Łączna liczba wyświetleń

piątek, 8 stycznia 2016

"NASZE MIEJSCE NA ZIEMI" - rozdział 2



ROZDZIAŁ 2

Marynia podziękowała za podwózkę i zgrabnie wyskoczyła z radiowozu. Jej dziadkowie mocno zdziwili się, że przyjechała do nich o tak późnej porze.
 - Co cię sprowadza dziecko? Jesteś taka blada. Stało się coś?
 - Stało się babciu. Zaraz o wszystkim wam opowiem. Zrobisz mi herbaty?
Z kubkiem w ręku wtuliła się w miękki fotel. Dziadkowie zasiedli na kanapie naprzeciw niej. Ona zbierała myśli. Postanowiła, że opowie im wszystko od samego początku.
 - Zanim zacznę, chcę was prosić, żebyście nie byli źli zwłaszcza na mamę i nie potępiali jej. Ona wiele przeszła i nie zniosłaby, gdybyście jeszcze i wy odwrócili się od niej. To będzie długa opowieść i bardzo, bardzo smutna.
Nigdy nie skarżyła się wam na tatę, prawda? Zawsze mówiła, że wszystko w jak najlepszym porządku, a tymczasem obie żyłyśmy w patologicznej rodzinie, w której na porządku dziennym były pijackie awantury i bicie. Tego nie szczędził nam kochany tatuś. I o ile mnie tylko szturchał, to na mamie wyżywał się w dwójnasób. Zbierała cięgi i za siebie i za mnie. Okradał ją, żeby móc grać w jakichś podejrzanych spelunach w karty, ale większość pieniędzy przepijał. Jak pił, to był nabuzowany i bardzo agresywny. Zrobił sobie z nas worki treningowe. Mamę po prostu katował. Wciąż miała na ciele siniaki, które praktycznie nie znikały. Próbowała je tuszować makijażem, ale to nie bardzo zdawało egzamin. Próbowała szukać pomocy u psychologa, ale była zbyt słaba i zbyt się bała, żeby raz na zawsze odciąć się od tej kanalii. Wielokrotnie namawiałam ją, żeby powiedziała wam prawdę, ale nigdy na to się nie zdobyła. Dzisiaj wzięłam sprawy w swoje ręce. On bardzo ją pobił. Niemal zakatował na śmierć i gdybym nie wróciła z zajęć wcześniej niż zwykle, pewnie zastałabym ją martwą. Zaatakowałam go nożem. Pokaleczyłam mu mocno oba policzki i kazałam się wynosić. Potem zadzwoniłam po pogotowie. Mama jest w ciężkim stanie, ale odzyskała świadomość. Powiedziałam jej, że ze szpitala idę prosto na policję i tak zrobiłam. Zgłosiłam to. Zostawiłam obdukcje ze wszystkich lat i zdjęcia. Obiecali, że zajmą się tym jak najszybciej. Chciałabym się u was zatrzymać na jakiś czas, a przynajmniej na tak długo jak mama będzie w szpitalu. Nie chcę trafić do jakiejś izby dziecka. Przecież jestem niepełnoletnia. Jutro trzeba będzie jeszcze raz podjechać na policję. Podpisalibyście dokumenty, że możecie być do czasu wyzdrowienia mamy moimi opiekunami prawnymi. Zrobicie to?
Byli wstrząśnięci tym, co powiedziała ich wnuczka. Podejrzewali, że nie wszystko jest w porządku w małżeństwie ich córki, ale czegoś takiego w życiu by się nie spodziewali.
 - Zrobimy kochanie. Pojedziemy też do szpitala. Bardzo chcemy ją zapewnić, że już od teraz będzie wszystko dobrze i nie będziemy jej robić żadnych wyrzutów. Jesteśmy z ciebie dumni. Zachowałaś się bardzo dorośle i odpowiedzialnie. Twój ojciec za to co zrobił, powinien wisieć. A teraz spać kochanie. Zmęczona jesteś i musisz wypocząć.

