Łączna liczba wyświetleń

sobota, 3 lutego 2018

ZŁE NAWYKI - rozdział 6



KOCHANI

Ponieważ rzadko rozpieszczam Was jakimś bonusem za Waszą aktywność na blogu, postanowiłam trochę nadrobić to karygodne niedopatrzenie i uraczyć Was kolejną częścią opowiadania. Mam nadzieję, że przyda Wam się taka odrobina przyjemności na weekend.
Pozdrawiam Wszystkich.

ROZDZIAŁ 6


Następnego dnia tuż po śniadaniu ruszyli do term. Marek wykupił karnet na cały dzień. Zaczęli od zabiegów w SPA. Ula po raz pierwszy doświadczała czegoś podobnego. Odprężyła się i zrelaksowała, ale nie sądziła, że miałaby to powtórzyć. Dla niej to była strata czasu i niepotrzebnie wydane pieniądze. Po zabiegach poszli na basen. Kiedy wyszła z przebieralni Marek po prostu wstrzymał oddech. Nie podejrzewał, że ona będzie tak idealnie proporcjonalna. Już wcześniej docenił jej długie, zgrabne nogi, a teraz stwierdził, że i cała reszta jest bez zarzutu. Szczupłe biodra, wąska talia, płaski brzuch i ładnie uformowany biust zupełnie zaspokajały jego wyrafinowany gust. 


Weszła do basenu dołączając do niego. Przepłynęli razem kilka długości i po pół godzinie przebrawszy się ruszyli do groty solnej. Po niej Ula już miała powyżej uszu tych luksusów. Nieco znudzona oznajmiła Markowi, że jeśli chce, może wykorzystać karnet do końca, ale ona ma dość na dzisiaj.
 - Gdybym miała spędzić w ten sposób cały tydzień zanudziłabym się na śmierć. Tu przecież jest tyle innych atrakcji. Termy, to lenistwo i gnuśność. Ja nie potrafię tak funkcjonować. Muszę mieć jakieś zajęcie. Jak chcesz, to zostań. Ja kupię po drodze przewodnik i wrócę do pensjonatu – odwróciła się na pięcie chcąc odejść, ale zatrzymał ją łapiąc za ramię.
 - Ula poczekaj… Może najpierw zjemy jakiś obiad? W brzuchu mi burczy. Widziałem też kiosk z pamiątkami i może tam dostaniemy przewodnik.
 - W takim razie chodźmy. Mam dość tego miejsca.
Zupełnie jej nie rozumiał. On uważał, że miejsce jest idealne, warunki komfortowe do wypoczynku i błogiego nic nierobienia. Nie chciał jednak się kłócić o takie błahostki. Zjedli obiad i ruszyli do pensjonatu. W kiosku z pamiątkami było wszystko. Koks, mydło i powidło, także przewodniki. Kupili jeden z dużą ilością opisów i już w pokoju Ula zaczęła go wertować. Marek wyciągnął się na łóżku podkładając sobie ręce pod głowę.
 - Moglibyśmy jutro podjechać do Palenicy Biełczańskiej. To jakieś pół godziny stąd. Tam jest parking. Zostawilibyśmy samochód i spacerkiem poszlibyśmy do Wodogrzmotów Mickiewicza. To dwa i pół kilometra. Stamtąd jest szlak do Doliny Pięciu Stawów a potem na Zawrat. Stawy na zdjęciach wyglądają cudnie. Bardzo chciałabym je zobaczyć.
 - A jak to daleko?
 - Piszą, że sześć i pół kilometra.
 - Sześć i pół kilometra? Ula, nie damy rady przejść takiej długiej i trudnej trasy. Nie mamy wprawy we wspinaczkach.
 - To nie Himalaje Marek. Będzie trochę pod górę i trochę z góry. Po płaskim też. Jak nie damy rady, to zawrócimy. Aż tak bardzo nie lubisz się spocić? Trochę wysiłku ci nie zaszkodzi. Wręcz przeciwnie. Na pewno wyjdzie ci na zdrowie. Spójrz na mapę – podeszła do Marka i przysiadła na skraju łóżka.


 - Poszlibyśmy do Wodogrzmotów Mickiewicza, stamtąd zielonym szlakiem przez Dolinę Roztoki, potem skręcilibyśmy w lewo i czarnym szlakiem dotarlibyśmy do Doliny Pięciu Stawów i do schroniska. Tam zjedlibyśmy i trochę odpoczęli, a potem ruszylibyśmy dalej niebieskim szlakiem do Polany Włosienica, na której zatrzymują się bryczki wożące turystów nad Morskie Oko. A dalej już łatwizna, bo zeszlibyśmy do parkingu jezdnią. To będzie fajna wycieczka i na pewno coś o wiele lepszego niż leżenie w saunie.
Marek skrzywił się. Nie bardzo uśmiechała mu się ta łazęga.
 - Niech ci będzie, ale żebyś nie jęczała mi po drodze, że nogi cię bolą, bo nie mam zamiaru cię nieść.
Uśmiechnęła się uradowana.
 - Bez obawy. Na pewno nie będę narzekać, bo to nie w moim stylu. Naprawdę doceniam to, że się zgodziłeś. Jutro wstajemy o świcie, bo później trudno o wolne miejsce na parkingu.


Niestety szybko się okazało, że to Marek jest tym, który zaczął marudzić pierwszy. Trasa do Wodogrzmotów Mickiewicza była łatwa. Szli cały czas asfaltową drogą i dotarli tam w przeciągu pół godziny. Chwilę postali podziwiając wartko płynącą wodę. Marek porobił trochę zdjęć Uli na tle wodospadu, a później poprosił jakąś kobietę, żeby sfotografowała ich oboje. Przytulił Ulę do swojego boku i szeroko się uśmiechnął.


