Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 20 września 2018

POWRÓT DO DOMU - rozdział 4

ROZDZIAŁ 4


Kiedy podjechała pod dom widziała już postęp prac. Witek wykosił całe zielsko a na dachu uwijali się dekarze ściągając stare gonty.
 - Spójrz jak szybko im idzie – powiedziała do wujka. Zauważyła podchodzącego Witka i wysiadła uśmiechając się do niego. – Przywiozłam wuja do nas. Będzie łatwiej się nim zająć. Pomożesz mi z bagażem? Najpierw chciałam, żeby wuj zajął pokój na górze, ale pomyślałam, że pewnie ciężko będzie mu wchodzić na schody. Umieszczę go w pokoju babci a sama pójdę na górę. Tak będzie lepiej.
 - Lepiej będzie jak to ja wyniosę się na górę a wujek zajmie mój pokój. Przecież wypakowałaś się już a ja mam jeszcze wszystko w walizce.
 - No dobrze. Niech i tak będzie. Mam ci w czymś pomóc, bo jeśli nie to idę szykować obiad. Dekarze też pewnie zgłodnieli.
 - Dam sobie radę. Wujku – zwrócił się do Karola – chcesz posiedzieć na dworze, czy potowarzyszysz Bożenie w kuchni?
 - Chętnie pogrzeję na słonku kości i popatrzę jak robią porządek z tym dachem. Nie przejmujcie się mną starym i róbcie swoje.
Witek wrócił do swojej roboty. Zgrabił chwasty na wielką kupę i oczyścił podwórze. Bożena nasmażyła całą górę ziemniaczanych placków i ugotowała wielki gar gęstego gulaszu po czym zawołała wszystkich na obiad.

Dekarzom robota paliła się w rękach. Do szesnastej zdemontowali cały dach i zaczęli kłaść nowe gonty. Bożena zaparzyła kawę i wyniosła ją na zewnątrz. Pod starą gruszą dającą miły cień stał drewniany stół i ława. Postawiła na nim kubki z aromatycznym płynem i zawołała wujka i Witka.



 - Tutaj dla ciebie wujku taka słaba z mlekiem i cukrem, a to twoja Witek mocna i gorzka. Jutro do południa zostaniesz sam wujku i przypilnujesz nam dobytku. My pojedziemy zamówić siding. To takie deski z tworzywa na elewację.
 - Ja chciałbym jeszcze sprowadzić tu fachowca, żeby ocenił stan drewna – Witek upił łyk i uśmiechnął się. Kawa była taka jak lubił. – Pomyślałem też, żeby zmienić ogrzewanie. Myślę, że te piece kaflowe już się mocno wysłużyły. Rozbierzemy je i kupimy kominek z płaszczem wodnym. On będzie ogrzewał cały dom. Co o tym myślisz Bożenko?
 - Nie wiem. Nie znam się na tym. Jeśli uważasz, że to dobre rozwiązanie, to ja jestem za.
 - Jak już uporają się z dachem będziemy mogli zacząć remont pomieszczeń. Chciałbym też postawić garaż na dwa samochody. W Rosku mieszka facet, który sam wyrabia pustaki i sam buduje. Zatrudniłbym go. Podobno jest dość tani i nie zedrze z nas. To brat tych Perskich, którzy mieszkają na początku wsi. Kojarzysz Bożenko? Podobno jest wszechstronny. Nawet płytki potrafi kłaść. Mógłbym sam się tym zająć, ale muszę oszczędzać ręce. Rozumiecie. Od września zaczynam koncerty i moje palce powinny być sprawne.
 - To oczywiste – Bożena pokiwała głową. – Przecież to nimi zarabiasz na chleb.


