ROZDZIAŁ
5
Weszła cicho do pokoju i równie cicho
zamknęła za sobą drzwi. Czuła się jakoś dziwnie niezręcznie. Nie miała pojęcia
jak ma reagować na intymne gesty Witka wykonywane w jej kierunku. Kiedy byli
dziećmi on nigdy tak się nie zachowywał wobec niej, bo oboje traktowali się jak
rodzeństwo. Teraz są dorośli, a on zachowuje się tak, jakby ją adorował. Z
drugiej strony dlaczego miałby to robić? Przecież jest kimś, kogo zawsze
traktowała jak brata, chociaż tak naprawdę nigdy nim nie był. Do tej pory nie miała
pojęcia, czy tam w Warszawie jest ktoś, do kogo mocniej bije jego serce.
Wiedziała tylko, że przez całe życie trzymał się słów babci i nie rozmienił
swojej miłości na drobne, więc być może istniała kobieta, którą bezgranicznie
kochał.
Kładła się spać z natłokiem myśli. Ona do
tej pory nie znalazła nikogo w kim mogłaby ulokować swoje uczucie. Zdarzały jej
się randki, ale zazwyczaj były to wyjścia jednorazowe, po których szybko się
zniechęcała i nie dawała się namówić na drugie spotkanie. Wciąż odnosiła
wrażenie, że przyciąga mężczyzn mało wrażliwych, topornych umysłowo, mimo że
wykształconych, to nie potrafiących rozbudzić w niej zainteresowania tym kim są
i czym się zajmują. Z reguły to oni mówili o sobie jacy to są świetni w każdej
dziedzinie i na wszystkim się znają, a ona milczała słuchając tylko, bo już
wiedziała, że to kolejna randka, która okaże się wielkim niewypałem i że nigdy
już nie spotka się z tym człowiekiem. Nie takich mężczyzn szukała, chociaż
tylko do takich miała szczęście lub raczej nieszczęście. Teraz, kiedy
zestawiała swoich potencjalnych narzeczonych z Witkiem dostrzegała wszystkie
różnice. Ona i Witek byli do siebie podobni dzięki wychowaniu przez wyjątkową
kobietę. To ona zaszczepiła w nich miłość do świata i drugiego człowieka, nauczyła
współczucia i pochylania się nawet nad najdrobniejszym nieszczęściem i nie
miało tu znaczenia, czy owe nieszczęście dotyczyło człowieka, czy zwierzęcia.
Uwrażliwiła ich na piękno przyrody i pokazała jak czerpać z niej pełnymi
garściami. Zaszczepiła w nich szacunek do siebie nawzajem i do innych. Odkąd
pamiętała Witek był zawsze bardzo wrażliwym chłopcem. Nie ganiał z chłopakami
za piłką, nie bawił się w wojnę, ale zaszywał się gdzieś w gęstwinie obserwując
ptaki, czy owady lub po prostu gapiąc się na chmury. Czy byłby równie wrażliwy,
gdyby nie urodził się z talentem muzycznym? Nie umiała odpowiedzieć sobie na to
pytanie. Babcia Emilia rozwinęła w nim ten talent, wrażliwość i dobroć jeszcze
bardziej. To nie zmieniło się w nim wraz z jego dorosłością. Nadal emanował
dobrocią, niezwykłym spokojem i opanowaniem a przy tym wszystkim imponował jej
zaradnością i ciągłym pogłębianiem wiedzy w zakresie budownictwa, bo akurat
teraz ta wiedza była mu niezbędna.
Przymknęła oczy. Po raz pierwszy pomyślała
o Witku nie jak o swoim przyszywanym bracie, ale jak o mężczyźnie.
Zerwała się z łóżka jeszcze przed szóstą.
Jakoś tutaj nie potrafiła dłużej spać. Mimo, że każdego dnia miała sporo zajęć,
to w żaden sposób nie czuła się nimi ani obciążona, ani przytłoczona. Rześkie
poranki niosące prócz kropel rosy na trawie zapach sosnowych szyszek i mchu
działały na nią odświeżająco.
Poświęciwszy toalecie zaledwie kilka minut
ruszyła do kuchni przygotować domownikom solidne śniadanie. Włączyła
elektryczny czajnik i zajęła się krojeniem chleba. Nawet nie usłyszała, kiedy
do kuchni wszedł wujek Karol. Przycupnął na taborecie i przez chwilę przyglądał
się Bożence.
-
Dzień dobry kochanie – przywitał się. Odwróciła do niego uśmiechniętą twarz.
-
Dzień dobry wujku. Dobrze spałeś?