Na widok swoich rodziców zaniosła się rozpaczliwym płaczem i długo nie mogła się uspokoić. Jej matka przysiadła na krawędzi łóżka i długo tuliła ją w ramionach. Ojciec pieszczotliwie gładził po głowie.
 - Już dobrze kochanie, już dobrze… Marynia opowiedziała nam wszystko. Ten łajdak nie uniknie sprawiedliwości. Byliśmy dzisiaj na komisariacie. W nocy zamknęli go i chyba nie wyjdzie aż do rozprawy. Twoja córka była bardzo dzielna. Nie będzie ukarana za to, że pokiereszowała mu twarz, bo działała w obronie własnej i w wielkim afekcie. Tego się dowiedzieliśmy. Tak, czy owak ten bandzior wiele stracił ze swojego uroku. Załatwili nam też sądowy zakaz zbliżania się jego do was. To tak na wszelki wypadek, gdyby sąd nie wziął pod uwagę wszystkich okoliczności i wypuścił go zbyt wcześnie. Dopóki nie wydobrzejesz Marynia zostanie u nas. Podjedziemy tylko do waszego mieszkania, żeby mogła zabrać trochę ubrań i podręczniki szkolne. Później trzeba też załatwić wymeldowanie tego drania. Mieszkanie jest twoje, a po tym co zrobił nie ma prawa w nim mieszkać. To wielkie szczęście, że ono nie wchodzi do wspólnego majątku, bo pewnie i o nie by się bił.

Już od dwóch godzin była przesłuchiwana w budynku sądu przez prokuratora i w obecności psychologa. Tak naprawdę nie uważała, żeby konieczna była obecność tego drugiego, ale takie ponoć są przepisy jeśli chodzi o niepełnoletnich zeznających w sprawie.
 - Od jak dawna trwa ta przemoc? – człowiek przesłuchujący Marynię starał się jak najdelikatniej zadawać pytania, jednak z każdą odpowiedzią dziewczynki utwierdzał się w przekonaniu, że to twarda sztuka, że to życie pełne przemocy zahartowało ją i uodporniło.
 - Podobno zaczęło się dwa tygodnie po ślubie. To wiem z opowiadania mamy i nie skończyło się, aż do teraz. Nawet jak była w ciąży, tłukł ją jak treningowy worek.
 - Ciebie też bił?
 - Wielokrotnie się zamierzał, ale zawsze między nami stawała mama i to ona obrywała za mnie. Nigdy nie pozwoliła, żeby dosięgły mnie jego łapy – zaszkliły jej się w oczach łzy. – Ona bardzo mnie kocha, tak jak ja ją. Miałyśmy tylko siebie, bo dziadkowie o niczym nie mieli pojęcia. Nie miała odwagi, żeby opowiedzieć im o tym wszystkim. Zawsze twierdziła, że to wielki wstyd, choć to nie ona powinna się wstydzić, prawda?
 - Nigdy nie próbowała się bronić?
 - Widział pan moją mamę? Wygląda jak moja siostra. Jest taka drobna, wręcz eteryczna, a ojciec to kawał chłopa. Wysoki i muskularny. Co miałaby zrobić, rzucić się na niego? Mogła jedynie osłaniać się przed jego pięściami. Był postrachem okolicy. Wszyscy sąsiedzi się go bali, bo groził im, że jak tylko który zadzwoni na policję, nie wyjdzie z jego rąk żywy. To dlatego nikt nigdy nie złożył doniesienia. Współczuli nam, ale nie mieli odwagi mu się przeciwstawić.
 - Wróćmy do tego nieszczęsnego popołudnia… Wróciłaś trochę wcześniej z zajęć i…?
 - I już na dole usłyszałam jego krzyki. Pognałam na górę i zobaczyłam, że kopie mamę ciężkimi buciorami, a ona skulona nie daje znaku życia. Nie myślałam o własnym bezpieczeństwie. Wiedziałam jedynie, że on musi przestać ją kopać, bo zatłucze ją na śmierć. Mało myśląc porwałam z kuchni nóż i pocięłam mu policzki.
 - A może jednak chciałaś go zabić?
Marynia wbiła w niego wzrok.
 - Proszę pana, gdybym chciała go zabić, to dzisiaj on na pewno by już nie żył, bo zamiast po policzkach przejechałabym mu tym nożem po gardle. Ja chciałam tylko, żeby on wyniósł się z mieszkania i dał nam wreszcie spokój.
 - Zadziwiasz mnie. Mówisz nie jak dziecko, ale jak dorosły.
 – Nie jestem już dzieckiem – zaprotestowała.
 - Masz zaledwie czternaście lat. Jesteś więc dzieckiem.
 - Zapewniam pana, że nie. Metryka urodzenia o niczym nie świadczy. Musiałam bardzo szybko dorosnąć wychowując się w takich warunkach. Teraz tylko chcę, żeby on poniósł karę i długo nie wyszedł zza krat. To być może pozwoli mamie dojść do równowagi i zaznać chociaż trochę spokoju. Ona musi mieć spokój rozumie pan? Jest wylękniona i znerwicowana. Ze strachem reaguje na każdy odgłos za drzwiami myśląc, że to ojciec wraca i znowu będzie ją bił. Jak długo można tak funkcjonować? Ona tak żyje od niemal piętnastu lat. Nie mam pojęcia, czy kiedykolwiek otrząśnie się z tej traumy więc nie zawiedźcie mnie i zróbcie wszystko, żeby on dostał jak najdłuższy wyrok.
 - Postaramy się zrobić wszystko, co w naszej mocy. Już nie będę cię dłużej męczył. Do domu dostaniecie wezwanie na rozprawę – podniósł się i wyciągnął do Maryni dłoń. – Bądź dobrej myśli. Sąd ma wystarczająco dużo dowodów, żeby go skazać na długi pobyt w więzieniu. Ja będę optował za najwyższym przewidzianym w takim wypadku.
 - To znaczy…?
 - To dziesięć lat, bo przez te wszystkie lata działał ze szczególnym okrucieństwem.

