Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 28 czerwca 2018

SAMOTNOŚĆ - rozdział 6


ROZDZIAŁ 6


Nadszedł pogodny czerwiec. Ula coraz chętniej wyrywała się po pracy do parku. Czasem umawiała się z Jolką w jakiejś zacisznej kafejce, ale ostatnio te spotkania stały się rzadsze, bo oto spełniło się marzenie koleżanki i zaszła w ciążę. Częściej teraz siedziała na zwolnieniu lekarskim niż chodziła do pracy. Trochę się obawiała, że ze względu na wiek ta ciąża może być zagrożona. Nie była już najmłodsza. Ula rozumiała ją doskonale i uważała, że lepiej jak posiedzi w domu, gdzie ma ciszę i spokój, niż będzie narażona na wieczny stres w banku.
Dawno nie widziała też prezesa. Jedynie z bufetowych plotek dowiadywała się, że jest już po rozwodzie, że Paulina zrzekła się całkowicie praw do córki i że sprzedał ich wspólny dom. A tak w ogóle, to przebywa na urlopie chyba już od miesiąca. Alex dwoił się i troił, bo zastępował go a oprócz tego miał sporo swojej roboty. Ula odciążała go jak tylko mogła. Przejęła przynajmniej połowę jego obowiązków. Alex miał wyrzuty sumienia.
 - Jeszcze tylko trochę. Marek wróci i będzie nam lżej. Wytrzymasz?
 - Nie martw się, wytrzymam. Nie jest tak źle. Dziewczyny są bardzo pomocne. Chciałabym im dać jakieś premie w tym miesiącu. Zgodzisz się? Finansowa motywacja jest najlepsza, bo zwiększa wydajność.
 - Oczywiście, że się zgodzę. Po tysiąc złotych wystarczy?
 - Wystarczy – Ula uśmiechnęła się promiennie i z dobrymi wieściami pognała do swojego pokoju.

Dzisiaj był piątek, ostatni dzień harówki i zastępowania Marka. Miał się pojawić w pracy od poniedziałku. Okazało się, że załatwienie wszystkich spraw zajęło mu sześć tygodni a nie jak przewidywał, cztery.
Była zmęczona. Bolały ją oczy od ciągłego wpatrywania się w ekran monitora. Przetarła ciężkie powieki i uśmiechnęła się widząc pochylone nad wyliczeniami dziewczyny.
 - Nie wiem jak wy, ale ja mam dość na dzisiaj. Zbierajcie się. Przez pól godziny niewiele zwojujemy.
Podziękowały jej. Była naprawdę o niebo lepszym szefem niż Turek. Dbała o nie. Dawała premie jak na nie zasłużyły. Dzięki niej podreperowały nie tylko domowy budżet, ale i zdrowie psychiczne. Ona nie wydawała poleceń, ale łagodnie prosiła o wykonanie jakichś rzeczy. Jeśli czegoś nie rozumiały potrafiła cierpliwie wytłumaczyć, żeby miały jasność. Turek wciąż stwarzał atmosferę pełną napięcia i stresu. Przy Uli miały wręcz komfort psychiczny i chętnie przychodziły do pracy.

Wyszła na zalaną słońcem ulicę i uśmiechnęła się sama do siebie. Kochała słońce, kochała ciepło. Taka pogoda potrafiła rozleniwić człowieka. Wolnym krokiem ruszyła na przystanek. Autobus przyjechał kilka minut później, ale nie wsiadła do niego. Był strasznie przepełniony. Wolała iść pieszo niż wdychać pot ściśniętych jak śledzie w beczce ludzi.


Po drodze zrobiła jeszcze niewielkie zakupy. Skręciła z głównej ulicy, by przejść przez szeroki skwer i dotrzeć do domu, gdy usłyszała krzyk i zobaczyła biegnące dziecko.
 - Zosia wracaj! Zatrzymaj się!
Dziecko wybiegło z trawnika na asfaltowy chodnik i szybko przebierając krótkimi nóżkami oddalało się od placu zabaw. Rozwiązane sznurówki niebezpiecznie tańczyły wokół jej nóg. W końcu potknęła się o nie i upadła zanosząc się głośnym płaczem. Ula rzuciła torby i podbiegła do dziewczynki podnosząc ją z ziemi. Przytuliła ją mocno.
 - Już dobrze kochanie, nie płacz. Nie wolno uciekać, bo możesz zrobić sobie krzywdę. Pokaż kolanka.