-
Bardzo dobrze, co u mnie nie takie częste. Wstałem wcześniej, bo chciałem z
tobą porozmawiać na temat sadku. Byłem tam wczoraj. Klapsy już dojrzały i aż
sok z nich kapie. Szkoda, żeby miały się zmarnować a i śliwki się sypią, bo
sporo ich. Pomyślałem, że można byłoby to zebrać i coś z tym zrobić. Szkoda
owoców… Mama robiła zawsze z nich powidła, pamiętasz? A jakie piekła pyszne
szarlotki – wspominał z rozrzewnieniem. Bożenka przykucnęła przy nim gładząc
jego pomarszczoną dłoń.
-
Jeśli chcesz to ja upiekę ci szarlotkę. Może nie będzie tak dobra jak babci,
ale bardzo się postaram. Po śniadaniu wezmę taczkę, kilka skrzynek i możemy
pozbierać trochę owoców. Może jak znajdę słoiki to zrobię trochę przetworów? Co
będziesz jadł na śniadanie?
-
Masz jeszcze ten dobry boczek? Zjadłbym jajecznicę na nim.
-
Załatwione. Już podaję.
Poczuwszy zapach jajecznicy i świeżo
zaparzonej kawy w kuchni pojawił się i Witek. Bożena nałożyła mężczyznom
słuszne porcje sama zadowalając się jedną, ugotowaną parówką. Jakoś nie miała
ochoty na jedzenie. Zazwyczaj nie jadała tak wcześnie wypijając przed wyjściem
do pracy filiżankę mocnej kawy. Przysiadła przy stole i wbiła wzrok w Witka.
-
Jakie masz plany na dzisiaj? Ja z wujkiem chciałam pójść do sadu, bo podobno
owoce się marnują. Pozbieralibyśmy trochę…
- A
ja zaczekam na Władka Perskiego. Dzisiaj chyba skończą i chciałbym się z nim
rozliczyć. Mają przywieźć też ten kominek z płaszczem wodnym i zamontować go.
Do tego dochodzą kaloryfery. Będą wiercić i chyba nie skończą montować
wszystkiego w jeden dzień. Będzie trochę bałaganu.
- O
to się nie martw, bo ja posprzątam… - zapewniła. – A co z płytkami?
- No
tego właśnie muszę dopilnować. Chciałbym jeszcze dokupić armaturę, żeby nie
jeździć po nią w ostatniej chwili. Trochę się obawiam, bo czeka nas jeszcze
mnóstwo pracy. Chciałbym urządzić drugą łazienkę na górze. Pomyślałem też, że
większość strychu jest niezagospodarowana i mógłbym to wykorzystać na jeszcze
jeden pokój i taki swój mały gabinet do ćwiczeń, w którym wygłuszyłbym ściany,
żeby to moje rzępolenie nie niosło się po całej okolicy.
Bożenka pokiwała z podziwem głową.
- To
świetny pomysł. Jestem pod wrażeniem. Naprawdę. W takim razie my z wujkiem za
chwilę ruszamy do sadu.
Rzeczywiście ten niewielki sadek obrodził
wyjątkowo w tym roku. Ze śliw zwieszały się ogromne girlandy owoców. Podobnie
było z gruszami. Zaczęła jednak od jabłek. Postanowiła zerwać trochę antonówek,
które idealnie nadawały się na szarlotkę.
Wypełniony owocami koszyk podawała
Karolowi, który przesypywał je do skrzynek. Owoców było w bród i wiedziała, że
nie uda im się wyzbierać wszystkich. Część z nich dojrzewała dopiero we
wrześniu. Natknęła się na pigwę. Drzewko też było obsypane dorodnymi owocami,
ale były jeszcze bardzo twarde. Pamiętała, że babcia robiła z niej gęstą pulpę,
którą dodawali do herbaty zamiast cytryny.
Już w domu rozejrzała się za słoikami, ale
nie potrafiła ich znaleźć.
-
Trzeba zajrzeć do stodoły – zawyrokował Karol. – Tam jest mnóstwo rzeczy, na
które w domu nie było miejsca. – Chodźmy.
Rzeczywiście słoje stały na jednej z
grubych belek. Bożenka ucieszyła się. Pościągali je wszystkie i wrzucili do
aluminiowej wanny stojącej w ogródku. Bożenka pomyła je i wystawiła do
wyschnięcia na słońcu. Wraz z wujem wydrylowała śliwki i obrała pozostałe owoce
wrzucając je do wielkiego gara i stawiając go na małym ogniu. W ten sposób
powolutku i nieśpiesznie miały gotować się przyszłe powidła. Zagniotła ciasto
na szarlotkę i zakręciła się, żeby przygotować obiad. Jeszcze dzisiaj musiała
nakarmić ludzi Władka Perskiego. Obok gara z powidłami pyrkał krupnik na
indyczych sercach, a na stolnicy piętrzył się stos knedli ze śliwkami. Karolowi
aż śmiały się oczy. Bożenka była dobrą kucharką, która umiejętności
zawdzięczała babci Emilii.
- To
będzie pyszny obiad Bożenko. Gotujesz tak jak mama – skwitował.
Witek wrócił przed obiadem. Był zadowolony,
bo udało mu się wszystko załatwić.
