Łączna liczba wyświetleń

środa, 22 czerwca 2016

"SOBIE PRZEZNACZENI" - rozdział 7

W tym tygodniu nieco wcześniej niż zwykle.


ROZDZIAŁ 7



W miarę słuchania tego, co mówił oczy Zuzy z każdą chwilą stawały się coraz większe, a usta otworzyły się w bezbrzeżnym zdumieniu. Ewidentnie była w szoku. Potrząsnęła głową, jakby budziła się z ciężkiego snu.
 - Ty tak na poważnie…? – wykrztusiła z trudem.
 - Śmiertelnie poważnie. Jesteś najważniejszą osobą w moim życiu nie licząc matki.
Zuza głośno wypuściła powietrze z płuc.
 - No to się porobiło… Musisz wiedzieć, że ja nigdy nie chodziłam z żadnym chłopakiem. Jakoś do tej pory nie było okazji, ale też i żaden nie zabiegał o mnie. Kompletnie mnie zaskoczyłeś… Ja bardzo cię lubię i podziwiam za twoją fachowość. Wciąż czegoś się od ciebie uczę i zawsze będę ci wdzięczna, że przyjąłeś mnie do pracy…
 - Ale… - wtrącił mocno zaniepokojony tą tyradą. Brał pod uwagę i taką ewentualność, że ona nie będzie nim zainteresowana. Uśmiechnęła się blado.
 - Nie ma „ale”. Myślę, że możemy spróbować pod warunkiem, że będziemy wobec siebie szczerzy i jeśli coś pójdzie nie tak, to będziemy o tym rozmawiać.
Ponownie ucałował jej dłoń.
 - To mogę ci przysiąc. Jestem szczęśliwy.

Konstancin zachwycił ją. Mimo, że było zimno i trochę mżyło, to spacer bardzo się udał.




Park zdrojowy okazał się lasem mieszanym. Wdychała więc do płuc również i żywiczne powietrze. Poszli także do tężni. Była znacznie mniejsza niż te w Ciechocinku, ale równie urokliwa.




Wracali zmarznięci. Bruno włączył ogrzewanie, bo Zuzka trzęsła się z zimna. Podjechał pod dom i pomógł jej wysiąść. Otworzył drzwi i przepuścił ją przodem.
 - Rozgość się. Tu masz ciepłe kapcie, a ja już wstawiam wodę na kawę. Mam też niezłe ciasto. Zaraz się rozgrzejesz. Potem oprowadzę cię po domu – powiódł ją do salonu i wskazał miejsce na kanapie. – Usiądź sobie wygodnie, ja zaraz wracam.
Rozejrzała się dokoła. Dom był niesamowicie urządzony. Przede wszystkim nie był przeładowany, a każdy sprzęt, czy mebel miał tu swoje wybrane miejsce. Wszedł Bruno i postawił przed nią filiżankę z kawą. Usiadł obok i nałożył jej na talerzyk ciasto.
 - Pięknie to wszystko urządziłeś nie mówiąc już o samej bryle budynku. Kapitalnie rozwiązana.
 - To mój pierwszy autorski projekt, który zrobiłem jeszcze na studiach. Ojciec wniósł tylko jakieś drobne poprawki, i nadzorował budowę. Świetnie się tu mieszka, chociaż nieco daleko do Warszawy. Jednak ja nie zamieniłbym tego miejsca na żadne inne. Bardzo doceniam tu ten spokój i ciszę. Nawet nie muszę wyjeżdżać na wczasy, bo tutaj znakomicie można wypocząć i odprężyć się. Jeśli choć trochę się rozgrzałaś, to pokażę ci resztę pomieszczeń. - Wstali z kanapy i wyszli z salonu. Bruno kontynuował. – Tu na dole są jeszcze dwa gościnne pokoje, spora łazienka i toaleta. A także moja garderoba. Na górze w sumie są cztery pomieszczenia. Jedno z nich to sypialnia – rozsunął przeszklone drzwi. – Nie jest zbyt duża, ale bardzo wygodna, bo połączona z prywatną łazienką. Za nią mam coś w rodzaju gabinetu, którego znakomitą część zajmują półki z książkami. Dalej jeszcze dwa pokoje dla gości. Najciekawszy jest strych, bo tam urządziłem sobie pracownię, – poprowadził ją schodami na górę i otworzył przed nią drzwi – spójrz. - Omiotła wzrokiem to ogromne pomieszczenie. Kiedy dzień był pogodny musiało być zalane słońcem. Ogromne, połaciowe okna z całą pewnością dostarczały go w nadmiarze. Na stojakach stały rzędem tuby zawierające być może jakieś projekty Bruna. Sporych rozmiarów biurko pyszniło się na środku wnętrza, a tuż przy nim deska kreślarska.
 - Znakomicie to wszystko urządziłeś. Zazdroszczę ci, bo ja zawsze, odkąd pamiętam byłam ograniczona przestrzenią. Już to, że ojcu udało się załapać na to trzypokojowe mieszkanie zakrawało na cud. Do szóstego roku życia mieszkałam w pokoju z kuchnią.
Schodząc na dół usłyszeli dzwonek do drzwi. Zuza spojrzała zdziwiona na Bruna.
 - Spodziewasz się gości? – Pokręcił przecząco głową.
 - To na pewno catering, który zamówiłem na kolację. Dzisiaj wcinamy chińszczyznę.

