Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 29 kwietnia 2021

ZMANIPULOWANE ŻYCIE - rozdział 14

 ROZDZIAŁ 14

 

Wrócili z Mediolanu następnego dnia po świętach. Alex i Agata namówieni przez Paulinę zostali tam jeszcze i mieli przylecieć po nowym roku. Obdarowany przez siostrę udziałami Alex nie posiadał się ze szczęścia, bo oto nagle stał się równorzędnym partnerem Krzysztofa w interesach. On wprawdzie przebąkiwał, że chciałby już przejść na emeryturę, ale Alex nie przejmował się tym, bo nawet gdyby tak się stało, udziały przypadną Markowi. Tymczasem on sam wraz z Sebastianem organizował sobie Sylwestra w jednym z najmodniejszych klubów stolicy.

 - To świetny klub – mówił do Uli. – Imprezy zawsze są tam na wysokim poziomie. Nie będziemy przecież w ostatnią noc roku gnuśnieć w domu.

Nie chciała za bardzo iść na tę zabawę, ale widząc jego podekscytowanie zgodziła się.

Ostatniego grudnia przyszli do pracy zaledwie na kilka godzin. Ula miała już na dobre zamknąć roczny budżet, a Marek skupiał się na kwartalnych raportach z butików. O dziewiątej Ula weszła do jego gabinetu z plikiem dokumentów do podpisu.

 - Nie uważasz, że to trochę dziwne, że nie ma jeszcze Violetty? Sebastiana też nie widziałam. Dałeś im wolne?

Marek wbił w nią wzrok i pokręcił głową. Rzeczywiście odkąd przyszedł do pracy nie widział tej dwójki, co na pewno było dziwne, bo przecież Viola królowała w sekretariacie razem z Agatą, która była w Mediolanie a Sebastian zawsze przychodził się meldować z rana.

 - Tak… to trochę dziwne. Zadzwonię do Seby – wybrał jego numer i chwilę trzymał przy uchu. – Nie odbiera. – Miał wybrać numer Violetty, gdy na ekranie wyświetliło mu się jej imię. – Viola, gdzie wy do cholery jesteście? Już po dziewiątej.

 - Marek – usłyszał jej płaczliwy głos – mieliśmy wypadek. Jesteśmy w szpitalu. Z Sebastianem nie jest dobrze. Właśnie go operują. Strasznie się boję. Mnie opatrzono głowę, bo uderzyłam nią w przednią szybę. Siedzę teraz przed salą operacyjną i czekam aż skończą.

 - Nie ruszaj się stamtąd. My zaraz tam będziemy – rozłączył rozmowę. – Zbieramy się Ula. „Olszańscy” mieli wypadek. Z Sebą niedobrze. Operują go. Violka też ucierpiała, ale jest w lepszym stanie. Jedziemy kochanie i to szybko.

 



Zgodnie ze wskazówkami Violetty trafili na blok operacyjny przed drzwiami którego siedziała skulona i szlochająca Kubasińska. Na ich widok rozpłakała się jeszcze bardziej.

 - Na litość boską Viola, jak to się stało? Sebastian jest sprawcą?

 - Nie… To ten dupek wymusił pierwszeństwo. Nie czekał na zmianę świateł tylko ostro skręcił prawo. Myśmy dojeżdżali i Sebastian trochę zwolnił. Tamten miał chyba sto na liczniku. Przy skręcie uderzył od strony Seby tak mocno, że uderzenie wbiło mu kierownicę w brzuch. Jak tu przyjechaliśmy był nieprzytomny i miał krwotok wewnętrzny. Mną szarpnęło do przodu i uderzyłam w przednią szybę. Na chwilę straciłam przytomność. Ocknęłam się dopiero na SOR-ze. Strasznie się boję, że on może tego nie przeżyć – znowu wybuchła płaczem.

 - Nawet tak nie myśl – Ula usiadła obok niej i pogładziła ją po ramieniu. – To silny facet. Wyliże się. Zobaczysz. Jak długo go operują?