Potem ruszyli dalej, ale droga już nie była tak wygodna. Była stroma i wyboista. Nieprzyzwyczajony do wysiłku Marek sapał jak kowalski miech i za każdym razem kiedy się poślizgnął lub potknął, klął pod nosem jak szewc. Ula tego nie widziała i nie słyszała, bo szła przed nim skupiając się na równym oddechu i równym tempie marszu. Teraz wędrowali już Doliną Roztoki. Droga stała się łagodniejsza i nie tak męcząca. Doszli do rozwidlenia szlaków i skręcili w lewo wchodząc na ten oznaczony na czarno. Niestety wciąż było pod górkę i to przez bite dwadzieścia minut. Wielkie kamienie o ostrych krawędziach nie ułatwiały wędrówki. Marek miał po dziurki w nosie tej wspinaczki. Jego ciało lepiło się od potu a zmęczone nogi drżały. Ula dotarła do końca szlaku i zatrzymała się przy imponującej ścianie skalnej oglądając się za siebie. Marek został daleko w tyle. Trochę ją to niepokoiło. Sądziła, że skoro wygląda na wysportowanego faceta, to ma dobrą kondycję i dość siły, żeby pokonać taką trasę.
Głośno dysząc dotarł do niej i usiadł ciężko na jednym z kamieni. Zdjęła z ramion niewielki plecak i wyciągnęła z niego butelkę wody mineralnej, i paczkę nawilżających chusteczek.
 - Masz. To ci trochę pomoże. Odsapnij. Już mamy niedaleko.
Opróżnił łapczywie pół butelki i spojrzał na żonę.
 - Jak ty to robisz, że nawet się nie pocisz?
 - Jestem przyzwyczajona. To znaczy nie do wycieczek górskich, ale do wysiłku w ogóle. Lubię czasem popracować fizycznie. Po ciężkiej pracy człowiek jest zmęczony, ale w przyjemny sposób. To zupełnie inny rodzaj zmęczenia niż przy wysiłku umysłowym. Moim zdaniem bardziej satysfakcjonujący.
 - Zupełnie nie rozumiem, co w tym przyjemnego – burknął pod nosem. Zignorowała to jego gadanie.
 - Możemy iść dalej? - Marek ociężale podniósł się z kamienia i bez słowa ruszył.

Wreszcie dotarli do doliny. Ula wzięła od Marka aparat i uwieczniała na zdjęciach to surowe piękno. Była gotowa iść dalej do przełęczy Zawrat, ale Marek wyglądał na zupełnie wykończonego i nie miała sumienia ciągnąć go aż tam. I tak sporo czasu zajmie im powrót do samochodu.


- Jesteśmy przy schronisku. Jeszcze tylko trochę wysiłku i odpoczniesz. Wesprzyj się na mnie – przełożyła mu rękę na swoje ramiona. Powoli dotarli na miejsce. Usadziła go przy stoliku i poszła zamówić dla nich posiłek i kawę. Wierzyła, że jak Marek zje i napije się mocnej kawy, jakoś stanie na nogi.
Na tacy przyniosła gorący rosół i dwa talerze gołąbków z pomidorowym sosem, i tłuczonymi ziemniakami. Wróciła jeszcze po sztućce i kawę. Jedli w milczeniu. Marek zsunął buty z nóg i odetchnął z ulgą. Piekły go stopy jakby ktoś przykładał do nich żywy ogień.
 - Ja chyba nie dam rady iść dalej Ula – powiedział cicho. - Przepraszam cię, ale nie sądziłem, że będzie aż tak ciężko. Mam wrażenie, że moje nogi są z drewna. Bolą mnie stopy i drżą mi łydki. Nie przypuszczałem, że jesteś aż tak silna. Naprawdę cię podziwiam.
 - To co chcesz zrobić? Przecież jakoś musimy dostać się do samochodu – zmartwiła się.
 - Wiem, ale wiem też, że nie dotrę do niego. Oni tu mają pokoje do wynajęcia. Możesz zapytać, czy mają coś wolnego? Przenocowalibyśmy i jutro ruszylibyśmy dalej.
Podniosła się od stolika.
 - No dobrze…, zapytam.
Rozmowa z kierowniczką schroniska nie przebiegała pomyślnie i Ula zaczęła tracić nadzieję, że coś wskóra.
 - Mąż ma opuchnięte nogi i pęcherze na stopach. Ledwie tu dotarł. Nie jest w stanie iść dalej. Błagam panią. Możemy przenocować nawet na materacu. Przecież nie doniosę go na własnych plecach do parkingu.
 - Pani nie rozumie. Ludzie zanim tu przyjadą robią rezerwację pokoi. Jest sezon i mamy pełne obłożenie.


Ula rozpłakała się. Nagle poczuła się zupełnie bezradna i bezsilna. Zrezygnowana chciała wyjść, ale kobiecie zrobiło się jej żal i zatrzymała ją.
 - Mamy służbówkę, ale jest tam tylko jedno wąskie łóżko. Mogę wam dać koce i poduszki.
Ula uśmiechnęła się przez łzy.
 - Bardzo pani dziękujemy oboje i jesteśmy pani ogromnie wdzięczni. Pokaże mi pani, gdzie jest ten pokój?
Był rzeczywiście maleńki, ale Ula nie narzekała. Najważniejsze, żeby Marek odpoczął i mógł jutro ruszyć dalej.
Wracając do niego kupiła w punkcie udającym kiosk z gazetami, aptekę i sklep z pamiątkami w jednym wełniane skarpety, dwie rolki elastycznego bandaża, jakąś maść i sporo plastrów z opatrunkiem. Przeczuwała, że na pewno się przydadzą. Usiadła przy stoliku i zmartwiona spojrzała na męża. Był bardzo blady i najwyraźniej cierpiał.
 - Płakałaś? – przyjrzał jej się uważnie marszcząc brwi.
 - Nie, nie… Nie ma wolnych pokoi, ale udało mi się załatwić służbówkę z jednym łóżkiem. Jeśli wypiłeś kawę to chodźmy. Zrobię ci opatrunki i położysz się.
Na bosaka dotarł do pokoju. Jego mikroskopijne rozmiary przyprawiły go niemal o klaustrofobię.
 - Nie zmieścimy się na tym łóżku – stwierdził z powątpiewaniem.
 - Ty się zmieścisz. Ja prześpię się na podłodze.
 - Nie mogę się na to zgodzić. Przynajmniej spróbujemy.
 - Usiądź. Przyniosę jakąś miskę z ciepłą wodą. Musisz wymoczyć stopy i dopiero zrobię ci opatrunek.
Pęcherze zdążyły popękać. W niektórych miejscach miał skórę zdartą do krwi. Ostrożnie posmarowała poranione stopy maścią i owinęła je bandażami.
 - Kupiłam ci wełniane skarpety. Jutro poprzyklejam plastry i założysz je. Mam nadzieję, że dasz radę iść. Kupiłam też taką góralską laskę. Nie na pamiątkę, ale po to, żebyś mógł się na niej oprzeć. Powinno być ci lżej. Połóż się teraz. Ja wezmę aparat i poszwendam się po okolicy.

