Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 15 czerwca 2017

"MATCZYNE SERCE" - rozdział 2

ROZDZIAŁ 2


Iwona dotrzymała umowy chyba tylko dlatego, żeby nie zaogniać już konfliktu z matką. Tu przy niej miała wygodne życie i ani myślała pójść do pracy w przypadku, gdyby rzeczywiście matka spełniła swoje groźby i kazała jej się wynieść z domu. Z drugiej strony nie wierzyła, że rodzicielka byłaby do tego zdolna. Tak, czy owak zaliczyła pierwszy semestr i chociaż wyniki nie były powalające, bo z góry do dołu miała same dostateczne, to jednak pozwoliło gronu pedagogicznemu dopuścić ją do matury.
Ewa oglądając jej świadectwo maturalne załamywała ręce.
 - Gdzie ty pójdziesz na studia z takimi ocenami? Gdzie cię przyjmą? Myślałaś już jaki kierunek chcesz studiować?
 - Może ekonomię? – odpowiedziała beztrosko. Ewa spojrzała na nią jak na raroga.
 - Oszalałaś? Nigdy w życiu nie przyjmą cię na taki wydział z takimi stopniami nawet jeśli zdasz egzamin wstępny. Tam zawsze jest duża konkurencja i oceny z matury z całą pewnością będą brane pod uwagę.
 - Oj nie przesadzaj mamo. Jeśli nie na dzienne, to pójdę na prywatne zaoczne – bagatelizowała sprawę Iwona.
 - Zgłupiałaś? Nawet nie masz pojęcia ile to kosztuje! Nie pomyślałaś skąd weźmiesz na to pieniądze? Nie tak to miało wyglądać. Miałaś iść na studia i skończyć je. Podjąć dobrą pracę i wreszcie trochę mnie odciążyć. Dziecko, ja już nie daję rady, zrozum.
 - Jesteś silna i na pewno dasz radę, a ja spróbuję poszukać jakiejś pracy, żeby zapłacić za naukę – zakończyła temat Iwona.
Ewa była pełna wątpliwości, ale najważniejsze było to, że jej córka chce w ogóle skończyć jakieś studia. Poczytała trochę ogłoszeń i znalazła firmę poszukującą kobiet do sprzątania biur. Pokazała ogłoszenie Iwonie, ale ona tylko prychnęła z niechęcią.
 - Ja miałabym sprzątać biura? To niedorzeczne.
 - Każda praca jest dobra, kiedy dostajesz za nią wynagrodzenie. W ten sposób mogłabyś zarobić na te studia.
 - Nie ma mowy. Co miałabym powiedzieć moim koleżankom, że zostałam specjalistą od szorowania powierzchni płaskich? Taki wstyd…
 - Dla ciebie wstyd, a dla mnie dodatkowy dochód. W czym jesteś lepsza ode mnie?
 - Tobie to ujdzie, bo jesteś już starsza. Dla mnie to za duży obciach.
Ta wymiana zdań kompletnie nic nie wniosła i Ewa postanowiła pójść na rozmowę sama. Korzystne było to, że mogła sprzątać nawet wieczorami, bo nie ustalono konkretnych godzin pracy. Odpowiadało jej to. Umówiła się, że będzie przychodzić o osiemnastej. Podpisała umowę i jednocześnie zgodę na wynagrodzenie. I tak będzie musiała zacisnąć pasa. Opłata za jeden semestr wynosiła około tysiąca pięciuset złotych. Jak dla niej, suma była astronomiczna, ale czego nie robi się dla własnego dziecka.
Teraz było jeszcze trudniej. Prosto z biura biegła do pani Nocoń, a od niej do sprzątania. Wracała skonana i zupełnie wyzuta z sił. Za to jej córka nie przejmowała się zupełnie niczym. W końcu do rozpoczęcia semestru pozostał jeszcze miesiąc.
 - Szukałaś jakiejś pracy, czy nadal czekasz, aż przyjdzie ktoś tu do domu i poda ci ją na tacy? – pytała Ewa ironicznie.
 - Przecież szukam. Ciągle szukam, ale nic nie ma dla mnie. Chciałam gdzieś do biura, ale przecież skończyłam ogólniak, a to tak jakbym nie miała żadnego zawodu.
 - Bo to prawda. Dopiero studia ci go gwarantują.
 - No sama widzisz. Ciężko jest.
 - Jest, ale jak się człowiek postara to zawsze coś znajdzie. Ja znalazłam.
 - Pewnie, – prychnęła pogardliwie – sprzątanie…

Wreszcie któregoś dnia Iwona oznajmiła, że znalazła pracę.
 - Będę pracować jako roznosiciel ulotek oferujących kredyt.
Ewa leżąc już w łóżku ocierała łzy, bo chociaż to zajęcie nie dawało żadnych perspektyw, to przynajmniej pozwalało na poprawienie ich budżetu.
Radość jednak nie trwała długo. Po dwóch tygodniach Iwona oznajmiła, że rzuciła tę robotę.
 - To nie dla mnie. Musiałam stać tam przez dziesięć godzin ubrana jak idiotka z tablicą przewieszoną przez głowę i wciskać ludziom te ulotki. No i oczywiście bez przerwy się uśmiechać. A co ja pajac jakiś jestem? Od tego stania bolą mnie nogi i na pewno szybko nabawiłabym się żylaków, a od wiecznego uśmiechania się boli mnie szczęka. Jak w ogóle można tak pracować? – zakończyła oburzona zatrzaskując drzwi od swojego pokoju.
Ewie opadły ręce. Wciąż jednak liczyła, że córka się opamięta. Podsuwała jej stosy gazet z ogłoszeniami, lub prosiła ją, żeby popytała w okolicznych zakładach pracy, ale wszystko na nic.
Zajęcia na studiach zaczynały się od pierwszego października. Ewa z ciężkim sercem zapłaciła pieniądze za pierwszy semestr, bo Iwona zapewniała ją, że teraz bierze się w garść i z kopyta zabiera się do nauki. Musiała uwierzyć jej na słowo. Nie była w stanie tego sprawdzić ani dopilnować córki. Przecież przez cały dzień była poza domem. Najgorsze było to, że gdy już do niego wracała zastawała okropny bałagan. W kuchni zlew ledwie mieścił górę naczyń. Nawet nie miała czystej szklanki, żeby móc zrobić sobie herbaty. Zakasywała rękawy i brała się za mycie. Potem zaglądała do pokoju córki. Najczęściej zastawała ją obłożoną książkami siedzącą przy komputerze i notującą coś. To upewniało ją tylko, że Iwona poważnie podeszła do nauki i nie są ważne te stosy naczyń i brud w mieszkaniu, bo ona jednak się uczy.