Nie mogła doczekać się tej rozprawy. Prosto ze szkoły biegła do szpitala i prowadziła na ten temat z Dorotą długie rozmowy.
 - Nie możesz się go bać mamusiu, bo on już w niczym ci nie zagraża. Już nas nie skrzywdzi. Pamiętaj, że jak wejdziesz na salę rozpraw, to nawet się nie rozglądaj tylko patrz przed siebie i odpowiadaj na pytania.
Dorota uśmiechała się łagodnie patrząc w oczy swojej latorośli równie błękitne i szczere jak jej własne.
 - Już dawno powinnam była to załatwić. Nie wiem czy kiedykolwiek zdołasz mi wybaczyć tę moją opieszałość i ten strach, który zawsze paraliżował mnie, gdy chciałam podjąć jakieś kroki w tej sprawie. To było silniejsze ode mnie.
 - Ja to wiem mamuś, ale też doskonale rozumiem i to głównie dlatego to ja przejęłam inicjatywę. Wreszcie jak to wszystko się skończy będziemy miały święty spokój.
 - Bardzo cię kocham Maryniu. Kocham i podziwiam, bo to ja powinnam była zapewnić ci najlepsze dzieciństwo, a kompletnie zawiodłam jako matka – Dorota otarła łzy z policzków. – Nie tak to miało wyglądać…, nie tak… Tak strasznie cię przepraszam…
- Już dobrze mamuś. Rany się zagoją, a i ty odżyjesz. Dziadkowie nam pomogą. Postanowiliśmy odremontować mieszkanie, bo przecież ten drań nie oszczędził niczego i nawet na meblach się wyżywał. Jak wrócisz, nie będzie już nic, co miałoby przypominać nasze dawne życie. Ucieszyłam się kiedy dziadek to zaproponował.
 - A jak w szkole kochanie?
 - Tym się nie martw, bo jest dobrze. Niedługo koniec roku. Odsapniemy.