Następnego dnia rano zostawiwszy wuja na posterunku pojechali do Czarnkowa. Sprawę sidingu załatwili od ręki. Witek wymierzył wcześniej ściany i doskonale wiedział ile metrów kwadratowych zamówić. Wziął też pod uwagę ściany mającego powstać garażu. Nie chciał, żeby różniły się od ścian domu. Bożena uparła się, że zapłaci za siding.
 - Ty już sporo zainwestowałeś, a ja czuję się jak pasożyt – mówiła. Ustąpił. Nie miał zamiaru się z nią wykłócać o takie rzeczy. Rozumiał, że chce się czuć współodpowiedzialna za cały remont. W dużym sklepie ogrodniczym zakupiła sporo nasion rzodkwi, brokułów, fasoli, groszku i szpinaku. Wyczytała, że jeszcze zdążą wyrosnąć w tym roku. Zakupili też ozdobne kratownice, po których miały się piąć pnącza. Tam też Witek zamówił sto dwadzieścia metrów gotowych elementów imitujących płot. Może nie było to najpiękniejsze rozwiązanie, ale elementy wyglądały schludnie i można było je nawet malować w razie potrzeby. Póki co były białe. Umówili sprawę transportu. W drodze powrotnej wstąpili do Roska. Władek Perski wyrobił sobie markę solidnego fachowca. Od lat działał w biznesie budowlanym i wciąż nie narzekał na brak pracy. Bożena jak tylko go zobaczyła zaraz skojarzyła, że chodziła z nim do jednej klasy. Był jej rówieśnikiem. Przedstawiła mu się i przypomniała o latach szkolnych.
 - Ależ ja cię doskonale pamiętam – Władek uścisnął jej dłoń. – Ciebie także – zwrócił się do Witka. – Pamiętam waszą babcię i jej słynne ciastka owsiane, które piekła dzieciakom. To była wspaniała kobieta. Słyszałem, że wróciliście i remontujecie dom.
 - To prawda i to z tego powodu zawitaliśmy do ciebie. Chcemy cię zatrudnić do budowy garażu na dwa samochody – Witek wyciągnął z kieszeni złożoną kartkę papieru. – Dokładnie wszystko wymierzyłem i rozrysowałem. Wytyczyłem też zarys fundamentów i opalikowałem go. Podjąłbyś się? Nie ukrywam, że bardzo nam na tym zależy a słyszeliśmy, że jesteś naprawdę szybki i solidny.
 - A z czego chcecie budować?
 - Z twoich pustaków. Pomyślałem, że nie będę nigdzie zamawiał materiałów, skoro sam je robisz.
 - No dobrze… - Władek przyjrzał się schematowi. – Mam teraz wolny tydzień. Zwołam chłopaków i uwiniemy się. Od jutra możemy zacząć?
Na twarz Witka wypełzł błogi uśmiech.
 - Jak najbardziej. Nawet nie liczyłem, że tak szybko, bo słyszałem, że masz sporo zleceń.
 - No mam, ale nie jestem w tym sam. Teraz i tak czekam na dostawę płytek do takiej malej willi niedaleko szkółki leśnej w Hamrzysku. Facet się uparł i sprowadza je aż z Włoch. To trochę potrwa więc mogę zacząć u was. Na jutro rano przygotuję transport pustaków, cementu, wapna i piachu. Będziemy koło siódmej rano.
Podziękowali mu. Byli tak podekscytowani, że nawet nie zapytali go o cenę, ale Witek postanowił rozmówić się z nim następnego dnia.

Dekarze uwinęli się z dachem w osiem dni. I Bożena i Witek dziękowali opatrzności za piękną pogodę, która pozwoliła na przyspieszenie prac. Po nich weszli fachowcy od sidingu. W międzyczasie Władek wraz ze swoją ekipą w liczbie siedmiu chłopa wykopał dół pod fundamenty garażu i już wznosił ściany. Wujek Karol chodził dookoła domu i tylko głową kręcił z podziwu.
 - Wiesz Bożenko – mówił – nawet nie przypuszczałem, że to wszystko pójdzie w takim tempie. Aż miło popatrzeć. Ci ludzie naprawdę znają się na swojej robocie. Wyobrażam sobie jak mama patrzy na to wszystko z nieba i uśmiecha się szeroko. Gdyby żyła, byłaby naprawdę szczęśliwa.
 - Tak uważasz wujku?
 - Jestem tego pewien. Najbardziej cieszyłaby się z faktu, że oboje tu wróciliście. Byliście jej oczkami w głowie.

