Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 27 grudnia 2018

PODRÓŻ PRZEDŚLUBNA - rozdział 8

ROZDZIAŁ 8


W poniedziałek tuż przed siódmą rano Ula ruszyła jak zwykle do pracy. Tym razem jednak wiozła ze sobą teczkę, w której spoczywało jej wypowiedzenie. Wiedziała, że nie będzie łatwo zwłaszcza z jej kierowniczką, ale w głowie ułożyła sobie listę argumentów, którymi miała ją przekonać, żeby to wypowiedzenie podpisała. Gdyby nie to, że musiała zachować drogę służbową, od razu poszłaby do prezesa.
W biurze kręciło się kilka młodych osób. Nie znała ich, ale domyśliła się, że to są praktykanci, o których przed wyjazdem do Afryki mówiła jej szefowa. Przywitała się ogólnym „dzień dobry” i skierowała kroki wprost do jej gabinetu. Kierowniczka przyjęła ją szerokim uśmiechem, co zdarzało się u niej niezmiernie rzadko i było zjawiskiem wręcz incydentalnym.
 - Pięknie się pani opaliła i widać, że solidnie wypoczęła. Cieszę się z pani powrotu, bo roboty kupa, a młodzi nie zawsze łapią w czym rzecz.
Ula nieco zbita z tropu tą wylewnością przysiadła na chwilę przy biurku przełożonej.
 - Ja przyszłam tu dzisiaj w zupełnie innym celu. Po pierwsze bardzo chciałam pani podziękować za to, że nie wyraziła pani zgody na mój urlop w lipcu i pozwoliła mi na wyjazd w marcu. Dzięki niemu lepiej poznałam mojego przyszłego męża, co umożliwiło mi właściwą ocenę sytuacji i ustrzeżenie się przed popełnieniem życiowego błędu. Ślubu nie będzie. Po drugie dostałam bardzo korzystną ofertę pracy i prosiłabym panią, żeby zgodziła się pani podpisać moje wypowiedzenie ze skutkiem natychmiastowym. Mam nadzieję, że nie będzie pani oponować, bo dla mnie to naprawdę ważne. Zamknęłam pewien etap w swoim życiu i mam zamiar otworzyć nowy, ale już nie w tej firmie. Sama pani dobrze wie, że tu nie ma żadnych perspektyw. Nie ma szans na awans i lepsze zarobki, a ja chcę się rozwijać, doświadczyć czegoś nowego, nabrać praktyki. Tutaj jestem zupełnie pozbawiona takich możliwości. Oto moje wypowiedzenie – podsunęła jej dokument niemal pod sam nos.


Kobieta znieruchomiała i wytrzeszczyła na nią oczy. Dość długą chwilę przetrawiała jej słowa, aż wreszcie chyba do niej dotarło, że traci prawdziwego tytana pracy, który się nigdy nie oszczędzał i tyrał za psią pensję.
 - Jest pani tego pewna? Może potrzebuje pani czasu na powtórne przemyślenie tej decyzji? – wybąkała. Ula przecząco pokręciła głową.
 - Nie pani kierownik, ja sobie to już wszystko przemyślałam. Chcę odejść i jeśli pani się zgodzi to najlepiej od razu.
 - No cóż, – westchnęła ciężko – nie będę pani zatrzymywać, choć nadal uważam, że to zbyt pochopna decyzja – sięgnęła po długopis i podpisała wypowiedzenie. – Pani wie, że to musi jeszcze zaakceptować prezes?
 - Tak. Właśnie się do niego wybieram i bardzo pani dziękuję.
Najgorsze miała już za sobą. Teraz tylko podpis najważniejszego z szefów i załatwienie obiegówki. W kadrach poprosi dziewczyny, żeby jak najszybciej wypisały jej świadectwo pracy. Najlepiej na jutro. Będzie je potrzebować do kompletu dokumentów, które złoży w F&D.
Właśnie opuszczała kadry, gdy rozdzwoniła się jej komórka. Uśmiechnęła się szeroko i natychmiast odebrała.