Zbliżały się święta. Dla Ewy był to chyba najgorszy okres w roku i najbardziej pracowity. Niewiele miała czasu na zrobienie świątecznego zaopatrzenia, ale tu akurat zawsze ratowała ją Wanda. Przez tyle lat opieki nad panią Teklą Ewa zdążyła się zaprzyjaźnić z nimi obiema. Mieszkająca w Legionowie Wanda zawsze na święta robiła jej jakieś praktyczne niespodzianki z wdzięczności za tak solidną opiekę nad matką. Tym razem też nie było inaczej. Kiedy Ewa weszła do mieszkania i przywitała się z nimi obiema Wanda zaczęła wyciągać z torby słoiki z marynowanymi grzybkami, wianki suszonych grzybów, powidła, konfitury i co Ewę zdziwiło niepomiernie, oprawione i poporcjowane ryby.
 - To wszystko dla ciebie Ewuniu. Dzisiaj weźmiesz od mamy wózek, bo nie dasz rady przenieść tego wszystkiego w rękach. Wózkiem znacznie łatwiej. Przywiozłam ci trochę ryb, bo mój mąż był gdzieś z kolegami na stawach i nałowili tego mnóstwo. My na pewno nie damy rady wszystkiego zjeść. Są karpie, kilka pstrągów i nawet sandacz. Tu jeszcze trochę orzechów i jabłek.
Ewa uściskała ją. Była jej bardzo wdzięczna. To duża oszczędność, a pieniędzy jak zwykle nie było za wiele. Wanda zostawała w Warszawie, bo wigilię i święta robiła u mamy. Na pożegnanie wcisnęła Ewie jeszcze zapłatę za grudzień i złożywszy jej świąteczne życzenia, pożegnała.
Ewa z trudem dotargała to wszystko do domu. Ponieważ nie robiła nic u pani Nocoń miała trochę czasu dla siebie przed pójściem do sprzątania. Zdyszana przekręciła klucz w zamku i wprowadziła do przedpokoju wózek. Rano zostawiła kartkę na stole dla Iwony prosząc ją o nastawienie pralki i posprzątanie w swoim pokoju. Zajrzała do łazienki, ale pranie leżało nadal na koszu tak jak zostawiła je rano. Przeszła do pokoju córki. Siedziała ze słuchawkami na uszach wlepiając wzrok w jakąś książkę.
 - Iwona? Iwona! – krzyknęła. Dziewczyna ściągnęła z uszu słuchawki wlepiając w nią wzrok.
 - Co tak krzyczysz?
 - Miałaś nastawić pralkę, miałaś posprzątać ten chlew. Co robiłaś cały dzień?
 - Miałam dużo nauki. Mam sprawdzian z ekonomii przed samą wigilią. Chcesz, żebym go zawaliła przez jakieś sprzątanie?
 - Oczywiście, że nie chcę, ale mogłabyś choć trochę mnie odciążyć. Za chwilę święta, kiedy ja mam to wszystko ogarnąć? Za moment wychodzę do pracy, a ty ubierz się. Pójdziesz na cmentarz i uprzątniesz grób taty i dziadka, i żebym nie musiała dwa razy tego powtarzać. Nie chcę pójść tam w wigilię i zastać zasuszone kwiaty i wypalone znicze. Masz zgarnąć cały śnieg z płyty. No już, zbieraj się.
 - No dobra, już dobra. Idę.
Ewa wróciła do przedpokoju po wózek. Wypakowała z niego wszystko do lodówki i nie oglądając się za siebie wyszła z domu. Biura do jutra musiały być wysprzątane na błysk.

W wigilię rano przyszła mama Ewy. Mimo swoich sześćdziesięciu lat trzymała się całkiem krzepko. Przywitawszy się z córką i wnuczką ruszyła do kuchni.
 - Wy idźcie na cmentarz, a ja zaraz tu wszystko ogarnę.
 - Dziękuję mamuś. Bez ciebie zginęłabym. W lodówce jest farsz do pierogów i ryby już wyjęłam, żeby się odmroziły.
 - Dobrze dziecko, poradzę sobie.

Cmentarz a właściwie grób Kazia był tym miejscem, gdzie Ewa rozklejała się zupełnie i nie potrafiła powstrzymać płaczu. Tu kumulowane w sobie emocje wypływały wraz z jej łzami. Tu skarżyła się zawsze w duchu na swoje ciężkie życie i na Iwonę, która okazała się być nie taką córką, jakiej zawsze pragnęła. To tu mówiła mu zawsze, że odszedł za wcześnie zostawiając ją ze wszystkimi problemami. – Chyba nie jestem dobrą matką Kaziu. Nie potrafiłam wychować naszej córki na dobrego człowieka. Nie nauczyłam jej współczucia i empatii. Zawsze powtarzałam, że nie chcę, by wyrosła na egoistkę, a ona taka właśnie jest. Za dużo jej pobłażałam, za mało wymagałam, a teraz już za późno, żeby cokolwiek zmienić, bo ona jest dorosła. Co ja mogę jeszcze zrobić, żeby ona była inna? Fizycznie tak bardzo jest do ciebie podobna. Te gęste, kruczo czarne włosy i te szafirowe oczy ma po tobie, ale charakter nie wiadomo po kim. Przecież ty byłeś zupełnie inny.
 - Idziemy na grób dziadka? – usłyszała głos Iwony i wróciła do rzeczywistości. Otarła z policzków łzy.
 - Idź, ja za chwilę dołączę – wstała z ławeczki i pochyliła się jeszcze nad grobem poprawiając świąteczny stroik. – Jeśli mnie słyszysz Kazio, to proszę cię, natchnij mnie jakąś dobrą myślą. Poradź, co mam począć z Iwoną. Spraw, żeby wreszcie zaczęła mnie szanować a nie traktować wciąż jak źródło pieniędzy. Czuwaj nade mną kochany. – Pożegnała się i wolnym krokiem ruszyła do miejsca, w którym spoczywał jej ojciec.