Późnym wieczorem odwiózł ją do domu. Zanim wysiadła podziękował jej za ten dzień i delikatnie pocałował w usta. Zaskoczył ją, ale nie broniła się. To wszystko było dla niej zupełnie egzotyczne, bo nigdy w życiu nie całowała się z chłopakiem. – A może ja jestem jakąś dziwaczką? Przecież dziewczyny w moim wieku mają własne rodziny i dzieci. Jak ja się taka uchowałam? Naprawdę chyba coś ze mną nie tak.
Kiedy kładła się do łóżka przypomniała sobie ten lekki jak wiatr pocałunek i ciepłe usta Bruna. – To naprawdę było bardzo, bardzo przyjemne – pomyślała na wpółsennie.

W następną sobotę rano odwiózł Zuzę wraz z sześcioma oprawionymi obrazami do galerii. Tam przywitali się z Gabrysią, która już zarządziła, gdzie mają być rozwieszone prace Zuzy.
 - Dzięki, że jesteś punktualnie. Chłopaki trochę mi się spóźniają, ale mam nadzieję, że nie zawiodą. Zapowiada się spora frekwencja. Takie przynajmniej chodzą słuchy. Masz wolne do szesnastej trzydzieści. O tej godzinie chcę cię tu widzieć. O siedemnastej otwieramy.
Wrócili do mieszkania Majewskich. Tam Zuza przygotowała jakiś lekki obiad. Było dość zimno i nie chciało im się wychodzić do knajpy. Zrobiła rozgrzewającą zupę paprykową i pieczeń z kluskami. Najedli się.
Do galerii zajechali punktualnie. Gabrysia wpuściła ich i pokazała szatnię. Zuza chciała z nią jeszcze porozmawiać a Bruno ruszył na rekonesans. Odnalazł obrazy, które wybierał. Musiał przyznać, że oprawienie ich w ramy było dobrym pomysłem. Teraz prezentowały się naprawdę pięknie. Miał własne plany związane z nimi, ale ich realizacja musiała poczekać do otwarcia wystawy. Na każdej ramce zauważył metkę z ceną. Były zupełnie przyzwoite i mogły Zuzę uszczęśliwić.
Do galerii zaczęli napływać zwiedzający. Głównie ludzie z branży, ale też nie zabrakło miłośników malarstwa. Częstowano dobrym gatunkowo winem, a z głośników dobiegała „Primavera” śpiewana przez Marizę. Bruno pokręcił się trochę, jednak widząc, że Zuza zajęta jest rozmową pożeglował w stronę stolika, przy którym można było dokonać transakcji zakupu obrazów. Pochylił się i cichym głosem powiedział do siedzącej przy nim kobiety.
 - Proszę pani, jestem zainteresowany obrazami Zuzanny Majewskiej i chciałbym nabyć je wszystkie. Jednak bardzo proszę również o dyskrecję. Zależy mi na tym, żeby ich właścicielka nie dowiedziała się, kto jest nabywcą. Obrazy proszę odesłać na ten adres – podał jej wizytówkę. Kobieta była zaskoczona.
 - Naprawdę chce pan wydać trzy i pół tysiąca na te obrazy?
 - Jak najbardziej. Są bardzo piękne i znacznie więcej warte niż je wyceniono, zapewniam panią. Płatność kartą, bo oczywiście nie mam przy sobie takiej gotówki.
 - Oczywiście przyjmujemy wyłącznie kartą. Proszę bardzo – podsunęła mu port – proszę wybrać pin. – Kiedy wydrukował się rachunek podsunęła mu go – Obrazy są pańskie, ale rzecz jasna do końca wystawy muszą tu jeszcze zostać. Myślę, że w poniedziałek, najdalej we wtorek kurier je przywiezie.
 - Po godzinie siedemnastej. Wcześniej nie będzie mnie w domu.
 - Jak pan sobie życzy – kiwnęła głową.
Zadowolony z siebie i z tego, że tak gładko poszło pożeglował z powrotem na salę wystawową rozglądając się za Zuzą. Do końca wieczoru nie odstępował jej ani na krok.
Po dwudziestej pierwszej zamknięto drzwi galerii za ostatnim gościem. Gabrysia poprosiła jeszcze o pozostanie wszystkich autorów wystawianych dzisiaj prac.
 - Moi kochani, z dumą oświadczam, że sprzedaliśmy dzisiaj całkiem sporo obrazów, ale prawdziwą rekordzistką jest Zuza Majewska. Twoje moja droga poszły wszystkie.
 - Serio? – totalnie zaskoczoną Zuzę wbiło w ziemię. – Kto kupił? Kilka osób, czy jedna? – pytała podekscytowana.
 - Tego nie mogę ci powiedzieć. Zastrzeżono sobie anonimowość. Kochani – zwróciła się do wszystkich – zasady znacie i ceny własnych obrazów również. Wiecie, że galeria zabiera dwadzieścia pięć procent. A teraz wszyscy idźcie po swoje pieniądze. Kasa płaci.

