Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 30 listopada 2017

"ŚWIATEŁKO W MROKU" - rozdział 6

ROZDZIAŁ 6

Po obiedzie faktycznie wybrały się do Kostrzewy. Obie były bardzo ciekawe tych rzeźb. Obie też nie znały nikogo, kto byłby tak wszechstronnym artystą.
 - Pamiętasz jak szłyśmy zobaczyć czy są jeszcze jagody? – zapytała Ania, gdy już ruszyły z domu. Karolina mruknęła coś w rodzaju „noo…” i kiwnęła głową. – Musimy dojść do tego rozwidlenia dróg. Myśmy szły na lewo, a do domu Kostrzewów trzeba iść na prawo. Dojdziemy niemal do brzegu jeziora i pójdziemy jakieś dwieście metrów wzdłuż niego. Dom stoi bardzo blisko wody. Pamiętam, że kiedy były wielkie ulewy staruszkowie mieli nie lada kłopot, bo wciąż ich zalewało. Ciekawe, czy młody jakoś to zabezpieczył. Z drugiej strony budynku rozciąga się wielki ogród i sad. Aż mnie ciekawość pali jak to teraz wygląda. Chodźmy.
Przeszły do rozstaju dróg i skręciły w prawo. Ścieżka zwęziła się tak, że musiały iść jedna za drugą. Prowadziła oczywiście Karolina trzymając Anię za rękę. Doszła do sporej skarpy i stanęła przed nią.
 - Myślę, że to robota Kuby. Zbudował wał przeciwpowodziowy. My chyba pójdziemy wzdłuż tego wału.
Jakieś dwieście metrów dalej wał zaczął się obniżać ukazując wolną przestrzeń. Karolina zatrzymała się. – No, no, jeśli to ten dom to jestem pod wrażeniem.
 - Jak wygląda?
 - Jest cały z drewna, chociaż z daleka wygląda mi to na siding i chyba nim jest. Piękny dach i dookoła balkony na piętrze. Pod spodem szeroka weranda i od werandy długi pomost wsparty na drewnianych palach prowadzący wprost do wody. Na końcu zacumowana łódka. Powiedziałabym, że ful wypas.
 - W takim razie on zmienił tu wszystko. O ile pamiętam, to jego dziadkowie mieszkali w drewnianym domu, ale to drewno było aż czarne ze starości. Dach był wysoki, szpiczasty, pokryty gontem a strych niezagospodarowany. Przy budynku stał koślawy płotek z brzozowych, nieokorowanych desek, a za nim rosły wysokie malwy i słoneczniki. Mimo, że chałupka była stara, to bardzo malownicza i miała swój urok.
Podeszły bliżej i zostały zauważone. Z domu wyszedł jego gospodarz i z szerokim uśmiechem przywitał dziewczyny.
 - Serdecznie witam w moich skromnych progach. Trafiły panie bez przeszkód?
 - Najmniejszych – odpowiedziała Ania. – Ja doskonale pamiętałam drogę. Nie spodziewałam się tylko tego wału przeciwpowodziowego.
 - No tak… Musiałem się jakoś zabezpieczyć na wypadek zalania, chociaż odkąd tu mieszkam, to jeszcze się nie zdarzyło, mimo że ulewy były. Zapraszam panie do środka, jeśli oczywiście chcecie obejrzeć dom.
 - Bardzo chcemy – zapewniła gorliwie Karolina. – Ania twierdzi, że zmienił pan tu wszystko.
Kuba poczochrał czuprynę i spojrzał na obie zakłopotany.
 - No może nie wszystko, ale sporo. Dom zbudowano dawno temu, ale z drewna odpornego na korniki. Dzięki temu mogłem śmiało położyć siding. Dach musiałem wymienić, bo przeciekał, a wnętrze też już inne niż wtedy. Zapraszam.
Wnętrze domu oczarowało je obie choć Ani znacznie dłużej zajęło poznanie rozkładu pomieszczeń i zobaczenie, co w nich jest. Z przedpokoju wchodziło się wprost do dużego salonu, który posiadał przeszklone, szerokie wyjście do ogrodu. Był też kominek, wygodna kanapa i dwa ogromne skórzane fotele. Tuż obok był aneks kuchenny otwarty na salon bardzo nowocześnie urządzony i łazienka. Na piętrze trzy przyzwoitej wielkości pokoje a także pracownia. Wszędzie połaciowe okna dostarczające mnóstwo światła, a oprócz nich w każdym z pokoi dwuskrzydłowe szklane drzwi wychodzące na taras. Pomieszczenia były bardzo zadbane. Nigdzie nie panował bałagan, co było dziwne, bo artyści z reguły nie dbają o porządek.
 - Napiją się panie kawy? Proponuję, żebyśmy wyszli na werandę. Ciepło dzisiaj a parasol osłoni nas przed słońcem.
 - Bardzo chętnie napijemy się kawy, ale wcześniej chciałybyśmy obejrzeć te słynne rzeźby.
 - No skoro tak, to zapraszam do ogrodu – Kuba przemierzył salon i otworzył szklane drzwi. Przeszły przez nie i znalazły się zupełnie w innym świecie. Cześć ogrodu pozostawiona była w stanie dzikim i to głównie tam ulokowane były rzeźby. Widać było, że artysta najchętniej korzysta z naturalnego materiału, czyli drewna, ale nie gardzi też kamieniem i metalem. Z tego ostatniego stworzył majestatyczne żurawie i inne ptactwo zbite w grupki i rozsiane po całym ogrodzie. Dziewczyny najbardziej urzekły jednak prace z drewna, a raczej ze starych korzeni, które wtopiły się w naturalne tło. 



