Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 3 listopada 2022

TRWAĆ MIMO WSZYSTKO - rozdział 11

ROZDZIAŁ 11

 

Sąsiadki przywitały ją bardzo wylewnie. Ona też ściskała je mocno dziękując im za opiekę i dbanie o mogiłę rodziców.

 - Wiem, że dzisiaj macie mnóstwo pracy, dlatego nie będę wam siedzieć na głowie. Przywiozłam wam świąteczne prezenty. Oto i one wraz z moją wielką wdzięcznością za wszystko, co dla mnie zrobiłyście – wyjęła z torby dwie spore paczki i wręczyła im.

 - Siadaj Ula, siadaj. Chociaż makowca popróbujesz. Bardzo wypiękniałaś od czasu pogrzebu – Szymczykowa już szykowała kawę dla całej trójki i kroiła ciasto.

 


 - A ja upiekłam ci mały serniczek taki, jak twój tata lubił – Dąbrowska podała Uli pakunek. – Teraz coraz mniej powodów do pieczenia ciast. Nie ma komu ich jeść.

 - Dziękuję, pani Dąbrowska, a syn nie przyjedzie na święta?

 


 - Niestety nie i to dlatego Marysia zadecydowała, że spędzę wigilię u nich, bo ich Maciek też nie przyjedzie z Londynu. Nikt nie powinien w taki dzień być sam. A ty, gdzie spędzasz święta i w ogóle, jak ci się wiedzie w Warszawie?

 - No cóż… nie pracuję w swoim zawodzie. Zatrudniłam się jako opiekunka do kobiety chorej na raka. Zaprzyjaźniłam się z nią i jej narzeczonym, i to właśnie u nich spędzę święta – odpowiedziała wymijająco. Nie chciała, żeby litowały się nad jej samotnością w wigilię. Akurat dzisiaj wolała być sama, żeby trochę powspominać i obejrzeć stare albumy.

 - Byłaś już u tego swojego kuzyna? – dopytywała się Dąbrowska. – Ty wiesz, jaki on potężny remont zrobił w waszym domu? Nic tam już nie wygląda tak jak wcześniej. Pan mecenas musi mieć wszystko, co najlepsze. Zauważyłaś tę bramę i podjazd? Ciotkę to widziałam tu tylko raz, ale zachowywała się tak, jakby robiła odbiór techniczny tego domu. Zadzierają nosa. Nie kłaniają się sąsiadom, mimo że przecież są młodzi i to oni powinni pierwsi, nie…?

 - Wiecie co? Oni nie obchodzą mnie zupełnie. Jeśli tak bardzo zależało im na tym domu, to mogli inaczej podejść do sprawy, bardziej taktownie, a nie w dniu pogrzebu maglować mnie, żebym odsprzedała im swoją część. Są podli i nic dziwnego, że tata nie chciał mieć z nimi żadnych kontaktów. Od takiej rodziny to lepiej trzymać się z daleka.

Nie siedziała u Szymczyków zbyt długo. Obdarowana przez sąsiadki różnymi świątecznymi smakołykami ruszyła do Mateckich, żeby i im złożyć życzenia.

 

Dotarła do domu dobrze po piętnastej. Wypakowała torbę chowając słoiki do lodówki. Wyciągnęła kolorowy papier, żeby owinąć w niego prezenty, które kupiła Paulinie i Markowi. Były skromne, ale przy ich wyborze kierowała się sercem. Wyciągnęła albumy i rozłożywszy się na kanapie, zaczęła je przeglądać. Zdjęcia spowodowały ogromne wzruszenie. Poleciały jej łzy mocząc pożółkłe fotografie. Nawet nie wiedziała kiedy, zasnęła.

Obudził ją chóralny śpiew. Gdzieś w jej sąsiedztwie śpiewano „Cichą noc”. Przetarła twarz i zerknęła na zegar. Wskazywał prawie dziewiętnastą trzydzieści. Pochowała albumy, wyciągnęła barszcz i kilka uszek. Od Szymczykowej dostała trochę postnej kapusty i kawałek karpia. Podgrzała wszystko i z jedzeniem przeniosła się do pokoju. Włączyła telewizor, żeby posłuchać kolęd. To była jej pierwsza samotna wigilia. Ta myśl sprawiła, że ponownie się rozkleiła.

