Łączna liczba wyświetleń

środa, 10 stycznia 2018

ZŁE NAWYKI - rozdział 2



ROZDZIAŁ 2


Zdjęła okulary w niemodnych, ciężkich oprawach i przetarła zmęczone powieki. Od rana siedziała nad rozliczeniami. Musiała się sprężać, bo był koniec miesiąca i firmy robiły miesięczne podsumowania. Od kiedy skończyła studia właśnie tym się zajmowała. Wprawdzie na początku usiłowała zatrudnić się w jakiejś firmie, ale gdziekolwiek nie złożyła swojego CV, odmawiano jej i to nie dlatego, że nie posiadała odpowiedniego wykształcenia, ale dlatego, że nie prezentowała się jakoś nadzwyczajnie. No cóż… Trudno było się stroić, gdy ledwo wiązało się koniec z końcem. Już na studiach łapała się dodatkowych zajęć. Łapała cokolwiek, co dawało jej realny dochód i pozwalało przeżyć. Od zawsze żyli skromnie i nie przelewało się im. Po śmierci mamy było tylko gorzej.




Ojciec bardzo podupadł na zdrowiu i właściwie wszystkie pieniądze szły na lekarzy i do apteki. Ratowała go jak mogła, ale okazało się z czasem, że mogła niewiele. Ojciec umarł tuż przed jej obroną. Po jego śmierci starała się zebrać do kupy. Wiele wysiłku kosztowało ją skupienie się wyłącznie na obronie prac dyplomowych z ekonomii i finansów. Poradziła sobie, ale egzaminy kompletnie wyzuły ją z sił.


 Następne miesiące były równie ciężkie. Wciąż jeździła do Warszawy szukając jakiejkolwiek pracy. Wysiadywała przed dyrektorskimi gabinetami licząc na cud. W końcu zrozumiała, że jeśli sama czegoś nie zrobi, to nikt nie przyjmie jej na żadne stanowisko osądzając ją wyłącznie po wyglądzie. Będąc na trzecim roku studiów założyła własną firmę pod nazwą „Prosiaczek”. Teraz ją po prostu reaktywowała i zmieniła nazwę, bo tamta wydawała jej się mało poważna. Tak właśnie powstało Pro-S.
Pracowała w domu większość zleceń załatwiając mailowo. Ruszała się stąd tylko wtedy, gdy było to konieczne. Potrafiła całymi tygodniami ślęczeć nad robotą z małymi przerwami na zrobienie zakupów. Pieniądze z tego były niewielkie, ale pozwalały na skromne utrzymanie. Wciąż walczyła też o klientów. Jej ogłoszenia niemal codziennie ukazywały się w miejscowej prasie i w internecie. Po trzech latach takiej jałowej harówki czuła się zmęczona i przeraźliwie samotna. Jak żył ojciec, drzwi od ich domu się nie zamykały, bo tata miał złote ręce i często sąsiadom naprawiał różne sprzęty. Od kiedy go zabrakło, to i sąsiedzi zaglądali tu niezmiernie rzadko. Jej sporadyczne wyjścia do sklepu owocowały czasem pozyskaniem informacji o koleżankach, które wychodziły za mąż lub rodziły dzieci. U niej było bez zmian, jednakowo tak samo jak rok, jak dwa, jak trzy lata wcześniej.
Dzisiaj obchodziła swoje dwudzieste siódme urodziny. Lodówka ziała pustką a w chlebaku poniewierała się piętka zeschniętego chleba. Westchnęła ciężko i zaczęła ubierać się do wyjścia. Sprawdziła zawartość portfela, zabrała siatkę na zakupy i wyszła z domu. W sklepie było kilka kobiet. Znała je wszystkie. Stanęła skromnie na końcu kolejki przysłuchując się rozmowom. Były to głównie plotki i niewiele ją obchodziły. Tuż za nią weszła do sklepu największa rysiowska plotkara, pani Dąbrowska. Był czas, że trzymała się blisko z jej synem Bartkiem, ale z tej znajomości nic nie wyszło. Bartuś, jak nazywała go matka, był zwyczajnym obibokiem i cwaniakiem. Żerował na niej wyłudzając od niej ciężko zarobione dawaniem korepetycji pieniądze. Wreszcie zrozumiała, że to żadna miłość a Dąbrowski jest pasożytem. Pogoniła go gdzie pieprz rośnie, chociaż nie mogła powiedzieć, że miała wreszcie spokój, bo mamusia będąca częstym gościem w domu Cieplaków nie byłaby sobą, gdyby za każdym razem nie gloryfikowała synka. Ula w takich razach tylko przewracała oczami i nie podejmowała tematu. Teraz stanąwszy za nią w kolejce też zagadnęła.
 - Ula, dawno cię nie widziałam. Tylko pracujesz i pracujesz i nawet nie wiesz, że Bartuś wrócił z Niemiec i to w dodatku nie sam. Przyjechał z dziewczyną i chyba będzie się żenił.
 - To gratuluję pani Dąbrowska – zdobyła się na nikły uśmiech. Dąbrowska westchnęła tylko ciężko.
 - I pomyśleć, że to ty mogłaś być moją synową… Ta dziewczyna jest Niemką i w ogóle nie mogę się z nią dogadać. Ma tlenione włosy i długie pazury. Nic nie robi, no bo jak z takimi szponami?
 - Widocznie właśnie taka Bartkowi się podoba – skwitowała Ula. - Powinna się pani cieszyć, bo może niedługo będzie pani miała wnuki, a to sama radość przecież, prawda?
 - No prawda, prawda… A ty nie wychodzisz za mąż?
 - Niestety nie – odpowiedziała lakonicznie i przesunęła się bliżej lady. W końcu nadeszła jej kolej. Zrobiła solidne zaopatrzenie, pożegnała się z Dąbrowską i powędrowała jeszcze do kiosku po Gazetę Wyborczą, w której zamieszczała zazwyczaj swoje ogłoszenia. W domu wypakowała towar i zrobiła sobie solidne śniadanie.


Przysiadła przy stole i wbiwszy zęby w chrupiącą bułkę rozłożyła gazetę. W pierwszej kolejności przejrzała ogłoszenia o pracy. Już jej nie szukała, ale robiła to z przyzwyczajenia. Potem sprawdziła, czy zamieszczono jej ogłoszenie i kiedy przekonała się, że jest, zaczęła czytać te towarzyskie. Niemal udławiła się wielkim kęsem bułki, gdy natknęła się na ten dziwaczny anons. Jacyś rodzice szukali żony dla swojego syna. Kto daje takie ogłoszenia? Albo są już tak zdesperowani, że nie widzą innego wyjścia, albo syn ma czterdzieści lat i chcą się go pozbyć z domu. A jeśli nie? Jeśli po prostu jest absurdalnie nieśmiały i nie ma odwagi zagadnąć do jakiejś dziewczyny? To zupełnie tak jak ona…Jest kompletnym tchórzem jeśli chodzi o relacje damsko-męskie. Może dla niej to też byłoby jakieś wyjście z sytuacji, gdyby poznała kogoś przez ogłoszenie? Może to jest właśnie lek na jej samotność? Za szybko przyzwyczaiła się do niej. Samotność dodała jej lat i choć na twarzy nie miała żadnych zmarszczek to była pewna, że na duszy ma ich wiele. Nie sądziła nigdy, że to może tak doskwierać. Wcześniej był tu tata i nie odczuwała jej wcale. Potem, gdy odszedł, często przyłapywała się na tym, że tęskni za towarzystwem kogoś, kto mógłby być jej bliski, kto czasem by wysłuchał, pocieszył i przytulił. Na dobrą sprawę przez większość czasu siedziała zamknięta w czterech ścianach i nie miała do kogo ust otworzyć. A może by spróbować i zadzwonić? Przecież nic na tym nie traci a może zyskać jakąś przyjazną duszę. Nigdy w życiu nie zrobiła nic szalonego. Zawsze była taka akuratna, poukładana i odpowiedzialna. Raz może zaryzykować… Długopisem zakreśliła numer telefonu. Chwyciła za komórkę i zaczęła wybierać.


Krzysztof Dobrzański był zniechęcony. Wraz z Heleną przeprowadzili dwanaście rozmów z dwunastoma potencjalnymi kandydatkami na żony i ani jedna nie spełniła ich oczekiwań. Miał wrażenie, że one wszystkie są do siebie łudząco podobne. Głupiutkie, wypacykowane, z tonami różu na policzkach i rzęsami ciężkimi od tuszu, które ledwie dźwigały pod wpływem tego ciężaru. Był pewien, że jego syn, gdyby je widział, na pewno by nie wybrzydzał. Wszystkie były dość urodziwe, ale tylko jedna z nich posiadała wyższe wykształcenie niestety bez tytułu, bo nie obroniła pracy. Cała reszta skończyła edukację na ogólniaku lub innej szkole średniej.
 - Mam coraz większe wątpliwości, czy to w ogóle się uda Helenko – mówił do żony zmartwiony. - Dwie z nich śmiały nam się w twarz. Znają Marka. Same przyznały, że są stałymi bywalczyniami klubów i często go w nich widują. Jedna wprost powiedziała, że Marek nie nadaje się na męża, bo za bardzo lubi kobiety. Nie byłby w stanie dotrzymać wierności. Ona może mieć rację. Ciężko mi to przyznać, ale okazuje się, że w ogóle nie znamy własnego syna. On nie ma żadnych zasad, nie ma moralności, nie dba o to, co powiedzą o nim inni. Nie przejmuje się zdjęciami w brukowcach. To obrzydliwe. Gdzie popełniliśmy błąd? Czy to dlatego jest taki, że od zawsze opływał we wszystko, bo rozpieszczaliśmy go do granic możliwości? Chciał rower, dostał najdroższy jaki był na rynku. Chciał samochód, dostał samochód. Do pracy nie przykłada się kompletnie a bierze za nią naprawdę duże pieniądze. To przez nie stał się taki zepsuty i zmanierowany. Gdyby nie one, to… - przerwał, bo zadzwonił telefon. Odebrał szybko i przedstawił się.
 - Krzysztof Dobrzański z tej strony. Dzień dobry.
 - Dzień dobry panu. Nazywam się Urszula Cieplak – usłyszał w słuchawce miły, łagodny głos. – Pozwoliłam sobie do pana zadzwonić, bo…, bo właśnie przeczytałam państwa ogłoszenie w gazecie. Czy nadal jest aktualne?
 - Jak najbardziej. Byłaby pani zainteresowana?
 - O ile to ogłoszenie nie jest żartem, to jak najbardziej.
 - Zapewniam panią, że to nie żart. Jesteśmy poważnymi ludźmi. Czy byłaby pani skłonna spotkać się z nami? Powiedzmy jutro po południu o szesnastej? Jest taka miła kawiarenka na Żoliborzu przy Jasnodworskiej, nazywa się Chimney Cake Cafe. Tam moglibyśmy spokojnie porozmawiać.
 - Dobrze. W takim razie do zobaczenia jutro. Jak państwa rozpoznam?
 - Będę miał ze sobą bukiet czerwonych róż. To będzie znak rozpoznawczy.
 - Rozumiem. Do zobaczenia zatem – rozłączyła się. – No, klamka zapadła. Jak on się nazywa? Dobrzański? Krzysztof Dobrzański? Jakbym słyszała to nazwisko i to całkiem niedawno – myślała na głos. Poszła do pokoju, gdzie na stoliku leżała sterta kolorowych magazynów. Zaczęła je przeglądać i w końcu uśmiechnęła się z triumfem. – To tu przeczytałam to nazwisko! No nieźle – pochyliła się nad tekstem. - „Marek Dobrzański syn króla mody Krzysztofa Dobrzańskiego znowu przysparza ojcu zmartwień”. - Jak on może to robić rodzicom? Przecież są rozpoznawalni w celebryckim światku, a paparazzi jak hieny tylko czekają na taki materiał. Niezły z niego przystojniak. Czyżby to dla niego rodzice szukali żony? To musi być kobieta, która go ujarzmi i nauczy prawdziwego życia. Czy ja się do tego nadaję? Kiedy trzeba potrafię być nieugięta i konsekwentna. Najwyraźniej panicz Dobrzański potrzebuje szybkiej resocjalizacji. – Postanowiła, że na jutrzejszym spotkaniu nie przyzna się, że czytała o tym skandalu w popularnym brukowcu. Głównie dlatego, że nie chciała tym ludziom sprawiać przykrości. Na pewno wspomnienie o tym nie byłoby miłe.

Następnego dnia wsiadła w autobus i pojechała do Warszawy, Tam musiała się przesiąść, bo z Rysiowa nie miała bezpośredniego połączenia. Nigdy nie była w tamtych okolicach i musiała zapytać kierowcę o Jasnodworską.
 - Ja pani powiem, na którym przystanku wysiąść. Proszę usiąść tutaj z przodu.
Kiedy dojechali podziękowała kierowcy. Wysiadła i rozejrzała się. Niedaleko zobaczyła kolorowe balony i szyld.


Niezwłocznie pomaszerowała w kierunku otwartych na oścież drzwi. Weszła do środka i rozejrzała się ciekawie. W kącie przy stoliku dostrzegła starszą parę. On w eleganckim, szarym garniturze, ona w zgrabnym, granatowym kostiumiku. Przed nimi leżał bukiet czerwonych róż. Nieco onieśmielona podeszła do nich. Była ubrana niezwykle skromnie w kwiecistą sukienkę i sweterek. To były jej najlepsze rzeczy. Przywitała się z Dobrzańskimi.
 - Dzień dobry państwu. Nazywam się Ula Cieplak. To ze mną jesteście państwo umówieni – wyciągnęła rękę do Heleny a następnie do Krzysztofa, który wstał od stolika i wręczył jej bukiet.
 - To dla pani. Bardzo dziękujemy, że zechciała pani przyjść. Mieszka pani w Warszawie?
 - Niestety nie. Mieszkam w Rysiowie, to jakieś dwadzieścia kilometrów od centrum.
 - Czego się pani napije? Kawy, a może herbaty?
 - Poproszę kawę czarną bez cukru.
Krzysztof zamówił i uśmiechnął się dobrodusznie do Uli.
 - To ogłoszenie wydało się pani z pewnością dość nietypowe, bo rzadko się zdarza w dzisiejszych czasach, żeby to rodzice szukali żony dla syna. Niestety zostaliśmy postawieni w niezwykle niezręcznej sytuacji i doprawdy wstyd o tym mówić, ale nasz syn mocno nas rozczarował i to było jedyne wyjście, żeby wrócił na właściwą ścieżkę. Szukamy kobiety o mocnym charakterze, mającej własne zdanie i potrafiącej zapanować nad żywiołowym charakterem naszego syna. Nie ukrywam, że to będzie trudne zadanie a on najpewniej będzie stawiał opór. Szukamy kogoś, kto się nie zniechęci i podoła wyzwaniu. Oczywiście w każdej chwili może pani zrezygnować. Nie będziemy robić trudności i wynagrodzimy pani wszelkie niedogodności. Czy zechciałaby pani opowiedzieć coś o sobie?  

63 komentarze:

  1. Ulka zdecydowała się zadzwonić bo nie chce być już dłużej sama, czyli tutaj nie ma rodzeństwa? Jeśli czytała ten artykuł o Marku to wie z kim będzie mieć do czynienia a Dobrzańscy także nie mogą powiedzieć nic dobrego o swoim synu więc czeka ją trudne zadanie. Marek prawdopodobne gdy ją zobaczy to wyśmieje rodziców za ten wybór. W tym opowiadaniu Ula musi mieć silny charakter jeśli chce aby Marek się zmienił. Już nie mogę się doczekać ich pierwszego spotkania.;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. G.
      W tej historii Ula nie ma rodzeństwa. Wbrew pozorom jest kobietą o silnej osobowości. Tu za bardzo nie odbiega od tej serialowej. Pozornie krucha i często bezradna w rzeczywistości ma duszę wojowniczki, która nie poddaje się łatwo i walczy do samego końca. Te cechy charakteru bardzo jej się przydadzą. Z całą pewnością jej związek z Markiem nie będzie burzliwy. Ona ma w sobie całe pokłady wewnętrznego spokoju i jeśli ma walczyć z jego ciemną stroną, to będzie to walka na argumenty a nie na pięści.
      Bardzo dziękuje Ci za komentarz. Najserdeczniej pozdrawiam. :)

      Usuń
  2. Oj Ula i rodzice Marka będą mieli nie lada orzech do zgryzienia. A jeśli on zobaczy kogo mu rodzice wybrali to już w ogóle. No chyba, że Helena pomoże pannie Cieplak trochę się zmienić. Dobrze, że seniorzy nie próbowali niczego przed nią ukrywać. Chociaż to było by dość trudne. Bo przecież ich synuś był chyba już we wszystkich plotkarskich gazetach
    Pozdrawiam serdecznie
    Julita

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Julita
      Ula nie jest jakąś szkaradą, na widok której ludzie odwracają wzrok. Jest zupełnie przeciętna, choć swoje największe atuty ukrywa pod niemodnymi okularami i znoszoną odzieżą. Ogłoszenie, które przeczytała mówiło, że pod uwagę będą brane nie walory urody, ale atuty intelektualne i to był jeden z powodów, dla których zdecydowała się wykonać telefon do seniorów. Marek podejrzewa, że rodzice znając jego gust z całą pewnością nie wybiorą mu żony o niskim IQ i twarzy Barbie.
      Pozdrawiam Cię pięknie n bardzo dziękuję za wpis. :)

      Usuń
  3. Ten rok rzeczywiście powinien być dobry. Na początek opowiadanie o moich ulubieńcach, a teraz jeszcze nowa zapowiedź. Cieszę się i gratuluję;) Przesyłam pozdrowienia

    OdpowiedzUsuń
  4. Aż niemożliwe do uwierzenia, jak można się zmienić. W sumie wystarczy tak niewiele. Obecna Ulka chyba nie zachwyci Marka? A może przed spotkaniem z nim uda jej się przemiana? Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przemiany jako takiej nie będzie, bo Ula nie jest BrzydUlą. Ma tylko niemodne okulary i aparat na zębach. Trochę inaczej będzie wyglądać w sukni ślubnej, to oczywiste. Fakt jednak faktem, że na początku Markowi będzie przeszkadzał jej aparat.
      Bardzo dziękuję za wpis i serdecznie pozdrawiam. :)

      Usuń
  5. Ulka w serialu miała lepiej. Tam przynajmniej nie była taka samotna. Teraz jej się nie dziwię, że zareagował na ogłoszenie. Właściwie nie ma nic do stracenia. Jestem ciekawa ich spotkania. Z ogromną chęcią przeczytam kolejny odcinek. Pozdrawiam;) Iza

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Iza
      Samotność potrafi być upierdliwa jak gwóźdź w bucie lub bolący ząb. Ula trochę ma jej dość, ale też jest zbyt nieśmiała, żeby pójść np. do klubu i rozejrzeć się za jakimś facetem. Odpowiedź na to ogłoszenie jest trochę takim głosem desperacji i jednocześnie szansą, że być może uda jej się w końcu kogoś poznać i chociaż wie, że nad tym ktosiem trzeba będzie się pochylić, wykonać tytaniczną pracę u podstaw, po to, żeby zmienił się na lepsze, to jakoś to jej nie przeraża. Oczywiście bierze pod uwagę ewentualną porażkę, ale też mocno wierzy, że potrafi Marka zmienić. Uznaje to po prostu za rodzaj misji.
      Pozdrawiam Cię najserdeczniej i bardzo dziękuję za komentarz. :)

      Usuń
  6. No, no, no! Spotkanie z seniorami na razie bardzo miłe, ale jak to będzie z Markiem? On chce przechytrzyć rodziców i "żonę". Skoro prosił o cichy ślub, to chyba będzie cywilny? Łatwiej się z niego wyfiksować. Oj chyba będzie się modlić o szybkie skończenie tego roku? Czekam na next. Pozdrowienia;) Kara

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kara
      Co do ślubu, to mogę zdradzić, że będzie konkordatowy głównie dlatego, że Marek podświadomie sądzi, że to całe szukanie dla niego żony, to tylko takie straszenie, żeby się opamiętał i wziął na wstrzymanie. Krzysztof szybko wyprowadzi go z błędu i niejako da mu do zrozumienia, żeby zaczął życie traktować na serio. To będzie trudne do przełknięcia przez juniora, ale w końcu zgodził się na ten wariant i nie ma wyjścia.
      Pozdrawiam Cię cieplutko i bardzo dziękuję za komentarz. :)

      Usuń
  7. No proszę i niezawodna Pani Dąbrowska się pojawiła. Ciekawe co ona namiesza? Chyba nie zaszkodzi Uli? A może Bartuś zwietrzy duże pieniądze i pozbędzie się Niemki na rzecz Uli? Mam nadzieję, że jednak nie i że tym razem dadzą jej spokój. Oczekując na kolejny czwartek serdecznie pozdrawiam;) Jolka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jola
      Dąbrowskiej użyłam jako rysiowskiego elementu folklorystycznego. Hahaha. Na pewno nic nie namiesza. Bartuś ma czasami węch jak pies tropiąco-śledzący, ale tym razem niczego nie zwącha, bo przecież Dobrzańskich nie zna i nie wie kim są.
      Pozdrawiam Cię serdecznie i pięknie dziękuję za wpis. :)

      Usuń
  8. Biedni Krzysztof i Helena. Mieli okazję zobaczyć na własne oczy z jakimi dziewczynami Marek się zadawał. Dobrze, że pojawiła się Ula, bo inaczej serce Krzysztofa chyba by nie wytrzymało. Pozdrawiam Mira

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mira
      Ten casting faktycznie odarł seniorów ze złudzeń i uświadomił im, że ich syn ma poważny problem. Jest seksoholikiem i być może wymaga leczenia. Co do kobiet, to nie jest wybredny, byleby miały niskie IQ i ładną buzię.
      Dziękuję, że odwiedziłaś blog. Pozdrawiam najserdeczniej. :)

      Usuń
  9. Widać, że Mareczek nie będzie miał lekko. Rodzice i Ula nie popuszczą mu nic a nic. Ciekawe czy jeszcze coś nawywija przed ślubem? Pozdrowienia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mareczek miał lekko przez trzydzieści lat. Teraz nadszedł czas, żeby spoważnieć i traktować życie serio. Do ślubu zostało niewiele, zaledwie kilka dni, bo Dobrzańskim zależy, żeby nie zostawić synowi zbyt dużo czasu na wywołanie kolejnych skandali. Po prostu nie będzie miał czasu na wywijanie, bo wszystko będzie się działo w błyskawicznym tempie i ani się obejrzy a już będzie "szczęśliwym" małżonkiem.
      Pozdrawiam serdecznie i dziękuję za wpis. :)

      Usuń
  10. Zakładam, że Ula i Dobrzańscy się dogadają, ale przecież przed ślubem muszą być jakieś zaręczyny? Muszą się jakoś poznać. Ciekawe czy Marek nie będzie wymyślał jakiś niestworzonych historii aby randki się odbywały jak najrzadziej? Za jaki czas odbędzie się ten ślub? I czy rodzice Marka jakoś wytrzymają w zdrowiu do tego czasu? Do następnego. Pozdrawiam;) AB

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. AB
      Nie będzie żadnych randek. Nie ma na to czasu. Seniorzy nie pozwolą mu wytchnąć. Zaręczyny będą, ale bardzo nietypowe. Ślub odbędzie się w piorunującym tempie tak, żeby Mareczek nie miał czasu na myślenie.
      Pozdrawiam Cię pięknie i bardzo dziękuję za wpis. :)

      Usuń
  11. Czyżby trzynastka w tym przypadku przyniosła szczęście? I to nie tylko Dobrzańskim, ale przede wszystkim Markowi i oczywiście Uli? Skoro dwanaście poprzednich kandydatek było nie do przyjęcia, to seniorzy powinni być pod urokiem spokoju Uli. Ciekawe czy pod takim samym wrażeniem będzie Marek? Gorąco pozdrawiam Teresa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teresa
      Trzynastki czasami bywają szczęśliwe i tu tak będzie. Ula na pewno zrobi wrażenie na seniorach, natomiast znacznie mniejsze na Marku. To chyba w następnej części, o ile się nie mylę.
      Pozdrawiam serdecznie i bardzo dziękuję za wpis. :)

      Usuń
  12. To teraz rozumiem Ulę, ale nie rozumiem tych pozostałych dziewczyn. Skoro były takie wyuzdane, to bez trudu mogły znaleźć sobie jakiegoś faceta. Chyba, że liczyły na niezłe zadośćuczynienie? Przesyłam ciepłe pozdrowienia Daga

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Daga
      Niektóre z tych dziewczyn dobrze Marka znały, bo same szlajały się po klubach. Samo ogłoszenie, które zamieścili seniorzy było nietypowe i intrygujące, co skłoniło je do wykonania telefonu, chociaż dobrze wiedziały, że nie spełniają wymagań. Kiedy Krzysztof się przedstawiał, one od razu pokojarzyły, kto ma być mężem i wtedy już bez oporów umawiały się na rozmowę, bo liczyły na łut szczęścia. O święta naiwności! Ciasne horyzonty, ciasne umysły, chęć przygody, szczypta adrenaliny, wszystko, to kierowało tymi kandydatkami.
      Bardzo Ci dziękuję za wizytę na blogu. Najserdeczniej pozdrawiam. :)

      Usuń
  13. Fajne są te twoje notki. Cieszę się na kolejną zapowiedź. Pozdrowienia

    OdpowiedzUsuń
  14. aż za dobrze rozumiem Ule, samotność niekiedy jest przytłaczająca. Dodatkowo jeśli większość życia spędza się w domu szanse na poznanie drugiej połówki stają się minimalne. Trochę taki desperacki krok, wchodzić w aranżowany związek z nieodpowiedzialnym człowiekiem, dzieckiem w ciele dorosłego mężczyzny. Ula musi być bardzo pewna siebie. Zastanawiam się jedynie nad tym gdzie Ula z Markiem zamieszkają po ślubie? Jej dom w Rysiowie to nie luksusowe warunki do których Marek jest przyzwyczajony, jego mieszkanie? gdzie Ula dodatkowo znajdzie się w obcym dla siebie miejscu czy może z rodzicami Marka? ale wtedy pewnie nie mogliby pozwolić sobie na naturalność
    Ciekawy rozdział i fajnie się go czyta, ale i niedosyt co będzie dalej ... a tu cały tydzień przed czytelnikami
    pozdrawiam i życzę weny :)
    Kasia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kasiu
      Niestety nie mogę odpowiedzieć na Twoje pytania, bo musiałabym streścić Ci opowiadanie. I tak trochę już wyjawiłam odnośnie ślubu itp. Napiszę tylko, że Ula raczej odważna nie jest w sprawach damsko męskich. Jest raczej nieśmiała i wycofana. To, że odważyła się zadzwonić do seniorów wynikało z jej desperacji i przeraźliwej samotności, której ona ma już dosyć. Natomiast podjęcie decyzji, żeby wyjść za Marka, człowieka zepsutego, rozwiązłego i nieco skrzywionego moralnie, wyniknie już z całkiem innych przesłanek. Wrażliwą Ulę popchnie do takiego kroku kompletna bezradność Dobrzańskich. Po prostu ona potraktuje to jak misję, jak wyzwanie. Czy ta misja się powiedzie i z jakim skutkiem, to w następnych częściach.
      Serdecznie Ci dziękuję za komentarz i równie serdecznie pozdrawiam. :)

      Usuń
    2. dziękuje za odpowiedź, poczekam cierpliwie na kolejne rozdziały.
      Pani Małgosiu przeczytałam wszystkie Pani opowiadania, mam swoje ulubione do których wracam co jakiś czas. A Pani które lubi najbardziej?

      Usuń
    3. Kasiu
      Bardzo proszę bez "pani". To strasznie oficjalne, a przecież wszyscy jesteśmy tu po imieniu.
      Miło wiedzieć, że niektórzy wracają do opowiadań napisanych wcześniej. Mnie bardzo trudno jest wskazać to, które podoba mi się najbardziej. Jedne są bardziej udane, inne mniej, choć ja raczej nie jestem zadowolona tak do końca z żadnego z nich. Dużym sentymentem darzę moje pierwsze opowiadanie "Wariacje na temat...", choć nie jest wyjątkowe, nie najwyższych lotów i zawiera mnóstwo błędów. Lubię też "Pożółkłe kartki pamiętnika" a także to teraz publikowane, bo uważam, że wyszło całkiem nieźle, podobnie jak "Podróż przedślubna", która będzie dopiero publikowana za jakiś czas. Ciężko coś wybrać, bo trochę popełniłam tych opowiadań i nawet nie liczyłem ile ich jest. Chyba około 45? Ale oczywiście mogę się mylić.
      Pozdrawiam. :)

      Usuń
    4. Policzyłam. Jest ich 57. Dasz wiarę?

      Usuń
    5. Sama czasami coś piszę, mam nawet kilka opowiadań, ale z reguły trafiają do przysłowiowej szuflady. 57 to sporo, choć jak przeliczyłam to mi wychodzi 51 opowiadań opublikowanych na blogu, w tym 44 opowiadania z Ulą i Markiem oraz 7 z cyklu inne opowiadania. Chyba, że któreś pominęłam i nie przeczytałam lub wliczyłaś opowiadania do publikacji.
      Moim ulubionym jest "Wesprzyj się na mnie" i "Symfonia miłości"

      Usuń
    6. Tak, policzyłam je wszystkie łącznie z tymi do publikacji, bo też już są napisane. Akurat tych dwóch przez Ciebie wymienionych nie spodziewałabym się, że będą Twoimi ulubionymi. Każdy jednak preferuje coś innego, ale to dla mnie dobre wiadomości, bo jednak ludzie wciąż wracają do nich i to dla autora jest bardzo budujące. Nie pisz do szuflady, tylko wstawiaj na blog. Ja bardzo chętnie przeczytam i inni na pewno też.
      Pozdrawiam. :)

      Usuń
  15. Witaj Małgosiu,
    dwadzieścia siedem lat, piękny wiek, ale chyba nie dla Uli. Ona żyje jak siedemdziesięciolatka. Jest przeraźliwie samotna i chyba nieszczęśliwa, ale nie ma nawet czasu na myślenie o tym, by coś zmienić. Wnioskuję, że nie ma też obok niej Maćka? Czasami tak się zdarza, że tracimy kontakt ze swoimi znajomymi. W pewnym momencie każdy zaczyna żyć własnym życiem i nie ma czasu dla innych, co innego przyjaciele, na których zawsze można liczyć, ale Ula też ich nie ma? Życie jej nie rozpieszczało. Utrata rodziców jest zawsze bolesna, a w tak młodym wieku, to już w ogóle. Jej sieroctwo widać jak na dłoni. Nie ma z kim pogadać, pomartwić się, pośmiać się, po prostu zwyczajnie żyć. Może okazać się, że to nie ona Marka, tylko Marek ją uratuje przynajmniej od tej strasznej samotności. Dzięki niemu już poznała jego rodziców. Myślę, że obie strony przypadną sobie do gustu. Znowu będzie mogła mieć rodziców. A Marek, no cóż, wydaje mi się, że Ula jest na tyle rozsądna, że nie liczy z jego strony na miłość od pierwszego wejrzenia. Ona, w przeciwieństwie do Marka, nie ma zbyt wiele do stracenia, za to do zyskania całe mnóstwo np. uczuć bliskości innych osób. Przez doświadczenia życiowe Ula jest twardą kobietką i jeśli podejmie się trudu zmiany Marka, to byle co jej nie zniechęci, w tym żywiołowy charakter Marka:) Dziękuję za dzisiaj i czekam na ciąg dalszy rozmowy no i na spotkanie przyszłych małżonków. Serdecznie pozdrawiam i przesyłam mnóstwo uścisków:) Gaja
    ps. fajnie, że jest nowa zapowiedź:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gaju
      W tym opowiadaniu Maćka nie ma. Nie ma żadnych koleżanek i przyjaciół. Ula osierocona przez rodziców jest sama jak przysłowiowy palec. Z każdym rokiem samotność coraz bardziej ją uwiera i rodzi się tęsknota za kimś, kto byłby tuż obok i wsparł czasem, wysłuchał lub pocieszył. Przez siedzenie i pracę w domu ona nie ma okazji nikogo poznać. Żyje jak pustelnica a to ogłoszenie może być dla niej szansą na poznanie kogoś i jakby mniejsze znaczenie ma fakt, że ten ktoś nie jest idealnym kandydatem na partnera i należy go najpierw wychować.
      Cieszę się, że znalazłaś czas na przeczytanie rozdziału i komentarz. Bardzo za to dziękuję i przesyłam moc uścisków. :)

      Usuń
  16. Rzeczywiście, siedząc w domu trudno kogoś poznać. W zamierzchłych czasach panny miały swoje bale, na których były przedstawiane towarzystwu. Obecnie trzeba się tym samemu zająć. Jak ktoś jest nieśmiały, to ma pod górę. Zostają jeszcze portale np. randkowe, ale to może być trochę niebezpieczne i strasznie długo trwa. Więc, suma summarum, skorzystanie z zapomnianej formy swatów może być niezłym rozwiązaniem dla wszystkich zainteresowanych. Trochę śmiesznie i zarazem strasznie to wygląda, że najpierw rozmawia się z rodzicami, a dopiero później z przyszłym małżonkiem. Ale Dobrzańscy powiedzieli, że Ula będzie mogła w każdej chwili się wycofać, więc może będzie dobrze? Do następnego czwartku Pozdrowienia. Edyta

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Edyta
      Sytuacja jest niecodzienna, ale też wynikająca z ogromnej desperacji Dobrzańskich. Takie ogłoszenie może wprawić w zdumienie niejedną osobę, ale oni nie widzą już innej szansy, by ich syn wrócił na porządną drogę i nie za bardzo mają pomysł jak go zmienić. Umowa seniorów z Ulą, to rodzaj kontraktu, który może wypalić lub nie. Ona ponosi największe ryzyko, więc na pewno będą ją chcieli w jakiś sposób zabezpieczyć. Tylko tyle na razie mogę powiedzieć.
      Pozdrawiam Cię najserdeczniej i bardzo dziękuję za komentarz. :)

      Usuń
  17. Jeśli dojdzie do ich ślubu to za pewne Mareczek nie będzie chciał jej pocałować. Jeśli planujesz ślub, bo może będą tylko narzeczeństwem? Jeśli Marek jest takim casanovą to zapewne jak ją zobaczy to padnie. Przystojny facet oblegany przez kobiety jest teraz z niezadbaną kobietą. Już widzę jak brukowce będą o tym pisać. Tylko żeby sama z kandydatek się nie wygadała, że rodzice Dobrzańskiego szukają dla syna żony. Bo wtedy będzie skandal i wszyscy będą o tym mówić. To kolejny rozdział i ich spotkanie? :)
    Marku,szefie,prezesie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aneta
      Nie będą narzeczeństwem, bo to nie jest wyjście. On już miał narzeczoną i zdradzał ją na lewo i na prawo. Na pewno będzie ślub i chociaż nie jest on gwarancją, że Marek nie będzie zdradzał żony, to akt małżeński jest dokumentem potwierdzającym niejako trwałość związku, a z tego raczej ciężko się wywinąć, bo przez jego podpisanie podejmuje się jakieś zobowiązania wobec żony czy męża. Narzeczoną można porzucić, a żonę już nie tak łatwo i trzeba się trochę pomęczyć i ponieść realne koszty.
      Ula nie jest zaniedbaną kobietą. Jest biedna i nosi skromne ubrania, ale to nie znaczy, że świadomie jest zaniedbana. Co do wyjawienia przez potencjalne kandydatki na żonę dla Marka tajemnicy tego ogłoszenia, to od czego macie wyobraźnię? Nie tak trudno wyobrazić sobie, że Krzysztof zobowiązał ich do tajemnicy, kazał podpisać zobowiązanie, że jej nie zdradzą, bo inaczej poniosą konsekwencje i zapłacił im za milczenie. To dość proste, prawda? Niestety spotkanie z Markiem na początku czwartej części. Sprawdziłam, bo nie bardzo pamiętałam.
      Pozdrawiam serdecznie i bardzo dziękuję za komentarz. :)

      Usuń
  18. Mnie jeszcze zastanawia czy będzie noc poślubna? Wiadomo że Ulka się Markowi nie spodoba ale on biedak ma swoje potrzeby. Oczywiście może sobie znaleźć kogoś ale to może być teraz trudne bo jeśli ta informacja dotrze do rodziców to będzie miał przechlapane.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. G.
      Na temat nocy poślubnej milczę jak głaz. Musisz uzbroić się w cierpliwość.

      Usuń
  19. Jednak zgłosiły się kandydatki i to jakie. Biedny Krzysztof mało nie przypłacił tych rozmów jeszcze większym rozstrojem zdrowia. Dobrzańscy chyba nie spodziewali się, że te rozmowy mogą być tak mało przyjemne. Muszą świecić oczami za zachowanie Marka. On jest taki beztroski. Ciekawe czy kiedykolwiek zrozumie jak źle postępował i czy przyjdzie mu do tej pustej głowy żeby szczerze przeprosić rodziców? Ciężkie chwile przed Ulą. Marek tak łatwo nie da się ujarzmić, ma zbyt dużo pokus. I nie myślę tylko o pięknych dziewczynach, ale przede wszystkim myślę o Sebastianie. Ciekawe jak długo obaj wytrzymają bez balowania? Do następnego czwartku Pozdrawiam;) Ola

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ola
      Marek i Sebastian to dwaj złoci chłopcy. W pracy się obijają do granic możliwości za to kasę biorą astronomiczną, więc mają za co używać życia. Stać ich na klubowe szaleństwa i na wyluzowane panny. Są zepsuci i rozwiąźli. Tak mocno wsiąkli w to klubowe towarzystwo, że praktycznie innego życia nie znają, podobnie jak innych rozrywek, tych bardziej kulturalnych. Zreformowanie takiego człowieka niemal graniczy z cudem, bo ma już swoje złe przyzwyczajenia i niechętnie z nich rezygnuje. Ula idzie na wojnę z jego mroczną stroną i sama jest pełna obaw, czy zdoła ją wygrać.
      Najserdeczniej Cię pozdrawiam i bardzo dziękuję za komentarz. :)

      Usuń
  20. Jak się domyślam, z desperacji seniorów i Uli może wyjść coś dobrego. Co prawda jeszcze długa droga przed nimi, ale resocjalizacja zazwyczaj dość długo trwa. Najważniejsze aby się udało. Ciekawi mnie czym Ulka go przekona do zmiany zachowania? Rodzice już właściwie wszystkiego próbowali i się nie udało. A może Marek po prostu dorośnie i przestanie go interesować ciągłe balowanie? Przecież już nie ma dwudziestu lat i kiedyś należy dorosnąć. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nawracanie Marka to jak "poskromienie złośnicy" u Szekspira. Będzie długie, trudne i czasem bolesne, bo i materiał ciężki do obróbki. Na szczęście Ula posiada nieprzebrane pokłady cierpliwości i uporu więc tak prędko się nie zniechęci. Jak pisałam już wcześniej Ula nie będzie wywierać na Marku żadnej presji, bo jest zbyt łagodna. Nie będzie też awantur, chłosty, biczowania i zakuwania w dyby. A co będzie, wkrótce się przekonasz.
      Bardzo dziękuję za wizytę na blogu. Serdecznie pozdrawiam. :)

      Usuń
  21. Można być samemu z wyboru, ale to zupełnie co innego od samotności, na którą nie mamy wpływu. Ula była tak zajęta nauką, pokonywaniem przeszkód, że nawet nie zauważyła jak zrobiło się wokół niej pusto. Myślę, że odpowiedź na ogłoszenie nie była tak do końca przemyślana, wynikła z potrzeby chwili, ale może być pierwszym krokiem do wyjścia z samotności. Rodzina Dobrzańskich, to uczciwi ludzie, nie skrzywdzą Uli, a dzięki nim może Ula chociaż znajdzie lepszą pracę? A może z biegiem czasu i uda się znaleźć miłość? Pozdrawiam i do następnego razu;) Nina

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nina
      Oczywiście, że Ula poczła na pełen spontan upatrując w odpowiedzi na ogłoszenie szansy na przełamanie złej passy i znalezienie jakiejś przyjaznej duszy. Sama mówiła o sobie, że zawsze była taka akuratna, poukładana z narzuconą samej sobie samodyscypliną. Raz mogła zrobić coś szalonego i kompletnie niezgodnego z zasadami, których się trzymała od zawsze. Teraz, kiedy już powiedziała "A", musi powiedzieć "B". Na pewno miłość nie spadnie na nią jak grom z jasnego nieba. Ona ma do wykonanie zadania i tego będzie się trzymać.
      Pozdrawiam Cię serdecznie i pięknie dziękuję za wpis. :)

      Usuń
  22. Muszę stwierdzić, że ze znalezieniem pracy nic się nie zmieniło. Niby liczy się tylko wiedza, doświadczenie, umiejętności. Wiemy dobrze, że liczy się również płeć, wiek i wygląd, ale bez znajomości, to i laureat nagrody Nobla miałby problem. Bo wtedy ma się zbyt wysokie umiejętności. Podziwiam osoby prowadzące własną małą działalność, bo są sami a muszą się znać na wszystkim, pilnować terminów. A najważniejsze, muszą zarobić chociaż tyle aby opłacić ZUS, podatki itp. Nie jest to proste, chociaż najczęściej osoby takie harują jak woły. Życzę Uli aby znalazła pracę u kogoś. Też pewnie będzie ciężko pracować, ale przynajmniej będzie wiedziała ile pieniędzy będzie miała każdego miesiąca. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja myślę, że teraz jest jeszcze gorzej niż było na rynku pracy kiedyś. Nadal uprzywilejowani są mężczyźni, ale najgorszy jest nepotyzm, który w ostatnich latach osiągnął Himalaje absurdu, a wszystko dzięki "dobrej zmianie" i rządowi znajomków, kolesi, krewnych i innych pociotków. Przykład zawsze idzie z góry i na nieszczęście dla tego kraju kto tylko może, szuka znajomości. Nie mówię, że dawniej tak nie było. Było od zawsze, ale w tej chwili skala zjawiska jest przerażająca. Ula miała pecha w szukaniu zatrudnienia, ale takich kobiet jak ona jest teraz mnóstwo niestety.
      Pozdrawiam pięknie i dziękuję za komentarz. :)

      Usuń
  23. Zastanawiam się czy Dobrzańscy od samego początku myśleli o ewentualnym zadośćuczynieniu dla żony Marka, czy też wpadli na ten pomysł dopiero po przeprowadzeniu tych dwunastu rozmów. Przekonali się, że znalezienie przyszłej żony dla syna nie jest taką prostą sprawą. Ciekawe jak Ulka zareaguje na taką propozycję. Ona przecież nigdy nie była interesowna. Mam nadzieję tylko, że się nie obrazi? Interesuje mnie też czy młodzi pojadą w jakąś podróż poślubną, ale chyba nie, skoro, jak piszesz, zaręczyny i ślub w takim pośpiechu? Szkoda Ulki. Wszystko bez uczucia miłości. Każda dziewczyna raczej wyobraża sobie takie ważne momenty bardziej romantycznie. No ale cóż, przysłowie mówi, że jak się nie ma, co się lubi, to się lubi, co się ma. Do czwartku;) Pozdr

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Założenie było takie, że to oni poszukają żony dla syna. Jeśli przez rok on się nie zmieni, lub nie pokocha kobiety, którą poślubi, wtedy dojdzie do rozwodu, a wybranka dostanie zadośćuczynienie finansowe, za nazwijmy to, straty moralne. Z takim obwarowaniem Krzysztof przyszedł już do firmy i proponował Markowi te dwa warianty. Senior po przeczytaniu tego skandalicznego artykułu i obejrzeniu nagich zdjęć syna miał całą noc, żeby wymyślić sposób na jego dalsze życie.
      W następnych częściach opisuję także reakcję Uli na ten właśnie warunek, więc cierpliwości.
      Pozdrawiam serdecznie i bardzo dziękuję za wpis. :)

      Usuń
  24. Obstawiam, że skoro zaręczyny i ślub będzie w ekspresowym tempie, to państwo młodzi zamieszkają pod czujnym okiem seniorów. Dobrzańscy chyba mają ten wielki dom? W nim zmieściłyby się nie tylko dwie rodziny bez uszczerbku dla każdej z nich. Krzysztof i Helena będą chcieli mieć baczenie na swojego syna, prawda? Ale w takim przypadku, to Marek będzie się czuł jak w klatce. Wiem, że zasłużył, ale ciągłej kontroli mu współczuję. Czekam na kolejny rozdział. Pozdrawiam;) Ada

