Łączna liczba wyświetleń

środa, 22 lipca 2020

Z CZYSTEJ DESPERACJI - rozdział 11 ostatni

ROZDZIAŁ 11
ostatni


Marek delikatnie nacisnął klamkę i uchyliwszy drzwi do sali porodowej, w której umieszczono Ulę, wsunął przez nie głowę.
 - Ula? – wymówił cicho jej imię. Na jego widok uśmiechnęła się. – Możemy wejść?
 - Możemy? – odpowiedziała pytaniem na pytanie.
 - Są tu ze mną moi rodzice. Bardzo chcą zobaczyć małą.
 - Oczywiście, niech wejdą, zapraszam.
Marek otwarł szerzej drzwi przepuszczając Helenę przodem. Za nią wszedł Krzysztof.
 - Pozwól Ula, że ci przedstawię. To Helena a to Krzysztof Dobrzańscy, moi rodzice i dziadkowie Marzenki.
Ula wyciągnęła dłoń witając się z nimi.
 - Bardzo mi miło poznać państwa.
 - I nam jest miło Uleńko – Helena zaglądała już do łóżeczka małej. – Jest taka śliczna. Bardzo ci dziękujemy kochanie za ten cud. Od dawna marzyliśmy o wnukach.
 - Będzie chyba podobna do Marka. Ma kruczoczarne włoski.
 - Gratuluję synu – senior poklepał Marka po ramieniu. – To naprawdę piękne dziecko. Jesteś bardzo dzielna Ula – zwrócił się do Cieplakówny – i za to zawsze będziemy ci wdzięczni.
 - Chyba już pójdziemy. Nie chcemy cię dłużej męczyć – Marek przysiadł na skraju łóżka. – Zmordowana jesteś i powinnaś wypocząć. Ja przyjadę jutro rano i dowiem się jak długo będą was tu trzymać.

Faktycznie nie trzymano Uli i dziecka w klinice. Obie były zdrowe i po trzech dniach Marek zabrał je do domu. W nim zastali seniorów, którzy wraz z synem urządzili pokoik dla wnuczki.
 - To niespodzianka dla ciebie Uleńko – Helena objęła Ulę prowadząc w głąb korytarza. – Postanowiliśmy zagospodarować pokój dla małej, ten obok twojego pokoju. Mam nadzieję, że nam wybaczysz, ale nie mogliśmy się oprzeć. Spójrz – otworzyła na oścież drzwi. Ula stanęła w progu i z zachwytem lustrowała pomalowane na blady popiel z różowymi akcentami pomieszczenie. Stało w nim łóżeczko z baldachimem, przewijak, dwie urocze komódki i mnóstwo pluszaków.
 - Jest piękny – wyszeptała z zachwytem. – Bardzo państwu dziękuję.


Marek wniósł nosidełko i przeniósł córkę na łóżeczko. Spała sobie smacznie posapując cichutko.
 - Tu Uleńko masz wszystko, co niezbędne takiemu maluszkowi – Helena mówiąc szeptem wskazała na jedną z komód. - Są najmniejsze pampersy, śpioszki, śliniaczki, kaftaniki, smoczki i butelki do karmienia, choć myślę, że te ostatnie przydadzą się dopiero za jakiś czas.
 - Tak, to prawda. Na razie karmię piersią.
 - Chodźmy na kawę. Mała śpi spokojnie więc mamy trochę czasu – Marek wyszedł z pokoju kierując się do salonu. – Kupiliśmy takie urządzenia, które będą nam dawały znać jak dziecko będzie płakać – mówił do Uli. - Na razie zostawimy drzwi otwarte.