 

W pierwszy dzień świąt po śniadaniu, ubrała się i poszła na długi spacer. Jakoś musiała zabić ten czas do następnego dnia. Myślała o Marku. Kochała go całym sercem.

 


Nie sądziła, że kiedyś w życiu spotka ją prawdziwa miłość. Do tej pory nie miała nawet chłopaka na stałe. Zdarzały jej się podczas studiów jakieś jednorazowe randki, ale dokładnie na jednym spotkaniu się kończyło. Potem, kiedy musiała założyć aparat na zęby, bo były trochę krzywe, przestała być atrakcyjna w ogóle dla płci przeciwnej, a teraz, gdy spotkała na swojej drodze tę kochaną, jedyną osobę, nie może się z nią spotykać, bo kłóci się to z jej uczciwością i przyzwoitością. Miała pewność, że gdyby wyznała to Paulinie, ta poczułaby się w jakimś sensie oszukana. Pomyślałaby pewnie, że celowo Ula mówiła jej o wypaleniu Marka i o tym, co mógłby z nią zrobić, gdyby był inny. To byłoby okropne, a ona na pewno nie zniosłaby takich zarzutów od śmiertelnie chorej Pauliny.

Doszła do Jeziora Kamionkowskiego i przysiadła na ławeczce przyglądając się drepczącym po lodzie kaczkom i łabędziom.

 


Po mastektomii Paulina czuła się o wiele lepiej. Była pełna energii. Miała siłę, żeby chodzić i mało korzystała z wózka. To napełniało Ulę nadzieją, że być może za kilka miesięcy rzeczywiście okaże się, że zwalczyła raka. Pod koniec stycznia miała przejść znowu badania kontrolne i wtedy wszystko się okaże. Pocieszona tą myślą ruszyła w stronę domu. Trochę przemarzła. To nie była dobra pogoda na spacery.

 

W drugi dzień świąt przyjechał po nią Marek. Już w progu zamknął ją w swoich ramionach całując namiętnie. Nie broniła się. Jego pocałunki były takie przyjemne.

 - Jak wam przeszły te dwa dni? – zapytała, kiedy oderwała się już od niego.

 - Było naprawdę wspaniale. Paulina tryskała humorem. Porównując jej stan po pierwszej chemii przyjemnie było na nią popatrzeć. A ty? Załatwiłaś wszystko w Rysiowie?

 - Załatwiłam. Wróciłam dość późno – zebrała z kanapy kolorowe torby z prezentami. – Możemy jechać.

Już na miejscu w salonie rozdała im podarunki.

 - Są skromne, ale daję ze szczerego serca. Dla ciebie, Paula apaszka i skórzane rękawiczki, a dla ciebie, Marek skórzany portfel i spinka do krawata. Wszystkiego najlepszego.

 - Dziękujemy, Ula. My też mamy dla ciebie prezent. Proszę – Marek położył na jej kolanach spore prostokątne pudełko. Okazało się, że zawiera laptop.

 - Kochani, to bardzo piękny i drogi prezent. Ja nie mogę go przyjąć.

 - Musisz go przyjąć - roześmiała się Paulina. – Marek kupił mi taki sam. Będę mogła wysyłać ci wiadomości, jak cię tu nie będzie. Marek mówił, że masz w domu jakiś stary komputer. Na pewno jest bardzo wolny, a ten, to demon szybkości. Niech ci dobrze służy. Z najlepszymi życzeniami od nas.

Była naprawdę wzruszona. Uściskała ich oboje ze łzami w oczach.

 - Jesteście niesamowici. Sprawiliście mi wspaniałą niespodziankę.

