Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 29 grudnia 2022

"ZŁOTY PIES" - rozdział 5

ROZDZIAŁ 5

 

Czas płynął, a ona jednak nie potrafiła się przestawić na polskie warunki i nie potrafiła zapomnieć o Arvo. Przez prawie rok odbywała regularne loty do Helsinek na jego grób co tydzień lub co dwa tygodnie. Kosztowało ją to majątek, bo jedyne dogodne i najkrótsze połączenie miała przed dziewiątą rano. Na miejsce dolatywała około dziesiątej czterdzieści. Kilka minut przed dwunastą docierała na cmentarz i tam przesiadywała kilka godzin, by potem zdążyć na lot do Warszawy o osiemnastej. Za bilet w obie strony płaciła dwa tysiące dwieście złotych. To nie była dogodna cena pewnie też dlatego, że przewoźnikiem był fiński Finnair.

 


Czasami spotykała się z Milą na kawie, ale nie były to zbyt częste spotkania, bo Uli szkoda było czasu, który wolała spędzić przy grobie męża niż mitrężyć na jałowe rozmowy o niczym. Generalnie sądziła, że jak wróci do Polski, to jakoś szybciej się ogarnie po dramacie, który przeżyła, ale tak się nie stało. Miała szukać pracy, lecz nie potrafiła się zmobilizować. Wciąż uważała, że ma jeszcze czas. Żyła z pieniędzy, które zostały jej po kupnie mieszkania, choć „żyła” to chyba za wiele powiedziane. Nie przejmowała się pustką ziejącą z lodówki. Często wpadała Dorota i rugała ja za nieodpowiedzialność i to głównie dzięki niej lodówka zapełniała się na jakiś czas. Ula nie gotowała. Czuła do tego wyraźną niechęć. Wbrew temu co mówiła Mili po pogrzebie, godzinami potrafiła przesiadywać nad albumami i oglądać zdjęcia Arvo. To doprowadzało ją do zupełnego rozchwiania emocjonalnego.

 - Co ty wyprawiasz, Ula! – krzyczała na nią Dorota. – Ja rozumiem, że żałoba, że rozpacz, że ogromna strata… Czy ty nie widzisz, że sama wpędzasz się do grobu?! Wyglądasz jak twój własny cień. Jak można się tak wyniszczać?! Poza kursowaniem na lotnisko i z powrotem w ogóle nie wychodzisz z domu. Salon przypomina ołtarz wystawiony na cześć Arvo. Wszędzie jego zdjęcia. Nie widzisz, jak bardzo cię to niszczy?

Powinnaś wyjść do ludzi, a ty pochowałaś się już za życia, z własnej, nieprzymuszonej woli w tych czterech ścianach. Nie prościej byłoby podciąć żyły, albo palnąć sobie w łeb? Po całych dniach nic nie robisz. Nie jesz, nie sprzątasz, nie wychodzisz. Twój ojciec i reszta umierają ze strachu, żebyś nie zrobiła jakiegoś głupstwa. Kiedy ostatni raz byłaś w Rysiowie? Naprawdę wszyscy przestali cię już obchodzić? Ojciec także?

 - Skąd wiesz, że ojciec się martwi…?

 - Bo w przeciwieństwie do ciebie ja jestem u rodziców bardzo często i często widuję się także z nim. Betti tęskni za tobą. Myślisz, że jak ma dwanaście lat, to już nie potrzebuje twojej troski? Matkowałaś jej od pieluch, a teraz porzuciłaś ją jak wyrodna suka.

 


 - Nie mów tak… To nieprawda…

 - Czyżby? Otrząśnij się dziewczyno. Masz trzydzieści jeden lat na karku i całe życie przed tobą. Arvo już nie ma, a ty nie możesz żyć wyłącznie wspomnieniami o nim. Może dla ciebie lekarstwem byłaby kolejna miłość? Żałoba któregoś dnia się skończy i trzeba będzie wrócić do normalności. Póki co zabieram cię na spacer i na dobry obiad. Ja stawiam. Zbieraj się.

