Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 30 czerwca 2016

"SOBIE PRZEZNACZENI" - rozdział 8

ROZDZIAŁ 8



Zuza i Bruno stali się nierozłączni. Stali się parą. Ich zażyłość nie umknęła uwadze reszty zespołu. Tak naprawdę to nie wywołała we współpracownikach ogromnego zdziwienia, bo Zuzka w tej chwili w niczym nie przypominała dziecka lumpenproletariatu i stała się piękną kobietą. W dodatku znali preferencje swojego szefa i wiedzieli, że gustuje w drobnych brunetkach, nic więc dziwnego, że przylgnął do Zuzy. Bruno nie ukrywał się ze swoimi uczuciami. To było dla Zuzki nieco krępujące i czasem rumieniła się jak pensjonarka, ale powoli zaczęła się przyzwyczajać.
Stefan dowiedział się jako pierwszy. Od lat Bruno i on stanowili zgodny tandem dobrych i wiernych przyjaciół. Po tych rewelacjach Stefan uśmiechnął się szeroko.
 - Chyba trochę zmieniłeś swój gust. Zawsze wybierałeś panny kochające tony makijażu i wyglądające jak lalki Barbie, a Zuzka? Przecież to totalne ich przeciwieństwo. Nie maluje się prawie wcale.
 - Bo nie musi. Ma piękną, naturalną urodę i mocne podkreślanie jej kosmetykami byłoby nieporozumieniem. Może właśnie to mnie w niej pociąga? Ta niczym niezmącona naturalność? Myślę jednak, że to głównie jej charakter bardzo mi odpowiada. Pierwszy raz spotykam kogoś, kto niczego ode mnie nie chce, niczego nie oczekuje i na nic nie liczy. Kogoś, kto w żaden sposób nie jest męczący, nie ma wymagań, zachowuje się wobec mnie bardzo naturalnie i po prostu zwyczajnie, bez tej całej otoczki roszczeń, pretensji i sprzeczek nie wiadomo o co. Nigdy nie podnosi głosu i jest przeraźliwie rozsądna. Myślę, że takiego kogoś właśnie szukałem. Możesz mi nie wierzyć, ale z każdym dniem pogrążam się coraz bardziej zakochując się w niej bez pamięci i dobrze mi z tym.
 - A ona? Ona czuje to samo?
 - Tak naprawdę to nie wiem. Myślę, że nie, że to ja jestem bardziej zaangażowany. To może wynikać też z faktu, że ona nigdy nie była w  związku. Nie ma żadnych doświadczeń z mężczyznami. Nie miewała chłopaków. Ja jestem jej pierwszym. Trochę jeszcze jest nieporadna, ale pomału oswajam ją. Ona jest jak nieoszlifowany diament bracie, a ja zrobię wszystko, żeby zaczęła lśnić.
Stefan podniósł się z fotela.
 - W takim razie będę trzymał za was mocno kciuki. Cieszyłbym się przyjacielu, gdyby wam się udało. Powodzenia.