Przez pierwsze dwa miesiące Ula oswajała się z nową sytuacją. Czy to jednak była dla niej nowa sytuacja? Przecież po śmierci mamy to ona niańczyła swoją młodszą siostrę, bo też była niemowlęciem tak jak Marzenka. Ona była dość spokojna. Jadła i spała. Płakała rzadko i dawała rodzicom czas na oddech. Marek zakochany był w córce bez pamięci. Po pracy gnał do domu i pomagał Uli w opiece i pielęgnacji. Często przyjeżdżali też seniorzy Dobrzańscy. Bardzo polubili Ulę. Wiedzieli już o miłości ich syna do niej i trzymali mocno kciuki za to, żeby ten związek uprawomocnił się w urzędzie.
Kiedy Marzenka skończyła trzy miesiące Marek uznał, że powinni jechać do Rysiowa. Ula była pełna obaw. Tęskniła bardzo za swoimi bliskimi, ale drugim dominującym uczuciem był strach przed tym jak ojciec przyjmie prawdę, którą miała zamiar mu wyjawić. Marek wspierał i pocieszał.
 - Będzie dobrze kochanie. Nie można w nieskończoność tego odkładać. Oni powinni wiedzieć.
Jechała do Rysiowa pełna najgorszych przeczuć chociaż z drugiej strony znała doskonale swojego ojca i wiedziała, że jest dobrym i wyrozumiałym człowiekiem.
Marek zatrzymał się przed bramą i pomógł Uli wysiąść. Wyciągnął nosidełko i ująwszy Ulę pod ramię wraz nią wszedł na podwórko. Zauważyła otwarte na oścież drzwi od garażu i od razu pomyślała, że ojciec pewnie coś majsterkuje w środku. Rzeczywiście tak było. Stał tyłem do wejścia i czyścił jakiś stary silnik. Przystanęli w progu.
 - Dzień dobry tatusiu… - była tak wzruszona, że momentalnie jej policzki pokryły się słoną wilgocią. Cieplak odwrócił się a jego oczy rozszerzyły się ze zdumienia.
 - Ula? Mój Boże! Ula! Wróciłaś! – podszedł do niej z rozpostartymi ramionami i zamknął ją w nich. – Dlaczego nie zadzwoniłaś? Taka niespodzianka! Moja dziewczynka kochana! Jak bardzo ja tęskniłem a dzieciaki? Szkoda gadać. Takie szczęście, takie szczęście… - dopiero teraz zauważył Marka i dziecko w nosidełku. Wypuścił Ulę z ramion i ciekawie przyjrzał się mężczyźnie.
 - To tato jest mój chłopak, a to…, to jest twoja wnuczka Marzenka.
Marek uścisnął Cieplakowi dłoń.
 - Od dawna pragnąłem pana poznać i bardzo się cieszę, że się wreszcie doczekałem.
Józef odwzajemnił uścisk dłoni, ale oczu nie mógł oderwać od dziecka.
 - To jest moja wnuczka? Ale jak…? Kiedy…? Jest śliczna.
 - To długa historia panie Józefie i jeśli ma pan chwilę, to panu opowiemy.


Siedzieli w pokoju gościnnym Cieplaków słuchając opowieści Marka, bo to on widząc Uli niepewność postanowił zrelacjonować całą prawdę. Opowiedział więc o swoim małżeństwie, o tym jak bardzo pragnął mieć dziecko, którego własna żona nie mogła mu dać. Opowiedział jak znaleźli ogłoszenie Uli i jak spotkali się z nią i doszli do porozumienia w sprawie in vitro.
 - Ona zdecydowała się na ten krok z czystej desperacji. Niczego bardziej nie pragnęła jak pomóc wam wyjść z długów i zapewnić wam godne życie. Ten sposób zarobienia pieniędzy wydał jej się najszybszy. Ani ona, ani ja nie mieliśmy pojęcia, że moja żona mnie oszukuje. Nie była bezpłodna jak się później okazało, ale nie chciała mi dać dziecka ze względów czysto egoistycznych. Zanim Ula urodziła Marzenkę, ja rozwiodłem się z żoną. Przez okres pobytu w moim domu pańska córka stała mi się bardzo bliska. Jest wspaniałą osobą i wielkim szczęściem dla mnie. Pokochałem ją całym sercem. Pragnę stworzyć z nią rodzinę dla naszego dziecka.
Kiedy wyznałem Uli miłość powiedziała mi, że skoro mamy być razem nieuczciwe będzie branie ode mnie reszty pieniędzy, na które się umawialiśmy. Tłumaczyłem, że przecież te pieniądze są dla pana i dzieciaków, ale chyba nie przekonałem jej do końca. A skoro tak, mam dla was inną propozycję. Chciałbym was wszystkich zabrać do siebie przynajmniej na okres dwóch miesięcy. Mam ogromny dom i z całą pewnością pomieścimy się w nim wszyscy. W tym czasie nacieszycie się małą i Ulą a ja zajmę się waszym domem. On ewidentnie potrzebuje liftingu a właściwie generalnego remontu. Po dwóch miesiącach wrócicie do odnowionego i z pewnością wygodniejszego domu. To będzie niejako spłata długu wdzięczności jaki mam wobec pana córki.
Józef był oszołomiony tak ogromną ilością informacji i długo milczał.
 - A ja myślałem, – odezwał się w końcu - że ty jesteś w Niemczech…
 - Przepraszam cię za to kłamstwo tatusiu – powiedziała Ula płaczliwym głosem. – Gdybym powiedziała ci prawdę, nigdy byś się nie zgodził na to, co chciałam zrobić. Ja pragnęłam tylko, żeby żyło wam się lepiej, żebyście nie cierpieli z powodu biedy…
 - Wiem, córcia, wiem… I naprawdę cię rozumiem. Poświęciłaś się dla nas... – zadrżał mu głos.
 - Tylko nie płacz, proszę cię. Już dość łez. Teraz będzie tylko lepiej. Marek jest wspaniałomyślnym i najlepszym człowiekiem jakiego znam. On nam pomoże. Ty musisz tylko zgodzić się na jego propozycję.
 - Zgadzam się na wszystko i bardzo dziękuję za wszystko. A teraz pokażcie mi to cudeńko – wyciągnął ręce w stronę wnuczki.