Wróciły zmarznięte. Iwona natychmiast zaszyła się w swoim pokoju, a Ewa ruszyła do kuchni, żeby pomóc mamie w przygotowaniach do kolacji. Od kiedy obie owdowiały wigilia zawsze była dla nich przygnębiająca. Były łzy, wspomnienia, oglądanie starych zdjęć. Iwona siedziała przy stole zupełnie nieporuszona łzami matki i babci jakby nie rozumiała skąd tyle wzruszenia i za czym tak rozpaczają. Dziadka pamiętała jak przez mgłę, ojca prawie wcale. Miała niejasne wspomnienia o kimś wysokim, kto trzymał ją na rękach, ale nic więcej.



Na zdjęciach zauważała podobieństwo do ojca. Tak jak on była dość wysoka i urodziwa, ale prócz tego żadnych emocji, żadnych przemyśleń. Kompletnie nic. Żeby zmienić temat zaproponowała rozdanie prezentów. Było to dość bezczelne z jej strony, bo sama nic nigdy nie miała ani dla matki, ani dla babki wymawiając się permanentnie brakiem środków.
 - To co dostanę w tym roku?
Ewa sięgnęła pod choinkę wyjmując kolorową torbę.
 - To dla ciebie mamusiu. Niech się dobrze nosi. A to dla ciebie – podała torbę Iwonie.
Mama Ewy wyciągnęła z torby rudy golf i przyłożyła do ciała.
 - Dziękuję kochanie. Jest naprawdę śliczny i taki miękki. Ja nie kupowałam wam prezentów, ale dla Iwonki mam tysiąc pięćset złotych na opłacenie następnego semestru, a dla ciebie Ewuniu tyle samo, żebyś wreszcie choć trochę pomyślała o sobie. Kup coś ładnego. Masz taki dobry gust.
Wzruszona Ewa uściskała matkę.
 - Dziękuję mamusiu. Tak właśnie zrobię.
 - Dziękuję babciu – Iwona podeszła do niej i cmoknęła ją w policzek. – Niestety ja dla was nic nie mam, bo jak zwykle cierpię na chroniczny brak gotówki.
 - A nie szukałaś pracy? – nieco naiwnie spytała babcia. Doskonale znała sytuację, bo Ewa niczego przed nią nie taiła.
 - Szukałam, ale trudno dzisiaj o nią dla kogoś, kto nie ma zawodu, a ja nie mam – sięgnęła do torby, którą wręczyła jej matka i wyciągnęła z niej parę jeansów. – Spodnie? – powiedziała mocno zawiedziona. – Myślałam, że to będzie coś innego?
 - Przykro mi kochanie, ale tylko na to było mnie stać – odparowała Ewa. – Zjemy po kawałku ciasta? – zmieniła temat. Jej córka wstała od stołu zabierając kopertę z pieniędzmi i torbę z prezentem.
 - Ja dziękuję. Jestem najedzona. Pójdę do siebie – powiedziawszy to naburmuszona ruszyła do swojego pokoju. Zostały same. Ewa westchnęła ciężko. Matka przytuliła ją do siebie.
 - Nie masz z nią łatwego życia dziecko, oj nie masz. Powinnaś coś z tym zrobić. Ona ma dziewiętnaście lat. Jest dorosła. Siedzi w domu i zbija po całych dniach bąki. Jak długo będzie jeszcze siedzieć ci na głowie?
 - Ona jeszcze się uczy mamo… - odpowiedziała cicho Ewa.
 - Ona jeździ na uczelnię w soboty i niedziele, a przez resztę tygodnia robi nie wiadomo co. Przecież nie uczy się po całych dniach. W to to ja już nie uwierzę. Za bardzo się z nią cackasz.
 - Wiem mamo, wiem… Czasami marzy mi się, żeby gdzieś wyjechać, oderwać się od tego kieratu i tak porządnie odpocząć nie myśląc o rachunkach i o tym, że może nie starczyć mi do pierwszego. Jestem już taka zmęczona moim życiem. Okropnie zmęczona. Jak długo mogę tak ciągnąć? Myślałam, że Iwona da mi wsparcie, pomoże, odciąży finansowo, żebym nie musiała tak tyrać każdego dnia. Czasami dochodzę do wniosku, że ona jest moją największą życiową porażką i rozczarowaniem. Tak bardzo żałuję, że nie odziedziczyła charakteru po Kazimierzu…