Zostawiła go samego. Ułożył się wygodnie nakrywając kocem. Pomyślał, że Ula jest naprawdę niezwykłą kobietą. Bardzo troskliwą i współczującą. Jeszcze nigdy żadna z tych, z którymi miał do czynienia nie zajęła się nim z taką dbałością i opiekuńczością. Nawet Paulina nie miała za grosz współczucia dla niego. Nie był dla niej dobry, ale opiekował się nią kiedy była chora. Ona nigdy nie wykazała nawet minimum zainteresowania, gdy leżał w łóżku rozpalony gorączką. Ojciec miał rację. Ula była naprawdę wyjątkowa. W jej drobnym ciele kryło się wielkie serce i duch wojownika. Nigdy wcześniej nie znał nikogo podobnego. Czym jeszcze go zaskoczy?

64 komentarze:

  1. Dzięki za niespodziankę;) Jak czytam o sapaniu Marka, to tak, jakbym widziała siebie, hahaha;) Współczuję mu. Widoki cudowne, ale dla osoby, która niewiele ma ruchu w ciągu roku jest to bardzo ciężkie zadanie. Co nie oznacza, że nie do pokonania;) Trochę mu współczuję mu też z tego powodu, że okazał swoją słabość przed Ulą, a tak się puszył! Serdecznie pozdrawiam Regina

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Regina
      Jak to mówią, nie chwal dnia przed zachodem słońca. Marek zawsze pewny siebie i tym razem nie wykazał pokory przed wyzwaniem. Sądził, że to Ula wymięknie pierwsza, a tu niespodzianka, bo góry utarły mu nosa i przy okazji stopy. Trasa wymaga wysiłku a zwłaszcza ten trudny odcinek czarnego szlaku. On najbardziej daje w kość. Warto jednak się poświęcić dla tych pięknych widoków.
      Bardzo dziękuję za komentarz. Nie spodziewałam się tak szybkiego odzewu. Pozdrawiam Cię serdecznie. :)

      Usuń
  2. Ale plama, hihihi;) Taki twardziel i co? Dla Ulki to bułka z masłem, a panicz Dobrzański potrzebuje lektyki!? Do następnej niespodzianki;) Pozdrowienia. Edyta

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Edyta
      Rozwaliłaś mnie tą lektyką. Hahaha. Trasa nie jest łatwa, ale trzeba ją przejść rozsądnie. Trzymać w ryzach oddech i stawiać długie, ale wolne kroki. Po prostu zachować rytm. Marek tego nie zrobił i w końcu zaczął odstawać. Ma posturę sportowca, ale jednak z formą nie najlepiej.
      Pozdrawiam Cię pięknie i bardzo dziękuję, że znalazłaś czas w sobotni wieczór.

      Usuń
  3. Warto zaglądać, dziękuję;) Nie powinnam, ale muszę przyznać, że ten rozdział bardzo mnie rozśmieszył. Dwa biedactwa;) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozdział jednak był zabawny mimo wszystko. I masz rację. Mamy dwa biedactwa. Jedno - to totalna ofiara losu, wydelikacony paniczyk, a druga, niejako pośrednia, bo musiała się dla niego poświęcić i w sumie wszystko spadło na nią. To jeszcze nie koniec męki.
      Pozdrawiam serdecznie i dziękuję, że jednak zajrzałaś. :)

      Usuń
  4. Też sobie poleniuchowała. Pływanie fajna rzecz, ja to cały dzień mogłabym tak pływać. I po górach nawet pochodzić. Byłam kiedyś nad Morskim Okiem, a jaki piękny widok *.* Współczuję Mareczkowi, bo niby ma wysportowane ciałko, a taki wysiłek był dla niego katorgą. Ulka się nim zaopiekowała i wyprosiła panią o jakiekolwiek miejsce. Ciekawe co będzie następnego dnia...
    Pozdrawiam
    Marku,szefie,prezesie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aneta
      Napisałam wyżej, że to jeszcze nie koniec kłopotów, bo jakoś trzeba dotrzeć do samochodu, a Mareczek w kompletnej rozsypce. Ula się stara jak może. Opatruje i smaruje mu nogi, bo trochę jej go żal, a poza tym przecież nie będzie go targać na własnym grzbiecie do parkingu.
      Dzięki wielkie, że zajrzałaś. Serdecznie Cię pozdrawiam. :)

      Usuń
  5. Taka cudowna niespodzianka, która pojawiła się w odpowiednim czasie. Dodatkowo cały rozdział jest taki pozytywny. Bardzo możliwe, że z racji własnego przemęczenia widzę bardzo wiele dobrych aspektów sytuacji, w której znaleźli się bohaterowie. Myślę, że to odpowiadanie będzie na szczycie tych sklaniajacych do refleksji.
    Pozdrawiam, ściskam cieplutko i życzę zdrowia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gosia
      Ty zawsze napiszesz coś takiego, że człowiek dostaje energii i zaczyna chcieć mu się pisać. Bardzo się cieszę, że zajrzałaś na blog i mam nadzieję, że mimo wszystko odpoczniesz przez weekend.
      Dziękuję i najserdeczniej Cię pozdrawiam. :)

      Usuń
  6. Nawet w cierpieniu Marek zachowuje się jak dżentelmen. Ciekawe czy rzeczywiście nie pozwoli na to aby Ula spała na podłodze? Chyba nie tak to sobie oboje wyobrażali. Ula może mieć wyrzuty sumienia, gdyby zostali w pensjonacie, Markowi nic by się nie stało. Z drugiej strony mogli oboje się przekonać czy mogą na siebie liczyć w trudnych chwilach. Marek ma tak poranione nogi. Jak on da radę wrócić, przecież w ciągu nocy rany się nie zagoją? Chyba będą człapać przez cały kolejny dzień? Mam nadzieję, że nic więcej złego im się nie przytrafi? Czekam na czwartek. Serdecznie pozdrawiam;) Jolka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jola
      Tak na dobrą sprawę trudno wyjaśnić, czy Marek chce się zachować jak dżentelmen i udostępnić Uli kawałek łóżka, czy też mimo bólu nie rezygnuje z nadarzającej się okazji, żeby ją przelecieć. To ten fatalny dualizm jego natury. Ula ma trochę wyrzutów sumienia, bo nie spodziewała się aż takich skutków tej marszruty. To dlatego tak bardzo się stara ulżyć mu w cierpieniu. Stopy faktycznie się nie zagoją, ale niebieski szlak, którym będą iść, nie jest taki ciężki. Muszą dojść do Polany Włosienica, to od schroniska dla "zdrowego" piechura dwie godziny drogi. Oni na pewno pójdą dłużej.
      Bardzo dziękuję, że zajrzałaś. Pozdrawiam cieplutko. :)

      Usuń
  7. Chciałam żeby się zbliżyli, ale miałam na myśli jakąś obopólną zazdrość. Zupełnie nie chciałam aby coś im się stało. Szkoda mi obojga. To nie koniec świata, ale mogą mieć do siebie pretensje, a to nie jest wskazane na tym etapie. Mam nadzieję, że Marek w dalszym ciągu będzie trzymał fason i nie będzie wyżywał się na Uli za swoje kontuzje? Pozdrawiam Mira

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mira
      Oprócz wyrzutów sumienia, które w pewnym momencie dopadną Ulę, Marek jeśli będzie miał pretensje, to tylko do siebie, a nie do niej. W końcu miał wybór i mógł się nie zgodzić na ten "spacerek". Trochę cierpienia mu nie zaszkodzi.
      Bardzo dziękuję, że przeczytałaś i zostawiłaś komentarz. Serdecznie Cię pozdrawiam. :)

      Usuń
  8. Ale piękna wycieczka. Ja chcę żeby już było lato! Każdego roku jesteśmy w naszych górach. Są cudowne. Tak jak mówi Ula, zmęczenie jest, ale ile satysfakcji! Szkoda tylko, że Ula już więcej nie będzie miała okazji połazić po górskich szlakach, bo będzie musiała opiekować się swoim cieniasem. Przesyłam pozdrowienia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Musi się nim zająć, bo zostawienie go w takiej sytuacji w ogóle nie leży w charakterze Uli. W serialu też starała się zawsze być pomocna. Okazji do włóczęgi po górach faktycznie już mieć nie będzie, bo przecież przyjechali zaledwie na parę dni.
      Bardzo dziękuję za wpis i cieszę się, że zajrzałaś. Pozdrawiam. :)

      Usuń
  9. Pierwsze co mi przychodzi do głowy, to słowa piosenki KASY - Ja jestem macho! A po drugie, to ostrzegałam, że góry się zemszczą na Mareczku, no i stało się! Zastanawiam się, czy jego ego to przetrzyma? Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział. Pozdrawiam;) Ada

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ada
      Oj, ego Mareczka mocno ucierpiało zwłaszcza, że przecież najpierw ostrzegał Ulę, że nie będzie jej niósł jak wymięknie. Tymczasem to jego dopadła słabość. On już się z tym czuje jak idiota i niestety będzie musiał z tym żyć.
      Dzięki wielkie za wpis. Pozdrawiam i życzę miłego weekendu. :)

      Usuń
  10. Świetna niespodzianka Małgosiu.
    Doskonale rozumiem Ulę. Ja sama gdy tylko mam możliwość to lubię taki wysiłek. A już wspinaczka po górach to mój żywioł. A wyprawa jaką wymyśliła Ula pokazała jaki Marek jest słaby fizycznie.
    Pozdrawiam serdecznie
    Julita

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Julita
      Bardzo się cieszę, że mogłam Wam ją sprawić.
      Ja kocham góry i one też były kiedyś moim żywiołem. Niestety choroba całkowicie uniemożliwiła mi chodzenie po nich i chodzenie w ogóle. Przynajmniej w opowiadaniach mogę zatęsknić i powklejać trochę urokliwych zdjęć z miejsc, w których kiedyś bywałam.
      A Marek póki co, to mięczak słaby fizycznie, wychuchany i wydelikacony. Już wkrótce Ula mu to dobitnie uświadomi.
      Bardzo się cieszę, że wpadłaś i dziękuję za komentarz. Serdecznie pozdrawiam. :)

      Usuń
  11. Ula wraz z górami utarły Markowi nosa. Bolesna nauczka. Pewnie teraz będzie pluł sobie w brodę, że nie został w SPA i nie puścił Uli samej na tę wędrówkę? Ciekawe jak teraz będzie się zachowywał wobec Uli? Czekam kolejny odcinek. Pozdrawiam;) Iza

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Iza
      Ta wyprawa zupełnie Marka przerosła. Sądził, że ciupasem pokona trasę, która nie jest ani lekka, ani łatwa. Zarozumialstwo i zbytnia pewność siebie dają czasem wynik inny od spodziewanego. On oczywiście żałuje, bo przyjemniej jest leniuchować w SPA niż pocić się na wyboistej drodze, ale Uli nie będzie robił wyrzutów z tego powodu. W końcu zajęła się nim bardzo troskliwie, prawda?
      Pozdrawiam Cię pięknie i serdecznie dziękuję za komentarz. :)

      Usuń
  12. Nie dość, że Ula ma bojowe zadanie i ma wpłynąć na charakter Marka, to jeszcze teraz musi niańczyć mężusia. Chyba oboje źle ocenili siebie nawzajem, a właściwie swoje umiejętności. Ulka pomyka jak gazela, a Mareczek jak ślimaczek. Szkoda, że na "wprawki" Ula wybrała taki trudny szlak. Od tej pory góry mogą im się źle kojarzyć, a wystarczyło tylko lepiej się przygotować. Zastanawiam się jak dadzą radę dojść choćby do Morskiego Oka, tam zawsze mogą skorzystać z bryczki. Chociaż ja jestem temu przeciwna, ale w takim wypadku, to co innego. Czekam na next. Pozdrowienia;) Kara

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kara
      Oni nie dojdą do Morskiego Oka. W obecnej sytuacji celem jest Polana Włosienica, na której zatrzymują się bryczki dowożące turystów w pobliże jeziora. Stamtąd trzeba deptać jeszcze około dwóch kilometrów, żeby dotrzeć do schroniska nad Morskim Okiem. Oni muszą się dostać do parkingu, więc pójdą w przeciwną stronę, a raczej niestety pojadą,bo sytuacja jest wyjątkowa, a stamtąd do Palenicy Biełczańskiej jest ponad siedem kilometrów i Marek na pewno nie dałby rady przejść. Poza tym zielony szlak nie jest aż tak bardzo karkołomny. Przechodzą go nawet dzieci. Najtrudniejszy odcinek to ten należący do czarnego szlaku. To niejako skrót prowadzący do Doliny Pięciu Stawów i do schroniska. Jest stromy, a podejście ciężkie. Wyjście na górę trwa około 20 minut lub więcej.
      Bardzo dziękuję Ci za komentarz i za to, że zajrzałaś na blog. Serdecznie pozdrawiam. :)

      Usuń
  13. Świetna weekendowa niespodzianka. Zasiadłam z myślą przeczytania starszego opowiadania a tutaj bonus ;) Góry są piękne ale uczą pokory, na szlaku można zmierzyć się z samym sobą. Przypomina mi się moja pierwsza wycieczka z moim mężem. Oj tyle lat już od tamtego dnia minęło, kiedy to on podobnie jak Marek prawie na kolanach wracał z Doliny Pięciu Stawów, a niby miało być tak lekko ... :) Myślę, że przed Markiem pierwsze poważne wyzwanie jak wrócić i jak zachować twarz przed Ulą. Dobrze, że Marek zaczyna powoli porównywać swoje dotychczasowe kobiety do Uli, w sumie normalnej kobiety, która myśli o innych, dba i troszczy się i dla której to normalne. Czyżby powoli zaczynał odkrywać normalność. Tak się również niekiedy zastanawiam czy to rozkapryszenie i rozpuszczenie Marka to po trochu nie wina jego rodziców, dali mu wszystko, rozwijając firmę nie mieli dla niego czasu. Wychowały go pieniądze i luksus, który zapewniali rodzice, być może w ten sposób wynagrodzić brak siebie ...
    ps. bardzo dziękuje za kolejny rozdział i mam nadzieje, że to nie ostatnia z Twoich niespodzianek! nie minęło dużo czasu od niezapowiedzianej publikacji a na Twoim blogu ruch jak w ulu ;) nie trzeba było długo czekać na odzew! jeśli mogłabym zapytać ile opowiadanie ma rozdziałów?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. KCH
      Bardzo mi miło, że niespodzianka Ci się spodobała. Zacznę może od końca. Opowiadanie liczy 16 rozdziałów i jak na mnie wyszło dość długie. To ostatnie pt. "Azyl" też tyle liczy i aż sama sobie się dziwię, że nie wychodzi ich jak zwykle dziesięć, ale o wiele więcej. To jednak dobrze dla Was, bo będziecie miały co czytać.
      A wracając do Twojego komentarza, to myślę sobie, że kobiety jednak są silniejsze od mężczyzn, a raczej bardziej wytrzymałe. Dla Uli dojście do schroniska, to też nie była bułka z masłem, ale pobiła Marka na głowę pod względem fizycznym i psychicznym. Dla Marka to porażka, to policzek od praktycznie drobnej i słabej kobiety. Niestety będzie musiał się z tym pogodzić, że ta chudzina nie pozwoli sobą manipulować ani w żaden sposób urobić. To, że on jest taki a nie inny, to ewidentna wina rodziców i oni sami przyznają się, że popełniali wobec niego błędy wychowawcze. W pierwszym rozdziale sam Krzysztof mówi właśnie o tym, że syn był przez nich rozpieszczany i wychowywany tak, żeby nie zabrakło mu ptasiego mleka. Teraz to wszystko się mści głównie na nich niestety.
      Bardzo dziękuję Ci za długi komentarz i najserdeczniej pozdrawiam. :)

      Usuń
    2. 16 rozdziałów, czyli jeszcze 10 czwartków przed Nami, chyba że postanowisz, do czego gorąco Cię namawiam, po rozpieszczać Nas niespodziankami częściej!
      Tak już jakoś mam, że jeśli opowiadanie/książka/artykuł mnie zaciekawi potrafię czytać póki nie skończę, stąd moje pytanie o liczbę rozdziałów. Wychodzi ze mnie moja niecierpliwość co będzie dalej ... pozdrawiam i życzę udanej niedzieli, Kasia

      Usuń
    3. Kasiu
      Pewnie od czasu do czasu porozpieszczam Was trochę, ale wszystko będzie zależeć od mojej kondycji i czasu. Jednego i drugiego chwilowo brak, a dzisiaj jest wyjątkowy dzień, kiedy mogłam sobie na to pozwolić. Dodawanie rozdziałów raz w tygodniu jest optymalne, bo pozwala czytelnikowi zapoznać się z tekstem i wstawić lub nie komentarz. Ale wiadomo, że wszystkim dogodzić nie można, bo bywają i tacy, którzy chcieliby, żeby części pojawiały się każdego dnia, a to zupełnie nierealne. Jest jak jest a od czasu do czasu będzie niespodzianka.
      Pozdrawiam. :)

      Usuń
  14. Witaj Małgosiu,
    kocham niespodzianki i do tego jeszcze takie! Dwoistość natury Marka to jedno, ale trzeba mu przyznać, że kobieta przy jego boku powinna się czuć co najmniej zauważona. Który właściwie obcy facet i do tego "umierający" zauważyłby, że dziewczyna płakała? Tym mnie ujął w tym odcinku i uważam, że naprawdę ma zadatki na fajnego, uczciwego, pracowitego człowieka. Już coś tam w tej swojej głowie próbuje przetwarzać. Gdyby zostali sami dłużej i gdyby nie miał pokus, to wydaje mi się, że szybciej by sporządniał? Ale wówczas za szybko skończyłaby się opowieść, a tak możemy gdybać i domyślać się co i kiedy jeszcze Marek zmaluje. Mam nadzieję, że Helena i Krzysztof z uśmiechem przyjmą wiadomość o ich przygodzie w górach, że nie będą panikować, że wielka krzywda się stała ich synusiowi. A Ula i Marek w końcu jakoś się dowolną do samochodu, ale co dalej? Pozostały czas będą spędzać na basenie i na masażach? Czy może Ula coś innego wymyśli żeby się nie zanudzić? Szkoda tego "urlopu", chociaż Marek może wreszcie będzie zadowolony? Dziękuję za dzisiaj i czekam na ciąg dalszy. Serdecznie pozdrawiam i przesyłam mnóstwo uścisków:) Gaja

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gaja
      Nie sądziłam, że się dzisiaj odezwiesz. Czyżbyś w weekend siedziała w domu? Dziewczynom spodobała się niespodzianka i myślę, że od czasu do czasu trzeba będzie je serwować naszym kochanym czytelniczkom i czytelnikom, bo jak się okazuje jest tu kliku stałych "rodzynków", choć nie komentują.
      Marek mimo wszystko posiada jakąś wrażliwość i to dlatego zadał Uli pytanie "płakałaś"? Nie przyznała się, bo nie chciała, żeby zarzucił jej choćby w myślach jakąś słabość. Ona sama uważa, że jeszcze z Marka będą ludzie i jednak się nie myli, mimo że droga do jego sporządnienia będzie trudna i wyboista. Dobrzańscy na pewno nie przejmą się tym incydentem i stanem jego nóg. Nie trzęsą się już nad nim i nie chuchają, nie dmuchają, bo mają świadomość, że późno, bo późno, ale należy go wychować. Nie pobłażać i nie użalać się nad nim. A co będzie dalej już nie odpowiem. Niedługo o tym przeczytasz.
      Pozdrawiam, dziękuję i przesyłam buziole. Miłej niedzieli. :)