Dwa miesiące, które rodzina Cieplaków spędziła w domu Marka jawiły się im wszystkim jak najwspanialszy sen. Józef wraz z Beatką poświęcił się opiece nad Marzenką a i często Jasiek dołączał do nich. Ula dzięki temu miała więcej czasu dla siebie i Marka. Cieplakowie poznali także seniorów Dobrzańskich, którzy kilkakrotnie gościli ich w swoim domu.
Przez te dwa miesiące trwały też intensywne prace budowlane w Rysiowie. Marek nie szczędził pieniędzy. Wynajął trzy ekipy budowlane, które rozwaliły ściany powiększając przestrzeń, a tym samym unowocześniając budynek. Kiedy Cieplakowie wrócili na stare śmieci nie poznali swojego domu. Józef chodził od pokoju do pokoju i tylko cmokał z zachwytu.
 - W życiu bym nie pomyślał córcia, – mówił do Uli – że spotka nas kiedyś takie szczęście. Marek jest wspaniały. Cała rodzina Dobrzańskich jest wspaniała. Naprawdę nie wiem jak my im się za to wszystko odwdzięczymy.
 - Pomyślę o tym. Obiecuję – Ula uśmiechnęła się tajemniczo.

Był słoneczny, sobotni poranek. Marek obudził się dość wcześnie i zszedł na parter. Zajrzał do pokoju córki. Ona też już nie spała, ale leżała spokojnie i cicho bawiąc się zawieszonymi nad głową zabawkami. Pochylił się nad nią i wziąwszy ją na ręce ułożył na przewijaku. Zmienił jej pampers i śpioszki. Z nią na rękach wszedł do kuchni i nastawił expres do kawy. Chwilę później pojawiła się Ula.
 - Już wstaliście? – zapytała jeszcze sennym głosem. Marek podszedł do niej całując ją czule.
 - Pomyślałem, że zjemy śniadanie i pojedziemy w jakieś ładne miejsce. Zapowiada się pogodny dzień.
 - Dobrze. Na wszystko się zgadzam. Daj mi chwilkę. Pójdę się umyć i nakarmię Marzenkę. Potem zrobię śniadanie.
To śniadanie było wyjątkowe. Wyjątkowe dlatego, że Marek runął przed Ulą na kolana i wyciągnąwszy dłoń, na której spoczywał piękny pierścionek, poprosił ją o rękę.
 - Wiesz jak bardzo cię kocham i wiesz też jak bardzo pragnę się przy tobie zestarzeć. Nie chcę już dłużej czekać. Chcę, żebyśmy stali się prawdziwą rodziną dla siebie i dla naszej córki. Nie odwlekajmy tego i pobierzmy się jak najszybciej. Zostaniesz moją żoną?
 - Zostanę. Ja też bardzo cię kocham.
Wzruszony wsunął jej pierścionek na palec. Po raz pierwszy wyznała mu, że odwzajemnia jego miłość. Był naprawdę szczęśliwy. Długi, namiętny pocałunek przypieczętował te zaręczyny.
Od tego momentu sprawy potoczyły się bardzo szybko. Marek działał jak nakręcony. Ula chciała skromne przyjęcie więc nawet nie zamawiał sali. Postanowił, że urządzą wesele w domu. Miejsca było dość a gości naliczyli niewielu. Ze strony Marka tylko rodzice, mistrz Pshemko, firmowy guru mody i najbliższy przyjaciel Sebastian z dziewczyną. Oni mieli pełnić rolę świadków. Ze strony Uli tylko ojciec, rodzeństwo i Szymczykowie. Zapowiadała się więc impreza całkowicie kameralna. W Baccaro zamówili catering i dwóch kelnerów, którzy mieli obsługiwać przyjęcie.