Nastał nowy rok. Sylwestra spędziła samotnie. Najpierw poszła na cmentarz, a potem zaszyła się w mieszkaniu. Iwona balowała gdzieś z kolegami. Nawet to było Ewie na rękę. Wreszcie miała trochę czasu dla siebie. Wieczorem wzięła długą odprężającą kąpiel. Krytycznie przyglądała się sobie po wyjściu z wanny. Miała prawie czterdzieści lat, ale jej ciało wyglądało na znacznie starsze. Była szczupła. Od lat nie jadała regularnych posiłków. Jej twarz znaczyły już głębokie zmarszczki. Z ciągłego niedospania wciąż miała sińce pod oczami i opuchnięte powieki. Ręce zniszczone ciężką pracą też nie wyglądały imponująco, a spod cienkiej skóry przebijała siateczka żył. – Kiedy ja tak się zniszczyłam? – przemknęło jej przez głowę. – Nawet nie zauważyłam wcześniej, że jestem już starą kobietą i to wbrew metryce. Kobiety w moim wieku są jeszcze takie piękne, zadbane, pełne energii i radości. To wszystko gdzieś we mnie umarło – rozpłakała się. Postanowiła, że część pieniędzy, które dostała od mamy przeznaczy na kosmetyczkę. Nie była w salonie całe lata świetlne. To na pewno poprawi jej samopoczucie. Może zmieni fryzurę na jakąś modniejszą i ufarbuje włosy?
Na początku stycznia zadzwoniła do salonu i umówiła się na sobotę. Tylko w ten dzień mogła sobie pozwolić na takie „szaleństwo”. Faktycznie zaszalała. Spędziła tam niemal pół dnia, ale kiedy spojrzała w lustro nie zobaczyła już tej podstarzałej, zmęczonej kobiety, ale pełną energii ryczącą czterdziestkę. Modnie ostrzyżone włosy nasycone kolorem aż lśniły. Przejechała po nich dłonią i uśmiechnęła się. Nie sądziła, że będzie aż tak dobrze.
Wróciwszy do domu przebrała się w domowe ciuchy i zabrała za sprzątanie. Iwony nie było. Przypomniała sobie, że córka wspominała coś o zaliczeniach, bo zbliżał się koniec pierwszego semestru. Wyciągnęła z szafy odkurzacz i zaczęła porządki od pokoju Iwony. Tu zawsze był istny chlew. Zachodziła w głowę, jak ona może się dobrze czuć w otoczeniu tych wszystkich śmieci. Klęknęła na dywanie i spod tapczanu zaczęła wyciągać torebki po chipsach, jakieś opakowania po chińszczyźnie, pizzy i papierki po słodyczach. – Mój Boże, czym ona się odżywia? A to co? – sięgnęła głębiej i wyciągnęła niewielki notes. Okazało się, że trzyma w ręku indeks Iwony. – Indeks? Przecież mówiła, że ma zaliczenia, dlaczego go nie wzięła? Pewnie nie mogła go znaleźć bałaganiara jedna. – Z ciekawością zaczęła przeglądać kartkę po kartce, ale natknęła się tylko na jeden wpis „minus dostateczny”. – Jeden wpis? Przecież mówiła, że ma już co najmniej pięć zaliczeń. Gdzie reszta? Sklerozy nie mam. Pamiętam jak ja chodziłam na zaoczne. Wykładowcy zazwyczaj od razu wpisywali zaliczenie do indeksu, chociaż zdarzały się wyjątki. Koniecznie muszę z nią o tym pogadać.
Niemal do wieczora ogarniała mieszkanie. Kiedy uznała, że jest już tak jak trzeba, zrobiła sobie mocnej kawy z expresu i pół leżąc popijała ją czekając na córkę. Wreszcie około dwudziestej drugiej usłyszała zgrzyt klucza w zamku i po chwili w przedpokoju pojawiła się jej latorośl.
 - Gdzieś ty była do tej godziny?
 - No jak to gdzie? Na uczelni. Mówiłam ci, że mam zaliczenia.
 - Mówiłaś. Chciałabym zobaczyć indeks.
 - A po co, tam nic jeszcze nie ma?
 - A wiesz przynajmniej, gdzie jest?
 - Oczywiście.
Ewa pomachała jej indeksem przed nosem.
 - Obawiam się, że nie miałaś nawet o tym pojęcia. Znalazłam go pod tapczanem. To chyba nie jest miejsce na takie rzeczy? Poza tym myślę, że coś kręcisz. Zaliczenia wykładowcy wpisują do indeksu od ręki obojętnie czy zaliczyłaś przedmiot, czy nie. Niezaliczenie też jest wpisywane. Gdzie jest więc reszta ocen?
 - Czepiasz się pierdół. Jutro będziesz je miała, a teraz daj mi spokój. Jestem zmęczona – Iwona wyrwała jej indeks z dłoni i pomaszerowała do swojego pokoju z wściekłością trzaskając drzwiami.
Nie doczekała się córki w niedzielę. Po prostu usnęła. Nie miała pojęcia, o której Iwona wróciła, ale na pewno dobrze po dwudziestej czwartej. W poniedziałek rano przed wyjściem do pracy zajrzała do jej plecaka. W indeksie nadal tkwił tylko jeden wpis. Poczuła się oszukana i mocno zaniepokojona. – Tak nie będziesz ze mną pogrywać moja panno – pomyślała. Postanowiła, że zwolni się trochę wcześniej z pracy i pojedzie na uczelnię. Koniecznie musi się dowiedzieć, o co w tym wszystkim chodzi.

44 komentarze:

  1. Co za okropne dziewuszysko! Zupełnie inaczej teraz patrzę na swoich synów. Też mam do siebie pretensje, że ich rozpieściłam, ale jednak nie aż tak bardzo. Nie wiem co bym zrobiła na miejscu Ewy. U mnie jest jeszcze głos rozsądku w postaci dość surowego męża. Jak się okazuje, to powinnam mu być wdzięczna, bo nasi chłopcy nie są jeszcze tacy najgorsi. Są po prostu leniwi. Zaciekawiło mnie co będzie dalej. Pozdrawiam Mira

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mira
      Jak to mówią dzieci należy kochać mądrze. Nie tylko chwalić i nagradzać, ale i wymagać. Ewa nigdy nie wymagała niczego poza tym, że Iwona miała się dobrze uczyć i kiedyś w przyszłości trochę ją odciążyć. Na to jednak perspektywy ma marne.
      Bardzo dziękuję za emocjonalny komentarz. Pozdrawiam serdecznie. :)