- Po
obiedzie będę musiał jeszcze wysprzątać strych, bo jutro wejdzie tam ekipa,
która go przebuduje. Bardzo się cieszę z tempa i postępu prac, ale mimo
wszystko martwię się, że zostało tego jeszcze całkiem sporo i możemy nie zdążyć
przed wyjazdem. Ja zaczynam koncerty w połowie września i będę tu mógł zjechać
dopiero z początkiem października. Musimy coś postanowić Bożenko, bo przecież
nie możemy zostawić tu wujka samego – powiedział zmartwiony.
Oparta o kuchenny blat słuchała go z uwagą.
Uśmiechnęła się.
-
Nie martw się Wituś. Na początku września pojadę do Poznania, ale tylko na dwa
lub trzy dni. Przemyślałam sobie to wszystko i doszłam do wniosku, że poza tatą
nic mnie już tam nie trzyma. O ojca jestem spokojna. Ma przy sobie kobietę,
która go kocha i o niego dba. Ja spakuję resztę swoich rzeczy i przeniosę się
tutaj. Za dwa miesiące, jak przewali nam się to najgorsze pojadę jeszcze raz,
ale tylko po to, żeby rozejrzeć się za jakąś pracą, jeśli nie uda mi się jej
załatwić teraz. Pobiegam po wydawnictwach i popytam o tłumaczenia. Te będę
mogła robić tu na miejscu i wysyłać mailem. Wierzę, że jakoś wszystko się
ułoży.
Witek podszedł do niej i przytulił ją
mocno.
-
Nawet nie wiesz, ile to dla mnie znaczy – szepnął jej do ucha. – Tak bardzo
pragnąłem, żeby tu było tak jak kiedyś. Już nigdy tak nie będzie, bo babcia nie
żyje, ale przynajmniej ty wrócisz na stałe. Ja też nie zamierzam zostać w
Warszawie. Sprzedam to mieszkanie i wrócę tu na dobre. Bardzo bym nie chciał,
żeby Karol wrócił do Białej. Nie poradzi tam sobie sam, a zbliża się zima. Tu
będzie mu najlepiej, bo będzie miał opiekę.
-
Tak…To najlepsze dla niego wyjście. Na jego synów za bardzo nie liczyłabym –
oderwała się od Witka i popatrzyła mu w oczy. Znała je dobrze i mogła w nich
czytać jak w otwartej księdze. – No to jeden kłopot mamy z głowy. A teraz
zawołaj wujka i resztę głodomorów. Ja podaję obiad.
Władek i jego ekipa spisali się na medal.
Nie dość, że bardzo szybko postawili garaż, to jeszcze położyli na nim siding,
wytynkowali w środku i zamontowali dwoje drzwi otwieranych pilotem. Witek i
Bożenka byli zachwyceni. Już nie musieli garażować pod chmurką.
Wraz z początkiem września dobiegały końca
prace we wnętrzu domu. Strych przestał być strychem a stał się bardzo wygodnym
miejscem, z którego na razie korzystał tylko Witek. Obok pokoju, który zajmował
powstał jeszcze jeden z przeznaczeniem dla gości i małe, wyciszone studio, w
którym mógł ćwiczyć i przygotowywać się do trasy koncertowej. Kiedy Bożenka
wyjeżdżała do Poznania trwały jeszcze prace w łazience na dole. Wymieniano w
niej kafelki, ustawiano kabinę prysznicową z uchwytami dla wujka Karola, żeby
ułatwić mu mycie się i montowano nową umywalkę i sedes.
Zanim opuściła Hamrzysko nagotowała swoim
mężczyznom jedzenia na trzy dni i zapełniła lodówkę. Witek miał bojowe zadanie
nakarmić siebie i wujka Karola.
Już wjeżdżając do miasta poczuła się
zmęczona, chociaż droga była krótka. Hałas, korki na skrzyżowaniach i ryk
klaksonów kompletnie wyzuł ją z sił. Jeszcze z trasy zadzwoniła do ojca i
umówiła się z nim. Zaprosił ją na obiad przygotowany przez Bogusię, którą
koniecznie chciał jej przedstawić.
-
Zależy mi na tym Bożenko. Bogusia świetnie gotuje. Zjesz u nas, pogadamy, a
później pojedziesz do domu.
Bogusia okazała się niezbyt wysoką brunetką
z przemiłym uśmiechem i łagodnym głosem. Od razu spodobała się Bożenie.
-
Nie masz nic przeciwko temu, że wprowadziłam się do twojego ojca? – zapytała na
samym początku jak tylko uścisnęły sobie dłonie. Bożena uśmiechnęła się z
sympatią do kobiety.
-
Absolutnie nie i bardzo się cieszę, że on już nie jest sam. Nie zasłużył sobie
na samotność i naprawdę bardzo doceniam to, że dzięki tobie jest szczęśliwy.
