Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 9 lutego 2017

"SENS ŻYCIA" - rozdział 7

ROZDZIAŁ 7


W tygodniu wpadła Basia z zakupami. Powkładała je do lodówki i zdyszana przysiadła przy stole.
 - Zrobię ci kawy – Paweł już nastawiał expres widząc, jak bardzo jest zmęczona. – Po co tyle ganiasz za zakupami? Kto to w ogóle zje?
 - Nie martw się. Znajdą się chętni. Przywlekłam to tutaj, bo część rzeczy przygotuję u ciebie. Mam nadzieję, że pomożesz?
 - No pewnie. Poza tym będzie nas więcej, niż planowaliśmy.
 - Jak to więcej, to znaczy kto jeszcze?
 - Zaprosiłem Wiki i Aleksandra. Oni nie mają w Łasku żadnej rodziny, a tak naprawdę to są prawdziwymi sierotkami, bo z tego co mówiła Wiktoria, żyją ich pociotki na Rzeszowszczyźnie, ale nie utrzymują z nimi kontaktów. Zrobiło mi się ich żal i pomyślałem, że byłoby głupio, gdyby w taki dzień siedzieli w domu sami.
 - To bardzo dobry pomysł braciszku. Jak będziesz się widział z nią, to powiedz, że wszelka pomoc mile widziana i było by dobrze, gdyby zjawili się nieco wcześniej i pomogli przy szykowaniu.
 - Przekażę. Poza tym masz tu pięćset złotych. To będzie mój wkład w świąteczną kolację. Chcę, żeby była na bogato, tak jak do tej pory. Jeśli chcesz, mogę stanąć za karpiami. Już nawet widziałem samochody, z których je sprzedają. Powiedz tylko ile mam kupić. Deklaruję się też do ich czyszczenia i porcjowania.
 - Serio? Mógłbyś kupić ryby? Byłoby super, bo ja po południu nie dostanę już nic. W takim razie zrzucam to na ciebie. Pieniędzy nie wezmę, bo być może dostaniesz oprócz karpi jeszcze jakieś inne ryby. Na pewno potrzebne będą śledzie, może świeży dorsz i łosoś. Nie wiem, czy Brollowie jedzą karpia. Trzeba być przygotowanym tak na wszelki wypadek.
Po wyjściu Basi sięgnął po telefon i wybrał numer Wiki. Kiedy usłyszał jej głos natychmiast powiedział jej o co chodzi.
 - Jest akcja „wigilia”. Dostałem szczegółowe instrukcje od Basi i muszę zadbać o ryby. W związku z tym prośba do ciebie, czy nie poszłabyś ze mną jutro na targ. Widziałem tam już samochody, z których sprzedają karpie. Musimy ich kupić całkiem sporo.
 - To świetnie się składa, bo dzisiaj wieczorem wraca Aleksander i już ma wolne. Do pracy idzie po świętach. Na pewno pomoże. Przyjdziemy jutro o dziewiątej. Wezmę Monę i zostawię ją z Momo. Będzie mu raźniej.
 - Super. Jesteś wspaniała i dziękuję, że zawsze mogę na ciebie liczyć. Do zobaczenia.