 - Nie wiem… Straciłam poczucie czasu. Wydaje mi się, że całe wieki. Przed ósmą zabrali go na salę operacyjną.

Marek zerknął na przegub.

 - Obawiam się, że to może jeszcze potrwać. W holu przy wejściu widziałem automat z kawą. Pójdę kupić. Przyda się nam wszystkim.

 - Pójdę z tobą. Nie zabierzesz się z trzema kubkami gorącej kawy. Na chwilkę cię zostawimy Viola.

Szybkim krokiem przemierzyli korytarz zatrzymując się przy automacie. Trochę to trwało, bo kawa wolno sączyła się do papierowych kubków. Ula stanęła obok i rozglądała się po korytarzu, na którym siedziało kilku pacjentów w szlafrokach. Jedni na wózkach inwalidzkich, inni na krzesłach. Jej uwagę przykuł mężczyzna w pasiastym szlafroku, bez wątpienia szpitalnym. Siedział na wózku ze spuszczoną głową i wyglądał, jakby spał. W pewnym momencie wyprostował się a ona zamarła. Bardzo przypominał jej ojca ze zdjęcia, które uciekając zabrała z domu. Oczywiście był znacznie starszy i posiwiały, ale…

 - Przepraszam cię Marek, ale muszę coś ustalić. Widzisz tego mężczyznę na wózku pod ścianą? Dla mnie on wygląda bardzo znajomo. Kogoś mi przypomina. Ja muszę go zapytać… - ruszyła w kierunku tego mężczyzny i przykucnęła przy wózku. – Przepraszam pana bardzo, chciałam tylko o coś zapytać… - Mężczyzna podniósł na nią zmęczone oczy. – Czy nie nazywa się pan przypadkiem Józef Cieplak?

Mężczyzna ożywił się.

 - Tak właśnie się nazywam, a dlaczego pani pyta?

Uli zalśniły w oczach łzy.

 - Pytam, bo bardzo mi pan kogoś przypomina, kogoś z kim straciłam kontakt już strasznie dawno temu – wyciągnęła z torebki fotografię i pokazała mu. – Czy to pan?

 - Skąd pani ma to stare zdjęcie?

 - Nazywam się Ula, Ula Cieplak a pan jest moim ojcem – rozpłakała się głośno. – Czy wiesz jak długo cię szukałam? Już straciłam nadzieję, że kiedykolwiek cię odnajdę.

Mężczyźnie także puściły się łzy z oczu.

 - Ty jesteś Ula? Moja mała Ula? Moja kochana córeczka? – wyciągnął do niej ręce a ona objęła go z całej siły. – Nawet nie wiesz ile listów wysłałem do ciebie, ile godzin spędziłem pod oknami domu, żeby móc cię chociaż zobaczyć. Ta suka zrobiła wszystko, żebym nie miał z tobą żadnego kontaktu. Zniszczyła mi życie.

 


- Zniszczyła nam życie tato. Ja uciekłam od niej jakiś czas temu, ale byłam wrakiem człowieka. Dzięki mojej przyjaciółce i temu oto mężczyźnie – pokazała na stojącego obok Marka – stanęłam na nogi. Cały czas się leczę, żeby uwolnić się z tej traumy. – Marek zanieś kawę Violi, bo pewnie czeka i zostań z nią. Ja za chwilę dołączę, dobrze? – Kiedy się oddalił znowu zaczęła wypytywać. – Gdzie ty mieszkasz tato? Próbowałam ustalić twój adres, ale nie mają w urzędzie żadnych danych. Znaleźli dwóch Józefów Cieplaków, ale tylko jeden miał zapisane miejsce zamieszkania i nie był moim tatą.

