Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 5 maja 2016

"WYZWANIE" - rozdział 10 ostatni

ROZDZIAŁ 10
ostatni


Jak oniemiała wpatrywała się w to zaproszenie. Nie miała pojęcia co o tym myśleć. Tak zastał ją Miron.
 - Nie kładziesz się jeszcze?
 - Tak…, za chwilę…
 - A co ty masz taką dziwną minę?
 - Bo dostałam to – podała mu kartkę. Przebiegł wzrokiem po tekście i uśmiechnął się.
 - Wygląda na to, że kroi nam się impreza.
 - No chyba nie do końca. Nie wiem co zrobić. Ja nie miałam w tej klasie ani koleżanek, ani kolegów. Nigdy nie miałam przyjaciół. Zawsze dawali mi odczuć, że jestem dla nich kimś gorszym. Kimś, kto nie zasługuje na ich towarzystwo. Gnębili mnie, wyśmiewali się ze mnie, wyzywali epitetami, od których włos się jeżył na głowie i co, ja mam teraz tam pójść i udawać, że wszystko jest w porządku?
 - Nie kochanie, to nie było w porządku, ale uważam, że powinnaś tam pójść z podniesioną głową, bo nie masz się czego wstydzić. Jesteś mądra, inteligentna i śliczna. To twoje atuty i tym powinnaś się pochwalić. Ja chętnie z tobą pójdę. Nawet w poniedziałek mogę przelać im pieniądze na konto. Będzie dobrze, zobaczysz.

Miron kolejny raz ją podbudował i chociaż to zaproszenie mocno zachwiało jej pewnością siebie, to jego słowa sprawiły, że znowu poczuła się mocna. Postanowiła zrobić z siebie prawdziwą piękność. W ekskluzywnym sklepie wybrała na tę okazję piękną i bardzo drogą sukienkę, do tego markowe, zamszowe niezbyt wysokie szpilki i torebkę bardzo elegancką z lakierowanej skóry. Mironowi kupiła szykowną koszulę i piękny krawat. Garniturów miał dość, więc na pewno wybierze odpowiedni. Zainwestowała też w wysokogatunkowy szampan kupując cztery butelki. – Nie wiadomo tylko, czy te chamskie gardła go docenią – pomyślała.

W dniu zjazdu przygotowywała się praktycznie od rana. Poszła do fryzjera, który modnie ostrzygł jej włosy i narzucił czekoladowy kolor z miedzianymi refleksami. Makijażystka zrobiła jej piękny makijaż i zapewniła, że będzie się trzymał przez cały wieczór. Manicurzystka nadała kształt jej paznokciom i pomalowała stonowanym lakierem.
Kiedy już w domu narzuciła na siebie sukienkę i włożyła buty Miron stwierdził, że wygląda zjawiskowo.
 - Utrzesz im wszystkim nosa. Żałowałbym, gdybym miał odpuścić widok min twoich koleżanek, bo że rozdziawią buzie, jestem tego pewien.
On sam prezentował się oszałamiająco. Barczysty, wysoki, w eleganckim garniturze jak spod igły będzie na pewno obiektem westchnień wszystkich pań.
Podał jej ramię i jeszcze raz spojrzał w lustro.
 - Czyż nie wyglądamy pięknie? Dobrana z nas para kochanie. A teraz chodźmy, taksówka czeka.