Z Brollami spotkał się przed klatką schodową. Właśnie wracał ze spaceru z psem. Przywitał się z nimi i jeszcze na chwilę zaprosił ich do środka. Wiki wytarła obu psom łapy i rozebrała Momo z uprzęży. Mogli ruszać. Aleksander zadeklarował się do pchania wózka. Na szczęście targ położony był niedaleko więc droga nie zajęła im dużo czasu. Jak na tak wczesną porę ludzi było całkiem sporo. Ustawili się w kolejce, a ta posuwała się dość szybko. Paweł zamówił dziesięć karpi z zastrzeżeniem, żeby nie miały więcej niż dwa kilogramy. Zauważył też, że są ryby, o których mówiła Basia. Wziął więc trzy kilo śledzi, dużego dorsza i wielki płat łososia. Najważniejsze zakupy były zrobione. Paweł pomyślał jeszcze o małej choince. Widział takie nie większe niż metr. W domu miał jakieś bombki i światełka, więc długo się nie zastanawiał.
Obładowani wrócili do domu i tam już Wiki zarządziła co dalej.
 - Koniecznie musimy wypatroszyć i oczyścić ryby. Poporcjujemy je i przygotujemy do smażenia. Przełożymy gotowe kawałki cebulą i wsadzimy do zamrażalnika. Trzeba tylko pamiętać, żeby w wigilię rano je wyciągnąć. Muszą się dobrze odmrozić. Śledzie zostawimy w zalewie. Ktoś miał dobry pomysł, żeby sprzedawać je w wiaderkach. Nie wiem jak Basia będzie je chciała zrobić, więc w to się nie wtrącam. Dorsza i łososia też poporcjujemy. No to do roboty panowie.
Pawłowi czyszczenie karpi szło dość opornie, ale Aleksander okazał się w tym mistrzem. Robota paliła mu się w rękach. Wiki płukała oczyszczone kawałki i układała na tacy przekładając je cebulą. Sporo tego było. Odpadki z ryb natychmiast powędrowały na śmietnik. Nie chciała, by ich nieprzyjemny zapach unosił się w mieszkaniu. Po robocie wytarła blat i uśmiechnęła się do chłopaków.
 - Szybko poszło.
 - Zostaniecie na obiedzie? Basia przyniosła wczoraj kopytka i żeberka w sosie. Do tego mam chyba buraczki.
 - Brzmi pysznie – Aleksander uśmiechnął się błogo. – Ja się piszę.
Paweł już sięgał do lodówki wyciągając z niej miskę klusek i garnek z mięsem.
 - Mam kurczaka z ryżem dla psów. Mam nadzieję, że Mona lubi…
 - Pewnie. Nie jest wybredna.
 - W takim razie podgrzejemy i to.
Po pół godzinie psy zajadały swoje porcje, a oni rozkoszowali się swoimi daniami. Paweł przypomniał sobie jeszcze o słowach Basi.
 - Siostra prosiła, żebym zapytał was, czy w wigilię możecie przyjść trochę wcześniej, powiedzmy koło piętnastej. Będzie potrzebowała pomocy zwłaszcza twojej Wiki, chociaż i Aleksander się przyda.
 - Nie ma sprawy. Pomyślałam, że może upiekę jakieś ciasto. Nie wypada przyjść z pustymi rękami.
 - To naprawdę nie będzie konieczne. Moja teściowa jest w tym prawdziwą mistrzynią i piecze pyszne ciasta. Ona już o to zadba.
 - To może pierniki? Naprawdę wychodzą mi smaczne, Olek może potwierdzić.
 - Potwierdzam. Ma wyjątkowy dryg do tych ciastek.
 - W takim razie niech będą pierniki. Bardzo się cieszę, że spędzicie z nami wigilię. Bardzo.

Wieczorem skontaktował się z Basią. Opowiedział jej o dzisiejszych zakupach i o tym jak bardzo ceni sobie pomoc Wiki i Aleksandra.
 - Nawet nie masz pojęcia, jakie ten facet ma zręczne ręce. Ani się obejrzałem, wszystkie karpie były oczyszczone i oprawione. Leżą sobie teraz w zamrażalniku. Śledzie czekają na ciebie. Kupiliśmy takie w wiaderku. Trzy kilo. Mam też małą choinkę, taki świąteczny akcent. W wigilię Aleksander ją oprawi i będziemy stroić. A co u was? Jak tato?
 - W porządku. Staruszek dzielnie się trzyma. Uparcie nie chce zrezygnować z tej roboty. Teraz też go nie ma, a ja ogarniam dom. Chcę wziąć dzień wolnego przed wigilią, bo inaczej nie zdążę ze wszystkim. Porozumiałam się już z twoimi teściami. Mama jak zwykle upiecze ciasto i może zrobi jakieś sałatki. Ja pomyślałam jeszcze o bigosie. Może ktoś się skusi. W piątek przyjechałabym rano do ciebie i już zaczęła coś pichcić. Na pewno zupę grzybową i barszcz. Zrobię trochę pierogów z kapustą i grzybami, a co do reszty, to zobaczymy.
 - No to ustalone. Ja w wigilię rano chciałbym pójść jeszcze na cmentarz. Kupiłem ładny stroik taki z bombkami. Zapalę też Marcie światełko – znowu niebezpiecznie zadrżał mu głos.
 - Mną się nie przejmuj. Mam przecież klucze, więc i tak wejdę nawet, gdy cię nie będzie. Do piątku zatem.
 - Do piątku…