  

Karolina chłonęła te obrazki jak oniemiała. Podprowadzała Anię do każdej rzeźby, by ta mogła jej dotknąć i choć trochę zobaczyć, by mieć pojęcie o jej pięknie.
 - One są wspaniałe – mówiła gorączkowo podekscytowana Ania. – W życiu nie widziałam nic równie pięknego. Babcia miała rację, jest pan niezwykle utalentowany.
 - Bardzo miło mi to słyszeć. Czy możemy sobie mówić po imieniu? Nie jestem o wiele starszy i jakoś tak mi niezręcznie.
Dziewczyny chętnie przystały na tę propozycję. Kuba oprowadził je po całym ogrodzie pokazując ukryte czasem w gąszczu trawy prawdziwe perełki. Zaimponował im. W końcu usiadły obie przy stoliku na werandzie czekając na kawę. Wkrótce Kuba ją wniósł, a do niej jakieś drożdżowe ciasto.
 - Ciasto też potrafisz piec? – wyrwała się Karolina. Kuba roześmiał się na całe gardło.
 - Taki świetny to już nie jestem. Ciasto drożdżowe uwielbiam, a z jagodami szczególnie. Mam tu zaprzyjaźnioną sąsiadkę, która zawsze w soboty piecze dla mnie blachę tego przysmaku. Z ludźmi trzeba żyć w zgodzie, a ja nie jestem typem choleryka. U pani Tereni Kruk kupuję codziennie mleko i jaja. Raz na dwa tygodnie masło, bo ona robi najlepsze. Jeśli ktoś robi świniobicie zawsze o mnie pamięta. Nie wybrzydzam. Czasem jest to swojska kiełbasa mocno pachnąca czosnkiem, czasem tylko słonina, lub kiszka, czy pasztetowa, ale jednak zawsze coś. Z głodu to ja bym tu na pewno nie umarł. Oni wszyscy pamiętają moich dziadków i pamiętają mnie jako dzieciaka. Myślę, że też doceniają to, że nie zburzyłem tego starego domu, tylko solidnie wziąłem się za wyremontowanie go. Długo to trwało, bo większość rzeczy robiłem sam, ale na szczęście doprowadziłem wszystko do szczęśliwego końca.
 - Naprawdę cię podziwiamy, bo dom jest przepięknie urządzony i ma swój klimat.
 - Bardzo się starałem. Nie zawsze było kolorowo, bo jakoś musiałem zdobyć na to wszystko fundusze. Na szczęście pomogli koledzy z Krakowa i to tam głównie wystawiałem swoje prace. Mnóstwo rzeźb poszło za granicę podobnie jak obrazów zarówno olejnych jak i akwarel. Dzięki temu mogłem inwestować w remont domu. Teraz to mój mały azyl. Tak się do niego przyzwyczaiłem, że nigdy nie chciałbym opuszczać tego miejsca. Zakochałem się w nim i tyle. Teraz jest czas na pracę, na tworzenie nowych rzeczy. Nie opuszczam żadnej wystawy, bo to zawsze może przynieść jakiś zysk, a żyć z czegoś trzeba. Wreszcie osiągnąłem spokój.
 - Godne podziwu, naprawdę. Rzadko się zdarza, żeby tak młody człowiek miał już takie osiągnięcia na swoim koncie i tak poważnie podchodził do życia – Ania uśmiechnęła się do własnych myśli.
 - A wy studiujecie, czy pracujecie?
 - Studiujemy – odezwała się milcząca dotąd Karolina. – Jesteśmy na ostatnim roku geofizyki. Ania rozważa zmianę zawodu, bo ze względu na wzrok nie będzie mogła go wykonywać. Jednak jest bardzo dzielna, bo postanowiła dokończyć studia. Ja zostaję przy tym co mam. To już taka rodzinna tradycja, bo ojciec też jest geofizykiem – odruchowo zerknęła na zegarek. – O rany, ale już późno! Zasiedziałyśmy się.
 - Nie przesadzaj, dopiero szósta. Może zrobilibyśmy grilla? Odwiozę was potem do domu. Nie ma problemu. Nie proponowałbym, gdybym nie był mobilny i musiałybyście wędrować po ciemku przez las. Zgódźcie się. Tak rzadko miewam tu towarzystwo.
 - W sumie dlaczego nie? – Ania sięgnęła po telefon. – Zadzwonię do dziadków, żeby ich uspokoić, bo na pewno by się martwili.
Bardzo przyjemnie spędziły to popołudnie. Przy okazji dowiedziały się, że w miasteczku nadal odbywają się jarmarki w każdą środę i Kuba zaoferował im podwózkę na ten dzień. Zgodnie z tym, co obiecał podwiózł je pod samą bramę i serdecznie pożegnał.
Następnego dnia wstały nieco później. Babcia była już na nogach, podobnie dziadek. Po śniadaniu ruszyły na jagody. Przez dwie godziny nazbierały ich dość, by móc zrobić z nich pierogi. W doskonałych humorach wracały do domu.