Przy obiedzie poinformowała ojca o swojej
decyzji.
-
Przenoszę się do Hamrzyska tato. Mam dość miasta. Tam wiem, że żyję a tu po
prostu usycham. Witek bardzo się zaangażował w remont domu babci. Przez te parę
miesięcy zdziałaliśmy bardzo dużo, chociaż jeszcze sporo pracy przed nami.
Postawili nam garaż na dwa auta, dom ma wymieniony dach i nowoczesne
rozwiązania w środku. Witek zaadaptował strych. Nie poznałbyś go. Są tam teraz
dwa pokoje, łazienka i małe studio do ćwiczeń. Drugi pokój przeznaczony jest
dla gości więc jeśliby naszła was ochota złożyć nam wizytę, to serdecznie
zapraszamy, bo jest gdzie spać. Wujek Karol zostaje z nami. Staruszek w Białej
nie ma żadnej opieki a i na twoich bratanków nie ma co liczyć. To bardzo
przykre, ale oni w ogóle nie interesują się jego losem. Mimo to wujek stara się
nam pomagać, bo lubi się czuć potrzebny. Na razie dobrze się czuje i trochę
przy nas odżył więc nie zabraniamy mu drobnych prac. Naprawdę uważam, że
powinniście przyjechać i to wszystko zobaczyć. Może święta spędzilibyśmy razem?
Pomyślcie, dobrze? Ja jutro chcę załatwić sporo rzeczy. Najpierw muszę polatać
po wydawnictwach i spróbować przynajmniej załatwić sobie jakąś robotę no i
spakować swoje rzeczy. Do ciebie mam prośbę, żebyś opróżnił mieszkanie z mebli.
Zostawię ci pieniądze na wynajęcie jakiejś ekipy, która wywiezie to wszystko.
Być może tobie się coś przyda to zabierz. Jak już opróżnią mieszkanie, to oddaj
klucze do spółdzielni. Ja jak będę wracać do Hamrzyska podrzucę ci mój komplet.
-
Nie zostawiaj mi pieniędzy córcia, bo nie będą mi potrzebne. Poproszę kolegę.
On ma wóz dostawczy i na pewno nie odmówi pomocy. Poza tym pomyślałem, żeby
twoje meble przywieźć tutaj. Są nowoczesne, wygodne i ładne, a te moje starocie
wyrzucilibyśmy, bo pamiętają czasy wczesnego Gierka. Naprawdę nie chcesz nic
zatrzymać?
- Z
mebli nie. Zabiorę pościel, garnki, bo są prawie nowe i zastawę. Nic więcej nie
będzie mi potrzebne. No może jeszcze odkurzacz, żelazko i deskę do prasowania.
Resztę zostawiam do waszej dyspozycji. Może lodówka i pralka wam się przyda, to
wymieńcie sobie. To chyba wszystko – zarzuciła żakiet na ramiona. – Widzimy się
za dwa dni w takim razie. Do zobaczenia kochani.
Jeszcze tego samego dnia zabrała się za
pakowanie rzeczy. Chciała maksymalnie wykorzystać ten krótki pobyt w Poznaniu.
Już wcześniej przeglądała strony internetowe wydawnictw działających w
Wielkopolsce i wynotowała sobie kilka adresów. Nie zależało jej na stałej
posadzie, bo to wiązałoby się z dyspozycyjnością i obecnością w mieście. Wolała
pracę na zlecenie i dysponowanie własnym czasem według swojego uznania. Postanowiła,
że zanim ruszy się gdziekolwiek najpierw spróbuje skontaktować się
telefonicznie, żeby przynajmniej dowiedzieć się, czy oferty są nadal aktualne.
Skąd ja to znam;) Też przez dość długo trafiałam na kolesi, z którymi było mi nie po drodze. Przyjaciółki nawet się dziwiły, bo z niektórymi osobnikami same by się chętnie umówiły. Ale cóż, z gustem się nie dyskutuje, każdy ma swój. Ja wreszcie trafiłam, czego też Bożenie życzę. Pozdrowienia
OdpowiedzUsuńTakie wybory zawsze są trudne zwłaszcza wtedy, gdy ma się tę szczególną zdolność przyciągania nieodpowiednich facetów. Bożena pod tym względem miała wyjątkowego pecha a przy tym być może podświadomie porównywała ich wszystkich do Witka.
UsuńBardzo dziękuję za wpis i najserdeczniej pozdrawiam. :)
Niestety prawda jest taka, że obu stronom ciężko znaleźć tą właściwą osobę. I albo godzimy się ze stanem rzeczy, albo szukamy dalej. Nieraz te poszukiwania kończą się nie po naszej myśli. Zostaje samotność. To może lepszy taki partner niż żaden? Sama nie wiem;) Do następnego czwartku. Pozdrowienia. Edyta
OdpowiedzUsuńEdyta
UsuńJa wychodzę z założenia, że jednak lepiej wybrać samotność niż być z byle kim. Na szczęście Bożena nie będzie musiała wybierać między takimi skrajnościami.
