Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 28 stycznia 2016

"NASZE MIEJSCE NA ZIEMI" - rozdział 5

ROZDZIAŁ 5


Podobnie jak poprzedniego dnia rozpaliły przed domem wielkie ognisko. Tym razem piekły na długich kijach kiełbaski. To miała być ich kolacja.
Siedziały na starych krzesłach przytulone do siebie i opatulone kocem wpatrując się w spokojną toń jeziora i chłonąc tę błogą, niczym nie zmąconą ciszę.

 Jezioro Liwieniec Wyspa Muszlowa

 - Wiesz mamuś, pomyślałam sobie, że stolarz mógłby tu zbudować werandę. Siadywałybyśmy na niej w bujanych fotelach i podziwiałybyśmy zachód słońca lub usiane gwiazdami niebo. To takie romantyczne. Zauważyłaś ten podest, który prowadzi do jeziora? Jest złamany, a deski wypaczone. Jego też można by było naprawić choćby tylko po to, żeby przysiąść na nim i zamoczyć nogi w wodzie. To takie przyjemne.
Dorota westchnęła i objęła córkę ramieniem.
 - Wszystko zrobimy kochanie. Powoli, ale zrobimy. Szkoda, że nie miałam okazji poznać ciotki. Myślę, że polubiłybyśmy się. Miałyśmy ze sobą wiele wspólnego. Zamiłowanie do robótek ręcznych. W tym pokoiku, gdzie stoi warsztat tkacki są ze trzy wielkie wory pełne różnokolorowych włóczek. Jest z czego tkać. Trzeba tylko oczyścić krosna, żeby były sprawne. Wciąż się zastanawiam, jak ciotka mogła zaoszczędzić tyle pieniędzy, ale tego pewnie nigdy się nie dowiemy i skąd w niej takie upodobanie do biżuterii. Usiądziemy kiedyś i wybierzesz sobie tę, która najbardziej ci się spodoba, a resztę spieniężymy. Założę ci lokatę, żeby procentowała do czasu osiągnięcia przez ciebie pełnoletności. Przynajmniej będziesz miała jakiś kapitalik na start. Może kiedyś zakochasz się i będziesz chciała mieszkać gdzie indziej…?
 - Nie ma takiej opcji mamuś. To najlepsze miejsce pod słońcem i nie mam zamiaru go opuszczać. A jeśli nie będzie to odpowiadało mojemu ukochanemu, to trudno. Będzie musiał wybrać. Zresztą, o czym my mówimy? Jestem tak zrażona do osobników płci przeciwnej, że nieprędko znajdzie się taki, który będzie tym jednym jedynym.
Usłyszały odgłos kroków, a po chwili ktoś zaświecił im w oczy jaskrawym światłem.
 - Co jest! – krzyknęła Marynia odwracając oczy.
 - Dobry wieczór paniom. To ja chciałbym się dowiedzieć, co jest i co panie tu robią?
Smuga światła przeniosła się na bok i ujrzały mężczyznę w mundurze leśnika. Dorota odrzuciła koc i podeszła do mężczyzny.
 - Nazywam się Dorota Musialik – przedstawiła się – a to moja córka Marynia. Właśnie przejęłyśmy spadek po naszej ciotce Klementynie, a pan? Kim pan jest?
 - Adam Gawroński, tutejszy leśniczy. Już wczoraj zauważyłem łunę od ogniska, ale sądziłem, że to młodzież je rozpaliła nad jeziorem. Dzisiaj postanowiłem to sprawdzić.
 - Palimy stare sprzęty. Uprzątamy dom, bo jest bardzo zaniedbany. Zamierzamy tu osiąść.
 - Aaaa, to zmienia postać rzeczy – mężczyzna uśmiechnął się szeroko. – W takim razie bardzo mi miło poznać nowe sąsiadki. Może trzeba wam w czymś pomóc?
 - Naprawdę mógłby pan? Jest do wyniesienia jeszcze stary dębowy kredens, ciężkie szafy i parę innych rzeczy. Same chyba nie dałybyśmy sobie rady. Jutro przyjeżdżają moi rodzice, żeby nam pomóc. Będzie więcej rąk do pracy. W takim razie zapraszamy po południu, jeśli oczywiście ma pan czas.
 - Będę na pewno. Tymczasem pożegnam się. Dobranoc.
 - Dobranoc.