Basia pojawiła się bardzo wcześnie rano. Paweł dopiero wygrzebywał się z łóżka. Rzuciła nieodłączne, ciężkie torby na kuchenny blat i pieszczotliwie pogłaskała psa. Nastawiła na kawę i powiedziała cicho do Momo
 - Idź, obudź pana.
Pies natychmiast skierował się do sypialni i widząc, że jego pan już siedzi w wózku, wrócił do kuchni.
 - Już jesteś? – zapytał Paweł zdziwiony tak wczesną obecnością siostry. – Co ty spać nie możesz? Idę do łazienki. Zaraz wracam.
Basia szybko upiekła kilka tostów i wraz z parującą kawą zaniosła do pokoju. Obok stanęła miseczka z konfiturą i jajka na miękko.
Paweł mamiony zapachem kawy prędko uporał się z toaletą i już ubrany z ochotą zabrał się za jedzenie. Potem ostrożnie zapakował stroik i znicze, założył uprząż psu i wyjechał z domu.
Święta zapowiadały się białe. Od rana prószył drobny śnieżek, co Paweł przyjął z uśmiechem. Jednak kiedy przekraczał bramę cmentarza, znowu pojawiło się to znajome kłucie serca i uczucie żalu. Ułożył stroik na środku płyty i zapalił znicze.
 - To kolejne święta bez ciebie Martuś. Na wigilii ma być sporo ludzi. Będą twoi rodzice, mój tata z Basią i Wiktoria z bratem, o których ci opowiadałem. Może tym razem nie będą takie smutne i przygnębiające? Wiktoria posiada tak wiele optymizmu w sobie i mnóstwo pozytywnej energii. Dużo mi pomaga. Po nowym roku zakładamy firmę. To już postanowione. Nie mogę wiecznie zbijać bąków i nic nie robić. Zaczynam być żałosny. Do tej pory wciąż użalałem się nad sobą, czułem się pokrzywdzony przez los, bo tak właśnie było. Myślałem, że już do końca życia będziemy razem, wychowamy nasze dzieci i zestarzejemy się wspólnie. Ciebie już nie ma a ja od chwili, gdy odeszłaś żyję jak w zawieszeniu. Powoli otrząsam się z tego. Koniecznie muszę coś zrobić z własnym życiem. Zrozumiałem, że nie mogę dożyć starości i wciąż opłakiwać ciebie. Czy to właśnie chciałaś mi przekazać w tym ostatnim śnie? Czy to właśnie miałem zrozumieć? Muszę przestawić swoje myślenie na inne tory, bo inaczej zwariuję Martuś. Wspomnienia o tobie i tęsknota za tobą rujnują mi życie. Nie potrafię tego znieść. Najwyższy czas na zmiany kochanie. Bądź przy mnie i strzeż mnie od popełniania błędów. Bądź obok, a wszystko mi się uda. Kocham cię

W korytarzu intensywnie pachniało kiszoną kapustą, pieczonym mięsem i grzybami. Paweł uśmiechnął się. Jego siostra była niezmordowana. W kuchni tańcowała jak fryga robiąc kilka rzeczy jednocześnie. Nie umiała usiedzieć na miejscu. A może to nie wynikało z jej charakteru, ale z poczucia obowiązku? Harowała tak przecież od lat, na dwa etaty. Jeden w pracy, drugi rozdzielała na dwa domy. Czułaby się podle gdyby zaniedbała Pawła albo ojca.
Czerwona od ciepła bijącego z gotujących się potraw otworzyła mu drzwi na całą szerokość.
 - Wchodźcie. Bardzo zmarzliście?
 - Jest lekki mrozik, ale przyjemny. Momo wybiegany, a ja gotowy do pomocy. Powiedz tylko, co mam robić i już się zabieram. – Rozebrał się szybko i przeniósł na „domowy” wózek.
 - Będziesz kroił kapustę. Trzeba do bigosu dodać trochę słodkiej. Tylko postaraj się, żeby było cienko.
Pracowali zgodnie do wieczora. Basia zrobiła zalewę do śledzi i pociąwszy je na kawałki układała równo w słoju zalewając je nią. Resztę zrobiła w śmietanie. Mięso pokrojone przez Pawła w drobną kostkę wylądowało w bigosie, a wielki kawał schabu i karczku w ziołach dochodził w piecu.
 - Resztę dokończymy jutro. Dzisiaj padam już z nóg.
 - Podziwiam cię. Odwaliłaś kawał dobrej roboty. Wyśpij się do porządku. Jutro nie musisz przecież przyjeżdżać tak wcześnie. Poza tym będzie już lżej jak przyjdzie Wiki.


Siedział w kuchni mieszając od czasu do czasu gotujący się kompot z suszonych śliwek, gdy przez okno dojrzał zatrzymującą się przed domem taksówkę. Wyskoczyła z niej zgrabnie Basia otwierając drzwi siedzącemu z przodu ojcu. Pozbierała z tylnego siedzenia mnóstwo toreb, zapłaciła kierowcy życząc mu wesołych świąt i wraz z ojcem powędrowała do sieni. Paweł przemieścił się szybko i już otwierał im drzwi.
 - Witajcie kochani. Cieszę się, że jesteście.
Basia pociągnęła nosem.
 - Gotujesz kompot? Ładnie pachnie.
 - Pamiętałem, żeby dodać do niego goździki, laskę cynamonu i anyż. Teściowa tak go przyrządza i Marta też tak robiła. Ale rozbierajcie się. O piętnastej ma przyjść Wiki z Olkiem. Bardzo fajni ludzie i będziesz miał okazję ich poznać tato. To rodzeństwo.
Basia opróżniała torby. Z jednej z nich wyciągnęła śnieżno biały obrus.
 - Razem z tatą rozciągniecie stół i położycie na nim obrus. Zaraz powyciągam talerze i sztućce. Je można też poukładać, przynajmniej później będzie mniej roboty. Tu trochę sianka pod spód i opłatki.
Powoli salon zaczynał wyglądać bardzo świątecznie. Wreszcie pojawili się Brollowie. Basia przedstawiła im ojca i zabrała Wiki do kuchni. Aleksander od razu wziął się za osadzenie choinki i wraz z Pawłem przystroił ją. Ustawili ją w kącie pokoju na niewielkim stoliczku a pod nią wszystkie torby z prezentami. Obok choinki stanęła wielka micha pachnących, przystrojonych kolorowym lukrem pierników.
Na końcu przyjechali Leśniakowie. Paweł odebrał od teściowej blachy z ciastem i przy okazji przedstawił obojgu rodzeństwo.
 - Masz drugiego psa? – zdziwiony Józef popatrzył na kręcącego się pod nogami labradora.