Bardzo dziękuję Ci za komentarz i najserdeczniej pozdrawiam. :)
Facet, to tylko facet i nie ma co od niego zbyt dużo wymagać. Najczęściej godzimy się na jakieś niedociągnięcia. Każdy ma coś za uszami. W końcu ktoś powiedział, że ideały są nudne;) Czekam na next. Pozdrowienia;)
OdpowiedzUsuńZ tego wszystkiego zapomniałam się podpisać, hahaha. Jeszcze raz pozdrawiam Kara;)
UsuńKara
UsuńJa myślę, że czasem warto poczekać niż godzić się na faceta, wobec którego nie można wymagać. To wyglądałoby tak jakbyśmy godziły się na ustępstwa i odpuszczały. Związek powinien być oparty na partnerstwie a nie na tym, że jedna strona wkłada w jego budowanie całe serce a druga tylko biernie się temu przygląda.
Pozdrawiam Cię serdecznie i bardzo dziękuję za komentarz. :)
Bożena może mieć mętlik w głowie. Przecież tak naprawdę Witek jej nie powiedział wprost czy ma kogoś. A teraz smali do niej umizgi. Można pomyśleć, że skoro artysta, to ma dziewczyny w każdym mieście;) Przesyłam ciepłe pozdrowienia;) Daga
OdpowiedzUsuńDaga
UsuńI tak też jest w istocie. Witek trochę namieszał Bożenie w głowie, bo wysyła sygnały, których nie powinien i w dodatku ciężko jej zrozumieć czym tak naprawdę się kieruje. Niedługo jednak wszystko się wyjaśni.
Pozdrawiam Cię pięknie i bardzo dziękuję za wpis. :)
Świetnie im idzie ten remont. To dopiero będzie domek. Dla wszystkich będzie miejsce. Zaczynają tworzyć para rodzinę;) Przesyłam pozdrowienia
OdpowiedzUsuńDom z całą pewnością będzie dość nowoczesny, bo przecież technika posunęła się do przodu od czasów, kiedy oni byli jeszcze dziećmi. Bożena i Witek nie są parą, chociaż Witek wysyła trudne do zrozumienia przez Bożenę sygnały. Adoruje ją, a ona nie ma pojęcia, co to ma znaczyć.
UsuńPozdrawiam serdecznie i bardzo dziękuję za wizytę na blogu. :)
Pomysł z tym żeby Karol mieszkał z nimi jest bardzo trafiony. Chyba nie zdają sobie z tego sprawy, że już tworzą fajną rodzinę. Wyremontowany dom będzie dla nich fajnym miejscem. Znalazł się nawet dodatkowy pokój dla gości. Może z biegiem czasu zmieni swoją funkcję? Czekam na kolejny odcinek. Pozdrawiam;) Iza
OdpowiedzUsuńIza
UsuńKto miałby sumienie zostawić schorowanego Karola w zimnej, starej chałupie bez opieki? Dla Bożeny i Witka to oczywiste, żeby został w Hamrzysku, bo lepiej mieć staruszka na miejscu niż codziennie do niego dojeżdżać a i opieka nad nim o wiele łatwiejsza.
Pozdrawiam Cię najserdeczniej i bardzo dziękuję za wpis. :)
No i chłopcy zostali sami na gospodarstwie. Nie powinni zginąć, bo Bożena już się o to postarała. Chyba, że żaden z nich nie potrafi nawet wody zagotować. Ale nawet gdyby, to tylko trzy dni. Może ta lub przyszła rozłąka przybliży ich do siebie? Pozdrawiam Mira
OdpowiedzUsuńMira
UsuńOni z głodu nie umrą i na pewno sobie poradzą. Bożena wyjechała na dość krótko więc ani się obejrzą, a będzie z powrotem.
Cieszę się, że zajrzałaś i przeczytałaś. Serdecznie Cię pozdrawiam. :)
Praca chyba lubi Bożenę? Jakoś zupełnie nie pomyślałam, że tam może jeszcze istnieć jakiś sad. Wujek ma rację, że szkoda by było aby takie dobra się marnowały. Ale ktoś to musi obrobić. Miło, że sam pomysłodawca dołączył się to tych prac. Zaprawy w słoikach bardzo im się przydadzą jak nadejdzie zima. Niby wszystko teraz można kupić, ale co swojej roboty, to swoje. Przynajmniej wiadomo, że nie ma tam żadnej chemii. Niemniej jednak Bożena ma huk roboty. Serdecznie pozdrawiam Regina
OdpowiedzUsuńRegina
UsuńTo, że wszystko można kupić to prawda, ale tak myślą ludzie mieszkający w miastach a nie na zagubionej w lesie wiosce. Tam do dzisiaj funkcjonuje jeden mały sklepik, w którym jest koks, mydło i powidło, a co człowiek sam zaprawi, to tylko radość. Bożena się rozochoci a zaprawianie wciągnie ją jak magnes i to nie tylko owoców. Roboty każde z nich ma po kokardę, ale jeszcze trochę i sytuacja się uspokoi a remont dobiegnie końca.
