Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 12 lipca 2018

SAMOTNOŚĆ - rozdział 8

ROZDZIAŁ 8


Dzisiaj miała trochę luźniejszy dzień. Matylda i Beata rano pojechały na szkolenie BHP. Co jakiś czas musiały takie szkolenia przejść. Ona została sama na polu bitwy. Rozliczyła kilka faktur za paliwo i materiały biurowe, pozamykała kilka spraw i zrobiła porządek w segregatorach. W porze lunchu poszła do bufetu. Była ciekawa najnowszych ploteczek, a dziewczyny zawsze wiedziały więcej niż ona. Zastała je już przy stoliku. Nawet bufet dzisiaj wydawał się opustoszały, bo większość pracowników niższego szczebla szkoliła się. Przywitała się z nimi i usiadła.
 - Daj mi herbatę i jakąś kanapkę Elu. Burczy mi w brzuchu od rana, bo nie zdążyłam zjeść śniadania – wyjaśniła. – Co słychać?
 - Oj słychać i to całkiem głośno. W poniedziałek Marek wywalił na zbitą twarz swoją sekretarkę – powiedziała z satysfakcją Ala. – I bardzo dobrze, To głupie dziewuszysko nie dość, że bezczelne i krnąbrne, to jeszcze leniwe. Żadnego pożytku z niej nie miał. Ciągle się spóźniała, nie wykonywała poleceń i wciąż paplała przez telefon. Żebyście widziały jaki cyrk odstawiła na środku holu. Na klęczkach prosiła Marka, żeby jej nie wyrzucał, ale on chyba miał już jej serdecznie dość. Pamiętacie dlaczego musiał ją zatrudnić?
 - Musiał? – zapytała Ula.
 - No tak. Paulina to na nim wymogła. Violetta nie miała pojęcia o tej robocie za to była świetna w śledzeniu Marka poczynań. Donosiła Paulinie o jego wyskokach, grzebała mu w notesie i takie tam. Teraz jak rozstał się z żoną, to głupia sekretarka nie jest mu potrzebna. I tak długo wytrzymał i płacił jej za nic. Sebastian próbował się za nią wstawić, ale i jemu się dostało. Marek wywrzeszczał mu na środku korytarza, że nie będzie trzymał darmozjada w firmie i jeśli bardzo chce, to może do niej dołączyć. Wtedy Olszański się zamknął. Violka mu się podoba, ale najwidoczniej nie na tyle, żeby ryzykować dla niej posadę.


 - A słyszałyście, że Alex podobno wyjeżdża do Londynu? – Ela przysiadła przy stoliku podając Uli kanapkę z szynką. – Ty chyba powinnaś coś wiedzieć na ten temat. W końcu to twój szef.
 - No właśnie nic nie wiem. Zaskoczyłaś mnie. Skąd wiesz?
 - Dorota coś tam podsłuchała jak gadał przez telefon i wymieniał nazwisko Julii Sławińskiej. Pamiętacie ją? To ta wielka miłość Alexa. Może chce do niej wrócić? Przed laty wyjechała stąd bez słowa – wyjaśniała Ela. – Alex podobno zarzucił jej zdradę. Nie wiem, czy to była prawda, bo ona przecież świata poza nim nie widziała i nie sądzę, żeby mogła go zdradzić i że… - nie dokończyła, bo drzwi bufetu otworzyły się i wszedł Marek prowadząc ze sobą córkę. Zosia zobaczywszy Ulę wyrwała mu się i podbiegła do niej z otwartymi ramionami krzycząc – ciociaaa! – Ula złapała ją i podniosła do góry.
 - A co ty tutaj robisz? Nie jesteś u dziadków?
 - Ojciec ma dzisiaj badania a mama pojechała razem z nim. Nie miałem wyjścia i musiałem Zośkę zabrać ze sobą. I przepraszam – spojrzał na siedzące przy stoliku kobiety. – Powinienem się najpierw przywitać. Dzień dobry paniom.
 - Napijesz się soczku? Pani Ela ci przyniesie- Ula usadziła małą na kolanach..
 - A jest pomidorowy?
 - Jest. Już przyniosę.
 - Pani Elu i jakąś słomkę – rzucił za nią Marek. – Wszędzie cię szukam. Mam sprawę, więc jeśli moglibyśmy pogadać…
 - No jasne… Nie ma problemu. I tak lunch się już kończy. Zabierzemy ten sok ze sobą. Na razie dziewczyny.
Kiedy wraz z Markiem i Zosią opuściła bufet, przy stoliku zapanowała wielka konsternacja.
 - Ciocia? – Ala była w wielkim szoku. – Od kiedy Ula jest ciotką dla córki Marka? To wydaje się mocno podejrzane. Może ona i Marek… No wiecie…
 - No coś ty Ala – Iza wydawała się nie mniej zaskoczona niż koleżanka. – Przecież oni się prawie nie widują. On siedzi na piątym, ona na trzecim. No, chyba że jakoś po pracy… Nie będziemy zgadywać. Przy pierwszej nadarzającej się okazji zapytamy Ulę o to.