Mimo wzajemnego podtrzymywania się na duchu obie ciężko zniosły tę rozprawę. Musiały opowiedzieć o wielu szczegółach, bo sędziowie okazali się bardzo drobiazgowi. Obu przychodziło to z wielkim trudem, bo nie nawykły do zwierzania się komukolwiek ze swojego życia. Wiedziały jednak, że nie mogą niczego ukrywać, bo od tego zależało ich być, albo nie być, podobnie jak wysokość wyroku dla Karola. Prokurator podparł się zdjęciami z obdukcji i ich opisem. Pokazano film z przesłuchania Maryni. Dorota musiała powiedzieć, że przemoc trwała praktycznie od samego początku. Wyrażała wielki żal, że nie potrafiła odejść od tego drania i zapewnić córce stabilnego domu i poczucia bezpieczeństwa. Marynia siedząc w pierwszym rzędzie z satysfakcją patrzyła na ojca. – A miał się za takiego przystojniaka – pomyślała z ironią. – Te dwie szramy oszpeciły go zupełnie. Dobrze ci tak kanalio – myślała mściwie. - To za naszą krzywdę – odwróciła od niego twarz i skupiła się na zeznaniach matki.
 - W najbliższych dniach złożę w sądzie pozew rozwodowy. Uwolnienie się raz na zawsze od tego człowieka pozwoli nam wreszcie i mnie, i córce prowadzić życie jakiego zawsze pragnęłyśmy. Bez awantur i bicia, bez ciągłego strachu każdego dnia. Dlatego z tego miejsca proszę wysoki sąd o największy, przewidziany wymiar kary dla tego człowieka. On nie zasługuje na łagodne potraktowanie. Nie za to, czego dopuścił się względem nas.
Mowa prokuratorska była wspaniała. Obrońca Karola właściwie nie miał żadnych argumentów, których mógłby użyć, żeby przynajmniej zmniejszyć wysoki wyrok, o który ubiegał się oskarżyciel. On kończąc swoją przemowę puścił jeszcze oczko do zasłuchanej w jego słowa Maryni, jakby chciał jej powiedzieć „załatwione maleńka, on już nigdy was nie skrzywdzi”.


Wyszła z sali sądowej na przestronny korytarz i odetchnęła z ulgą, jakby wraz z jej opuszczeniem pozbyła się z ramion tonowego balastu. Obejrzała się jeszcze. Za nią wyszedł jej były już mąż skuty kajdankami i w asyście dwóch dobrze zbudowanych strażników więziennych. Obrzucił ją jeszcze nienawistnym spojrzeniem, od którego przeszły jej po plecach ciarki. Szybko odwróciła głowę. Na ławce dostrzegła Marynię i swoich rodziców. Podeszła do nich.
 - Nareszcie koniec naszej męki. Jesteśmy wolne. Możemy wracać do domu – przytuliła córkę i ucałowała jej policzki. – Dziękuję, moja wspaniała, dzielna córeczko, bo gdyby nie ty, nie wiadomo jakby to się skończyło.

Przez jakiś czas trudno było jej się oswoić z myślą, że tak naprawdę, to Karol przeszedł już do historii. Nadal miała ten głupi odruch nasłuchiwania, czy za drzwiami nie czai się to zło w ludzkiej postaci. Często wylękniona odwracała się za siebie sprawdzając, czy on czasem za nią nie idzie. Marynia była jej wielką dumą i podporą. To ona cierpliwie tłumaczyła, że musi czymś się zająć, bo inaczej popadnie w jakąś obsesję.
 - Babcia mówiła, że w młodości lubiłaś robótki na drutach, malowałaś a nawet rzeźbiłaś. Mówiła, że miałaś talent w dłoniach. Powinnaś do tego wrócić. Przychodzisz po pracy i jesteś taka przygaszona, zupełnie bez życia, a przecież teraz właśnie powinnaś zacząć żyć, kiedy wreszcie pozbyłyśmy się tego drania. Myślałam, że będziesz miała więcej energii i zapału. Myślę mamuś, że powinnyśmy gdzieś wyjechać i oderwać się od tych ostatnich wydarzeń. Może jakieś gospodarstwo agroturystyczne? Tam nie jest tak drogo. Byłoby nas stać. Niedługo wakacje. Nigdy nie miałyśmy prawdziwych wakacji. Może czas to zmienić?
Uśmiechała się łagodnie do córki. Okazało się, że to ona psychicznie jest o niebo silniejsza od matki. Dorota miała często wrażenie, że nastąpiło u nich jakieś odwrócenie ról. Wiedziała, że nie tak to powinno wyglądać. Jakby na to nie patrzeć Marynia była jeszcze dzieckiem. Dzieckiem, które nigdy w swoim krótkim życiu nie poznało smaku radosnego dzieciństwa i musiało dorastać w znacznie szybszym tempie niż jej rówieśnicy. To wywoływało w Dorocie ogromne wyrzuty sumienia. Obwiniała się za to, że była taką fatalną matką, a przez to jej dziecko doznało w życiu wyłącznie krzywd. Powinna z nawiązką wynagrodzić jej te lata i nie skupiać się wyłącznie na sobie. To egoistyczne.
 - Obiecuję ci kochanie, że poważnie się nad tym zastanowię. Mam zaległe urlopy sprzed trzech lat. Uzbierało się tego trochę. Razem z tym za ten rok będzie jakieś cztery miesiące. Może masz rację? Może pojedziemy nawet na dłużej?
Marynia przytuliła się do niej.
 - To naprawdę dobry pomysł mamuś. Obie potrzebujemy porządnej odskoczni i musimy odreagować. Poczytamy wieczorem w internecie. Może znajdziemy coś niedrogiego i atrakcyjnego. Coś, co… - przerwała, bo usłyszały dzwonek domofonu. Odkleiła się od matki i poszła odebrać. Okazało się, że to dziadkowie. Pierwsza weszła babcia i przywitała się z nimi.
 - Musieliśmy przyjechać, bo przyszedł dzisiaj jakiś ważny list polecony, a przynajmniej tak myślę, bo na kopercie widnieje adres kancelarii prawnej i co dziwne nie warszawskiej, ale z Kwidzyna. Jest adresowany do ciebie Dorota. Masz. Czytaj – wcisnęła córce kopertę do rąk.
 - Do mnie…? Polecony…? To osobliwe. Dlaczego nie przysłano go tutaj, tylko do was?
 - Nie wiem córcia. Otwórz, to wszystko się wyjaśni.