Wracała do domu szczęśliwa jak nigdy.
 - W życiu coś podobnego mi się nie przytrafiło – mówiła do Bruna. – Czasem sprzedałam jakiś obraz, może dwa, ale żeby sześć naraz? Dzisiaj miałam naprawdę dobry dzień.
Lubił, kiedy była taka żywiołowa i spontaniczna. Z przyjemnością i rozczuleniem słuchał tej radosnej paplaniny. Wiedział, że kiedyś ona pozna prawdę, ale póki co nie chciał jej zdradzać. Dzisiaj Zuza miała swoje małe pięć minut, swoje małe święto, niewielki sukcesik, więc niech się nim napawa i cieszy.


Henryk Majewski szarmancko otworzył szklane drzwi przepuszczając przodem Hannę. Właśnie skończyli jeść obiad i byli oboje już po wszystkich zabiegach tego dnia. Stanęli jeszcze na chwilę czytając menu. Kolacja zapowiadała się pysznie.
 - Może pójdziemy na krótki spacer Haniu. Nie pada. Ubierzemy się ciepło i spalimy trochę tych obiadowych kalorii.
Kobieta uśmiechnęła się do niego wdzięcznie.
 - Z wielką chęcią Henryku. Polubiłam te nasze piesze wycieczki. Dzięki tobie nie nudzę się tutaj.
Faktycznie od samego początku pobytu trzymali się razem. Już po paru dniach postanowili mówić sobie po imieniu.
 - Nasze dzieci się przyjaźnią, – mówiła Hanna – więc dlaczego my nie mielibyśmy…?
Majewski przystał na to bardzo chętnie. Polubił towarzystwo tej cichej o łagodnym charakterze kobiety. Byli równolatkami z bagażem ciężkich doświadczeń życiowych i to w jakiś sposób zbliżyło ich do siebie. W ciągu jednego dnia opowiedzieli o sobie to, co najważniejsze. Hanna wypłakiwała się w jego ramię rozpamiętując chorobę, cierpienie i śmierć męża. On ze szklącymi się od łez oczami wspominał swoją ukochaną, zmarłą przedwcześnie małżonkę i te trudne lata, gdy sam musiał się borykać z problemami związanymi z wychowywaniem swojej jedynaczki. Później już nie wracali do tych bolesnych wspomnień. Postanowili zgodnie, że będą się cieszyć tym, co tu i teraz i korzystać ze wszystkich dobrodziejstw oferowanych przez sanatorium.
Hanna potrafiła ciekawie opowiadać, a Henryk był wdzięcznym słuchaczem. Często zabierał ją na kawę i pyszne ciasto do klimatycznej kawiarenki „Zdrojowa”. Tam oboje rozluźniali się i nawet żartowali, a potem rozgrzani smolistym płynem szli na długi spacer. Tym razem było podobnie. Siedzieli przy kawiarnianym stoliku sącząc pachnącą, mocną kawę i cicho rozmawiając.
 - Zuzia dzwoniła? – Helena wytarła serwetką usta i pytająco spojrzała na Henryka, który uśmiechnął się słysząc to pytanie.
 - Dzwoniła. Ta wystawa, o której ci opowiadałem bardzo się udała, bo Zuza sprzedała wszystkie obrazy. Była bardzo podekscytowana tym faktem i ucieszona, ponieważ po raz pierwszy coś takiego miało miejsce. Wcześniej nigdy się nie zdarzyło, żeby sprzedała aż tyle za jednym zamachem. Podobno Bruno też tam był?
 - Tak… Coś wspominał. Mówił też, że razem zaliczyli jakiś musical. Cieszę się, że trzymają się razem. Zuzia, to taka dobra dziewczyna. Rozsądna i poważna. Inna od tych dziewczyn, które Bruno czasem przyprowadzał do domu. Byłam w takich razach na niego zła, bo one wszystkie były takie płytkie i powierzchowne. Wydawało mi się, że głównie zależy im na jego pieniądzach a nie na nim samym. Mój syn posiada jakiś wyjątkowy dar do przyciągania takich głupiutkich kobiet potrafiących tylko paplać o niczym. Zuzia jest zupełnie inna.
 - Starałem się ją wychować najlepiej jak potrafiłem. Nie rozpieszczałem jej i chyba w jakimś stopniu zrobiłem z niej chłopczycę, ale tylko dlatego, żeby umiała poradzić sobie w życiu i nie musiała na nikogo liczyć. Wie jak o siebie zadbać, a raczej zadbać o swoje interesy. Do zadbania o własny wygląd dojrzała całkiem niedawno i zdecydowanie go zmieniła. Podcięła włosy, wymieniła garderobę i wreszcie przypomina kobietę, co bardzo mnie cieszy. Jest silna i nie załamuje się byle czym. Powiedziałbym nawet, że wszelkie niepowodzenia tylko wzmacniają jej charakter. To pozytywna cecha. – Hanna pokiwała głową ze zrozumieniem.
 - Masz rację. Mamy dobre dzieci Henryku. Mój mąż zawsze był dla Bruna wzorem i chyba dzięki temu nie zmanierował się jak niektórzy jedynacy – podniosła się z krzesła. – Chodźmy na ten spacer. Przyda nam się trochę ruchu.
Henryk wstał również. Pomógł włożyć Hannie kurtkę i podał jej ramię, w które ochoczo wsunęła dłoń.



9 komentarzy:

  1. Witaj Małgosiu,
    jak fajnie, że już dzisiaj dodałaś nowy rozdział:) Lubię takie miłe niespodzianki:) Część bardzo ciekawa. Zastanawiam się nad dwoma sprawami. Po pierwsze, czy Bruno nie przestraszy się takiej niedoświadczonej dziewczyny. Z poprzednimi partnerkami wszystko było jasne, czytelne, wymagało jedynie minimalnego nakładu czasu lub pieniędzy. Zarówno on, jak i one wiedziały o co chodzi w tej wzajemnej "grze w te klocki". Obecnie dostała mu się zupełnie "zieloniutka" kobietka. Z jednej strony może ją wszystkiego nauczyć, ale z drugiej, wymaga to strasznie dużego taktu, ogrom czasu itp., aby osiągnąć upragniony cel. Mam jednak nadzieję, że Bruno okaże się prawdziwym facetem i nic go nie zrazi, bo nagroda może być wspaniała:) To, że on jest nią zafascynowany już widać, oby tak dalej:) Zuza jak na razie tylko lub aż go lubi. Bruno musi zakasać rękawy i ostro brać się do pracy:) No i wreszcie po drugie, czy Zuzi nie będzie przykro jak się dowie, że wszystkie obrazy kupił Bruno. To niby taka drobna sprawa, malutkie zatajenie lub półprawda, ale zamiast przynieść radość może przyczynić się do wzajemnej kłótni. Nie warto na siłę kogoś uszczęśliwiać. Szkoda, że Bruno przemilczał fakt, że to właśnie on jest nowym właścicielem jej prac. Na pewno miał wiele możliwości aby wyjaśnić swoje postępowanie. Myślę, że wówczas Zuza zrozumiałaby. Ja na jej miejscu poczułabym się oszukana i chyba bym straciła zaufanie do niego. Taka sytuacja może również przyczynić się do zachwiania samooceny Zuzi, a to by nie było miłe. Przecież wszyscy wiemy, że dobrymi chęciami jest piekło wybrukowane:) Jednak liczę, że Zuza nie jest aż tak drobiazgowa i czepialska jak ja i wszystko skończy się dobrze. Przeczuwam jednak, że Bruno będzie musiał się jednak nieźle wysilić aby jego dobre intencje zostały odpowiednio zrozumiane. Muszę jeszcze napisać, że bardzo ładnie opisałaś zaciskanie się wzajemnej sympatii ich rodziców. Może być z tego naprawdę wspaniała przyjaźń, którą będą mogli pielęgnować również w Warszawie:) Oboje zasługują na bratnią duszę. Dziękuję za dzisiaj i z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział. Serdecznie pozdrawiam i życzę samych przyjemności:)
    Gaja

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gaju

      Co do pierwszej Twojej wątpliwości to odpowiem, że Zuzka jest dla Bruna wyzwaniem. Dotychczasowe jego związki tworzyły się łatwo i równie łatwo i bez żalu rozpadały się. Kobiety były interesowne i leciały wyłącznie na jego kasę. Zuzka mocno odbiega od tego stereotypu. Ona na pewno nie będzie go naciągać na zagraniczne wojaże, żeby obejrzeć sobie Luwr tudzież inne słynne muzea.