      Usuń
    2. Pomysł z bonusem jest fantastyczny i jak widać bardzo się spodobał. Wcale się nie dziwię, że są tu też "rodzynki", przecież serial też oglądało sporo facetów. A co do mnie, to zgodnie z zaleceniem lekarzy karnie leżę w łóżku. Podobno mam nabierać sił. A mnie się wydaje, że to całe lenienie się do niczego dobrego nie prowadzi. Zobaczymy kto ma rację? Też życzę przyjemnej niedzieli:) Gaja

      Usuń
    3. Gaja
      Leżenie w łóżku na pewno Ci nie zaszkodzi a niewykluczone, że pomoże. Oby. Mam nadzieję, że szybko wróci Ci dawna energia. Wszystkiego dobrego i jak najszybszej poprawy zdrowia. Buziaki. :)

      Usuń
  15. Jak się ponownie okazuje Marek i Ula różnią się bardzo. Nawet preferencje spędzania czasu wolnego, to dwa odmienne bieguny. Ale fajne jest to, że starają się dojść do kompromisu. Co prawda różnie na tym wychodzą, ale podobno przeciwieństwa się przyciągają;) Przesyłam ciepłe pozdrowienia Daga

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Daga
      Oczywiście, że oni są zupełnie różni. Inaczej zostali wychowani, pochodzą z zupełnie innych środowisk i inne mają doświadczenia. Mimo to próbują się jakoś dogadać a ich wady czy zalety wychodzą po drodze. Na razie się docierają, chociaż pobyt w górach i ta nieszczęsna wyprawa nie są ich największym wyzwaniem. Przed nimi dużo większe, i dużo trudniejsze.
      Pozdrawiam Cię serdecznie i bardzo dziękuję za komentarz. :)

      Usuń
  16. Miło się czyta opisy szlaków na ktorych się bylo 😉 chociaz osobiście dolina roztoki schodziłam z doliny 5 stawów. Zastanawiam się którędy będą schodzić, czy tym samym szlakiem czy innym 😉 cieszę się że rozdział pojawil sie również i dzisiaj ☺ co prawda nie komentuję ale zawsze czytam 😁. Ps. Przepraszam za błędy i brak interpunkcji ale piszę z telefonu

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Magda
      Będą schodzić niebieskim szlakiem. Wychodzi na to, że Ty szłaś od Morskiego Oka do Doliny Pięciu Stawów. Oni idą odwrotnie.
      Cieszę się, że wciąż czytasz i śledzisz blog. Pozdrawiam Cię serdecznie. :)

      Usuń
  17. Jaka miła niespodzianka, choć przeze mnie zauważona dopiero dzisiaj. Jak czytałam o mękach jakie przechodził Marek to zastanawiałam się jak ja poradziłabym sobie w górach. Chyba muszę to sprawdzić bo opis ich wyprawy jest zachęcający. A jeszcze te widoki...marzenie.
    A teraz już przechodząc do opowiadania. Jak zwykle cudownie. Choć tych dwoje jest zupełnie różnych to jednak mam nadzieję, że znajdą jakiś kompromis. Kompromis na którym zbudują trwały związek.
    Oby więcej takich niespodzianek
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Marzycielka
      W górach najważniejsze są dobre i wygodne buty a także odrobina kondycji. Marek boleśnie się o tym przekonał. Oczywiście żałuje, że zgodził się na tę eskapadę, ale przynajmniej przekonał się, że jego żona jest niezwykle troskliwa. Jeśli oni chcą przetrwać ten rok, muszą znaleźć jakiś kompromis. Nie ma innej możliwości.
      Bardzo dziękuję za komentarz i wizytę na blogu. :)

      Usuń
  18. No może Marek i jest leniwy i nie lubi się przemęczać, ale naprawdę się stara. Dla zgody, dla Uli, dla tego żeby jej było miło, rezygnuje ze SPA i mimo, że mu się to nie podoba, to decyduje się na wariant Uli. To godne podziwu, bo przecież skoro jest egoistą, to w życiu by na to nie poszedł. Tym bardziej, że miał wybór. Będą z niego ludzie;) Do następnego. Pozdrawiam;) Ola

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ola
      Jemu wcale nie chciało się iść w te góry. Faktycznie nie chciał rozczarować Uli i poszedł dla świętej zgody. Teraz żałuje, bo jest obolały i ma rany na stopach. One rzecz jasna się zagoją, ale jakiś wstyd pozostanie, że wymiękł na trasie.
      Pięknie dziękuję za wpis i najserdeczniej Cię pozdrawiam. :)

      Usuń
  19. No proszę jaka piękna niespodzianka z Twojej strony i ze strony Marka;) Małżeństwo jak na razie toczy się swoim torem i wychodzi na to, że Marek jest dość ugodowy. Co prawda marudzi, ale bardziej pod nosem. Nie wiem tylko czy to dla świętego spokoju, czy też nie chce sprawić Uli przykrości? A Ula chyba staje się lokomotywą tego małżeństwa? Teraz Marek jest skazany na łaskę i niełaskę swojej żony. To chyba dla niego nowość, że jest uzależniony od kobiety? Gorąco pozdrawiam Teresa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teresa
      Pisałam, że niechętnie zgodził się na pójście w góry. Zgodził się raczej dla świętej zgody, bo nie chciał sprzeczki już na początku małżeństwa, a nie dlatego, że Ula roztoczyła przed nim wspaniałe perspektywy górskich widoków. Teraz uważa, że to kompletny obciach, bo żona okazała się silniejsza od niego i w dodatku musi się nim opiekować jak dzieckiem. To bardzo zabolało jego rozbuchane ego.
      Bardzo dziękuję, że zajrzałaś. Pozdrawiam serdecznie. :)