 - To długa historia córcia. Wiesz, że najpierw pracowałem w warsztatach kolejowych i mieszkałem w zwyczajnym wagonie przerobionym na dom na szynach, ale potem przeniosłem się do innej roboty i musiałem opuścić to lokum. Pracowałem w warsztacie samochodowym i wynajmowałem niewielki pokoik od jednego z kolegów. Niestety zacząłem chorować. Serce wysiadło i trzeba było operować. Wszczepili mi by-passy. Czuję się już całkiem dobrze, ale wracać nie mam dokąd, bo spakowali mnie i walizki przynieśli do szpitala. Lekarz będzie kierował mnie na rentę, ale przecież muszę podać jakiś adres. Siedzę tu i czekam na wypis.

 - Dzisiaj cię wypisują? Ja zaczekam z tobą. Zabieram cię do siebie. Nigdzie nie będziesz się tułał. Mamy sporo do nadrobienia, a ja muszę wyjaśnić jeszcze kilka rzeczy – zerknęła w głąb korytarza. Właśnie wywozili Sebastiana z sali operacyjnej. – Zaczekaj tu na mnie. Nasi znajomi mieli rano wypadek i właśnie skończyli operować naszego kolegę. Dowiem się tylko, czy wszystko z nim w porządku i zaraz do ciebie wracam. Wszystko będzie dobrze. Wrócisz do zdrowia i staniesz na nogi. Ja bardzo się o to postaram. Zaraz wracam.

Przebiegła korytarz i dołączyła do Violi i Marka, którzy rozmawiali z chirurgiem.

 - Usunęliśmy śledzionę. To z niej tak bardzo krwawił, bo pękła pod naciskiem kierownicy. Wyglądało to bardzo groźnie, ale jak oczyściliśmy jamę brzuszną z krwi, to okazało się, że nie ma poważniejszych urazów. Ma dwa pęknięte żebra i trochę nadwerężoną wątrobę, ale jego życiu nie zagraża niebezpieczeństwo. Przeżyje. Zostanie u nas przez co najmniej dwa tygodnie. Teraz będzie spał, bo dostał dawkę środków przeciwbólowych. Pani też powinna odpocząć – zwrócił się do Violetty. – Ma pani szczęście, że nie było wstrząśnienia mózgu, jednak gdyby działo się coś niepokojącego, proszę przyjechać na SOR lub dzwonić po karetkę. Narzeczony na pewno nie obudzi się do rana więc nie ma sensu, żeby pani tu tkwiła. Proszę przyjść jutro. Teraz zawieziemy go na salę pooperacyjną na chirurgii miękkiej. To na drugim piętrze.

Podziękowali lekarzowi i pożegnali się z nim. Marek zaniepokojony spojrzał na Ulę.

 - I co ustaliłaś? To twój ojciec?

 - Wciąż nie wierzę, że go odnalazłam. On tam siedzi i czeka na wypis. Przeszedł operację by-passów. Nie ma dokąd pójść. Wynajmował pokój u jakichś znajomych i gdy poszedł do szpitala oni spakowali mu walizki i przynieśli je tutaj. Nie mogę go tak zostawić. Zaczekam razem z nim i zabiorę go do domu.

 - W takim razie zrobimy tak. Ja odwiozę teraz Violettę i wrócę tu po was. Ty odbierz te walizki z depozytu i zaczekajcie na mnie. Postaram się przyjechać jak najszybciej. Chodźmy Viola, bo jesteś wykończona. Jutro odwiedzimy Sebastiana. Może będzie już przytomny.

 

Wróciła do ojca. Po dwudziestu minutach wyszła z pokoju pielęgniarka i wręczyła mu wypis.

 - Tu ma pan też recepty i zalecenia do przychodni kardiologicznej, w której będzie pan kontynuował leczenie. Tu natomiast jest wniosek o przyznanie renty wystawiony przez lekarza. Proszę zawieźć go do ZUS-u wraz z resztą potrzebnych dokumentów. Życzę dużo zdrowia. Do widzenia.