      Jeśli chodzi o drugą sprawę, to nic na razie nie napiszę mimo, że masz wiele uzasadnionych wątpliwości. Powiem tylko, że Bruno poszedł trochę na żywioł i chyba nie do końca zdawał sobie sprawę, jakie to może pociągnąć za sobą konsekwencje, bo przecież reakcja Zuzki wydaje sę dość przewidywalna. Myślę, że następna część to wyjaśni.
      Lepiej idzie seniorom. Dogadują się. Są dla siebie uprzejmi i dbają o wzajemny komfort. Faktycznie zaprzyjaźnią się.
      Bardzo Ci dziękuję za długi komentarz. Co do długości wpisów, to nigdy nie rozczarowujesz. Nie odwzajemniam się tym samym, ale na pewno rozumiesz, że nie mogę udzielić informacji, bo nie chcę uprzedzać faktów.
      Jutro wracam do pracy po długiej przerwie i już się boję, czy dam radę. Chyba nie mam innego wyjścia. Hahahaha.
      Najserdeczniej Cię pozdrawiam. :)

      Usuń
  2. Małgosiu,
    pewnie trochę przesadzam z długościami komentarzy, ale piszesz tak, że trudno się do tego nie odnieść:) Oczywiście nie oczekuję, że będziesz zdradzała nam przed czasem co będzie dalej:) Po prostu dzielę się swoimi przemyśleniami, tak trochę ględzę:) Niekiedy mam nadzieję, że to co mi się wydaje znajdzie potwierdzenie w Twoim tekście. Jak dobrze wiesz, najczęściej trafiam jak przysłowiową kulą w płot! Hahaha:) A tak na marginesie, to naprawdę uważam, że postawiłaś nie lada wyzwanie przed Brunem! Zapewne już nie pamięta jak to jest, jak jedna ze stron jest aż taka niedoświadczona:) Chyba w obecnych czasach, to dość osobliwe? Niektórym pewnie by się nie chciało tracić czasu:( No ale od czego Bruno ma swój urok osobisty? Dla obojga będzie to nowe doświadczenie:) A dla nas czytanie o tym wydaje się również interesujące:) Co do drugiej sprawy, to już od dość dawna wiem, że to co dla mnie wydaje się oczywiste dla innej osoby może być niezrozumiałe i odwrotnie. Takie życie:) W związku z powyższym nie miałam pojęcia jak zareaguje Zuza. Równie dobrze mogłaby się ucieszyć, że Bruno tak dla niej oszalał, że najnormalniej w świecie stracił nie tylko głowę, ale i rozum!? Widzisz, znowu miało być króciutko, a wyszło jak zwykle.
    Nie martw się na zapas powrotem. Może po odpoczynku jakoś uda Ci się wytrwać w pracy, chociaż rzeczywiście może być ciężko, bo idą jakieś straszne UPAŁY!!! Po prostu istny żar z nieba - Brrrrr!!! Trzymaj się! Buziaki:)
    Gaja