Ślub zawarli w Urzędzie Stanu Cywilnego. Z oczywistych względów nie mógł odbyć się kościelny, bo Marek był przecież rozwodnikiem. Mimo to i tak było uroczyście i podniośle. Państwo młodzi złożyli sobie przysięgę a po uroczystości bawili się wraz ze swoimi gośćmi niemal do białego rana.
Kiedy zmęczeni znaleźli się w małżeńskiej sypialni Marek podszedł do żony i rozplótłszy jej włosy przytulił ją. do siebie.
 - Jestem najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi, bo mam ciebie i Marzenkę. Chciałbym mieć jeszcze przynajmniej jedno dziecko, ale już nie z in vitro, ale z miłości do ciebie.
 - Będziemy mieć tyle dzieci, ile tylko zechcesz – wyszeptała mu w usta – i wszystkie zostaną poczęte z miłości.
Szybko pozbawił ją i siebie ubrań. Nagą ułożył na łóżku podziwiając jej nieskazitelną figurę, której nie zniszczyła ciąża.
 - Jesteś taka piękna – szeptał między jednym pocałunkiem a drugim. Rozsiewał je po całym jej ciele rozpalając w niej pożądanie. Wszedł w nią ostrożnie i przez chwilę mościł się w niej. Westchnęła i zaczęła się poruszać. Podjął rytm. Ten akt trwał długo i był pełen pasji, miłości i wielkiej namiętności. Kiedy poczuł, że drży i pulsuje sam doszedł wypełniając ją swoim nasieniem. Otworzyła oczy. Były pełne łez.
 - Bardzo cię kocham – powiedziała cicho. – To było wspaniałe, piękne i o wiele przyjemniejsze niż in vitro.
Uśmiechnął się uszczęśliwiony i przylgnąwszy do jej ust całował je długo i pożądliwie.

K O N I E C

50 komentarzy:

  1. Cudne zakończenie pięknego opowiadania;) Taki facet to skarb, ale chyba w nowej odsłonie serialu nie spełni tych oczekiwań? Oby do jesieni;) Dzięki za to opowiadanie. Przesyłam pozdrowienia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się cieszymy, że się podobało. Same jesteśmy ciekawe kontynuacji, bo zanosi się na to, że będzie całkiem inna niż nasze wyobrażenia o ciągu dalszym.
      Najserdeczniej pozdrawiamy. :)

      Usuń
  2. Spryciula z Ciebie;) Sprawdzasz naszą czujność;) Fajna niespodzianka. Po wielu zawirowaniach Marek jest szczęśliwy a przy okazji okazało się, że uszczęśliwił też inne osoby. Przede wszystkim Ulę, ale też przy okazji swoich rodziców i rodzinę Uli. Co będzie następne? Przesyłam ciepłe pozdrowienia;) Daga

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Daga
      Naprawdę pomyślałaś, że sprawdzam Waszą czujność? To nie to. Kroi się przerwa wakacyjna plus trochę obowiązków domowych. Jutro jest problematyczne a ja nie chciałabym dodawać coś na "chybcika". Dzisiaj był czas, a rozdział sprawdzony i dodany. Prawdopodobnie w piątek pojawi się informacja na blogu odnośnie wakacji a po nich będzie publikowana krótka historia "Miłość podróżuje koleją".
      Pozdrawiamy najserdeczniej i bardzo dziękujemy za wszystkie komentarze. :)

      Usuń
  3. Ale miła niespodzianka.
    Marek wreszcie doczekał się wyznania ze strony Uli. Pomysł z wyremontowaniem domu Cieplaków był strzałem w dziesiątkę. Dom potrzebował gruntownego remontu i taki przeszedł. Ula mówiąc, że pomyśli o zrewanżowaniu się Markowi za ten remont miała zapewne na myśli obdarzyć swojego męża licznym potomstwem.
    Dziękuję Ci bardzo za tę część.
    Cieplutko pozdrawiam w środowe popołudnie.
    Julita

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Julita
      Marek niezależnie od wszystkiego pragnął się Uli odwdzięczyć i dotrzymać warunków umowy choć sytuacja się zmieniła. Skoro nie chciała gotówki remont domu wydawał się logiczny. Uli rewanż rzeczywiście miał polegać na urodzeniu Markowi kolejnych dzieci.
      Pięknie dziękujemy za wpisy, najserdeczniej pozdrawiamy. :)

      Usuń
  4. Dobrze, że Ula zauważyła różnicę pomiędzy bliskością z Markiem a In vitro, hihihi;) Fajna z nich rodzinka, A miało być zupełnie inaczej. Miło, że los wziął sprawy w swoje ręce. Oczekując na kolejne opowiadanie serdecznie pozdrawiam;) Jolka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jola
      Hahaha. Myślę, że ta różnica jest ewidentna. Bliskość z Markiem jest wyłącznie przyjemnością czego nie można powiedzieć o in vitro.
      Pozdrawiamy Cię cieplutko i bardzo dziękujemy za to, że wciąż tu trwasz i zostawiasz komentarze. :)

      Usuń
  5. Zwariowany ojciec. Marzenka już owinęła sobie wokół palca tatusia. Przyjemnie się czyta o dobrych zakończeniach. Ula też pokochała Marka. Teraz tylko muszą pracować nad związkiem a będzie wszystko OK. Czekam na kolejny post. Pozdrowienia;) Kara

