Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 26 lipca 2018

SAMOTNOŚĆ - rozdział 10


ROZDZIAŁ 10


W porze lunchu poszła do bufetu. Od jutra chyba nie znajdzie czasu na ploteczki z dziewczynami. Jak tylko ją zobaczyły zaczęły gadać jedna przez drugą.
 - Dlaczego córka prezesa mówi do ciebie „ciociu”? Co cię z nim łączy? Czyżby miłość? Opowiadaj!
Podniosła ręce w obronnym geście.
 - Chwila, chwila. Nie wszystkie naraz. Poproszę najpierw herbatę i kanapkę – usiadła przy stoliku. – Faktycznie mogło was to trochę zdziwić, ale nie ma w tym żadnej sensacji ani tajemnicy. Same wiecie, że Marek jak rozwiódł się z Pauliną to sprzedał dom. W zamian kupił wielkie mieszkanie w tym samym bloku, w którym i ja mieszkam. Też byłam zaskoczona, kiedy spotkałam go z dzieckiem na placu zabaw. Od słowa do słowa okazało się, że mieszka na ostatnim piętrze i usiłuje zrobić porządek w mieszkaniu, bo przeprowadził się dzień wcześniej. Zaproponowałam, że zajmę się małą, żeby miał więcej swobody w działaniu. Zosia, to kochane dziecko, polubiła mnie i zaczęła nazywać ciocią. Ot i wszystko.
 - A my myślałyśmy, że to bardziej romantyczna historia – powiedziała zawiedziona Ela.
 - No bardzo mi przykro, że was rozczarowałam – zachichotała Ula. – A wam jak minął weekend?

Następnego dnia przeniosła się do gabinetu Alexa uprzedzając Matyldę i Beatę, że gdyby miały jakieś problemy, to mają dzwonić, lub przyjść na piąte piętro. W drodze do gabinetu Alexa natknęła się na Marka, który najpierw rozejrzał się, po czym przyciągnął ją do siebie i cmoknął w usta.
 - Dzień dobry Ula – wyszeptał, gdy już oderwał się od niej. – Wybacz, ale nie mogłem się oprzeć.
Purpurowa z zażenowania wykrztusiła
 - Nic nie szkodzi. To było nawet... przyjemne, ale nie chciałabym wzbudzać jakichś niezdrowych sensacji, więc może spróbuj się opanować.
 - To będzie niezwykle trudne – przewrócił oczami. – Idziesz do Alexa?
 - Tak. Wczoraj wszystko z nim uzgodniłam i z moimi dziewczynami też. Najważniejsze to dobra logistyka. Poradzimy sobie. Zosia u dziadków?
 - Tak. Zawożę ją tam w poniedziałek i zostaje u nich do piątku. Ja przez ten czas jestem tatusiem dojeżdżającym. Trochę to uciążliwe. Nawet myślałem, żeby od września zapisać ją do tego przedszkola na osiedlu. Byłoby mi wygodniej a i ona oswoiłaby się z innymi dziećmi. Moi rodzice też nie są już tak sprawni jak kiedyś i nie nadążają za tym żywiołkiem.
 - To chyba dobry pomysł. Powinieneś jak najszybciej tam dotrzeć i zapytać, czy mają miejsca. Wiem, że z tym może być problem.
 - Serio? Nie wiedziałem. Jeszcze dzisiaj tam podjadę jak będę jechał do rodziców. A może pojechałabyś ze mną? Zosia się ucieszy.
 - Ten pomysł z kolei niekoniecznie jest dobry. Nie znam twoich rodziców, a raczej znam ich tylko ze zdjęć. Czułabym się skrępowana.
 - Niepotrzebnie. Sporo mógłbym im zarzucić, ale na pewno nie brak uprzejmości, czy brak poczucia taktu. Poza tym Alex tyle im nagadał o tobie, że ojciec od pokazu bardzo chce cię poznać. Zobaczysz, nie będzie tak źle.

Podjeżdżali pod willę Dobrzańskich a ona wciąż nie mogła wyzbyć się wątpliwości. Drzwi otworzyła im gosposia seniorów informując, że oni sami siedzą z Zosią na patio. Wraz z Markiem przeszła przez długi hol podziwiając po drodze kosztowne antyki. Wyszli na zalany słońcem taras. Pod wielkim parasolem siedział Krzysztof popijając jakiś sok, a Helena zajęta była Zosią.