Bez trudu odnalazły firmę dekarską i przedstawiły się jej właścicielowi. On pokazał im cały wachlarz oferowanych poszyć dachowych. Zdecydowały się na ciemnozielone dachówki zwane karpiówkami w kształcie rybich łusek, bo uznały, że idealnie będą się komponować z równie zieloną ścianą lasu. Umówiły się z mężczyzną już na konkretny termin. Po wyjściu z firmy postanowiły zwiedzić stare miasto. Naprawdę je urzekło. Ogromny, urządzony rynek, którego głównym punktem była fontanna Rolanda zbudowana w tysiąc dziewięćsetnym roku z licznymi alegoriami w postaci rzeźb, którą otaczały kolorowe, odrestaurowane kamieniczki. Nad wszystkim królowała wieża konkatedry świętego Wojciecha.





 Niedaleko niej natknęły się na maleńki acz bardzo urokliwy kościółek Polski pod wezwaniem Najświętszej Marii Panny. Tuż za nim rozciągał się widok na jezioro Liwieniec. Podeszły tam, ale z tego miejsca nie widziały swojej chatki po jego drugiej stronie.
Największe jednak wrażenie wywarły na nich ruiny Zamku Biskupów Pomezańskich i Gotycka Brama Kwidzyńska.






 Fundamenty starego miasta

Błądząc po okolicy natknęły się też na makietę Zamku Biskupów wykonaną w skali jeden do szesnastu. Spotkały tam człowieka, niejakiego Wiśniewskiego, prawdziwego pasjonata, który pracował nad tą miniaturą starego miasta zupełnie sam. Nie mogły wyjść z podziwu, bo to była naprawdę benedyktyńska i bardzo misterna robota.