Przez kolejne dwa tygodnie nie było dnia, którego nie spędziliby razem. Zabierał ją do najciekawszych miejsc w Warszawie, pokazywał projekty autorstwa jego ojca. Dwukrotnie odwiedzili jego grób i grób matki Zuzy. Najbardziej jednak lubił spacerować z nią obejmując ją ramieniem i tuląc do swojego boku. Początkowo te intymne gesty nieco ją onieśmielały, ale to nie trwało długo, bo któregoś dnia poczuła, że uwielbia się w niego wtulać, a jego pocałunki są takie przyjemne. To wszystko sprawiało, że rozkwitała i stawała się stuprocentową kobietą. Zaczęła przywiązywać baczniejszą uwagę do swojego wyglądu, ale nie dlatego, żeby przypodobać się Brunowi, raczej dla własnego, dobrego samopoczucia. Gdzieś zacierał się w niej ten wizerunek wiecznie niesfornej dziewczynki z kręconymi włosami, a wychodził na światło dzienne obraz świadomej swojej urody kobiety.
W kolejny weekend znowu gościła u niego w domu. Pogoda była koszmarna. Deszcz siekł niemiłosiernie i wiał silny wiatr. O spacerze nie było mowy. Przywiózł ją w sobotnie przedpołudnie z Warszawy i gdy już przekroczyli próg domu ruszyła do garderoby. Poznała już dość dobrze rozkład pomieszczeń w tym domu. Bruno szedł tuż za nią. Przekroczywszy próg potknęła się i uderzyła o coś boleśnie. Syknęła z bólu.
 - Zaświeć światło, bo nic nie widzę. Co ty tu trzymasz pod nogami? Zabić się można.
Światło rozbłysło, a ona ujrzała sześć opartych o ścianę obrazów. Momentalnie zbladła. Przykucnęła przy nich nerwowo je przekładając.
 - Co to jest Bruno? Coś ty zrobił? Dlaczego je kupiłeś? Zrobiłeś to z litości tak? Żebym nie poczuła się zdołowana, gdyby okazało się, że tylko moje nie poszły prawda? – wstała i stanęła naprzeciw niego patrząc mu z żalem w oczy. – Jak mogłeś mi to zrobić? – wyszeptała ze smutkiem. – W życiu bym się tego po tobie nie spodziewała. A ja w swojej naiwności myślałam, że komuś jednak te bohomazy przypadły do gustu, że komuś się spodobały… Ależ byłam głupia.
 - Nic nie rozumiesz. Wybrałem te obrazy wyłącznie dla siebie już u ciebie w domu. Pomyślałem, że u mnie będą pasować idealnie. Są pełne życia, piękne i świeże. Urzekły mnie jak tylko je zobaczyłem. Nie mogłem pozwolić, żeby nabył je ktoś inny i sprzątnął mi te cudeńka sprzed nosa. Nie miałem zamiaru zranić cię w taki sposób. Być może zachowałem się egoistycznie, ale pragnienie ich posiadania było silniejsze od czegokolwiek. Nie działałem z tak niskich pobudek jakie mi zarzucasz, a już na pewno nie nabyłem ich z litości – przygarnął ją do siebie i zamknął w ramionach. – Proszę cię nie płacz, bo serce mi pęka. To dlatego nalegałem na ten weekend tutaj. Chciałem ci o tym powiedzieć i poprosić, żebyś pomogła mi wybrać miejsca, w których mógłbym je powiesić. Zuza spójrz na mnie.
Oderwała się od jego mokrej koszuli i spojrzała mu w oczy. Jej własne wciąż były pełne łez, które spływały po policzkach.
 - Nigdy w życiu bym cię nie zranił ani nie skrzywdził. Za bardzo cię kocham i za bardzo mi na tobie zależy. Jedyne czego żałuję to tego, że mogłem powiedzieć ci o tym wcześniej, być może nie zareagowałabyś tak emocjonalnie – starł kciukami łzy z policzków i musnął jej usta. – Wybaczysz mi? Uśmiechnij się do mnie i powiedz, że tak i pomóż mi wybrać odpowiednie ściany, żebym mógł te śliczności właściwie wyeksponować.