 - Dzień dobry wszystkim – huknął Marek. Zosia z piskiem podbiegła do niego, a on podniósł ją i wycałował jej policzki. – Zobacz kogo ci przyprowadziłem.
 - Ciocia Ula! – wyciągnęła do niej ręce. Odebrała ją od Marka i cmoknęła słodko.
 - Witaj skarbie. Stęskniłam się za tobą.
Krzysztof podniósł się z fotela i dołączył do zbliżającej się Heleny.
 - Moi drodzy przedstawiam wam Ulę Cieplak. Słynną Ulę Cieplak, genialnego ekonomistę i autorkę najlepszego budżetu w historii firmy. Ula jest też moją dziewczyną.
Ostatnie słowa Marka wdeptały ją w ziemię. Zrobiła się purpurowa.
Po co im to powiedział? W jakim celu? Sądziła, że dzisiaj na korytarzu wyraziła się dość jasno.
Krzysztof ujął jej dłoń i szarmancko ucałował. Helena ograniczyła się do podania ręki uśmiechnąwszy się serdecznie.
- Jest nam niezwykle miło poznać panią – powiedziała. - Mąż był pod ogromnym wrażeniem tych oszczędności, które udało się pani wygenerować. To był prawdziwy majstersztyk.
 - To prawda, – Krzysztof potwierdził słowa żony – a jeszcze jak usłyszałem tyle pochwał od Alexa, byłem przekonany, że zatrudniliśmy naprawdę kogoś wyjątkowego, niezwykle uzdolnionego i nietuzinkowego. Bardzo chciałem poznać panią osobiście.
 - Mnie też jest niezwykle miło poznać państwa i poczytuję to sobie za zaszczyt, bo w firmie jesteście legendą. I jeszcze taka mała prośba. Bardzo proszę mówić mi po imieniu.
 - Siadajmy – Helena zaprosiła szerokim gestem wszystkich do stołu. Na pewno jesteście głodni. Nasza gosposia zaraz poda obiad. My już jedliśmy wcześniej ze względu na Zosię. Ja tylko dam jej znać i zaraz wracam.
Na obiedzie się nie skończyło. Po nim podano kawę i różne słodkości. Zosia nie schodziła Uli z kolan. Krzysztof wypytywał o studia i przebieg jej kariery zanim trafiła do F&D. Faktycznie przestała odczuwać zdenerwowanie. Rozluźniła się, bo rodzice Marka okazali się wyjątkowo mili i uprzejmi.
 - Miałem jeszcze dzisiaj podjechać do przedszkola u nas na osiedlu. Chciałbym zapisać do niego Zosię, żeby miała kontakt z dziećmi. Tak będzie najlepiej, a ja nie będę musiał codziennie przepychać się przez całą Warszawę, żeby do was dojechać. Niestety – zerknął na przegub dłoni – dzisiaj już nie zdążę. Najlepiej będzie jak podjadę rano przed pójściem do pracy.
 - Nie boisz się, że zacznie łapać różne choroby? Dzieci tak łatwo je roznoszą – zmartwiła się Helena.
 - Ona musi swoje odchorować teraz, gdy jest mała, żeby później mieć spokój. Nie będzie tak źle.

Tak jak Marek jej obiecał weekendy spędzali w chacie nad jeziorem. Tu ładowała baterie na kolejne pięć dni. Jeszcze tydzień miała takiej harówki. Alex nie dzwonił do Marka i nie dzielił się z nim, co zwojował w Londynie. Marek też nie nagabywał go telefonami. Nie chciał mu przeszkadzać. Zresztą teraz całą jego uwagę zajmowała Ula i Zosia. Coraz częściej zdobywał się wobec niej na bardziej intymne gesty. Uwielbiała siedzieć wieczorami na werandzie z kieliszkiem wina w dłoni, wtulać się w jego ciepłe ramiona, słuchać koncertu świerszczy i cichego plusku wody. Czuła się wreszcie szczęśliwa. To wszystko było dla niej nowe, czasem wydawało jej się, że śni na jawie. Odkrywała tę miłość, smakowała ją wszystkimi zmysłami. Nigdy w życiu nie doświadczyła tak wielu emocji na raz. Marek całował cudownie. Jego pocałunki były delikatne, czasem ledwo muskały jej usta, by po chwili żarliwie wpić się w nie i pozbawić ją tchu.