Ula pieczołowicie schowała wszystkie dokumenty do torebki. Odebrała od ojca kwit do depozytu i ruszyła po walizki. Nie były ani duże, ani ciężkie. Całe życie spakowane w dwóch niewielkich neseserach. Musiało mu być naprawdę niełatwo. Wróciła do niego i pomogła mu się przebrać w normalne ubranie. Na wózku zwiozła go na parter i cierpliwie czekała na Marka.

Zjawił się po czterdziestu minutach. Wtedy Ula przedstawiła go ojcu.

 - To mój chłopak tatusiu. Nazywa się Marek Dobrzański. Jest bardzo kochany i wspaniały. Zawiezie nas teraz do domu.

Marek wrzucił walizki do bagażnika i pomógł Józefowi ostrożnie wsiąść do samochodu. Wolno i zgodnie z przepisami dojechali pod blok Uli. Powolutku asekurując go pomogli mu wejść na piętro. Ula otworzyła drzwi i wprowadziła ojca do pokoju, w którym niegdyś urzędowała Agata a teraz służył za salon. Usadzili go na wygodnej kanapie a sami usiedli na fotelach.

 - Tam obok jest drugi pokój i od teraz będzie do twojej dyspozycji tato. Na pewno będzie ci tam wygodnie. Ja za chwilę zrobię nam herbaty z cytryną, bo trochę zmarzliśmy. Marek, będziesz wracał do firmy?

 - Już nie. I tak przecież pojechaliśmy tam na kilka godzin. Jak będę jechał do domu to podjadę jeszcze do klubu. Trzeba oddać te niewykorzystane bilety. Już tam dzwoniłem i uprzedziłem ich, że rezygnujemy. Nie mielibyśmy dzisiaj głowy do zabawy. Sebastian w szpitalu, Viola w rozsypce i twój tata dochodzący do zdrowia. Wiesz co, a może ja zamówię jakiś catering? To znaczy najpierw zamówię nam jakiś obiad, a na wieczór przystawki. Jeśli się zgodzisz spędzę tę noc z wami. Nie chcę siedzieć w domu sam.

 - To bardzo dobry pomysł kochanie – uśmiechnęła się do niego. – Tatusiu ty chyba nie możesz jeść nic ciężkostrawnego, prawda? Jak dawno robili ci zabieg?

 - Jakieś dwa tygodnie temu. Już wszystko się goi, tylko słaby jeszcze jestem. Może jakiś rosół z makaronem i mielony kotlet drobiowy z ziemniakami i buraczkami. To chyba nie będzie ciężkostrawne?

 - Na pewno panu nie zaszkodzi. Ja chętnie wezmę to samo, a ty kochanie?

 - Ja chyba też. Nie mam siły wymyślać nic innego. To ty zamawiaj a ja idę zrobić herbatę.

 

Po obiedzie Marek ruszył do klubu. Oddał zaproszenia na imprezę sylwestrową i odebrał pieniądze. Potem zajrzał do domu i zabrał trochę ciuchów na zmianę. Nie tracił czasu. Postanowił jeszcze zaliczyć Złote Tarasy. Przeleciał przez nie jak burza. Tam dostał trochę chińszczyzny, swoje ulubione sushi, wędlinę, jakieś faszerowane jajka i kilka innych przystawek. Kupił trochę ciasta, dwie gorące bagietki, trzy butelki szampana i jeszcze zdążył kupić Józefowi parę porządnych piżam, szlafrok, jakieś ciepłe kapcie zupełnie na oko, bo nie miał pojęcia jaki numer nosi Cieplak, kilka par wełnianych skarpet i kilka T-shirtów. Podjechawszy pod blok Uli zadzwonił na domofon prosząc ją, żeby zeszła, bo nie da rady wszystkiego przynieść za jednym zamachem. Kiedy rozłożył to wszystko na blacie w kuchni, złapała się za głowę.

 - Po co aż tyle…? Kto to będzie jadł?