Do Uli podbiegł zdyszany mężczyzna. Ze zdumieniem stwierdziła, że ma przed sobą prezesa. W sportowym dresie wyglądał jeszcze bardziej pociągająco.
 - Bardzo pani dziękuję, że zatrzymała pani ten żywioł - wysapał.
 - Nie ma za co. Trzeba będzie ją opatrzyć. Ma zdarte do krwi kolana. Dobrzański podrapał się po głowie. Najwyraźniej był zakłopotany.
 - Nie mam w domu żadnego plastra – rzucił bezradnie. – Dopiero wczoraj się tu wprowadziłem.
 - Ja mam i chętnie opatrzę małą. Mieszkam tu pod ósemką, to blisko. Zapraszam.
Uśmiechnął się wdzięcznie, a w jego policzkach ukazały się dwa cudne dołeczki, których widok niemal pozbawił Ulę tchu.
 - A to zbieg okoliczności, bo ja też mieszkam pod tym numerem na ostatnim piętrze - przyjrzał jej się uważniej i spoważniał nagle.
 - Czy my się przypadkiem nie znamy? Mam wrażenie, że już gdzieś panią widziałem.
 - No cóż… Ja pana znam, ale pan mnie chyba nie.
 - Jak to możliwe?
 - Jest pan prezesem Febo&Dobrzański, a ja pracuję w tej firmie. Urszula Cieplak – wyciągnęła do niego dłoń. Marek uścisnął ją. Odebrał chlipiącą wciąż Zosię z jej rąk.
 - No tak. Teraz wszystko jasne. Widziałem panią na pokazie, ale sądziłem, że Alex przyprowadził jakąś nowo poznaną dziewczynę. Wyjaśnił mi, że to była pani, autorka najlepszego budżetu dla firmy. Bardzo się cieszę, że jesteśmy sąsiadami. Na którym piętrze pani mieszka?
 - Na szóstym. Zaraz opatrzę małą.
Otworzyła drzwi od mieszkania i przepuściła przodem Marka z Zosią.
 - Proszę się rozgościć. Ja przyniosę apteczkę.
Uklękła przy kanapie, na której siedziała dziewczynka. Mała miała wciąż mokre policzki.
 - Teraz musimy przemyć rany. Zrobię to bardzo delikatnie, żeby cię nie bolało – mówiła łagodnym głosem. – Poczujesz lekki chłodek, ale szczypać nie będzie – Nalała trochę wody utlenionej na waciki i delikatnie przemywała zadrapania. – Boli? – Zosia pokręciła głową.
 – Już nie.
 - No to się cieszę. Teraz przykleimy dwa plasterki i gotowe. Dopóki nie zrobią się strupki nie wolno ci biegać i musisz się słuchać taty. Będziesz grzeczna?
 - Będę. Ja tylko goniłam motylka.
 - Lubisz motylki? Są takie delikatne i śliczne, prawda? Masz ochotę na soczek? Panu mogę zaproponować filiżankę kawy – zwróciła się do Marka.
 - Bardzo chętnie się napiję. Ten bieg mnie wykończył. Coraz trudniej za nią nadążyć. Jest strasznie ruchliwa.
 - Jest dzieckiem. To jej przywilej.
Wstała z kanapy i przeszła do kuchni nastawiając expres. Małej nalała do szklaneczki soku i wrzuciła do niego słomkę, żeby łatwiej jej było pić.
 - A co w firmie? – Marek upił łyk aromatycznego płynu i wbił wzrok w Ulę. – Chyba sprawiłem wam sporo kłopotu i jeszcze więcej roboty.
 - Jakoś daliśmy radę. Ja przejęłam część obowiązków Alexa, a on bardziej skupił się na pana działce.
 - Mówny sobie po imieniu, dobrze? W firmie wszyscy tak się do siebie zwracają. Turka już nie ma, prawda?
 - Alex zwolnił go dyscyplinarnie. Ja objęłam jego stanowisko.
 - To najlepsza decyzja Alexa. Popieram ją całkowicie. Przez sześć tygodni byłem zupełnie wyłączony i nawet do niego dzwoniłem dość rzadko. Miałem sporo załatwiania. Sprzedawałem dom i szukałem czegoś mniejszego dla siebie i córki. To wszystko trwało i sam już myślałem, że nigdy mi się nie uda wyprowadzić mojego życia na prostą. Wczoraj przeprowadziłem się tutaj i wciąż jestem w fazie urządzania się.
 - To zawsze musi potrwać. Ma pan…, to znaczy masz przed sobą jeszcze dwa wolne dni i na pewno zdążysz. Mogłabym ci pomóc. Chętnie zajęłabym się Zosią, jeśli nie miałbyś nic przeciwko temu. Ty mógłbyś w tym czasie uporać się ze wszystkim.


- Ty wiesz, że to co proponujesz jest nie do przecenienia? – Marek przyglądał jej się z podziwem. - Sam się zastanawiałem co pocznę z małą w weekend, bo moi rodzice wyjeżdżają do Gdańska na te dwa dni i nie mógłbym na nich liczyć. Przyjmuję twoją pomoc z ogromną wdzięcznością. Z Zośką nie powinno być problemów, bo ona jest takim cygańskim dzieckiem i lgnie do każdego – pogładził małą po głowie. – To co Zosiu, spędzisz jutro dzień z panią Ulą?
 - A gdzie idziesz?
 - Nigdzie nie idę. Będę robił porządki w naszym mieszkaniu, bo teraz mamy wielki bałagan i trudno w nim cokolwiek znaleźć.
 - Wybierzemy się jutro na huśtawki – obiecywała Ula – i poszukamy motylków. Będziemy się świetnie bawić.
 - No dobra. Może być.
Marek roześmiał się głośno i cmoknął córkę w policzek.
 - Kocham cię mały żywiołku.
Kiedy opuścili mieszkanie Uli ona sama zastanawiała się skąd wzięła w sobie tyle odwagi, żeby zaproponować Markowi opiekę nad dzieckiem. – Swoją drogą mała jest cudna i taka do niego podobna. Tatuś też niczego sobie. Czyżby to miał być ten mój wymarzony, przystojny brunet? Mam nadzieję, bo facet wart jest grzechu i oprócz urody ma chyba dobry charakter.