      Usuń
  2. Myślałam, że gorzej być nie może, ale ta mała chyba jeszcze nie pokazała tego na co ją jeszcze stać!? Jej bezczelność jest nie do pojęcia. Mama może sprzątać, bo jest stara?! A ona wielka księżniczka! Wiem, że miłość do dziecka jest bezwarunkowa, ale chyba jednak ma swoje granice? Iwona z premedytacją oszukuje i mamę i babcię. Oj przydałaby się jej nauczka, bo na porządne lanie jest już za późno. Pozdrawiam Edyta

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Edyta
      Masz rację, Iwona jeszcze nie pokazała pełnego wachlarza swoich możliwości. Za chwilę dość mocno je uaktywni i będzie tylko gorzej.
      Pozdrawiam serdecznie i dziękuję za wpis. :)

      Usuń
  3. Przyznaję, że ja ciągle mam pretensje do męża, o to, że jest zbyt surowy i za dużo wymaga od trójki naszych pociech. Chyba muszę to jeszcze raz przemyśleć. Bo nigdy się nie przyznam, że chyba ma rację;) Nie chcę być Ewą. Dzieciaki bójcie się teraz mnie! Pozdrawiam;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzieci powinny być chwalone, ale też powinny mieć szacunek do rodziców, którzy z kolei powinni od nich wymagać. To nie są wymagania niemożliwe do spełnienia i na pewno nie przekraczają możliwości dzieci. Twój mąż jest surowy, ale dzieciom na pewno z tego powodu nie dzieje się krzywda i wyjdzie im to tylko na dobre.
      Dziękuję i najserdeczniej pozdrawiam. :)

      Usuń
  4. Tak właśnie myślałam, że przy wolnym dniu dodasz wcześniej;) Nadrabiam zaległości. Pierwszy rozdział był przygnębiający, ale temu też niczego nie brakuje. Zastanawiałam się co można znaleźć na obronę Iwony, czym ona się kieruje tak postępując? I powiem szczerze, że nie za bardzo mi się udało. Gdyby była chociaż mało lotna lub w jakiś sposób przewlekle chora, to można by było coś tam znaleźć. A ona jest po prostu leniwa i wydaje jej się, że życie polega na leżeniu i pachnieniu!? W jej mniemaniu to ktoś inny ma obowiązek utrzymywać takie cudo jak ona! Każda praca jest okropna i nudna. Myślę, że Ewa oraz babcia sobie z nią nie poradzą. Współczuję jej ewentualnemu mężowi. Do następnego. Pozdrawiam;) AB

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. AB
      Faktycznie nic nie ma na obronę Iwony. Żadnych argumentów. Ona rzeczywiście uważa, że została stworzona do wyższych celów i tylko coraz bardziej będzie się utwierdzać w tym mniemaniu. To wynika z faktu, że od dziecka była traktowana jak ktoś niezwykle wyjątkowy, ktoś, koło kogo się skacze, chucha, dmucha i stara się, żeby nie zabrakło mu ptasiego mleka. To bardzo się zemści na Ewie.
      Pozdrawiam pięknie i dziękuję za wpis. :)

      Usuń
  5. Moi rodzice tacy pobłażliwi nie byli i nie są. Nauka nauką a obowiązki domowe obowiązkami. Na wszystko musieliśmy znaleźć czas. I nie ma co przesadzać, aż tak dużo tych obowiązków nie było. Teraz chociaż coś tam potrafię;) W akademiku nie zarastamy brudem i nie umieramy z głodu;) Pozdrowienia;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I tak trzymać. Z ludzi pokroju Iwony wyrastają niedorajdy życiowe, które nie potrafią poradzić sobie same ze sobą. Są jak dzieci we mgle. Obowiązki i dobre nawyki należy wpajać już od dziecka, żeby wyrosło na zaradnego człowieka.
      Serdecznie pozdrawiam i dziękuję za komentarz. :)

      Usuń
  6. Obie panie powinny się puknąć w łeb! Jakby jedna nie pozwalała, to druga by nie żerowała!? Pozdrawiam Daga

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Daga
      One nie myślą takimi kategoriami, bo nie działają zgodnie z logiką. Na pewno coś się zmieni, bo dłużej nie można tak funkcjonować.
      Pozdrawiam Cię najserdeczniej i dziękuję za wpis. :)

      Usuń
  7. No naprawdę jak tak można? Wszyscy się czepiają biednej Iwonki. Kiedy niby ona ma sprzątać po sobie? Jak można oczekiwać od niej, że oprócz zachwytów nad sobą i ewentualnie dbania o swoją urodę znajdzie jeszcze czas na naukę a co dopiero mówić na jakieś idiotyczne obowiązki domowe o pracy zawodowej nie wspominając?! Ktoś mógłby pomyśleć, że jest wyrodną córką, ale szalenie się myli. Ona nie jest egoistką. Myśli o mamie. I tak bardzo się postarała, zdała maturę, zdała! Przecież nie dla siebie to zrobiła tylko dla przyjemności mamy!? Przecież na studia też poszła tylko dla niej. To mało?! Jeszcze ma zarabiać na swoje utrzymanie? A niby kiedy? Ona dała z siebie już i tak dużo, to chyba taki drobiazg jak utrzymanie jej nie powinien stanowić problemu? To nie jej wina, że urodziła się w biednej rodzinie. Nie ma co się dziwić, że biedaczka nie może zrozumieć o co chodzi rodzicielce. Tak na poważnie, to sama nie wiem, która mnie bardziej irytuje - Mama czy córka? Oczekując na kolejny czwartek serdecznie pozdrawiam;) Jolka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jola
      Nie sądziłam, że początek tej historii wzbudzi aż tyle emocji, ale ciesze się, że reagujecie prawidłowo. Zgodzę się, że one obie mogą Was mocno drażnić, bo Iwona to śmierdzący leń, a matka słabo reaguje lub nawet wcale nie reaguje na poczynania córki. Mogę Cię zapewnić, że przyjdzie czas na radykalne posunięcia.
      Pozdrawiam Cię najserdeczniej i dziękuję pięknie za komentarz. :)