 

Siedziały pochylone nad restauracyjnym stolikiem konsumując nawet dość smaczny obiad. W pewnym momencie Ula odsunęła od siebie talerz i ciężko westchnęła.

 - Nie dam rady przełknąć już nic więcej. Mam skurczony żołądek.

Dorota popatrzyła na nią krytycznie.

 - Widzisz, co sobie robisz? Żyj tak dalej, a niedługo będziesz leczyć się z anoreksji. Tego chcesz?

 - Wiesz dobrze, że nie… - Ula miała już trochę dość zrzędzenia Doroty. Wiedziała, że przyjaciółka chce dla niej jak najlepiej, ale… Dorota była bardzo żywiołowa i bezpośrednia. Nie owijała w bawełnę, tylko waliła prosto z mostu, co leży jej na wątrobie. Miała rację. Na pewno miała rację, ale przecież nie mogła wymagać od Uli takiego drastycznego przestawiania się na normalność.

 - Przedwczoraj złożyłam pozew rozwodowy. Już nie dam rady żyć dłużej z tym dupkiem – przyjaciółka nagle zmieniła temat.

Ula wytrzeszczyła oczy.

 - Serio? Myślałam, że w końcu jakoś się dogadacie…

 - Dogadamy? Nie Ula, nie z nim. Poza tym poznałam kogoś, kto jest diametralnie różny od Marcina i to z nim chcę być. Mam dość ciągłej szarpaniny o wszystko. Mam dość jego skąpstwa, zazdrości i wiecznych awantur. Naprawdę nie wiem, gdzie ja miałam oczy kiedy wychodziłam za tego kretyna. Trochę się zmieni w moim życiu i mam nadzieję, że na lepsze. Po rozwodzie wprowadzam się do Darka. To już ustalone. Z Marcinem uzgodniłam, że rozwód będzie bez orzekania o winie. Nie będziemy publicznie prać naszych brudów i rozstaniemy się z klasą. Powinno pójść gładko, bo nie mamy dzieci.

 - Arvo bardzo pragnął mieć dzieci, a ja przez ponad trzy lata nie potrafiłam mu ich dać - Uli zakręciły się w oczach łzy.

 - Nie obwiniaj się, Ula. Pomyśl, że być może to nawet lepiej? Zostałabyś z małym dzieckiem sama. W pojedynkę ledwie sobie radzisz. Z dzieckiem byłoby o wiele trudniej.

 - Możliwe, ale przynajmniej jakaś cząstka Arvo przeżyłaby w naszym synu lub córce…

Dorota pogładziła jej dłoń.

 - Nie myśl już o tym i nie zadręczaj się. Płacimy i wychodzimy.

 

Po rozmowie z Dorotą coś jednak do Uli dotarło. Zaczęła częściej przyjeżdżać do Rysiowa i pomagać ojcu w porządkach. Zadbała też o ich żołądki gotując im zawsze na zapas. Mimo to za każdym razem, kiedy pojawiała się w rodzinnym domu ojciec robił jej wyrzuty, że nie dba o siebie, że kiepsko się odżywia i wygląda jak chodzący szkielet.

- Wszystko nadrobię tatusiu, zobaczysz - obiecywała.

 - Pracy szukałaś?

 - Jeszcze nie…, ale coraz częściej o tym myślę, bo kończą mi się pieniądze.

 - Nie zostawiaj tego na ostatnią chwilę. Wiesz, że może z tym być różnie.

 - Wiem tato, wiem…

 


Któregoś letniego popołudnia Dorota wpadła do mieszkania Uli bardzo podekscytowana.

 - Zrób mi kawy – rzuciła w przelocie i opadła bez sił na jeden z foteli. – Leciałam tu jakbym miała do przebiegnięcia sprint. Mam świetne nowiny.

Ula postawiła przed nią filiżankę z kawą i przysiadła na skraju kanapy przyglądając się z niepokojem egzaltacji Doroty. Te „świetne nowiny” bardziej ją niepokoiły niż ekscytowały. Bała się pomysłów przyjaciółki.