 - Ja, ty i twój tata – cmoknął ją czule w policzek. – A tu jeszcze kilka drobiazgów dla niego. Kupiłem mu piżamy, bo chyba nie ma. Jeśli chce, może się przebrać w jedną z nich. Przynajmniej nie pachnie szpitalem.

 - Myślisz naprawdę o wszystkim. Dziękuję. Tata skorzystał z prysznica i zmył już z siebie zapach szpitala. Rzeczywiście nie ma piżam. Ja w międzyczasie pobiegłam do apteki wykupić mu recepty. Nie może zostać bez leków. Rozpakuj to wszystko a ja pójdę mu zanieść te rzeczy. Tato, - zwróciła się do ojca wchodząc do pokoju - Marek kupił ci nową piżamę, szlafrok i kapcie. Przebierz się. Na pewno to będzie lepsze niż to, co masz na sobie. A tu są twoje leki i kartka z dawkowaniem.

Józef miał łzy w oczach. Już przestał liczyć na to, że kiedykolwiek odnowi kontakt z córką. Co za szczęście, że go rozpoznała. Jest taka mądra i piękna, choć też zwichnięta psychicznie podobnie jak on. Wciąż obwiniał się o to, że wybrał sobie za żonę kobietę najgorszą z możliwych i zgotował przez to piekło swojemu dziecku i sobie.

44 komentarze:

  1. Biedny Sebuś, oby wyzdrowiał, Dobrze, że Ula spotkała swojego ojca, liczyłam na to, kocha córkę i czekał na tą chwilę z utęsknieniem, szkoda mi się go zrobiło jeszcze tylko czekam na slub Uli i Marka, pozdrowiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Renia
      Ślub to na samym końcu a jeszcze kilka części zostało. Ula musi koniecznie porozmawiać z ojcem i powiedzieć prawdę o swojej przeszłości Markowi więc jeszcze trochę się podzieje.
      Pozdrawiamy serdecznie i bardzo dziękujemy za wpis. :)

      Usuń
  2. Spotkanie Uli z ojcem w najmilszych okoliczności nie odbyło się. Najważniejsze, jednak że się spotkali. Takie szczęście w nieszczęściu. Teraz przed nimi długie nadrabianie straconych lat. Józef, z pomocą córki i Marka, na pewno szybko wróci do domu.
    Pozdrawiam miło.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miało być zdrowia a nie domu.
      Pozdrawiam

      Usuń
    2. RanczUla
      Tych straconych lat nie da się już odrobić, bo Magda skutecznie zniszczyła to, co łączyło tę dwójkę, ale z pewnością będą próbować. Ula jak tylko rozpoznała ojca z miejsca zapomniało, co matka kiedyś jej o nim mówiła, a mówiła nieprawdę. Szczęśliwy traf sprawił, że wreszcie będą mogli spokojnie porozmawiać i skonfrontować informacje o sobie.
      Pozdrawiamy najserdeczniej i bardzo dziękujemy za komentarz. :)

      Usuń
  3. Spłakałam się, Gośka! Co ty robisz z czytelnikami �� aleksandryjska

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Natalia
      Nie tykam czytelników nawet małym paluszkiem, ale sama wiesz, że trochę wzruszenia musi być dla zdrowotności, żeby przepłukać kanaliki łzowe. Dlatego nie bij mnie, ale poczytaj może raz jeszcze.
      Przesyłam Ci mocne uściski za Twoje łzy, bo one są dla mnie największym komplementem.
      Do tego dokładam od mojej Gai i ode mnie mnóstwo serdeczności. :)

      Usuń
  4. Bardzo wzruszająca ta część. Jak dla mnie nawet za bardzo. Najpierw wypadek Olszańskich, który nie był zwykłą stłuczką mógł skończyć się znacznie gorzej. Teraz Sebastian już powoli będzie wracał do zdrowia pod bacznym okiem swojej dziewczyny. I już mu współczuje - dobra to taki mały żarcik ale wszyscy znamy Violettę.
    Ula wreszcie odnalazła ojca, chociaż nie sądziłam, że to będzie szpital. Z tego co zrozumiałam, to Ula chyba już opowiedziała Markowi swoją całą historię. A Marek kolejny już raz pokazał, że ma serce na dłoni, robiąc bezinteresownie zakupy dla Józefa.
    Dziękuję Ci bardzo za tę piękną część.
    Cieplutko pozdrawiam w czwartkowe popołudnie.
    Julita