22 komentarze:

  1. I jak zwykle konczysz w takim momencie... to dopiero.... Zawsze zastanawiam sie jak te kobiety wytrzymuja w takich zwiazkach i nie rozumiem...
    To opowiadanie nawiazuje do Brzyduli.. czy nie... ciekawie sie zaczyna choc strasznie... czekam na rozwoj wypadkow
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lectrice

      Już pisałam wcześniej wielokrotnie, że nie zamierzam pisać już opowiadań o Brzyduli. To nie jest w żaden sposób z nią związane. Czytasz więc coś zupełnie niezależnego od serialu.
      Pozdrawiam.

      Usuń
    2. ok... teraz rozumiem , cos rzeczywiscie czytalam ale nie zapamietalam :)

      Usuń
  2. Marynia musiała szybko dojrzeć , aby obronić siebie i matkę, dzielna dziewczynka. Odwaga tego dziecka pomogła im obu uwolnić się od tego kata, dzieci w takich wypadkach maja niesamowitą wolę walki i determinację. Bardzo ważne w takich wypadkach jest wsparcie bliskich i tak jest, rodzice Doroty stanęli na wysokości zadania i pomogli córce i wnuczce.Mam tylko jedną uwagę, czemu przerwałaś w takim momencie i do kiedy teraz mam czekać? pozdrawiam B.
    PS. odpisałam na e-maila.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. B.

      Maila nie dostałam w ogóle. Nie wiem czemu.
      Z tym zakończeniem to jakoś tak wyszło... Obiecuję, że kolejna część sporo wyjaśni, a nowa sytuacja pozwoli Dorocie i Maryni na odmianę swojego losu.

      Dzięki za wpis. Uściski. :)

      Usuń
    2. też nie wiem czemu nie dostałaś, wysłałam jeszcze raz, zobacz czy jest ?B.

      Usuń
    3. Ten dostałam już 6-go stycznia i odpisałam Ci na niego. W takim razie to chyba Ty nie dostałaś mojego.

      Usuń
    4. To w takim razie ja nie dostałam ( nie wiem dlaczego) dopiero teraz do mnie dotarł , przed chwilką. B.