Następnego dnia tuż przed dziesiątą wyjechała windą na dwunaste piętro i zadzwoniła do drzwi. Najpierw usłyszała tupot małych stópek a po chwili zobaczyła ich właścicielkę trzymającą za rękę swojego tatę.
 - Dzień dobry.
 - Witaj Ula. Wejdź, proszę. Od wczoraj nic się nie zmieniło. Nadal mam bałagan.
Weszła do środka i rozejrzała się zaskoczona. Mieszkanie było ogromne. Zmieściłoby się w nim z pięć takich klitek jak jej własna.
 - Nie miałam pojęcia, że tu są takie wielkie mieszkania… Naprawdę imponujące.
 - Są takie dwa w każdym z tych bloków. Wszystkie na ostatnim piętrze. Ono jest i tak mniejsze od domu, który sprzedałem. Lubię przestrzeń i nie mam zamiaru zagracić tej chałupy. Zośka gotowa. Tu w plecaku ma flachę z sokiem i kanapkę, gdyby zgłodniała. Ja zaraz zabieram się do roboty.
 - A ja chciałam was zaprosić na obiad koło piętnastej. Pospaceruję trochę z Zosią i wrócę nieco wcześniej. Właściwie wszystko mam gotowe, tylko podgrzać.
 - Dziękuję Ula. Naprawdę myślisz o wszystkim. Po prostu daj znać po powrocie. Wystarczy, że naciśniesz domofon. Później podam ci mój numer telefonu.
Złapała małą za rękę i ruszyła w stronę wind. Marek zamknął za nimi drzwi. Wciąż pozostawał pod urokiem tej kobiety. Dzisiaj wyglądała cudnie. Zaplotła włosy w warkocz, włożyła kwiecistą, przewiewną sukienkę i wyglądała jak nastolatka niezwykle dziewczęco i uroczo. Nie było w niej nic wyzywającego, wyuzdanego i ordynarnego. Podobało mu się, że jest taka naturalna bez przesadnego makijażu, który w ogóle nie był jej potrzebny. Ujęła go łagodnością, kojącym spokojem i niezwykłym opanowaniem. Pomyślał nawet, że w zestawieniu z krzykliwą Pauliną ona jest ostoją anielskiej cierpliwości. Przy byłej żonie jak kania dżdżu tak on pragnął jedynie wyciszenia, uspokojenia negatywnych emocji, których ona dostarczała mu w ogromnych ilościach. Nie było dnia bez kłótni. W jakiś sposób lubiła pastwić się nad nim, bo sprawiało jej to dziką satysfakcję. Trochę się uspokoiła w czasie ciąży, ale po urodzeniu Zośki wszystko wróciło do stanu sprzed niej. Nie zajmowała się małą. Skazała ją na karmienie sztucznym mlekiem mimo, że jej piersi pękały od pokarmu. Odciągała go i z premedytacją wylewała do zlewu pozbawiając dziecko tak ważnych w tym okresie antyciał. Błagał ją, żeby tego nie robiła, ale ona śmiała mu się w nos.
 - Nie będę sobie niszczyć piersi. Już i tak trudno jest mi dojść do figury, którą miałam przed zajściem w tę głupią ciążę. Chciałeś dziecko, to je masz, ale nie wymagaj ode mnie niemożliwego.
Opadały mu ręce, gdy słyszał te durne argumenty. Na szczęście i wbrew wszystkiemu Zośka okazała się silną babą, chowała się zdrowo i rzadko chorowała.
Przetarł dłońmi twarz. Jakie to szczęście, że Paulinę ma już z głowy. Bez problemu podpisała wszystkie dokumenty w sądzie. Zrzekła się praw do dziecka i nie wyraziła chęci widywania go. I dobrze. Dziecko powinno mieć matkę, ale jeśli ta matka jest taka jak Paulina, to lepiej, żeby jej nie miało. On zastąpi małej oboje rodziców i zrobi wszystko, żeby wychować ją na dobrą, uczciwą kobietę. Czas się wziąć do pracy. Ula spadła mu jak z nieba. Okazała się uczynna i dobra. Dzięki niej będzie mógł ogarnąć mieszkanie i być może swoje rozbite życie.