Wieczorem, kiedy zostali sami a wujek Karol ułożył swoje starcze ciało w wygodnym łóżku Witek zaproponował Bożenie ognisko i pieczone ziemniaki.
 - Nazwłóczyłem suchych gałęzi z lasu i jest jeszcze ta sterta chwastów do spalenia. To też taki rodzaj powrotu do dziecięcych lat. Może uznasz, że jestem zbyt sentymentalny, ale to miejsce jest wyjątkowe i w jakiś sposób mnie uwrażliwia. Pamiętasz nasze letnie wieczory, gdy babcia wynosiła koszyk wielkich ziemniaków i grube plastry boczku? Matko jakie to było pyszne. Boczek nadziany na zaostrzone patyki skwierczał a tłuszcz kapał wprost na ogień. Wtedy nie było dla mnie nic lepszego. Skusisz się?
Nie miała nic przeciwko temu. I ona z rozrzewnieniem wspominała te chwile. Ziemniaki piekły się w popiele, a boczek lub kiełbasa smakowały bosko.
Witek o wszystko zadbał. Ułożył krąg ze starych cegieł i rozpalił ogień. Bożena pokroiła kawał boczku w solidne plastry i nacięła kiełbaski. Ułożyła wszystko na tacy pamiętając o soli i maśle, które dodawali do upieczonych już kartofli.


Siedzieli na odwróconych do góry dnem drewnianych skrzynkach trzymając w dłoniach kije, na których smażyły się kiełbaski i boczek.
 - Nie jest ci zimno? – Witek z troską spojrzał na Bożenę. – Mogę przynieść ci sweter, albo koc.
 - Nie, nie… Wszystko w porządku. Ciepło bije od ognia.
 - Chciałbym cię o coś zapytać, bo od dłuższego czasu nie daje mi spokoju. Zastanawiałaś się kiedykolwiek, dlaczego babcia zapisała nam dom? Nam obojgu? Cały dom? Nie zadała sobie trudu, żeby w jakiś logiczny sposób podzielić go na połowę. To oczywiście nie jest zarzut wobec niej, bo zrobiła dla nas a zwłaszcza dla mnie bardzo wiele, ale jednak ostatnio często o tym myślę. To znaczy myślę o tym, co nam mówiła. O tym, że ten dom kiedyś się o nas upomni i o tym, żebyśmy nie rozmieniali miłości na drobne. I o ile jestem w stanie zrozumieć to o miłości, tak w żaden sposób nie mogę pojąć o co babci chodziło w tym pierwszym przypadku. Co miało znaczyć to, że ten dom się o nas upomni?
Bożena zamyśliła się. Nigdy nie analizowała aż tak dogłębnie tego, co przekazywała im babcia. Ona mówiła o wielu rzeczach. Przestrzegała ich, żeby w dorosłym życiu popełniali jak najmniej błędów, żeby zawsze znaleźli czas do namysłu przed podejmowaniem ważnych decyzji.
 - Naprawdę nie wiem. Nic sensownego nie przychodzi mi do głowy. Może miała jakieś przeczucia, że któregoś dnia zjedziemy tu oboje? Musiała mieć świadomość, że w dorosłym życiu nie będziemy widywać się zbyt często i nasze kontakty się rozluźnią. Może uznawała, że tylko to miejsce może nas z powrotem jakoś zintegrować? A jeśli tak, to kolejny raz miała rację. Jesteśmy tutaj. Pracujemy razem. Oboje chcemy, żeby ten dom był taki jak dawniej, bo oboje kochamy ten piękny zakątek.
Witek rozgrzebał popiół i nakłuł ziemniaki. Uznał, że są miękkie i wyjął je na talerz. Rozkroił każdy z nich wkładając do środka po kawałku masła i posypując solą. 