Zosia miała pamięć jak mamut. Siedziała na werandzie z naburmuszoną miną i marudziła.
 - Mówiłaś wczoraj, że pójdziemy na łąki pleść wianki.
 - Mówiłam. Obiecałam ci i słowa dotrzymam. Dzisiaj tata gotuje, a my robimy sobie wolne. Dopiję tylko tę kawę i ruszamy. Przynieś adidasy. Nie możesz iść w klapkach. W trawie mogą być kleszcze. Opowiadałam ci, że są niebezpieczne.
Mała pobiegła po obuwie i już po chwili ruszyły w stronę łąk, na których kwitła dorodna koniczyna. Uzbierawszy jej spore naręcze przysiadły na zwalonym pniu i Ula zaczęła pokazywać małej jak się plecie wianek.


Zajęta tą skomplikowaną czynnością zamilkła na dłuższą chwilę, co było u niej czymś znamiennym, bo przeważnie buzia jej się nie zamykała.
 - Ciocia? – odezwała się w końcu. – A ożenisz się z moim tatusiem? On jest naprawdę fajny i bardzo kochany.
Ula wytrzeszczyła oczy na małą. Zośka jednak potrafiła ją zaskakiwać. Skąd w jej główce lęgły się takie pomysły?
 - Zosieńko, co też ci przyszło do głowy? Kobiety się nie żenią, kobiety wychodzą za mąż.
 - No dobrze. Wyjdziesz za mąż za mojego tatusia? On jest bardzo samotny.
Ula o mały włos nie parsknęła śmiechem. Zośka jak na trzy i pół latkę była niesamowicie rezolutna, ale nawet ona nie wpadłaby na coś takiego.
 - A skąd wiesz, że tata jest samotny?
 - Słyszałam jak babcia mówiła do dziadka. Mówiła, że jest jeszcze młody i taki samotny, i że powinien się ożenić. A potem powiedziała, że jesteś piękna i mądra, i że z tobą byłby szczęśliwy.
 - O rany… Ta mała powtarza wszystko jak papuga. Trzeba będzie uważać na to, co się przy niej mówi. Naprawdę tak powiedziała?
 - Naprawdę. To wyjdziesz za tatę, czy nie? – powtórzyła uparcie. – On cię kocha. Ja też cię kocham. Wreszcie miałabym mamę – spuściła głowę i westchnęła. – Wszystkie dzieci mają mamy, a tylko ja nie mam.
 - O matko. Nie sądziłam, że to dziecko aż tak bardzo odczuwa jej brak. Nigdy nie wspominała o Paulinie, nie mówiła, że za nią tęskni. Myślisz, że nadaję się na twoją mamę?
Zosia podniosła głowę i uśmiechnęła się szeroko pokazując wszystkie mleczaki i te słodkie dołki w policzkach.
 - Jesteś najlepsza na mamę! – wykrzyknęła z entuzjazmem i rzuciła jej się na szyję.