56 komentarzy:

  1. Piękne zdjęcie słodkiej dziewczynki;) Małe dzieci najczęściej są rozczulające dopóki nie zaczną zmieniać się w diabły wcielone;) Liczę, że Zosia będzie dalej taka słodka i kochana. Pozdrowienia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wszystkie dzieci zmieniają się tak drastycznie jak piszesz. Zosia na pewno taka nie będzie.
      Pozdrawiam serdecznie i bardzo dziękuję za komentarz. :)

      Usuń
  2. Ciekawe czy Zosia jest naprawdę cygańskim dzieckiem, czy też da nieźle popalić Uli? Mam nadzieję, że Ula nie będzie żałować, że się zgłosiła do opieki nad małą? Do następnego. Pozdrawiam AB

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. AB
      Zosia to fajny dzieciak. Nie ma skłonności do złośliwego zachowania. Jest raczej spontaniczna i to dlatego czasem zapędzi się za jakimś motylem. Nie robi jednak tego z premedytacją. Ula jest pod wielkim urokiem tej małej, bo wciąż tkwią w niej tęsknoty za własnym dzieckiem. Z pewnością nie będzie żałować, że zadeklarowała się do opieki nad nią.
      Pozdrawiam serdecznie i bardzo dziękuję za wpis. :)

      Usuń
  3. Jak na razie Ula załapała z małą Zosieńką świetny kontakt. Mam nadzieję, że dalej będzie tylko lepiej i że z Markiem pójdzie jej równie dobrze;) Przesyłam ciepłe pozdrowienia;) Daga

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Daga
      Jak pójdzie Uli z Markiem na razie nie zdradzę, ale kontakt z małą Zosią będzie miała świetny.
      Pięknie dziękuję za wpis i najserdeczniej pozdrawiam. :)

      Usuń
  4. Z doświadczenia wiem, że pieniądze w pracy są ważne, ale atmosfera jest chyba ważniejsza. Spokojny i sprawiedliwy szef, to skarb. Bardzo rzadko można na kogoś takiego trafić. Ula jest w tym świetna, ale też ma fajne pracownice. Pozdrawiam Mira

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mira
      Ula jest nietypowym szefem, bo nie rozkazuje, nie wymaga, a jednak egzekwuje od pracowników to co chce. Wniosek z tego taki, że niekoniecznie trzeba się wydzierać, bo łagodnością można uzyskać znacznie więcej.
      Pozdrawiam Cię pięknie i dziękuję za wpis. :)

      Usuń
  5. Na to czekałam. Wreszcie się spotkali. Miejsce zaskakujące i trochę zabawne - plac zabaw. Stawiałam klasycznie, na pracę. Czkam na dalszy rozwój wydarzeń;) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja właśnie nie chciałam, żeby było to biuro i pomyślałam, że plac zabaw będzie lepszym rozwiązaniem. Zosia potłukła kolana, ale dzięki temu ula i Marek mogli się poznać osobiście.
      Pozdrawiam serdecznie i bardzo dziękuję za komentarz. :)

      Usuń
  6. Marek ma kondycję jak nasi piłkarze, czyli żadną. Jeśli wie, że mała ma tendencje do ucieczek, to musi się za siebie wziąć, musi trochę poćwiczyć. Dobrze, że Ula była szybsza;) Cieszę się, że się wreszcie spotkali. Powinno być dobrze, są sąsiadami;) Czekam na ciąg dalszy. Pozdrowienia. Edyta

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Edyta
      Marek miał mnóstwo spraw na głowie i zero czasu na jakieś treningi. Zośka to istny żywioł i ciężko za nią nadążyć. Przy takim dziecku trzeba mieć oczy naokoło głowy.
      Pozdrawiam pięknie i bardzo dziękuję za wpis. :)

      Usuń
  7. Przez żołądek do serca. Niezła taktyka. Zawsze się sprawdza, przynajmniej na początku. Może dzięki temu Ula kupi sobie przychylność małej Zosi i zainteresowanie Marka. Chętnie zobaczę jak to się dalej potoczy. Czekam na czwartek. Serdecznie pozdrawiam;) Jolka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jola
      Karmienie faceta dobrym jadłem zawsze wywiera pozytywne wrażenie. Na Marku też wywarło. To kolejny plus jaki zdobyła Ula, bo już kilka ich u Marka ma. Zośka przylgnie do Uli i polubi ją, a czy podobnie będzie z tatusiem, wkrótce się przekonasz.
      Pozdrawiam cieplutko i bardzo dziękuję za wpis. :)

      Usuń
  8. Zgadzam się z Markiem w stu procentach. Taka mama, to jakiś koszmar! Ludzie lepiej traktują swoje zwierzęta. Dobrze, że Marek pozbył się jej z ich życia. Na pewno małej będzie lepiej bez takiej mamy. Liczę, że Marek znajdzie dla niej najlepsze zastępstwo i mała Zosia zobaczy jak to jest być kochaną przez mamę. Czekam kolejny odcinek. Pozdrawiam;) Iza