VII Liceum Ogólnokształcące imienia Zofii Nałkowskiej rozbrzmiewało gwarem rozmów. Na korytarzu i świetlicy zaczęły gromadzić się grupki absolwentów tej szkoły. Dwie roześmiane kobiety zobaczywszy trzecią w drzwiach podbiegły do niej ściskając ją serdecznie.
 - Ewa! Wieki cię nie widziałyśmy. Ależ się zmieniłaś! Gdyby nie te blond włosy, w życiu byśmy cię nie poznały.
 - No cóż…, wy też już nie te same dzierlatki, co kiedyś. Wyszłyście za mąż?
 - Wyszłyśmy i nawet zdążyłyśmy się rozwieść, a ty?
 - Mam podobnie. Mąż odpłynął w siną dal zostawiając mi na pocieszenie trójkę dzieci. Wy macie dzieci?
 - Ja mam dwoje, – odezwała się Zośka – a Kaśka syna. Spójrz na chłopaków. Niektórzy nie do poznania. Wielkie mięśnie piwne i wielkie zakola nad czołem. Starość nie radość – roześmiała się. – Chyba tylko nasz przewodniczący Wójcik trzyma formę. Trochę posiwiał, ale bruneci tak mają. Większość jest żonata i dzieciata. Chyba tylko dwóch mamy singli w grupie: Piotrka i Marcina, ale oni zawsze byli jacyś „homo nie wiadomo”, więc może są kochający inaczej. Nadal mieszkasz w Krakowie?
Ewa potarła nos zastanawiając się, co odpowiedzieć wścibskim koleżankom.
 - Właściwie to wróciłam do Krakowa po rozwodzie. Mieszkam z matką. Nie stać mnie na utrzymanie trójki dzieci i na kupno własnego „M”. Nie mam aż takich dochodów. A wy? Jak sobie radzicie? Skończyłyście studia? Macie dobrą pracę?
 - Obie nie skończyłyśmy. Ja mam tylko pomaturalne, a Kaśka wprawdzie zaczęła, ale rzuciła na drugim roku. Pracuję w sklepie spożywczym. Beznadziejna robota.
 - A ja sprzątam biura. Tak naprawdę to przecież nie mam żadnego zawodu – uśmiechnęła się smutno Kaśka. – A ty? Skończyłaś coś?
 - Gdzie tam. Zaraz po szkole wyszłam za mąż przecież, a potem zaszłam w pierwszą ciążę. Od razu obrosłam w pieluchy. Nie było czasu na naukę. Od tych ciąż posypała mi się figura. Pamiętacie jaka byłam szczupła?
 - Wszystkie byłyśmy. Teraz możemy tylko powspominać. A tak już wspominając… Pamiętacie Klarę Łopacką? Ciekawe, czy przyjdzie?
 - Na to bym raczej nie liczyła – parsknęła śmiechem Zośka. – Pewnie przez te lata stała się jeszcze bardziej „puszysta” – powiedziała z przekąsem. - Na pewno byłoby jej wstyd tu przyjść. Ona zawsze była taka dzika.
 - I samolubna – dodała Kaśka. – Pamiętacie jak nie dawała nam odpisywać, jak nas umoralniała, że to nieuczciwe? Prawdziwa snobka.
 - No, mnie trochę jednak pomogła – odezwała się Ewa. – W końcu przez prawie rok dawała mi korepetycje i to zupełnie bezinteresownie.
 - A potem się na ciebie wypięła, pamiętasz?
 - To nie była jej wina, tylko moja. To raczej ja się na nią wypięłam, ale to już bez znaczenia – machnęła ręką. – Mimo wszystko chciałabym ją zobaczyć i przeprosić.
 - No to chyba w przyszłym życiu, bo dzisiaj nie będziesz miała okazji. Zresztą najlepiej zapytać Wójcika, czy ona wpłacała pieniądze na imprezę. Chodźcie. Mateusz! Pozwól na chwilę.
Mężczyzna odwrócił się i podszedł do tej trójki.
 - Powiedz nam, czy Klara Łopacka wpłacała pieniądze na imprezę?
Wójcik wyjął z kieszeni listę i przebiegł po niej wzrokiem.
 - Łopacka nie, ale przyszła podwójna wpłata od niejakiej Klary Zwolińskiej. To pewnie ona. Wyszła za mąż i zmieniła nazwisko. Ile było dziewczyn o tym imieniu w klasie? Tylko jedna, nie?
Dziewczyny odeszły i znowu zaczęły szeptać.
 - Wyszła za mąż? A kto by chciał takiego paszteta za żonę? Pewnie taki sam pasztet jak ona. Za chwilę wtoczą się tutaj dwa grubasy, zobaczycie.
Gwar nagle ucichł. W drzwiach ukazała się piękna para. Ona niezwykle elegancka i bardzo piękna, on jak młody bóg. Ewa westchnęła ciężko.
 - Ale laska i pomyśleć, że tak kiedyś wyglądałyśmy wszystkie…
 - Kto to jest w ogóle? Nie przypominam sobie ani jej, ani jego. Podejdę i zapytam – Zośka oderwała się od dziewczyn i pożeglowała w stronę drzwi.
 - Przepraszam, nazywam się Zofia Sztranc…
 - Witaj Zosiu, poznaję… - odezwała się kobieta.
 - To ciekawe, bo ja nie znam ani ciebie ani tego pana. Przedstawicie się?
 - Klara Łopacka teraz Zwolińska, a to mój mąż Miron Zwoliński.
Gdyby na sali pokazały się w tym momencie ufoludki nie wywołałyby większego szoku. Cisza, której towarzyszyła ogólna konsternacja była nie do zniesienia. Klara poczuła się nieswojo.
 - Nie wygłupiajcie się, przecież nie zmieniłam się aż tak bardzo…
 - Nie zmieniłaś się? - podeszła do niej Ewa i uściskała ją. – Dziewczyno dokonałaś cudu. Wyglądasz jak milion dolarów. Naprawdę jestem pełna uznania.
 - Ty jesteś Ewa, prawda?
 - No tak, nie poznałaś, bo ja też bardzo się zmieniłam, ale jak widać na gorsze.
Po kolei zaczęli podchodzić do nich ludzie i przedstawiać się. Wszyscy patrzyli na Klarę z niekłamanym podziwem. Mężczyźni wzdychali. Pewnie ich żony też daleko odbiegały od tego ideału, który mieli przed sobą. Kobiety zazdrościły jej męża.
 - Jak ona wyrwała takiego przystojniaka? – dziwiły się.
Zaproszono wszystkich do świetlicy, gdzie przygotowano stoły z jedzeniem i napitkami. Miron wyjął z torby cztery szampany i postawił na stole. Usiedli. Do nich dosiadła się Ewa i żądna sensacji Zośka.
 - Co porabiałaś przez te wszystkie lata Klara? Często myślałam o tobie i o tym, jak źle cię potraktowałam. Chciałabym cię teraz za to bardzo przeprosić. To naprawdę było podłe z mojej strony.
 - No cóż… Było, minęło. Ja nie wracam pamięcią do tamtych lat, bo były dla mnie przykre i bolesne. Po szkole poszłam na prawo, ale po skończeniu studiów ciężko mi było znaleźć pracę w zawodzie, więc zrobiłam jeszcze podyplomowe studia dające mi uprawnienia rzeczoznawcy majątkowego. Mam swoją działalność i dobrze sobie radzę.
 - A twój mąż? Czym się zajmujesz Miron?
 - Jestem współwłaścicielem siłowni i trenerem. Tam właśnie poznałem tę cudowną kobietę. A ty gdzie masz swoją drugą połówkę?
 - Odeszła w siną dal. Rozwiedliśmy się. Za to mam trójkę cudownych dzieciaków. A wy macie dzieci?
 - Jeszcze nie, ale pracujemy nad tym – roześmiał się ściskając Klarze dłoń. – Napijmy się szampana za to spotkanie po latach.