 

W połowie stycznia Paulina poczuła się gorzej. Snuła się po domu jak cień trzymając się ręką za żołądek. Czasami wymiotowała, chociaż wciąż dopisywał jej apetyt i chętnie zjadała wszystko to, co podała jej Ula. Leki okazały się mało skuteczne. Ula zachodziła w głowę, co jej tak szkodzi, że podrażnia żołądek i prowokuje wymioty. Jednak gdy prześledziła wszystkie produkty, z których gotowała posiłki, nie znalazła w nich nic, co mogłoby powodować takie reakcje. Martwiła się. Dotarła nawet do dietetyka chcąc skonsultować z nim dietę Pauliny, ale on też nie dopatrzył się niczego niewłaściwego.

Wreszcie doczekali się terminu wizyty i pojechali we trójkę. Paulina miała przejść szereg badań, a w tym czasie Marek rozmawiał z jej lekarzem. Opowiadał o problemach jakie ją ostatnio nękają.

 - Sądziłem, że po operacji i brachyterapii będzie już tylko lepiej, a tak nie jest.

 - Na pewno to sprawdzimy. Proszę teraz cierpliwie zaczekać.

Siedzieli na korytarzu czekając aż przywiozą Paulę z badań.

 - Zupełnie tego nie rozumiem – Ula splotła dłonie i spojrzała na Marka. – Skąd nagle taka wolta, skąd takie pogorszenie? Zauważyłeś, jak bardzo ma spuchniętą prawą rękę? Ja wiem, że lekarz o tym uprzedzał, ale po zabiegu nic się nie działo i ni stąd, ni zowąd takie nietypowe objawy, tylko czego? Ostatnio nawet po zupie trzymała się za żołądek. O co w tym wszystkim chodzi?

 - Nie wiem, Ula. Też się martwię i zachodzę w głowę, dlaczego ta poprawa trwała tak krótko. Boję się kolejnej diagnozy…

 - Ja też…

W końcu przywieziono Paulinę. Wyglądała na wyczerpaną. Po chwili wyszedł lekarz i zaprosił ich do gabinetu. Marek od razu zauważył, że medyk nie ma zachwyconej miny. Zajął miejsce za biurkiem i popatrzył na nich z wyrazem troski.

 - Niestety, nie mam dla państwa dobrych wieści. Jeśli chodzi o miejsca pooperacyjne i wątrobę, to brachyterapia zrobiła dobrą robotę. Na wątrobie są jeszcze ogniska komórek rakowych, ale już znacznie mniejsze. Zła wiadomość to ta, że mimo zastosowanego leczenia rak rozsiał się na inne narządy. Odkryliśmy kilka guzów, dokładnie pięć na ścianie żołądka, a także na obu nerkach. Guzy są jeszcze bardzo małe, ale są. Nie sądziłem, że rak będzie tak inwazyjny. Ponieważ wyniki krwi są nadal dość dobre, poddamy panią kolejnej chemii. Uprzedzam, że będzie dość agresywna. Raz w tygodniu dostawać będzie pani wlewy, a nie jak poprzednio, co trzy tygodnie. Mam nadzieję, że okażą się skuteczne. Zaczniemy od poniedziałku. Proszę przyjechać na godzinę dziesiątą.

Paulina była kompletnie załamana. Płakała tak rozpaczliwie, że nie mogła wykrztusić z siebie słowa. Marek pokrótce streścił Uli rozmowę z lekarzem. Ula przykucnęła przy wózku i odgarnęła włosy z zapłakanej twarzy Pauliny.

 - Paulina, posłuchaj… Pamiętasz, co ci kiedyś mówiłam? Mówiłam ci, że co nas nie zabije, tylko nas wzmocni. Te guzy to jeszcze jeden etap na drodze do wyzdrowienia i wierzę w to mocno, że uda ci się go pokonać, bo jesteś silną, dumną Włoszką, a my ci w tym pomożemy.

 - Już w to nie wierzę – chlipnęła. – Ja umieram, Ula. Ta chemia niczego nie zmieni. Wyniszczy mnie tylko i sprawi, że będę wymiotować na okrągło. To bez sensu. Skoro mam umrzeć, to nie chcę przez to wszystko przechodzić.