 - Nie – roześmiał się Paweł. – To suczka Wiktorii. Wabi się Mona. Świetnie rozumieją się z Momo. Są niemal nierozłączni. Lubią się.
Zanim zaczęto podawać kolację goście poznawali się ze sobą, a raczej przeprowadzali mały wywiad z Wiktorią i jej bratem. Zwłaszcza Leśniakowie patrzyli na dziewczynę nieco podejrzliwie, ale kiedy okazała się taka otwarta i szczera zostały przełamane wszystkie lody. O siedemnastej zaczęto świętować. Bardzo trudne to były chwile dla Pawła. Przy łamaniu się opłatkiem z teściami puściły mu nerwy i rozpłakał się jak dziecko. Teściowa pochyliła się nad nim i wyszeptała.
 - Synku, już dość tej rozpaczy. Ty musisz dalej żyć. Nie możesz się tak rozklejać na każde wspomnienie Marty. Ona na pewno by tego nie chciała.
Wiki patrzyła na tę scenę zupełnie osłupiała. Nie sądziła, że Paweł nadal nosi w sercu żałobę po tragicznie zmarłej żonie. Sądziła, że zdążył pogodzić się z tym. Jednak jego łzy wzruszyły ją i jej samej zaszkliły się oczy. Było jej go strasznie żal. – Jakie to smutne – pomyślała – stracić na początku drogi kogoś, kogo kocha się aż tak bardzo. Kochana osoba odchodzi, a ci co zostają nie potrafią pogodzić się z jej odejściem i cierpią.
Paweł wytarł twarz.
 - Przepraszam was wszystkich, ale to nadal dla mnie bardzo trudne. Już dobrze. Już dobrze… Już się uspokajam…

Kolacja przebiegła w miłej atmosferze, chociaż temat Marty starano się omijać nie chcąc doprowadzić Pawła ponownie do płaczu. Kiedy na stół wjechało słynne ciasto Leśniakowej i pachnąca kawa, zaczęto rozdawać prezenty. Paweł podjechał do stolika, na którym stała choinka i sięgając po torby odczytywał imiona.
 - Mamo, tato, to dla was ode mnie. Tato Karolu, i to też ode mnie. Basiu to dla ciebie z najlepszymi życzeniami i podziękowaniami za twoje poświęcenie dla nas i trud. Wiki, tu skromne prezenty ode mnie dla ciebie i dla Aleksandra – wręczył im torby. Tu jeszcze dla mojej kochanej teściowej i Basi – zerknął do środka. – Chyba dostałyście coś podobnego. I jeszcze prezent dla mojego taty od Basi pewnie. I jeszcze jeden dla ciebie tato, to od państwa Leśniaków. Musiałeś być wyjątkowo grzeczny w tym roku. Kolejne prezenty. Ten dla Olka i dla Wiki od mojej siostry. I to by było na tyle, bo cała reszta jest dla mnie. Mikołaj był bardzo hojny w tym roku. A teraz możecie rozpakowywać i chwalić się.
Basia aż westchnęła na widok tej pięknej garsonki. Od Wiki dostała śliczną apaszkę pasującą do niej jak ulał. Teściowa rozpływała się z zachwytu nad bluzką od Pawła i stosowną apaszką od Wiki. Dziewczyna nie znała ich upodobań, a apaszki były takim bezpiecznym prezentem. Panowie byli zadowoleni ze swetrów od Pawła i skórzanych pasków do spodni sprezentowanych przez rodzeństwo Brollów.
 - A my dla was nic nie mamy – ubolewał Leśniak. – Nie mieliśmy pojęcia, że oprócz nas będzie tu ktoś jeszcze. Mogłeś nas uprzedzić Paweł. Jak to teraz wygląda?
 - Proszę się nie przejmować panie Józefie, - odezwała się Wiki – my jesteśmy bardzo szczęśliwi, że mieliśmy okazję poznać państwa, bo o państwa wielkich sercach i niespotykanej dobroci wiedzieliśmy już od jakiegoś czasu. Rzadko się spotyka takich ludzi.
Paweł również oglądał swoje prezenty. Wygodny, ciepły dres, zimowe buty z kożuchem w środku, nowa czapka i szalik, a od Wiki skórzane rękawice specjalnie wzmocnione, idealne do wózka.
Aleksander podszedł do Basi dziękując jej za prezent dla niego.
 - To śliczny komplet Basiu i na pewno się przyda w mroźne noce na trasie.
 - A ja dziękuję za ten piękny wisior. Dawno nie dostałam nic równie ładnego.
Dołączyła do nich Wiki ściskając Baśkę.
 - Ten sweterek to istne cudo i kolor taki jak lubię. Trafiłaś bez pudła Basiu. Dziękuję.
 - Niech się dobrze nosi. Ja też dziękuję za apaszkę. Idealnie pasuje do garsonki. Skąd wiedziałaś?
 - To ja byłam z Pawłem po te prezenty dla was…
 - A rozumiem… Chyba miałaś trochę łatwiej niż my?
 - Chyba tak – roześmiała się Wiki.