Tego wieczora była rozchwytywana. Tańczyła chyba ze wszystkimi kolegami. Miron w tym czasie obtańcowywał jej koleżanki, które były nim zachwycone i zazdrościły jej go.
 - Masz wspaniałego męża, – mówiły – tylko pozazdrościć.
 - Wiem. To najwspanialszy człowiek jakiego znam – odpowiadała.
Zośka, Kaśka i Ewa rozmawiały cicho.
 - Wiecie – mówiła ta ostatnia – Klara najlepiej poradziła sobie z życiem. Skończyła studia, potem drugie studia, ma swoją firmę, spektakularnie schudła. Spójrzcie jaka jest szczuplutka i zgrabna. Wręcz filigranowa i przy tym taka piękna i zadbana. Nie obnosi się z tym, bo pozostała skromna. Pozostała sobą. Wszystkie możemy jej pozazdrościć, bo chociaż się nie zapowiadało, to ona odniosła największe zwycięstwo, największy sukces dzięki swoim zdolnościom i swojej mądrości. Nie doceniałyśmy jej, wyśmiewałyśmy ją, a ona odsunęła się od nas robiąc nadal swoje. Naprawdę zaimponowała mi dzisiaj. Jest bardzo wrażliwa i nie taka powierzchowna jak my. Dzisiaj zrozumiałam jak bardzo byłyśmy wobec niej podłe i niesprawiedliwe. O wartości człowieka nie decyduje jego wygląd, ale to, co ma w środku.
Dziewczyny spoważniały słuchając słów Ewy. Miała w stu procentach rację i sprawiła, że poczuły się naprawdę głupio.