      Usuń
  3. Witaj Małgosiu,
    oczywiście przeczytałam zaraz po wstawieniu, ale mam jeszcze gości:) Jutro wyjeżdżają?! I wtedy zasiądę do napisania komentarza. Musiałam się odezwać i dać znać, że czytam, ale na coś więcej nie mam teraz czasu. Mam nadzieję, że zrozumiesz i wybaczysz? Miłego dnia i do "usłyszenia" jutro:)Serdecznie pozdrawiam,
    Gaja

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gaju

      Oczywiście rozumiem i nie mam co wybaczać. Miłego weekendu.
      Pozdrawiam. :)

      Usuń
    2. Witaj Małgosiu,
      nieustająco podziwiam Cię za to jaki ciężki temat wzięłaś sobie na warsztat! Jestem pod ogromnym wrażeniem, nie umiem zapomnieć Twoich dziewczyn. Nie potrafię wyobrazić sobie jak poradzi sobie Dorota w poczuciem winy wobec Maryni? Sama nie dała rady uwolnić się od mężulka, nikt nie potrafił jej pomóc, nawet grupa wsparcia i dopiero nastolatka nie bacząc na niebezpieczeństwo zadecydowała o ich dalszym losie. Dorota zdaje sobie sprawę, że nie takie dzieciństwo powinna zapienić Maryni i nie takie problemy powinna rozwiązywać jej córka. Jak można się nie zamartwiać jak taki straszny dom w którym obie żyły nie wpłynie negatywnie na nastolatkę? To i tak cud, że dziewczynka jest taka rezolutna i nie przejawia objawów zastraszenia, uczy się dobrze, jest wygadana, odważna, otwarta na ludzi i wyjątkowo jak na swój wiek rozsądna:) Jednakże przecież właśnie z domu rodzinnego czerpiemy wzorce, uczymy się co jest dobre a co złe, co nam wolno, a co jest niestosowne, jak wyglądają relacje pomiędzy małżonkami, dziadkami, sąsiadami, itp. Takie wzorce, czy tego chcemy czy nie, powielamy w dalszym życiu. A czego ze swojego domu mogła się nauczyć Marynia? Poddania katowi, niewolniczego posłuszeństwa, zgody na okradanie, bicie, krzyki, awantury, zastraszania i nieustannego milczenia, maskowania śladów pobicia, niewiary w innych ludzi, strachu przed mężczyzną? Chociaż ona chyba zdaje sobie sprawę, że nie wszyscy mężczyźni są dręczycielami, namawia mamę do ułożenia sobie życia na nowo. Wspaniale, że ma takie nieprzebrane pokłady pozytywnego myślenia:) Zastanawiam się tylko czy wynika to z tego, że nie ma czasu myśleć o sobie i nad sobą się rozczulać bo postanowiła zaopiekować się swoją kochaną mamusią? A co się stanie jak Dorota jednak się podźwignie i stanie w końcu na nogi i wreszcie uwierzy w swoje siły i w możliwości zapewnienia im lepszego losu? Czy wówczas Marynia się rozsypie, znajdzie nieodpowiednie towarzystwo, zacznie się buntować jak na nastolatkę przystało? Bardzo współczuję Dorocie bo naprawdę ma twardy orzech do zgryzienia. Uwolniły się wreszcie od Karolka i to jest najważniejsze:) Teraz trzeba pomyśleć o przyszłości i o zapewnieniu chociaż niewielkich rozrywek córeczce, bo zasłużyła na rozpieszczanie jak mało kto! Dorota powinna zrobić wszystko aby Marynia szybko zapomniała o tatusiu i o życiu jakie prowadziły do tej pory! Myślę też, że Dorota powinna przekonać Marynię, że od tej pory, to ona rozwiązuje wszystkie problemy i Marynia nie musi się już martwić o nią:) Mam nadzieję, że w dalszych częściach tego ciekawego opowiadania dziewczyny będą już tylko szczęśliwe, a jedynym zmartwieniem Maryni będzie, to co założyć na randkę z chłopakiem:)Jeszcze o rodzicach - nie zawiedli i to jest najważniejsze:) Rany, jak ja się rozpisałam, ale temat opowiadania bardzo mnie poruszył! Bardzo dziękuję za ta część. Serdecznie pozdrawiam i życzę samych przyjemności:)
      Gaja

      Usuń
    3. Małgosiu,
      niestety to jeszcze raz ja:) Zapomniałam podziękować za wiarę w naszą wyobraźnię:) Historia o jakiejś tam Dorocie, Maryni i Karolu pozwala rozruszać szare komórki i uwolnić fantazję:) To jest niebywale przyjemne uczucie:)
      Gaja