      Usuń
  8. Może do idealnych stosunków pomiędzy mamą i córką dużo jeszcze brakuje, ale Iwona jednak coś tam zrozumiała. Jednak jak chce, to może. Przysiadła i zdała maturę, poszła na studia, cały czas się uczy. Chociaż trochę niepokoi mnie brak wpisów w indeksie i te zaliczenia tuż przed Wigilią? Ale może nie będzie tak źle? Może nie kłamie mamy? Może po prostu musiała coś tam poprawić? Jeszcze w nią wierzę, ale jakoś tak coraz mniej. Do nastopnego czwartku. Pozdrawiam;) Ola

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ola
      Iwona jeśli nawet coś zrozumie to zawsze na krótką metę, bo bardzo szybko ta nowa świadomość wyparowuje jej z głowy. Mogę powiedzieć, że ta jej ciągła nauka, to wielka ściema. Nie zawsze jest tak jak nam się wydaje.
      Pozdrawiam Cię pięknie i dziękuję za wpis. :)

      Usuń
  9. Witaj Małgosiu,
    jaka słodka córeczka i wnuczka - to co dostanę w tym roku? Sama dla nich nic nie ma, bo nie ma pieniędzy!? A co to ma do rzeczy? Przecież tu nie chodzi o bogactwo, ale o pamięć, pomysłowość. Mogła coś sama przygotować. Jej się po prostu nie chciało nawet myśleć o bliskich. Najważniejsza jest ona. Oj Ewa miała z nią ciężkie życie i to się chyba nie zmieni. Tak samo jak Ewa, zastanawiam się po kim ona taka jest? Przecież Kazimierz był wspaniałym mężem i ojcem, o Ewie już nie wspomnę. Babcia i dziadek też wydają się bardzo życzliwi. Więc po kim Iwona odziedziczyła ten charakterek? Skąd czerpała wzorce? O ile empatii to ona nie ma za grosz, o tyle sprytu jej zbywa. Wie dokładnie jak postępować z mamą. Zdaje sobie sprawę z tego, że Ewa zrobi dla niej wszystko i z całą premedytacją to wykorzystuje. Zastanawiam się kiedy i czy w ogóle Ewa się ocknie i będzie bardziej surowa dla córki? Już nawet jej mama zwraca jej uwagę na to, że za bardzo się cacka z Iwoną. Szkoda życia i jej poświęcenia dla takiego dziecka. Chyba nie chce zapłacić takiej samej ceny za zapracowanie jak jej mąż? Oczywiście czekam na kolejny czwartek. Serdecznie pozdrawiam i przesyłam uściski:) Gaja

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gaja
      Iwona miałaby się wykazać inwencją i przygotować prezenty na święta? Ona i inwencja wykluczają się wzajemnie. Tak jak piszesz, ona doskonale wie, czego może spodziewać się po matce i jest przekonana, że rodzicielka bez względu na wszystko stanie za nią murem. Wkrótce się przeliczy a jej upadek będzie bardzo bolesny.
      Dzięki wielkie za komentarz. przesyłam buziole. :)

      Usuń
  10. O rany jaki piękny był ten Kazimierz;) Jeśli Iwona jest do niego podobna, to faceci powinni jeść jej z ręki. A może właśnie Iwona spędza cały swój czas z przyszłym zięciem Ewy? I dlatego nie ma na nic innego czasu? Nie zdziwiłabym się. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na tym etapie Iwona nie jest związana z nikim, ale masz rację faceci będą jej jeść z ręki.
      Pozdrawiam i bardzo dziękuję za wpis. :)

      Usuń
    2. Piszesz w liczbie mnogiej - faceci. Czyżby jednak Iwonka znalazła sposób na "łatwy" zarobek? Jeśli to to o czym myślę, to Ewa tego nie przeżyje. No chyba, że nic o tym nie będzie wiedziała. No i do tej pracy nie są wymagane studia. Pozdrawiam

      Usuń
    3. Na razie nie uprzedzajmy faktów. Iwona ma wyobraźnię nie od parady i na pewno coś wymyśli, żeby przeżyć.

      Usuń
  11. O jejciu, jeszcze jedna praca? Ewa ma zdrowie ze stali? Bardzo bym chciała aby wreszcie przejrzała na oczy. Ona zaharowuje się dla córki i nie ma żadnej wdzięczności z drugiej strony. Iwona chyba pozbawiona jest jakichkolwiek uczuć? Nie potrafi zrozumieć łez wzruszenia mamy i babci. Przecież miała kochającego ojca. Może go dobrze nie pamiętać, ale nie brakuje jej go? Więcej serca okazuje jej obca osoba. Oczywiście można powiedzieć, że Wanda nic takiego nie zrobiła, że Ewie to się należy, ale przecież Wanda płaci Ewie za opiekę nad panią Teklą. Nie wiem czy Wanda dzieli się z Ewą tymi dobrociami ze szczerego serca czy ze współczucia nad jej losem? Zresztą to nie jest ważne. Najważniejsze, że Ewa może na nią liczyć, a na swoje dziecko nie! Tak chyba nie powinno być? Serdecznie pozdrawiam;) Iza

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Iza
      Wanda nie ma pojęcia o sytuacji w jakiej znajduje się Ewa. Wie tylko, że kobieta ciężko pracuje i ledwo wiąże koniec z końcem. Wanda to uczciwa, porządna kobieta. Zaprzyjaźniła się z Ewą, jest bardzo jej wdzięczna za opiekę nad matką i chętnie dzieli się z Ewą tym, co ma w nadmiarze.
      A Iwona, no cóż... Ona ma serce z kamienia i bardzo egoistyczne podejście do życia.
      Dziękuję Ci pięknie za wpis i najserdeczniej pozdrawiam. :)