Zabawa przeciągnęła się do północy. Klara uznała, że czas wrócić do domu. Szpilki dały jej trochę w kość. Miron przyniósł ich okrycia z szatni i pomógł jej się ubrać. Podeszła jeszcze do nich Ewa chcąc się pożegnać.
 - Bardzo się cieszę, że cię poznałam Miron i bardzo się cieszę, że odkryłam nową Klarę. I chociaż fizycznie zmieniłaś się niesamowicie, to mentalnie wciąż jesteś tą samą skromną Klarą.
Klara sięgnęła do torebki i wyciągnęła z niej mały kartonik.
 - Słyszałam od dziewczyn, że jesteś w trudnej sytuacji. Nie masz pracy i żyjesz tylko ze skromnych alimentów. Jeśli ci zależy na zatrudnieniu, to ja chętnie przyjmę cię do mojego biura. We wszystko cię wprowadzę, żebyś była zorientowana. Tu masz moją wizytówkę. Zadzwoń, jeśli będziesz na to gotowa.
Ewie zalśniły w oczach łzy.
 - I po tym wszystkim co ci zrobiłam, ty chcesz mnie zatrudnić?
 - Przecież przeprosiłaś, a ja nie chowam urazy. Przemyśl moją propozycję i po prostu zadzwoń. Pożegnamy się już. Miron zamówił taksówkę. Trzymaj się. Do zobaczenia mam nadzieję.
Wyszli przed budynek szkoły. Miron szarmancko otworzył Klarze drzwi taksówki i wsunął się zaraz za nią do środka. Ewa stała jak zahipnotyzowana odprowadzając wzrokiem znikający w ciemności samochód. Wiedziała, że Klara dała jej ogromną szansę i nie miała zamiaru jej zaprzepaścić. Zadzwoni do niej wkrótce i nauczy się wszystkiego, co tylko Klara zechce jej przekazać. Mama jej pomoże. Na pewno dopilnuje dzieci, gdy dowie się, że znalazła pracę. Otarła z policzków łzy. Może znowu Klara jej zaufa na tyle, że będą mogły się zaprzyjaźnić? Czas pokaże.

 - Widzisz kochanie, – mówił Miron podając jej dłoń i pomagając jej wysiąść z taksówki – wcale nie było tak źle. Powiedziałbym nawet, że było zaskakująco dobrze. Nikt cię nie poznał i gdybyś się nie przedstawiła, oni nadal nie wiedzieliby kim jesteś. Byłaś dzisiaj królową wieczoru. Dziwię się tylko, że chcesz zatrudnić Ewę. Chyba nie bardzo na to zasłużyła. Chcesz jej znowu zaufać?
 - Przeprosiła mnie. Widać, że bardzo żałuje. W końcu każdy zasługuje na drugą szansę. – Miron uśmiechnął się i przytulił ją do swojego boku.
 - Nie dość, że piękna, nie dość, że mądra, to jeszcze bardzo szlachetna. Mam żonę anioła i niech nikt nie śmie twierdzić, że jest inaczej. A teraz chodź mój ty aniele, pójdziemy popracować nad bobasem. W końcu nie chcę robić z gęby cholewy. Od dzisiaj zaczynamy solidnie się do tego przykładać.
 - A jak znowu przytyję podczas ciąży?
 - Wtedy będę cię intensywnie odchudzał i zafunduję ci kolejny triatlon. Na wszystko jest rada, więc nie migaj się i nie stwarzaj przeszkód, które istnieją tylko w twojej ślicznej główce. Dzisiaj będę cię kochał do utraty tchu, do białego rana.
 - Trzymam cię za słowo kochanie.