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Iza
      Zośka i tak miała rzadki kontakt z Pauliną i w dodatku na jej widok reagowała zawsze płaczem. Na pewno tęsknić nie będzie. Marek pozbył się jej ze swojego życia, ale trzeba pamiętać o tym, że to ona bardziej do tego dążyła, gdy przygruchała sobie bogatego, włoskiego kochanka. Tak czy siak wyszło to i jemu i dziecku tylko na dobre.
      Bardzo dziękuję Ci za komentarz i najserdeczniej pozdrawiam :)

      Usuń
  9. Paula jest beznadziejnie głupia. Pozbywać się mleka, które i tak odciągnęła i pozbawiać swoje dziecko pokarmu, to jest bardzo słabe. I tak miała szczęście, że Marek nie walnął jej wreszcie w ten pusty łeb! Dobrze, że jej już nie będzie. Karma wraca i jeszcze będzie żałować swojego postępowania. Nie mam dla niej dobrych życzeń. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na zatwardziałą głupotę nic się nie poradzi. Markowi też się nie udało. Niezależnie od tego dziecko karmiono od razu z butelki sztucznym mlekiem i jakoś dało radę, mimo że bezcenne antyciała lądowały w zlewie. Oczywiście Marek mógł jej obić łeb, ale podejrzewam, że skutek po czymś takim byłby odwrotny od zamierzonego. Też jestem zdania, że karma do nas wraca więc może i do Pauliny przybędzie.
      Pozdrawiam pięknie i bardzo dziękuję za komentarz. :)

      Usuń
  10. Punkt dla Marka. Mimo, że Ula nie wyglądała tak, jak na pokazie, to on skojarzył, że musiał już gdzieś ja spotkać;) Świetny z niego obserwator i koneser kobiet. Mogli się sobie przedstawić. Fajnie, że są sąsiadami. Mam nadzieję, że dzięki temu będą się częściej widywać i szybko zacieśnią znajomość? Czekam na next. Pozdrowienia;) Kara

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kara
      Po takim wstępie do znajomości na pewno będą się widywać często. Ula ma dobre podejście do dzieci. Marek na pewno to zauważył. Zauważył też wiele innych pozytywnych cech jej charakteru i na pewno docenił. Znajomość bez wątpienia będzie się rozwijać.
      Pozdrawiam Cię najserdeczniej i bardzo dziękuję za komentarz. :)

      Usuń
  11. Taki facet! Takie dziecko! I Paula szukała kogoś innego? Brakuje jej piątej klepki? Do czwartku;) Pozdr

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Paula jest głupia jak but. Najpierw miała parcie na szkło, żeby wyjść za Marka, a potem zaczęło jej brakować wrażeń i poszukała sobie kochanka zapominając, że zawarła związek małżeński i urodziła dziecko. Sama nie wiem, co trzeba mieć w głowie, żeby tak postępować, bo przecież czasem człowiek słyszy o takich przypadkach.
      Pozdrawiam pięknie i bardzo dziękuję za wizytę na blogu. :)

      Usuń
  12. Marek sam będzie sprzątał nowe mieszkanie? Nie wynajął kogoś do tej roboty? To dobrze o nim świadczy, jest rozsądnym facetem. Jednak szkoda, że jego przyjaciele nie dopisali. Ula spadłą mu jak gwiazdka z nieba. Nie będzie się martwił o swoje oczko w głowie. Ula na pewno się postara żeby Zosia dobrze się bawiła;) Pozdrowienia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szczęście trzeba sobie dawkować więc Marek skazany jest na samotne sprzątanie mieszkania. Nie róbmy z niego faceta, który nic nie potrafi zrobić, jest leniem i musi wysługiwać się innymi. To, co zaproponowała Ula to duża przysługa, bo przy dziecku sprzątanie na pewno szłoby dużo wolniej.
      Pozdrawiam serdecznie i bardzo dziękuję za komentarz. :)

      Usuń
  13. Ula, która tęskni za swoim dzieckiem, dostała możliwość sprawdzenia się jako opiekunka małej dziewczynki. Ciąży na niej ogromna odpowiedzialność, ale znając jej podejście do życia myślę, że sobie doskonale poradzi. Martwi mnie tylko, czy nie wpadnie w dołek z tego powodu, że ona dzieci nie ma? Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bez obaw. Ula na pewno nie będzie przeżywać, że nie posiada własnej pociechy, chociaż oczywiście bardzo jej pragnie. Zosia stanie się dla niej taką namiastką własnego dziecka i będzie sę nią zajmować bardzo chętnie zwłaszcza, że dziewczynka jest naprawdę urocza i nie sposób jej nie lubić.
      Bardzo dziękuję za wpis i najserdeczniej pozdrawiam. :)