      Usuń
  12. Nie wiem czy pomysł z uczelnią należy do najszczęśliwszych. Iwona jest dorosła i Ewa chyba nic się nie dowie, no chyba, że powiedzą jej jakie już były zaliczenia? Już nawet w liceum jest z tym problem, gdy dzieciaki nie oświadczą, że rodzice mogą być informowani o ich postępach w nauce. Ale ten pomysł świadczy o tym, że Ewa już tak ślepo nie ufa Iwonie. Dobre i to. Bo wydaje mi się, że Iwona w dalszym ciągu kłamie. Myślałam, że może jak zmieni środowisko, to może nowi znajomi coś w jej myśleniu zmienią? Ale jak widać ona nic się nie zmienia. Ciekawe czy w ogóle chodzi na zajęcia? Ale chyba nie jest tak głupia? Ewa by tego nie przeżyła. Poza tym zastanawiam się co ona robi przez całe dnie? Ile można się uczyć lub leżeć i nic nie robić? Przecież chyba już z nudów każdy by ogarnął bałagan wokół siebie? Może rzeczywiście spędza czas z jakimś narzeczonym? Czekam na kolejny rozdział. Pozdrawiam;) Ada

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ada
      Co do uczelni masz rację. Są przepisy, które nie pozwalają udzielać żadnych informacji o studentach nawet ich rodzicom. Bywają jednak sytuacje wyjątkowe i dużo też zależy od osoby pracującej w dziekanacie. Nie pochwalam tutaj naginania i łamania przepisów, ale dla Ewy sytuacja zaczyna się stawać dramatyczna i musi wiedzieć.
      Za tydzień więcej informacji na ten temat.
      Pozdrawiam Cię cieplutko i dziękuję za komentarz. :)

      Usuń
  13. Jestem pełna podziwu dla cierpliwości Ewy. Ja też sama wychowuję dwoje prawie dorosłych dzieci, nie jestem wdową, ale rozwódka. Ojciec jest daleko. Nie wyobrażam sobie aby któreś z moich dzieci tak się do mnie odzywało. Oczywiście zdarzają się pyskówki, ale wszystko w ramach normy. To jest dom Ewy, ona je obie utrzymuje więc córka albo stosuje się do jej zasad, albo opuszcza ten dom. Taka postawa wcale nie świadczyłaby o tym, że nie kocha swojej córki. A tak, to krzywdzi i siebie i ją. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ewa zbyt późno się zorientowała, że chcąc wychować porządnie córkę popełniła mnóstwo błędów wychowawczych. Nadmierna troskliwość, ciągłe pobłażanie i wybaczanie wybryków zemści się wcześniej czy później i Ewa boleśnie to odczuje.
      Bardzo dziękuję za wpis i serdecznie pozdrawiam. :)

      Usuń
  14. Iwona to rozpieszczona gówniara ,nielicząca się ani z niczyimi uczuciami ani nie zachowuje stosunku do osób starszych. Do pieniędzy szacunku też nie ma. Ma pojęcie ile mama musi się natrudzić ,żeby to wszystko znalazło się na stole? Żeby nie zabrakło na podstawowe rzeczy ,a co dopiero na jej zachcianki? Prezenty? Nie może raz się bez tego obejść? W święta nie najważniejsze jest ,co się dostanie ,a obecność bliskich ludzi ,atmosfera. Straciła tatę i nawet nie chcę iść na gród zapalić znicza? Nie rozumiem jak można być tak bezczelnym ,żeby kazać matce sprzątać swój własny pokój? Nie rozumiem. Owszem znam osoby ,które były na tyle leniwe ,że wysługiwały się kimś innym. Iwona robi z matką ,co się jej żywnie podoba.Ona potrzebowałaby prawdziwej lekcji życia. Chociaż mam wątpliwości czy ona się kiedykolwiek zmieni.Ile ta biedna Ewa jeszcze wytrzyma? Ciekawe jakie sekrety skrywa Iwona.I z całą pewnością nie na uczelnie. Więc gdzie? czekam na cd.
    Pozdrawiam serdecznie :).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Justyna
      Iwona to rzeczywiście rozpieszczona jedynaczka w dodatku mająca świadomość, że może pozwolić sobie na wiele rzeczy, bo i tak matka zawsze stanie po jej stronie. Ale wszystko do czasu...
      Pozdrawiam Cię pięknie i dzięki wielkie za wpis. :)

      Usuń
  15. To opowiadanie totalna nowość. Nie spotkałam się, chyba jeszcze nigdzie z taką tematyką? Tylko co ja mogę wiedzieć? Ostatnio czytam kryminały, chociaż ostatnio to źle dobrane słowo.
    Będę sobie tutaj zaglądać - poszerzać wiedzę o życiu i pewnie będę kibicowała jednej i drugiej bohaterce, aby było tak jak w Opowieści wigilijnej.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gosiu
      Bardzo się cieszę, że nadal tu zaglądasz. Niestety muszę Cię rozczarować, bo nie będzie tak jak w "Opowieści wigilijnej". Skoro jednak ta tematyka jest Ci obca, to zachęcam do śledzenia kolejnych rozdziałów i najserdeczniej Cię pozdrawiam. :)

      Usuń
  16. Małe dzieci mały kłopot duże dzieci duży kłopot, chociaż kłopot to delikatnie powiedziane. Ewa ma zgryzotę z Iwonką i nie wiem czy nie jest potrzebny ktoś trzeci aby uporządkował ich życie. Albo coś musi się stać strasznego aby Iwona przejrzała na oczy. Same rozmowy i straszenie chyba nie wystarczy. Oby nie pojawiło się dziecko i nie spadły kolejne obowiązki na Ewę.
    Pani Nacoń pojawia się tyle razy to może ona albo ktoś z jej rodziny będzie miał wpływ na ich życie. To takie moje małe spostrzeżenie.
    Pozdrawiam miło.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. RanczUla
      Dokładnie. Ta rodzina potrzebuje silnego wstrząsu, żeby przejrzeć na oczy. Taki wstrząs będzie, ale czy wszyscy członkowie tej rodziny coś zrozumieją to inna rzecz.
      Pozdrawiam Cię serdecznie i dziękuję za komentarz. :)

