pełna podziwu dla Klary i jej hartu ducha. Strach się bać, jak ona się na coś uprze, to nie ma przebacz! Do tego jeszcze takie wsparcie od Mirona i niezachwiana wiara w jej umiejętności. Taka mieszanka wybuchowa musiała zadziałać i zadziałał. Świetny wynik, naprawdę!!! Klarze należą się ogromne, ogromniaste gratulacje!!! Tata dumny, a mama jak zwykle, może i chce dobrze, ale wychodzi jak zwykle:( Wyraźnie widać, że ona myśli tylko o sobie. Trochę szkoda, że rozmowa obu pań przebiegła w taki a nie inny sposób, ale może właśnie dzięki temu, że Klara wreszcie powiedziała rodzicielce co naprawdę myśli, da jej powód do zastanowienia się nad postępowaniem wobec jedynej córki? Może dostrzeże jej potrzeby, jej osiągnięcia? Może wreszcie powie jej, że jest z niej dumna? Co by nie mówić, ale rodzina jest potrzebna w życiu. Szkoda by było aby obie panie przestały utrzymywać ze sobą kontakt. Wierzę w rozsądek Klary i myślę, że wybaczy mamuśce - w końcu ktoś musi okazać się mądrzejszy i wyciągnąć rękę do zgody. Zastanawiam się też czy tak przez przypadek wspomniałaś o dzieciach, czy też szykujesz dla Klary jakąś niespodziankę? Najczęściej tak jest, że jak bardzo chcemy to nie wychodzi, a jak damy sobie odrobinę luzu, to ... niespodzianka matematyczna. Jeden plus jeden daje np. trzy albo i więcej:) Obawiałam się jak sobie da radę Klara z tym triatlonem. Czy czasem się nie zamęczy na śmierć, ale poradziła sobie świetnie. Dzięki temu ja też odetchnęłam:) Dziękuje za dzisiaj i proszę o więcej:) Serdecznie pozdrawiam życząc jednocześnie samych przyjemności. Trzymam kciuki za jutrzejsze serduszko:) Buziaki,
    p.s. Twoje zdjęcia powodują, że ja chcę natychmiast lata i słońca, i ciepełka, i urlopu:) Co mam zrobić? Muszę czekać, a ja chcę już!
    Gaja

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gaju
      Ta część miała być taką wisienką na torcie. Klara, która nigdy w życiu nie miała żadnego chłopaka znalazła wreszcie swoją miłość. Takie coś na pewno uskrzydla, a jeśli dochodzi do tego spadek wagi i powrót do normalności, to już w ogóle.
      Szkoda tylko, że jej matka nie potrafi cieszyć się wraz z nią. No cóż... Niektóre typy tak mają. My możemy wyrażać jedynie swoje zbulwersowanie, bo przecież matka powinna kochać swoje dzieci bezwarunkowo.
      A jeśli chodzi o zdjęcia, to one też w jakimś stopniu wyrażają moją tęsknotę za latem. Na pocieszenie powiem, że to już całkiem niedługo. Więcej napiszę w mailu w sobotę lub niedzielę.
      Dziękuję za komentarz. Buziole. :)

      Usuń
  2. Wow no nie spodziewałam się takiego wyznania. Co prawda okoliczności nie były wymarzone, bo po takim wysiłku Klara nie wyglądała zbyt atrakcyjnie, ale z drugiej strony, dowodzi to, że Miro nie patrzy tylko na ładną buzię, ale że dostrzega jej wewnętrzne piękno. Niezły wynik, ale nie ma co się dziwić. Klara była bardzo zdeterminowana, a w dodatku miała świetnego trenera.
    No no widzę mamuśka nie odpuszcza. Najpierw krytykowała jej wagę, potem fakt, że z ta wagą walczy, a teraz to, że nie ma jeszcze dzieci. Wydaje mi się, że matka ma jakąś wewnętrzną potrzebę wyżywania się na córce. Być może ona sama kiedyś nie osiągnęła tego, co chciała więc teraz, żeby się dowartościować krytykuje córkę. Grunt, że Klara nie daje się matce i mówi, co jej na sercu leży. Co do dzieci, to Klara w sumie jest samotna i ma dobrą pracę więc może nie chcieć ich na razie mieć. Dodatkowo może w głębi jej umysłu żyje przekonanie, że dziecko zniszczy jej wysiłek w walce z wagą, bo wiadomo, że w ciąży się tyje.
    No to chyba teraz trzeba czekać na relację z ich randki, pozdrawiam ;) M

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. M.