Karolina już z daleka zauważyła dziadka jak majstruje coś przy wędkach.
 - To chyba dla nas szykuje te wędki – mruknęła. – Ty wieczorem kopiesz robaki. Ja się brzydzę.
 - Nie ma sprawy kochana. Mogę kopać. Nawet na wędkę ci nadzieję, żebyś mogła łowić. Jutro próba generalna. Mam nadzieję, że wrócimy z tarczą nie na tarczy.
Jednak następnego dnia zanim wyszły z domu pojawił się w nim Kuba jak zwykle po mleko i jaja. Kiedy dowiedział się, że wybierają się na ryby od razu wyraził chęć uczestniczenia w tej przygodzie.
 - Pomogę wam. Może uda wam się złowić jakiegoś wielkiego suma lub szczupaka? Taka ryba walczy, a wy nie wyglądacie na szczególnie silne. Podwiozę was. Wiem gdzie dziadek łowi. A mleko i jaja zabiorę później.
Już na miejscu Kuba zapytał, czy mają robaki. Ania wyciągnęła z torby blaszane pudełko i otworzyła wieczko.
 - Proszę bardzo. Osobiście przeze mnie nakopane wczoraj wieczorem.
 - Jak ty to zrobiłaś? Widziałaś cokolwiek?
 - Raczej niewiele. Bardziej wyczuwałam je jak wiły mi się pod palcami. Zaraz nadzieję je na haczyk.
Po chwili pewnym ruchem zarzuciła wędkę. Karolinie poszło nieco gorzej. Robiła to po raz pierwszy, ale Kuba jej pomógł. Teraz pozostało tylko czekać. Jednak czekanie, to była ostatnia rzecz jakiej by pragnęła niecierpliwa Karolina. Czas zaczął się jej dłużyć. Wstała z pomostu, wzięła jakiś foliowy worek i oznajmiła, że to nie na jej nerwy i idzie na maliny lub jagody. Po chwili zniknęła im z oczu.
 - Nie ma cierpliwości ta twoja przyjaciółka – odezwał się cicho Kuba. Ania uśmiechnęła się pobłażliwie.
 - Ano nie ma, ale zapewniam cię, że to najlepsza osoba na świecie. Nie wiem jak bym się pozbierała po wypadku, gdyby nie ona.
 - Właściwie to co to za wypadek? Pytam z ciekawości, ale jeśli to dla ciebie zbyt trudne, nie musisz mi opowiadać.
 - W sumie pozbierałam się już, chociaż na początku przeżyłam szok zwłaszcza wtedy, gdy dowiedziałam się, że na jedno oko nie będę widzieć w ogóle, bo został przerwany nerw wzrokowy. Wracałam do domu autobusem. Kierowca, młody gówniarz był na haju i udawał bohatera. Jechał bardzo szybko i miał świetną zabawę, gdy musiał gwałtownie hamować. Ja jedna tylko stałam i kurczowo trzymałam się rurki. Wszystkie miejsca były zajęte. Przed światłami był tak rozpędzony, że hamował w ostatniej chwili. Wrąbał w tył wielkiego tira. Odrzuciło mnie a potem przywaliłam twarzą w tę rurkę tak mocno, że złamałam nos, rozpłatałam brodę na pół, złamałam żuchwę i kości czaszki. Utworzyły się dwa