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ada
      Przykro mi, ale nie trafiłaś. Nie taki scenariusz wymyśliłam. Marek nie będzie pod niczyją kontrolą, bo to bez sensu. On sam powinien się kontrolować i sam dochodzić do prawidłowych wniosków. Nawet jeśliby było tak jak piszesz, to przecież i tak wymyśliłby sposób, żeby urwać się do klubu i zaliczyć panienkę. Ludzie w takich sytuacjach potrafią być bardzo kreatywni.
      Bardzo dziękuję Ci za komentarz. Najserdeczniej pozdrawiam. :)

      Usuń
  25. Ślub ma odbyć się szybko i jednocześnie będzie kościelny, a co na to ksiądz? Zdaje się, że powinny wyjść jakieś zapowiedzi przedślubne i to chyba dwa razy, do tego jakiś kurs przedmałżeński, więc trochę to musi potrwać. Chociaż może Dobrzańscy mają zaprzyjaźnionego duchownego lub z innej strony, "co łaska" będzie odpowiednia to i wówczas wszystko można zrobić i przyspieszyć. Ale skoro Marek niezbyt się garnie do ślubu, to ciężko go będzie namówić na wizytę u księdza. Ciekawe jak to rozwiązałaś? Przesyłam pozdrowienia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszystko w związku ze ślubem będzie tak jak być powinno. Przeczytasz i o zapowiedziach i o reakcji księdza. Kursu przedmałżeńskiego nie będzie, bo osobiście uważam to za totalną głupotę. Mówi się na nim o prokreacji, o planowaniu ciąży, podczas gdy w tym tłumie kursantów co najmniej połowa przyszłych żon ma już brzuchy pod samym nosem. Kurs więc odpuściłam. Seniorzy mają wielu ustawionych znajomych, ale nie ma wśród nich księży. Kombinuj dalej. Hahaha.
      Pozdrawiam Cię serdecznie i dziękuję za wpis. :)

      Usuń
  26. Kolejna część i kolejne niespodzianki. Chodzi mi o to, że Ula nie ma rodzeństwa ani rodziców, a po pierwszej części myślałam, że w ten układ pójdzie ze względu na rodzinę. Samotności na pewno nie obstawiałam, ale jakimś tam powodem jest. Poza tym swoim związkiem przebije Dąbrowską , Bartusia i Niemkę.
    Pozdrawiam miło.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. RanczUla
      Z samotności niektórym potrafi się pomieszać w głowie. Dziczeją, bo czują się zupełnie wyalienowani. Każdy sposób jest dobry, żeby odbić się od takiej ściany. Aranżowane małżeństwo też pewnie nim jest. Ula najpierw miała tylko ten jeden powód - samotność, a teraz po rozmowie z seniorami uznała, że ma też misję.
      Bardzo dziękuję za wpis i najserdeczniej Cię pozdrawiam. :)

      Usuń
  27. Wariant pierwszy seniorów Dobrzański wydaje się lepszy Marek na własnej skórze poczułby ile trzeba harować być coś mieć, musiałby zrezygnować z luksusowego życia ,wygody ,a także wiele pewnie zapomniałoby o nim ( zwłaszcza kobiety patrzące na pozycję i zasobność portfela) byłby sam jak palec skazany na siebie. Kubeł zimnej wody przydałby mu się i niezła nauczka ,a żona...hm...oby Ulka okazała się straszną zołzą. Z takim cackać się nie można. Pewnie zdradzi ją przy najbliższej możliwej okazji ,a ona ,kiedyś pożałuje ,że zgodziła się w akcie desperacji ,bo czuje się strasznie samotna ,bo nie ma nikogo bliskiego ,zero przyjaciół ,rodziny.Wyjść za takie głupiego osła oglądającego się tylko za dupami. (sorry za określenie). I który sieczkę ma zamiast mózgu. Liczę jednak ,że uda się jakiś cudem Ulce go ,,wychować''.Ciekawe jestem ,co wymyśliłaś dalej. Pozdrawiam serdecznie :).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Justyna
      Oczywiście, że pierwszy wariant byłby lepszy, ale seniorzy biorą wszystkie możliwości pod uwagę, bo jeśli on się nie sprawdzi? Jeśli okaże się, że Marek jest tak bardzo mocno nie zaradny, że skończy jako zwykły lump pod mostem? On sam też obawia się takiej sytuacji i dlatego wybiera wariant drugi. Ula nie okaże się zołzą i w pewnym momencie da to Markowi do myślenia. Nawet głupiego osła można zmienić, jeśli podejdzie się do tego umiejętnie. Ula będzie działać raczej intuicyjnie, a jej metody zweryfikuje czas.
      Bardzo dziękuję Ci za komentarz i najserdeczniej pozdrawiam. :)

      Usuń
  28. Jestem bardzo ciekawa czy Markowi spodoba się Ula. Pozdrawiam bardzo serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W tej historii Ula jest zupełnie przeciętna. Wprawdzie nosi aparat na zębach i niemodne okulary, ubiera się niezbyt gustownie, ale to głównie dlatego, że nie zarabia kokosów. Ona będzie wyglądała trochę inaczej, gdy pozna Marka. Nieco lepiej niż teraz, ale i tak nie zrobi na nim jakiegoś spektakularnego wrażenia.
      Bardzo dziękuję Ci, że zajrzałaś i przeczytałaś. Serdecznie pozdrawiam. :)

      Usuń
  29. Gosiu, kochana! Witaj po mojej długiej nieobecności! Jak zwykle liczyłam na małe cudeńko i się nie zawiodłam! :) Czekam na rozwój akcji. Wiem, że lubisz sielankę, więc będzie na pewno miło i wszystko skończy się happy endem! :) Tymczasem zapraszam Cię do mnie, coś tam naskrobałam, liczę na szczerą ocenę - być może się już wypaliłam...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Natalia
      Mam nadzieję, że po tak długiej przerwie raczej nabrałaś zapału i przyszło Ci do głowy mnóstwo pomysłów, więc o wypaleniu nie ma mowy. Byłam już na Twoim blogu, ale jeszcze nie skomentowałam. Będę chyba musiała przeczytać opowiadanie od początku, bo nie pamiętam o co w nim chodzi. Szkoda, że nie dałaś na początku jakiegoś krótkiego streszczenia. Oczywiście wstawię komentarz, ale najpierw zagłębię się w lekturę tej historii, żeby nie napisać głupot.
      Pozdrawiam Cię serdecznie i mam nadzieję, że tym razem wróciłaś na dłuższy czas. :)

      Usuń