Po pół godzinie po łzach nie było śladu. Twarz Zuzki wypogodziła się. Krążyła teraz po domu i wskazywała mu miejsca, w których miał wiercić dziury pod kołki. Uporał się z tym błyskawicznie i w końcu obrazy zawisły. Oglądał je z prawdziwą przyjemnością.
 - Widzisz kochanie teraz ten dom dopiero ożył.
Po południu zalegli na wygodnej kanapie w salonie oglądając jakiś film i sącząc dobre, czerwone wino. Zuza z przyjemnością patrzyła na ładny profil Bruna. Był naprawdę przystojny i na pewno miał wielkie powodzenie u kobiet. Przecież widywała go z nimi. Odwrócił do niej twarz i uśmiechnął się.
 - Obserwujesz mnie?
 - Nie… Zastanawiam się tylko nad tym co powiedziałeś w garderobie. Powiedziałeś, że mnie…
 -Że cię kocham. Powiedziałem prawdę. Najszczerszą. Nigdy wcześniej nie czułem czegoś podobnego do żadnej kobiety. Znamy się dość długo, ale jesteśmy ze sobą krótko, a ja już wiem, że jesteśmy sobie przeznaczeni. Mam tego wielką pewność i chociaż ty pewnie nie podzielasz tego zdania, to liczę, że może z czasem jak poznasz mnie lepiej, to dojdziesz do podobnych wniosków.
Nie odpowiedziała. On miał rację. Dla niej zdecydowanie było za wcześnie na takie wyznania. Nie była pewna swoich uczuć. Nawet niektórych nie potrafiła nazwać. Ona musiała nauczyć się powoli tej miłości i dojrzeć do niej. Na razie nie licząc tego zgrzytu w garderobie wszystko układało się pomyślnie. On chyba faktycznie ją kochał. Udowadniał to każdego dnia. Był dla niej dobry, odgadywał w lot jej myśli, szanował ją, troszczył się o nią i martwił. Takie zachowanie nie mogło wynikać jedynie z przyjaźni. Dopiła swoje wino i odstawiła kieliszek na ławę.
 - Gdzie będę spać? To wino sprawiło, że powieki mi się kleją.
 - Przygotowałem ci pokój tu na dole. Jeśli chcesz skorzystać z łazienki, to masz tam ręcznik i twój ulubiony żel pod prysznic. Ja pokręcę się jeszcze trochę i uprzątnę kuchnię.
Kończył zmywać, gdy wyszła ubrana w piżamę i otulona szlafrokiem. Podszedł do niej i przytulił.
 - Spokojnych snów Zuzka i zapamiętaj, co ci się przyśni, bo taki sen w nowym miejscu podobno się spełnia – wycisnął na jej ustach słodkiego całusa i patrzył jak wolno idzie w kierunku pokoju. Westchnął ciężko. Od tak dawna nie miał już kobiety, że bliskość Zuzy mąciła mu umysł. Nie miał zamiaru niczego przyspieszać, ani niczego na niej wymuszać. Ta znajomość była jeszcze zbyt krótka, a Zuzka miała swoje zasady. Szanował je, choć pragnął jej wszystkimi zmysłami.