O ósmej wieczorem Aleksander zaproponował, że wyprowadzi psy. Basia zadeklarowała mu swoje towarzystwo. Ona wzięła na smycz Momo, on Monę. Na ulicy nie było żywej duszy. Świętowano. Uroku dodawał wciąż sypiący, drobny śnieg. Poszli spacerkiem do parku. W poświacie palących się latarni to miejsce wyglądało teraz jak nie z tego świata.
 - Pięknie tu – wyszeptała Basia. – Aż boję się mówić głośno, żeby nie zmącić tej śnieżnej ciszy – uwolniła ze smyczy psa. – Niech pobiegają trochę. – Psy natychmiast rzuciły się w śnieżny puch. Miały niezłą zabawę.
 - Jesteś wspaniałą kobietą Basiu. Podziwiam cię, jak opiekujesz się Pawłem, jak dbasz o jego dom, podziwiam twój szacunek do ludzi starszych. Tak postępuje tylko ktoś, kto ma wielkie i dobre serce.
 - Przesadzasz Aleksandrze. Ja jestem całkiem zwyczajna i postępuję jak każdy normalny człowiek będący w mojej sytuacji.
 - Znam takie sytuacje i wierz mi, że są dalekie od tego, co widzę tutaj. Bardzo mi się podobasz i imponujesz pod każdym względem. Czy będę nazbyt śmiały, gdy powiem, że bardzo chciałbym się z tobą spotykać, chciałbym poznać cię lepiej, zabierać na randki? No chyba, że masz kogoś, wtedy zrozumiem…
 - Aleksander, ja nikogo nie mam i nigdy nikogo nie miałam. Nie miałam czasu na chłopaków i randki. Tak ułożyło mi się życie.
 - Więc może najwyższy czas coś zmienić? Zrobić coś wreszcie dla siebie. Doskonale rozumiem pobudki twojego poświęcenia dla rodziny, ale gdzieś w tym wszystkim zatraciłaś własne potrzeby. Byłbym szczęśliwy, gdybyś się zgodziła ze mną spotykać.
 - Możemy spróbować, ale ja nie mam żadnych randkowych doświadczeń i w tym względzie zdaję się wyłącznie na ciebie.
Na twarz Aleksandra wypłynął szczęśliwy uśmiech. Bał się tej rozmowy, a jednocześnie zachęcony przez Pawła postanowił spróbować. Udało się. Od początku uważał, że Basia jest niezwykłą kobietą i tak bardzo różną od jego byłej żony. Być może to ona jest tą, której zawsze szukał? Kto wie?

29 komentarzy:

  1. Fajna część. Wszyscy zachowują się tak jakby się znali od wieków. Miło się czyta o zapanowaniu normalności w życiu Pawła. Ciekawe kto z nich zrozumie pierwszy, że jest im ze sobą dobrze. Panie czy Panowie? Pozdr

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Życie Pawła rzeczywiście się unormuje, a on sam za chwilę zrozumie ważną rzecz.
      Dziękuję za wpis. Pozdrawiam. :)

      Usuń
  2. Witaj Małgosiu,
    jak to się mówi święta, święta i ... po świętach:) U Pawła, tak jak w każdym domu przed każdymi świętami, wielkie zamieszanie. Rzeczywiście Basia zaplanowała takie ilości jedzenia, jak dla pułku:) Ale dziewczyny i chłopacy poradzili sobie świetnie również z zaprowiantowaniem całego towarzystwa. Ujawniły się skrywane talenty - Olek mistrz rybny. Jeśli chodzi o zdolności kulinarne pasuje do Basi jak ulał:) Wspólne dopieszczanie świąt z pewnością pomogło im wszystkim się lepiej poznać. Rodzice jak zawsze stanęli na wysokości zadania. Bezsprzecznie są cudowni. Atmosfera bardzo rodzinna. Można uznać, że akcja Wigilia udała się perfekcyjnie:) Nawet rozmowa Pawła z Martą nie jest już tak przygnębiająca. W końcu dotarło do niego, że koniecznie musi coś zrobić z własnym życiem. Zrozumiał, że nie może wiecznie żyć przeszłością:) No i jeszcze Olek, który nie zasypia gruszek w popiele - Basia chyba wpadła jak śliwka w kompot. Świetnie, bo fajna byłaby z nich para:) Zastanawiam się czy Paweł w niedługim czasie weźmie przykład z Olka? Powinien się postarać, bo mu ktoś inny zgarnie Wiki sprzed nosa. Dziękuję za dzisiaj. Jak zawsze czekam na kolejny rozdział. Serdecznie pozdrawiam i przesyłam uściski:) Gaja