      Usuń
    4. Gaju

      Ależ napisałaś długaśny komentarz. Takie sprawy zawsze są bardzo trudne i zawsze niejednoznaczne. Dorastanie w takiej atmosferze jest koszmarne, ale na szczęście Marynia nie ma pretensji do rodzicielki. Wspiera ją i pociesza. To trochę taka mała zamiana ról, bo jak na razie to czternastoletnia dziewczynka wydaje się być tą starszą i rozsądniejszą. One obie wreszcie odżyją, ale Marynia już zawsze będzie tą, która ma dobrze poukładane w głowie. Zbyt szybko musiała dorosnąć. Praktycznie nie miała dzieciństwa, a to trudno teraz nadrobić. Mimo to perspektywy, jakie się przed nimi zarysują, będą bardzo obiecujące i dadzą szansę na szczęśliwe życie.

      Mam nadzieję, że Wasza wyobraźnia ma się dobrze i nie tak ciężko jest się Wam przestawić na innych bohaterów. To dopiero początek opowiadania, ale potrzebny. Akcja znacznie przyspieszy w następnym rozdziale.

      Bardzo dziękuję kochana za arcy ciekawy wpis. Serdecznie Cię pozdrawiam. :)

      Usuń
  4. Smutne, ale prawdziwe . Cieszę się, że znowu publikujesz, że nie zrezygnowałaś, twoje opowiadania czyta się z wielką przyjemnością i w ogóle nie przeszkadza, ze głównymi bohaterami nie są Ula i Marek. Pozdrawiam M.:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. M.

      Bardzo dziękuję, że tu zaglądasz. Mam nadzieję, że większość moich czytelniczek uważa podobnie jak Ty.
      Serdecznie Cię pozdrawiam. :)

      Usuń
  5. Szybko uwinęli się z rozwodem, bo bałam się, że będzie ciągnął się nie wiadomo jak długo. Teraz jak rozumiem rozpocznie się te właściwe opowiadanie czyli będą szukać od nowa swojego miejsca na ziemi z dala od złych wspomnień.
    Czyżby jakaś ciotka odezwała się i szykował się spadek?
    pozdrawiam miło.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. RanczUla

      Jesteś blisko, a nawet bardzo. Szczegółów rzecz jasna nie zdradzę, ale podziwiam za przenikliwość.
      Pozdrawiam i dziękuję za wpis. :)

      Usuń
  6. Marynia się bardzo rozsądną osobą mimo młodego wieku. Z całą pewnością jest dla matki wsparciem . Dorota może być dumna z córki ,że ta jest na tyle silna aby o wszystkim opowiedzieć i nie usprawiedliwiać postępowania swojego ojca. Bo to co zrobił nie jest do wybaczenia. Dorota przez wiele lat żyła w strachu o siebie i córkę ,że któregoś dnia . .. Na szczęście nie doszło do tragedii. A dla nich nie jest za późno aby mogły zacząć od nowa w innym miejscu. Rozprawa.sąd wiele kosztowało ich to nerwów ale najgorsze już za nimi. Przebrnęli przez to i teraz śmiało mogą iść dalej. naprzód lepszej przyszłości. O przeszłości pewnie nie zapomną ale nauczą się na nowo cieszyć życiem i tamte wydarzenia będą tylko złym wspomnieniem. Może faktycznie dostaną spadek i tam zamieszkają? W zupełnie nowym miejscu bez wspomnień ,przeszłości? Ich los się odmieni i będą szczęśliwe? Kto wie... Dziś krócej...Czekam na cd. Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Justyna

      Trudno jest Was czymś zaskoczyć. Wygląda na to, że znacie mnie już na tyle dobrze, że z łatwością odgadujecie moje zamiary względem Doroty i Maryni. One po tych ciężkich przejściach koniecznie muszą odreagować i wyjazd byłby tu najlepszym wyjściem. Nic więcej nie napiszę. Musisz zaczekać na rozwój wypadków.
      Dziękuję pięknie za komentarz i serdecznie pozdrawiam. :)

      Usuń
  7. Witam :)
    Daaaawno mnie nie było. Nie wiem czy zdążę wszystko nadrobić, ale postaram się chociaż regularnie czytać to opowiadanie. Od jutra zaczynam!
    Pozdawiam kawi :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja się cieszę, że wróciłaś i nadal chcesz czytać. To miła niespodzianka.
      Pozdrawiam. :)

      Usuń