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kara
      Marzenka bez wątpienia jest córeczką tatusia i nic dziwnego, że dostał fioła na jej punkcie. Teraz zapragnął kolejnych dzieci.
      Bardzo dziękujemy za komentarze. Najserdeczniej pozdrawiamy. :)

      Usuń
  6. Kurteczka! Poznanie przyszłych teściów tuż po porodzie nie jest fajnym momentem. Każda chce wyglądać najpiękniej, a tu się nie da. Ula jest święta, że się nie wściekła. Ale trzeba przyznać, że seniorzy zachowali się bardzo na poziomie;) Życzę im mnóstwo szczęścia;) Czekam na kolejną opowieść. Miśka pozdrawia;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miśka
      Ula zmordowana porodem faktycznie nie wyglądała kwitnąco, ale czy mogła odmówić seniorom zobaczenia wnuczki skoro już pofatygowali się do szpitala i czekali długo aż się urodzi? Oni nie byli ani upierdliwi ani namolni. Nie zamęczali jej pytaniami. Zobaczyli Marzenkę i się wynieśli. To było dość taktowne.
      Pozdrawiamy najserdeczniej i bardzo dziękujemy za komentarze. :)

      Usuń
  7. Mareczek ma obok siebie dwie ukochane kobiety jest trafiona, zatopiony. Cudowne zakończenie i całe opowiadanie. Odbierałam to bardzo emocjonalnie i nie raz mi się łezka uroniła. Ale wszystko dobrze się skończyło. Dziękuję za chwile wzruszeń i życzę powodzenia.




    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Halina
      Emocje naszych czytelników i płynące czasem łzy to dla nas największy komplement, za który bardzo Ci dziękujemy. Cieszymy się, że ta historia przypadła Ci do gustu. Dziękujemy za wszystkie wpisy i najserdeczniej pozdrawiamy. :)

      Usuń
  8. Dzięki za miłą niespodziankę;) Zaręczyny bardzo miłe. Jak się okazuje wcale do tego nie są potrzebne jakieś wypasione miejsca, równie romantycznie może być przy śniadaniu;) Szkoda, że Marzenka tego nie będzie pamiętać, bo to nie spotyka się zbyt często aby dziecko było świadkiem takiej podniosłej chwili;) Dzięki i do następnego;) Co to będzie? Pozdr

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Świadomość Marzenki jest wciąż na poziomie zerowym i chyba to dobrze, że nie będzie pamiętać tej ważnej chwili dla Uli i Marka. Nawet nie powinna wiedzieć, że urodziła się z in vitro. Ja osobiście nie widzę takiej potrzeby, by ujawniać to kiedy ona już dorośnie. Najważniejsze jest, że ma jak najbardziej autentycznego ojca i matkę.
      Następna historia "Miłość podróżuje koleją", ale to dopiero po przerwie wakacyjnej.
      Najserdeczniej pozdrawiamy i bardzo dziękujemy za wszystkie wpisy. :)

      Usuń
  9. Szkoda, że tak niewielu mężczyzn potrafi tak pięknie docenić swoją rodzinę, dom, taką zwykłą stabilizację. Zazwyczaj po dość krótkim czasie zwiewają z domu jak najdalej, tak jakby on był zadżumiony. Dziękuję za piękną historię. Pozdrowienia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Większość mężczyzn faktycznie nie docenia takich rzeczy, bo wydają im się czymś zwyczajnym i naturalnym. Są jednak tacy wrażliwcy jak Marek, który szerzej patrzą na takie życiowe sytuacje i potrafią je właściwie docenić.
      Pięknie pozdrawiamy i bardzo dziękujemy za obecność na blogu. :)

      Usuń
  10. Takie niespodzianki to ja baaardzo lubię;) Prawdą jest to, że jak rodzice są spokojni, to i dziecko jest spokojne. Mała Marzenka jest cudna i daje rodzicom się sobą nacieszyć;) Piękne opowiadanie o darze serca. Ula za swoją dobroć dostała od losu szansę na szczęśliwe życie;) Do następnego razu, ciekawe co to będzie? Pozdrowienia. Edyta

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Edyta
      Niespodzianka dość nagła, ale czasem coś człowiekowi wypadnie znienacka i musi zmodyfikować swoje plany.
      W tej historii każdy dostał według zasług. Ula za dobre serce dostałą miłość na dłoni, Marek okłamany i oszukany przez Paulinę mógł się zakochać w matce swojego dziecka a oszukańczą żonę ukarać rozwodem. Wreszcie manipulantka i kłamczucha Paulina straciła męża a co za tym idzie status społeczny, na którym najbardziej jej zależało. Sprawiedliwość musi być.
      Następna historia "Miłość podróżuje koleją" ale już po przerwie wakacyjnej.
      Najserdeczniej pozdrawiamy i bardzo dziękujemy za wpis pod każdym rozdziałem. :)