krwiaki, które spowodowały obrzęk mózgu, a ten z kolei uciskał na nerwy wzrokowe. Operacja trwała kilka godzin. Połatano mnie, ale jak widać nie wyszłam z tego bez szwanku. Wzroku nie odzyskam nigdy. Prawym okiem trochę widzę, ale mam zawężone pole widzenia. Szrama na brodzie zostanie już na zawsze tak jak blizna na głowie. Nos ledwie złożyli do kupy, bo był po prostu pogruchotany. Lekarze bardzo się starali, ale jego kształt nie jest taki jak przed wypadkiem. Podobno będzie węższy, ale na taki efekt trzeba poczekać co najmniej rok. Blizna też ma zblednąć i być mniej widoczna, ale na to wszystko trzeba czasu. I to tyle. Wciąż czekam na rozprawę, bo nie tylko ja ucierpiałam w tym wypadku. Liczę na jakieś odszkodowanie, bo leczenie jednak trochę kosztowało, a rodzicom się nie przelewa. Głupio jest mi brać od nich pieniądze. Chciałabym robić coś pożytecznego w życiu, coś co przyniosłoby mi satysfakcję i jakiś dochód. Nie wiem, czy uda mi się znaleźć coś takiego, co odpowiadałoby moim warunkom. Wciąż mam nadzieję, że tak. W końcu mam cały rok na myślenie.
 - Jesteś naprawdę bardzo dzielna. Podziwiam cię, że tak spokojnie podeszłaś do swojej niepełnosprawności. Pogodziłaś się z nią i chcesz iść dalej. Jesteś silną kobietą, bo wciąż walczysz. Rzadko zdarzają się tacy ludzie. Chciałbym utrzymywać z tobą kontakt jak już stąd wyjedziesz. Może mógłbym zabrać cię kiedyś na moją wystawę? Byłaś kiedykolwiek w Krakowie?
 - Chyba raz i to jako dziecko. Poza tym bardzo chętnie pojadę z tobą na wystawę. Twoje prace są wyjątkowe. Nikt tak nie rzeźbi jak ty. Wprowadź sobie mój numer telefonu, a ja zrobię dokładnie to samo, a raczej będę ciebie musiała poprosić o pomoc – podała mu komórkę. – O rany! Bierze! Coś złapało przynętę! – rozwrzeszczała się czując jak napina się żyłka. Gwałtownie zaczęła kręcić kołowrotkiem, ale ryba była silna.
 - Spokojnie, spokojnie – usłyszała głos Kuby. Stanął tuż za nią obejmując ją rękami i pomagając jej utrzymać wędkę. – Popuść trochę. Trzeba ją zmęczyć.
Te zmagania trwały ze dwadzieścia minut. W końcu udało im się wyciągnąć sporego suma. Teraz Kuba trzymał go w podbieraku przyglądając mu się.
 - Wielki, naprawdę wielki. Ależ miałaś szczęście.
Tego dnia udało im się złowić jeszcze dwa liny. Kuba oczyścił je na miejscu z łusek i wnętrzności. Mogli wracać, bo i Karolina pojawiła się zwabiona ich krzykami. Ona z kolej natrafiła na skarpę porośniętą krzakami malin i uzbierała ich pełen worek. Oblizywała się na myśl o koktajlu.