Siedzieli u Alexa w gabinecie i słuchali jego relacji z pobytu w Londynie. Jego twarz promieniała szczęściem.
 - Gdybym cię nie posłuchał bracie, do końca życia bym tego żałował. Poszedłem do jej firmy i najpierw dowiedziałem się, czy jest w pracy i o której kończy. Kupiłem wielki bukiet czerwonych róż i czekałem na nią przed wejściem. Tak bardzo bałem się jej reakcji, że serce miałem w gardle. Wreszcie wyszła i zauważyła mnie. Im bliżej podchodziła tym bardziej jej piękne oczy wypełniały się łzami. Ja też nie wytrzymałem i rozryczałem się. Runąłem przed nią na kolana i powtarzałem w kółko „Julia wybacz mi, wybacz.” Odstawiłem niezły cyrk. Kiedy zaczął gromadzić się tłumek gapiów wstałem i pociągnąłem ją za sobą. Weszliśmy do pierwszej napotkanej knajpy i tam wreszcie mogłem jej powiedzieć dlaczego tu jestem. Ona tak jak ja nie związała się z nikim. Wciąż jest sama jak palec, bo nie potrafi o mnie zapomnieć tak jak ja o niej. Za dużo lat straciliśmy przez złe języki i moją głupotę. Wszystko wyjaśniliśmy. Ona wraca do Polski. Pozamyka tylko firmowe sprawy i przyjedzie. Mam nadzieję, że przyjmiesz ją do pracy?
 - Oczywiście że tak. Była świetna w swojej dziedzinie. Potrzebujemy przecież najlepszych fachowców. Tak się cieszę, że wam się udało.
 - Ja też – odezwała się Ula. – To bardzo romantyczna historia Alex i było by niedobrze, gdyby nie skończyła się happy endem. Szczerze gratuluję wam obojgu. Zasłużyliście na szczęśliwe życie jak mało kto.
 - A co tutaj?
 - Jeśli pytasz o robotę, to wszystko pod kontrolą. Ula poradziła sobie znakomicie przy wydatnej pomocy swoich dziewczyn. Obiecałem im premię w wysokości ich pensji i mam nadzieję, że nie będziesz oponował. Poza tym jestem szaleńczo zakochany w pewnej dziewczynie o niesamowicie błękitnych oczach a co najważniejsze ona tę miłość odwzajemnia. Mam zamiar jeszcze w tym roku zaciągnąć ją do ołtarza, a raczej do magistratu. Nasz związek być może nie jest długi, ale za to bardzo intensywny.
Ula wytrzeszczyła na Marka oczy. – To dzieje się za szybko, zdecydowanie za szybko… To coś w rodzaju oświadczyn? Chyba za bardzo cię ponosi.
Rozbawiony Alex patrzył na naburmuszoną minę Uli. Marka oczy śmiały się do niej.
 - Można tak powiedzieć, choć nie mam przy sobie odpowiedniego rekwizytu. Przecież się kochamy to na co mamy czekać? Mamy chodzić ze sobą przez pięć następnych lat tylko po to, żeby upewnić się co do naszych uczuć? Bez sensu. Kochanie, ja chcę mieć z tobą dzieci. Nie chcę, żeby Zośka była jedynaczką. Jak najszybciej musimy zmajstrować sobie bobasa.
Ula oblała się soczystą czerwienią. Jej policzki płonęły. Alex nie wytrzymał i ryknął głośnym śmiechem.
 - Nie wstydź się Ula. Znam tego wariata i wiem, że jest trochę w gorącej wodzie kąpany, ale to dobry człowiek i jak mówi, że cię kocha to tak jest.

12 komentarzy:

  1. Małgosiu miłość, miłość, miłość...kwitnie wkoło. Marek działa szybko, mała Zosia lgnie do Ulki, czemu akurat się nie dziwie, tata i dziadkowie nawet najlepsi nie zastąpią matki. Coś o tym wiem bo mam prawie pięcioletnią wnuczkę. Wiem też jak powtarzają wszystko co usłyszą i widzą muszą się więc zakochani pilnować. Taki Alex podoba mi się bardziej niż w serialu, chociaż tam wiadomo co nim kierowało. Czekam na dalszy rozwój sytuacji, bo Twoje opowiadania czyta się naprawdę jednym tchem. Wiem,że pewnie brakuje czasu i pogoda kusi do odpoczynku ale życzę weny na dalsze części. Pozdrawiam Agata

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Agata
      Właśnie skończyłam pisać kolejne opowiadanie pt. "Zaślepienie". Teraz mogę spocząć na laurach, bo ostatnio napisałam całkiem sporo a Wy będziecie miały co czytać przez przynajmniej dwa lata.
      Ta historia już się kończy więc nie może być inaczej jak tylko słodko i miłośnie. Każdy z bohaterów znalazł swoje prywatne szczęście a najbardziej wygrana jest mała Zosia, której spełnią się marzenia o mamie.
      Pięknie dziękuję Ci za komentarz i najserdeczniej Cię pozdrawiam. :)

      Usuń
    2. Skoro ma Pani tyle nadpisane to dlaczego nie rozważyć publikacji dwa razy w tygodniu. W czwartek np. Ula i Marek a w inny dzień inne opowiadanie. Ja jestem już znużona losami Uli i Marka i czytam z przyzwyczajenia. Za to te drugie są dla mnie o wiele ciekawsze. Pozdrawiam serdecznie Marta.