Marek zatrzymał się przy windach i spojrzał na Ulę. Wyglądała pięknie. Dzisiaj nie miała okularów tylko soczewki, które jeszcze bardziej intensyfikowały błękit jej pięknych oczu.


 - Znowu przychodzę z wielką prośbą. Za godzinę mam spotkanie na mieście i nie mogę na nie zabrać Zosi. Czy mogłabyś…
 - Oczywiście. Nawet nie musisz prosić. Chętnie się nią zajmę. Pójdę do Alexa i zapytam, czy będę mu jeszcze potrzebna. Niewiele miałam dzisiaj do roboty i już się z nią uporałam. Jeśli wyrazi zgodę, to pójdę z Zosią do parku, a potem zabiorę do siebie. Po prostu odbierzesz ją po pracy.
Marek pochylił się i cmoknął ją w policzek.
 - Bardzo dziękuję Ula. Znowu mnie ratujesz. Odwdzięczę się. Obiecuję. – Przykucnął przy Zosi. – Pójdziesz kochanie z ciocią, a ja przyjdę po ciebie jak będę wracał z pracy. Bądź grzeczna. Kocham cię.
Razem z nim wyjechała na piąte piętro i ruszyła do gabinetu Alexa. Okazało się, że Zośka uwielbia go. Porwał ją na ręce i kręcił się z nią dookoła. Wycałował jej policzki i połaskotał wywołując radosny pisk.
 - A co ty tu robisz mała przechero? Przyszłaś tacie poprzeszkadzać w pracy?
 - Nie przeszkadzam. Idę z ciocią do parku – chichotała pod wpływem łaskotek.
 - Marek ma spotkanie służbowe i nie bardzo wiedział co zrobić z Zosią – wyjaśniła Ula. - Obiecałam, że jej przypilnuję, jeśli się zgodzisz. Nie mam już na dzisiaj nic pilnego i jeśli nie jestem ci potrzebna to chciałabym z nią wyjść.
 - Nie mam nic przeciwko zwłaszcza, że chodzi o moją siostrzenicę. Bawcie się dobrze.

Szły sobie spacerkiem delektując się ciepłą pogodą. Ten park położony w pobliżu firmy też miał swój urok. Jedną z atrakcji był niewielki staw, w którym taplało się stado kaczek. Wiedząc o tym Ula kupiła po drodze dwie małe bułki. Zosia aż podskoczyła na widok ptaków.
 - Ile tu kaczek…
 - Wiedziałam, że ci się spodobają. Mam dla nich bułki. Nakarmisz kaczuszki? – wyjęła z siatki bułkę i rozerwała ją. – Rzucaj okruszki na trawę. Zobaczysz, że wyjdą z wody i będą zajadać.


Tak było w istocie. Po chwili całe stado obstąpiło Zosię. Mogła niektóre z ptaków pogłaskać. Nie uciekały. Najwyraźniej były oswojone przez stałych bywalców tego miejsca. Poza stawem zaliczyły jeszcze obowiązkowo plac zabaw. O czternastej ruszyły na przystanek. Dla Zosi jazda autobusem również była atrakcją, bo jechała nim dopiero drugi raz. Pierwszy zaliczyła podczas jazdy do ZOO.
W domu włączyła jej kreskówki a sama zajęła się obiadem. Dzisiaj miało być skromnie, bez zupy, a jedynie spaghetti z sosem pomidorowym. Nałożyła Zosi i sobie porcję. Mała wcinała aż jej się uszy trzęsły.
 - Pycha. Nawet babcia nie robi takiego dobrego.
Marek pojawił się przed siedemnastą. Jego też uraczyła wielką porcją makaronu i zawiesistego sosu. Kiedy zjadł, poluzował pasek od spodni a ona już stawiała na stoliku kawę.
 - Załatwiłeś wszystko?
 - Załatwiłem. Poza tym mam dla ciebie pewną propozycję. W sobotę wybieramy się z Zosią nad Zalew Zegrzyński. Tam w Rybakach mam niewielki domek.


Można wypocząć i zrelaksować się. Trochę taka odskocznia od całego tygodnia. Dołączysz do nas? Byłoby wspaniale. Zapowiada się piękna pogoda. Będziemy się opalać i popływamy. Woda o tej porze roku jest tam dość ciepła. Tym razem to ja biorę na siebie sprawę zaopatrzenia. Moglibyśmy nawet wyjechać w piątek po pracy. Co ty na to?
Ta propozycja tak ją zaskoczyła, że przez co najmniej dwie minuty nie mogła wykrztusić z siebie słowa. On chce ją zabrać do chatki nad wodą? Dlaczego? Z jakiej racji? A może to sposób na odwdzięczenie się za opiekę nad Zosią?
 - Ciocia jedź z nami – głos małej wyrwał ją z tych myśli. – Będzie fajnie.
 - No dobrze… - wystękała. – Dziękuję za zaproszenie, chociaż muszę przyznać, że jestem zaskoczona.
 - Mam nadzieję, że pozytywnie. Harujesz dla mojej firmy jak wół. Przyda ci się parę dni odpoczynku. Bardzo się cieszymy, że się zgodziłaś. W takim razie spakuj się już jutro. Ja wpadnę wieczorem po twój bagaż. W piątek rodzice przywiozą mi do firmy Zosię i będziemy mogli ruszyć zaraz po pracy. To będzie naprawdę udany weekend.