 - Jedziemy na wycieczkę do Pragi. Na trzy dni. Firma Darka organizuje zwiedzanie z przewodnikiem.

 - Ale ja nie chcę… - Ula nie była zachwycona tym pomysłem. – W jakim charakterze ja mam tam jechać? W charakterze waszej przyzwoitki?

 - Ula, nie bądź niemądra. Dla ciebie już najwyższy czas, żeby zacząć korzystać z życia. Ile lat jeszcze potrzebujesz, żeby wyrwać się z tej inercji? Pięć, dziesięć…? To zaledwie trzy dni z twojego życia, które możesz poświęcić przyjaciółce, a nie wiecznemu rozpamiętywaniu swojego nieszczęścia. Zresztą tak naprawdę stawiam cię przed faktem dokonanym, bo już cię zapisałam i wpłaciłam za ciebie pieniądze. Nic nie musisz zwracać, bo to prezent urodzinowy ode mnie.

 - Ale moje urodziny były w marcu…

 - Dla mnie są w ten piątek. Jedziesz i koniec.

 

W piątek bladym świtem przed jej drzwiami pojawiła się Dorota z Darkiem. Na dole czekała już taksówka, która miała ich zawieźć na miejsce zbiórki. Tam stał też autokar, którym mieli dojechać na miejsce. Darek przedstawił dziewczynom swoich kolegów i koleżanki z pracy. Towarzystwo było w świetnych humorach i cieszyło się na ten wyjazd. Zapakowano bagaże, a podekscytowani ludzie zajęli miejsca. Obok kierowcy zasiadł młody przewodnik. Kiedy ruszyli, rzucił im garść informacji o trasie zwiedzania.

 - Drodzy państwo, do Pragi zajedziemy za niecałe siedem godzin. Rozlokujemy się w hostelu położonym niedaleko Mostu Karola. Zostawimy bagaże i udamy się na obiad. Po nim ruszamy na drugą stronę Wełtawy przez Most Karola właśnie. O jego historii opowiem już państwu tam na miejscu. Na drugim brzegu rozciąga się Stare Miasto, którego jednak nie zdążymy zwiedzić w całości. W sobotę będzie jeszcze ku temu okazja, bo zaczynamy zwiedzanie od Hradczan i będziemy schodzić w dół oglądając po drodze najciekawsze miejsca. Jutrzejszy dzień kończymy łazęgą po Starym Mieście właśnie. Mam nadzieję, że państwa pobyt będzie udany, a sami państwo zadowoleni.

 

Przez całą drogę Ula nie odzywała się prawie wcale. Słuchała rozmów Darka z kolegami i dowcipów opowiadanych przez Dorotę i innych. Momentami znudzona przysypiała. Zgodnie z tym co mówił przewodnik w hostelu zostawili swoje rzeczy i ruszyli coś zjeść. Organizacja wycieczki była znakomita. Nigdzie nie musieli czekać, bo wszystko było wcześniej załatwione, również leżąca w pobliżu hostelu restauracja, w której mieli się stołować przez te trzy dni. Po obiedzie cała grupa ruszyła niespiesznie w kierunku Mostu Karola. Ula, która od początku czuła niechęć do tego wyjazdu teraz z ciekawością słuchała słów przewodnika. Musiała uderzyć się w piersi i przyznać, że to miasto całkowicie ją zauroczyło. Z zachwytem patrzyła na przepięknie odrestaurowane, secesyjne kamienice, które przetrwały wojnę i podziwiała ludzi, którzy musieli włożyć mnóstwo wysiłku, żeby doprowadzić je do pierwotnego stanu.