      Usuń
  17. Czytając pierwszy rozdział zatkało mnie. Myślałam, że w drugim powietrze znajdzie ujście, ale gdzie tam. Balon jeszcze rośnie. Jak będąc tak młodą osobą i mając taki wzorzec w domu, można było wyrosnąć na takie coś? Bardzo współczuję Ewie. Oczywiście popełniła błędy w wychowaniu córki, ale przepraszam, gdzie lub z czego można się nauczyć postępowania z dzieckiem? Przecież nie ma uniwersalnej obsługi pociech, nasi rodzice oraz my też popełniamy błędy. Coś tam chcemy osiągnąć, a wychodzi tak jak zawsze. Jakie szczęście, że zazwyczaj dzieci też mają rozum. I pomimo naszych błędów wychodzą na ludzi. W tym przypadku czarno to widzę. Pozdr

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jeszcze nie koniec, bo ten balon w dalszym ciągu się pompuje. Oczywiście kiedyś pęknie i odmieni życie i Ewy i Iwony.
      Nie ma faktycznie uniwersalnej recepty na wychowanie młodego człowieka. Można się bardzo starać, ale przy tym nie przeginać w żadną stronę. Kochać mądrze i wymagać.
      Dziękuję i pozdrawiam serdecznie. :)

      Usuń
  18. Jednak miłość mamy wobec dziecka jest jak worek bez dna. Jak Ewie musi być przykro w chwili jak się przekonuje, że znowu została oszukana, że jej niezłomna wiara w poprawę córki znowu została przez nią wyśmiana. Staram się ją zrozumieć. Przecież nosiła to dziecko pod sercem, chuchała i dbała lepiej niż o własne oko. W zamian nie oczekuje niewiadomo czego. Chciałaby tylko aby córce było lżej w przyszłym życiu niż jej. Pewnie myśli, że to taki wiek, że po buncie przyjdzie opamiętanie? Zobaczymy co jej jeszcze zmaluje Iwonka, bo, że jeszcze coś to jestem niestety pewna. A może Iwona bierze jakieś dopalacze, albo narkotyki i dlatego jest taka bez uczuć? Pozdrawiam i do następnego razu;) Nina

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nina
      Ewa przede wszystkim jest dobrym i wrażliwym człowiekiem, kochającą matką i być może dlatego nie zauważa wielu rzeczy, które dzieją się wokół jej córki. Rzeczy, które niejako ją deprawują. To przykre dla matki. Niestety na jakąś resocjalizację jest już za późno i Ewa wkrótce się o tym przekona.
      Dziękuję pięknie za wpis i najserdeczniej pozdrawiam. :)

      Usuń
  19. O choroba! Ale cwaniara z tej Iwony. Gra z matką jak jej się żywnie podoba. Wydaje mi się, że w takim przypadku Ewa powinna zamknąć serce i być bardzo wobec niej konsekwentna. Choćby serce się krajało, ja bym postawiła warunki i powiedziała, że jak nie, to do widzenia. I trzymałaby się tego. Niech zobaczy jak łatwo się żyje na własny rachunek. Ile się wtedy ma przyjaciół od serca, którzy pomogą. Przecież zawsze mogłaby przyjąć ją ponownie do domu jak trochę skruszeje? Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ewa będzie próbowała być konsekwentna, ale niestety z marnym skutkiem. Takiego żywiołu jakim jest Iwona nie da się już powstrzymać.
      Dziękuję bardzo za komentarz. Cieplutko pozdrawiam. :)

      Usuń
  20. Mam przeczucie, graniczące z pewnością, że tym razem te opowiadanie nie skończy się tak jak lubimy, czyli nie będzie happy ending?! Doszłam do tego wniosku szczególnie czytając Twoje odpowiedzi. Szczerze powiedziawszy, ja też nie bardzo wierzę w zmianę Iwony. Nie wiem co musiałoby się stać? Wydaje mi się, że ona po prostu taka jest i nic nie jest w stanie jej zmienić. Szkoda. Ale może chociaż Ewa nie utonie z nią, może dla niej jednak szykujesz odrobinę nieba? Oczywiście, że czekam na next. Pozdrowienia;) Kara

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kara
      mogę powiedzieć, że dla jednych ta historia skończy się szczęśliwie, dla innych wręcz przeciwnie. Posmak i tak będzie słodko-gorzki i niektórzy czytelnicy mogą mieć mieszane odczucia.
      Pozdrawiam Cię najpiękniej i bardzo dziękuję za wizytę na blogu. :)

      Usuń
  21. Zaczęłaś bardzo interesująco. Wybrałaś trudny temat. Miłość do dzieci jest zazwyczaj ślepa niezależnie od tego jakie one są, co zrobiły i co z nich wyrasta. Szczególnie taką miłością swoje dzieci darzą mamy. Ale dzieci muszą wiedzieć i czuć, że są kochane i w pełni akceptowane. Z drugiej strony można zagłaskać kota na śmierć. Chyba tak jest tutaj. Ciekawi mnie jak to się potoczy dalej. Pozdrawiam;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Temat opowiadania faktycznie niełatwy, ale pisałam je z nadzieją, że może komuś da do myślenia, może coś uświadomi i przez to stanie się pomocny. Dzieci kocha się bezgranicznie i z reguły bezwarunkowo. Jednak w tym przypadku i Ewa zacznie zadawać sobie w pewnym momencie pytanie "Czy dziecko można aż tak kochać? Aż tak?" Ona starała się kochać, ale też i wymagać. Te wymagania nie były zbyt wygórowane, a mimo to córka ich nie spełniała. Ewa nie tak chciała wychować jedynaczkę i nie chodzi tu już tylko o tę bezgraniczną miłość, ale o sam fakt permanentnego wybaczania błędów i tłumaczenia poczynań Iwony.
      Bardzo dziękuję Ci za wpis i gorąco pozdrawiam. :)

      Usuń