 - Ależ tu pięknie – Ula wysiadła z samochodu i rozejrzała się dokoła. Pomogła wysiąść Zosi i trzymając ją za rękę podeszła do wody. – Jutro zaliczymy pływanie. Popluskamy się trochę. Teraz pomożemy tacie z bagażami.
Chata wydała jej się imponująco duża. Na pewno nie była chatką, ale solidnym domkiem letniskowym. Wielka weranda, na której można było przysiąść przy drewnianym stole. Wszędzie mnóstwo zieleni. Wewnątrz ściany wyłożone drewnem. Spory salon, którego główną atrakcją był kominek zbudowany z kamieni rzecznych. Tuż przy nim niewielka kuchnia nowocześnie urządzona a obok dwie sypialnie. Marek poprowadził ją na górę.
 - Tu będziesz spała. Łóżko jest bardzo wygodne. Śmiało możesz na noc otworzyć balkon, kiedy będzie ci za gorąco. Jest zabezpieczony moskitierą, więc komary nie będą cię gryzły. Tu w szafie jest czysta pościel. Jak się rozpakujesz, to możesz ją założyć. Ja zrobię to samo w moim pokoju i Zosi. Zostawiam cię. Jak się uporamy ze wszystkim rozpalę grill. Upieczemy sobie kiełbaski.
Marek jeszcze męczył się ze swoją pościelą, gdy Ula zeszła na dół. Widząc, że prezesowi nie idzie najlepiej zabrała się za łóżko Zosi. Potem przeszła do kuchni i nastawiła wodę na herbatę. Posmarowała kromki chleba masłem i ułożyła na nich plasterki pomidorów. Marek wreszcie wynurzył się ze swojego pokoju.
 - Ależ ty jesteś szybka – powiedział z podziwem. – W takim razie idę podpalić grill.
 - A my z Zosią przygotujemy kiełbaski.

Zmierzchało. Dzień się kończył. Marek zgrabnie uwijał się przy grillu pilnując, żeby kiełbaski się nie przypaliły. Ona wraz z Zosią przysiadła na drewnianej ławie. Cisza była tu zniewalająca podobnie jak zapach sosnowych igieł. Pomyślała, że mogłaby tu przyjeżdżać co tydzień i nigdy nie miałaby dość tego miejsca.
 - Gotowe – Marek postawił tacę z gorącymi kiełbaskami na stole. – Możemy jeść. Przyniosę jeszcze tylko keczup, bez którego moje dziecko obyć się nie może.
 - Bo jest najlepszy – Zosia wyprostowała się i przysunęła sobie talerz. Ula sięgnęła po kiełbaskę dla niej i pokroiła ją w plasterki, żeby łatwiej było jej jeść.
 - Jedzenie smakuje zupełnie inaczej na łonie natury. Naprawdę zgłodniałem. Zresztą nie jedliśmy przecież obiadu. Jutro za to będzie dzień słodkiego lenistwa. Dawno nie pływaliśmy, prawda Zosiu? Dobrze, że pamiętałem o tym, żeby zabrać dmuchane koło i rękawki.
O ósmej Zosia padła. Marek wziął ją na ręce i zaniósł do łóżka nie przebierając jej w piżamę. Ściągnął tylko spodnie i buty. Wracając na werandę zabrał z kuchni dwa kieliszki, butelkę wina i z salonu ciepły pled.
 - Zasnęła jak kamień – szepnął do Uli. – Napijesz się wina? Czerwone, półsłodkie. Mam nadzieję, że będzie ci smakować. Tu masz jeszcze koc, gdyby zrobiło ci się chłodno – usiadł obok niej na ławie. – Kiedyś, dawno temu zakochałem się w tym miejscu. Pomyślałem, że postawię tu niewielki domek. Sądziłem, że Paulina będzie zachwycona, a ona była tu tylko raz i powiedziała, że już więcej tu nie przyjedzie, bo nie znosi wiochy i robactwa. Ręce mi opadły.

52 komentarze:

  1. Czyżby wyjazd był odzwierciedleniem Wisły i SPA i coś ważnego się wydarzyło. Bądź co bądź miejsce do wyznań urocze i tak jak Markowi spodobało się Uli. Do tego urocza Zosia, która nawet Aleksa owinęła wookół palca. Jego wyjazd również zapowiada się ciekawie. Koleżanki Uli zaś będą miały o czym plotkować. Już ciekawość je zżera na temat Uli Marka i tego dlaczego Zosia mówi ciocia do Uli.( Może kiedyś zmieni się na mama.)