 - Dzień dobry Marek.
 - No witaj Ula. Dzwonię, bo jestem ciekawy czy zaczęłaś już coś załatwiać.
 - Zaczęłam i załatwiłam prawie wszystko. Jutro przyjadę tylko po świadectwo pracy i pożegnam się z dziewczynami. Nic mnie już tu nie trzyma.
 - Bardzo się cieszę. Może byś wpadła na Lwowską jeśli jesteś gdzieś w centrum i jeśli masz czas? Napilibyśmy się dobrej kawy i może oprowadziłbym cię po firmie?
 - Właściwie to dlaczego nie? Powiedz mi jeszcze jak mam tam dotrzeć. Idę od Puławskiej.
Wysłuchała go uważnie i rozłączyła się. Nie było tak daleko i chętnie uskuteczniła spacer. Ochroniarz wiedział o jej przyjściu. Wystarczyło, że podała mu swoje nazwisko.
 - Pan prezes uprzedził mnie o pani wizycie. Proszę wejść do windy i nacisnąć piątkę. Dziewczyna z recepcji wskaże pani gabinet.
W istocie tak było. Przed gabinetem w sekretariacie królowała śliczna blondynka. Ula przedstawiła się mówiąc, że jest umówiona z panem Dobrzańskim. Blondynka podniosła się z krzesła.
 - Tak, tak. Szef uprzedzał – uchyliła drzwi do gabinetu mówiąc – Marek przyszła pani Cieplak – przepuściła Ulę w drzwiach i zamknęła je za nią.


 - Witaj Ula. Minęły zaledwie dwa dni a ja już zatęskniłem za twoim towarzystwem – Marek podszedł do niej i uścisnął ją mocno wyciskając na jej policzku buziaka. – Daj ten płaszcz i czuj się swobodnie. Ja zaraz zamówię nam espresso. Siadaj bardzo proszę – wskazał białą kanapę. Zamówił kawę i przysiadł obok niej. – Czyli właściwie od środy mogłabyś zacząć, prawda?
 - Jak wszystko dobrze pójdzie to tak. Przywiozłabym wtedy potrzebne dokumenty. Nie miałam pojęcia, że tu dzisiaj wyląduję, bo w przeciwnym razie zabrałabym je ze sobą.
 - Nic się nie stało. W środę zdążymy wszystko załatwić. Jak zapewne zauważyłaś naprzeciwko biurka mojej sekretarki stoi drugie, puste. To twoje stanowisko pracy. Jeszcze dzisiaj wydam dyspozycje, żeby przyniesiono komputer. Musisz mieć na czym pracować. Bardzo się cieszę, że zgodziłaś się przyjąć to stanowisko, bardzo – popatrzył na nią z jakąś czułością w oczach. – Powiedz mi, czy Piotr cię nękał? Pojawił się u was w domu?
 - Na szczęście nie i mam nadzieję, że nie będzie próbował. Dałam mu przecież wyraźnie do zrozumienia, że nie mamy sobie już nic do powiedzenia. Sytuacja jest klarowna. Teraz chcę się skupić na nowej pracy i nie mam zamiaru o nim myśleć. Gdyby naprawdę mnie kochał, nigdy nie zrobiłby mi czegoś takiego i nie mam tu na myśli wyłącznie zdrady, ale też skazania mnie na samotne spędzanie czasu, bez niego. Ale dość o nim. A Paulina? Rozmawiałeś z nią?
 - Nie… i nie sądzę, żebym chciał. Kiedy odwiozłem cię do Rysiowa nie pojechałem od razu do domu, ale do rodziców. Tam wszystko im opowiedziałem i pokazałem zdjęcia. Mama była w szoku i ojciec chyba też, chociaż po nim trudniej to poznać. Do domu dotarłem wieczorem, ale nie zastałem w nim Pauliny. Wyniosła się zabierając wszystkie rzeczy osobiste. Niewątpliwie też nie miała ochoty mnie widzieć i choć to mało prawdopodobne pewnie było jej wstyd. Cieszę się, że zrobiła to dyskretnie i że nie musiałem tego oglądać. Jestem wreszcie wolnym człowiekiem i mogę zacząć realizować swoje pasje.
 - A co to za pasje? – Ula uśmiechnęła się znad filiżanki.
 - Lubię poznawać ciekawe miejsca, ale to już wiesz. Będąc z Pauliną nie zawsze mogłem się wyrwać, ale teraz pofolguję sobie. Może ty zechcesz mi towarzyszyć? To taka miła forma spędzenia weekendu. Czasami wyjadę zaledwie kilka kilometrów za Warszawę, do lasu i to już mi wystarczy, żeby naładować baterie, powdychać trochę zapachu szyszek i żywicy. Sama przyjemność. A teraz, jeśli dopiłaś kawę, to pokażę ci firmę.
Najpierw przedstawił jej Violettę sekretarkę informując ją, że od środy będzie miała w sekretariacie towarzystwo.
 - To Ula Cieplak. Właśnie została moją asystentką. Od razu uprzedzam, że masz wykonywać jej polecenia, bo to ona teraz będzie twoją bezpośrednią przełożoną.
Viola tylko pokiwała głową i mruknęła – jasne, jasne…
Marek pociągnął Ulę do pracowni i przedstawił jej Pshemko, guru mody i najważniejszą osobę w firmie, a potem zapoznał z dyrektorem HR Olszańskim, który był jego najlepszym przyjacielem. Poznała też trzeciego wspólnika Alexa Febo i głównego księgowego Turka. Oprócz nich jeszcze kilka znaczących osób. Starała się wszystkich zapamiętać. Kiedy wrócili do gabinetu Marka zaczęła się akurat pora lunchu.
 - Odwiozę cię do domu – zaproponował Marek. – Dla mnie to pół godzinki, a ty będziesz się tłuc autobusem drugie tyle. Pogadamy jeszcze po drodze.
Gdy minęli zatłoczone miasto i wyjechali na wylotówkę do Rysiowa Marek nieco przyspieszył.
 - Na początku maja kroi nam się objazd po szwalniach. Robię to dwa razy do roku zawsze przed pokazem kolekcji. To coś w rodzaju kontroli, upewnienia się czy wszystko działa sprawnie. W połowie maja szykujemy pokaz kolekcji wiosenno-letniej i muszę mieć gwarancję, że szwalnie będą nadążać z szyciem. Ich większość znajduje się w Wielkopolsce. Zazwyczaj zatrzymuję się w uroczym pensjonacie nad jeziorem i urządzam sobie tam bazę wypadową. To bardzo wygodne. Tym razem mam nadzieję, że nie pojadę sam, ale w twoim towarzystwie. Posiadanie asystentki bardzo ułatwia pracę – wyszczerzył się. - Potem będziesz miała całkiem sporo zajęć, bo trzeba będzie zająć się budżetem pokazu i dopilnowaniem materiałów, które sprowadzamy głównie z Niemiec i Francji. Mistrz nie może szyć z byle czego. No i na końcu zostaje wynajęcie sali, ustawienie wybiegu dla modelek, catering dla gości, bo zwykle po pokazie organizowany jest bankiet i wynajęcie zespołu muzycznego. Od lat takie pokazy organizujemy w Starej Pomarańczarni i mamy już wypróbowanych dostawców, co oczywiście zawsze można zmienić na lepszych i tańszych i to będzie także należało do twoich obowiązków. W tym roku zapowiedziało się sporo gości z zagranicy. I to na razie tyle. Na pewno w międzyczasie wyjdą i inne sprawy, ale to już będę wyjaśniał na bieżąco.
Ula chłonęła słowa Marka jak gąbka. Wszystko co mówił było bardzo ważne i nie chciała uronić ani słowa.
 - Ja wiem Ula, że jak na jedną osobę to duży zakres obowiązków, ale nie będziesz w tym sama. Ja pomogę i Violettę też zagonię do galopu, choć akurat ona nie bardzo lubi się przemęczać. Nie będzie tak źle. Dobrze wykonaną pracę naprawdę potrafię docenić i nie oszczędzam na premiach. Odpowiednio wynagradzany pracownik zawsze ma motywację do wydajniejszej pracy.