      Usuń
  20. Jak ja lubię wracać tam, gdzie już byłam. Wspomnienia są cudowne. Ale ja miałam łatwiej. Towarzysze wędrówek byli wytrawnymi piechurami. Przed Ulą pojawił się pierwszy problem małżeński. Swoimi sposobami załatwiła im nocleg. Zuch dziewczyna! Jeśli z tym sobie poradziła, to i z Markiem też sobie poradzi;) Przesyłam pozdrowienia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że wróciły Twoje wspomnienie z górskich wędrówek. Na szczęście są pozytywne.
      Ula chcąc załatwić im nocleg w schronisku w pewnym momencie załamała się. Widmo jej samej taszczącej Marka na własnych plecach było koszmarne i nerwy puściły wywołując jednocześnie łzy bezsilności i bezradności. Na szczęście to zadziałało i kobieta w końcu zaproponowała jakiś nocleg. To jeszcze nie koniec wędrówki, bo trzeba dotrzeć do samochodu i pensjonatu. Ula sobie poradzi, ale Marek?
      Bardzo dziękuję za komentarz. Serdecznie pozdrawiam. :)

      Usuń
  21. Zabiegi SPA wcale nie są takie bezużyteczne. Jeszcze Ulka zatęskni za nimi. Może cały tydzień , to za dużo, ale trochę luksusu nie zaszkodzi. Ulka zachowuje się tak jakby przyjechała tam sama. Myślę, że robi tak, aby Marek nie czuł się do niczego zobowiązany, ale jednak, to ich podróż poślubna. Nikt jej do tego ślubu nie zmuszał. Oni się nie znają, więc jak najwięcej czasu powinni spędzać razem. Może to jest jakaś metoda wzbudzenia u Marka poczucia obowiązku i trochę to tak działa, ale jak będzie tak dalej postępować, to Marek może przestać być taki ugodowy. Jeśli da mu tyle swobody, to szybko pójdzie w tany, a Ulka będzie czekała w domu. I do tego nie będzie mogła mieć do niego pretensji, bo przecież dała mu swobodę wyboru. Do czwartku;) Pozdr

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może i SPA nie jest takie złe, bo relaksuje i odpręża, ale dla kogoś, kto nigdy z tego nie korzystał i przy tym nie lubi tracić czasu, bo poświęca go na coś pożytecznego, taka atrakcja jest atrakcją bardzo krótko i przedłużanie jej staje się męką. Tak właśnie zachowuje się Ula, bo przecież nigdy nie pozwala sobie na chwile relaksu, kiedy wiecznie zajęta jest pracą. Marek przywykł do takiego leniwego trybu życia i dlatego nie rozumie oporu Uli. Ona chce go sprowokować nie tylko do wysiłku umysłowego, ale i do fizycznego. Chce wiedzieć na ile go stać i jak wiele mógłby poświęcić, żeby się zmienić. Nie zamierza go w niczym ograniczać, ani przywiązywać do kaloryfera, żeby zatrzymać go w domu. Daje mu wybór i jeśli wybierze źle sam powinien dojść do tego, że wybrał nie to co powinien i być może pożałować. Z jej strony nie będzie żadnych nacisków i wymuszania na nim czegokolwiek, a czy taka metoda zadziała, wkrótce się okaże.
      Bardzo dziękuję za wpis i serdecznie pozdrawiam. :)

      Usuń
  22. Pozory, pozory, pozory, to dewiza Mareczka? Zapewnienie Uli i przy okazji sobie trochę luksusu, zdjęcia w objęciach żony, pójście na ustępstwo. Czy on tym zachowaniem chce uśpić czujność Uli, a może tak bardzo się boi rodziców i tego żeby Ula się nie poskarżyła na jego zachowanie? Przecież zna swoich rodziców i wie, że przed upływem roku nic mu nie zrobią, nie wydziedziczą go? A może boi się, że jak wrócą do Warszawy i Ula będzie niezadowolona, to Krzysztof zmusi go do pracy na niższym stanowisku? W każdym bądź razie Ula na razie nie ma powodów do narzekań na jego zachowanie, a jedynie na jego kondycję;) Zobaczymy jak będzie dalej? Pozdrawiam AB

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. AB
      Marek aż tak bardzo nie jest wyrachowany. Oczywiście ma swoje za uszami, ale jednak seniorzy starali się wpoić mu jakieś zasady a do nich należy uprzejmość i kurtuazja. Marek ma swoje obawy i to uzasadnione, bo przecież ojciec ostrzegał go, że dziewczyna wiele w życiu przeszła i nie daruje mu, jeśli ją skrzywdzi. To oznacza, że ten rok, który mu dano nie będzie bezkarny. W razie jakiejkolwiek wpadki, która miałaby wywołać kolejny skandal zmienią się także warunki umowy. Marek o tym wie i stara się dmuchać na zimne. Pytanie tylko, czy w pewnym momencie nie dojdzie do głosu jego mroczna strona natury i nie popłynie.
      Pięknie dziękuję za wpis i najserdeczniej pozdrawiam. :)

      Usuń
  23. Wszyscy doszukują się złych intencji Marak, a ja myślę, że on tak zwyczajnie jest uprzejmy, tak go wychowano. Poza tym większość facetów nie chce zrzędzenia i kłótni. Trzeba docenić to, że dba o Ulę, nie przywiózł jej tu i nie zostawił samej sobie, a przecież mógł i tak zrobić. Stara się jak może. Wychodzi mu to różnie, ale nie można mu odmówić dobrych chęci. Oby postępował tak dalej, a małżeństwo przetrwa. Pozdrawiam i do następnego razu;) Nina

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nina
      Oczywiście, że Marek jest uprzejmy i póki co nie ma żadnych złych intencji. Nie robi niczego z jakimś wyrachowaniem tylko po to, żeby w jakiś sposób urobić Ulę. To dopiero początek ich małżeństwa i on też jest jej ciekawy. Tak samo jak ona i on bada grunt. Jeszcze nie wie jak daleko może się posunąć, ale my wiemy, że nazbyt wiele nie może sobie pozwolić, bo Ula wymaga przede wszystkim szacunku.
      Pozdrawiam Cię cieplutko i bardzo dziękuję za wpis. :)

      Usuń
  24. Młodzi małżonkowie poznają się w dalszym ciągu. Można zobaczyć pierwsze symptomy, kto w tym małżeństwie będzie wiódł prym. Ulka niby daje mu dużo swobody, ale on i tak robi co mu żona wymyśli. Czy Marek będzie pantoflarzem? To chyba niemożliwe? Czy to jego zachowanie to tylko cisza przed burzą? Pozdrowienia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Marek z całą pewnością nie będzie pantoflarzem, a Ula nie będzie stroną wiodącą w tym małżeństwie. Ona jest tu tylko po to, żeby uświadomić mu najistotniejsze rzeczy nie przez jakiś nacisk, ale łagodną perswazję. On ma zrozumieć. Ma na to rok. To dość czasu, żeby się opamiętać. Na razie jest uprzejmy i ugodowy. Nie jest na swoim terenie, dlatego nie wiadomo jak się zachowa po powrocie do Warszawy.
      Pozdrawiam serdecznie i bardzo dziękuję za komentarz. :)