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gaju

      Myślę, że twoje przemyślenia w znacznym stopniu pokrywają się z tym o czym piszę i bardzo rzadko trafiasz kulą w płot. To głównie dlatego nie chcę potwierdzać Twoich przypuszczeń.
      A co do Bruna to skoro mu zależy i skoro on już wie, co czuje do Zuzki, to chyba można powiedzieć, że już trochę oszalał na jej punkcie, ale póki co jego rozum na razie nie ucierpiał.
      Uściski. :)

      Usuń
  3. Pisałam to już nie raz, ale powtórzę się: uwielbiam Twoją twórczość, czytając Twoje opowiadania po prostu chce się więcej i więcej ;) a co to samej treści, to podoba mi się postawa Zuzki, stawia na szczerość, nie ukrywa braku doświadczenia i pomimo tego postanawia spróbować. Dla Bruna takie wyznanie pewnie było małym szokiem i uświadomił sobie jak wielkim wyzwaniem będzie zbudowanie związku z Zuzką, bo do tej pory preferował inny typ kobiet. Nie bardzo podoba mi się zatajenie prawdy o obrazach, bo gdy Zuzka się dowie, kto je kupił może to opacznie zrozumieć. Bruno działał raczej ze szlachetnych pobudek, ale dla niej może to być oznaka, że nie jest wystarczająco dobra w malarstwie lub, że Bruno w ten sposób ją osacza czy próbuje kupić. Seniorzy natomiast bardzo się zaprzyjaźnili i nie wysyłam ich od razu przed ołtarz (szczególnie, że ojciec Bruna zmarł tak niedawno), ale dobrze, że mają siebie, wspierają się przez co nie dopada ich samotność. Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział, pozdrawiam ;) M

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. M.

      Bardzo się cieszę, że tak pozytywnie reagujesz na moją pisaninę. Myślę, że każdy lubi czuć się doceniony, a takie słowa zawsze mobilizują i podnoszą na duchu. Bardzo dziękuję. :)
      Na pewno będzie trochę zamieszania w związku z tymi obrazami, ale to chyba w następnej części. Tak czy owak Zuzka będzie miała niespodziankę. Bruno nie zamierzał przed nią niczego ukrywać, ale na razie tak po prostu wyszło.
      W przypadku seniorów to jest tak, że mają podobne poglądy na wiele rzeczy, jak to się mówi nadają na tej samej fali i to dlatego tak świetnie się dogadują. Dla nich jako singli z odzysku to dość istotne, bo jednak ludzie w starszym wieku potrzebują się wygadać. Wiem po sobie Hahahaha.
      Pozdrawiam Cię najserdeczniej i pięknie dziękuję za wpis. :)

      Usuń
  4. Bardzo fajna część. Rodzice Brunona i Zuzki zaprzyjaźniają się. Dobrze ,ze Zuza nie skreśliła tak od razu Brunona. A jemu jeśli faktycznie zależy to musi się postarać aby zdobyć jej serce.
    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki Justyna za komentarz. Mam nadzieję, że z Tobą już lepiej i pozbyłaś się choróbska.
      Pozdrawiam Cię serdecznie. :)

      Usuń
    2. Tak. Z gardłem w porządku i znowu prowadzę aktywny tryb życia.W łóżku leżę tylko jak naprawdę kiepsko się czuje albo czytam książkę.Życzę miłej niedzieli i odpoczynku. Pozdrawiam serdecznie. Uściski :)

      Usuń