 - Może masz rację, choć ja wciąż odnoszę wrażenie, że te słowa są kluczem do czegoś naprawdę ważnego. Do czegoś, co usiłowała nam przekazać w bardzo zawoalowany sposób być może dlatego, że wtedy byliśmy za młodzi. Byliśmy dziećmi… - podał Bożence talerz i przysiadł obok. – Trochę mnie to męczy i chciałbym wiedzieć… Wprawdzie już od jakiegoś czasu, od dłuższego czasu a nawet od bardzo wielu lat mam pewne przemyślenia i przeczucia, ale dość niejasne, zamazane a mimo to byłbym bardzo szczęśliwy, gdyby się sprawdziły. Nie pytaj mnie o nie, bo i tak byłoby mi trudno je wyjaśnić.
Ognisko dogasało choć przez to wcale nie było ciemno. Nad ich głowami wisiał ogromny księżyc w pełni i niebo usiane milionami gwiazd.
 - Czy znasz drugie takie miejsce pełne majestatycznej ciszy i takiego błogiego spokoju? Jak ja mogłem żyć przez tyle lat z dala od tego wszystkiego?
 - Sama się nad tym zastanawiam – Bożena westchnęła ciężko. – Zapętliliśmy się oboje. Ty w dążeniu do zrobienia kariery a ja szarpiąc się z krnąbrnymi dzieciakami. Dopiero tu upewniłam się, że nauczanie w szkole nie jest moją bajką. Zszarpało mi nerwy, bo często bywałam bezradna wobec różnych sytuacji, które najzwyczajniej w świecie mnie przerastały. Życie na usługach skorumpowanej, urzędniczej sitwy nie jest dla mnie, a przyjazd tutaj tylko potwierdził, że zrobiłam dobrze odchodząc stamtąd. Zastanawiam się nawet, czy na dobre tu nie osiąść. Mogłabym się zająć przekładem książek angielskich pisarzy na polski. To zawsze sprawiało mi dużą frajdę. Połączyłabym przyjemne z pożytecznym.
Witek spojrzał na jej ładny profil i uśmiechnął się. Zauważył, że pobrudziła policzek przypieczonym ziemniakiem. Odruchowo podniósł dłoń i delikatnie starł kciukiem brudny ślad.
 - Ubrudziłaś się – wyjaśnił widząc jej zdziwiony wyraz twarzy. – Naprawdę bierzesz pod uwagę zamieszkanie tu na stałe? I ja o tym myślałem. Koncerty są rozłożone w czasie. Nie muszę przez dni od nich wolne wegetować w hałaśliwym mieście. To bardzo męczące. Pomyślałem, że mógłbym sprzedać mieszkanie i przeprowadzić się tutaj. Po remoncie dom będzie bardzo wygodny i będzie miał wszelkie udogodnienia. Byłoby nam tu jak w raju – rozmarzył się.
 - Trzeba się dobrze nad tym zastanowić. Chodźmy spać. Ognisko już całkiem zgasło i zrobiło się chłodno. Mamy sporo czasu, żeby o tym pogadać.
Zanim się rozeszli do swoich pokoi Witek cmoknął Bożenkę w policzek.
 - Dziękuję za ten wspaniały wieczór. Musimy to częściej powtarzać.
Uśmiechnęła się nieśmiało kiwając głową.
 - Dobrej nocy Witek.
 - I wzajemnie Bożenko.


46 komentarzy:

  1. Myślę, że babcia Emilia od pewnego momentu widziała ich jako parę. I gdy każde z nich poszło w swoją stronę uznała iż zapisując ten dom pomoże im w tym. Sądzę, że Witek od dawna cos czuje do Bożeny. Ale inaczej to wygląda ze strony Bożeny.
    Dobrze, że żadne nie myśli już o wyprowadzce lub sprzedaniu tego domu.
    Gorąco pozdrawiam
    Julita

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Julita
      Proszę Cię nie prorokuj. Co ma być, to będzie. Decyzja została podjęta i oboje zostają w Hamrzysku. Przed nimi sporo pracy i trzeba się tez przygotować do zimy.
      Bardzo dziękuję za komentarz. Najserdeczniej pozdrawiam. :)

      Usuń
  2. O rany, jak ja bym zjadła pieczone ziemniaki. Teraz już prawie się tego nie jada, bo teraz króluje grill! Też niezły, ale nie ma to jak prawdziwe ognisko;) Pozdrowienia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nic prostszego. Za chwilę wykopki. Można wybrać się na jakąś sielską wieś i zaspokoić apetyt na pieczone ziemniaczki i skwierczący nad ogniem boczuś. Mam nadzieję, że taki wypad Ci się uda.
      Pozdrawiam serdecznie i bardzo dziękuję za wpis. :)

      Usuń
    2. To nie takie proste. Dobrze by było mieć chociaż znajomych lub rodzinę na wsi. W lesie nie wolno, a miejsc na ogniska jak na lekarstwo. Straszna susza i o pożar bardzo łatwo. Ale masz rację, będziemy próbować. Narobiłaś mi smaku. Ponownie pozdrawiam

      Usuń
    3. Jak to mówią, dla chcącego nic trudnego. Wierzę, że Ci się uda znaleźć jakichś wiejski zakątek choćby przy kartoflisku. Trzymam kciuki. :)

      Usuń
  3. Dobrze, że Witek jest taki rozsądny i sam pamięta o swoich rękach. Ale pewnie już tak dobrze by nie było, gdyby nie miał na fachowców. Szczęściarz. Przesyłam ciepłe pozdrowienia;) Daga