    Spóźnione gratulacje z okazji wejść na bloga. Mini była urocza. Zwlekałam z komentarzem i w końcu zapomniałam.
    Pozdrawiam miło.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. RanczUla
      Ten wyjazd jest pierwszym wyjazdem wspólnym do miejsca, w którym Marek swojego czasu postawił letniskowy dom i raczej nie jest odzwierciedleniem SPA i Wisły. To trochę przypomina integrację, lepsze poznanie się niż wyjazdową randkę. Koleżanki Uli póki co są w szoku i nie wyjdą z niego do momentu, aż dostaną jakieś wyjaśnienia. Na razie snują wyłącznie domysły.
      Dzięki wielkie za gratulacje. Cieszę się, że mini Ci się podobała zwłaszcza, że była to moja pierwsza.
      Pozdrawiam cieplutko i serdecznie dziękuję za komentarz. :)

      Usuń
  2. To teraz te trzy plotkary będą miały i czym mówić. Osobiście nie lubię takich osób. Interesuje ich wszystko tylko nie to co powinno.
    Dobrze dla Aleksa, że zdecydował się wyjechać i spotkać z Julią. Oby wynik tej rozmowy był pozytywny.
    Ale za to Mareczek widać, że konsekwentnie prze do przodu próbując zbliżyć się do Uli.
    Pozdrawiam serdecznie
    Julita

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Julita
      One plotkują, ale przy tym nikomu nie robią krzywdy, nikogo nie oczerniają i same też nie tworzą plotek. Są po prostu nieszkodliwe.
      Po rozmowie z Markiem Alex jest gotowy do wyjazdu i do zmierzenia się z przeszłością. Co z tego wyjdzie już niebawem.
      Pozdrawiam najserdeczniej i pięknie dziękuję za komentarz. :)

      Usuń
  3. To już naprawdę koniec kariery Violki w FD? Nie będzie szaleć, nie będzie próbować coś wskórać np. u Krzysztofa? To aż dziw, że takie egzemplarze, jak ona chodzą cały czas po ziemi i panoszą się w firmach. Dobrze, że Marek pozbył się pasożyta. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak. Viola zakończyła swoją karierę klęcząc na firmowym korytarzu i choć Sebastian po raz nie wiadomo który próbował się za nią wstawić, Marek pozostał głuchy na jego prośby. Jeśli by się zgodził, musiałby zmusić przyjaciela, żeby płacił dziewczynie z własnych pieniędzy, bo firma i tak sporo zapłaciła za jej głupotę i lenistwo.
      Bardzo dziękuję za wizytę na blogu. Serdecznie pozdrawiam. :)

      Usuń
  4. Plotki rządzą! Dziewczyny są fajne, a ich plotki tak naprawdę nikogo nie obrażały. Z nudów powtarzają właściwie interesujące je informacje. Niektóre dotyczą szefostwa, inne pracowników. Skoro nie przepadały za Violką, to trudno było się spodziewać, że będą się smucić z powodu jej zwolnienia. Ula natomiast może więcej się dowiedzieć na interesujący ja temat. Jest na tyle dojrzała, że potrafi z tych plotek przesiać wiadomości, które mogą być prawdziwe. Przesyłam ciepłe pozdrowienia;) Daga

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Daga
      Trudno się dziwić, że dziewczyny plotkują. Jeśli przyjrzymy się bliżej temu, co działo się w serialu od razu rzuca się w oczy, że Violetta była nikim. Głupiutką blondynką i zwykłym leniem, który nie lubił się przepracowywać. Mimo to potrafiła robić wokół siebie spory szum, żeby być w centrum uwagi. Eli, Izie i Ali też mocno zalazła za skórę traktując je z góry i z pogardą. Nazywamy to plotkowaniem, choć one rzeczywiście powtarzają wyłącznie zasłyszane fakty i nierzadko cenne informacje. Nikomu nie ubliżają i nikogo nie szkalują więc nie jest tak źle.
      Bardzo dziękuję za komentarz i najserdeczniej pozdrawiam. :)

      Usuń
  5. Violetta nie byłaby sobą gdyby nie odstawiła cyrku po usłyszeniu takiej hiobowej wiadomości. Cała ona. Żal mi Sebastiana, bo nie udało mu się nic wskórać a Violetta tego na pewno nie zrozumie. Będzie mu ciosała kołki na głowie? Pozdrowienia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Violetta ma dość prymitywny sposób bycia. Jak ją wyrzucają, rzuca się na kolana błagając, żeby tego nie robili. Jak dają jej kolejną szansę i warunkowo przywracają ją do pracy, ona nie wyciąga z tego żadnych wniosków i wraca do tego za co ją wyrzucano. Pustogłowie i tyle. Tym razem Marek nie ustąpił i wyleciała na dobre.
      Pozdrawiam serdecznie i bardzo dziękuję za wpis. :)

      Usuń
  6. Coś podobnego. Nie myślałam, że z Marka taki szybki bil! Czy on na coś liczy? Czy to tylko taka przynęta zachęcająca Ulę do połknięcia haczyka? Tak mi się skojarzyło. Jezioro, ryby, hahaha;) Czekam na next. Pozdrowienia;) Kara