    OdpowiedzUsuń
  3. Małgosiu,
    to chyba ze zmęczenia, bo oczywiście zapomniałam napisać jak ogromnie się cieszę z nowej zapowiedzi:) Gratuluję pracowitości i pomysłów. Buziaki:) Gaja

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gaju
      Violetta Kubasińska powiedziałaby "święta, święta i po ptokach".
      Te święta miały być bardzo rodzinne, pełne miłości rodzinnej i zrozumienia i mam nadzieję, że udało mi się je w taki właśnie sposób opisać.
      Olek ma już za sobą jedno małżeństwo i wciąż szuka tej swojej prawdziwej miłości. Po poznaniu Basi jest pewien, że właśnie ją znalazł i teraz będzie kuł żelazo póki gorące.
      Dzięki wielkie za dwa komentarze. Uściski. :)

      Usuń
  4. Coś podobnego, ale Olek ma parcie;) A Basia też nie lepsza, nie udaje niedostępnej czy zaskoczonej. Bez zbędnych ceregieli zgadza się spróbować. Tym mnie zaskoczyłaś;) Dałam się wkręcić w słowa Pawła i myślałam, że z nią będzie ciężej, bo ojciec, bo Paweł, bo praca, bo brak czasu i takie tam. Paweł powinien wziąć przykład z siostry. Wiki jest taką fajną i żywiołową kobietką. Widać, że zupełnie nie przeszkadza jej niepełnosprawność Pawła. Traktuje go normalnie. Ciekawa jestem czy Paweł sam zauważy jaka fajna jest Wiki czy ktoś mu to będzie musiał wbić do głowy? A może to Wiki przejmie inicjatywę? Czekam na next. Pozdrowienia;) Kara

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kara
      Olek jest po prostu rodzinnym człowiekiem i nie chce być sam. W Basi odnalazł bratnią duszę, podoba mu się zarówno jej charakter jak i jej fizyczność. Na pewno będzie drążył temat i nie odpuści. Natomiast Paweł już uważa Wiki za fajną dziewczynę i dobrą przyjaciółkę, chociaż niedługo będzie weryfikował tę opinię.
      Wielkie podziękowania za komentarz. Serdecznie pozdrawiam. :)

      Usuń
  5. Witaj
    No i stało się mamy pierwszą parę tak jak myślałam. Jeszcze Paweł powinien zacząć myśleć o Wiki bardziej jak o kimś więcej niż przyjaciółka. Ja rozumiem, że śmierć kogoś kogo bardzo się kocha jest czymś strasznym, ale nie można zamykać się w sobie. Nikt nie każe nam zapomnieć o tej zmarłej osobie, ale życie toczy się dalej. Mam nadzieje, że Paweł da sobie i Wiki szanse.
    Pozdrawiam serdecznie
    Julita

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Julita
      Paweł od czasu wypadku i tak się zmienił. Już nie zasklepia się we własnym świecie i wychodzi do ludzi. Bardzo docenia przyjaźń Wiki, jest jej wdzięczny za wszelką formę pomocy. Nadejdzie moment, że spojrzy na nią nieco inaczej.
      Pozdrawiam najpiękniej i dziękuję. :)

      Usuń
  6. Nie wiem dlaczego ale wydaje mi się, że Wiki już coś czuje do Pawła.I nie jest to tylko przyjaźń. Koniec świąt to też jeszcze nie jest bo minęła dopiero wigilia i przed nimi dwa święta i sylwester i czas na to aby w starym roku zmieniło się i coś w uczuciach tych główniejszych bohaterów. Zwłaszcza, że teście Pawła są tym aby ułożył sobie życie. Chwała im też za to, że tak życzliwie przyjęli Wili. Takich teściów to ze świecą szukać.
    Pozdrawiam miło.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. RanczUla
      Masz rację i jeszcze trochę przez te święta się wydarzy a i nowy rok też dla niektórych będzie łaskawy.
      Dobrzy teściowie się zdarzają. Wprawdzie są jak wymierające gatunki, ale bywa.
      Dziękuję, że przeczytałaś i najserdeczniej Cię pozdrawiam. :)

      Usuń
  7. Paweł jeszcze nie do końca otrząsnął się po śmierci Marty ,ale wcale nie jestem zaskoczona tym faktem. Zrobił już kilka kroków naprzód i z pewnością nie cofnie się do stanu w jakim tkwił jeszcze do niedawna. Pogrążony w żałobie i odizolowany od świata i ludzi. Pieska miłość kwitnie =D.Inna też z pewnością zakwitnie w swoim czasie.Wiki to miła i bardzo fajna dziewczyny.Nic dziwnego ,że teście Pawła ją polubili.Czekam na cd. Pozdrawiam serdecznie :).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Justyś
      To prawda, co piszesz. Paweł niejako stoi w rozkroku. Poznał fajnych ludzi, częściej wychodzi i generalnie jego życie zmienia się na lepsze. Jednak część jego nadal tkwi w przeszłości i pamięta o tym, co stracił. Ponieważ jednak zmierzamy ku lepszemu, to i szala będzie się przechylać na tę pozytywną stronę.
      Pozdrawiam cieplutko. :)