Tak zazwyczaj postępował mój ojciec, a ja staram się nie zmieniać jego metod, bo uważam, że są bardzo dobre i sprawdzają się za każdym razem.
Zatrzymał się przed bramą i pomógł jej wysiąść przystając jeszcze na chwilę.
 - W takim razie widzimy się za dwa dni, tak? – Pokiwała głową i niepewnie spojrzała mu w oczy.
 - Trochę się tego boję. Obawiam się czy podołam i czy nie nadejdzie kiedyś moment, że pożałujesz przyjęcia mnie do pracy.
Marek przewrócił oczami i uśmiechnął się szeroko łapiąc ją za ramiona.
 - Ula, co ty mówisz? Ja na pewno nigdy nie pożałuję tej decyzji, bo jakoś dziwnie jestem spokojny, że nasza współpraca będzie wręcz idealna. Głowa do góry, przecież nie będę od ciebie żądał niemożliwego. Więcej wiary we własne możliwości. Trzymaj się. Do zobaczenia.
Stała jeszcze chwilę patrząc jak samochód Marka znika na końcu ulicy. Pomyślała, że on jednak ma wspaniały charakter, o czym miała już okazję się przekonać. Był doskonałym towarzyszem podróży i dobrym człowiekiem. Nie rozumiała dlaczego Paulina nie potrafiła docenić tych zalet i szukała wakacyjnej przygody. Przecież nie była głupia. Miała być wkrótce zaręczona i zamężna z naprawdę fajnym facetem. Jak można było poświęcić coś tak cennego? I to dla kogo? Dla Piotra, który przy Marku wypadał dość mizernie. Chyba nigdy tego nie pojmie. Cieszyła się, że Marek zaproponował jej tę pracę. Na wyjeździe dogadywali się świetnie, nadawali na tej samej fali i pociągały ich te same miejsca i rzeczy. Miała nadzieję, że i w pracy będzie podobnie. On był dobrej myśli. Ona chyba też powinna…