      Usuń
  14. Witaj Małgosiu,
    czyżby wróżba z początku opowiadania zaczęła się powoli spełniać? Jolka zaszła w upragnioną ciążę i mam nadzieję, że dotrwa do szczęśliwego rozwiązania. Dobrze, że nie bagatelizuje swojego stanu i wie co w tej chwili jest najważniejsze. Powinna przebywać na zwolnieniu tak długo, jak tylko będzie to potrzebne i jej i dziecku. W pracy na pewno sobie poradzą. Pewnie nie będą szaleć ze szczęścia, ale nie ma co się tym przejmować. Dobrze robi, że teraz skupia się na swojej ciąży. Pewnie, że bez sensu jest siedzenie na zwolnieniu jak się doskonale czujemy, ale w tym przypadku jest to dobry wybór. Może i Uli zacznie się ta przepowiednia spełniać? Niby w nią nie wierzyła, trochę się z tego śmiała, ale... Znalazła Marka, którego ona zna. On do tej pory nie miał tej przyjemności. Lubi go. Podoba się jej. Zrobił na niej dobre wrażenie. Nie przeszkadzają jej i nie odstręczają ją od niego nawet liczne plotki, które zdobywa w niezawodnym bufecie. Dla niej liczy się tu i teraz. Odważyła się mu zaproponować pomoc, którą on z wdzięcznością przyjął. Czyli to ona zrobiła pierwszy krok. Teraz należy czekać, jak na to odpowie Marek. Już prawie poskładał swoje życie, zaczyna wszystko od nowa i w nowym miejscu. Na Ulę zwrócił uwagę już wcześniej, teraz tylko fascynacja się pogłębia. Tylko widzę jeden problem. Jeśli on sam się opiekuje córeczką, to chyba nie ma zbyt dużo czasu dla siebie i dla ewentualnej partnerki? Ciekawa jestem jego pomysłów na zacieśnienie znajomości z Ulą? I co z Zosią? Dzieci niezbyt dobrze przyjmują zmiany, ale chyba jednak jest za mała na obrażanie się i protestowanie? Dziękuję za dzisiaj i czekam na ciąg dalszy. Serdecznie pozdrawiam i przesyłam mnóstwo uścisków:) Gaja

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gaja
      Zosia nie pozostaje pod wyłączną opieką Marka, bo gdyby tak było, nie mógłby pracować. Pomagają mu seniorzy. Dziecko cały tydzień jest u nich a Marek jest tatą dojeżdżającym. Nie ma takiej obawy, że nie będzie miał czasu dla ewentualnej partnerki. Nie chce być oczywiście sam, ale jej wybór uzależnia też od Zosi, bo nie chce przedkładać swojego szczęścia nad jej dobro. Generalnie sytuacja jest rozwojowa, a mała Zosia na pewno będzie miała sporo do powiedzenia.
      Wielkie dzięki za wpis. Przesyłam buziole. :)

      Usuń
  15. Pozory mylą. Marek i Paula para jak z obrazka. Piękni, młodzi, zdrowi i bogaci. Doczekali się córeczki. Czy potrzeba czegoś więcej do szczęścia? Okazuje się, że tak, zwykłej miłości, wzajemnego szacunku i bezpieczeństwa. Oj, Markowi nie było łatwo w małżeństwie. Być może Paulina miała powody ukarania męża, ale dlaczego dotknęło to też ich dziecka? Tego nie rozumiem. Jest tyle kobiet, które by się dały pokroić za maleństwo. Przykładem może być Jolka. To niesprawiedliwe, że kobiety pokroju Pauli zachodzą w ciążę bez żadnych komplikacji, a inne przechodzą katusze. Serdecznie pozdrawiam Regina

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Regina
      To właśnie samo życie. Są kobiety, które latami starają się o dziecko, a są takie, które nie doceniają faktu, że je mają, bo pragną nowych doświadczeń najczęściej u boku innych mężczyzn i wtedy dramat gotowy. Porzucają męża i dziecko lub dzieci i idą własną drogą. Paulina była zawsze interesowna. Za Marka chciała wyjść, bo to dla niej był niejako awans społeczny, chociaż niewielki, bo przecież posiadała jakieś koneksje. No ale pani prezesowa Dobrzańska brzmiało dumnie. Dziecka nie planowała, ale stało się i przyszło na świat krzyżując niejako jej plany. Wyjazdy do Włoch stały się coraz częstsze, bo przecież nie jeździła tam zwiedzać tylko spędzać czas z bogatym kochankiem. Pytanie brzmi, czy będzie szczęśliwa. Ja pozostawiłam to już wyobraźni czytelników.
      Pozdrawiam Cię pięknie i bardzo dziękuję za komentarz. :)

      Usuń
  16. No ja tym razem na samym końcu. Ale musiałam być w pracy. "Dzięki niej będzie mógł ogarnąć mieszkanie i być może swoje rozbite życie." Myślę, że ta znajomość może pomóc im obu ogarnąć własne życie. A mała Zosia może im w tym w jakimś sensie pomóc. Chociaż nieświadomie.
    Pozdrawiam serdecznie
    Julita

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Julita
      Zosia rozumie więcej niż im się obojgu wydaje. Na pewno pomoże i to zupełnie świadomie.
      Pozdrawiam Cię pięknie pracusiu i bardzo dziękuję za wpis. :)

      Usuń
    2. Tylko nie pracusiu. Wczorajszy dzień był dniem szalonym. Na dwóch maszynach jednocześnie. I norma zrobiona mimo to.
      Pozdrawiam serdecznie Julita

      Usuń
    3. Przydałaby Ci się jeszcze jedna para rąk. :)

      Usuń
    4. W okresie urlopowym to nawet i ze dwie.