      Usuń
  11. Biedny Józef. Mało nie dostał zawału na takie wieści. Wzięli go z zaskoczenia, a może i dobrze? Co miał powiedzieć gdy zobaczył swoją ukochaną córkę i taką piękną wnuczkę. Przecież nikt nie miałby siły się gniewać. Dziękuję za tę opowieść. Czekam na kolejną historię. Pozdrawiam;) Iza

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Iza
      Przede wszystkim tak delikatnych spraw nie można załatwiać przez telefon. Marek uznał, że moment zaskoczenia będzie najlepszym wyjściem, bo Józefa z pewnością zaskoczy dziecko jak i jego ojciec, ponieważ oczekiwał jedynie na powrót córki. Wprawdzie na początku był trochę skołowany, ale po wyjaśnieniach Marka uspokoił się i tak miało być.
      Najserdeczniej Cię pozdrawiamy i bardzo dziękujemy za wszystkie komentarze pod rozdziałami. :)

      Usuń
  12. Marek od razu przystępuje do dzieła! Nie chce niedomówień i mówi Uli, że chce chociaż jeszcze jedno dziecko. Jak się rozkręcą, to drużyny piłkarskiej się dorobią, hahaha;) Ale ich na to stać, więc czemu właściwie nie? Jeśli Ula podoła, to Marek będzie miał wielu potomków, a seniorzy upragnione wnuki. Jeszcze im się przejedzą;) Dziękuję za tę historię. Pozdrawiam i do następnego razu;) Nina

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nina
      Ula obiecała mu przecież, że będzie miał tyle dzieci, ile ona zdoła urodzić. Niechby nawet była drużyna piłkarska, to Marek i tak będzie uszczęśliwiony.
      Bardzo dziękujemy, że zajrzałaś. Przesyłamy serdeczności wraz z podziękowaniem za wszystkie komentarze. :)

      Usuń
  13. Aż się przestraszyłam, że mi uciekł jeden dzień;) A to tylko niespodzianka. Dziękuję za kolejne fajne opowiadanie. Stoję na stanowisku, że każda metoda jest dobra aby posiadać dziecko. Potrafię zrozumieć, że każdy chce mieć w dziecku przedłużenie swoich genów. Podziwiam osoby, które potrafią pokochać i adoptować czyjeś dzieci. Przed takimi ludźmi należy zdejmować czapki z głów! Fajnie, że Markowi się udało i że oprócz maleństwa dostał jeszcze od losu taką cudowną żonę;) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To mnie brakuje dnia, dlatego publikacja dzisiaj. Lepiej wcześniej niż później, tak uważam. A wcześniej dlatego, że trochę musiałam zmienić plany co do czwartku.
      Kiedyś ukuto taki slogan, że dzieci są naszą przyszłością, ale czyż nie jest to prawda? Marek bardzo pragnął potomka i gotów był poświęcić wszystko, byleby zostać ojcem. Dla mnie rodzice dzieci adoptowanych są bohaterami szczególnie tacy, którzy nie boją się wyzwań i adoptują np. chore dziecko wymagające długoletniej terapii. Wspaniali ludzie.
      Bardzo dziękujemy za komentarz i za to, że zaglądasz na blog i zostawiasz ślad. Najserdeczniej pozdrawiamy. :)

      Usuń
  14. Niespodzianka za niespodziankę;) Mam nadzieję, że sprawiamy Ci przyjemność tym, że tak szybko zauważamy Twoje niespodzianki i reagujemy? A wracając to tej historii, to muszę powiedzieć, że zaskoczyłaś poruszonym tematem. Mamy takie czasy, że wiele par boryka się z prawdziwymi kłopotami związanymi z poczęciem dziecka. Tutaj pokazałaś jeden ze sposobów rozwiązania takich kłopotów. Dzięki takiemu rozwiązaniu oboje są szczęśliwi i pojawiła się piękna kruszynka, która będzie całym ich światem;) Serdecznie pozdrawiam Regina

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Regina
      Jak możesz o to pytać.Przecież największą niespodzianką jesteście tu Wy, bo wciąż jesteście aktywni i wchodzicie na blog. Każdy czwartek zawsze mnie uszczęśliwia tak jak odpowiadanie na Wasze wpisy. Dzisiejsza niespodzianka związana jest z koniecznością zmiany moich czwartkowych planów, więc niejako wymuszona przez okoliczności, ale przecież to bez znaczenia, bo Wy zaglądacie i czytacie.
      Bezdzietność bywa niefajna. Często wywołuje poczucie winy i zrzucanie jej na siebie wzajemnie. A przecież wcale nie musi tak być, bo możliwości jest kilka i zawsze można sobie poradzić z tęsknotą za posiadaniem dziecka.
      Bardzo dziękujemy Ci za wszystkie komentarze i najserdeczniej pozdrawiamy. :)