31 komentarzy:

  1. Po prostu fantastycznie dobierasz zdjęcia do tekstu;) One bardzo wzbogacają opowiadanie. Te rzeźby są przepiękne. Jestem pod ogromnym wrażeniem takiego talentu. Pozdrawiam Mira

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mira
      To podobnie jak ja. Mnie też urzekły te rzeźby i postanowiłam dodać je do opowiadania.
      Pozdrawiam serdecznie i dziękuję za wpis. :)

      Usuń
  2. Dziewczyny bardzo miło spędzają czas. Aż się dziwię, że takie młode dziewczyny z wielkiego miasta tak dobrze czują się na maleńkiej wsi. Jak tak dalej pójdzie, to się rozleniwią na maksa. Po powrocie mogą mieć problem z hałasem i zgiełkiem Warszawy, a czeka je dużo nauki;) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pisałam już wcześniej, że Ania urodziła się na wsi i do momentu pójścia do szkoły wychowywała się u dziadków. Z Karoliną znają się od podstawówki i razem przyjeżdżały tu na wakacje, chociaż Karolina znacznie rzadziej. Obie dobrze się tu czują, a powrót do miasta i codziennych obowiązków dla każdego z nas bywa bolesny.
      Pozdrawiam serdecznie i dziękuję za komentarz. :)

      Usuń
  3. Fajny ten Kuba. I jaki spryciarz, już miał w objęciach Anię;) Każdy powód jest dobry. Rozkręca się chłopak. Niech tylko nie odpuszcza;) A tak z innej beczki, to talent ma ogromny! Serdecznie pozdrawiam i czekam na kolejny czwartek;) Jolka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jola
      Te obejmowanie Ani nie było żadną premedytacją ze strony Kuby. Jakoś musiał chwycić tę wędkę, prawda? To naprawdę fajny, miły i w dodatku utalentowany młody człowiek. Trochę taki człowiek renesansu, bo i rzeźbi, i maluje, i nawet naczynia lepi z gliny. Prawdziwy artysta.
      Pozdrawiam Cię pięknie i bardzo dziękuję za dzisiaj. :)

      Usuń
  4. Zaczarowany ogród. To właśnie przyszło mi pierwsze do głowy po przeczytaniu tego rozdziału. Zazdroszczę takich widoków. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może nie cały zaczarowany, a zaczarowana jego połowa, w której Kuba nie ingeruje w przyrodę i wszystko rośnie dziko. Sama zakochałabym się w takim ogrodzie.
      Bardzo dziękuję za wizytę na blogu i serdecznie pozdrawiam. :)

      Usuń
  5. Wcale się nie dziwię, że Kuba utrzymuje się ze swoich prac. Jeśli wszystkie są takie jak te rzeźby, to rewelacja. Do następnego. Pozdrawiam;) AB

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. AB
      Ma chłopak talent i to nieprzeciętny. Dzięki niemu zarobił dość, żeby doprowadzić dom dziadków do tzw. używalności. Nikt by się nie domyślił, że jego zewnętrze kryje takie nowoczesne i kosztowne rozwiązania.
      Pozdrawiam pięknie i bardzo dziękuję za wpis. :)