      Usuń
  17. To ci dopiero ciekawe zjawisko. Ludzie harują jak mróweczki i ani jednej skargi. Albo są tak oddani firmie, albo premie, nagrody i pochwały robią swoje. A tak poważnie, to w pracy spędzamy połowę życia, jak nie więcej, więc atmosfera jest niezmiernie ważna. Tutaj każdy wie co ma robić, nikt pod nikim dołków nie kopie, szefowie są żyją w zgodzie. Nic tylko pracować. Gorąco pozdrawiam Teresa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teresa
      Tak właściwie powinno być, bo ludzie przywiązują się do swoich zakładów pracy i chcą w nich pracować jak najdłużej motywowani w odpowiedni sposób. W dobie kiedy jeden człowiek jest szczuty na drugiego jest to w zasadzie niemożliwe a mobbing jest wszechobecny. Najlepiej pracować 24 godziny na dobę i to za darmo ku chwale ojczyzny.
      Pozdrawiam najserdeczniej i bardzo dziękuję za wpis. :)

      Usuń
  18. Urlop Marka dobiega końca. Był dość długi, ale pełen nerwów i pracy, więc teraz chyba by mu się przydał prawdziwy urlop żeby odpocząć i zapomnieć o przeszłości. A mimo, że jest szefem, to wracać do pracy jednak musi. Do następnego. Pozdrawiam;) Ola

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ola
      Marek na pewno sobie to jakoś zrekompensuje. Są weekendy i zawsze można gdzieś pojechać. Rozwód, odebranie praw do dziecka i w ogóle sprawy sądowe na pewno go wykończyły więc praca jest tutaj dobrą odskocznią.
      Pozdrawiam gorąco i serdecznie dziękuję za komentarz. :)

      Usuń
  19. Cieszę się, że Ula z Markiem się poznali. Trochę w tym pomogła im Zosia i coś czuję, że może ona jeszcze bardziej się przyczynić do ich lepszego poznania. Trzymam za małą kciuki. Jest bardzo słodka. Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział. Pozdrawiam;) Ada

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ada
      Zosia jest dość rezolutnym dzieckiem i sporo rozumie. Poza tym gdzieś podświadomie jednak tęskni za matką, a raczej za jej posiadaniem. Jej przywiązanie do Uli okaże się tutaj kluczowe.
      Pozdrawiam Cię pięknie i bardzo dziękuję za komentarz. :)

      Usuń
  20. A Ulka nie przestraszy się bogactwa Marka? Oni pochodzą jednak z dwóch różnych światów. Już teraz, jak zobaczyła wielkość jego mieszkania, to ją zatkało, a przecież jeszcze prawie nic nie widziała z wyposażenia mieszkania. Przesyłam pozdrowienia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ulę zaskoczyła wielkość mieszkania, bo nie sądziła, że takie wielkometrażowe występują na tym osiedlu. Poza tym zdaje sobie sprawę, że Marek pochodzi z bogatej rodziny, sam też zarabia niemałe pieniądze i stać go na więcej niż innych, ale przecież to nie jest kryterium, którym będzie się kierowała w swoich uczuciach do niego. Jego bogactwo nie ma tu nic do rzeczy, bo jak wiadomo Cieplakówna jest zupełnie bezinteresowna i chętna do pomocy.
      Pozdrawiam serdecznie i bardzo dziękuję za wpis. :)

      Usuń
  21. Zosia musiała być w ciężkim szoku, że pozwoliła opatrzyć ranę osobie nieznajomej. Pewnie pomogła bliska obecność tatusia, ale maluch jak są rozżalone, to ciężko je uspokoić. Ula musi mieć dar nawiązywania kontaktów z dziećmi. Duże znaczenie ma tu zapewne jej łagodność i cierpliwość. Ciekawe jak będą sobie radziły bez Marka. Pozdrawiam i do następnego razu;) Nina

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nina
      Zosia raczej ma pogodne usposobienie i lgnie do ludzi, chociaż nie wszystkich obdarza zaufaniem. Opanowanie i łagodny głos Uli też na pewno podziałał na małą uspokajająco. Obie na pewno się polubią.
      Pięknie dziękuję za komentarz i najserdeczniej pozdrawiam. :)

      Usuń
  22. Ula mogła sobie pozwolić na podarowanie sobie przejażdżki zapchanym autobusem. Ja tak nie mogę, mam za daleko. I niestety jest lato a co za tym idzie upały i duchota. Niestety w środkach komunikacji miejskiej chyba by się przydały maski albo zatyczki do nosa. Szkoda, że tak niewiele osób wie co to jest poranna toaleta. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też doskonale to znam, bo przez całe swoje zawodowe życie dojeżdżałam do pracy komunikacją miejską i czasami było nie do wytrzymania. Niektórzy uważają, że brud konserwuje, a od smrodu jeszcze nikt nie umarł. Pokrętna logika jak dla mnie.
      Bardzo dziękuję za wpis i serdecznie pozdrawiam. :)