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Daga
      Witek zarabia rękami na chleb, a właściwie palcami. Nie może pozwolić sobie na żadne odciski i skaleczenia, bo muzyka to jego całe życie. Na pewno podchodzi rozsądnie do całego przedsięwzięcia i jak tylko się da płaci fachowcom za pomoc. Zarobił dość i wciąż zarabia. Stać go na takie wydatki, co sam podkreślał chyba w pierwszej części.
      Pozdrawiam Cię pięknie i bardzo dziękuję za wizytę na blogu. :)

      Usuń
  4. W tym roku sama miałam okazję bawić się na zorganizowanych ogniskach. Super zabawa. Towarzystwo się rozśpiewało, że aż miło i jakoś nikt się nawet nie poparzył, a były kiełbaski i ziemniaki z ognia. Aż miło wrócić do tych chwil. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To co opisujesz, to obrazy z mojej przeszłości. Uwielbiałam takie spędy, palenie ognisk, śpiewy przy wtórze gitar, pieczone w popiele ziemniaki i kiełbasa nadziana na patyki. Wspominam to z rozrzewnieniem, bo teraz kości już stare i zdrowie nie to, przynajmniej wspomnienia piękne.
      Pozdrawiam serdecznie i bardzo dziękuję za wpis. :)

      Usuń
  5. Bardzo romantycznie się zrobiło. Ognisko, miliony gwiazd, łysy, błoga cisza i dwoje młodych ludzi. I przy tak sprzyjających warunkach tylko całus w policzek? No ale rozumiem, że od czegoś trzeba zacząć;) Z niecierpliwością czekam na kolejny odcinek. Serdecznie pozdrawiam;) Jolka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jola
      Oni traktują się jak rodzeństwo i całus w policzek nie powinien dziwić. Jednak on da Bożenie trochę do myślenia głównie dlatego, że wcześniej cmokali policzki tylko na pożegnanie lub przywitanie a ten cmok był jednak trochę inny.
      Pięknie dziękuję Ci za komentarz i najserdeczniej pozdrawiam. :)

      Usuń
  6. Teraz wujek ma jak w niebie. Dbają o niego, ma z kim pogadać, nie musi siedzieć sam jak ten palec. Ciekawe, czy zostanie z nimi już na zawsze? Czekam na next. Pozdrowienia;) Kara

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kara
      Mogę zdradzić, że Karol na pewno z nimi zostanie. Ma już swoje lata, ale bardzo chce czuć się potrzebny, bo całe życie był aktywnym człowiekiem i na ile siły mu pozwolą, będzie starał się pomagać.
      Pozdrawiam Cię najserdeczniej i bardzo dziękuję za komentarz. :)

      Usuń
  7. Wydatki, wydatki i jeszcze raz wydatki! Chyba taniej by było postawić nowy dom, ale rozumiem, że to dom rodzinny i trzeba go ratować. Niemniej jednak masę kasy będzie to kosztować. Mają tyle, czy będą brać kredyt? Do czwartku;) Pozdr

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kapitalne remonty nigdy nie są tanie i przeważnie zawsze zdarza się jakaś przykra niespodzianka zwiększająca koszty. To jednak ich rodzinny dom. Oboje mają sentyment i oboje chcą przywrócić mu dawną świetność. Witek, to zamożny facet i kredyty nie będą potrzebne.
      Pozdrawiam serdecznie i bardzo dziękuję za wpis. :)

      Usuń
  8. No na razie sielanka, właściwie Bożena i Witek się we wszystkim zgadzają. Zobaczymy jak to będzie dalej, zwłaszcza jak dojdzie do wyboru koloru ścian, czy wymiany mebli. Dalej będą w takiej zgodzie, czy jednak iskry będą latały? Do następnego czwartku. Pozdrowienia. Edyta

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Edyta
      Bożena i Witek zawsze się ze sobą zgadzali. Tak było jak byli dziećmi więc nic dziwnego, że pod tym względem nic się nie zmieniło. Myślą podobnie i dochodzą do podobnych wniosków. Nie będzie kłótni ani o meble, ani o kolor ścian.
      Pozdrawiam Cię serdecznie i bardzo dziękuję, że zajrzałaś. :)