      Usuń
    3. Nie przewiduję częstszego publikowania. Napisałam na wyrost i spuchliznę tylko dlatego, że jestem w coraz gorszej kondycji fizycznej i kiedyś nadejdzie dzień, że nie dam już rady klepać w klawisze. Jeśli wchodzisz na blog z przyzwyczajenia to wiesz, że publikuję naprzemiennie opowiadania o BrzydUli z innymi opowiadaniami. Za dwa tygodnie będzie publikowane nowe opowiadanie z gatunku tych innych, na które Cię serdecznie zapraszam.
      Pozdrawiam. :)

      Usuń
  2. Marek faktycznie w gorącej wodzie kąpany, ale cóż miłość najważniejsza.
    Zosia jak każde dziecko pragnie mieć oboje rodziców nawet jeśli o tym nie mówi.
    Natomiast Helena wydaje się niezbyt zadowolona, a raczej nie do końca chyba pogodziła się z tym iż Marek nie jest z Pauliną - chociaż mogę się mylić i nie mieć racji.
    Gorąco pozdrawiam
    Julita

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Julita
      Helena jest bardzo zadowolona i z całą pewnością nie chce powrotu Pauliny. Ma do niej żal o to, że okazała się wyrodną matką i o to, że będąc żoną Marka zdradzała go z włoskim kochankiem. Do Uli nastawiona jest bardzo pozytywnie.
      Bardzo dziękuję za komentarz i najserdeczniej pozdrawiam. :)

      Usuń
  3. Wow, ale Marek ma tempo! Jestem zaskoczona, ale może faktycznie nie ma na co czekać. Jest zakochany, Zosia lubi Ulę z wzajemnością czyli jest szansa na utworzenie szczęśliwej rodziny. Mam nadzieję że tak będzie i tak jak Marek pragnie Zosia szybko będzie miała rodzeństwo
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Marzycielka
      Marek jest szybki Bill ale nie bez powodu tak pospiesza ze wszystkim. Chce mieć pełną rodzinę a nie starzeć się jako samotny rozwodnik. Ulę pokochał z wzajemnością i tak naprawdę nie chce długiego narzeczeństwa tak jak to było w przypadku Pauliny, bo ono nie gwarantuje udanego i długiego pożycia o czym się przekonał. Teraz chce zalegalizować związek z Ulą mimo, że też nie ma i nie może mieć takiej pewności. Dostrzega jednak wielkie różnice między jedną partnerką a drugą a tą najważniejszą jest opiekuńczość Uli względem Zosi. To zdecydowanie przemawia za tym, że ich związek może być udany.
      Pozdrawiam Cię pięknie i bardzo dziękuję za wpis. :)

      Usuń
  4. Oświadczyny muszę powiedzieć oryginalne. Ja powiedziałabym od razu tak. Zosia również ma sporo racji i widzi dużo. Pomijając, że charakter ma po tatusiu. Nie pamiętam aby miała jakieś fochy. Takiej słodkiej dwójki nie można zostawić samych.
    Pozdrawiam miło.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. RanczUla
      Faktycznie Zosia nie odstawia fochów i nie robi scen, ale jest dość uparta. Dzięki temu w jakimś stopniu zdopingowała tatę do działania.
      Pięknie dziękuję, że zajrzałaś. Najserdeczniej pozdrawiam. :)

      Usuń
  5. Czyżby szykował się wspólny ślub dwóch par. Wspólne śluby zdarzały się już ale nie w takiej obsadzie.
    Pozdrawiam serdecznie Marcela.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Marcela
      Niestety nie. Taki pomysł nie przyszedł mi do głowy.
      Pozdrawiam serdecznie i bardzo dziękuję za wizytę na blogu. :)

      Usuń