Była siódma trzydzieści, gdy otworzył oczy i smętnie spojrzał za okno. Nie padało, ale dzień zapowiadał się pochmurny. – Może jakieś kino? Przecież nie będziemy się kisić cały dzień w domu – pomyślał. Narzucił na siebie szlafrok i cicho zszedł z piętra. Równie cicho uchylił drzwi od pokoju, w którym spała Zuza. Uśmiechnął się. Leżała zwinięta w kłębek i nawet nie było widać jej twarzy, a jedynie tę wielką burzę kręconych włosów, których nadal miała bardzo dużo mimo solidnego wycieniowania ich przez fryzjera. Niemal parsknął śmiechem, bo ten widok sprawiał wrażenie, że na poduszce nie leży głowa Zuzki lecz jakiś dość sporych rozmiarów pudel. Chichocząc zamknął pośpiesznie drzwi. Nie chciał jej obudzić. Niech sobie jeszcze pośpi, a on przygotuje im śniadanie.
Sokowirówka pracowała na pełnych obrotach wyciskając świeży sok z ponad kilograma pomarańczy. Bruno upiekł kilka tostów, przysmażył wąskie paski bekonu i usmażył jajecznicę. Ustawiwszy wszystko na sporej tacy i pamiętając o dzbanku z kawą wolno przemieścił się korytarzem pod pokój Zuzy. Łokciem pomógł sobie otworzyć drzwi i postawił tacę na nocnym stoliku. Usiadł na brzegu łóżka odgarniając te długie włosy i usiłując zlokalizować jej śliczną buzię. Wreszcie ją ujrzał. Wyglądała tak słodko, że nie mógł się powstrzymać od pocałowania jej rozchylonych warg. Przeciągnęła się rozkosznie, otworzyła oczy i rozchyliła usta w szczęśliwym uśmiechu widząc nad sobą przystojną twarz Bruna. Pociągnęła nosem.
 - Ale coś pięknie pachnie. Zrobiłeś śniadanie? – wymruczała.
 - Mhmm – przytaknął. – Dzisiaj serwujemy śniadanie do łóżka. Usiądź, a ja zaraz podam – sięgnął po tacę i ustawił ją na kolanach Zuzy. – Mam nadzieję, że będzie ci smakować.
Zajadali w milczeniu. Zuzka pochłaniała drugiego tosta popijając aromatyczną kawę.
 - Już dawno nikt mnie tak nie rozpieszczał. Właściwie to nikt nigdy mnie nie rozpieszczał może tylko za wyjątkiem taty, chociaż i on nie robił tego za często. To było pyszne – wytarła usta serwetką. – Jakie masz plany na dzisiaj?
 - Nie mam kompletnie pomysłu na dzisiejszy dzień. Wprawdzie nie pada, ale może zacząć w każdej chwili. Nie za bardzo mam ochotę na kino czy teatr, a w domu pewnie będziemy się nudzić. Może ty masz jakiś koncept?
Oplotła rękami podkurczone kolana i oparła na nich podbródek wlepiając zamyślony wzrok w Bruna.
 - A co byś powiedział na kręgle? Nigdy nie byłam w kręgielni a zawsze chciałam spróbować rzucać tą kulą.
Roześmiał się, gdy zwizualizował sobie Zuzkę miotającą ciężką kulą po parkiecie.
 - Ja już wiem, że nie dasz rady. To ciężkie kule a z ciebie prawdziwe chuchro. Nawet jej nie podniesiesz.
Popatrzyła na niego z wyrzutem w oczach.
 - Ja nie dam rady? Nie takie bryły przede mną były. Poradzę sobie – wyskoczyła żwawo z pościeli i pomknęła do łazienki. Bruno kręcąc z niedowierzaniem głową zabrał tacę i ruszył do kuchni. Pomysł wydawał mu się absurdalny, ale skoro ona chciała spróbować, to postanowił się nie sprzeciwiać.