      Usuń
  9. Emilia pękałaby z dumy. Widać, że dom będzie jak malowanie. Nawet wujek nie może się nadziwić. Fajnie, że jak na razie tak sprawnie im to idzie. Pozdrawiam;) Iza

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Iza
      Jeśli istnieje niebo, to Emilia tam na pewno trafiła i teraz może się cieszyć poczynaniami dzieci, które wychowała. Miała wobec nich plany, które dopiero teraz po latach, kiedy oni dorośli, mogą się ziścić.
      Bardzo dziękuję Ci za komentarz i najserdeczniej pozdrawiam. :)

      Usuń
  10. Powolutku coś tam im w głowach kiełkuje. Witek jest chyba bardziej zdeterminowany. Bożenie przychodzi to trochę z oporami. Ciekawe czy czasem wujek nie otworzy im oczu? Gorąco pozdrawiam Teresa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teresa
      Witkowi wciąż brzmią w głowie słowa Emilii i usiłuje je zrozumieć. To trochę go męczy, bo chciałby wiedzieć, co też babcia miała na myśli powtarzając im w kółko to samo. Niedługo skończy się jego męka, bo w końcu natknie się na coś, co pozwoli mu zrozumieć wszystko.
      Pięknie dziękuję za wizytę na blogu. Serdecznie Cię pozdrawiam. :)

      Usuń
  11. Zarówno w Bożenie jak i Witku następują pozytywne zmiany. Podjęli słuszną decyzję. Zostają w Hamrzysku. Wyciszą się, odpoczną. Szczególnie potrzebne jest to Bożenie. Na amory pewnie przyjdzie jeszcze czas. Pozdrawiam Mira

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mira
      Za bardzo to oni nie odpoczną, bo mają za dużo roboty chyba, że masz na myśli odpoczynek od zgiełku miasta. Miejsce jest tak sielankowe i spokojne, że wszystkie troski odpływają w niebyt.
      Pozdrawiam Cię pięknie i bardzo dziękuję za komentarz. :)

      Usuń
  12. Witaj Małgosiu,
    jest trochę szczęśliwców na tym świecie, którzy od dziecka wiedzą konkretnie co chcą robić w życiu i jak wreszcie marzenie się spełnia, to nie są rozczarowani. Jednak zdecydowanie więcej jest osób, które najzwyczajniej w świecie dość długo się miotają szukając dobrego zajęcia dla siebie. Dość często rodzi to różnego rodzaju frustracje. To samo tyczy się znalezienia swojego miejsca na ziemi. Zazwyczaj zajmuje nam to trochę czasu. Wówczas wreszcie możemy się uspokoić i wyciszyć. Witek zawodowo się spełnia, Bożena nie, ale przynajmniej dość szybko zorientowała się, że na nauczycielkę się nie nadaje. Jestem spokojna o nią, bo to już pierwszy krok w dobrą stronę. Już ma pomysł na pracę. Myślę, że jej się uda. Fajnie, że oboje doszli do wniosku, że mieszkanie w mieście ich męczy, że wspólnie uważają, że właśnie na tej wiosce będą wieść spokojne i szczęśliwe życie. Przedkładają spokój nad gwar i wygodę miasta. Wspólne mieszkanie zapowiada się ciekawie. Na razie są bardzo zgodni. Witek jest też opiekuńczy wobec Bożeny. Ciekawe czy to dlatego, że zawsze tak miał, czy dlatego, że widzi w niej kobietę, a nie tylko przyszywaną siostrę? Dziękuję za dzisiaj i czekam na ciąg dalszy. Serdecznie pozdrawiam i przesyłam mnóstwo uścisków:) Gaja

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gaja
      Witek posiada w sobie szczególny rodzaj wrażliwości raczej nietypowy dla mężczyzn chyba że są to artyści. Tę wrażliwość ma od dziecka i wobec Bożeny zawsze był opiekuńczy. Ich oboje nie ciągnęło do innych dzieci, bo wystarczało im własne towarzystwo. Teraz też jest podobnie co świadczy o tym, że pewne rzeczy się nie zmieniają. Do miasta trafili niejako z konieczności ponieważ tam mogli się dalej kształcić, ale wychowanie na wsi wiązało się też z niechęcią do hałaśliwego, miejskiego życia. Powrót do Hamrzyska jest powrotem do korzeni, powrotem do czasu i miejsca,które ich ukształtowało a co najważniejsze, oboje tego pragną.
      Piękne dzięki za komentarz. Serdecznie Cię pozdrawiam. :)