Marek zaparkował w podcieniach budynku i wysiadł z samochodu. Zauważył podążającego w jego kierunku Sebastiana i zaczekał zrównując się z nim.
 - Byłeś na lunchu? – zapytał Olszański.
 - Nie… Odwiozłem Ulę do domu. Mieszka dwadzieścia kilometrów stąd i nie chciałem, żeby wracała zatłoczonym autobusem.
Olszański pokiwał z podziwem głową. Kolejny raz przemknęło mu przez nią, że jego przyjaciel to ma jednak szczęście. Znał już egipską historię i wiedział o odejściu Pauliny. Nie miał jednak pojęcia, że Ula, którą kilka godzin wcześniej przedstawił mu Marek jest właśnie tą Ulą, którą niedoszły mąż zdradził z Paulą.
 - Ty to masz szczęście – wyartykułował myśl. – Taka laska… Chyba najładniejsza z twoich wszystkich, dotychczasowych asystentek.
Marek uśmiechnął się pod nosem.


 - Oprócz tego, że jest po prostu śliczna, to ma jeszcze dobrze poukładane w głowie. Gdybyś się nudził w środę, to przeczytaj dokładnie jej CV. Jestem pewny, że się zdziwisz. To właśnie z Piotrem, jej niedoszłym mężem Paulina poszła w tango. Kiedy my zwiedzaliśmy w kurzu i upale te wszystkie piękne miejsca oni pieprzyli się po całych dniach i nocach. A wiesz co jest najlepsze? Najlepsze jest to, że ja nawet nie jestem na Paulę wściekły i cieszę się z takiego obrotu sprawy. Przez tydzień zdążyłem dość dobrze poznać Ulę i powiem ci, że to naprawdę wyjątkowa kobieta. Wciąż pozostaję pod jej urokiem. Gdyby tylko zgodziła się ze mną być, nawet bym się nie zastanawiał…
 - No, no, ale cię wzięło bracie. Nie dziwię się jednak, bo potrafi robić wrażenie. Skromna i zjawiskowa. Szkoda, że nie ma siostry bliźniaczki – westchnął żałośnie.
Marek roześmiał się na całe gardło.

12 komentarzy:

  1. No proszę nasz Marek wpadł jak śliwka w kompot i to po same uszy. Oby tylko na horyzoncie nie pokazała się Paulina, a myślę iż tak może być. Bo zapewne usłużna Violetta jej doniesienie co robi Marek. Jakoś wciąż mi trudno uwierzyć aby panna Fe mimo zdrady tak łatwo odpuściła.
    Dziękuję za miłe zakończenie mojego dnia.
    Gorąco Cię pozdrawiam w ten ostatni czwartek tego roku.
    Julita
    PS Dzisiaj ma to USG i bardzo się boję wyniku dlatego taka pora mojego komentarza bo za nic nie mogę zasnąć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Julita
      Wbrew pozorom Paulina posiada jeszcze odrobinę wstydu. Jakby na to nie patrzeć skompromitowała się w oczach seniorów, którzy nigdy jej tego nie wybaczą zwłaszcza, że tak ślepo wierzyli w jej miłość do Marka i sami bardzo naciskali na zaręczyny i ślub. Postawiła ich w bardzo niezręcznej sytuacji i póki co nie będzie im się pokazywać na oczy.
      Bardzo dziękuję za komentarz nocny Marku i serdecznie pozdrawiam. :)

      Usuń
  2. Rozdział jak zwykle ciekawy, pozdrawiam.Karolina

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Karolina
      Dzięki, że znalazłaś czas na przeczytanie. Również pozdrawiam. :)