Musiały wracać. Zrobiły jeszcze po drodze kilka niezbędnych zakupów, głównie pieczywa, bo przecież dzisiaj mieli przyjechać dziadkowie.
Tyle co zdążyły trochę się ogarnąć i wypakować siatki podjechał samochód przypominający trochę wojskowy łazik. Z samochodu wysiadł leśniczy Gawroński i młodzieniec bardzo do niego podobny. Adam przywitał się z Dorotą i Marynią przedstawiając chłopaka.
 - Przywiozłem ze sobą mojego syna Maćka. Jest silny i pomoże nosić.
Maciek jak na dżentelmena przystało najpierw ucałował dłoń Doroty, a potem Maryni, co wywołało u niej potężne rumieńce zażenowania na bladych policzkach. Młody patrzył na to z zachwytem i rozbawieniem. Natomiast Adam okazał się bardzo bezpośredni i zaproponował Dorocie przejście na „ty”. – Jesteśmy sąsiadami i nie powinniśmy zwracać się do siebie tak oficjalnie. Tu nie ma takiego zwyczaju.
Dorota nie miała nic przeciwko temu.
 - Skoro już się poznaliśmy pokażę wam, co trzeba jeszcze wynieść. Najcięższy jest chyba ten stary kredens. Opróżniłyśmy go wczoraj. Chcę zostawić jak najmniej sprzętów, bo zamówiłam stolarza do wymiany podłóg i nie chcę, żeby jeszcze szarpał się z meblami.
 - Dlaczego chcesz wymieniać podłogi? - zdziwił się Adam. – Chyba nie są spróchniałe, a przynajmniej nie powinny być? Oglądałaś? To dębina. Jest ciemna ze starości, ale zdrowa. Na twoim miejscu w ogóle bym ich nie ruszał tylko wypiaskował cały dom i powtórnie zaimpregnował drewno. Stolarz na pewno nie zagwarantuje ci podłóg z tak dobrego gatunkowo drewna. Wciśnie ci sośninę, albo jeszcze gorsze badziewie, które po pięciu latach się wypaczy. Ja mam w domu sprężarkę i inny sprzęt do takich robót. Sam odnawiałem w zeszłym roku. Po takim czyszczeniu odsłoniły się fantastyczne słoje drewna i wyglądają naprawdę imponująco. 
Dorota miała niezbyt wyraźną minę.
 - Tak naprawdę to ja się na tym nie znam. Sądziłam, że tylko stolarz coś tu poradzi. Poza tym to krępujące wykorzystywać sąsiada do takich robót, a ja sama nie potrafię posługiwać się sprężarką.
 - Dorota, dla mnie to naprawdę nic takiego. Dzisiaj powynosimy co tylko się da, a jutro zaraz z rana przyjedziemy z Maćkiem i przywieziemy wszystko, co niezbędne łącznie z piachem, bo zostało mi go całkiem sporo.
Dorota jednak nadal miała obiekcje.
 - Naprawdę nie wiem… Co sobie pomyśli twoja żona? Będzie zła, że tak niecnie was wykorzystuję. 
Adam stanął naprzeciw niej i głęboko spojrzał jej w oczy.
 - Nigdy nie miałem żony. Matka Maćka była moją dziewczyną i dopiero mieliśmy się pobrać. Nie zdążyliśmy, bo ona zmarła przy porodzie. Od tamtej pory wychowuję go sam. Pomagają moi rodzice, bo mieszkają razem z nami w leśniczówce.
Dorocie ścierpła na karku skóra. Poczuła się bardzo niezręcznie.
 - Bardzo cię przepraszam. Nie miałam pojęcia…
 - Nie mogłaś mieć, bo i skąd. W takim razie jutro też tu jesteśmy. Za dwa dni przez sobotę i niedzielę odwalimy kupę dobrej roboty, zobaczysz, a tego stolarza to odwołaj.
Mężczyźni ochoczo zabrali się do pracy. Dorota z Marynią wymiatały kurz z kątów i zmywały podłogi. Nawet strych przeszedł mały lifting, bo wszystkie kufry powędrowały na jedną ze ścian i w ten sposób zrobiono miejsce dla ludzi mających montować okna.
 - Jak wstawią tu dwa połaciowe okna, od razu zrobi się widniej. Chciałabym przenieść tutaj warsztat tkacki i urządzić sobie pracownię, – rozmarzyła się Dorota – a ten mały pokoik na dole przeznaczyć na spiżarnię taką z prawdziwego zdarzenia z dużą ilością półek, na których stawiałabym zaprawione słoiki.
 - To dobry pomysł mamuś, a strych idealnie nadaje się na pracownię.

Kończyli jeść późny obiad przygotowany na prędce przez Dorotę, gdy odezwała się jej komórka. Spojrzała na wyświetlacz i uśmiechnęła się.
 - Cześć tato, gdzie jesteście?
 - Chyba dojeżdżamy. Właśnie minęliśmy takie duże skrzyżowanie.
 - To jedźcie dalej prosto. My zaraz pojawimy się na szosie – rozłączyła się i spojrzała na Adama. – Mógłbyś mnie podwieźć? Rodzice już dojeżdżają i nie mają pojęcia, gdzie skręcić. Młodzi niech zostaną.

Ledwie zdążyła wyskoczyć z samochodu, ujrzała na horyzoncie srebrnego Opla rodziców. Zaczęła machać energicznie. Samochód zatrzymał się, a ona już otwierała drzwi od strony mamy.
 - Ale się cieszę! Trafiliście bez pudła. Poznajcie proszę Adama Gawrońskiego, tutejszego leśniczego. Bardzo jest nam życzliwy i pomocny. Pojedziecie za nami, bo z drogi nie widać domu. Jest dobrze ukryty, niemal wtopiony w krajobraz.
Po chwili całe towarzystwo znalazło się na podwórzu przed domem. Dorota przedstawiła rodziców Maćkowi.
 - Jesteście bardzo głodni? Mam zupę pomidorową.
 - Nie kochanie. Zatrzymaliśmy się z ojcem w Iławie i tam coś zjedliśmy. Bardzo jesteśmy ciekawi tego domu. Oprowadź nas.
Trochę zajęło to czasu, bo Dorota pokazywała im pomieszczenia dzieląc się jednocześnie wiedzą o Klementynie, a także planami na odremontowanie budynku. Adam nie chciał im przeszkadzać. Odciągnął Dorotę na stronę mówiąc jej, że przyjadą jutro z rana, a dzisiaj już się pożegnają, bo nie chcą przeszkadzać.
 - Na pewno macie sobie wiele do powiedzenia, a i my musimy odpocząć i nabrać sił do dalszej roboty.
 - Ciągle mam wyrzuty sumienia…
 - Niepotrzebnie. W końcu to przecież ja ci to zaproponowałem. Gdybym nie chciał tego robić nawet bym się nie odezwał. Trzymaj się. Dobranoc.

Siedzieli tradycyjnie już jak co wieczór przed domem przy płonącym ognisku. Kiełbaski piekły się na długich patykach a w gorącym popiele dochodziły ziemniaki.
- I jak wam się tu podoba? My zakochałyśmy się w tym miejscu. Nic dziwnego, że i Klementynę uwiodło. Wieczorem cichnie ptactwo wodne, bo całkiem jest go tu sporo. Mają gniazda tu niedaleko w trzcinach i na Wyspie Muszlowej. To ta, którą widać na środku jeziora. Prawdziwy rezerwat. Jutro posiedzimy sobie nad brzegiem. Adam z Maćkiem przyjadą dość wcześnie rano, bo będą piaskować drewno. Będzie huk i dużo kurzu. My w tym czasie wybierzemy się do Prabut na grób Klementyny i na targ. Trzeba chłopakom zapewnić też jakiś posiłek.
 - Bardzo przystojny ten Adam. Ma ładne rysy twarzy – odezwała się Helena.
 - A ty co? – roześmiał się Jerzy. – Chcesz ich swatać? Przecież ledwie się znają.
 - Nie chcę ich swatać, ale Dorota jest jeszcze młoda. Ma zaledwie trzydzieści pięć lat i nic dobrego w dorosłym życiu nie zaznała. Zasługuje na szczęście za tyle cierpienia, które przeszła.
 - Dajcie spokój. Mężczyźni to dla mnie na razie zamknięty rozdział. Nie mam zamiaru wiązać się z kimkolwiek. Ciągle gdzieś z tyłu głowy tliłaby mi się obawa, że to następny, który chce poćwiczyć na mnie siłę swoich mięśni. Teraz moim priorytetem jest doprowadzenie tego domu do stanu używalności, a Adam to bardzo miły i uczynny człowiek i cieszę się, że jest naszym sąsiadem.

29 komentarzy:

  1. Witaj Małgosiu,
    jaki fajny sąsiad i do tego jaki uczynny, tylko pozazdrościć:) Już Alibabki kiedyś śpiewały hymny pochwalne na ten temat, chyba szło to jakoś tak: "Jak dobrze mieć sąsiada, ..., on wiosną się uśmiechnie, jesienią zagada, a zimą ci pomoże przy węglu i przy koksie i sama nie wiesz, kiedy ułoży wam rok się. Gdy furę zmartwień, kłopotów masz huk, Do drzwi sąsiada zapukaj puk, puk. Gdy spotkasz wrogów na drodze swej tłum, Do drzwi sąsiada zapukaj bum, bum. Pożyczy ci zapałki, pół masła, kilo soli. Wysłucha twoich zwierzeń, choć głowa go boli ..." itd. Coś czuję, że ta piosenka chyba dotyczy właśnie Twojego Adama?! Zresztą nie można zapominać o jego nie mniej urokliwym i uczynnym synusiu Maciusiu:) Sprytna jesteś, upiekłaś dwie pieczenie na jednym ogniu? Może młodzi się zaprzyjaźnią, a przynajmniej Marynia będzie miała już jakiegoś znajomego i może poprzez niego pozna pozostałą młodzież? Miło by było, bo dziewczyna musi zacząć żyć jak zwyczajna nastolatka:)
    A tak na marginesie, to chyba coś w tym jest, że ludzie mieszkający w malutkich miejscowościach są bardziej otwarci na innych, zapewne najczęstszą tego przyczyną jest ciekawość, ale to i tak miło jak ma się takie sąsiedztwo. Zazwyczaj w blokowiskach nikt nie ma już ani czasu ani ochoty poznawać swoich współmieszkańców. Oczywiście, tak jak wszystko, ma to swoje plusy i minusy. Niekiedy nachalność milutkich sąsiadów jest nie do zniesienia. Wracając do opowiadania. Jednak miałam troszeczkę racji odnośnie do fachowców? Może jednak nie? Może zamówiony stolarz przekonałby Dorotę aby nie zmieniać podłogi, tylko ją oczyścić? Chyba się o tym nie przekonamy, bo podłogą zajmą się już nowo poznani mężczyźni:) Dorota ma sympatycznych rodziców, szczególnie mama chyba znalazła już cel w życiu? Ciekawe czy jej "swatanie" przyniesie pozytywny skutek, czy też wręcz odwrotnie? Mamusia musi pamiętać, że do tanga trzeba dwojga:) Chyba, że stworzy sojusz z mamą Adama?! To dopiero by było!? Zastanawiam się jak długo rodzice będą u nich w domu? Może spodoba się im i zechcą zostać na stałe? Ale taka decyzja chyba mocno by skomplikowała sprawę, bo domek jest urokliwy, ale niezbyt obszerny, no i oczywiście pomoc sąsiedzka pewnie nie byłaby taka częsta?! Przyjemnie się czytało ten rozdział:) Serdecznie pozdrawiam i nieustająco przesyłam moc uścisków:)
    p.s. zdjęcia przepiękne:)
    Gaja

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Posiadanie życzliwych sąsiadów jest bezcenne. Ja niestety aż tak życzliwych nie posiadam, bo tak jak wspominasz o blokowiskach, to ja się wpisuję w ten schemat, bo mieszkam w dziesięciopiętrowcu z 55 innymi rodzinami i ciężko tu o jakąś zażyłość. Nie spoufalam się i innym też na to nie pozwalam. Nie praktykuję przesiadywania na kawce i plotkowania do późnej nocy. To kompletnie nie moja bajka.
      W przypadku Doroty taka sąsiedzka pomoc okaże się bezcenna. Obie rodziny mocno zżyją się ze sobą i będą się wspierać. Mama Doroty po prostu stwierdziła fakt, że Adam jest przystojny, bo od razu go polubiła. Może i roi o mężu dla swojej jedynaczki, ale to jeszcze nie ten czas, bo przeszłość jest zbyt świeża.
      Kopciowie na pewno nie zostaną w Prabutach, bo przecież w Warszawie zapuścili dość głęboko korzenie. Miejsce jednak bardzo im się podoba i będą odwiedzały córkę i wnuczkę tak często jak tylko się da.
      Zdjęcia niestety nie wszystkie moje, ale wybrałam te najbardziej adekwatne do tekstu. Cieszę się, że Ci się podobają.
      Bardzo dziękuję za Twoją zawsze niezawodną obecność na blogu i za komentarz. Cieplutko pozdrawiam i przesyłam uściski. :)

      Usuń
    2. Małgosiu,
      ja też wywodzę się z blokowiska. Obecnie ociupinkę mniejszego od Twojego, mieszka nas razem 20 rodzin. Właściwie się nie znamy, to i tak cud, że się sobie kłaniamy:) Trudno mi nawet określić, jacy są, może w chwili próby okazałoby się, że można na nich liczyć? Chociaż gdybym zwróciła uwagę na ich zachowanie na zebraniu wspólnoty mieszkaniowej, to nie mogłabym nic dobrego powiedzieć:( Śmieszne to, bo zapewne oni o mnie też mają takie zdanie:) Wprawdzie ja siedzę cichutko, ale to też niedobrze, nawet bardzo źle!, ale co poradzę na to, że problemy wolę rozwiązywać w mniejszym gronie i przede wszystkim w spokoju. W celu obrony, należy wziąć od uwagę, że to są zazwyczaj warunki "bojowe", więc i oręż musi być odpowiedni, prawda? A jak się okazuje najlepszy, to krzyk?! A propos, właśnie wielkimi krokami zbliża się kolejne zebranie, może ty razem do czegoś konstruktywnego dojdziemy? I pomyśleć, że przez jakiś czas (dawno temu) mieszkałam w wieżowcu liczącym 120 rodzin! Niezły kołchoz, prawda!? Może wydawać się to dziwne, ale tam wszyscy się znali. Całością niepodzielnie rządził Pan Andrzejek:) Na niego nie było silnych. Myślę, że i Tobie nie udałoby się go tak łatwo spławić:) Był na wszystko odporny. Obecnie śmieję się z tego, ale wówczas dostawałam białej gorączki na samo jego imię:) I wiesz co, właśnie z kilkoma tamtymi sąsiadami utrzymuję do dzisiaj kontakt. Nie wiem, może przez jakiś sentyment, a może to właśnie nieoceniony Pan Andrzejek nas tak połączył, a właściwie ciągła z nim walka? Na kawki i ploteczki, też nie mam czasu ani ochoty. Niemniej jednak na takie fantastyczne sąsiedztwo jakie przyszykowałaś Dorocie i Maryni, też bym się skusiła:) Nawet na plotki i kawki lub herbatki. A może jednak nie, bo w moim bloczku, pewnie bym go nie zauważyła:( Jak dobrze, że znalazłaś dziewczynom takie cudowne miejsce, w którym mogą to wszystko dojrzeć:) Buziaki,
      Gaja

      Usuń
  2. Czyli to Adaś będzie ta nową miłością Doroty, on facet po przejściach, ona kobieta z przeszłością, jak się bardzo postarają to może wyjdzie z tego love story.I młodzi chyba wpadli sobie w oko, czy z tego też coś będzie? Dziewczyny ostro wzięły się do roboty, a przy pomocy przemiłych sąsiadów tempo robót pewnie przyspieszy i przy okazji zbliżą się do siebie. Super rozdział jak zwykle z resztą . Pozdrawiam B.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. B.

      Adaś na razie będzie prawdziwym przyjacielem, chociaż od przyjaźni do miłości już tylko krok. Oboje mają za sobą ciężkie przeżycia i pewnie w jakimś stopniu ich to połączy. Na razie nic o sobie nie wiedzą, a na pewno nic nie wie o Dorocie Adam. Ona wie tylko, że nigdy nie był żonaty, a syna ma ze swoją dziewczyną, która zmarła przy porodzie. Z czasem będą się poznawać lepiej.
      Dziękuję, że wciąż czytasz i komentujesz. Serdecznie Cię pozdrawiam. :)

      Usuń
  3. Piękne są te zdjęcia i chętnie bym tam pojechała. Może kiedyś...Dorota i Marynia powoli zaczynają żyć od nowa. Na horyzoncie pojawił się już tajemniczy Adam . Co przypuszczam będzie tym na ,którego być może czekała cale życie. Zdecydowanie Dorota potrzebuje czasu ,aby komuś zaufać z pewnością zacznie się od przyjaźni a potem... Bardzo fajny rozdział. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja robię zdjęcia z marnej komórki, a większość tych, które tu dodałam nie jest mojego autorstwa i dlatego są takie świetne. Jestem pewna, że Ty masz o wiele większą wprawę w tym ode mnie, bo przecież nie raz widuję Twoje na fb.

      Dorota musi wygoić rany i dopiero potem pomyśleć o jakiejś przyszłości z mężczyzną. Jedno jest pewne, że to uczucie nie będzie ani nagłe. ani spontaniczne.
      Wielkie dzięki za komentarz. Serdecznie pozdrawiam. :)

      Usuń
    2. A miejsce gorąco polecam, bo bardzo piękne i warte obejrzenia.

      Usuń
  4. ale piękna okolica, też chciałabym tam mieszkać. Dorota z córką zasiedlają się w nowym miejscu, pomału organizują swoje nowe życie. Nowa miłość na horyzoncie, żyć nie umierać.:) M.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. M.
      Ta okolica bardzo mnie urzekła. Absolutnie wszystko mi się tam podobało więc przeniosłam ten zachwyt na obie dziewczyny. To idealne miejsce, żeby poskładać swoje życie do kupy i odetchnąć pełną piersią. No i jeszcze ta nadchodząca bardzo powoli miłość...
      Bardzo dziękuję za wpis. Najserdeczniej pozdrawiam. :)

      Usuń
  5. Miejsce mnie aż zamurowalo. Zapisuje do mojej listy miejsc, które chcę zobaczyć. Już nie porównuję Doroty do Uli. Ha sukces!
    Miły ten leśniczy hah
    Pozdrawiam Andziok

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Andziok
      Ależ możesz porównywać, bo moje "Wariacje na temat" równie dobrze mogłyby funkcjonować w tym miejscu. Dorota byłaby Ulą a Adam Markiem.
      Zdjęcia oczywiście nie oddają prawdziwego piękna tej ziemi. Trzeba tam po prostu być, najlepiej latem, przysiąść nad jeziorem i chłonąć tę przyrodę wszystkimi zmysłami. Sama przyjemność. Gwarantuję.
      Bardzo dziękuję za wpis i pozdrawiam najserdeczniej. :)

      Usuń
  6. Powrót do normalności nie jest prosty, ale super, że dziewczynom się udaje przywrócić życie na normalne tory. Przewiduję, że sama obecność Adama okaże się pomocna. Dorota wiele przeszła i budowanie przyszłości nie jest takie łatwe mając przed oczami stale przeszłość. Mam nadzieję, że się między nimi ułoży, bo oboje chyba na to zasługują. Pozdrawiam i czekam na kolejne rozdziały.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Adam to niezwykle uczynny człowiek i złota rączka. Obecność dobrego sąsiada zawsze jest miła, a jego pomoc bezcenna. To on głównie przyczyni się do tego, że dom będzie wyglądał jak nowy. On i jego syn. Układać się będzie powoli, ale w końcu...
      Bardzo dziękuję za wizytę na blogu. Serdecznie pozdrawiam. :)

      Usuń
  7. Rozdział przepełniony zdjęciami :D Bardzo fajnie, po pozwalają one wyobrazić sobie okolicę w jakiej dzieje się akcja. Adam pewnie stanie się dla Doroty kimś więcej. Ich życie w końcu wychodzi na prostą... Mam nadzieję, że nie spotka ich już nic przykrego. Zasłużyły na szczęście jak cholera....
    Pozdrawiam, UiM

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nic przykrego raczej się nie wydarzy, bo to co było niemiłe i wręcz traumatyczne już za nimi. Teraz czas na odbudowanie normalnego życia i domu. Adama oczywiście nie wprowadziłam do treści opowiadania bez powodu. Z biegiem czasu stanie się on dla Doroty kimś więcej niż tylko dobrym sąsiadem i przyjacielem. To jednak będzie dojrzewać dość długo.
      Ślicznie dziękuję za komentarz i pozdrawiam najserdeczniej. :)