Podjechał na Jagiellońską, gdzie mieściła się jedna z popularniejszych kręgielni w stolicy „7club”. Wypożyczyli buty i zamówili po bezalkoholowym drinku. Najpierw Bruno spróbował. To nie był jego pierwszy pobyt w takim miejscu, ale nie był zbyt dobry w te klocki. 




Strącił zaledwie kilka kręgli. Zuzka była pewna, że jej pójdzie o wiele lepiej. Z zapałem schwyciła kulę. Faktycznie poczuła jej ciężar, ale nie zrażona stanęła na rozbiegu. Zamachnęła się solidnie, lecz kula potoczyła się tylko niezgrabnie po torze, natomiast z piersi Zuzy wydobył się przeraźliwy wrzask. Bruno w jednej sekundzie był przy niej. Zrobiło się zbiegowisko. Zuza zalewała się łzami powtarzając w kółko
 - Boże, jak boli, jak boli…
 - Co ty zrobiłaś? – oszołomiony Bruno usiłował złapać ją za bezwładnie zwisającą rękę. Kolejny raz wrzasnęła z bólu.
 - Nie dotykaj…! Nie tu…!
 - Cholera jasna! Ty chyba wybiłaś bark! – ostrożnie podniósł ją z podłogi i usadził na krześle. – Spokojnie kochanie, zaraz zawiozę cię do szpitala. Będzie dobrze…, Będzie dobrze… - pocieszał nie wiadomo czy ją, czy siebie. Zabrał ich okrycia z szatni i pomógł ubrać się Zuzce. Płakała cały czas.
 - Pospiesz się, to tak okropnie boli… - szlochała. Nawet się nie zastanawiał, tylko wziął ją na ręce i wybiegł z budynku na parking. Zapakował ją do samochodu i ruszył z piskiem opon do najbliższego szpitala.
 - Powinienem bardziej zaufać swojej intuicji. Czułem w kościach, że ta zabawa nie skończy się dobrze.
Na szczęście na SOR-rze nie było tłoku. Zuzkę natychmiast wzięto na prześwietlenie. Potem w znieczuleniu ogólnym nastawiono jej bark. Bruno nie mylił się. Faktycznie został wybity. Zapakowano ją w gips na sześć, długich tygodni. Wyszła po zabiegu kompletnie załamana. Tuląc się do Bruna płakała mówiąc, że przez jej głupotę ucierpi jej praca.
 - Mam kilka rozpoczętych projektów. Jak mam je skończyć? Lewą ręką?
Gładził jej włosy i uspokajał.
 - Tym się nie przejmuj. Ja je skończę. Teraz pojedziemy do ciebie i spakujemy trochę twoich rzeczy. Do powrotu taty będziesz pod moją opieką. Jutro przywiozę projekty i dokończę pod twoje dyktando. Nie dramatyzuj. Przecież jesteś silną kobietą. Każdemu mogło się zdarzyć, prawda? Szkoda tylko, że musiałaś się tak wycierpieć.
Na korytarz wyszedł lekarz ortopeda, który nastawiał Zuzce przemieszczone kości. Podszedł do nich i wręczył Brunowi plik recept.
 - Proszę to wykupić jeszcze dzisiaj. Znieczulenie nie będzie działać wiecznie i na pewno znowu zacznie panią boleć. Proszę wtedy zażyć leki. Widzimy się za sześć tygodni. Tu jeszcze informacja do lekarza rodzinnego. On wypisze zwolnienie.
Podziękowali mu i wolnym krokiem wyszli z oddziału. Zuzka z niepewną miną stanęła przy samochodzie.
 - Wiesz… - zaczęła cicho – to chyba nie jest dobry pomysł, żebym u ciebie zamieszkała. Nie chcę być dla ciebie ciężarem. Powinnam puknąć się w głowę za to, że przyszedł mi do niej tak głupi pomysł z tą kręgielnią. Może jakoś sobie poradzę… – Bruno popatrzył na nią z powątpiewaniem.
 - Kochanie, nie bądź niemądra. Nawet nie dasz rady ubrać się za pomocą tylko jednej ręki nie mówiąc już o przygotowaniu jakiegokolwiek posiłku. Ja też pluję sobie w brodę, że byłem tak mało stanowczy i nie sprzeciwiłem się temu pomysłowi. To tylko dowód na to, że nie jestem w stanie niczego ci odmówić. Jedźmy już. Trzeba wykupić te leki i spakować cię.

6 komentarzy:

  1. Witaj Małgosiu,
    jestem pod wrażeniem Bruna. Sam z siebie powiedział Zuzce o obrazach?! Brawo!!! Chociaż chyba nie zdawał sobie tak naprawdę sprawy z tego, że Zuza może aż tak źle się z tą wiadomością poczuć? Wcale się nie dziwię, że pierwsze o czym pomyślała, to o litości. Chyba nikt by się z taką świadomością dobrze nie czuł! Niemniej jednak Bruno dość szybko ją uspokoił. Pomimo zranienia uwierzyła mu i wybaczyła. Też godne pochwały. Trzeba przyznać - ma facet siłę przekonywania:) No bo kto by się gniewał, gdyby usłyszał po raz pierwszy wyznanie miłości:)? Bruno ma z nią pod górkę, Zuza jest rzeczywiście jak nie z tego świata. Dobrze, że on traktuje ją jak nieoszlifowany diament i chce żeby przy nim zaczęła lśnić. Myślę, że rokowania dla ich wspólnej przyszłości są dobre? Aczkolwiek Zuza jak na razie chyba go jednak nie darzy jeszcze takim samym uczuciem? W związku z tym zastanawiam się kiedy i ewentualnie co przyczyni się do tego, iż zrozumie, że też go kocha? Uśmiechnęłam się jak czytałam o niemiłej przygodzie na kręgielni. Wiem, wiem, nie ma w tym nic śmiesznego, ale na jednej z takich wizyt moja koleżanka dość porządnie zbiła sobie dolną część ciała. Też wylądowaliśmy na SOR-ze. Od tego fatalnego upadku minął prawie rok a ona dalej odczuwa jego skutki. Finał jest taki, że koleżanka powiedziała, że nigdy więcej nie pójdzie do kręgielni! Mam nadzieję, że Zuzka i Bruno nie będą mieli takiej traumy w związku z ich wypadkiem:) Coś mi się wydaje, że w ich przypadku ten niefortunny zbieg okoliczności może przyczynić się do zacieśnienia ich wzajemnych relacji? Dziękuję i czekam na więcej:) Serdecznie pozdrawiam i życzę samych przyjemności:)
    Gaja