Pozdrawiam Cię serdecznie i bardzo dziękuję za komentarz. :)
Witek jest bardzo ostrożny. Daje Bożenie nikłe sygnały o co mu tak naprawdę chodzi. Musi ją dobrze znać, żeby wiedzieć, że ona chyba potrzebuje trochę czasu. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńWitek zachowuje się w stosunku do Bożeny trochę niezrozumiale. Ona nie wie, co mają znaczyć te intymne gesty i dokąd to zmierza. Jednak już wkrótce wszystko stanie się dla nich jasne a przede wszystkim zrozumieją te tajemnicze słowa babci Emilii.
UsuńPozdrawiam pięknie i dziękuję za wpis. :)
Jakie to szczęście, że do Bożeny zaczyna coś powoli docierać. Jeszcze się gubi w domysłach, ale jakieś ziarenko zostało zasiane. Zaczyna myśleć o Witku, jak o mężczyźnie. Fajnie. Bo mam wrażenie, że Witek to chyba już dawno traktuje ją jak obiekt swoich westchnień? Zacieram rączki;) Oczekując na kolejny czwartek serdecznie pozdrawiam;) Jolka
OdpowiedzUsuńJola
UsuńWybiegasz myślami do przodu, bo póki co Bożena nic z tego nie rozumie. Nie rozumie tych czułych gestów wykonywanych przez Witka w jej kierunku. Witek powiększał i zagospodarowywał strych i to jest klucz do rozwiązania tajemniczych słów babci Emilii. Niedługo rozjaśni się w głowach im obojgu.
Pozdrawiam serdecznie i bardzo dziękuję Ci za komentarz. :)
W dziwniejszych czasach troszeczkę inaczej szuka się pracy zdalnej, zarówno dla tłumaczy jak i dla grafików itp. Zasadniczo nigdzie się nie jedzie... Mam wielu zleceniodawców, których na oczy nie widziałam.
OdpowiedzUsuńLea
Lea
UsuńOczywiście masz rację, bo Bożena spokojnie może załatwić to przez internet i nie musi nawet się ruszać z Hamrzyska. Ja połączyłam szukanie przez nią pracy z likwidacją mieszkania i w związku z tym z koniecznością jej obecności w Poznaniu. Zrobiłam sobie założenia, że ona powinna załatwić formalności związane z wyprowadzką, odwiedzić ojca a poszukiwanie pracy miało odbyć się niejako przy okazji, bo skoro była już w mieście, to chciała załatwić to osobiście.
Bardzo dziękuję Ci za komentarz i serdecznie pozdrawiam. :)
Tłumacze pracują zdalnie zleceń szuka się na fb, na portalach i serwisach. Zresztą tłumaczenia to zlecają przede wszystkim biura tłumaczeń, a nie wydawnictwa. Nikt nie da do tłumaczenia książki jakiejś pani nauczycielce bez doświadczenia. Nie mówiąc już o komputerze i oprogramowaniu. Lea
UsuńLea
UsuńDziękuję za wyjaśnienia.
Witaj Małgosiu,
OdpowiedzUsuńBożena bardzo dobrze przyjęła nie tylko wiadomość, że tata ma partnerkę, ale ją samą obdarzyła od początku sympatią. To bardzo miłe i dość rzadko spotykane. Każdy ma prawo do ułożenia sobie życia niezależnie od lat, które posiada. Jednak nie zawsze tak jest. I o ile wiadomość, że mama lub tata znalazł sobie drugą polówkę większość akceptuje, o tyle informację o wspólnym zamieszkaniu lub co gorsza sformalizowaniu związku już tylko nieliczne osoby są w stanie przyjąć bez obawy. W myśl zasady, że jak nie wiadomo o co chodzi, to zawsze chodzi o pieniądze, większość dorosłych dzieci najzwyczajniej w świecie boi się utraty majątku. Trochę smutne, ale prawdziwe. Wówczas niewielkie znaczenie ma szczęście naszych rodziców, to że nie są tacy samotni. Górę bierze strach. Mam tylko nadzieję, że Bożena z biegiem czasu nie zmieni swojego podejścia do ich związku. Ten związek może przynieść im wszystkim same dobre rzeczy. Może się okazać, że w dorosłym życiu zyska fajną i ciepłą mamę:) Nie bez znaczenia jest też świadomość, że tata ma opiekę. Dziękuję za dzisiaj i czekam na ciąg dalszy. Serdecznie pozdrawiam i przesyłam mnóstwo uścisków:) Gaja
Gaja
UsuńBożena chce dla ojca jak najlepiej. Jest świadoma, że od kiedy porzuciła go żona a jej matka nikogo nie miał. Ciężko pracował całe życie i teraz na starość coś mu się od niego należy. Ojciec Bożeny jest sporo młodszy od swojego brata Karola. Jest też od niego zdrowszy i sprawniejszy, ale latka lecą. Z dobrą kobieta u boku, która o niego dba pożyje dłużej i to właśnie Bożenę cieszy najbardziej i uspokaja, że nie jest już sam.