      Usuń
  13. No i stało się. Oboje będą mieszkać w domu rodzinnym. Jeśli nawet teraz nic do siebie nie czują, jeśli traktują się jak rodzeństwo, to myślę, że się to szybko zmieni. Krew nie woda, hihihi;) Przesyłam pozdrowienia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kto wie, kto wie... Może Twoje słowa okażą się prorocze?
      Pozdrawiam najpiękniej i bardzo dziękuję za odwiedziny bloga. :)

      Usuń
  14. Romantycznie się zrobiło w końcówce rozdziału. Pewnie najbliższy czas oboje spędzą na remoncie domu. A co dalej czas pokaże. Czy zbliżą się do siebie bardziej niż przyrodnie rodzeństwo, podejrzewam, że może to być dla nich trudne. Pozdrawiam Agata

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Agata
      Jest wiele spraw, które będą musieli dograć pod względem logistycznym, bo jeśli np. Bożena chce pracować, to będzie musiała jakoś pogodzić tę pracę z pracą na gospodarstwie. Witek ma trochę łatwiej, bo on znacznie wcześniej ma ustalone terminy koncertów. Oboje są dość logiczni więc nie powinno im to nastręczać większych problemów. Grafik wyjazdów trzeba będzie ułożyć też biorąc pod uwagę opiekę nad wujkiem Karolem. Wspólna praca zawsze zbliża ludzi więc być może i u nich też tak będzie.
      Pozdrawiam Cię pięknie i bardzo dziękuję za komentarz. :)

      Usuń
  15. Nie ma to jak sentymentalna podróż w przeszłość. W tym przypadku do dzieciństwa i młodzieńczości. Takie wspomnienia dużo mogą zdziałać i zbliżyć. Chociaż perspektywa wyjazdu Witka z początkiem września na koncerty może spowodować, że do tych właściwych dla siebie wniosków nie dojdą. Albo też ich rozłąka i tęsknota za czasem spędzonym razem zbliży.
    Pozdrawiam miło.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. RanczUla
      Wspomnienia z dzieciństwa zawsze wywołują jakieś emocje zwłaszcza wówczas, kiedy tkwi w nich jakaś nierozwikłana tajemnica. Tu jest ich nawet kilka. Witka to trochę męczy, ale i ekscytuje. Nie odpuści i będzie dociekał. Oni długo się nie widzieli i choć pewnie na początku bardzo tęsknili za sobą i boleśnie odczuwali tę rozłąkę, to z czasem uczucia te zbladły. Teraz znowu mają wspólny cel i nawet jeśli będą wyjeżdżać, to na krótko, bo trzeba zakończyć to wielkie przedsięwzięcie.
      Pozdrawiam Ci serdecznie i bardzo dziękuję za wpis. :)

      Usuń
  16. Dobrze, że Witek pozwolił Bożenie zapłacić za część materiałów na remont domu. Oczywiście jak na razie, to on ponosi znacznie większe nakłady, ale Bożena mogła się dołożyć. Dzięki temu nie będzie się czuła w tym domu jak piąte koło u wozu. Godne podziwu, że Witek to rozumie i nie wywyższa się swoimi pieniędzmi. Pozdrawiam AB

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. AB
      Bożena nie ma aż tak dużych oszczędności, ale mimo to nie chce, żeby Witek płacił za wszystko. Poczuwa się do pokrycia chociaż części tych ogromnych kosztów inaczej zjadłyby ją wyrzuty sumienia.
      Bardzo się cieszę, że zajrzałaś i przeczytałaś. Najserdeczniej Cię pozdrawiam. :)

      Usuń
  17. Blisko, coraz bliżej do ponownego poznania się. Znali się jak byli dziećmi, ale przecież każdy się zmienia z biegiem czasu. Ciekawe czy, to co w sobie odkryją też będzie im się podobało, czy raczej zostaną w dalszym ciągu przybranym rodzeństwem? Pozdrawiam i do następnego razu;) Nina

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nina
      Wiadomo, że czas zmienia wszystko a mimo to pewne rzeczy pozostają w człowieku takie same. Akurat w ich przypadku panuje pełna zgodność np. w podejmowaniu decyzji. Nie ma sporów, bo prezentują podobne zdanie. Przy takiej ogromnej pracy to niezwykle ważne. Gdyby się sprzeczali robota nie posuwałaby się tak szybko.
      Bardzo dziękuję Ci za komentarz. Najserdeczniej pozdrawiam. :)