      Usuń
  23. Oczami wyobraźni widziałam małą uciekinierkę. Rozczuliłam się, bo przypomniały mi się moje maluchy. Przy nich też musiałam mieć oczy dookoła głowy. Nawet na moment nie można ich było spuścić z oczu, bo zawsze coś zmalowali. Na szczęście dla nich i dla mnie obyło się bez większych obrażeń, ale bliźniacy dali mi nieźle popalić. Teraz to już nastolatkowie i pojawiły się inne problemy;) Bardzo chciałam mieć dziewczynkę, ale teraz już bym nie miała siły. Markowi i Uli życzę dużo cierpliwości i spostrzegawczości. Przy takim żywiole się przyda;) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bliźnięta są fantastyczne a zwłaszcza te jednojajowe tak łudząco do siebie podobne, że trudno je rozróżnić i czasem nawet rodzice mają z tym problem. Mnie zawsze bardzo się podobały jednakowo ubrane maluchy i zawsze z wielką przyjemnością je obserwowałam. Zosia ma tu ponad trzy lata, ale z takim dzieckiem można wejść już w jakieś interakcje, porozmawiać, pożartować, sprawdzić jak postrzega świat. Takie chwile są bezcenne i na pewno dla rodzica pouczające.
      Bardzo Ci dziękuję za ten ciekawy komentarz i najserdeczniej pozdrawiam. :)

      Usuń
    2. Wszystko idzie w dobrą stronę.Myślę, że Ula swoją łagodnością przekona Zosię do siebie.Już przemyciem nóżki wodą utlenioną i założeniem opatrunku u bez protestu zyskała mały plusik. Wiem coś o tym, kiedy chciałam to zrobić mojej wnuczce.Teraz "duży opatrunek" czułości i opiekuńczości dla prezesa i poskleja mu się to porozrywane życie. Paulinie to kazałabym puknąć się porządnie w czoło, bo z tego co napisałaś to panna ma nie poukładane...

      Usuń
    3. Ula ma dobre podejście do dzieci a mała Zosia wzbudza w niej dodatkowo bardzo ciepłe i tkliwe uczucia. Na pewno do siebie przylgną i bardzo polubią, bo trudno nie lubić takiego słodkiego szkraba.
      Bardzo dziękuję za wpis i pięknie pozdrawiam. :)

      Usuń
  24. Podobno dzieci mają to do siebie, że dobrego człowieka wyczują. I tu może tak być. Dodatkowo Zosia pierwszy kontakt z Ulą miała, gdy ta przytuliła ją czule. Taki miły gest łatwo zapamiętać i może już zawsze będzie kojarzyć Ulę z czymś dobrym. Bądź co bądź pierwsze wrażenie najważniejsze i skoro Zosia bez protestów zgodziła się na wyjście z Ulą to było jak najbardziej udane. Myślę też, że po kolejnym dniu Zośka będzie lgnąć do Uli jeszcze bardziej a z czasem widzieć w niej mamę, bo jak to mówią ojciec matki nie zastąpi tak jak matka ojca.
    Pozdrawiam miło.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. RanczUla
      No cóż mogę powiedzieć... Mogę powiedzieć, że Twój przenikliwy rozumek właściwie się nie myli. Nic więcej nie napiszę, bo za dużo musiałabym odkryć.
      Pozdrawiam Cię najserdeczniej i bardzo dziękuję za to, że wpadłaś i zostawiłaś ślad. :)

      Usuń
  25. Marka życie rozsypane jest w pył i próbuje on na nowo je poskładać.Obecność Uli może mu w tym pomóc zwłaszcza ,że pierwszy kontakt z jego córką można uznać za udany ,bo Zośka nie wybuchła płaczem na jej widok ani nie odpychała jej jak chciała opatrzeć dziewczynce kolanka. dzieci różnie reagują na obcych więc ula musi mieć podejście do dzieci jej łagodność także miała tu duży wpływ na to ,że mała jej nie odepchnęła. Ciekawe jaką receptę znajdzie na Marka? Czy pozostanie w jego życiu na dłużej? czyżby on nie Aleks czy ktoś inny był tym jej pisanym? Nie wiem czemu nastawiłam się tak na Aleksa ,ale on jest tu kawal dobrego charakteru i szkoda by było ,gdyby miał wieść żywot samotnika i pracoholika. czekam na cd. Pozdrawiam serdecznie :).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Justyna
      Recepta na Marka... Na pewno nie będzie go uwodzić z premedytacją. Jest pozytywnie nastawiona a Marek jako mężczyzna bardzo jej się podoba. W końcu to wróżka go ujrzała w kartach i jeśli wierzyć wróżkom, to ta wróżba powinna się spełnić. Pisałam już wyżej, że Alex kocha Julię a Ulę traktuje jak najlepszego przyjaciela.
      bardzo dziękuję Ci za komentarz i najserdeczniej pozdrawiam. :)

      Usuń
  26. Bardzo fajnie napisane. Jestem pod wrażeniem i pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń