Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 16 czerwca 2016

"SOBIE PRZEZNACZENI" - rozdział 6



Moi drodzy
Kolejne pięćdziesiąt tysięcy wejść na liczniku. Nie znajduję słów, żeby wyrazić jak bardzo jestem Wam wszystkim wdzięczna.
DZIĘKUJĘ
i dla każdego z Was przesyłam słodkiego buziaka. Jakby powiedziała Magda Gessler „besos kochani”.




ROZDZIAŁ 6



Bruno rozejrzał się po wnętrzu ciekawie. Zauważył sztalugi i oparty na nich blejtram z pomalowanym tłem.
 - Niezła pracownia, chociaż światło chyba niezbyt dobre i jeszcze…
 - Jakoś sobie radzę – przerwała mu. – Wbrew pozorom nie potrzebuję takiego jaskrawego światła i wolę malować w nieco stonowanym.
 - To gdzie masz te obrazy?
Wskazała na wielką skrzynię ustawioną w rogu pokoju.
 - Tata zrobił ją właśnie w tym celu, żeby nie poniewierały się po całym domu – podeszła do niej, wyjęła kilka płócien i rozstawiła je pod ścianą. Bruno przyglądał im się z wielkim zainteresowaniem. Doskonale wiedział, że ma talent do rysunku, bo projekty, które wychodziły spod jej rąk były niesamowite, ale to, co tu oglądał, w niczym ich nie przypominało. Bliżej im było do obrazów impresjonistów, które wiele lat temu oglądał w Luwrze, chociaż niespecjalnie był wtedy zainteresowany tym rodzajem sztuki. To dziewczyna, z którą wtedy był, nalegała na ten wyjazd i zwiedzanie Paryża. Wziął pierwszy z brzegu do rąk i przypatrzył mu się z bliska. Obraz nie był duży i przedstawiał chyba mlecze w wazonie. Pomyślał, że to szczególne i chyba po raz pierwszy widzi właśnie te kwiaty na płótnie. – Zuzka jest oryginalna, więc nic dziwnego, że zamiast słoneczników czy róż wybrała właśnie mlecze – pomyślał.




Odłożył obraz na bok i wziął następny. Ten z kolei przedstawiał jesienne klimaty. Leśną lub parkową dróżkę, wzdłuż której rosły drzewa przystrojone w żywe kolory rdzawo żółtych liści.



Na kolejnym był las, a na jeszcze następnym żurawie podrywające się do lotu znad osnutego mgłą jeziora.






Jednak największe wrażenie zrobił na nim tabun koni różnej maści. Wyglądały niezwykle naturalnie i proporcjonalnie.




Pomyślał, że ona ma naprawdę dobre oko potrafiące uchwycić perspektywę. - Gdyby było inaczej, pewnie nie zostałaby architektem.
Zuza trochę zaniepokojona jego przedłużającym się milczeniem odważyła się je w końcu przerwać.
 - I co o tym sądzisz?
 - Są bardzo dobre.
 - Ale naprawdę tak myślisz, czy tylko nie chcesz sprawić mi przykrości?
 - Przecież powiedziałem ci wcześniej, że jak mi się nie spodobają, to będę brutalnie szczery. Są naprawdę dobre – powtórzył – i myślę, że na pewno je sprzedasz. W niezbyt grubych, drewnianych ramach, zupełnie prostych i bez żadnych zdobień będą wyglądały genialnie.
 - To może ja powinnam zawieźć je do ramiarza jeszcze przed wystawą? Może wtedy wzrosłaby trochę ich cena?
 - Dobry pomysł. Po pracy zapakujemy je do samochodu i zawieziemy – zerknął dyskretnie na zegarek. – No, będę się zbierał, późno się zrobiło. Resztę pączków zjemy jutro. Do zobaczenia.

Po wyjściu Bruna Zuza wzięła ciepłą kąpiel i opatulona w szlafrok ponownie zasiadła w fotelu wybierając numer do ojca. Po chwili odezwał się, a ona zapytała
 - I jak tato, wiecie już wszystko, macie rozpiskę zabiegów?
 - Mamy, chociaż ja mam trochę inne niż pani Hanna. W sumie mamy po dziewięć, ale jak chcemy, to zawsze możemy jakieś wykupić. Postanowiliśmy, że zawsze wieczorem będziemy korzystać z basenu. On o dwudziestej jest już pusty, bo o tej godzinie nie ma zabiegów i można pływać do woli. Dobrze tu karmią. Kolacja na ciepło. Kiełbaski, jajka, co kto woli. Wrócę jak nowonarodzony. Mamy przy stoliku młode małżeństwo. Niezwykle sympatyczni. Nie nudzimy się.
 - Bardzo się cieszę tatku i jestem już spokojna. Gdybyś potrzebował pieniędzy, to dzwoń. Wyślę ci na konto. Trzymaj się. Bardzo cię kocham.
 - I ja cię kocham córeczko. Dobranoc.

Dwa dni później afisze informujące o wystawie obrazów „Młodych-kreatywnych” wisiały niemal na każdym słupie. Wstęp na wystawę był wolny i w dodatku miało się szansę zakupu upatrzonego dzieła młodego malarza. Obrazy Zuzy od wczoraj leżały u ramiarza. Obiecał się sprężyć i oprawić wszystkie do następnego piątku.
Bruno był nieoceniony. Gdyby nie on, ona miałaby problem z dowózką sześciu obrazów na miejsce. Najdziwniejsze było to, że to on sam proponował, a jej było to bardzo na rękę. Gdyby zapytano go dlaczego jest taki usłużny, pewnie nie bardzo wiedziałby jak ma to wytłumaczyć. W jakiś niezrozumiały sposób ta drobna, kędzierzawa brunetka pociągała go i nie chodziło tu wyłącznie o pociąg fizyczny, ale też o ten mentalny. Lubił jej towarzystwo, jej poczucie humoru i tę prostotę, z jaką wyrażała myśli. Nie siliła się na jakieś uprzejmości, nie kokietowała go jak poprzednie jego kobiety. Traktowała go raczej jak przyjaciela, któremu można było się wygadać gdy coś leżało jej na wątrobie, pożartować w przypływie dobrego humoru, czy zwyczajnie pomilczeć nie nudząc się przy tym sobą nawzajem. Dopiero teraz Bruno porównując ją do swoich poprzednich panienek zauważał te rażące dysproporcje. Zuza była zupełnie inna. Była mało wymagająca. Nie miała wygórowanych żądań, ani dziwnych, trudnych do realizacji marzeń. Była realistką twardo stąpającą po ziemi, ale też osobą nie pozbawioną ambicji i jeśli chciała coś osiągnąć uruchamiała wtedy swoją asertywność. Raczej mało było rzeczy, których nie byłaby w stanie załatwić. Pomyślał nawet, że jemu wystarczyłaby właśnie taka Zuzka i mógłby być spełnionym człowiekiem. Jakoś do tej pory nie udało mu się być tak naprawdę szczęśliwym. Jego poprzednie dziewczyny były dość roszczeniowe i bardzo interesowne. W zamian za wycieczki do Paryża, czy Madrytu oddawały mu swoje ciała. Nie odmawiał. Był przecież stuprocentowym, młodym mężczyzną z potrzebami. One te fizyczne zaspokajały, ale to mu nie wystarczało. Szukał w kobiecie czegoś więcej niż tylko atrakcyjnej fizyczności. Zuzka wydawała się spełniać wszystkie jego oczekiwania i im lepiej ją poznawał, tym bardziej utwierdzał się w przekonaniu, że ona jest tą właściwą.

Był piątek. Wracali z Anina, gdzie nadzorowali wylewanie fundamentów pod tym nietypowym budynkiem, który zaprojektowała Zuza. Oboje byli zadowoleni, bo prace przebiegały bardzo sprawnie. Gruszki z betonem podjeżdżały bez dłuższych przerw, dzięki czemu miał szansę wyschnąć przez weekend. Nocami było już wprawdzie dość zimno, ale przynajmniej nie zapowiadano opadów deszczu. Zresztą zawsze było wyjście awaryjne w postaci dmuchaw nawiewających gorące powietrze, bo po wylaniu fundamentów zapobiegliwie postawiono prowizoryczne ogrodzenie całej wylewki i naciągnięto na nie brezent tworząc coś w rodzaju niskiego namiotu.
Bruno odwrócił twarz od kierownicy i spojrzał na Zuzkę. Siedziała z podkulonymi nogami zatopiona we własnych myślach.
 - Masz jakieś plany na weekend? – zapytał cicho.
 - Ja? Na weekend? Żadnych. Znowu polatam ze szmatą i będę ścierać kurze. Obiecałam sobie, że będę to robić regularnie. A jak już posprzątam, to pewnie zaszyję się w pracowni i będę malować. Lubię jak jest cisza i spokój, a ja mogę się skupić na tym, co pociąga mnie najbardziej.
 - Myślałem, że dasz się skusić na wyjście jutro wieczorem. To znaczy nie tak bardzo wieczorem. Powiedzmy, po południu.
 - A co ma być jutro po południu?
 - Dostałem dwa bilety na musical „Zorro”, podobno świetny i pomyślałem, że może skorzystalibyśmy…? – Zdziwiona Zuza wybałuszyła na niego oczy.
 - Masz bilety na „Zorro”? Czy wiesz jak bardzo chciałam się wybrać na ten spektakl, ale wciąż brakowało mi czasu? Czytałam o nim tyle fantastycznych recenzji, że bardzo chętnie się z tobą wybiorę. Taka okazja może mi się drugi raz nie trafić.
Bruno uśmiechnął się uszczęśliwiony.
 - W takim razie podjadę po ciebie parę minut po osiemnastej, bo zaczynają grać od dziewiętnastej, a po teatrze zapraszam cię na dobrą kolację.
 - A może tym razem to ja cię zaproszę? Zawsze to ty zapraszasz i płacisz. Może teraz jakiś rewanż?
Roześmiał się.
 - A dokąd byś mnie zabrała?
 - Na pewno nie do żadnej ekskluzywnej knajpy. Znam świetną naleśnikarnię na Dobrej, która serwuje fantastyczne naleśniki z różnym nadzieniem do wyboru, do koloru. Na pewno nie pożałujesz. To jak? Zgadzasz się?
 - Noo… ostatecznie… mogą być naleśniki – powiedział z ociąganiem. Prychnęła widząc jego nieszczególną minę.
 - Luksusowe jedzenie też z czasem może obrzydnąć panie Dębski. Kiedy ostatnio jadłeś naleśniki? Jestem pewna, że dawno. Wydajesz majątek na knajpy, a ja w dodatku przyczyniam się do tego. Powinieneś zmienić nieco upodobania kulinarne. Na tańsze – zachichotała.
 - Na Dobrej powiadasz? To z pięć kilometrów od teatru – jęknął. Zuza uśmiechnęła się od ucha do ucha.
 - I bardzo dobrze. Przynajmniej zdążymy porządnie zgłodnieć.
Na takie dictum nie miał już argumentów.

 - Weźmy z farszem mięsnym – Zuzka wyciągnęła szyję, żeby lepiej widzieć menu. – Przynajmniej się najemy do porządku. Poprosimy dwie porcje z mięsem – zamówiła. Zajęli miejsce przy stoliku czekając na realizację zamówienia. Ona wciąż miała przed oczami ten fantastyczny spektakl i w duchu była Brunowi bardzo wdzięczna, że ją na niego zabrał. – Już dawno nie oglądałam czegoś tak pięknego. Obsada kapitalna, a stroje? Cudne. Nie sądziłam, że ta Kamińska ma taki świetny głos. Wszystko mi się podobało. I piosenki i tańce. Choreografia znakomita. Pewnie zainspirowana tym co obejrzałam i czego doświadczyłam namaluję jakiś obraz. Takie coś zapada głęboko w serce.





Bruno przyglądał jej się z delikatnym uśmiechem błąkającym się na ustach. Ewidentnie była podekscytowana. Świadczył o tym potok słów i zarumienione policzki.
 - Zawsze tak emocjonalnie przeżywasz sztuki teatralne?
 - To zależy. Jeśli są dobre i poruszają jakąś część mojej duszy, to zawsze.
Podszedł kelner stawiając przed nimi dwie solidne porcje naleśników i szklanki z herbatą. Ochoczo zabrali się za jedzenie. Najwyraźniej Brunowi smakowało, bo mruczał z zadowolenia.
 - Pyszne są…, naprawdę pyszne. Musimy zaglądać tu częściej. Widziałem nawet tabliczkę z informacją, że dowożą do domu. Dobrze wiedzieć.
 - Zjesz jeszcze jednego? Ja nie dam rady. Dwa to dość, a trzy, to już przesada jak dla mnie. Porcja jak dla furmana.
Bruno przełożył naleśnik na swój talerz i spałaszował go w mgnieniu oka. Kiedy wracali już do samochodu odważył się zapytać
 - A co z jutrzejszym dniem? Będziesz sterczeć przy sztalugach?
 - Bruno! Sterczenie przy sztalugach to żadna kara a wyłącznie przyjemność. Ty na pewno też masz jakieś hobby.
 - Szczerze? Nie mam. Lubię spacery i właśnie na taki spacer chciałbym cię jutro wyciągnąć, jeśli nie masz nic przeciwko temu. Zabrałbym cię do Jeziornej, tam gdzie mieszkam. To bardzo piękna okolica. W końcu przyjeżdżają tam ludzie, żeby się leczyć. Moglibyśmy zwiedzić Konstancin-Zdrój. Tam jest naprawdę pięknie. Wiesz, że tam w parku jest tężnia solankowa? Wieczorem odwiózłbym cię do domu.
Nieco zaskoczona spojrzała mu w oczy. Nie bardzo wiedziała dokąd to wszystko zmierza. Lubiła mieć jasność sytuacji, a w tym przypadku nic jasne nie było. Westchnęła głęboko.
 - Tak naprawdę to nie mam pojęcia jak traktować twoje zaproszenia. Czy to jest coś w rodzaju randki, czy co? Zawsze kręciły się obok ciebie jakieś piękne kobiety. Od kiedy obcięłam te denerwujące mnie włosy i zmieniłam ciuchy, ty stałeś się moim satelitą a dziewczyny zapadły się pod ziemię. Ciągle gdzieś razem wychodzimy. Nie myśl, że tego nie doceniam. Doceniam i to bardzo. Jestem ci też niewymownie wdzięczna, że tak ofiarnie mi pomagasz, ale mam jakieś dziwne przeczucie, że tu chodzi o coś więcej. O co więc chodzi?
Bruno milczał przez chwilę a potem rzekł
 - Ot i cała Zuzka. Szczera do bólu, konkretna i bezpośrednia. Jeśli naprawdę chcesz wiedzieć, to ci powiem. Dziewczyny odstawiłem już dawno. Już wtedy, gdy dowiedziałem się o chorobie ojca. To nie były kobiety dla mnie. Poza tym odkryłem naprawdę wyjątkową osobę, która ma dobrze poukładane w głowie, jest szczera i jak się dzisiaj przekonałem, niesamowicie wrażliwa – ujął jej dłoń i przycisnął do ust. - Niczego bardziej nie pragnę, jak tego, żebyś zgodziła się zostać moją dziewczyną. Chciałbym móc zabierać cię na najprawdziwsze randki na świecie. Bardzo mi na tobie zależy Zuza i byłbym najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi, gdybyś się zgodziła.

13 komentarzy:

  1. Całkiem ładne obrazy. Widać, że autor(ka, rzy)ma (ją)talent. Co do opowiadania to Bruno jednak dostrzegł i docenił wnętrze Zuzy. Jej wrażliwość, talent a nie tylko urodę i to się chwali. Ich relacje coraz bardziej cieplejsze.Bruno to już w ogóle jest ugotowany na amen w pacierzu.Oby tak dalej i Zuza coś poczuła do niego. I tak na koniec. Jak można kończyć w takim momencie?
    Pozdrawiam miło i do miłego zobaczenia, z mojej strony, na początku lipca.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I gratuluję przekroczenia 250 000

      Usuń
    2. RanczUla

      Mnie te obrazy też bardzo się spodobały i w dodatku rzeczywiście malowane są przez amatorów. A co do uczuć, to faktycznie Bruno przejawia już wielkie przywiązanie do Zuzy i serducho mocno przyspiesza, gdy znajduje się w jej towarzystwie. Zuza niestety nie taka prędka jak on.
      Bardzo dziękuję za wpis i gratulacje. Ja wciąż przecieram oczy i nie mogę uwierzyć w ten stan licznika, ale bardzo się cieszę. Miłego wypoczynku i oddechu od bloga. Mam nadzieję, że wena Cię znajdzie i za miesiąc przeczytamy coś ładnego i romantycznego.
      Pozdrawiam Cieplutko. :)

      Usuń
  2. Witaj Małgosiu,
    rzeczywiście bardzo ładne te obrazy Zuzki. Jestem przekonana, że z pewnością bez problemów znajdą się na nie klienci:) Przynajmniej Bruno nie miał zagwozdki, co zrobić, jak się zachować, gdyby mu się jednak nie spodobały:) Jego zauroczyły konie, a ja jestem pod największym urokiem jesiennych klimatów:) Fajny pomysł z prostymi ramami. Dzięki temu nabywca będzie mógł się skupić tylko na myśleniu gdzie obraz powiesić, a nie jeszcze jaką ramę wybrać. Zuzka zachwycona musicalem "Zorro", a Bruno zachwycony Zuzą i "jej" pysznymi naleśnikami:) Troszeczkę im zazdroszczę, bo sama chętnie bym poszła i na to, i na to:) W końcu dotarło do Bruna dlaczego tak lubi i lgnie do towarzystwa Zuzki. Lepiej późno, niż wcale:) Może i Zuza zastanowi się nad swoimi uczuciami?! Zresztą chyba nie ma już wyjścia. Sama sprowokowała rozmowę na ten temat, ale chyba się nie spodziewała takiego jej obrotu:) Bruno z pewnością mocno ją zaskoczył:) Jeśli ona traktuje go tylko jak dobrego, starszego kolegę, ewentualnie przyjaciela i fajnego szefa, to Bruno dostanie "czarną polewkę". Co prawda, jak do tej pory, po Zuzi nie widać aby Bruno zawrócił jej w głowie, ale może to tylko pozory, może jednak wzdycha do niego w skrytości ducha? Zobaczę już niedługo, ale to teraz zżera mnie ciekawość co mu odpowie?! Dodatkowo ciekawi mnie jak idzie rodzicom zacieśnianie ich znajomości? Pozostali tylko na etapie pan - pani, czy może jednak bardziej się polubili? Dziękuję i czekam na dalszy rozwój wypadków. Serdecznie pozdrawiam i życzę samych przyjemności:)
    p.s. 1 nieustające gratulacje z powodu ilości wejść na bloga:)
    p.s. 2 bardzo się cieszę z nowej zapowiedzi:) Niewątpliwie będzie co czytać.
    Gaja

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gaju

      Zuzka jeszcze za naiwna jak pierwiosnek na wiosnę, żeby analizować swoje uczucia. Bardzo lubi Bruna, ceni go i szanuje, ale... to nadal kolega, lub może już przyjaciel, ale dla Bruna to rzecz jasna za mało, bo on już jest zaangażowany. Za tydzień będziesz wiedziała co odpowie mu Zuza i pewnie też napomknę coś o relacji państwa starszych.
      Zapowiedź jest, chociaż opowiadanie jeszcze się pisze. Zainspirowałam się pewnym artykułem, a co z tego wyszło, same ocenicie.
      Dziękuję pięknie za długi wpis, dziękuję za gratulacje, choć te należą się wszystkim, którzy tu zaglądają.
      Pozdrawiam Cię najserdeczniej. Buziole. :)

      Usuń
  3. Piękne obrazy . Zuza naprawdę ma talent i nie dziwię się ,że Brunowi się spodobały. Mnie osobiście najbardziej spodobały się konie i żurawie podrywające się do lotu w tle okryte mgłą jezioro. Oboje staja się sobie coraz bliżsi chociaż Zuzka widzi w nim na razie przyjaciela. O! nawet Kamińska się tu pojawiła. Spektakl obojgu się bardzo podobał.Ja niestety nie miałam przyjemności go widzieć ,ale czytam recenzje. Ale skończyć w takim momencie? Ciekawe co na to główna bohaterka? Mam nadzieję ,że się zgodzi. Na szczęście czuję się już lepiej ,ale nadal mam problemy z gardłem. Gratulację z okazji kolejnych wyświetleń.Czekam na ciąg dalszy. Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Justyna

      Bardzo się cieszę, że już z Tobą lepiej. Gardło też wyleczysz, choć pewnie to trochę potrwa. Będzie dobrze. Może syrop z cebuli? Babcine sposoby są ponoć najlepsze.
      Ja niestety też nie oglądałam musicalu "Zorro", bo musiałabym jechać do Warszawy. Swoje wiadomości o nim też pozyskałam z recenzji i migawek z przygotowań i prób. Zdjęcia Julki musiałam wstawić. To śliczna dziewczyna i ponoć w tym spektaklu rewelacyjna. Ma talent skubana, ale to już wiemy.
      Tak jak napisałam wyżej w następnej części odpowiedź Zuzy na propozycję Bruna. To już za tydzień.
      Bardzo dziękuję za gratulacje i komentarz. Pozdrawiam Cię serdecznie i życze, żebyś jak najszybciej wyszła z łóżka, bo nadchodzą upały.

      Usuń
  4. Niestety muszę z przykrością to napisać ale opowiadania o Uli i Marku były dużo lepsze. Może wrócisz do nich?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przykro mi, że tak uważasz. Przecież wystarczyłoby, żebym tylko zmieniła imiona bohaterów, a jestem pewna, że nie napisałabyś tego komentarza. Przecież Bruno mógłby być Markiem, a Zuzka Ulą.
      Do pisania o Uli i Marku na pewno już nie wrócę. Zbyt wiele się wydarzyło, żeby to było możliwe.
      Pozdrawiam. :)

      Usuń
  5. Gratulacje wielkie! :)
    No trzeba przyznać, obrazy piękne. Bruno nie miał problemu czy kłamać, jeśli mu się nie spodobają, ale przyjął się bardzo pozytywnie. Myślę, że ich autorka-Zuzka zakochuje się w swoim szefie.
    Odnośnie wcześniejszego komentarza, czemu nie wrócisz do pisania o BrzydUli? :)
    Pozdrawiam serdecznie, Andziok <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Andziok

      Musiałaś śledzić mój poprzedni blog i chyba wiesz, że było mnóstwo hejtów i nieprzyjemnych sytuacji. Mnie nawet nie chce się już o tym ani gadać, ani pisać, bo ta nagonka na mnie była zupełnie niezrozumiała i nad wyraz przykra. Jak to mówią "trzeba wiedzieć, kiedy ze sceny zejść". Ja się wycofałam, bo już nie widziałam żadnego sensu kontynuowania opowiadań na temat serialu. Lubię pisać i postanowiłam po prostu wziąć na tapetę inne tematy. To wyszło mi tylko na zdrowie i uwierz mi wcale nie chcę tego zmieniać. O mojej decyzji informowałam wielokrotnie i nie sądzę, żebym powróciła kiedykolwiek do brzydulowej tematyki.
      Dzięki wielkie za gratulacje. Pozdrawiam Cię serdecznie. :)

      Usuń
  6. Po pierwsze gratuluję imponującej liczby wejść :-) Po drugie gratuluję kolejnego bardzo dobrego rozdziału i doboru obrazów, które są po prostu piękne. Co do samego rozdziału, to twórczość Zuzki pozwoliła Brunowi zajrzeć w jej wnętrze o czym pisałam gdzieś wcześniej. Przyjaźń, o której wspomiałaś to solidna podstawa do czegoś więcej, co po stronie Bruna już się pojawiło. Podoba mi się szczerość Bruna jeśli chodzi o uczucia, która obecnie jest tak rzadka wśród mężczyzn. Ale sądzę, że Zuzka nie jest w gorącej wodzie kąpana i będzie ostrożna. Jest raczej rozsądna i sądzę, że nie będzie chciała nic przyspieszać szczególnie, że nie ma dużego dośwadczenia w tej sferze. Ciekawi mnie także jak rozwiniesz relację seniorów.
    Chcę Ci jeszcze przekazać, że mimo, że nie piszesz o bohaterach serialowych, to Twoje opowiadania są świetne. Jeśli ktoś chce, może zamienić imiona na te z Brzyduli, ale sądzę, że każde opowiadanie nabiera świeżości, gdyż niekoniecznie można powiązać niektóre tematy lub postaci z serialem oraz każdą postać lub wydarzenie poznajemy od początku, bez oczekiwań czy wpływu wiedzy o serialu.
    Czekam na kolejny rozdział z odpowiedzią Zuzki na takie wyznanie, pozdrawiam :-) M

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. M

      Przede wszystkim jestem Ci wdzięczna, że w Twoim komentarzu nie pojawiło się pytanie, dlaczego nie piszę już o BrzydUli, bo szczerze powiedziawszy nie bardzo mam siłę tłumaczyć wszystko od początku i nawet nie chcę. Myślę, że już większość czytelniczek pogodziła się z tym, że teraz opowiadam o czymś zupełnie innym i bardzo się cieszę, że tak pozytywnie Ty oceniasz te opowiadania.

      Bruno jest ewidentnie pod wielkim urokiem Zuzki i gdyby już teraz zapytać go, czy ją kocha, to na pewno by potwierdził. Zuzka jest daleka od takich uczuć. Należy wziąć pod uwagę, że nigdy nie miała chłopaka, nie umawiała się na randki, więc zupełne zero doświadczeń w tym względzie. Tytuł opowiadania mówi sam za siebie i od początku właściwie wiadomo, że oni będą razem. Ja tylko pokazuję sposób w jaki dochodzą do wniosku, że jednak się kochają. Ale wszystko w swoim czasie. Również opiszę relację seniorów i to już w najbliższej części. Opowiadanie liczy standardowo dziesięć rozdziałów, a my minęliśmy półmetek więc czas zacząć wszystko powolutku prostować.
      Bardzo dziękuję za gratulacje, sama jestem w szoku jak bardzo ostatnio przyspieszył licznik i jestem z tego powodu naprawdę szczęśliwa, bo to oznacza, że na blog wchodzi coraz więcej czytelników.
      Dziękuję za niezwykle pozytywny dla mnie komentarz i najserdeczniej Cie pozdrawiam. Udanego weekendu. :)

      Usuń