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kara
      Marek na pewno na coś liczy i niekoniecznie chodzi tu o seks. Liczy, że Ula odwzajemni jego zaloty i być może go pokocha. Ona sama wcale taka daleka od tego nie jest. Jak facetowi zależy to nawet ryby będzie łowił, żeby zaimponować dziewczynie. Haha.
      Pozdrawiam Cię serdecznie i bardzo dziękuję za komentarz. :)

      Usuń
  7. To chyba nie jest możliwe, żeby coś ten tego tam było na ich pierwszym wyjeździe? Ula chyba by na to się nie zgodziła? Marek ma u mnie ogromny plus za to, że nie odpuszcza;) Chyba rozumiesz, że czekam z niecierpliwością na kolejny czwartek;) Serdecznie pozdrawiam;) Jolka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jola
      Masz rację, że na pierwszym wyjeździe "coś ten tego tam" nie będzie możliwe. Jeszcze słabo się znają, choć Marek na pewno byłby pierwszy chętny do takiej intymności. Nie odpuszcza, bo zaczyna mu zależeć na Uli coraz bardziej, a i ją ciągnie do niego i do małej.
      Pozdrawiam pięknie i bardzo dziękuję za wpis. :)

      Usuń
  8. Ula, Marek i Zosia już tworzą taka niby rodzinę. Mam nadzieję, że nic złego dla nich nie przygotowałaś i już do końca będzie tak miło? Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapewniam, że żadnych przykrych niespodzianek nie będzie. W tej chwili sytuacja jest na takim etapie, że może być tylko zdecydowanie lepiej.
      Pozdrawiam serdecznie i bardzo dziękuję za komentarz. :)

      Usuń
  9. Witaj Małgosiu,
    samotne rodzicielstwo jest zawsze trudne. Niektóre problemy z tym związane pokazujesz w tej historii. Marek jako samotny rodzic radzi sobie wspaniale, ale i jego nie omijają problemy. On i tak ma lepiej niż większość rodziców borykających się z samotnym wychowywaniem potomstwa. Jemu bardzo pomagają rodzice, właściwie prawie zawsze może na nich liczyć. Jak jest w pracy, to nie musi się martwić o córeczkę, o to czy zjadła, czy dobrze się bawi, czy dobrze się czuje, czy nikt nie robi jej krzywdy, nie musi kombinować z urlopem lub ze zwolnieniem lekarskim kiedy mała jest chora. Jak zdarza się taka sytuacja, jak teraz, to może najzwyczajniej w świecie zabrać małą ze sobą albo w ostateczności zostać z nią w domu. Myślę, że Marek nie dopuściłby do tego, aby w pracy mała się nudziła. Jednak większość rodziców nie ma takiego luksusu. Dobrze jeszcze jak szef jest normalnym człowiekiem a koleżeństwo wykaże empatię i jak oczywiście dziecko nie okaże się jakimś wyjątkowym egzemplarzem, który nie wychodzi z chorób. Wtedy można jakoś przeżyć ten czas dopóki nie pójdzie do szkoły i nie nabędzie odporności. To trochę trwa, a pracować i zarabiać trzeba. Może dlatego tacy rodzice się nie mazgają i zawsze szukają dobrego wyjścia z impasu. Zaproszenie Uli na wspólny wyjazd było dość odważnym posunięciem. Z przyjemnością o tym poczytam. Dziękuję za dzisiaj i czekam na ciąg dalszy. Serdecznie pozdrawiam i przesyłam mnóstwo uścisków:) Gaja

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gaja
      Instytucja babci istniała od zawsze. W dzisiejszych czasach, gdy młodzi nastawieni są na robienie kariery i zarabianie pieniędzy, stała się po prostu bezcenna. Nie każdy posiada taką możliwość, ale młodzi radzą sobie. Wynajmują nianie i to też jest jakieś wyjście. Szkoda tylko, że w taki sposób tracą szansę obserwowania jak dziecko się rozwija, jak stawia pierwsze roki, jak zaczyna ząbkować, czy mówić. To jest cena za wygodne, dostatnie życie niestety i przy okazji słabe budowanie więzi z własnym dzieckiem.
      Pozdrawiam najserdeczniej i wielkie dzięki za wpis. Nie wiem kiedy udało Ci się napisać taki rozbudowany komentarz. Masz urlop?
      Buziaki. :)

      Usuń
  10. Jak w wydaniu Marka, tak wygląda niewielki domek, to chciałabym wiedzieć, jak wygląda willa? Przypuszczam, że ten niewielki letni domek jest ze dwa razy większy od mieszkania Uli. Mam nadzieję, że cała trójka będzie się miło bawić. Do czwartku;) Pozdr

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trzeba pamiętać, że Marek wychował się w ogromnym domu więc ten letniskowy nazywa małym domkiem choć tak naprawdę posiada słuszne rozmiary. To tylko Ula odnosi wrażenie, że jest duży, bo jej mieszkanie jest mikroskopijne. Tak samo było, gdy zobaczyła mieszkanie Marka. Nie chodzi tu jednak o skalę domku, ale o okolicę w jakiej został wybudowany. Ula jest nią zachwycona i wciąż nie może nasycić się widokami. :)
      Pozdrawiam najserdeczniej i bardzo dziękuję za wpis. :)