      Usuń
  15. Bardzo martwiłam się o Ulę. Ona jest taka dobra i szczera. Nie umiałam sobie wyobrazić jak ona odda swoje dziecko. Całe szczęście, że do tego desperackiego kroku nie musiało dojść. Właściwie to dzięki głupocie Pauliny oni są szczęśliwi, ale lepiej niech jej nie dziękują;) Gorąco pozdrawiam Teresa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teresa
      Oddanie dziecka z pewnością byłoby dla Uli dramatyczne. Zrobiłaby to, żeby dotrzymać warunków umowy, ale pewnie już do końca życia miałaby ogromne wyrzuty sumienia. Na szczęście Marek to zrozumiał a zanim zrozumiał to się zakochał i już nie chciał żyć bez Uli.
      Pozdrawiamy cieplutko i przesyłamy serdeczności. :)

      Usuń
  16. Mówi się, że pieniądze szczęścia nie dają, ale z drugiej strony bardzo ułatwiają życie. Dzięki nim Marek poznał Ulę, pomógł jej rodzinie i stał się szczęśliwym człowiekiem. Gdyby go nie było stać na usługi surogatki, które nie są tanie, to pewnie nigdy by nie miał potomka i musiałby się męczyć z Pauliną. Pozdrawiam Mira

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mira
      To prawda, co piszesz, ale jak to mówią, kto bogatemu zabroni. Marek jest majętnym człowiekiem i na wiele go stać. Jego bogaty świat zderza się z tym biednym Uli, gdzie ledwie wiąże się koniec z końcem. Bieda nie oznacza, że człowiek jest przez to gorszy. Na pewno świadczy o pokorze, dumie i ambicjach, żeby czegoś w życiu dokonać własnymi rękami. Marek tego nie zna, bo przejmował firmę już ustawioną i bogatą. O nic nie musiał walczyć, bo wszystko miał.
      Pozdrawiamy najserdeczniej i bardzo dziękujemy za wszystkie wpisy. :)

      Usuń
  17. Witaj Małgosiu,
    Bardzo dziękuję za kolejna porcje wzruszenia. Z czasem serwujesz coraz to piękniejsze historie. Zacieram rączki na kolejne.
    Pozdrawiam, Natalia😊❤

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Natalia
      Dawno się nie odzywałaś tym bardziej mi miło, że jednak tu zaglądasz. Bardzo Ci dziękuję za miłe słowa i cieszę się, że dostarczyłam Ci trochę wzruszeń. Najserdeczniej Cię pozdrawiam i bardzo dziękuję za komentarz. :)

      Usuń
  18. Aż mi się gorąco zrobiło, czekałam aż do dwunastej, bo myślałam, że będzie jak zawsze w czwartkową noc, a tu ci taka niespodzianka... Jestem mile zaskoczona pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Renia
      Niepotrzebnie czekasz i zarywasz noc. To, że dodaję rozdział o północy nie jest regułą, bo nie zawsze siedzę do tak późnej pory. Tym razem wstawiłam wcześniej z powodów czysto osobistych.
      Obie z Gają serdecznie pozdrawiamy i dziękujemy, że zajrzałaś. :)

      Usuń
    2. Ja zawsze kładę się spać przed pierwszą, to już mam po tacie, lubię czytać twoje opowiadania, bo mnie uspokajają i potem dobrze zasypiam... :) całuski
      Aha zapomniałam bym... które imię miałabyś wybrał gdybyś miała adoptować labradora? Vittorio - czyli Wiktor czy Mung czyli jak fasola

      Usuń
    3. Renia
      Gdybym adoptowała labradora, to byłaby przede wszystkim sunia a wabiłaby się Figa.
      Pozdrawiam. :0

      Usuń
  19. Ślubu jak z bajki nie było, ale na szczęście, szczęście małżeńskie nie liczy się w gościach tylko w miłości, uczciwości, uczynkach itp. Zdziwiłam się że Ula i Dobrzańscy przez 9 miesięcy nie mieli okazji poznać się. Wiedzieli o planach syna i Pauliny.
    Pozdrawiam i czekam na kolejne opowiadanie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Romantyczko
      Każdy ślub jest jak z bajki nawet ten najskromniejszy. Wszystko zależy od podejścia państwa młodych. A jeśli chodzi o Dobrzańskich i Ulę, to owszem oni wiedzieli o wszystkim, ale Marek starał się chronić za wszelką cenę młodą matkę. Poza tym sytuacja ze względu na Paulinę nie wyglądała zbyt różowo i nie było wiadomo do czego ona mogła się jeszcze posunąć.
      Pozdrawiamy Cię najserdeczniej i bardzo dziękujemy za komentarze pod każdym rozdziałem. :)