 - Budowę Mostu Karola rozpoczęto za panowania cesarza Karola IV w tysiąc trzysta pięćdziesiątym siódmym roku i stanął on w miejscu zniszczonego przez powódź mostu Judyty – dotarły do niej słowa przewodnika. - Poprzednia konstrukcja posiadała wieże na obu końcach, które zresztą można podziwiać do dziś. Most ten był jedynym połączeniem między dwiema dzielnicami Pragi i nie nazywano go Mostem Karola, a Mostem Kamiennym bądź Praskim. Początkowo na moście ustawiono jedynie krzyż, natomiast później, w okresie baroku, wzbogacono go o wiele rzeźb i wizerunków, najczęściej świętych. Z mostem wiąże się mnóstwo pięknych legend. Jedna z nich mówi, że jeśli się dotknie którejś ze stojących tu rzeźb, to zapewni sobie pomyślność i szczęście. Jest jednak płaskorzeźba, dzięki której most nazywają Mostem Zakochanych. To właśnie ta – przewodnik podszedł do kamiennej bariery i wskazał na mosiężną płaskorzeźbę poczerniałą przez mijający czas i zwykły brud. – Według legendy jeśli ktoś dotknie psa, doświadczy wiecznej i wiernej miłości.

 

32 komentarze:

  1. Ula aby coś zrozumieć musiała usłyszeć kilka dobitnych, ostrych słów. Przyjaciółka widać trafiła do niej. Ten wyjazd na weekend też chyba okazał się strzałem w dziesiątkę.
    Dziękuję Ci bardzo za tę część.
    Cieplutko pozdrawiam późną porą.
    Julita

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Julita,
      Dorota się nie poddaje, a Ula zaczyna coraz więcej rozumieć. Wyjazd mimo wszystko będzie udany:) Pozdrawiamy Cię cieplutko i bardzo dziękujemy za wpis:)

      Usuń
  2. Jak to dobrze, że jest Dorota. Może Ula wreszcie wróci do świata żywych, choć chyba jeszcze kilka wtrząsów będzie trzeba zastosować. Ale jest światełko w tunelu i nie jest to pociąg 😉 czekając niecierpliwie na ciąg dalszy, pozdrawiam serdecznie i życzę wszystkiego najlepszego na Nowy Rok no i oczywiście twórczej weny😘

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Halina,
      hihihi, pociąg nie będzie potrzebny:) Już blisko, coraz bliżej do zmian:) Przesyłamy serdeczności i bardzo dziękujemy za komentarz:)

      Usuń
  3. Ula pewnie żałuje, że wróciła do Polski. Dla niej chyba jednak by było lepiej mieszkać i pracować w Helsinkach. Tyle razy tam lata do męża i wydaje mnóstwo pieniędzy. A jak by tam mieszkała i pracowała, to by miała cmentarz pod nosem. Czekam na next. Pozdrowienia;) Kara

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kara,
      Ula jest pogubiona. Bardzo tęskni za mężem. Odwiedza go tak często, jak to tylko możliwe. Niemniej jednak nie chciała już tam żyć i pracować w szpitalu, gdzie pracował też przecież Arvo. W Helsinkach czuła by się jeszcze gorzej, bo wszystko by jej przypominało męża. Pięknie dziękujemy za wpis. Najserdeczniej pozdrawiamy:)

      Usuń
  4. Ula okropnie cierpi. Może starania Doroty przyniosą jej ulgę? Nie chodzi o to, żeby zapomniała męża na amen, ale żeby zaczęła normalnie żyć. Miśka pozdrawia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miśka,
      Ula i Arvo bardzo się kochali. Ciężko się pogodzić z taką stratą. Uli ciężko jest wyobrazić sobie dalsze życie bez miłości męża. Jeśli chodzi o Dorotę, to powiemy tylko tyle, że przysłowie dotyczące kropli drążącej skałę powinno się sprawdzić w przypadku obu dziewczyn:) Bardzo dziękujemy za komentarz. Najserdeczniej pozdrawiamy:)

      Usuń
  5. Taka przyjaciółka, jak Dorota, to wielki skarb! Mam nadzieję, że Ula nie obrazi się na Dorotę za jej pomysły? Pozdrawiam Sylwia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sylwia,
      od tego ma się przyjaciół, prawda:) Dziewczyny znają się i przyjaźnią od lat i to się nie zmieni. Serdecznie pozdrawiamy i bardzo dziękujemy, że zajrzałaś:)