      Usuń
  11. Mała iskierka nawet nie zdaje sobie sprawy z tego jakiego zamieszania narobiła w pracy taty;) Teraz cała firma będzie żyła ich wymyślonym romansem? Oni się dopiero poznają i takie sensacje nie są im potrzebne. Liczę na rozsądek dziewczyn. Czekam kolejny odcinek. Pozdrawiam;) Iza

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Iza
      Scena w bufecie nie wyjdzie poza jego ściany. Dziewczyny zachodzą w głowę, dlaczego Zosia nazywa Ulę ciocią, ale nie podzielą się tym z resztą załogi. Będą czekały cierpliwie na wyjaśnienia. Masz rację. To jeszcze nie jest ten etap, by można było nazwać relację Uli i Marka związkiem. Poznają się, odkrywają siebie i są mile zaskoczeni jedno drugim. Najwyraźniej mocno iskrzy, ale trzeba czasu żeby rozwinęło się w coś więcej.
      Pozdrawiam Cię najpiękniej i bardzo dziękuję za wizytę na blogu. :)

      Usuń
  12. Mała jest śmieszna. Z tym swoim ciociaaa nieźle namieszała w głowach koleżanek Uli. Mam nadzieję, że nie zrobi się z tego plotka roku?! Ula z Zosią dogadują się wspaniale. Mała jest urocza a Ula cierpliwa i dobra. Do następnego czwartku Pozdrowienia. Edyta

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Edyta
      Trzeba przyznać, że ten gościnny występ Zosi zrobił na przyjaciółkach szokujące wrażenie. Mają zgryz, bo Ula nie miała czasu, żeby się z tego wytłumaczyć, a im w głowach lęgną się różne scenariusze. Muszą zaczekać i uzbroić się w cierpliwość. Ula na pewno im to wyjaśni.
      Bardzo dziękuję Ci za wpis. Pozdrawiam cieplutko. :)

      Usuń
  13. Taki Alex jest wspaniały. Świetnie traktuje Zosię, widać, że ją kocha;) Powinien być też dobrym mężem i ojcem. Może się uda? Chociaż tak naprawdę nie wiemy, czy on naprawdę wyjedzie, Ula jeszcze nic nie wie, a to chyba ona powinna go zastąpić? Pozdrawiam Mira

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mira
      Plany Alexa są już skonkretyzowane. Dzięki namowom Marka jedzie do Londynu załatwić chyba najważniejszą sprawę w swoim życiu. To od jego podejścia, zachowania i po trosze dyplomacji będzie zależała decyzja Julii. Poza tym on najpierw musi się dowiedzieć, czy ona jest wolna, by móc zacząć działać. Podczas jego nieobecności tylko Ula posiada kompetencje, by móc go zastąpić.
      Bardzo Ci dziękuję za komentarz i najserdeczniej pozdrawiam. :)

      Usuń
  14. Szczęśliwe dzieci potrafią się cieszyć z błahych spraw. Myślę, że Zosia nie byłaby aż tak zainteresowana kaczkami, gdyby obok nie było osoby, którą lubi i darzy zaufaniem. Serdecznie pozdrawiam Regina

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Regina
      Dla małej Zosi w ogóle obecność młodej kobiety jest czymś nowym i najwyraźniej miłym, bo polubiła ją od razu. Jest to tym bardziej znamienne, bo dziecko ma uraz. Matka kiedyś była, ale nie dla niej. Nie zajmowała się nią, nie przytulała, nie pieściła. Ula to właśnie robi nie z musu, ale zupełnie spontanicznie, bo pokochała tę małą. Marek choćby chciał, nie zastąpi dziecku matki nawet wówczas gdyby był najtroskliwszy i najczulszy. Mężczyźni pozbawieni są raczej takiej subtelności i delikatności.
      Bardzo dziękuję, że zajrzałaś. Pozdrawiam Cię najserdeczniej. :)

      Usuń
  15. Jeżeli Violetta była aż tak oddana Paulinie, to należało się jej to zwolnienie.Trójka przyjaciółek już w serialu nie przypadła mi do gustu, wszystko rozumiały na opak i wcale Uli nie pomagały. Dobrze,że Ula ma swój rozum w tym opowiadaniu na pewno wyjdzie jej to na dobre..Pozdrawiam Agata