      Usuń
  6. Widzę, że nie tylko ja tak uważam, bo rzeczywiście te rzeźby pobiły wszystko. Nawet moje ukochane malinki;) One są takie tajemnicze, jak nie z tego świata. Przesyłam ciepłe pozdrowienia Daga

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Daga
      Natura jest najlepszym rzeźbiarzem, ale jeśli ktoś posiada talent, to potrafi wydobyć jeszcze większe piękno nawet ze spróchniałych korzeni.
      Pozdrawiam cieplutko i dziękuję za komentarz. :)

      Usuń
  7. Artyści, szczególnie tacy młodzi najczęściej żyją tylko natchnieniem lub ewentualnie korzonkami hihihi;) Kuba się wyłamuje z tego stereotypu. Karolina ma rację, pełen wypas. Wspaniały, nowoczesny dom, cudowny ogród, jezioro, cisza, spokój, nie zapominajmy o świeżych jajeczkach czy masełku, czy mu nie za dobrze? Teraz dziewczyny powinny wnieść w jego świat trochę pozytywnego zamieszania. Do następnego czwartku. Pozdrowienia. Edyta

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Edyta
      Trochę zamieszania wniosą, bo cała trójka już się świetnie rozumie i dogaduje. Zacznie się wspólne spędzanie czasu, przez co Kuba będzie miał go znacznie mniej na tworzenie, ale żałował nie będzie. Jajka, mleko, masło, czy wyroby ze świniobicia to tylko bonusy mieszkania na wsi. On przecież za to płaci, nie dostaje za darmo, ale z pewnością jest to o wiele zdrowsze niż żywność w mieście.
      Pięknie dziękuję za wpis. Serdecznie pozdrawiam. :)

      Usuń
  8. Muszę przyznać, że mimo moich pierwszych obaw, opowiadanie jest bardzo przyjemne. Nie epatujesz ciągłym nieszczęściem. Wręcz odwrotnie. Historia jest przepełniona pozytywnymi doznaniami. To jak Ania i jej bliscy przyjmują skutki wypadku jest godne naśladowania. Czekam na cd. Serdecznie pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Opisywanie udręki związanej ze ślepotą przez kilka rozdziałów mnie samą doprowadziłoby do rozpaczy. Historia zaczyna się źle, ale musi skończyć się w miarę pozytywnie, chociaż jak wiadomo cudu nie będzie. Najważniejsza jest właściwa motywacja i o tym właśnie chciałam w tym opowiadaniu napisać. Ludzie obarczeni kalectwem nie muszą kisić się przez całe życie w swojej własnej traumie, ale znaleźć sobie cel i konsekwentnie do niego dążyć. Tacy ludzie też mogą być szczęśliwi, jeśli tylko tego bardzo chcą.
      Pozdrawiam serdecznie i bardzo dziękuję za komentarz. :)

      Usuń
  9. Lato leśnych ludzi. Jest coś takiego. Książka albo film a tu pasuje jak ulał. Cieple morze jak widać do wypoczynku nie jest potrzebne Ani i Karolinie. Ania może nawet wśród natłoku turystów źle by się czuła. Dzieła Kuby piękne oczywiście.Ma talent chłopak, skoro po sprzedaniu obrazów było stać go na remont domu, a przecież młodzi artyści często biedę klepią. W ogóle jest z niego porządny gość. Rodzinny i romantyczny, bez nałogów jak mniemam. Oby sława mu do głowy nie uderzyła.
    Pozdrawiam miło. I dzięki za notkę pod moim wpisem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. RanczUla
      "Lato leśnych ludzi" to książka Rodziewiczówny i nakręcony na jej podstawie film, bądź serial, już nie pamiętam. Swojego czasu zaczytywałam się w tej autorce, bo pisała takie romantyczne historie. To opowiadanie w niczym nie przypomina książki, no może tylko tym, że dzieje się w lesie. Kuba jest zdolny i wiek nie ma tu znaczenia. Chłopak ma prawie trzydziestkę na karku więc od ładnych paru lat żyje ze sprzedaży swoich charakterystycznych prac. Ma swój styl i trudno jego prace pomylić z pracami kogoś innego. W światku artystów jest rozpoznawalny, a jeśli dojdzie do tego sława, to co w tym złego. Niech się chłopak nią cieszy.

      PS.
      Udało Ci się wejść w ten wykaz?

      Pozdrawiam Cię cieplutko i dziękuję za komentarz. :)

      Usuń
    2. Niestety, ale nie. Kiedyś Justynka coś mi tam pomogła to może jeśli przeczyta zna odpowiedź. Najdziwniejsze jest to,że tylko na moim laptopie to się dzieje. Mały problem, ale trochę denerwujące.
      Pozdrawiam miło.

      Usuń
  10. Ania nadaje się do mieszkania na wsi, tego jestem pewna na sto procent. Dla mnie najbardziej przekonujące jest to, jak poradziła sobie z robalami na ryby. BRRRR!!!, wiły jej się pod palcami!? Ja bym tak nie potrafiła. Chyba zaimponowała Kubie, czy nie? Dobrze, że te kopanie i wicie na coś się przydały. Niezłego połowu dokonali;) Dziadek będzie dumny z wnuczki. Pozdrawiam i do następnego razu;) Nina

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nina
      Ania już jako dziecko robiła te wszystkie rzeczy tzn. kopała robaki i łowiła ryby. To dla niej żadna nowość. Teraz jest to trochę trudniejsze, bo jednak widzi niewiele, ale radzi sobie. W jakiś sposób imponuje Kubie, chociaż on nie mówi o tym głośno. Ona zadziwi go jeszcze nie raz.
      Pozdrawiam Cię pięknie i serdecznie dziękuję za wpis. :)

      Usuń
  11. Na razie na temat Kuby mogę pisać same achy i ochy. Jest bardzo zaradny i posiada ogromną wiedzę. Nie boi się ciężkiej fizycznej pracy skoro jak mówi, w większości sam dokonał remontu domu. A efekty jego pracy są spektakularne. Obie panie są pod wrażeniem. Jak to określiła Karolina, ful wypas! Do tego jest zdolnym artystą. Nie tak prosto utrzymać się z takiej pracy. To wszystko jak na razie nie przewróciło mu w głowie. Jest miły, sympatyczny, uczynny, gościnny i chyba bardzo rodzinny, skoro z takim ciepłem potrafi mówić o dziadkach. Wszystko to świadczy o tym, że mógłby być wspaniałym partnerem. Ciekawe czy się nie zmieni, czy rzeczywiście, któraś z dziewczyn zobaczy w nim kogoś więcej niż kolegę? I czy on zainteresuje się którąś z nich na poważnie? Pozdrawiam;) Iza

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Iza
      To, że Kuba jest taki zaradny i samodzielny wynika po części z faktu, że w dość młodym wieku został w Polsce sam, bo jego rodzice wyemigrowali za chlebem. Wychowywali go dziadkowie. On tylko przez okres studiów z nimi nie mieszkał. Jak je ukończył, to oni już nie żyli a on przejął po nich schedę. Miał co robić, bo wszystko było zaniedbane, za to teraz może się cieszyć efektami swojej pracy. Jest skromny, nie chełpi się osiągnięciami i nie jest zarozumiały. Być może dlatego tak świetnie dogaduje się z dziewczynami, które mają także te cechy. Jak będzie dalej i czy wybierze którąś z nich przekonasz się niebawem.
      Pozdrawiam Cię serdecznie i pięknie dziękuję za komentarz. :)

      Usuń
  12. Witaj Małgosiu,
    no to chyba od tego rozdziału mamy trzech muszkieterów? Młodzi świetnie się dogadują. Myślę, że cała trójka będzie zadowolona po wspólnie spędzonych chwilach. Dziewczyny będą miały rozrywkę, a Kuba towarzystwo, którego na co dzień trochę mu brakuje. Dobrze, że Karolina nie ma cierpliwości. Dzięki temu Ania i Kuba mogli spokojnie porozmawiać i trochę lepiej się poznać. Fajnie wypadła ta rozmowa o wypadku. Kuba nie kryguje się, nie udaje, że nie widzi w jakim stanie jest Ania. Najzwyczajniej w świecie i wprost zadaje jej pytanie o wypadek i nie dorabia do tego żadnych ideologii. Ania odpłaca mu się szczerością i opowiada co się stało. To co mówi, a przede wszystkim jak spokojnie o tym opowiada wywiera na Kubie ogromne wrażenie. Naprawdę ją podziwia. Chyba właśnie ta rozmowa przyczyniła się do tego, że Kuba się nią zainteresował. Powiedział jej przecież, że nie chce tracić z nią kontaktu, zaprosił ją na wspólny wyjazd do Krakowa na jego wystawę. Wierzę, że Kuba nie robi tego z litości, ale dlatego, że jest pod jej wrażeniem. Trzymam kciuki za nich znajomość. Zobaczymy czy i ewentualnie jak się rozwinie? Serdecznie pozdrawiam i przesyłam mnóstwo uścisków:) Gaja

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gaja
      Będzie krótko, bo mam opuchnięte dłonie, a palce jak serdelki i to w kolorze sinym. Nawet klikanie sprawia mi ból.
      Kuba to taka fajna wakacyjne znajomość, która ma szansę na to, żeby przetrwać. Czy tak się stanie i czy przemieni się w coś poważniejszego dla którejś z dziewczyn, zobaczymy.
      Dzięki za wpis. Pozdrawiam i ściskam. :)

      Usuń
  13. Kuba stworzył sobie raj na ziemi. Zakochał się w tym miejscu. Mam nadzieję, że przypomni sobie, że istnieje jeszcze inne zakochanie i będzie dążył aby w tym raju pojawiła się jeszcze jakaś przysłowiowa Ewa;) Pozdrowienia Teresa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teresa
      Kuba ma na razie dwie Ewy. Dopiero je poznał i nie wiadomo, czy wybierze jedną z nich, bo obie są fajne i zabawne. Czas pokaże.
      Pozdrawiam i pięknie dziękuję za wpis. :)

      Usuń
  14. Przepraszam, że tak późno wstawiam komentarz ale teraz dopiero mogłam przeczytać.
    Te rzeźby są przepiękne. Widać jak wielki talent ma chłopak.
    Dziewczyny w świetnych nastrojach i do tego jeszcze Kuba.
    Gdy czytałam fragment jak Kuba wymienia co dostaje od okolicznych mieszkańców to aż wspomnienia wróciły. A czas wakacji spędzany na wsi nie do zapomnienia.
    Pozdrawiam serdecznie
    Julita

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Julita
      Ja niestety nie mam takich wspomnień i takich doświadczeń, bo nie miałam nigdy rodziny mieszkającej na wsi. Wieś taką prawdziwą poznałam już w dorosłym życiu i to tylko dlatego, że rodzina męża stamtąd pochodzi i jej część tam mieszka. Gdybym była młodsza na pewno wyemigrowałabym na wieś. Teraz tylko patrzę na to, żeby mieć blisko do lekarzy. Smutne to, ale prawdziwe.
      Pozdrawiam Cię serdecznie i dziękuję za komentarz. :)

      Usuń
  15. Fantastyczne rzeźby. Kuba ma niesamowity talent,pasje ,rozwija się i dobrze ,że sodówka do głowy mu nie uderzyła, nie ma przerośniętych ambicji i nie jest zapatrzony w siebie.Dziewczyny są super i mam nadzieję ,iż nic złego je nie spotka. Czekam na cd.
    Pozdrawiam serdecznie :).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Justyna
      Korzyści z tej znajomości wyniosą wszyscy. Dziewczyny będą miały dodatkową rozrywkę, a i Kuba nie będzie miał powodów do narzekań.
      Pozdrawiam Cię cieplutko i bardzo dziękuję za komentarz. :)

      Usuń