      Usuń
  8. Nie ma to jak dobra organizacja pracy i umiejętne zaangażowanie innych do pomocy. Basia jest w tym mistrzynią. Nikt się nie buntuje, nie marudzi. Jest tyle rąk do pracy, że dzięki temu nikt nie poczuł się wykończony. Fajnie jak do stołu można usiąść wypoczętym i zrelaksowanym. Przyznam, że mi się to rzadko zdarza, często szczególnie na Wigilię coś tam jeszcze robię właściwie do ostatniej chwili. Takich teściów to ze świeczką szukać, wykazują niesamowitą wyrozumiałość. Mimo pierwszych chwil niepewności, potrafili się przemóc;) Klasa sama w sobie;) No i nareszcie wykluwa się chyba pierwsza para? Serdecznie pozdrawiam;) Jolka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jolu
      Te święta miały być bardzo rodzinne więc założyłam, że i przygotowania do nich też powinny takie być. Już wcześniej pisałam, że nieco wyidealizowałam Leśniaków, ale o teściach rzadko mówi się pozytywnie i zazwyczaj coś się im zarzuca. W tej historii oboje występują jako bohaterowie niesamowicie pozytywni i pełni szlachetnych cech.
      Między młodymi zaczyna pączkować uczucie, bo psiaki kochają się już na zabój.
      Pozdrawiam Cię pięknie i dziękuję za wizytę na blogu. :)

      Usuń
  9. Fajna, taka pogodna i rodzinna część. Pozdrowienia

    OdpowiedzUsuń
  10. Biedna Wiki. Wydaje mi się, że Paweł się jej podoba. Może gdyby nie zobaczyła rozklejenia się Pawła na Wigilii na wspomnienie o zmarłej żonie, to może sama dążyłaby do zbliżenia się do niego. Jednak ten widok chyba dość skutecznie jej uświadomił, że Paweł jest właściwie cały czas zajętym facetem, że mogą być tylko przyjaciółmi? Szkoda. Za to jej brat działa jak burza. No i dobrze, na co czekać skoro coś go ciągnie do Basi. Oj ta chemia;) Czekam na to co będzie dalej. Pozdrawiam;) Iza

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Iza
      Święta to zawsze czas wzruszeń, wspomnień o tych, którzy odeszli. Wiki wprawdzie była zaskoczona reakcją Pawła, ale też powinna była spodziewać się czegoś podobnego. Jego codzienne wizyty na cmentarzu świadczyły przecież o wielkim przywiązaniu do zmarłej żony. Mogę powiedzieć tylko tyle, że stan Pawła będzie ewoluował i jeszcze Was zaskoczy.
      Dziękuję bardzo za wpis. Serdecznie pozdrawiam. :)

      Usuń
  11. Do papużek nierozłączek w postaci Momo i Mony dołączają Olek i Basia? Powinna być z nich świetna para. Właściwie od początku nadają na tych samych falach, z łatwością się dogadują. Mam nadzieję, że nic tego nie popsuje, albo nikt z nich nie zdezerteruje, np. Basia? Teraz należy tylko czekać na ruch Pawła i Basi, bo będzie prawda? A pieski są urocze;) Dzięki za słodki rozdział. Pozdrawiam i do następnego razu;) Nina

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nina
      O związek Basi i Aleksandra możesz być spokojna. Oni faktycznie dogadują się bez słów i szybko dojdą do porozumienia. Natomiast Paweł i Wiki, to bardziej skomplikowana historia i jeszcze trochę potrwa zanim coś zaiskrzy.
      Pozdrawiam Cię najpiękniej i dziękuję za wpis.

      Usuń
  12. Tego się spodziewałam, że Wiktoria i Aleksander zostaną życzliwie przyjęci przez pozostałych członków rodziny. I się nie zawiodłam;) Wszyscy się bardzo postarali i dzięki temu Wigilia przebiegła w bardzo ciepłej i rodzinnej atmosferze. Prezenty trafione w dziesiątkę. Nie pamiętam czy pisałaś czy w pozostałe dni świąt młodzi spędzą razem? Ale myślę, że przynajmniej Olek nie odpuści Basi i chociaż w jeden dzień będzie chciał się z nią spotkać? Trzeba kuć żelazo póki gorące. Rozumiem dlaczego Paweł nie jest taki szybki jak Olek, ale może i to się wkrótce zmieni? Do następnego. Pozdrawiam;) AB