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Agata
      Aż uśmiechnęłam się, gdy przeczytałam treść Twojego komentarza, bo ja odnosiłam całkiem podobne wrażenie, co do tych "przyjaciółek". Może jako plotkary nie były zbyt szkodliwe, bo plotkowały wyłącznie we własnym gronie, ale też za bardzo próbowały się wtrącać w prywatne życie Uli, w czym najbardziej aktywna była Milewska. Gdyby nie ona Ula nigdy drugi raz nie spotkałaby Sosnowskiego. Zachodziłam w głowę, jak można tak głupio ingerować w czyjeś życie nie zastanowiwszy się, że być może ta osoba wcale tego nie chce. Cała akcja ze szpitalem była dość kontrowersyjna i jak dla mnie oburzająca. Jedna stara baba i druga o połowę młodsza sterczą przed wejściem, żeby ustrzelić doktorka. To właśnie od Milewskiej człowiek oczekiwał rozsądku a tu rozczarowanie na całej linii. Jeśli kiedykolwiek pisałam o Milewskiej, to albo Ula stała do niej w kontrze, albo robiłam z niej osobę zrównoważoną i rozsądną, zupełnie inną niż ta serialowa, która w ogóle mi się nie podobała. W tej historii Ela, Iza i Ala występują epizodycznie a ich zdanie na temat relacji Ula-Marek nie ma kompletnie znaczenia. Ula kieruje się własnym rozumem i dzięki temu będzie szczęśliwa.
      Pozdrawiam Cię najserdeczniej i bardzo dziękuję za komentarz.:)

      Usuń
  16. Cisza, spokój, jezioro, kocyk, wieczór, winko, gwiazdy, do tego dwoje młodych i pięknych ludzi, super romantico! Trzymam kciuki;) Do następnego. Pozdrawiam AB

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. AB
      Nastrój musi być, bo samo miejsce jest bardzo romantyczne. Spokój jaki tu panuje pozwala się wyciszyć, zebrać myśli i skupić na sobie. To potrzebne zwłaszcza Uli, która ma w sobie dużo niepewności i wciąż rozmyśla o przystojnym brunecie i o tym, czy to on ma być tym docelowym.
      Bardzo dziękuję Ci za wpis i najserdeczniej pozdrawiam. :)

      Usuń
  17. Każde zdanie dotyczące Pauliny tylko potwierdza jej kretynizm! Jakie szczęście, że Marek i Zosia mają ją z głowy;) Przesyłam pozdrowienia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Paulina miała ważniejsze priorytety niż mąż i córka. W głowie totalny pustostan i inteligencja na poziomie pierwotniaka. Miała wszystko, a teraz ma jeszcze więcej. Oczywiście nie ma dziecka, ale tego nigdy nie chciała mieć. Ona chciała posiadać dużo kasy i do tego dążyła. Teraz przy starym i bogatym kochanku może spełniać swoje wygórowane fanaberie.
      Pozdrawiam pięknie i bardzo dziękuję za wpis. :)

      Usuń
  18. Mała Zosia jest świetnym dzieciakiem, jest otwarta, śmiała i bardzo grzeczna. Należy liczyć, że nic nie odziedziczyła po Paulinie, w szczególności charakterku;) Do następnego czwartku. Pozdrawiam;) Ola

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ola
      Zosia z całą pewnością nic nie ma z Pauliny, a to, że jest otwarta i śmiała zawdzięcza wyłącznie wychowaniu przez dziadków i ojca. Oni sami są tacy więc i dziecko wychowują podobnie.
      Pozdrawiam najserdeczniej i bardzo dziękuję za komentarz. :)

      Usuń
  19. Marek, to oaza cierpliwości. Jak się okazuje nie tylko dla byłej żony czy córeczki, ale także dla swoich pracowników. Dobrze, że przy tym potrafi być też stanowczy. Gorąco pozdrawiam Teresa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teresa
      Marek i w serialu był taki. Naprawdę trudno było go wyprowadzić z równowagi szczególnie w momentach, gdy Paulina robiła mu awanturę. Mimo jego wad był lubiany przez załogę F&D, bo wszystkich traktował z szacunkiem. Tu jest też stanowczy, bo zależy mu na Uli i dąży do tego, żeby z nią być.
      Bardzo dziękuję, że zajrzałaś. Najserdeczniej pozdrawiam. :)

      Usuń
  20. Nie ma co się dziwić, że Marek pokochał to miejsce. Można tam rzeczywiście wspaniale odpocząć. Do tego jest blisko Warszawy. Same zalety. Szkoda tylko, że Paula nie potrafiła tego docenić, ale nie ma tego złego. Ula za to jak widać również zauroczyła się tym miejscem. Czekam na kolejny rozdział. Pozdrawiam;) Ada

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ada
      Paula zawsze oskarżała Marka o plebejski gust. Ona miałaby odpoczywać w takim miejscu? Nigdy w życiu. Dla niej Francuska Riviera i Księstwo Monaco. Uli się tu podoba, bo wychowała się w dość zbliżonych warunkach. Rysiów to nie Warszawa. Niby małe miasteczko, ale obdarzone wieloma cechami wiejskimi.
      Pozdrawiam Cię serdecznie i bardzo dziękuję za wpis. :)