 - Tego nie możesz być pewna. Nikt z nas nie może mieć pewności, czy chemia zadziała pozytywnie, czy nie. Ja wiem, że jesteś już zmęczona i najchętniej byś odpuściła, ale nie poddawaj się proszę. Jesteś silna i wiem, że dasz radę.

 - No dobrze…, spróbuję.

 

Paulina zareagowała na chemię strasznie. Po każdym wlewie słaniała się na nogach i miała torsje. Znowu zaczęły wychodzić jej włosy i to nie tylko z głowy. Nie miała już brwi. Któregoś ranka poprosiła Ulę, żeby ogoliła jej głowę.

 - Za każdym razem znajduję całe garście kłaków na poduszce. Wolę tego nie oglądać.

Ula spełniła jej prośbę, a następnego dnia przywiozła ze sobą perukę z ludzkich, kruczoczarnych włosów.

 - Przymierz. Jestem pewna, że będzie pasować i będzie ci w niej ładnie.

Peruka poprawiła Paulinie humor tylko do momentu kolejnych wymiotów. Dla niej, a także dla Uli i Marka zaczynał się prawdziwy koszmar.

36 komentarzy:

  1. Piękne i smutne. Pozdrawiam serdecznie i czekam na ciąg dalszy

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Halina
      Po prostu samo życie, które nie zawsze usłane jest różami i więcej w nim kłopotów i problemów niż sielanki. Paulina miała pecha i właściwie trochę zaniedbała pierwsze symptomy choroby.
      Pozdrawiamy Cię pięknie i bardzo dziękujemy za komentarz. :)

      Usuń
  2. Strasznie mi żal Pauliny. Ta paskudna choroba nie odpuszcza i robi ogromne spustoszenie w organiźmie Febo. Coś mi mówi, że to będzie jej ostatnia walka i oby wygrana przez Febo.
    Szymczykowa i Dąbrowska kolejny raz sprawdziły się jako dobre sąsiadki.
    Dziękuję Ci bardzo za tę część.
    Cieplutko pozdrawiam w czwartkowy wczesny ranek.
    Julita

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Julita
      Paulina cierpi, bo choroba mimo chemii szybko postępuje i dewastuje jej organizm. Stan jest zaawansowany, a z takim trudno walczyć.
      Najserdeczniej pozdrawiamy i dziękujemy za wpis. :)

      Usuń
  3. Tak czasami bywa że rak nie daje za wygrana

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aga
      Najgorzej jest, gdy następuje rozsiew, bo wówczas nie wiadomo jak walczyć z czymś tak agresywnym. Paulina nadal próbuje, choć szanse ma coraz mniejsze.
      Bardzo dziękujemy za wpis i najserdeczniej pozdrawiamy. :)

      Usuń
  4. Fajne sąsiadki ale w sumie samotne. No bo niby dzieci są ale daleko. Pozdrawiam Mira

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mira,
      takie mamy czasy. Rynek pracy nie jest już tylko w Polsce. Każdy może pracować gdzie tylko chce i gdzie znajdzie pracę. Bardzo dziękujemy za komentarz. Najserdeczniej pozdrawiamy i oczywiście zapraszamy na kolejny odcinek:)

      Usuń
  5. Rozdział w sumie tak fajnie się zaczynał. Paula coraz silniejsza i dzięki temu szybsze perspektywy bycia razem. A tak dalej nic i tylko walka. Miśka pozdrawia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miśka,
      choroba jest bardzo ciężka, to było wiadome od początku opowiadania. Wszyscy znowu muszą zacząć walczyć. Inne sprawy muszą zostać odsunięte na lepsze czasy. Bardzo dziękujemy za komentarz. Najserdeczniej pozdrawiamy:)

      Usuń
  6. Mam nadzieję, że ro ostatnie takie smutne święta dla Uli i że od teraz czeka ją świetlana przyszłość. Oczekując na kolejny czwartek serdecznie pozdrawiam;) Jolka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jola,
      zapewniamy, że kolejne święta powinny być już dużo fajniejsze:) Najserdeczniej Cię pozdrawiamy i pięknie dziękujemy za komentarz:)