      Usuń
  8. Wszystko idzie ku lepszemu. Nowe otoczenie, nowe życie, nowe znajomości a wkrótce miłość.Dobrze jest czytać coś tak lekkiego wiedząc z komentarza wyżej ,że już nic złego się nie wydarzy.
    Okolica piękna. Też chciałabym tam pojechać.
    Pozdrawiam miło.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. RanczUla

      Dzięki, że zajrzałaś. Ta historia jest mimo złego początku bardzo pozytywna. Czyż nie mamy dość na co dzień złych wiadomości i czasem trudnych przejść? To takie opowiadanie ku pokrzepieniu serc mające udowodnić, że nawet jeśli w życiu nie zawsze idzie po naszej myśli, to zawsze można to zmienić dzięki własnemu uporowi i ciężkiej pracy. Najważniejsze, to wybrać cel i konsekwentnie do niego dążyć.
      Pozdrawiam Cię cieplutko. :)

      Usuń
  9. Staram się czytać na na bieżąco, ale znów mam zaległości.
    Jeszcze dzisiaj postaram się dodać komentarz odnoście wszystkich rozdziałów tego opowiadania. Jak na razie zapraszam do mnie :]
    http://kasiawu.blog.pl/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kasiu

      Chciałam zajrzeć na Twojego bloga, ale nie umiem go znaleźć. Po wpisaniu w wyszukiwarkę wyświetla mi się jakieś dwadzieścia stron blogów z przepisami kulinarnymi. Napisz przynajmniej o czym jest Twój blog i czy też piszesz opowiadania o BrzydUli.
      Pozdrawiam. :)

      Usuń
    2. Hmmm może skopiuj link, który podałam na dole :]
      A bloga nie piszę o Brzyduli :]
      Pozdrawiam Kawi :)

      Usuń
    3. Kawi
      Ty cichociemna istoto. Tak długo Cię nie było. Za długo. Wiele się działo i dobrego i złego. Ja mam przecież w ulubionych Twoje dwa blogi, czy to ten drugi z niebrzydulowym opowiadaniem? Właśnie skopiowałam i nadal wyświetlają mi się jakieś kulinarne blogi.

      Usuń
    4. Kawi
      Znalazłam! Wkleiłam link na google i wyświetliło się. Zaraz dodałam do ulubionych jako Kawi 3. Tak będzie mi łatwiej. Jak tylko znajdę trochę czasu zabiorę się do czytania.

      Usuń
  10. Witaj Małgosiu,
    nawet nie wiesz jaką ogromną radość sprawiłaś mi zapowiedzią nowego opowiadania:) To dopiero niespodzianka. Fajnie, że dzięki Tobie znowu kogoś nowego poznamy. Serdecznie gratuluję i gorąco pozdrawiam:)
    Gaja

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gaju

      Opowiadanie nadal się pisze, ale bliżej mu już do końca niż do początku więc uznałam, że można dać zapowiedź. Tak skromnie ją sobie napisałam a jednak zauważyłaś i należą Ci się brawa za spostrzegawczość.
      Pozdrawiam Cię i życzę mało pracowitego tygodnia. :)

      Usuń
  11. Nowa zapowiedź , super, bardzo się cieszę .B.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. B.
      Ty podobnie jak Gaja masz sokoli wzrok. Pisze się nadal i to bardzo wolno, bo jak wiesz posługuję się wyłącznie lewą ręką, ale postęp jest.
      Pozdrawiam Cię serdecznie. :)

      Usuń
  12. Ja też bardzo się cieszę z zapowiedzi. A z tytułu wynika ,że głównym wątkiem będzie miłość dwojga ludzi ,którzy spotkają się prawdopodobnie przypadkiem i . . . .Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To będzie miłość z gatunku tych nie od razu odkrytych. Nie będzie porażenia strzałą amora, a dwójka bohaterów z całą pewnością nie spotka się przypadkiem, a raczej będzie się dość dobrze znała.
      Nie zgadłaś Justyna. Pozdrawiam. :)

      Usuń