      Usuń
  18. Oni oboje chyba oboje są spod znaku Panny? Strach się bać. Porządki idą jak po maśle i według ustalonego planu. Wiadomo, że muszą się spieszyć, bo wrzesień przyjdzie pewnie dość szybko, ani się nie obejrzą. Ale trochę odpoczynku też się im przyda. Do następnego czwartku Pozdrawiam;) Ola

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ola
      Nie zagłębiałam się w ich znaki zodiaku, ale kto wie? Nie wiem, jakimi cechami charakteryzuje się Panna i czy trzeba się ich bać. Oni do remontu podeszli bardzo ambicjonalnie zwłaszcza Witek. Chce zrobić jak najwięcej nim obowiązki służbowe zmuszą go do opuszczenia Hamrzyska. Jedno jest pewne, że oboje są bardzo pracowici a odpoczynek i chwile wytchnienia to te przy wieczornym ognisku.
      Pozdrawiam Cię serdecznie i bardzo dziękuję za komentarz. :)

      Usuń
  19. Witek i Bożena jak się za coś zabierają, to z wielkim rozmachem i zacięciem. Może przy okazji warto pomyśleć o rozbudowie domu jak i tak roboty są ogromne? Zawsze przyda się dodatkowy pokój;) Serdecznie pozdrawiam Regina

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Regina
      Dom jest dość duży i nie potrzebują większego. Na piętrze do tej pory był jeden pokój, ten, który w dzieciństwie zajmował Witek z matką. Strych jest jednak duży i na pewno będzie rozbudowany.
      Bardzo dzękuję, że zajrzałaś. Najserdeczniej Cię pozdrawiam. :)

      Usuń
  20. Dżentelmen w każdym calu. Rezygnuje ze swojego pokoju, pomaga, troszczy się, zauważa, że może być Bożenie zimo. Miód malina. Witek bardzo się stara. Szkoda, że Bożena nie rozumie dlaczego to robi. Czekam na kolejny rozdział. Pozdrawiam;) Ada

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ada
      Bożena w uprzejmości Witka nie widzi niczego szczególnego, bo właśnie takiego go zna. On zawsze był opiekuńczy wobec niej i taki pozostał. Na pewno dzięki rozmowom przy wieczornym ognisku zaczną odkrywać coś więcej, ale nie dlatego, że słabo się znają, bo tak nie jest, ale dlatego, że zacznie im się rozjaśniać w głowach i pojmą sens słów Emilii.
      Bardzo dziękuję Ci za wpis i najserdeczniej pozdrawiam. :)

      Usuń
  21. Witek z tymi swoimi koncertami ta tak trochę jak marynarz lub kierowca Tira. Ciągle ich nie ma. Na odległość ciężko zbudować jakąś więź. Mam nadzieję, że im się uda. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witek taki właśnie ma charakter pracy a pozytywne jest to, że wyjazdy bywają częste, ale krótkie. Poza tym od kiedy ma pewność, że i Bożenie zaczęło zależeć na tym domu zrobi wszystko, by wyjazdy były jak najkrótsze.
      Bardzo dziękuję za komentarz. Serdecznie pozdrawiam. :)

      Usuń
  22. Częste wyjazdy Witka , rozłąka ,choć krótka może zaważyć na ich relacji. Chociaż myślę ,że pokonają te nieduże niedogodności losu i uda im się stworzyć coś trwałego ,bo jestem pewna ,że połączy ich jakieś uczucie. Może babcia Emilia miała przeczucie zostawiając im ten dom ,że gdy wrócą zbliżą się do siebie i zostaną parą ,a może to tylko czysty przypadek?czekam cierpliwie na cd. Pozdrawiam serdecznie :).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Justyna
      Rozłąka wynikająca z wyjazdów Witka będzie miała nic nie znaczący wpływ na ich relacje. Przecież nie widzieli się kupę lat więc kilka dni nie robi teraz żadnej różnicy, bo mają swoje miejsce na ziemi, do którego chcą i będą wracać. Babcia Emilia zostawiła im dom z bardzo konkretnego powodu, który niedługo wyjaśnię.
      Bardzo dziękuję Ci za komentarz. Serdecznie pozdrawiam. :)

      Usuń