Dzięki wielkie za komentarz. Pozdrawiam i przesyłam serdeczności. :)
Wszystko chodzi jak w zegarku. Każdy wie co ma robić, nikt nikogo nie musi pilnować, nikt za nikogo nie musi nic robić. Każdy się czuje potrzebny. We trójkę dogadują się wyśmienicie. Świetna sprawa. Oby tak dalej, a wszyscy będą szczęśliwi. Do czwartku;) Pozdr
OdpowiedzUsuńŻadne z tej trójki nie ma kłótliwego charakteru, nie jest konfliktowe i nie szuka zwady, żeby przeforsować swoje racje i to głównie dlatego tak dobrze wszyscy się dogadują. Jak to mówią zgoda buduje a niezgoda rujnuje.
UsuńPozdrawiam najserdeczniej i bardzo dziękuję za komentarz. :)
Czyżby ten strych i dodatkowy pokój oznaczał małego bobasa? Bo chyba Witek nie sprowadzi do ich domu z Warszawy lub innego miasta damy swojego serca? To byłoby słabe. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńNa pewno nic takiego nie oznacza. Nie będzie bobasa i nie będzie żadnej obcej kobiety,dla której Witek stracił głowę. Strych był dość duży i w ogóle niezagospodarowany. Do tej pory był tam jeden pokój, w którym mieszkał Witek ze swoją mamą. Teraz dzięki jego inwencji powstał pokój dla gości i małe studio, by mógł w nim ćwiczyć. Jest też łazienka. Nie ma więc pokoju dla bobasa.
UsuńPozdrawiam serdecznie i pięknie dziękuję za wpis. :)
Własnej roboty przetwory pycha. Do nie dawna moja babcia raczyła mnie takimi rarytasami. Dom zaczyna odnowa tętnić życiem jak dawnej. Dobrze dla Karola, że ta dwójka myśli o opiece nad nim. Ale jednocześnie smutne, iż ten starszy człowiek na starość nie może liczyć na pomoc ze strony własnych synów.
OdpowiedzUsuńDziękuję za dzisiaj i czekam na kolejną część.
Pozdrawiam gorąco
Julita
Julita
UsuńTrudno tu się obrażać na rzeczywistość w przypadku Karola. Jest jak jest i nie on jeden jest w takiej sytuacji. Domy opieki przepełnione są staruszkami czekającymi w nieskończoność na swoje dzieci i tłumaczącymi ich nieobecność nawałem obowiązków. Bardzo to smutne i przykre. Na szczęście Karola los w tym względzie się odmienił.
Pozdrawiam Cię serdecznie i bad=rdzo dziękuję za wpis. :)
Pozdrawiam Cię Gosiu serdecznie i życzę zdrowia w te jesienna i nieprzewidywalna pogodę
OdpowiedzUsuńDo opowiadania mam mieszane uczucia, ale informuje, że jestem i czytam regularnie, bo wiem, że mogę poinformować, że no jakos tak no nie moje klimaty, a może to ta jesień tak na mnie źle wpływa
Gosiu
UsuńZdrówko zawsze mile widziane u mnie. Mogłoby nawet występować w nadmiarze, chociaż w moim przypadku to rzadkość. Mam nadzieję, że Ty trzymasz formę i nie dajesz się podłej czasami aurze.
A co do opowiadania, to nie oczekuję nigdy, że usatysfakcjonuję wszystkich. Ma prawo Ci się nie podobać i spokojnie możesz je sobie odpuścić. Mam nadzieję, że następne bardziej przypadnie Ci do gustu, bo będzie "serialowe".
Bardzo serdecznie Cię pozdrawiam i cieszę się, że wciąż tu tkwisz i dajesz o tym znać znać od czasu do czasu. Bezcenne dla mnie. Trzymaj się ciepło i nie dawaj choróbsku. :)
Dziękuję bardzo, to przyjemność tutaj zaglądać. Dziękuję za wyrozumiałość, ja nie odpuszczam ja czytać czytam tylko jakoś się nie wczulam i cierpliwie będę czekać na nowe opowiadanie
UsuńRany, jaki front robót. Już dużo zrobili, a końca nie widać. Witek chyba nie zostawi Bożeny i wujka z tymi robotami? Niedługo będzie musiał wyjechać i co wtedy? Bożena się nie zna, a wujek trochę schorowany, więc dobrze by było gdyby większe prace zostały skończone do jego wyjazdu. Czekam na kolejny rozdział. Pozdrawiam;) Ada
OdpowiedzUsuńAda
UsuńWitek bardzo pospiesza dlatego, że chce zrobić jak najwięcej zanim pojedzie w trasę. Chce zostawić dom prawie skończony, skończony na tyle, żeby po powrocie została już tylko sama kosmetyka i dopieszczanie. Kolejnym bodźcem do pośpiechu jest fakt, że na święta będą mieli gości.