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gaju

      Bruno to po trosze dyplomata. Oczywiście, że chciał, żeby ona zarobiła na tych obrazach, ale przecież nie mógł w ten sposób argumentować, bo prawda była również taka, że jej obrazy spodobały mu się od razu. Za jednym zamachem mógł więc zadowolić siebie kupując je i wieszając w swoim domu, a także usatysfakcjonować Zuzkę. Jej pierwsza myśl była taka, że zrobił to z litości, ale on ma dar przekonywania, więc szybko pogodziła się z tym.
      Zuzka to osoba dość szczupła, wręcz filigranowa. Ciężka kula przerosła jej siły i skończyło się wybiciem barku. Jednak nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Dziewczyna wprawdzie nie może sama wykonywać projektów, ale przecież Bruno się nią zaopiekuje, a to brzmi bardzo obiecująco.
      Bardzo dziękuję za komentarz. Jesteś niezawodna. Pozdrawiam Cię najserdeczniej. Uściski. :)

      Usuń
  2. Biedna Zuza. Szkoda mi jej ,bo wybicie barku strasznie boli i nie móc nic robić jest naprawdę uciążliwe zwłaszcza dla człowieka z dusza artystyczną. A Zuzka taką właśnie jest. Projektuję ,maluję ,a teraz będzie musiała odpoczywać i czekać aż ręka jej się wygoi. Na szczęście ma przy sobie Bruna ,który zaopiekuje się nią ,a dodatkowo takiego zwykłe wspólne chwile mogą naprawdę zaścielić ich relację. Teraz już wiem o czym był tytuł. Skoro są sobie przeznaczeni to muszą być razem. Przez nimi pewnie jeszcze kilka,kilkanaście krętych dróg ,ale pokonają je razem. Choć pomysł z kręgielnią nie najlepszy to są też tego plusy. ( zamieszkanie razem). Rozdział świetny. Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czasami powiedzenie "mierz siły na zamiary" powinno się jednak brać do serca. Zuza była zbyt pewna swego i niestety przeliczyła się. Ma jednak fantastyczną opiekę a przede wszystkim pomoc przy zakończeniu własnych projektów. Relacje zacieśnią się jak najbardziej. Do końca opowiadania zostały dwa rozdziały, więc trzeba zamknąć wszystko szczęśliwym zakończeniem.
      Dziękuję Ci za komentarz i życzę udanego weekendu. Pozdrawiam. :)

      Usuń
  3. No tak jak przypuszczałam Zuzka uznała, że Bruno kupił obrazy z litości, że uważa ją za niezdolną do sprzedawania swojej twórczości. Na szczęście udało mu się ją przekonać, że to nie litość a szczery podziw nim kierował. Zuzka była chyba zbyt pewna siebie na tej kręgielni no i cóż skończyło się niezłą i bardzo bolesną nauczką. Ale nie ma tego złego, bo będzie miała wspaniałą opiekę w postaci Bruna, który by jej nieba przychylił. Pewnie ten wspólnie spędzony czas pozwoli jej zrozumieć, że rzeczywiście są sobie przeznaczeni. Pozdrawiam ;) M

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. M.
      Zuzka na pewno to zrozumie. Zrozumie, że są sobie przeznaczeni. Dotąd, mimo wieku wydawała się taką nieopierzoną gąską, taką dzierlatką, dla której chodzenie na randki i kontakty z płcią przeciwną miały marginalne znaczenie. To Bruno wprowadza ją w ten męski świat, podziw dla jej urody, traktowanie z szacunkiem i atencją i wreszcie w miłość. Dla niej to nowe rzeczy, z którymi musi się oswoić, ale idzie jej to lepiej niż przypuszczała. Za chwilę zrozumie, że bez Bruna świat nie ma sensu.
      Bardzo dziękuję Ci za komentarz i serdecznie pozdrawiam. :)

      Usuń