      Usuń
  20. Dziadkowie się spisali;) I to jak! W szpitalu pełna profeska, a w domu to już w ogóle. Pokoik Marzenki jest cudny;) Ula miała szczęście i do ojca dziecka i do przyszłych teściów;) Ale za całe dobre serce należało się jej jak nikomu innemu;) Pozdrawiam i dziękuję;) AB

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. AB
      Mówią, że karma zawsze wraca a jeśli ktoś jest dobry i szczery, to punktuje w dwójnasób. Ula chciała poprawić byt swojej rodziny i to było pozytywne, chociaż do wyboru metody mógłby się ktoś przyczepić. Chciała zarobić, ale też obdarować dzieckiem bezdzietne małżeństwo i to kolejny dobry uczynek. Na pewno nie sądziła, że pokocha ją taki wrażliwy człowiek a ona odwzajemni tę miłość. Pozytywnie nastawieni teściowie to bonus, na który sobie zasłużyła.
      Pozdrawiamy najserdeczniej i bardzo dziękujemy za komentarze pod każdym rozdziałem. :)

      Usuń
  21. Masz niewątpliwy talent do pisania! Wszystko czyta się bardzo przyjemnie;) Dzięki za kolejną ciekawą historię i z niecierpliwością czekam na kolejne cudeńko;) Gorąco pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. OOOO... Bardzo, bardzo dziękuję, chociaż ja sama określam to tylko rzetelnym warsztatem pisarskim a nie talentem. Najważniejszy jest pomysł, bo jak on wpadnie do głowy, to potem już łatwo go rozwijać.
      Jestem wdzięczna za mile słowa i pozytywną ocenę mojej pracy. Najserdeczniej pozdrawiam. :)

      Usuń
  22. Mała Marzenka nawet nie zdaje sobie sprawy jaką świetną ma rodzinkę. Dziadkowie, babcia, wujek i ciocia również zapatrzeni są w nią jak w obrazek. Ula z Markiem szczęśliwi. Świetne zakończenie tej historii. Jak zwykle czekam na kolejną opowieść. Pozdrawiam;) Ola

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ola
      Ta historia musiała mieć szczęśliwe zakończenie.Nie miałabym sumienia zostawiać Marka w toksycznym związku z Pauliną, a Ulę odrywać od dziecka. Każdy dostał to na co zasłużył.
      Pozdrawiamy Cię pięknie i bardzo dziękujemy, że zajrzałaś. Także wielkie podziękowania za komentarze pod rozdziałami. :)

      Usuń
  23. Wzruszające spotkanie Uli z Józefem. Widać jak bardzo ta rodzina się kocha i jest za sobą;) Józef jest mądrym i wyrozumiałym człowiekiem. Jemu też ciężko by było gdyby dowiedział się, że Ula dla nich posunęła się do takiego kroku aby oddać swoje dziecko, a jego wnuka. Fajnie, że wszystko dobrze się skończyło;) Czekam na kolejną opowieść. Pozdrawiam;) Ada

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ada
      Ula najbardziej obawiała się reakcji ojca kiedy usłyszy prawdę, ale okazało się, że ta prawda dostarczyła Cieplakowi wyłącznie wzruszeń i uzmysłowiła mu, że jego najstarsza latorośl poświęciła się dla nich. A skoro tak, czy może być na nią zły? Dzięki niej wrócił do zdrowia i ma piękny dom. Nie bieduje i wreszcie może przestać zaciskać pasa. Z desperackiej decyzji Uli wynikło mnóstwo dobrych rzeczy.
      Pozdrawiamy Cię najserdeczniej i bardzo dziękujemy za wszystkie wpisy. :)

      Usuń
  24. Ula ma naprawdę bardzo miły sposób odwdzięczenia się Markowi za jego dobre serce;) Jemu nic więcej nie potrzeba tylko kochającej żony i dużo dzieci;) Oboje powinni sobie poradzić nawet z gromadką, bo Marek bardzo angażuje się w opiekę nad dzieckiem;) Życzę im powodzenia we wszystkim. Pozdrowienia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten sposób wydaje się jedynym, który tak naprawdę uszczęśliwi Marka. Ula już się przekonała, że to bardzo rodzinny i opiekuńczy facet i bez wątpienia spełni się w roli taty kolejnych pociech, które przyjdą na świat.
      Najserdeczniej dziękujemy za obecność na blogu i pięknie pozdrawiamy. ;)

      Usuń