Bardzo dziękuję Ci za komentarz i najserdeczniej pozdrawiam. :)
Coraz bardziej wydaje mi się, że zarówno Bożena jak i Witek coraz mniej traktują się tylko jak rodzeństwo. Ciekawe kto z nich szybciej sobie to uświadomi, że powinni być razem? Pozdrawiam i do następnego razu;) Nina
OdpowiedzUsuńNina
UsuńRzeczywiście jest tak jak piszesz zwłaszcza po serii tych intymnych gestów ze strony Witka. Być może one nie są do końca świadome i raczej działa tu jego instynkt, ale z pewnością dały Bożenie do myślenia. Którego z nich prędzej olśni, wkrótce się dowiecie.
Pozdrawiam Cię cieplutko i bardzo dziękuję za wizytę na blogu. :)
Skoro nie bobas, a chodzi o rozbudowę strychu, to może coś znajdą, jakieś wskazówki dla obojga? Bo w inny sposób babcia nie mogłaby pomóc im rozszyfrować swoje nauki. Zobaczymy;) Pozdrawiam AB
OdpowiedzUsuńAB
UsuńStrych kryje wiele niespodzianek, starych gratów, starych ciuchów i mnóstwo starych papierów. Przeglądanie ich na pewno się opłaci. Na razie nic więcej nie zdradzę.
Bardzo dziękuję Ci za komentarz. Najserdeczniej pozdrawiam. :)
Przykre jest to, że wujek zupełnie nie może liczyć na swoich synów. On przez tyle lat się dla nich starał, wychował najlepiej jak umiał, wykształcił, a oni zapomnieli o tacie. Coraz częściej się tak dzieje. Niby mamy dzieci, ale często prędzej możemy liczyć na pomoc sąsiadów niż rodziny. Bobrze, że Bożena i Witek nie widzą problemu i chętnie się wujkiem zajmą. Gorąco pozdrawiam Teresa
OdpowiedzUsuńTeresa
UsuńTo wszystko prawda, co napisałaś i to bardzo bolesna i przykra. Dzieci gonią za pieniądzem i robieniem kariery zapominając często, że gdzieś tam żyją ich starzy rodzice z nadzieją czekający na ich odwiedziny jak na cud. Niektórzy staruszkowie nie dożywają tej szczęśliwej chwili, a kiedy zamkną oczy na zawsze, młodzi mają wyrzuty sumienia, ale wtedy jest już za późno.
Bardzo Ci dziękuję, że zajrzałaś i przeczytałaś. Pozdrawiam serdecznie. :)
Piękna dziewczyna. Trudno przejść obok obojętnie;) Czy Witek też jest taki pociągający? Pozdrowienia
OdpowiedzUsuńZdjęcie zupełnie przypadkowe, ale adekwatne do sytuacji. Tak naprawdę to jak wyglądają moi bohaterowie pozostawiam Waszej wyobraźni. Dość łatwo wyobrazić sobie Witka, bo w którymś rozdziale opisałam jego wygląd. Oczywiście on nie jest już dzieckiem, a dorosłym mężczyzną. Jest na pewno przystojny i szczupły i ma ciemne, kręcone włosy. Tak ja sobie go wyobrażam.
UsuńPozdrawiam serdecznie i dziękuję za wpis. :)
Idzie jesień a w sercach Bożeny i Witka zawitała wiosna. Powiedzmy przedwiośnie, bo oboje są sobie coraz bliżsi. Inaczej nie mogłoby być skoro ostatnie dwa miesiące cały czas razem. Może teraz wujek Karol pokieruje trochę ich uczuciami jak kiedyś ich babcia. Jeśli dobrze pamiętam koligacje rodzinną to babcia Emilia była mamą ojca Bożenki i wujka.
OdpowiedzUsuńBożena szybko przestawiła się na życie wiejskie skoro już po wjeździe do dużego miasta poczuła jego ciężar.
Pozdrawiam miło.
RanczUla
UsuńKarol na pewno nie będzie nic sugerował i wtrącał się do ich związku. On zna tajemnicę Emilii, ale nie puści pary z ust.
Bożena nigdy nie czuła się w mieście dobrze, bo wciąż miała wrażenie, że nie pasuje do miejsca, w którym przyszło jej żyć. Powrót na wieś, to jak powrót do źródeł, jak łyk świeżego powietrza. W mieście nigdy nie doznała takiej swobody jak na wsi.
Bardzo dziękuję Ci za komentarz. Serdecznie pozdrawiam. :)