K O N I E C

15 komentarzy:

  1. Końcówka piękna ale czuję niedosyt , bo nie ma dzidziusia. Jest jednak w planach i to jest pocieszające. Prosi się też o cdn. I tu rozwinę swoją wyobraźnie. Klara i Miron są szczęśliwym małżeństwem na świat przychodzi owy dzidziuś. Niestety nieszczęśliwy los sprawia, że Klara umiera i Miron zostaje sam z małym dzieckiem. Z pomocą przychodzi mu Ewa i pomaga wychować dziecko. Oczywiście o wcześniejszym romansie między nimi nie ma mowy. Nawet tytuł by pasował „ Odczarować los”
    Wracając jednak do opowiadania to Klara jest nie tylko mądra, dobra, piękna, ale ma i klasę i urazy nie trzyma. Być uprzejmym dla kogoś, kto w przeszłości wyśmiewał łatwe nie jest i niewielu byłby na to stać. Mogła równie dobrze odpłacić im tym samym. Pocieszające jest też to, że koleżanki coś zrozumiały. Tak miłego końca spotkania się nie spodziewałam i zaskoczyłaś mnie.
    Wejście Klary na zabawę świetne i myślę, że w tamtej krótkiej chwili miała małą satysfakcję. Bądź, co bądź była tam najładniejsza z najprzystojniejszym facetem.
    Pozdrawiam miło.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. RanczUla

      Nie można tak za każdym razem opisywać wszystko do samego końca, bo tak naprawdę można by ciągnąć to w nieskończoność. Ja resztę pozostawiam w domyśle czytelnikom.
      Zachowanie Klary wobec Ewy świadczy o jej wielkim sercu i zdolności do wybaczania. Gdzieś tam zawsze pozostanie zadra, bo takich upokorzeń się raczej nie zapomina, ale Klara nie czuje urazy i jest na tyle wspaniałomyślna, że jeszcze proponuje jej pracę.
      To spotkanie po latach miało być dla Klary taką wisienką na torcie i ukoronowaniem jej przemiany, miało udowodnić jej samej, że podjęła słuszną decyzję i że było warto.
      Bardzo dziękuję Ci za komentarz i serdecznie pozdrawiam. :)

      Usuń
  2. Mało prawdopodobny rozwój wydarzeń.

    lex

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lex
      Ja wciąż czekam na to Twoje znakomite opowiadanie, w którym wszystko jest na swoim miejscu, wszystko jest napisane tak jak trzeba, poprawnie i jak najbardziej fachowo i jest co do joty zgodne z rzeczywistością. No i oczywiście ma bardzo prawdopodobny przebieg wydarzeń.
      Pozdrawiam.

      Usuń
    2. Ja też na czekam. Ale obowiązki ponad wszystko. Tutaj wyraźnie widać, że przez autorkę przemawiają jej własne kompleksy i w ten zawoalowany sposób chce sobie powetować pewne sprawy. Biedna ta twoja Klara, schudła a mimo to w środku pozostała zakompleksioną, nastolatka. Jak ona przeżyje tą ciążę jak znowu przytyje 60 kilo. A przytyje na bank.

      Usuń
    3. Myślę Lex, że przemawia przez Ciebie czysta złośliwość, ale skoro tak lubisz, niech Ci będzie. Dotąd sadziłam, że nie ma ludzi idealnych, pozbawionych jakichś wad, czy kompleksów i oto pojawiasz się Ty. Pozostaje mi tylko pogratulować Ci i pozazdrościć tej wielkiej wiary we własną doskonałość.

      Usuń
  3. Spotkanie z dawnymi znajomymi okazało się przyjaźniejsze niż przypuszczałam. Klara to dobra ,inteligentna kobieta ,która nie chowa urazy do tych ,którzy ją ranili. Przeszłość to przeszłość ,a spotkanie z Ewą całkiem miłe. Miron i Klara szczęśliwe małżeństwo. Co prawda dziecko się nie pojawiło ,ale jest w planach :) . A resztę dopowiedzą sobie czytelnicy :).Szkoda tylko ,że w rzeczywistości nie wszyscy potrafią być tak mili.Bardzo pozytywny rozdział.Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Justyna
      Ja sama zawsze miło wspominam te spotkania klasowe, a było ich już naprawdę sporo, bo to już 38 lat jak zdawałam maturę. Za dwa lata będzie kolejne, bo spotykamy się co 5 lat. Oczywiście zawsze się zmieniamy fizycznie, bo czas działa przeciwko nam, przybywa nam zmarszczek, ale zawsze jest co wspominać i o czym porozmawiać. Na szczęście wszyscy są bardzo mili i życzliwi.
      Dzięki za wpis. Pozdrawiam najserdeczniej. :)

      Usuń
  4. Witaj Małgosiu,
    dzisiaj dwie części, bo się nie mieszczę:)
    fajne z nich małżeństwo, oby w takiej zgodzie i jedności udało im się przetrwać jak najdłużej:) Nic nie jest tak ważne jak wiara i wsparcie najbliższych. Wówczas wydaje się, że można góry przenosić i wszystkie problemy wydają się dużo mniejsze:) Rozśmieszyło mnie to spotkanie klasowe:) Już wyjaśniam dlaczego, ponieważ przypomniałam sobie moje pierwsze takie spotkanie - masakra! Te opisane przez Ciebie niewiele odbiega, od tego jakie ja przeżyłam - tak, wyraz przeżyłam jest tutaj chyba najbardziej odpowiedni:) Rzeczywiście jak się długo nie widzieliśmy ze starymi znajomymi, to bardzo chcemy wypaść jak najlepiej, chcemy mieć się czym pochwalić. To oczywiście jest w miarę normalne, ale to jak do tego się zabieramy i jak później to wychodzi bardzo często zakrawa o śmieszność. Niestety najczęściej takie spotkania zamiast skupiać się na odnowieniu więzów jakie nas kiedyś łączyły, kończą się wyliczanką osiągnięć życia i najzwyklejszą licytacją kto jest lepszy: jakie to kokosy zarabiamy, jakie super ważne stanowisko zajmujemy, z kim znanym się "przyjaźnimy", w jakich najwspanialszych miejscach spędzamy urlopy (obowiązkowo zagranica!?), jakie niesamowite mamy dzieci, jakie niesamowite osiągnięcia ma nasza druga połówka, jaką super bryką jeździmy, jak to w dalszym ciągu lecą na nas kobiety lub faceci, itd. Zazwyczaj zachowujemy się trochę tak jak malutkie dzieci w piaskownicy - moja babka jest ładniejsza, mój samochodzik najszybciej jeździ. Mało kogo stać na zwykłą rozmowę. I nie chodzi mi tutaj o biadolenie, ale właśnie o szczerość, bo co złego jest w tym, że np. nigdy nie pracowaliśmy zawodowo, bo woleliśmy poświęcić czas na dom albo w tym, że pracujemy jako sprzedawca, mimo, że zapowiadaliśmy się w szkole co najmniej na ministra finansów? Ja idąc na takie spotkanie byłam ciekawa osób, które kiedyś były dla mnie ważne. Nastawiłam się na zwykłą rozmowę. Chciałam dowiedzieć się co u nich słychać, co porabiają, czym się interesują, czy zostało w nich coś z młodzieńczych fascynacji? Interesowali mnie oni, a nie to co mają. Jak się okazało, byłam zwykłą naiwniaczką. Nie poznawałam tych ludzi. Co się z nimi porobiło? Gdzie podziali się mili, trochę zwariowani, ale zawsze szczerzy znajomi? Słuchałam i z wrażenia coraz bardziej wbijało mnie w podłogę, tym bardziej, że świat jest naprawdę mały i coś niecoś o nich wiedziałam i było to dość odmienne od tego co mówili. Okropne! Po co to? Przecież kłamstwo ma króciutkie nogi i bardzo szybko prawda się wyda. Dość prywaty, wracam do opowiadania. Opisane przez Ciebie osoby zachowywały się normalnie, trochę plotkowały jak to zwykle bywa, ale potrafiły też szczerze rozmawiać, nie ubarwiały swojego świata. To było fajne. Dziewczyny, co prawda po czasie, ale jednak same coś tam zrozumiały. No może nie wszystkie, ale Ewa na pewno, stąd jej przeprosiny. Dzięki temu, Klara wyciągnęła pomocną rękę do koleżanki. Okazała niesamowitą klasę! W bardzo ładny sposób utarła nosa swoim dawnym dręczycielom. No i wreszcie była w centrum uwagi, była "królową". Superowo:) Należało jej się:) CDN
    Gaja

    OdpowiedzUsuń
  5. Małgosiu,
    druga część:)
    I Miron zasługuje na ogromną pochwałę. Przyczynił się do sukcesu Klary. Trudno nie zazdrościć takiego wspaniałego dżentelmena:) Dziękuję za to opowiadanie. Kolejny raz poruszyłaś ważny temat. Osób otyłych jest coraz więcej i przeważnie nie wierzą w to, że mogą wygrać taką batalię! Opowiadanie skończyło się bardzo szczęśliwie, a wcale tak się nie zapowiadało. W dalszym ciągu uważam, że Klarze należą się ogromne brawa za taką ogromną determinację w walce o swoje zdrowie. Musiało być jej naprawdę niezmiernie ciężko. Mimo chwilowych zwątpień, nie poddała się. Osłodziłaś jej te trudy:) Odzyskała zdrowie, wypiękniała, dogadała się z "mamuśką", zyskała podziw koleżanek i kolegów ze szkoły i najważniejsze, zdobyła miłość swego życia:) Świetnego ma męża:) Klara powinna być z siebie dumna! Jej historia może też być przykładem, że można schudnąć, ale niestety nie jest to takie łatwe i przyjemne! Należy zebrać ogromne pokłady cierpliwości i samozaparcia. Ale naprawdę warto! Z zainteresowaniem czekam na kolejną odsłonę. Zastanawiam się co teraz będzie publikowane, ale przecież dowiem się już niedługo, prawda? Serdecznie pozdrawiam i życzę przyjemności:)
    Gaja

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gaju
      W tym długim komentarzu zawarłaś właściwie wszystko i ja niewiele mam tu do dodania, może poza tym, że ja uwielbiam spotkania po latach, bo zawsze jest dobra zabawa i miła rozmowa.
      Jednej z czytelniczek zakończenie wydało się mało prawdopodobne. Nie rozumiem dlaczego. Pisząc ten rozdział miałam przed oczami te swoje spotkania po latach i choć nie było takiego przypadku, że ktoś tak spektakularnie schudł, to jednak jakieś niewielkie zmiany były zauważalne i doceniane przez nas. Klara za cały trud włożony w zrzucenie kilogramów zasłużyła sobie na nagrodę. Zamiast michy kotletów z kapustą dostała porządnego faceta i uznanie swoich szkolnych kolegów. Wreszcie nie miała się czego wstydzić i bardzo podniosła swoją samoocenę, którą osoby tęgie mają raczej niską.
      Lubię szczęśliwe zakończenia i wiecie o tym od samego początku. Jeśli ktoś lubi dramaty, to po prostu pomylił blogi.
      I to tyle z mojej strony. Bardzo dziękuję Ci za te rozbudowane komentarze pod każdym rozdziałem. Jeszcze tylko powiem, że następne powiadanie to "Sobie przeznaczeni" i pierwszy rozdział będzie publikowany za tydzień.
      Pozdrawiam Cię serdecznie. Uściski. :)