      Usuń
  6. Brawo Dorota! Dobrze, że mimo niechęci przyjaciółki ona robi swoje. Wyciągnięcie Ulki na wycieczkę może być wreszcie przełomem w jej życiu;) Oczekując na kolejny czwartek serdecznie pozdrawiam;) Jolka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jola,
      Dorota jest dobrą przyjaciółką i bardzo martwi się stanem emocjonalnym Uli. Wycieczka jest jednym z wielu prób wyciągnięcia Uli z domu:) Wkrótce się okaże czy ten wyjazd coś zmienił w życiu bohaterki:) Najserdeczniej Cię pozdrawiamy i pięknie dziękujemy za komentarz:)

      Usuń
  7. Kocham Pragę! Przed pandemią często tam spędzaliśmy weekendy;) Jestem przekonana, że Ulka też ulegnie atmosferze i urokowi tego miasta;)Pozdrawiam i do następnego razu;) Nina

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nina,
      w stu procentach się zgadzamy - Praga jest zachwycająca:) Ula już jest nią zauroczona, a powinno być jeszcze lepiej:) Pozdrawiamy Cię najserdeczniej i bardzo dziękujemy za wizytę na blogu:)

      Usuń
  8. Super prezent urodzinowy;) Też bym taki chciała, ale szkoda, że trochę po terminie. Przesyłam ciepłe pozdrowienia;) Daga

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Daga,
      hihihi, skoro Lejdis mogły obchodzić Sylwestra w lipcu, to czemu Dorota nie może obchodzić marcowych urodzin Uli latem:) A poza tym darowanemu koniowi w zęby się nie zagląda, prawda:) Serdecznie pozdrawiamy i bardzo dziękujemy, że zajrzałaś:)

      Usuń
  9. Już najwyższa pora aby Ula poznała Marka;) Może dzięki niemu by jej było łatwiej? Do czwartku;) Pozdr

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapewniamy, że Marek pojawi się już niebawem:) Cieszymy się, że zajrzałaś i zostawiłaś ślad. Przesyłamy serdeczności:)

      Usuń
  10. Zgadzam się z Dorotą w całej okazałości a zwłaszcza jeśli chodzi o dzieci. Dobrze, że Ula ich nie ma, bo to dopiero by się działo. Sama ze sobą nie może sobie poradzić, a co dopiero gdyby były jeszcze dzieci. Na rodzicielstwo ma jeszcze czas;) Z chęcią przeczytam kolejny odcinek. Pozdrawiam;) Iza

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Iza,
      Ula bardzo kochała męża i stwierdziła, że w dzieciach byłaby jego cząstka. Teraz i tak już z tym nic nie może zrobić, bo Arvo nie żyje i widocznie tak miało być. Poza tym, tak jak piszesz, Ula jest jeszcze młodą kobietą i jeszcze wszystko przed nią tylko musi się postarać:) Bardzo dziękujemy za odwiedziny na blogu. Serdecznie pozdrawiamy i zapraszamy na kolejny czwartek:)

      Usuń
  11. Jejciu! Ile pieniędzy już przepuściła na te loty do Finlandii! Przecież zaraz nie będzie miała z czego żyć! Musi się trochę ogarnąć, bo niedługo będzie bezdomna. Do następnego czwartku. Pozdrowienia. Edyta

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Edyta,
      Ula nie uważa, że pieniądze przeznaczone na odwiedziny Arvo były przepuszczone. I tak ma je po mężu. Ona w dalszym ciągu bardzo za nim tęskni. Ale już zaczyna powoli zauważać, że pieniądze się kończą i coś z tym trzeba zrobić. Będzie go odwiedzać, choć już znacznie rzadziej. Przesyłamy serdeczności i dziękujemy za komentarz:)