      Usuń
  21. Jestem pod nieustającym wrażeniem dziewczyn, które nie tylko potrafią gotować, ale kochają to robić!? Ja niestety mam dwie lewe ręce i chyba nawet wodę bym przypaliła;) Niby prosta rzecz, a jednak bardzo ważna w codziennym życiu. Pozdrowienia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja nadal lubię gotować i może dlatego tak często nadaję Uli cechy świetnej gospodyni z wyjątkowymi umiejętnościami gastronomicznymi. Każdy to może robić, gdy ma przed sobą dobry przepis i ściśle się go trzyma. Woda na pewno Ci się nie przypali, a spróbować coś upichcić zawsze warto.
      Pozdrawiam pięknie i bardzo dziękuję za komentarz. :)

      Usuń
  22. Fajnie się czyta, że między główną trójeczką tak ciekawie się zaczyna dziać. Nic na siłę. Marek wie, że nie ma co naciskać, bo może spłoszyć tylko Ulę. Pozdrawiam i do następnego razu;) Nina

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nina
      Marek zawsze wyznawał metodę małych kroków. Mówił też, że jesteśmy odpowiedzialni za to, co oswoimy, choć to cytat bodajże z "Małego księcia". W przypadku Uli na pewno się sprawdzi.
      Bardzo dziękuję za komentarz i najserdeczniej pozdrawiam. :)

      Usuń
  23. Wiocha i robactwo?! Ja tam bym w ciemno chciała taką wiochę posiadać. Fantastyczne miejsce. Cisza, spokój, woda, klimatyczny kominek, brak sąsiadów i nie trzeba godzinami dojeżdżać. W każdy weekend można tam uciekać. Chyba wiele osób marzy o takim azylu, tylko oczywiście nie Paulina! Dziwna kobieta, ale trzeba przyznać, że chyba nie jest jedyna, bo sama znam taką, która chce tylko leżeć i pachnieć, a odpoczynek to tylko w wypasionym SPA. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I mnie się marzy takie miejsce na własność. Akurat w moim przypadku pozostanie niestety w sferze marzeń. Każdy ma inne wyobrażenie miejsca, które by go uszczęśliwiło. Dla Pauliny jest to drogi, ekskluzywny hotel gdzieś na Francuskiej Rivierze. "Ę" "Ą" masło z bułką. Ona została stworzona do tego, żeby leżeć i pachnieć a cała reszta ma jej usługiwać. W końcu to kobieta z klasą, czyż nie?
      Bardzo dziękuję za wizytę na blogu. Najserdeczniej pozdrawiam. :)

      Usuń
  24. Jak ja uwielbiam takie ciekawe szkolenia, hihihi;) BHP kojarzy mi się z flakami z olejem! Już milion razy wybrałabym ciężką pracę, przynajmniej bym coś pożytecznego robiła, ale jak mus, to mus. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Temat wszelkiego rodzaju szkoleń w ogóle jest dość kontrowersyjny. Ja na takich nudziłam się jak mops i pewnie większość tak ma. Niestety jak piszesz, były przymusowe i czy człowiek chciał, czy nie, musiał je zaliczyć.
      Pozdrawiam pięknie i bardzo dziękuję za wpis. :)

      Usuń
  25. Jedyne, co przyszło do głowy Uli na zaproszenie Marka to, że chce się odwdzięczyć za opiekę nad Zosią? Jest teraz piękną kobietą i musi zacząć bardziej wierzyć w siebie. Przed Markiem bojowe zadanie, żeby Ula wreszcie poczuła się piękną i pożądaną kobietą. Coś mi się wydaje, że nie będzie to proste zadanie. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ula to skromna dziewczyna, która nie zdaje sobie sprawy ani ze swoich możliwości ani z zalet swojej urody. Na szczęście marek bardzo to docenia i za chwilę będzie jej to powtarzał w kółko.
      Bardzo dziękuję za komentarz. Serdecznie pozdrawiam. :)

      Usuń
  26. Jakim cudem nie zauważyłam nowego rozdziału to ja nie mam pojęcia. w mig pochłonęłam Twój rozdział i widzę wyraźnie ,że relacje marka z Ulą powolutku zmierzają w wskazanym kierunku.Zosia to świetne,rezolutne i pełne energii dziecko. widać ,że podbiło serce Uli ,a Marek nie wyobraża sobie chyba życia bez tego żywego sreberka. a miejsce urokliwe ,jest woda ,dużo zieleni, słońce ,a dodatkowo ula ma dobre towarzystwo czego chcieć więcej? Paula jak to Paula musiała ponarzekać i wybrzydzać. jej to podobają się tylko 5 * Hotele lub tropiki. i tam pewnie w pełni szczęśliwa nie była ,bo powód do narzekania znajdzie się zawsze.
    czekam na cd. Super rozdział. Pozdrawiam serdecznie :).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Justyna
      Cel jest wiadomy a Marek konsekwentnie do niego zmierza. W dodatku niedługo znajdzie zaskakującego sojusznika. Zostały do końca trzy rozdziały więc za chwilę wszystko będzie jasne jak słońce.
      Pozdrawiam Cię serdecznie i dziękuję za komentarz.

      PS. Ja zauważyłam za to nowy rozdział u Ciebie, ale dzisiaj jestem słabosilna, żeby coś mądrego napisać na jego temat. Postaram się to zrobić jutro.

      Usuń