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Julita
      Marek tak naprawdę wie niewiele. trudno coś ułożyć w sensowną całość dysponując jedynie strzępkami informacji. Najbliższe godziny będą dla nich wszystkich przełomowe, ale potem Marek będzie miał jasność sytuacji. Na pewno popłynie mnóstwo łez i będzie sporo wzruszeń.
      Pozdrawiamy pięknie i dziękujemy, że zajrzałaś. :)

      Usuń
  5. No kurczaczki, ale im się kończy i równocześnie zaczyna nowy rok!? Szkoda Seby i Violki też. Mam nadzieję, że Sebastian rzeczywiście wyjdzie z tego wypadku bez większych uszczerbków na zdrowiu, tzn., że nie pogorszy się mu jakoś gwałtownie? Do następnego czwartku Pozdrowienia;) Edyta

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Edyta
      Spokojnie. Sebastian jest dość mocno poturbowany. Przejdzie szczęśliwie operację podczas której usuną mu śledzionę, ale bez niej można żyć.
      Pozdrawiamy cieplutko i bardzo dziękujemy za komentarz. :)

      Usuń
  6. Ula może myśleć i mówić co chce a ja i tak wiem, że kocha tego Marka na zabój! Ona nie ma ochoty na zabawę, ale on chce i co? Ula nie chce zrobić mu przykrości i się zgadza;) Takie małe rzeczy najlepiej świadczą o łączącym ich uczuciu;) Przesyłam ciepłe pozdrowienia;) Daga

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Daga
      To jasne jak słońce, że Ula kocha Marka na zabój i skoro jemu tak bardzo na czymś zależy, to ona się nie sprzeciwia. Najważniejsze w związku to zgoda, szczerość i miłość, prawda?
      Bardzo dziękujemy za wpis i najserdeczniej pozdrawiamy. :)

      Usuń
  7. Bardzo wzruszające spotkanie córki i taty;) Gdyby nie spostrzegawczość Ulki, to pewnie by się minęli? Ciekawe czy będą się rozumieć? Oczekując na kolejny czwartek serdecznie pozdrawiam;) Jolka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jola
      Czas zwierzeń i konfrontacji już w następnej części. Mam nadzieję, że jeszcze bardziej Cię wzruszy.
      Dziękujemy, że zajrzałaś. Przesyłamy serdeczności. :)

      Usuń
  8. Zatkało mnie. Tyle się dzieje i dobrego i złego. Fajnie, że Marek tak szybko zareagował i pognał do szpitala. Biedna Violetta przynajmniej nie była sama. Strach przed wynikami operacji musiał być potworny. Lekarze uspokajają, ale jeszcze nic tak naprawdę do końca nie wiadomo. A i Violka może mieć jakieś opóźnione komplikacje? Miśka pozdrawia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miśka
      Po tym wypadku wszyscy są w stresie a najbardziej Viola. Biedaczka rozsypała się zupełnie, ale ma wsparcie i w Marku i w Uli. W atmosferze tego nieszczęścia jest i szczęście, bo Ula odnalazła ojca. Jakaś równowaga w przyrodzie musi być.
      Bardzo dziękujemy za komentarz. Najserdeczniej pozdrawiamy. :)

      Usuń
  9. Nie ma co się dziwić, że Alex jest w siódmym niebie. Też bym była zadowolona z tak hojnego prezentu;) Do czwartku;) Pozdr

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak..., udziały to nie byle co. Ten Alex jest jednak inny i nie ma parcia na władzę.
      Pięknie dziękujemy za aktywność na blogu. Najserdeczniej pozdrawiamy. :)