      Czyżbym naprawdę Was zaskoczyła? Miron jest świetnym trenerem, ale też nie jest ślepy. Bardzo docenia zapał i determinację Klary i jej urodę również. Nie jest facetem powierzchownym i nie patrzy na nią jedynie przez pryzmat jej tuszy.
      Wymiana zdań z matką była ostra. Klara nienawidzi takich prowokacji ze strony rodzicielki. Oczywiście bardzo pragnie mieć dzieci zwłaszcza teraz, gdy usłyszała od Mirona miłosne wyznanie, ale słowa matki doprowadzają ją do ostateczności i jakby nieco na przekór sobie mówi jej, że nie zależy jej na dzieciach. Na pewno pod tym względem nie jest egoistyczna i nie przedkłada kariery nad chęć posiadania potomstwa i na pewno nie myśli w kategoriach, że ciąża zniszczy jej tak ciężko wypracowaną figurę. To zupełnie nie w jej stylu.
      Bardzo dziękuję za kolejny długi wpis i najserdeczniej Cię pozdrawiam. :)

      Usuń
  3. Wszystko zaczyna się układać. Kto by pomyślał , że przystojny mięśniak okaże się księciem z bajki.;) Monika

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moniko

      Miron to mięśniak, ale taki w normie. Jest dobrze zbudowany i nie wygląda jak np. kulturysta z wielką masą mięśniową. Jest też inteligentny. Swoich podopiecznych prowadzi mądrze i w sposób, żeby nikomu nie zaszkodzić. Tak właśnie postępuje z Klarą, a przy okazji zakochuje się w niej. Na niej on od początku zrobił ogromne wrażenie, więc też nie jest jej obojętny. Masz rację, że teraz wszystko zacznie się dla dziewczyny układać bardzo pomyślnie. Należy jej się nagroda za tę ciężką pracę jaką wykonała nad sobą.
      Dziękuję pięknie za wpis i serdecznie pozdrawiam. :)

      Usuń
  4. Jesteś najsilniejszą kobietą, jaką znam- mało spotykany komplement a tak można byłoby te wyznanie potraktować. Ale jak to mówią kochanego ciała nigdy za wiele. Szybko im poszło z tą miłością. Miron już wyznał jej miłość teraz kolej na Klarę. Może najbliższe spotkanie coś zmieni. Chyba, że ona czeka aż będzie w 100% pewna swoich uczuć. Bądź, co bądź nigdy zakochana nie była i jest ostrożna w tym nowym dla niej położeniu. Z mamuśką nic nowego. Ciągle zgorzkniała i niezadowolona. Wybór zięcia pewnie też do gustu jej nie przypadnie i będzie narzekać, że za przystojny i na pewno będzie zdradzał.
    Pozdrawiam miło.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że kolejny rozdział trochę zmieni i przyspieszy nieco akcję opowiadania, a ich relacje osiągną wyższy poziom.
      Klara nie była wcześniej zakochana w Mironie, ale już pierwsze spotkanie z nim wywarło na niej piorunujące wrażenie, co nie jest bez znaczenia.
      Mamuśka chyba też coś wreszcie zrozumie i nie będzie już taka upierdliwa.
      Bardzo dziękuję za komentarz. Pozdrawiam najmilej. :)

      Usuń
  5. Nie spodziewałam się po Mironie takiego wyznania. Nie dziwie się ,że Klara jest zaskoczona. Teraz idzie już ku dobremu tylko matka . . .Może i ona przestanie w końcu się jej czepiać. Rozdział świetny. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki Justyś za komentarz. Serdecznie zapraszam Cię na jutrzejszą część, która ukarze się do południa.
      Pozdrawiam. :)

      Usuń