      Usuń
  7. To niesprawiedliwe. Ula samotna i zziębnięta na samotnym spacerze, a Marek jednak był z bliskimi. Szkoda, że nawet do niej nie wpadł. Do następnego czwartku. Pozdrowienia. Edyta

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Edyta,
      Ula powiedziała Markowi, że święta spędzi w Rysiowie. Marek nie miał podstawy aby jej tnie wierzyć, Ponadto Paulina ją serdecznie zapraszała, ale Tak Ula wybrała. Przesyłamy serdeczności i dziękujemy za komentarz:)

      Usuń
  8. Z Uli to prawdziwy słoik;) Fajnie dostać coś dobrego do jedzenia. Super sąsiadki;) Czekam na next. Pozdrowienia;) Kara

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kara,
      Ula odwiedziła sąsiadów z prezentami, a sąsiedzi chcieli jej się odwdzięczyć. Dzięki kobietom miała co jeść na kolację wigilijną:) Pięknie dziękujemy za wpis. Najserdeczniej pozdrawiamy:)

      Usuń
  9. Rany Boskie! Nie chcę być złym prorokiem, ale dalsze przerzuty, zwłaszcza na żołądek to nie jest dobra wiadomość dla Pauliny. Pozdrawiam Sylwia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sylwia,
      cóż można powiedzieć - chyba tylko to, że dopóki walka trwa, dopóty jest nadzieja. Serdecznie pozdrawiamy i bardzo dziękujemy komentarz:)

      Usuń
  10. Oj ta Ula. Jednym i drugim nakłamała. Gdyby była zapraszana nie z serca, to zrozumiałabym, ale zarówno Marek, jak i Szymczykowa i Dąbrowska zaprosili ją z życzliwości na wigilię.
    Być może to dla Pauliny ostatnie święta. Ale przynajmniej spędziła je radośnie z rodziną.
    Pozdrawiam milutko.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. RanczUla,
      Ula tak wybrała, Potrzebowała chwili spokoju aby powspominać i pomyśleć. Być może nie były to najszczęśliwsze święta, ale takie wybrała. Paulina z Markiem bardzo mile spędzili ten czas:) Serdecznie pozdrawiamy i pięknie dziękujemy za komentarz:)

      Usuń
  11. Ula ma absolutną rację, że do diabła z taką rodziną! Po co jej tacy dziwacy i skąpcy! Powinna szybko o nich zapomnieć a oni niech się udławią jej krzywdą! Do czwartku;) Pozdr

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ula na swoje nieszczęście zbyt późno zrozumiałą niechęć taty do utrzymywania kontaktów z siostrą i jej rodziną. Jednak nie ma tego złego. Teraz idzie do przodu. Cieszymy się, że zajrzałaś i zostawiłaś ślad. Przesyłamy serdeczności:)

      Usuń
  12. Przepiękny i bardzo drogi prezent dostała Ula. Musiało być jej głupio przed Pauliną biorąc pod uwagę miłosne porywy serca. Z ogromną chęcią przeczytam kolejny odcinek. Pozdrawiam;) Iza

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Iza,
      Ula też ofiarowała im piękne prezent, które ofiarowała z czystego serca, Poza tym Paulina powiedziała, że ona dostała taki sam prezent więc nie ma co się krygować, a o uniesieniach nikt nie wie. Bardzo dziękujemy za odwiedziny na blogu. Serdecznie pozdrawiamy i zapraszamy na kolejny czwartek:)

      Usuń
  13. Boże! Paulina nawet starym sposobem postępowania nie zasłużyła na takie cierpienia. Do tego jeszcze musiał się ogolić na łyso, to chyba ją jeszcze bardziej dobiło. Przesyłam ciepłe pozdrowienia;) Daga

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Daga,
      nikt nie zasługuje na takie cierpienia, ale choroba jest ciężka i tak to może wyglądać. Na brak włosów zadziałała Ula przynosząc perukę z naturalnego włosa. Serdecznie pozdrawiamy i bardzo dziękujemy, że zajrzałaś:)