      Usuń
  12. Razem z Dorotą obawiam się, że Ula takim postępowaniem doprowadzi się do choroby. Tak nie można, trzeba się odżywiać. Skoro nie chce się jej gotować dla jednej osoby, to powinna wykupić jakiś abonament na obiady. A dodatkowo trzeba stwierdzić, że same kości nie są czymś, co przyciąga spojrzenia facetów. Kobieta musi mieć troszeczkę ciałka. Ona jest bardzo młoda i powinna ułożyć sobie jeszcze życie. O mężu może pamiętać, ale musi zacząć normalnie funkcjonować! Serdecznie pozdrawiam Regina

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Regina,
      Ula jak na razie zupełnie nie myśli o jakiś innych ramionach, niż ramionach Arvo. Tak będzie jeszcze przez jakiś czas, ale i to się powolutku zmieni:) Bardzo dziękujemy za komentarz. Przesyłamy serdeczności:)

      Usuń
  13. Fajna ta Dorota. Wie czego chce. Nie załamuje się niczym, prze do przodu. Trochę zmarnowała czasu na niezbyt udane małżeństwo, ale dość szybko znalazła pocieszenie w innych ramionach;) Szkoda, że Ula nie chce wziąć z niej przykładu. Do następnego. Pozdrawiam;) AB

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. AB,
      Dorota podjęła decyzję o rozwodzie w chwili, gdy poznała nowego partnera. Nie wiadomo jak by potoczyły się jej losy, gdyby nie pojawił się Darek:) Z mężem darła koty właściwie od samego początku małżeństwa, a jednak byli razem. Wielkie dzięki za wpis. Najserdeczniej pozdrawiamy:)

      Usuń
  14. Biedna Ula i biedny Józef oraz cała jego rodzina! Ciężko patrzeć jak dziecko, nawet dorosłe, popada w totalną rozpacz. Do tego Józef nic nie może zrobić, aby ją wyciągnąć za uszy i postawić do pionu. Gorąco pozdrawiam Teresa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teresa,
      Józef bardzo się martwi stanem Uli. Już w pierwszym rozdziale nie mógł sobie darować, że zgodził się na wyjazd Uli do Helsinek, bo uważał, że gdyby Ula została w Polsce, to może byłaby szczęśliwą mężatką w kraju. Zwraca też jej uwagę, że słabo się odżywia, że nie szuka pracy, ale na razie nie przynosi to zamierzonego efektu. Bardzo dziękujemy, że zajrzałaś i najserdeczniej Cię pozdrawiamy:)

      Usuń
  15. Szkoda, że Ulka jeszcze nie pracuje. Praca trzyma nas w ryzach. Trzeba codziennie wstać, ogarnąć się i wykonywać przydzielone zadania. Pół dnia zleci, jak z bicza strzelił! Wtedy by miała mniej czasu na rozpacz. A w pracy też może by kogoś poznała;) Pozdrawiam Mira

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mira,
      hihihi, absolutna racja! Bo po pierwsze podobno: ludziom znane są tylko dwa skuteczne sposoby zapomnienia - praca i alkohol, a z tych dwóch praca jest ekonomiczniejsza, a po drugie: praca chroni nas przed potrójnym złem - głodem, nudą i występkiem:) Bardzo dziękujemy za komentarz. Najserdeczniej pozdrawiamy:)

      Usuń
  16. Kurczaki! Żeby tylko słowa Józefa się nie sprawdziły, bo jak tak dalej pójdzie, to Ulka znowu będzie musiała wyjechać z Polski za tzw. chlebem! Taka przerwa w CV nie jest dobrze postrzegana przez pracodawców. Będzie musiała się tłumaczyć, czemu nie pracowała i z czego się utrzymywała. Po co jej to? Szybko trzeba zacząć szukać roboty w kraju! Przesyłam pozdrowienia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spieszymy zapewnić, że Ula już więcej nie będzie musiała szukać pracy za granicą:) Bardzo dziękujemy za wpis i także przesyłamy pozdrowienia:)

      Usuń