      Usuń
  3. Mam nadzieję, że się Gosiu nie obrazisz, że tutaj u Ciebie wkleję link do mojej eSkrabonki dotyczacej zbiórki WOŚp-u
    Może między komentarzami Ktoś zerknie i wesprze, a nawet jeżeli nie, będę mieć świadomość, że może Komuś będzie chciało się poszukać wolontariusza u siebie w miejscowości 13. stycznia, oczywiście jest jeszcze możliwość obejścia tematu - mamy do tego prawo

    https://eskarbonka.wosp.org.pl/x6wgyg?fbclid=IwAR36n-74DNkhBgmXjlpjL333GW5DWdEa1V6DgtpibqFLHf-M4JO3StajPUk

    pozdrawiam najserdeczniej

    PS opowiadanie czytam regularnie, ale z tym komentowanie to niestety - klasyka
    PPS gdyby jednak ogłoszenie było natarczywe, lub nie na miejscu, proszę o usunięcie komentarza

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gosia
      Oczywiście, że ogłoszenie zostaje zwłaszcza, że przecież akcja szlachetna. Mam nadzieję, że Ktoś podejmie wyzwanie a może nie Ktoś, ale kilku Ktosi.
      Ja mocno trzymam za to kciuki, a Ciebie najserdeczniej pozdrawiam i życzę wszystkiego najlepszego w nowym roku. :)

      Usuń
    2. Gosiu ja co roku wspieram WOŚP i wrzucam do puszek od kilku do kilkunastu zł. W tym roku będzie tak samo, a dodatkowo koncert będzie odbywał się w pobliżu mojego miejsca zamieszkania.
      Pozdrawiam Cię gorąco.
      Julita

      Usuń
  4. Ja tak samo jak Ula nie pojmę dlaczego Paulina zrezygnowała z dotychczasowego życia ,fajnego narzeczonego dla kogoś takiego jak Piotr Sosnowski. Zarozumiały,samiec alfa bez żadnych aspiracji taka dupa wołowa za przeproszeniem i obibok plus łajdak w jednym. Ula zauważa ten wielki kontrast między Markiem a Piotrem , a Paula nie. Cieplak dzięki tej epickiej przygodzie zrozumiała ,że ,,Sosna'' nie nadaję się na życiowego partnera. Do niczego się nie nadaje i najlepiej się po prostu pozbyć się go ze swojego życia. Los jednak jest dla niej łaskawy ,bo spotkała Marka ,który zaproponował jej pracę ,a znajomość z nim wyjdzie jej tylko na dobre ,chociaż Dobrzański w międzyczasie może jeszcze coś sknocić i wszystko się posypie. Pozdrawiam serdecznie :).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Justyna
      Marek w tej historii jest zupełnie przyzwoitym, uczciwym facetem. Nie prowadzi bujnego życia towarzyskiego, nie ulega nałogom i poświęca się pracy. Obawa, że on coś może wywinąć jest więc raczej nieuzasadniona. Sosnowski dla Uli odszedł w niebyt. Dzięki Markowi nie myśli już o nim i nie rozpamiętuje. Teraz skupia się na nowej pracy odcinając swoje życie sprzed Hurghady grubą kreską.
      Bardzo dziękuję Ci za komentarz i najserdeczniej pozdrawiam. :)

      Usuń
  5. Ósma część i wszystkie znaki wskazują na to że w kolejnych trzech będzie równie sielankowo. Oby tylko Marek zrobił szybko ten pierwszy krok w stronę Uli. Wypad za miasto to dobry moment na rozpoczęcie randek. Spokój, śpiew ptaków, szum drzew. Powinno być dobrze bo nadają na tych samych falach.
    Pozdrawiam miło.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. RanczUla
      To prawda. Już nie będzie żadnych nagłych zwrotów akcji, bo opowiadanie powoli dobiega końca. Teraz należy tylko wyjaśnić, jakie kto korzyści wyniósł z całej historii, bo nie każdy skorzystał. Wyjazd do szwalni wiele wyjaśni.
      Pozdrawiam Cię najserdeczniej i bardzo dziękuję za komentarz. :)

      Usuń
  6. Byłam,przeczytałam. Bardzo pozytywny rozdział. Oboje są pod wrażeniem tego drugiego. Myślę, że nic nie stanie na przeszkodzie aby ich znajomość weszła na inne tory, zapewne na razie będą to relacje szef podwładna a z czasem kto wie? Pozdrawiam serdecznie Agata

    OdpowiedzUsuń