      Usuń
  25. Po co Marek ma się buntować na pomysły Ulki? Przecież właściwie nie ma tu żadnych pokus. Nie ma klubów, nie ma alkoholu, nie ma dziewczyn no i nie ma jego przyjaciela Sebastiana!!! Myślę, że jak wrócą do domu, to Mareczek może pokazać swoją ciemniejszą stronę. Ciekawe czy żona też będzie wówczas taka spokojna? Pozdrowienia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie. Są w miejscu, gdzie nie ma nic, co miałoby sprowokować Marka do złych uczynków. Inaczej sytuacja może przedstawiać się po powrocie, bo nałogi Marka to: kluby, popijawa i panienki. Teraz przechodzi niejako tygodniowy odwyk, ale dobrze wiemy, że nałogowcy nawet po detoksie często wracają do swoich używek.
      Pięknie dziękuję za komentarz i pozdrawiam cieplutko. :)

      Usuń
  26. Bardzo miły bonus i dziękuję. Dotarłam do niego dopiero dzisiaj po obiedzie i dla mnie był drugim deserem. Opis trasy bardzo dokładny. A przynajmniej tak myślę. Ale znając Twoje zamiłowanie do Zakopanego i precyzji to tak jest.
    Marek poznaje kolejne walory żony i nie tylko te wzrokowe ale i duchowe. To dobrze świadczy o nim i oby ich wyjazd trwał jak najdłużej. Jednak wszystko kiedyś kończy się i czeka ich powrót. Ale też do końca zostały cztery części to może źle z Markiem nie będzie po powrocie do Warszawy.
    Pozdrawiam miło.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. RanczUla
      Opowiadanie tym razem liczy 16 a nie 10 rozdziałów, więc trochę sobie poczytacie. Trasa jak najbardziej autentyczna opisana na podstawie własnych doświadczeń, chociaż dość odległych jak i na podstawie widniejącej wyżej mapy. Podróż poślubna potrwa zaledwie kilka dni. Tak zadecydował Krzysztof, bo ma już pewne plany zawodowe wobec syna, o których on jeszcze nie wie. Raczej nie będzie to miłą niespodzianka.
      Pozdrawiam Cię pięknie i dziękuję za komentarz. :)

      Usuń
    2. Czy to znaczy, że będą dwie publikacje na tydzień, czy to tylko teraz.
      Pozdrawiam miło.

      Usuń
    3. RanczUla
      To był bonus, a publikacje w dalszym ciągu tak jak do tej pory w czwartki.

      Usuń
  27. O ja cię, dopiero znalazłam czas na przeczytanie poprzedniego odcinka, a tutaj taka niespodzianka;) Dziękuję. Świetnie się czytało obie części. Z tego co widzę, to Marek może podziwiać swoją żonę nie tylko za urodę, ale też za jej dobre, współczujące serce. Sam mówi, że żadna kobieta do tej pory nie zajmowała się nim w "chorobie", tak jak Ula. Ula na razie może podziwiać tylko niewątpliwe piękno swojego męża;) Mam jednak nadzieję, że i ona będzie mogła podziwiać i jego dobre serce, jego pracowitość, jego sumienność? Gorąco pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na ostatnie zdanie Twojego komentarza mogę jedynie odpowiedzieć tak, że Marek najpierw musi wykształcić w sobie te wszystkie cechy, bo ani sumienny, ani pracowity nie jest, a czy serce ma dobre, to niedługo się okaże. Jakąś wrażliwość ma więc jest na czym budować. Ula zaskakuje go na każdym kroku i za chwilę Marek zacznie ją podziwiać i doceniać u niej te zalety.
      Dziękuję bardzo za komentarz i serdecznie pozdrawiam. :)

      Usuń
  28. Piękne górskie krajobrazy, sporo atrakcji, mnóstwo wartych zobaczenia miejsc z fascynującymi widokami ,a ten jęczy,marudzi. Trzeba było popracować trochę nad sprawnością fizyczną. Ruch mu dobrze zrobi na cierpienie też zasłużył. Ulka widać ,że przygotowana , typ wojowniczki i zamiłowanej podróżniczki.Wreszcie Marek powoli zauważa coś więcej oprócz urody. Opakowanie może być ładne ,ale nie znaczy ,że prezent wartościowy. Ulka ma mnóstwo dobrych cech szkoda ,że on nie ma nic jej do zaoferowania.Nie zauważyłam u niego ani jednej dobrej cechy. Aby nie posunął się za daleko i nie zniszczył jej życia, nie zranił ,bo tego obawiam się najbardziej. Po powrocie powróci do starego życia i żona pewnie pójdzie w odstawkę.
    Pozdrawiam serdecznie :).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Justyś
      Na razie Marek ma mało zalet, ale w tym głowa Uli, żeby mógł je w sobie odkryć. Oczywiście nie zawsze będzie różowo, bo zwykle kryzysy nadchodzą w momencie, w którym się ich najmniej spodziewamy, ale im bardziej nas coś dotyka, tym bardziej nas wzmacnia. U Uli będzie podobnie.
      Pozdrawiam Cię serdecznie i bardzo dziękuję za komentarz.

      PS.
      Pytanie: dlaczego usunęłaś ostatni rozdział opowiadania? Zupełnie niepotrzebnie. Przecież wystarczyło trochę go poprawić i byłoby OK. Masz go wstawić ponownie, bo był pod względem treści świetny. :)

      Usuń
    2. Uznałam rozdział za koszmarny ,ale po namyślę i niewielkich zmian wpis powrócił na bloga.
      Ps. Ciesze się ,że Twoje opowiadanie nie ma 10 ,a 16 ( dopiero teraz to doczytałam).Czekam też na moment wydobycia,odkrycia utajonych cech Marka ,które na chwilę obecną są niedostrzegalne.
      Pozdrawiam :).

      Usuń
    3. Justyś
      Rozdział był świetny, wystarczyło tylko poprawić błędy. Nigdy tak nie rób, nie usuwaj zwłaszcza jak masz już pod nim komentarze.
      Pozdrawiam. :)

      Usuń