      Usuń
  6. Piękne opowiadanie i aż szkoda, że to już koniec, bo faktycznie to zakończenie pozostaje otwarte i można sobie dalej wymyślać, co mogłoby się zdarzyć. Pozostaje mi lekki niedosyt, że to dzieciątko pojawiło się tylko jako plan, który zaczęli realizować a nie jako już istniejący człowiek. Ta historia mogłaby mieć ciąg dalszy. Bardzo piękne i pozytywne przesłanie płynie z tego opowiadania, że aby osiągnąć szczęście (nie ważne w jakiej postaci: figury, pracy, partnera, itd.) nie można zamykać się w swoim własnym świecie i czekać aż samo przyjdzie, trzeba zakasać rękawy i ciężko pracować i jednocześnie wierzyć, że na końcu drogi czeka nagroda. Bardzo pozytywne w tej historii i dobrze świadczące także o Tobie jest to, że bohaterka, którą stworzyłaś wybaczyła koleżankom. Podejrzewam, że większość ludzi zaczęłoby się wywyższać i szydzić z nich, a Klara jest taka wyrozumiała. Jak widać nie żyje przeszłością i nie pielęgnuje dawnych urazów, ale z odwagą patrzy w przyszłość. Wydaje mi się, że takie zachowanie Klary wywołało większy szok na jej kolegach niż gdyby zaczęła się z nich wyśmiewać.
    Pozostaje mi tylko pogratulować świetnego opowiadania i czekać na kolejne, które mam nadzieje już niedługo, pozdrawiam ;) M

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. M
      Bardzo Ci dziękuję, że śledziłaś to opowiadanie i tyle miłych słów o nim napisałaś. Może kiedyś zdecyduję się na jego kontynuację, ale póki co nie mam dobrego pomysłu na rozwinięcie dalszej akcji.
      W swoim komentarzu zawarłaś to wszystko, co rzeczywiście chciałam przekazać. Sama od lat zmagam się z różnymi przypadłościami i gdyby nie mój upór, to pewnie już dzisiaj jeździłabym na wózku. Masz rację, że bez pracy nie ma kołaczy jak to mówią, a duża determinacja i zaangażowanie mogą zdziałać cuda. Klara jest tego najlepszym dowodem. Najpierw walczyła sama i w tajemnicy przed najbliższymi, potem miała wsparcie w ojcu i Mironie. To ważne, by nie zmagać się z problemem samemu, bo można łatwo się zniechęcić. Obecność najbliższych potrafi być bardzo dopingująca, a pozytywne efekty mogą nadejść szybciej niż się spodziewamy.
      Bardzo Ci dziękuję za ten piękny wpis i najserdeczniej Cię pozdrawiam. :)

      Usuń
  7. Tak się wciągnęłam, że gdy już skończyłam czytać to chciałam więcej. Zazwyczaj jest tak, że gdy ktoś jest wyśmiewany i brzydki to po jakimś czasie jak wyładnieje to ludzie zaczynają go doceniać. Tak samo było z Brzydulą. Jak była brzydka to większość nie chciała się z nią przyjaźnić. Jedynie Marek i jej małe grona znajomych nie patrzyli na wygląd, tylko na jej osobowość. Klara bardzo szlachetnie postąpiła. Bal się udał. Piękne zakończenie ;)
    Pozdrawiam kochana :)/ Aneta

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aneta

      Cieszę się, że wróciłaś tutaj, bo dość długo Cię nie było. A odpowiadając na Twój komentarz powiem, że szara myszka nigdy nie zwróci na siebie uwagi, chyba że w negatywnym sensie, natomiast spektakularna przemiana przyciąga wzrok wszystkich.
      Pozdrawiam cieplutko. :)

      Usuń