      Usuń
  10. Jak ważne jest posiadanie domu! Wynajmowanie może się właśnie tak skończyć, jak u Józefa. Co on by zrobił? Wypisują go ze szpitala i gdzie ma iść? Chyba tylko noclegownia by mu została? Czekam kolejny odcinek. Pozdrawiam;) Iza

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Iza
      Prawdopodobnie zostałby bezdomnym. Biedny, schorowany i bez grosza przy duszy. To wielkie szczęście, że Ula go rozpoznała.
      Pozdrawiamy Cię cieplutko i bardzo dziękujemy za wpis. :)

      Usuń
  11. Miał być bal, a wyszło jak zwykle. Liczę tylko na to, że nie będą gnuśnieć? Fajnie, że Marek rozumie powagę sytuacji i nie nalega na balowanie;) Czekam na next. Pozdrowienia;) Kara

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kara
      Na pewno nie będą gnuśnieć, bo przed nimi najważniejsza rozmowa w życiu. Mam tu na myśli Ulę i Józefa. Muszą wiele wyjaśnić, bo oboje wielu rzeczy o sobie nie wiedzą. Najważniejsze, że i Marek będzie świadkiem tej rozmowy.
      Bardzo dziękujemy za komentarz i najserdeczniej pozdrawiamy. :)

      Usuń
  12. Z Uli to wspaniała i odważna osoba. Właściwie nie zna ojca a lituje się i zabiera go do domu. Przecież Józef mógł okazać się złodziejaszkiem? Pozdrawiam Mira

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mira
      Raczej nie było takiej możliwości, żeby Józef był człowiekiem z półświatka. Ula rozpoznała go mimo, że mocno się postarzał i przybyło mu zmarszczek, ale bardzo przypominał człowieka ze zdjęcia. Poza tym Ula najpierw zapytała o nazwisko a potem on sam zadał pytanie skąd ma to stare zdjęcie.
      Bardzo dziękujemy za wpis i najserdeczniej pozdrawiamy. :)

      Usuń
  13. Jest duży postęp w relacji Uli i Marka;) Ula przedstawia go tacie jako swojego chłopaka i wychwala jego osobę. Ciekawe jakie panowie będą mieli relacje między sobą? Pozdrawiam i do następnego razu;) Nina

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nina,
      Ula kocha Marka i jest z niego dumna:) Kocha też tatę i bardzo chce aby panowie się poznali i polubili:) Pozdrawiamy Cię najserdeczniej i bardzo dziękujemy za wizytę na blogu:)

      Usuń
  14. Niby powinnam się cieszyć, bo Ula wreszcie znalazła tatę, ale muszę przyznać, że zrobiło mi się przykro. Ojciec nie poznaje córki, ma jeszcze gorszą historię życia od córki. Smutne. Ale z drugiej strony liczę na to, że los im się odmieni:) Gorąco pozdrawiam Teresa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teresa,
      nikt z nich nie spodziewał się spotkania w takim miejscu. Józef jest obolały i martwi się co ze sobą począć, nie rozgląda się po korytarzu. To Ula miała więcej czasu na przyglądanie się pacjentom i dlatego to właśnie ona go rozpoznała. Od tej chwili nie są sami, a to już naprawdę dużo, będzie dobrze:) Bardzo dziękujemy, że zajrzałaś i najserdeczniej Cię pozdrawiamy:)

      Usuń
  15. Szukajcie, a znajdziecie, hihihi;) W życiu bym się nie spodziewała, że Ulka znajdzie tatę w takim miejscu!? Ciekawe jak będą się dogadywać? Pozdrawiam Sylwia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sylwia,
      coś w tym powiedzeniu jest z prawdy:) Cieszymy się, że udało się zaskoczyć:) Wzajemne relacje będą opisywana w kolejnych rozdziałach, na które serdecznie zapraszamy:) Serdecznie pozdrawiamy i bardzo dziękujemy, że zajrzałaś:)

      Usuń
  16. Jednak warto być punktualnym, bo dzięki spóźnieniu Ula i Marek zainteresowali się nieobecnością Olszańskich. Bardzo im współczuję. Wystarczył jeden wariat i po planach. Dobrze, że wypadek nie przyniósł większego nieszczęścia. Serdecznie pozdrawiam Regina

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Regina,
      punktualnym zawsze warto być, hihihi:) Nie ma tego złego ... Wypadek był przykrym doświadczeniem dla "Olszańskich" ale dzięki niemu Ula znalazła tatę:) Sebastian i Violetta będą zdrowi:) Bardzo dziękujemy za komentarz. Przesyłamy serdeczności:)

      Usuń
  17. Bardzo ciężkie życie miała Ula, ale Józef również. Właściwie można powiedzieć, że gdyby nie Ulka, to Józef stałby się bezdomny? Pozdrawiam AB

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. AB,
      lekko nie było ani Józefowi, ani Uli, ale wreszcie przyszły do nich lepsze czasy:) Ula nie pozwoli aby tacie stało się coś złego. Wielkie dzięki za wpis. Najserdeczniej pozdrawiamy:)

      Usuń
  18. Marek działa na wysokich obrotach. Też się martwi o przyjaciela, teraz jeszcze odnaleziony ojciec Uli, musi oddać bilety na sylwestra. Musi bardzo uważać, bo jeszcze on ulegnie wypadkowi? Czekam na kolejny rozdział. Pozdrawiam;) Ada

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ada,
      przeważnie tak jest, że w takich sytuacjach ktoś musi zachować zimną krew. Tym razem padło na Marka:) Zapewniamy, że Marek ogarnie wszystko i nic mu się złego nie stanie:) Pozdrawiamy serdecznie i bardzo dziękujemy za wpis:)

      Usuń
  19. Marek nawet nie przypuszczał, że będzie robił zakupy dla przyszłego teścia? Dobrze, że to dla faceta, to łatwiej mu było wybierać piżamy czy szlafrok, bo z kobietą byłoby pewnie gorzej trafić w gust;) Przesyłam pozdrowienia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Marek jest znawcą i ma rozmiar w oczach:) Ale oczywiście masz rację, że mężczyźnie łatwiej zrobić zakupy niż kobiecie:) Bardzo dziękujemy za wpis i także przesyłamy pozdrowienia:)

      Usuń
  20. Trochę smutna ta część choć promyczkiem jest odnalezienie przez Ule ojca. Przed Ula i Markiem poważna rozmowa o jej przeszłości. Chyba noc sylwestrowa wystarczy 🤣 Nowy rok nowe rozdanie. Teraz gdy Ula ma przy sobie Marka i odnalazła Ojca to poradzi sobie gdy przyjdzie jej się spotkać z Cieplakowa. Bo co jak co ale rodzicielska nie odpuści. Pozdrawiam serdecznie i czekam niecierpliwie na ciąg dalszy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Halina,
      prawdą jest, że Magda nie odpuści. Ula jest już inną osobą. Lekarka, Marek, a teraz Józef bardzo ją umocnią. Pani Cieplak raczej się nie spodziewa takiej odmienionej córki. Powinno być ciekawie:) Przesyłamy serdeczności:)

      Usuń
  21. Prawie wrak się zrobił z Józefa. Przykre jest to, że pracował całe życie i właściwie nic nie ma. Okropność i nie napawa optymizmem. Do następnego czwartku. Pozdrawiam;) Ola

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ola,
      nie wszyscy mają szczęście i dorabiają się wielkich pieniędzy. Józef ciężko pracował, ale nie zarabiał kokosów, a do tego płacił alimenty. Już Ula z Markiem się postarają aby od tej chwili wiodło mu się lepiej:) Gorąco pozdrawiamy i bardzo dziękujemy za komentarz:)

      Usuń