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi

    1. Jeszcze nie pisywałam kolejnych dni świąt i zrobię to w następnej części. Będzie też opisany sylwester chociaż skorzysta z niego, a raczej z dobrej zabawy tylko Basia z Olkiem. Paweł wciąż ma nabitą głowę wątpliwościami wynikającymi z tych nękających go snów, ale dzięki nim sporo zrozumie.
      Wielkie podziękowania za komentarz.Pozdrawiam serdecznie. :)

      Usuń
  13. Przyjemnie czytać o pozytywnych zmianach w życiu Pawła i Basi;) Część zdecydowanie podnosząca na duchu. Pozdrawiam Edyta

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Edyta
      Myślę, że od teraz każda z części będzie pozytywna, bo coraz szybciej zmierzamy do szczęśliwego zakończenia tej historii.
      Dziękuję za wpis i pięknie pozdrawiam. :)

      Usuń
  14. Marta niezmiennie króluje w sercu Pawła, ale chyba to się powolutku zmienia. Mimo, że Paweł w dalszym ciągu prowadzi z żoną te swoiste rozmowy, to widać po nich, że się rzeczywiście pozbierał do kupy;) To nie są już lamenty, rozpacz, tęsknota i użalanie się. Przypomina to bardziej chęć podzielenia się z nią podjętymi decyzjami i tym co się u niego dzieje. Opowiada jej o Wiktorii, o tym jaka ona jest. Chyba potrzebuje jakiegoś znaku, że Marta te zmiany akceptuje? Bez jej "przyzwolenia" chyba nie zrobi żadnego kroku dalej? Zastanawiam się jak to rozwiązałaś? Czekam na ciąg dalszy. Serdecznie pozdrawiam;) Ada

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ada
      Tu raczej nie chodzi o przyzwolenie Marty, ale o coś w rodzaju wypełnienia przeznaczenia. Piszę o tym chyba w kolejnym rozdziale. Oczywiście nie napiszę w jaki sposób to rozwiązałam, ale z pewnością da to Pawłowi pretekst do przemyśleń.
      Pięknie Cię pozdrawiam i serdecznie dziękuję za komentarz.

      Usuń
  15. A ja z innej beczki. Młodzi świetnie się dogadują. Basia chyba wpadła już jak śliwka w kompot? Wiki chyba też jest pod wrażeniem Pawła? A co z rodzicami? Kolacja Wigilijna co prawda upłynęła w cudownej, rodzinnej atmosferze, ale zastanawiam się czy oni zauważyli jakieś zmiany w zachowaniu Basi czy Pawła? Spodziewają się, że te święta prawdopodobnie są przełomowe również dla nich? Wielokrotnie już było napisane, że takich teściów, to ze świeczką szukać, ale czy oni tak naprawdę będą w stanie zaakceptować nową kobietę przy boku Pawła? Nie będą mieć do niego i do niej pretensji? Są w stanie w dalszym ciągu utrzymywać z nim kontakt, czy też urazi ich to? Nie będą Wiki porównywać do Marty? Ona i tak musiałaby się pogodzić z tym, że część serca Pawła będzie zawsze zajęte przez zmarłą żonę. Więc dodatkowy stres, że jest się nieustannie porównywanym do zmarłej córki byłby niezbyt miły. Chociaż może nie, oni szybciej zaakceptowali fakt, że córka odeszła i nic tego nie zmieni, to raczej Paweł ma z tym problem. A tata Basi i Pawła? Będzie potrafił zaakceptować ewentualną nową synową, a co równie ważne ewentualnego zięcia? Zmiany, do których dążysz wywrócą do góry nogami życie ich wszystkich. Wiesz, że planujesz rewolucję;) Czekam na kolejną część. Pozdrawiam;) Ola

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ola
      Ależ napisałaś długi komentarz! Powiem tak. Raczej nie skupiałam się nad odczuciami rodziców. Leśniakowie początkowo byli nieufni wobec Wiki, ale przekonali się, że to naprawdę mądra i wartościowa dziewczyna. A jak zareagował ojciec Basi na Alexandra możemy się jedynie domyślać. Na pewno cieszy się, że jest ktoś, kto wykazuje zainteresowanie jego córką. Zarówno on jak i Paweł są jej bardzo wdzięczni za wszystko, co dla nich robiła i robi, ale żaden z nich nie chciał, by poświęciła dla nich swoją młodość i szczęście.
      Poza tym Leśniakowie nie są tym rodzajem ludzi, którzy mieliby Pawłowi za złe, że pragnie sobie ułożyć życie od nowa. Doskonale rozumieją, że wręcz powinien to zrobić, bo całe życie ma przed sobą. Porównanie Wiki do Marty na pewno będzie, chociaż sama Wiki nigdy się o tym nie dowie więc nie odczuje tego jakoś negatywnie.
      Być może rzeczywiście to będzie rewolucja, ale nikomu ona nie zrobi krzywdy a raczej wszystkim wyjdzie na dobre.
      Dziękuję za ten imponujący wpis i najserdeczniej Cię pozdrawiam. :)

      Usuń