      Usuń
  14. Już było tak blisko, już witali się z gąską, a tu znowu klops! Szkoda, bo fajnie do siebie pasują;) Do następnego. Pozdrawiam;) AB

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. AB,
      spokojnie, jeszcze nic straconego i co się odwlecze, to nie uciecze:) Teraz najważniejsza jest Paulina. Wielkie dzięki za wpis. Najserdeczniej pozdrawiamy:)

      Usuń
  15. Wydaje mi się, że osoby samotne nie są tak bardzo nieszczęśliwe w dni codzienne. Trochę to gorzej wygląda w świąteczne i wolne dni. Gdyby było na co dzień tak smutno i żle, to by nie było tylu singli. Pozdrawiam i do następnego razu;) Nina

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nina,
      samotność jest smutna i nieraz nie ma na nią rady. Można tak jak Szymczykowa czy Dąbrowska dzielić wspólne chwile z sąsiadami lub szukać jeszcze jakiegoś innego rozwiązania, które polepszy nasze samopoczucie. Pozdrawiamy Cię najserdeczniej i bardzo dziękujemy za wizytę na blogu:)

      Usuń
  16. Sama nie wierzę w to, co zaraz napiszę;) Pokochałam Panią Dąbrowską za ten serniczek! Rozczuliła mnie tym, że nie ma już dla kogo piec;) Z Szymczykową tworzą świetny duet. Gorąco pozdrawiam Teresa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teresa,
      jak widać Pani Dąbrowska nie zawsze musi być złem wcielonym, hihihi:) Osoby w wieku sąsiadek muszą bardzo pilnować diety. Wpaść w cukrzycę w ich wieku jest bardzo łatwo. Dzieci daleko, wnuków też brak i koło się zamyka, ale dziewczyny i tak sobie radzą:) Bardzo dziękujemy za wizytę i najserdeczniej Cię pozdrawiamy:)

      Usuń
  17. Nie wiem czy to dobrze, że udało im się namówić Paulinę na kolejną chemię. Ona bardzo cierpi, a pozytywnych rezultatów nie widać. Serdecznie pozdrawiam Regina

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Regina,
      musimy pamiętać, że nadzieja umiera ostatnia. Poza tym Ula powiedziała prawdę, że nikt nie wie, czy chemia zadziała. Ludzie często wychodzą nie z takich opresji. Najważniejsze to się nie poddawać, Wówczas przynajmniej będzie czyste sumienie, że zrobiło się absolutnie wszystko, co należało. Bardzo dziękujemy za komentarz. Przesyłamy serdeczności:)

      Usuń
  18. Trudne chwile przed nimi wszystkimi, w sumie przed całą Febo-Dobrzańską rodziną. Z Pauliną niestety jest źle. Na szczęście Ulka i Marek odkładając swoje uczucia na później pomagają jej jak najlepiej przetrwać ten bardzo trudny okres. Starają się wspierać, dodawać otuchy ale przede wszystkim być obok. Wiedzą jak bardzo Paula potrzebuje wsparcia i bliskości.
    Wprawdzie póki życia, póty nadziei, ale coraz mniej wierzę w happy end dla Pauli.
    Co przyniesie przyszłość? Czas pokaże... Napewni Ula i Marek zasługują na szczęście, ponieważ są dobrymi, empatycznymi ludźmi.
    Pozdrawiam cieplutko 💖💖💖

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dagmara
      Jak napisałam w ostatnim zdaniu, przed Markiem i Ulą bardzo trudny czas nie mówiąc już o Paulinie. Reszta rodziny również przeżywa jej chorobę, ale nie jest z nią cały czas i nie ma możliwości uczestniczyć w tym wielkim cierpieniu. Ula i Marek patrzą na to każdego dnia i coraz trudniej jest im to znieść. Ula współczuje Pauli i modli się za jej wyzdrowienie, ale ten ciężki okres dla chorej może spowodować, że zacznie modlić się o jej szybką śmierć. To niewątpliwie traumatyczna sytuacja.
      Bardzo dziękujemy Ci, że zajrzałaś i skomentowałaś. Przesyłamy serdeczności. :)

      Usuń